[W] Joleanne [fragment, obyczaj]

1
Urodziła się dwukrotnie – w grudniową noc tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży jako Jolanta Anna Świst, a gorącego majowego popołudnia roku dwa tysiące ósmego na Youtubie jako Joleanne: modelka, piosenkarka i wizażystka.

Nie lubiła swojego nazwiska, więc starała się go nie używać. Brzmiało prostacko, wiejsko, świergotało; kojarzyło się z przyzywaniem do nogi kundla błąkającego się po zabłoconej ścieżce między blokowiskami z wielkiej płyty. Przekreślało nadzieję na międzynarodową karierę, bo jaki producent z Hollywood potrafiłby powiedzieć „Świst”? Urodzić się w Łomży i nosić nazwisko zaczynające się na literę, której nie zna żaden cywilizowany kraj… Oto klątwa, z którą J. musiała walczyć wszelkimi dostępnymi środkami.

Przez wiele lat ciężko pracowała, by w kilkuminutowych filmikach o pięciu pomysłach na sylwestrowy make up nie dało się usłyszeć podlaskiego „zaciągania”; robiła wszystko, żeby przezwyciężyć drugą naturę człowieka, wyssane wraz z mlekiem matki nawyki, regionalizmy, mówienie „dla mnie się podoba” i nadużywania czasownika „weź”. Szkoliła się w byciu kimś innym, niż – według rodziców, starszego brata i nauczycieli – być powinna. Wiedziała, że jest to nauka cenniejsza od fizyki, matematyki i polskiego, a bieg zdarzeń pokazał, że miała rację.

Każdego dnia zbliżała się do ostatecznego celu, zamknięcia rozdziału zatytułowanego „Jolka Świst, transformacji w jedyną i niepowtarzalną Joleanne (czytaną jako Dżoli-krótka pauza-en, z akcentem na ostatnią sylabę). Nie zrażała się faktem, że jej pierwsze filmiki miały po kilkadziesiąt wyświetleń, z czego trzy czwarte nabijała sama panna J. Została obdarzona urodą, determinacją i odrobiną – zdaniem niektórych dyskusyjnego – talentu. Od zawsze wierzyła, że pisane jest jej coś więcej niż smutny żywot, jaki obserwowała od najmłodszych lat w wykonaniu swoich rodziców. Ojciec J., Robert, robił w „największym w Polsce zakładzie przetwórstwa ziemniaka” (i jak, pytała samą siebie późniejsza vlogerka, nie nazwać takiego pochodzenia przekleństwem, wyzwaniem rzuconym przez złośliwy los?), zaś matka, Renata, pracowała jako krawcowa, lecz na początku wieku straciła zatrudnienie i przez większość dnia siedziała w domu, lepiąc wszelakie rodzaje klusek i dorabiając do pensyjki męża powolnym tkaniem koronkowych obrusów.

Masakra.

Pod koniec gimnazjum J. zrozumiała., że nie ma czasu do stracenia, bo pociąg do przystanku sława, który i tak z rzadka kursował ze stacji Łomża, niechybnie zniknie za horyzontem, pozostawiając dziewczynie karierę w przemyśle przetwórstwa ziemniaczanego. To wtedy założyła kanał na coraz popularniejszym portalu z filmikami, gdzie prezentowała światu niezbyt dopracowane makijaże (po prawdzie, gdy tylko wpadła na ciekawy pomysł, zamiast wypróbować go w rzeczywistości od razu nagrywała filmik, który później bez szczególnego montażu wrzucała do Sieci) i śpiewała covery znanych, zagranicznych piosenek – zaczęła od „Toxic” Britney Spears i „Whenever, whenever” Shakiry. Komentarzy do nagrań nie było zbyt wiele i z reguły przybierały następującą treść: słuchać się tego nie da, ale łapka w górę, bo popatrzeć miło. Niezarażona Joleanne kolejne utwory nagrywała z coraz większym dekoltem. Już jako nastolatka miała się czym pochwalić.

Wiele lat później, gdy ukrywała na swoim kanale efekty dziecięcej twórczości, przeszywały ją ciarki zażenowania połączone z zachwytem nad własnymi postępami.

Odebrawszy w końcu dyplom ukończenia przeklętego gimnazjum oznajmiła rodzicom, że wyjeżdża do Warszawy. Tak, będzie chodzić do szkoły, jaki ma wybór? Pójdzie do technikum fryzjerskiego, whatever, ma tam poważne plany do zrealizowania, a oni niech wezmą przestaną jojczyć, jest już dorosła. Nie, nie będzie jej niczego brakować, bo niby czego?

Gdy wsiadała do starego pekaesa z nagrzanymi szybami pokrytymi zaschniętym brudem, nieco izolującym pasażerów od intensywnie pomarańczowych promieni późnosierpniowego słońca, straszliwy lęk złapał ją za serce. A co jeśli przeznaczenia nie da się oszukać? Jeśli autobus się rozbije albo – co gorsza – Warszawa rozbije plany i marzenia o nowym, lepszym życiu, zgniecie ją jak natarczywego komara?

Patrząc na chowającego dłonie w kieszeniach ojca o posturze topornie wystruganego kloca, na duszącą łzy matkę z długimi palcami zaciśniętymi na bawełnianej chusteczce, po raz pierwszy w życiu poczuła tęsknotę za czymś, co znała.

Opony wyrwały się z objęć topniejącego asfaltu, autobus ruszył ospale. Kropelki – łez, potu? – rozmywały perfekcyjny makijaż przygotowany na powitanie stolicy. Dopełnienie się drugich narodzin wymagało poświęcenia.
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

Joleanne [fragment, obyczaj]

2
Wizimir pisze: a oni niech wezmą przestaną jojczyć
Chyba tylko - niech "przestaną". I chyba brak paru przecinków dostrzegłem.
Dla mnie za krótko na stwierdzenie wielkości bytu. Lecz i leczaj... podoba mi się sposób myślenia w tym tekście.
Przeczekam na dalej.

Pozdrawiam
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.

Joleanne [fragment, obyczaj]

3
Historia ciekawa, wydaje się, że najciekawsze jednak ma dopiero nastąpić. Chyba niepotrzebne jest zdanie, że "wiele lat później, gdy ukrywała na swoim kanale..." - bo według mnie zdradza szczęśliwy finał, a jakaś niepewność mogła zostać.
Tekst czytało się płynnie, ale tu na pewno wypowiedzą się Weryfikatorzy i znajdą niuanse, których ja nie widzę.
No i może za szybko szła ta treść, taki skrót wyszedł zamiast opowiadania. Trochę szkoda.

Joleanne [fragment, obyczaj]

4
Niezarażona Joleanne kolejne utwory nagrywała z coraz większym dekoltem.
Teraz cały świat chory, to dobrze, że chociaż ona zdrowa ;) Jedna litera, a tyle zmienia :)

Całość jak dla mnie bez fajerwerków, ale solidna, w Twoim charakterystycznym stylu. Fragment odrobinę zbyt mało mówi o dziewczynie. Piersiasta, niezbyt bystra, ambitna w chęci osiągnięcia sławy. To dość powszechnie występujące nastolatek cechy. Czekam na rozwinięcie.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Joleanne [fragment, obyczaj]

5
Poprawny tekst, ale nic więcej. Brak finezji w operowaniu słowem, nie wzbudza emocji. To nie jest poziom druku.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Joleanne [fragment, obyczaj]

6
Dziękuję za komentarze. To oczywiście fragment fragmentu, więc skrótowość jest uzasadniona. Mam nadzieję, że osadzone w całości będzie sprawiać lepsze wrażenie. Chociaż braku emocji nie nie uzasadnia ;).
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

Joleanne [fragment, obyczaj]

7
Wizimir pisze: nosić nazwisko zaczynające się na literę, której nie zna żaden cywilizowany kraj
Za to masz zonka... to w Polsce nie ma już cywilizacji... może żaden inny...
Wizimir pisze: Odebrawszy w końcu dyplom ukończenia przeklętego gimnazjum, oznajmiła rodzicom
Tu ci się chyba narrator pomieszał z odczuciami tej dziewczyny. Dla niej przeklęty, dla opowiadającego znienawidzone?
Wizimir pisze: Oto klątwa, z którą J. musiała walczyć wszelkimi dostępnymi środkami.
Z tą klątwą, to chyba przesada, wystarczy zmienić nazwisko.
Sporo jest takich zdań gdzie narrator, wchodzi w głowę dziewczyny. Nie wiem, czy to jest poprawne. Może lepiej napisać w pierwszej osobie?
Wizimir pisze: Opony wyrwały się z objęć topniejącego asfaltu, autobus ruszył ospale
wyrwały... ruszył ospale - to chyba różny stopień gwałtowności?

Joleanne [fragment, obyczaj]

8
Jak dla mnie - w porządku. Nie drży mi w dłoni czerwony długopis, spiesząc z poprawkami.
Dość widocznym jest to, że nie chciałeś z narratora zrobić gwiazdy kosztem opisywanej postaci. Ja tam wbiłbym jeszcze Joleanne ze dwie szpile w pokrywę od słoika :P byłoby żwawiej.
Upewniłeś też, że mam do czynienia z mniejszym fragmentem fragmentu jeszcze większej całości, dlatego spokojna narracja mnie nie odrzuca. Błędy raczej korektorskie, niż redakcyjne. Nie widzę powodu, żeby akurat w tym miejscu uprawiać stylistyczną i semantyczną kaskaderkę. Niech przemawia solidna służebność.
Spoko. Czytałbym.

Joleanne [fragment, obyczaj]

9
tomek3000xxl pisze: Za to masz zonka... to w Polsce nie ma już cywilizacji... może żaden inny...
Chodzi o myślenie nastolatki, która tęsknym okiem patrzy na wszystko co zachodnie. Tak, w jej rozumieniu Polska do cywilizowanych krajów nie należy. Sądzę, że to wyolbrzymienie - bezsensowne z punktu widzenia dorosłego odbiorcy - jest uzasadnione.
tomek3000xxl pisze: Sporo jest takich zdań gdzie narrator, wchodzi w głowę dziewczyny. Nie wiem, czy to jest poprawne. Może lepiej napisać w pierwszej osobie?
Taka koncepcja artystyczna, ale zwrócę uwagę, czy tej metody nie nadużywam.
tomek3000xxl pisze: wyrwały... ruszył ospale - to chyba różny stopień gwałtowności?
Faktycznie słaby dobór słów.

Dziękuję za uwagi i komentarz, tomek3000xxl.

Leszek Pipka, zastanawia mnie zawsze czy jest sens wrzucać do oceny fragmenty fragmentów. Zaryzykowałem, bo chciałbym, żeby nawet małe wycinki mojego pisania dało się czytać i żeby coś wzbudzały. Jak widać - rezultaty są różne ;). Ten konkretny fragment ma służyć przeskokowi kilkanaście lat do przodu i wprowadzeniu do akcji wspominanej już wcześniej J. w dorosłej formie. I tam będzie więcej szpil, choć nie chcę przesadzić.

Dobrze jednak, że dało się bez bólu przeczytać. Będę dalej nad tym pracować.

Dziękuję wszystkim za podzielenie się odczuciami ;).
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

Joleanne [fragment, obyczaj]

10
Bardzo krótki ten fragment, co powoduje wrażenie nieskończonego szkicu. Pomysł jest, może nawet ładny, ale jeszcze go nie widać spod warstwy kreśleń. Brakuje mi tu czegoś, choć wiem, że to fragment. A, już wiem, czego - jakieś to płaskie, bez głębi; warto by dodać nieco więcej barw (a może pojawiają się one tam, poza szkicem? :) ). Ciekawa jestem rozwoju tego obrazka.
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Joleanne [fragment, obyczaj]

11
Jako fragment większej całości wygląda mi to obiecująco. Fajny pomysł, napisany z nieprzesadną szyderą, która przypadła mi do gustu. Ot, taki dość ciekawy opis postaci, byleby dziewczyna robiła coś więcej w kolejnych fragmentach tekstu ;)

Joleanne [fragment, obyczaj]

12
Coś bym jeszcze tu dodała bohaterce indywidualnego, bo jest zbyt stereotypowa, moim zdaniem. Wycięta z papieru. Brakuje czegoś ludzkiego, co by pozwoliło bardziej ją zrozumieć - jakiś detal, może konkretne wspomnienie z dzieciństwa?
Wizimir pisze: przeszywały ją ciarki zażenowania połączone z zachwytem nad własnymi postępami.
To mi nie gra. Ciarki zażenowania - to niska samoocena, brak pewności siebie. Zachwyt nad własnymi postępami - odwrotnie. Jakoś nie wyobrażam sobie takich uczuć jednocześnie. Może naprzemiennie? Czasem czuje zażenowanie, a kiedy indziej się zachwyca? Ale czy postępami? Żeby docenić własne postępy, to trzeba sporej dojrzałości, a bohaterka dojrzała nie jest. Pomyślałabym jeszcze nad konstrukcją tej postaci od strony emocjonalnej.

Co do reszty: uderzył mnie opis rodziców - widzimy rodziców jej oczami, ona wyjeżdża, zaczyna nowe życie, a nie ma tu twarzy tych rodziców, tylko ich ręce. To sprawia, że całe to pożegnanie ma klimat pewnej dziwności. Jeżeli to celowy zamysł (zasygnalizowanie czegoś?) to wyszedł, tylko gdzieś później powinien się ten sygnał rozwinąć i wyjaśnić.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron