Na głównym placu Marienbadu znaleziono chłopca, który znał przeznaczenie. Przepowiedział powódź w mieście i nazajutrz wylał Usovicky potok. Wieszczył pełne kuracjuszy lato, by za chwilę sanatoria zatrzeszczały w szwach. Gdy oznajmił, że nad świat nadciąga śmierć, burmistrz chwycił go za ucho i przeciągnął przez mariański deptak. Przy Nehrovej wpadli na mężczyznę w kapeluszu.
- Co pan robi?
- Gonię smarka, bo herezje plecie. Dyrdymały o zagładzie, co tuż tuż.
- Pan pozwoli? Odprowadzę go do domu.
- Bierz pan, prowadź jak najszybciej – mruknął burmistrz i pchnął chłopca ku nieznajomemu.
- Co pan robi?
- Gonię smarka, bo herezje plecie. Dyrdymały o zagładzie, co tuż tuż.
- Pan pozwoli? Odprowadzę go do domu.
- Bierz pan, prowadź jak najszybciej – mruknął burmistrz i pchnął chłopca ku nieznajomemu.
Ten zaś chwycił rękę malca, po czym wzbili się nad dachy i pomknęli w przyszłość.