Nienazwany [Horror] wstęp

1
Witam, krytyka mile widziana, jetem w trakcie pisania powieści, a właściwie to bliżej jej końca co jakiś czas dam parę tekstów do oceny.



Pozdrawiam



Dzień Pierwszy



Było lato zdawałoby się normalne takie jak to lata bywają z palącym jak farelka słońcem z szybkimi burzami i lodami, co to chłodzą dziecka podniebienie. I tak było tutaj w małej miejscowości gdzie zdawałoby się, że jedyną dostępną tu rozrywką jest dłubanie w nosie na czas, no może poza kopaniem bezpańskiego kundla który niemrawo podniósł do góry okapujące ropą oczy by skarcić pojazd który ośmielił się przerwać mu poranną drzemkę. Z auta wysiadła kobieta, ładna krótko ostrzyżona blondyna z wypukłościami w miejscach gdzie powinny były się znajdować. Pies odprowadził ją zmętniałym nie do końca przebudzonym wzrokiem do drzwi restauracji. We wnątrz unosił się ciężki aromat parzonej kawy, zapach pasty do podłogi i chciałoby się powiedzieć taniej jak barszcz wody kolońskiej. Kobieta podeszła do blatu bufetu. Kelner o twarzy przerażonego dziecka i z okularami o szkłach grubych jak denka słoików zajrzał jej w oczy.

– Podać coś? Zapytał.

– Kawa i ciastka w czekoladzie. Odparła. Minęła stolik, przy którym siedział blondyn-nordycka uroda w wojskowych czarnych butach, spodniach tego samego koloru i obcisłej koszulce polo która uciskała napompowane sterydami bicepsy. Mężczyzna spojrzał na jej, jego zdaniem, trochę przychude pośladki, które kołysały się w rytm czarnego bluesa, bluesa który łagodził obyczaje łączył pokolenia i wypływał z kolorowej jak wiejski jarmark szafy grającej. Kobieta usiadła parę stolików dalej, przy zakurzonej szybie witryny restauracyjnej skąd przyglądała się psu, który leniwie podjął walkę z piaskiem który najwyraźniej wgryzł mu się w przesuszone jądra.

– Proszę. Usłyszała dziecinny głos bladego kelnera.

– Dziękuje. Odparła. Ugryzła kawałek ciastka, spojrzała przed siebie na blondyna-nordyckiej urody. Trochę inny – pomyślała, wyróżniał się z całej masy mężczyzn, których znała, w ich oczach dostrzegała jedynie pożądanie i buzujące hormony, jego w przeciwieństwie były inteligentne z dozą młodzieńczego buntu. Spodobało jej się to, nudziła ją powaga, wiek średni i pastelowe kolory, on był silny, młody o charakterystycznym spojrzeniu. Potrzebowała odrobiny szaleństwa, czuła się znudzona dniami, które zlewały się w miesiące, a miesiące w lata. Lata nie planowanych dni, a jednak takich samych, rano śniadanie, praca, powrót z pracy, zakupy, obiad, kolejny odcinek „Bonanzy”, kolacja, seks lub jego brak i sen. Należy mi się odmiana – pomyślała, chciała wstać i podejść do niego, nie zastanawiała się, co potem, stawiała na improwizacje. Wyczuł jej zamiar, nie rozumiała, jak, ale była tego pewna. Mężczyzna wstał, natychmiast przy stoliku pojawił się tykowaty kelner. Dłoniom, na której widoczne były ślady obgryzania paznokci sięgnął po filiżankę którą odstawił blondyn. Szedł w jej stronę, przez cały ten czas nie odwracał od niej swoich niebieskich oczu. Obserwował twarz kobiety, kąciki jej ust drżały wprowadzając w wibrację opalone poliki kobiety. Zatrzymał się przy jej stoliku, prawą ręką odsunął krzesło, w jego spojrzeniu wyczytała pytanie, które nie padło z ust, ale ze sposobu, w jaki na nią patrzył.

– Proszę. Powiedziała. Usiadł, oparł dłonie o stolik, były duże... Nie potężne, po prostu duże i zadbane. Ciszę przerwał kelner, ten sam „blady jak ściana”, tykowaty o mocno przerzedzonych włosach i poobgryzanych paznokciach.

– Podać coś? Mężczyzna ruszył ustami, tak jakby przygotowywał je do potoku słów, słów, które utkwiły w korku, gdzieś pomiędzy ośrodkiem wymowy, a strunami głosowymi.

– Podać coś? Powtórzył mniej pewnym głosem. Blondyn ponownie otworzył usta i ponownie nic z nich nie padło, oprócz cichego dźwięku wypuszczanego powietrza. Może jest nie mową – pomyślała – nie to, że ma coś do ludzi niemych, po prostu cała masa gości, z którymi była traciła głos po pierwszym stosunku, a ona lubiła prowadzić rozmowy. Kelner zrezygnował. Stolik z boku usiadło małżeństwo, niezadowolona z życia rudowłosa kobieta koło trzydziestki. Mąż rudej, cichy i zastraszony, tego samego wieku i dwójka wrzeszczących bachorów ( chyba bliźniaki), tak samo ubrane, uczesane i w dodatku oboje równie mocno rozdarci. Jeden z wrzeszczących bliźniaków ściągnął ze stolika obrus, a wraz z nim kryształową na pół wypełnioną solniczkę, która w zetknięciu z podłogą rozbiła się w drobny mak obsypując białą jak talk solą deski podłogi. Natychmiast pojawił się kelner, na jego prawie przezroczystej twarzy widoczny był lęk, a właściwie to bardziej jego końcowa faza. Kobieta spojrzała przez szybę na ulice, po której biegała dziewczynka. Ubrana była w koronkową białą sukienkę, podkolanówki tego samego koloru i czerwoną dużą kokardę wplecioną w puszyste koloru złotego włosy. Dziewczynka uchwyciła wzrok blondyny, uśmiechnęła się i podbiegła do szyby przyciskając do niej piegowatą buźkę. Kobieta spojrzała na siedzącego na przeciw niej mężczyznę, chciała spytać, kim jest złotowłosa, nie spytała, spał, przynajmniej takie sprawiał wrażenie, miał zamknięte oczy i ciężki miarowy oddech. Ponownie zwróciła się w kierunku dziewczynki, a raczej w stronę pustego miejsca, które pozostało po niej. Na szybie został jedynie tłusty ślad, odbicie zniekształconej twarzy i małych jak liść dziewczęcych dłoni. Kobieta zlustrowała ulice i drzwi domów jakby sprawdzała czy za jakimiś - z nich nie ukrywa się dziewczynka z czerwoną kokardą o kształcie motylich skrzydeł. Ale jedynym widocznym ruchem na ulicy zdawał się być przesypujący po niej piach, który pchany siłą wiatru usypał już sporą zaspę wokół śpiącego psa.

2
Wiesz spojrzałem na Twój tekst i pomyślałem sobie: krótkie to przeczytam, co mi szkodzi?

Lepiej byłoby żebym tego nie robił.



Zacznę od najprostszej sprawy: zły zapis dialogów. Jak je zapisujemy możesz zobaczyć pod tym linkiem: http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9



Następna sprawa: język. Wszystko wygląda jakby podpity gość opisywał komuś w barze jakieś zdarzenie. Nie zważa na to co mówi, jak mówi i do kogo. Mówię zdecydowane nie takiemu pisarstwu. Mówiłem to już nie raz, język pisany powinien górować nad tym mówionym, być bardziej przemyślany, pozbawiony naleciałości mowy potocznej (przynajmniej w pewnym stopniu). W tej kwestii jestem staroświecki i nie ustąpię.



Wrócę do dialogów: sztuczne. Wdają się być suche i napisane pod wpływem chwilowego natchnienia, podobnie jak cały tekst. Jedno tchnienie, pięć minut i mamy pierwszy rozdział powieści. To nie na tym polega. Przynajmniej nie polegało gdy ja zaczynałem pisać, mam nadzieję, że się nie zmieniło. Nie chcę czytać takich powieści.

Właśnie, czemu od razu takie wielkie słowo jak powieść?

Nie lepiej zacząć od krótszej formy? Nabrać nieco obycia, podreperować warsztat?

Czemu wszyscy zrobili się tacy szybcy.



Robisz trochę powtórzeń. żeby zniwelować ten mankament możesz użyć tej strony:

http://synonimy.ux.pl/



Samo opowiadanie nie jest nawet odrobinę ciekawe, dodatkowo efekt psuje wykonanie, które zdaje się krzyczeć od pierwszego zdania: Amator!



W skrócenie. Bardzo mi się nie podobało. Nigdy bym nie sięgnął po książkę napisaną w taki sposób.



Pozdro.



Miała być krytyka, jest krytyka.



P. S. Skoro to jest początek, a Ty jesteś bliżej końca to mam nadzieję, że ostatki nie są nawet podobne do tekstu powyżej.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Heh, czytam Twoje posty Weber z zaciekawieniem i zauważyłem, że trzymasz się schematu:



1. Nie podobało mi się.

2. Autor to: Amator!

3. "Powieść" to słowo zakazane dla początkujących.

4. Wspomniałem już, że mi się nie podobało?

Czasem dodajesz też punkt:

5. Ale to moja subiektywna opinia, więc się nie przejmuj.



Odp. 1 i 2. : Uważam, że skoro ktoś tutaj umieszcza tekst to chyba wiadomo, że jest amatorem. Wytykanie takiej rzeczy przy każdym tekscie jest bezsensowne. Wiadomo, że nie jesteśmy noblistami, a teksty które tu umieszczamy zwykle nie powalają profesjonalnym wykonaniem.



3. Co Ci przeszkadza. Niech sobie piszą. Skoro i tak wychodzi im beton, to nikt im tego nie wyda. Popieram pisanie krótszych form. Nie ywkluczam pisania powieści. Im prędzej zaczniesz, tym więcej będziesz miał czasu, by to poprawić. Powieść pisze się powoli i rozważnie. Podchodzi się do niej w różnych odstępach czasu, by samodzielnie zauważyć własne błędy. W ten sposób można ją doszlifować. Można też ją porzucić i zacząć pisać od nowa. Nie ma sensu odkładać pisania większego dzieła na 100 lat później ( Mamy tylko jedno życie. ) Każda strona, czy to krótkiego opowiadania, czy długiej powieści coś daje autorowi.



4. Narzekasz na powtórzenia, a sam się powtarzasz. Nie dobijaj początkujących swoim negatywnym nastawieniem. Dla człowieka, który wystawia się na krytykę, wystarczy parę zdań, by zrozumieć, że mu nie wyszło.



5. Kilkakrotnie widziałem już, jak tak kończyłeś swoją wypowiedź. Każdy wie, że mówisz to, co myślisz, a nie że ci ktoś dyktuje słowa zza pleców. Każdy wie, że wypowiadasz swoją subiektywną opinię. Tylko nie pierdziel, że nie ma się nią przejmować. Krytykujesz coś, by ktoś wziął to do serca, więc nie wypieraj się tego.


Przynajmniej nie polegało gdy ja zaczynałem pisać, mam nadzieję, że się nie zmieniło


Z Twojego profilu wynika, że masz 22 lata. Sądzę, że od czasu w którym zaczynałeś pisać, rzeczywiście mało mogło ulec zmianie, chyba że zacząłeś w wieku powiedzmy 12 lat?





Co do samego Horroru. No rzeczywiście, zgodzę się z Weberem co do odbioru tekstu. Mariusz piszesz za długie zdania ( monsturalne! ), w których rzecz opisywana zmienia się kilkakrotnie.



Przykład:


I tak było tutaj w małej miejscowości gdzie zdawałoby się, że jedyną dostępną tu rozrywką jest dłubanie w nosie na czas, no może poza kopaniem bezpańskiego kundla który niemrawo podniósł do góry okapujące ropą oczy by skarcić pojazd który ośmielił się przerwać mu poranną drzemkę.


Nie wiem, czy zauważyłeś TAK to jest jedno zdanie. Przypomina mi to Pana Tadeusza i opis rogu Wojskiego.

-Tutaj w małej miejscowości - rozrywka :dłubanie w nosie na czas, kopanie bezpańskiego kundla - kundel podnosi głowę - oszczekuje pojazd - pojazd przerywa mu drzemkę. To wszystko w jednym zdaniu, że pogubić się można. Nie wiem czy opisujesz miasteczko, czy rozrywki, czy kundla, a może pojazd będzie za chwile na widelcu?

4
Witam.

Niestety tekst niczym mnie nie zaciekawił, ot kilka skleconych zdań. Co do dyskusji o amatorstwie - owszem, większość osób na forum to amatorzy, widać to po tekstach, jednak są przynajmniej napisane w miarę poprawnym jezykiem. Można się przyczepić do kilku sformułowań, powtórzeń, a tu cały tekst napisany jest niepoprawnie, czyli jest totalną amatorszczyzną. Myślę, że właśnie o to chodziło Weberowi. Są różne poziomy amatorstwa, tak właśnie myślę. Można być totalnym amatorem, albo adeptem aspirującym do czegoś więcej, w którego tekstach amatorszczyzna nie razi w każdym zdaniu, który walczy. w tym tekście niestety gołym okiem widać totalne amatorstwo. Nie zmienia to faktu, że ja również nie chcę autora zniechęcać do pisania, ale uświadomić mu, że tak tekst wyglądać nie może i że trzeba starać się bardziej. Poczytaj coś ambitnego, porównaj ze swoim tekstem i wyciągnij wnioski, ja wiem, że to trudne, bo do własnych dzieł nie ma się odpowiedniego dystansu. Od tego też jesteśmy na forum, aby pomóc autorom spojrzeć na tekst z innejperspektywy. Pozdrawiam.

5
Witam

Krytykę przyjmuję z pokorą. Nie spodziewałem się fanfarów :) „Powieść” powstała około czterech lat temu, wygrzebałem ją i postanowiłem sprawdzić na forum czy jest sens jej dokończenie, sam, co do niej miałem mieszane uczucia. Dzięki za krytykę taką czy inną, gorzej by było gdyby nikt nic nie napisał, a tego się obawiałem ;)



Pozdro.

Mariusz Klepaczko

6
Będzie o tym, co mnie najbardziej kłuło w oczy.



„Było lato zdawałoby się normalne takie jak to lata bywają z palącym jak farelka słońcem z szybkimi burzami i lodami, co to chłodzą dziecka podniebienie. |”



Sporo interpunkcji by trzeba powstawiać, żeby się lepiej czytało i rozumiało – i ta uwaga odnosi się do całego tekstu. Powinieneś zwracać na to większą uwagę w przyszłości. Wiele (zbyt wiele) zdań jest za długich, i tekst by zyskał na wstawieniu parunastu kropek.



Powyższy fragment można by zapisać np. tak:

„Było lato; zdawałoby się normalne, takie jak to lata bywają: z palącym jak farelka słońcem, z szybkimi burzami, i z lodami, co chłodzą podniebienie („to” i „dziecka” niepotrzebnie, dorośli i młodzież też lody lubią).



Cytat:

„Trochę inny – pomyślała, wyróżniał się z całej masy mężczyzn, których znała, w ich oczach dostrzegała jedynie pożądanie i buzujące hormony, jego w przeciwieństwie były inteligentne z dozą młodzieńczego buntu. Spodobało jej się to, nudziła ją powaga, wiek średni i pastelowe kolory, on był silny, młody o charakterystycznym spojrzeniu.”



Pierwsze zdanie stylistycznie leży, przeczytaj je na głos sobie lub komuś, i pomyśl co poprawić.



„Jego oczy były inteligentne z dozą młodzieńczego buntu” – to jest skrót myślowy, który z prawdą (nawet w fantastycznej konwencji) nie ma nic wspólnego. Większość moich znajomych to intelektualiści, nie jeden ma w sobie sporą dozę młodzieńczego buntu (choć niekoniecznie jest w wieku młodzieńczym). Ale TEGO NIE WIDAć PO OCZACH. A już zwłaszcza w takich okolicznościach. Siedzi kobieta, patrzy na gościa przy stoliku i myśli: „Och, jakie on ma inteligentne oczy, hm, widzę nawet pewną dozę młodzieńczego buntu...” Powiem rzecz straszną (?), po oczach nie widać inteligencji. Głupoty też nie. To może być widoczne po ubraniu, zachowaniu/sposobie bycia, postawie, niekiedy po budowie czaszki (twardogłowi a jajogłowi, neandertalczycy, itd.)

Ewentualnie w specjalnym kontekście, gdzie można by zdradzić się spojrzeniem. Np. ktoś przybywa do przysłowiowej Koziej Wólki i widzi tam paru osobników próbujących napełnić pustą butelkę siłą woli, a nagle obok nich pojawia się ktoś obcy i tylko spogląda na nich – wtedy przez kontrast do ich oczu mętnych i tępawych byłaby szansa opisania jego oczu inteligentnych (to wszystko oczywiście w dużym uproszczeniu).



Inteligencji i buntowniczości/idealizmu nie widać po oczach, zwłaszcza w takim kontekście, w miejskiej restauracji. W mieście ludzie się doskonale maskują, ponadto buntowniczość często bywa na pokaz (tylko w wyglądzie) a inteligencja udawana.





Wszystkie opisy postaci są wg mnie stanowczo zbyt karykaturalne;

tak się przyjęło mówić, że postacie 2-3 planu muszą być zarysowane grubą krechą, ale u Ciebie jest to za gruba krecha, ja bym odjął z każdego opisu po jednym epitecie lub porównaniu, np. zamiast:



Kelner o twarzy przerażonego dziecka i z okularami o szkłach grubych jak denka słoików zajrzał jej w oczy



wystarczyłoby:



Kelner z okularami o szkłach grubych jak denka słoików zajrzał jej w oczy



(w tym też jest sporo przesady, te szkła grube jak denka słoików – to jest klisza, porównanie często używane i wyświechtane – więcej oryginalności!)



co do twarzy przerażonego dziecka – to jest karykatura postaci, i to nieudana. Wyobraź sobie twarz przerażonego dziecka. Już? To wyobraź sobie dorosłego człowieka o takiej twarzy. Już wyobraziłeś? Jak tak, to zazdroszczę, bo ja nie potrafię. Takich ludzi nie ma po prostu. Dorosły inaczej się boi niż dziecko, a nawet jeśli kelner ma powody do przerażenia (a tu NIE MA, a przynajmniej, nie zasugerowałeś ich) to raczej potrafiłby je ukryć w takiej sytuacji. Jedyna ewentualność to jakaś choroba, np. porażenie mózgowe, ale czy wtedy przyjęliby go do pracy z taką twarzą? Raczej nie.



Dlatego warto uważać z rysowaniem portretów „grubą krechą”.

W tym przypadku mniej znaczy więcej. Polecam czytać Bułhakowa, on potrafił świetnie opisać bohatera w jednym zdaniu, np. w satyrze fantastycznej „Fatalne jaja” jest opis bodajże urzędnika, coś takiego: „jego łysa głowa przypominała tłuczek do kartofli”. <-- 100% celności. Porównanie do tłuczka w tym przypadku sugeruje wykonywaną pracę, i charakter tej pracy, który rzutuje najprawdopodobniej na charakter bohatera





„Mężczyzna spojrzał na jej, jego zdaniem, trochę przychude pośladki”





Hmm... to brzmi (niezamierzenie zapewne) śmiesznie, zwłaszcza że w jednym zdaniu, wszystko na raz. Jakbyś podzielił. „Spojrzenie mężczyzny powędrowało w dół. Jej pośladki wydały mu się trochę przychude.” Ale w ogóle to wtrącenie toku myślowego mężczyzny jest trochę obce, nie zasygnalizowane.



Jako narrator jesteś kategoryczny w ocenie postaci, niewiele Ci pasuje w ich wyglądzie, zwracasz uwagę na wady, przemilczasz zalety. Nie chciałbym czytać takich tekstów. Poza tym nie podoba mi się ten bohater, ten facet widzący w kobiecie tylko przychude pośladki. Można być powierzchownym/małostkowym i mieć styl, jak Marlowe u Chandlera (no, trochę przesadziłem, on bywał dość często powierzchowny, ale nie zawsze) czy inni podobni twardziele z powieści sensacyjnych/kryminałów/czy filmów akcji. Ten gość u Ciebie – w tej formie w jakiej to zapisałeś - zwraca uwagę wyłącznie na rzeczy mało istotne. A jak już taki z niego maczo, że głównie pośladki dostrzega, to jednak reszta też powinna go mniej czy bardziej zainteresować;)





Co do dialogów:



„– Kawa i ciastka w czekoladzie.”



- mało realistyczne;) Z mojego doświadczenia wynika, że w kawiarniach i cukierniach jest więcej niż 1 ciastko w czekoladzie, a ponadto ma ono jakąś nazwę. Eklerka, murzynek, torcik, sernik czekoladowy (hmm... napoleonka chyba też ma czekoladę, dawno nie jadłem). A nawet jak byłoby tylko jedno jedyne ciastko w czekoladzie, to bohater powinien albo wymienić jego nazwę, albo powiedzieć „jakieś ciastko w czekoladzie/z czekoladą” czy coś takiego, jeśli jest łasy na czekoladę.

Czasem warto się przejść samemu na ciastka, żeby wiarygodnie napisać taką scenę.





Niektóre detale są niepotrzebne:



Usiadł, oparł dłonie o stolik, były duże... Nie potężne, po prostu duże i zadbane.



To drugie zdanie raczej niepotrzebne. W tym tekście jego dłonie nie grają specjalnej roli, więc znaczenia. Jeśli chciałeś ukazać jej pukt widzenia, że niby należy do kobiet, które zwracają uwagę na dłonie, to trzeba to zaznaczyć, np. „popatrzyła na jego dłonie; były duże i zadbane.” Nie widzę potrzeby poświęcania całych dwóch zdań na jego dłonie, w końcu aż tak wyjątkowe nie są.



Cytat:

„Ponownie zwróciła się w kierunku dziewczynki, a raczej w stronę pustego miejsca, które pozostało po niej.”



Błąd, bo to, że dziewczynki nie ma okazało się już po fakcie odwrócenia się; kobieta nie wiedziała, że zastanie „puste miejsce” (przy okazji, dziewczynka nie siedziała na miejscu np. w autobusie czy w kawiarni więc „puste miejsce” to błąd). Wersja uproszczona mogłaby wyglądać tak:



„Ponownie zwróciła się w kierunku dziewczynki, ale jej już nie było.”



Cytat:

Na szybie został jedynie tłusty ślad, odbicie zniekształconej twarzy i małych jak liść dziewczęcych dłoni.



ładny pomysł, ale raczej dłonie małe jak liście (l.m.), ew. 1 dłoń mała jak 1 liść. A w ogóle, jak już się tak czepiam, to porównanie do liści jest o tyle ryzykowne, że liście są różne. Mogą być liście palmy (gigantyzm), a mogę być listki brzozy (maleńkie rączki jak u skrzata). Pomysł na porównanie chwalę, bo liście sugerują delikatność (tu: dziecka), ale wymagałby większego dopracowania.







Największą i główną wadą tekstu jest stylistyka. Zdania niepotrzebnie długie, dawałoby się skrócić. Długie zdania nie muszą być wadą (Schulz), mogą wprowadzać nastrój i zmieniać tempo utworu, ale muszą być skonstruowane bez zarzutu.





Na pocieszenie dodam, że nie zgadzam się z przedmówcami co do „totalnej” amatorszczyzny. Ten tekst lokuje się w górnej połowie forumowych debiutów.



Klimat, zwłaszcza końcówki, podoba mi się. Podoba się pies prawie przysypany piaskiem, i facet, który nie może złożyć zamówienia (i podoba mi się, że nie wyjaśniasz, dlaczego).



Krytyką się nie zniechęcaj. No i zamiast wyciągać z szuflady zakurzone (4 lata? CZTERY LATA??? to jest cała epoka w życiu młodego pisarza!) dzieła stwórz coś nowego;)

Dodane po 11 minutach:

Acha, Mariusz, i sprawdź UWAżNIE następny tekst przed wysłaniem, najlepiej kilka razy, w odstępie kilku dni. W ten sposób samodzielnie mógłbyś się pozbyć wielu błędów, które popełniłeś i znacznie byś ułatwił jego lekturę.

Dodane po 6 minutach:

dżizas, przeczytałem swojego posta, chodziło mi o błędy składniowe (w budowie zdań) a nie o błędy stylistyczne. Pilnuj po prostu, żeby zdania były płynne. Czytaj na głos, co napisałeś, w ten sposób łatwo się dowiedzieć, gdzie jest błąd.



Pozdrawiam serdecznie i życzę lekkiego pióra (klawiatury?)!

7
Witam

Dzięki Wars za słowa otuchy, które są równie nieodzowne jak i słowa krytyki. Pierwsze budują i dodają wiary w siebie drugie, choć nie jednokrotnie z początku rażą to są niezastąpione by móc spojrzeć na swoje gryzmoły z pewnego dystansu. Jeszcze raz wielkie dzięki za wszelką pomoc każdemu, kto udzielił się w tym wątku i udzieli w moich kolejnych, a pewnie trochę ich będzie ;). Wszystko postaram się dogłębnie przeanalizować i już więcej nie "grzeszyć" na tym forum ale nie obiecuje.



Pozdro

8
No cóż… Powiem szczerze, że niestety nie podobało mi się.

Oto powody:

1. Masa błędów. Odnoszę wrażenie, że nie masz pojęcia o interpunkcji, wstawiasz przecinki gdzie ci się rzewnie podoba, albo w ogóle je pomijasz.

2. Dialogi. Nie rozumiem dlaczego nie konstruujesz ich pod względem formalnym, tak jak wyglądają w każdej normalnej książce, czy opowiadaniu tj.: „ – Proszę – powiedziała.”, zamiast twego „ – Proszę. Powiedziała.” Takie są zasady i tyle.

3. Klimat. Totalnie nie w moim stylu, choć w sumie nie powinno to być odbierane jako zarzut, gdyż to moje osobiste preferencje.

4. Sens ogólny, pomijając fakt, że miał to być horror, a nie zauważyłam nic, co by na to wskazywało. Wiem, że to dopiero początek książki, ale jednak.



Nie mam zielonego pojęcia, czego chciała główna bohaterka. Nie rozumiem jej, choć bardzo się starałam i przeanalizowałam jej myśli.

Z cytatu tego: „wyróżniał się z całej masy mężczyzn, których znała, w ich oczach dostrzegała jedynie pożądanie i buzujące hormony, jego w przeciwieństwie były inteligentne z dozą młodzieńczego buntu.” wynika, że bohaterka jest niezadowolona z tego, że faceci patrzą na nią jak na obiekt seksualny ( i tylko tak). Jest niezadowolona, a jednak, nie wiedzieć czemu, ulega im (” kolacja, seks lub jego brak i sen.”). Wcale jej to jednak nie satysfakcjonuje, o nie! Bohaterka marzy o prowadzeniu z mężczyznami rozmów, dochodzi jednak do wniosku, że to niemożliwe, że to istna mission impossible (”cała masa gości, z którymi była traciła głos po pierwszym stosunku, a ona lubiła prowadzić rozmowy.”). Hmmm… Kobieta ta daje czytelnikowi do zrozumienia, że na świecie istnieją tylko bezmózgowi faceci (prócz blondyna- Skandynawa :P ), którzy myślą tylko o jednym. Ona wyróżnia się spośród nich intelektem, chce przecież rozmawiać, ale oni, o zgrozo!- zdają się tak ograniczeni umysłowo, że nie są w stanie wykrzesać z siebie ani słowa ( bo seks rzuca im się na mózg). Okey, może i są tacy faceci, ale skoro ta kobieta nie chce się z takowymi delikwentami zadawać, to po co to robi? Bezsensownie podporządkowując się ich woli, zgadzając się na przedmiotowe traktowanie, choć to nie prowadzi do niczego dobrego (jej życie jest monotonne itd. itd…) Mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie tego pojąć! Albo jestem jakaś ograniczona, albo nie wiem…!



Oto moje skromne zdanie, ale wyrocznią w tej sprawie nie jestem. Niektórych może kręcić opowiadanie na takowy temat, mnie wcale, wręcz przeciwnie- wzbudza to (tj temat) we mnie głęboką niechęć.



Porady:

1. Jak zawsze, dla wszystkich- dużo pisz i dużo czytaj. Możesz też zapoznać się z zasadami interpunkcji, a nawet jest to bardzo wskazane :wink:

2. Zmień koniecznie sposób pisania dialogów, bo jest niepoprawny!

3. Jak lubisz, taki klimat, to okey, ale ja już po tym niewielkim fragmencie mam serdecznie dość. Czuję się stłamszona :(/ :P

4. Jeśli chodzi o resztę, to brak mi słów, bo nie wiem co powiedzieć, kiedy nie widzę celu tego tekstu tj. co będzie dalej (bo to pierwszy rozdział i to w dodatku taki dziwny). :?

Dodane po 3 minutach:

Aha, chcę jeszcze dodać, że jestem zachwycona komentarzem MasterMind do komentarza Webera :) MasterMind, pięknie to ująłeś! :D
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

9
Po pierwsze - ze spraw organizacyjnych:



nie zajmujemy się tutaj komentowaniem czyjegoś komentarza - Weber jest po prostu wymagający, a ja bardzo cenie jego zdanie.

Więcej ma być komentarza do tekstu niż uwag na temat czyjegoś komentarza - zrozumiano? mam nadzieję, że tak.



Mariusz, ten tekst jest słaby - nie ma co ukrywać. Sam zresztą mówisz, że sprzed czterech lat. bardzo dużo błędów.

Staraj się pisać krótsze zdania, unikniesz choć niektórych interpunkcyjnych.

Mówisz, że ma to być horror - nie wprowadzasz jednak nastroju, klimatu horroru. Narracja jest zbyt powolna, żeby nie powiedzieć - nudna.

Językowo - w tym tekście - na pierwszy plan wysuwa się ubóstwo leksykalne.



Wspomniałam o błędach

1. interpunkcja
Było lato zdawałoby się normalne takie jak to lata bywają z palącym jak farelka słońcem z szybkimi burzami i lodami, co to chłodzą dziecka podniebienie.


2. zapis dialogów

3. powtórzenia

4. składniowe
stolik z boku usiadło małżeństwo, niezadowolona z życia rudowłosa kobieta koło trzydziestki
5. stylistyczne
Dziewczynka uchwyciła wzrok blondyny, uśmiechnęła się i podbiegła do szyby
to narracja nie wypowiedź któregoś z bohatera - zamień więc potoczne stwierdzenie blondyna, na jakiś synonim.



ogólnie nie podobało mi się - na dodatek nadal nie wiem, jak piszesz - bo to przecież stary tekst.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

10
Na horror to mi nie wygląda, raczej na parodie. czytam i myślę sobie, że się zgrywasz. Zlane wszyko w jedno – dialog i brak płazy, ale to nic. Moje testy też tak wyglądają. Bo jak się człek spieszy, to potem musi wszyko rozbijać. Odnoszę wrażenie, że to jest tylko szkic, że na szybko nabazgrałeś, a potem będziesz poprawiał, tyle że ja bym wolała czytać już poprawną wersję, rozbitą, przejrzystą (nie jestem sama super pisarskim czyściochem, ale lubię czyste czytać). Wiesz czemu sądzę, że to zgrywa. Bo takie fajne zdania budujesz, troszkę jak z parodii, komedii. To mi wygląda na parodie horroru, a nie horror.





„Kobieta usiadła parę stolików dalej, przy zakurzonej szybie witryny restauracyjnej skąd przyglądała się psu, który leniwie podjął walkę z piaskiem który najwyraźniej wgryzł mu się w przesuszone jądra.”





Roześmiałem się, ale pozytywnie.





Twój test ma w sobie coś, tylko trudno mi to określić. Jest brudny do granic, brak przecinków, zlepnie dialogi, ale mi się w jakiś sposób podoba, bo jest w nim to coś. Czytam i widzę ten bar, tą panią, tego pana, te myśli tych ludzi – fajnie przerzucasz się z opisu miejsca na opis myśli bohaterów tyle że, drogi autorze, uporządkować mi to proszę albo pisać wolniej. Z tego co wiem po sobie, jak się pisze zbyt szybko, to się człowiek troszkę metła, potem ciężko jest poprawiać, najlepiej pisać od razu tak jakby się pisało na czysto. Trzymać natchnienie na wodzy, bo jak pomysły przychodzą zbyt szybko to człowieka wyprowadzają na manowce i robi się z tekstu galimatias.

Ale nie przeczę, pisać trza to co ci na myśl przychodzi, zbytnie pilnowanie też nie jest dobre, wszyko z umiarem, jak to mądrzy gadają.



Pozdrawiam.

11
Dzięki za pozytywne i te mniej pozytywne komentarze.



tfu-plu:

W pewien sposób masz racje, pisząc ten tekst niejednokrotnie sam się uśmiechałem. Nie jest, a raczej nie miał to być typowy horror w stylu Mastertona.

Miło, że spodobało Ci się, to coś, następnym razem postaram się (obiecuję) budować zdania poprawniej;). W niedługim czasie spróbuję wrzucić coś bardziej zjadliwego,



Pozdrawiam

Mariusz Klepaczko
http://www.mariusz-klepaczko.yoyo.pl/in ... ry&catid=1
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”