18
					
					
					autor: nebbia
											
						
						Pisarz domowy
												
					
					
					
					A mnie Twoje “Maski” powiodły w nieco inną stronę. Pomyślałam o nich nie tak metaforycznie.  
W Sali KME Collegium Maius, w pięknej inkrustowanej skrzyneczce pod wielkim, kryształowym zwierciadłem  znajdowały się maski... maski pośmiertne, w tym Fryderyka Chopina*. Miałam okazję trzymać ją w dłoniach, a nawet niegdyś prezentować na wystawie o Chopinie w Krakowie. Nota bene, mało kto wie, że młody, dziewiętnastoletni  Fryderyk tydzień spędził w moim mieście. Ale to był tylko przystanek w drodze do Wiednia. 
Wracając do “masek” których (prawie) każdy z nas ma spory zapasik, to od momentu osobistego zetknięcia się z tymi realnymi, pośmiertnymi, tragicznymi, z niemalże namacalnie zatrzymanym widokiem ostatniego oddechu, nie potrafię o nich myśleć bez smutku i zadumy. 
Oczywiście, te gipsowe, zdejmowane z twarzy w chwili śmierci, nie były “na pokaz”. To na ich podstawie wykonywano rzeźby pośmiertne w innym materiale, np. w marmurze; twarze zmarłych uwalniając od “grymasu śmierci"  oraz   nadając im szlachetny - jakby  pozaziemski monumentalny - spokój i harmonię. 
Sarah, proszę, wybacz, że pod Twoją niezłą miniaturą wprowadziłam taki...  funeralny akcent. 
Pozdrawiam
n 
---
* Maska pośmiertna Fryderyka Chopina,  rzeźba J.B. Clesingera (francuskiego rzeźbiarza, męża Solange, córki (wieloletniej towarzyszki życia kompozytora) George Sand, porcelana, XIX w. Własność Muzeum UJ. W zbiorach muzeum znajdują się trzy maski pośmiertne Chopina. Pierwsza  gipsowa, to ta najtragiczniejsza, zdjęta tuż po śmierci. Druga marmurowa wg tej pierwszej –  wykonana przez J.B. Clesingera i ta, omówiona powyżej.