Koty
Dwa tygodnie temu Liliana rozmawiała z dziewczynami o zwierzętach. Mila nie ufa kotom. Woli psy.
– Bo pies, najlepiej taki duży pies, to cię zawsze obroni – tłumaczyła. – Nigdy nie zostawi cię w potrzebie. I nie zeżre ci ulubionej rybki! A kot? Nagle się nastroszy, wystawi pazury i powie: MIAU!
Liliana pamięta to ochrypłe MIAU i gest wyciągniętej ręki, chociaż Mila pazurków nie ma, tylko małe płytki pośrodku palców, bo obgryza je do niemożliwości.
– A wiesz – odpowiedziała jej wtedy – jak wzięłam swojego kota ze schroniska, to on był strasznie dziką bestią! I właśnie dlatego nikt go nie chciał, bo on się stroszył, syczał i gryzł!
Mila milczała i tylko kiwała głową, jednym okiem zerkając w telefon. Jasne, przecież właśnie tego należy się po kotach spodziewać!
– Ale ja go i tak wzięłam – ciągnęła Liliana. – No i w domu też mnie gryzł! Był skołowany, przerażony, nie wiedział, czego się po mnie spodziewać, ani co robić… No to gryzł. Ale przecież nie przestanę kochać kota tylko dlatego, że mnie gryzie, prawda?
Dopiero wtedy Mila podniosła znad telefonu wielkie zdziwione oczy. Ale nie powiedziała nic.
A dziś zabrała Lilianie laptopa. Przytuliła go do siebie jak najdroższy skarb i nie było sposobu, żeby go jej odebrać. Chciała, żeby Liliana poczuła siłę Mili, moc jej zaciśniętych pięści – drobny cień tamtych ciemnych chwil, gdy musiała być gotowa na cios.
– Uważajcie! – krzyknęła pani Tereska. W jej głosie zatrzepotał lęk.
– Ona nie zrobi mi krzywdy – powiedziała spokojnie Liliana.
Była o tym przekonana. Co prawda, pani Agatka opowiedziała wcześniej straszną historię, o tym jak Mila dostała ataku agresji i gdzieś tam, na Kilińskiego, próbowała specjalnie wepchnąć panią Tereskę pod samochód. Nie, żeby Liliana nie wierzyła, bo Mila rzeczywiście dostawała czasem ataków agresji. Nic w tym dziwnego, koty tak mają. I czasem żrą rybki.
Dziewczyna wciąż nie chce oddać laptopa, szarpie się z Lilianą w udawanej próbie sił. Jest moc, jest opór i upór, a tamci tylko patrzą. I dobrze. Niech nadal patrzą i ani drgną, nawet wtedy, gdy dzieciak zacznie gryźć. Bo właśnie zaczyna.
Liliana dobrze wie, co Mila teraz mówi i w jakim języku, kiedy delikatnie wbija zęby w jej nadgarstek. Gryzie z pasją, gryzie z czułością. Będzie gryźć, bo koty gryzą, drapią i wyżerają ci ulubione rybki. Koty są kotami. I nie opuszczamy ich, kiedy nastroszone i wściekłe, z oczami rozszerzonymi bólem pamięci, mówią zachrypniętym głosem: MIAU.
W końcu laptop się zacina i nie chce działać. Mila lekko panikuje, boi się, co będzie, kiedy z tej zabawy zrobi się dramat i trzeba będzie ponieść konsekwencje, przyjąć karę za zepsucie cudzego komputera.
– Spokojnie, trzeba tylko ten klawisz przytrzymać trochę dłużej. – Liliana pokazuje jej, jak się uruchamia sprzęt z powrotem. Mała oddycha z ulgą.
Obie poważne, z pochylonymi głowami, pracują teraz nad prezentacją na jutrzejszy polski. Pani wychowawczyni i jej podopieczna. Dwa koty w ludzkich skórach.
[W] Koty [obyczaj, fragment]
1 Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka