Znikający świat Zbyszka

1
Uwaga tekst jest +18 i zawiera wulgaryzmy i przemoc

Papierosy
Zbyszek obudził się rano w swoim pokoju. Nie pamiętał co robił poprzedniego dnia, był teraz na starszym kacu i jedyne o czym myślał, to żeby zapalić papierosa. Usiadł na łóżku, ziewając przy tym dwa razy, rozejrzał się po pokoju. Było to niewielkie pomieszczenie, pełne najróżniejszych gratów, do tego wszędzie panował ogromny bałagan. Można było zauważyć pełno pustych butelek po piwach, umieszczonych na każdym meblu, czy też leżących na podłodze, oraz niedobite butelka wódki, z których jedna stała na biurku przy monitorze. Spojrzał na włączony komputer, przez otwarte okno wlatywało poranne powietrze, zrobiło mu się niedobrze, pewnie to z powodu widoku niedobitego trunku, albo na skutek przypomnienia sobie o tym co oglądał i robił w sieci, przez ostatnie kilka dni z wyłączeniem tego poprzedniego, którego kompletnie nie pamiętał. W dalszym ciągu myślał o papierosach, lewą ręką sięgnął na szafkę nocną, po omacku szukając fajek. Gdy nie mógł ich wyczuć dłonią, rzucił na nią dokładniejsze spojrzenie i powiedział po nosem — Kurwa. Był pewien, że znajdzie tam upragnioną paczkę, którą zawsze zostawiał tam, by rano móc zapalić, nie wstając z łózka. Chwilę jeszcze posiedział na łóżku, bez żadnej myśli, po czym powoli wstał i podszedł do barku. Trzymał tam zarówno trunki jak i w zapasie kilkanaście paczek papierosów, żeby nie musieć wychodzić po nie zbyt często do sklepu. Zawsze pilnował, żeby w barku nie zabrakło ani wyrobów tytoniowych, ani alkoholu. Jego schowek na nałogi nie był nigdy pusty, najważniejsze dla siebie zakupy robił najczęściej w środę. Palił dosyć dużo, a pił jeszcze więcej, jednak czasami potrafił przeżyć dzień bez wyrobów tytoniowych czy też innych używek. Nie lubił wychodzić na zewnątrz, spędzał całe dnie w zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju, ale czasami też, całe dnie przebywał poza domem. Spojrzał do środka skrytki i ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, nie dojrzał tam ani jednej paczki fajek. Pomyślał, ze coś mu się przewidziało, przetarł oczy i rzucił okiem jeszcze raz. — Kurwa. Powiedział na głos a potem jeszcze kilka razy, pomyślał tak samo wewnątrz siebie. Myśląc niewiele więcej, podszedł do drzwi wyjściowych. Często spał w ubraniu codziennym, tak też, było tym razem. Rzucił na do widzenia, pod nosem jeszcze jedną kurwę i wyszedł na korytarz.
Mieszkał w starym, zaniedbanym bloku na siódmym piętrze, zbudowanym w jednym z większych miast w kraju. Podszedł do starej windy, nacisnął guzik. Czekając, aż drzwi windy się otworzą, myślał co mogło stać się z jego papierosami. Gdy się doczekał, wszedł do środka i zjechał skrzypiącym pudełkiem na parter budynku. Było lato. Kiedy był już, na świeżym powietrzu, które nie do końca było świeże, stojąc na chodniku, usłyszał śpiew ptaków.
— Jebane kurwićwierki... Zbyszek zarówno w słowach jak i myślach, był bardzo wulgarny. Nie był wzorem cnót, a wręcz był człowiekiem, pozbawionym cech, które uważa się za dobre. Charakterystyczna była u niego wściekłość, z którą traktował wszystkich ludzi, których nienawidził oraz samego siebie. Leniwy, bez pasji oraz pracy, utrzymujący się z zasiłku dla bezrobotnych oraz drobnych kradzieży. Wydawał więcej pieniędzy na alkoholi i papierosy, niż na jedzenie. Przekleństwem dla niego, była "bardzo twarda głowa", przez którą przeznaczał więcej pieniędzy na płynne szczęści, niż zwyczajni alkoholicy. W jego dowodzie osobistym, widniało nazwisko "Doskonały", co było wielką ironią jego życia. Urodzony 14 lutego, 1977 roku w znienawidzony przez niego dzień zakochanych, na którego myśl chciało mu się rzygać. We własne urodziny pił oraz wymiotował najwięcej w całym roku, jednak nie wiele mniej niż zazwyczaj.
Zbigniew Doskonały, stał na chodniku, ludzie mijali go pospiesznie, zachowując większy dystans a czasem nawet, schodząc z bruku na trawnik. Dzieci śmiejąc się, pokazywały go palcami, w dalszym ciągu można było, słyszeć śpiew ptaków. Zbyszek scalił się z twardym podłożem, nic nie myślał, po prostu odleciał. Takie "zawiechy", zdarzały mu się dosyć często.
— Jebcie się kurwićwierki! Pierdolone bachory! Wykrzyczał ochrypłym głosem, a głos miał donośny oraz nie przyjemny dla ucha. Dzieci przestraszyły się i uciekły, nie które z płaczem na ustach i oczach. Dorosłych w pobliżu, przeszyły nie przyjemny dreszcze oraz uczucie strachu, na ptakach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Nasz bohater irytował się i denerwował każdym ziemskim dźwiękiem, od głosu ptaków, poprzez akordy śmiechu, stękanie silników samochodów, rytmy melodyjnej muzyki, kończąc na głosie własnego sumienia.
Znowu na chwilę się zwiesił, uspakajając się trochę przy tym i zapominając o powodzie swojego gniewu. Gdy oprzytomniał gniew wrócił. Najbardziej był wściekły na brak papierosów. Pospiesznie ruszył w kierunku sklepu osiedlowego w którym najczęściej zaopatrywał się w przedmioty swoich nałogów oraz czasami w jedzenie. Po drodze szturchnął mocno barkiem kilku przechodniów, którzy ze strachu przed nim po prostu to zignorowali. Kopnął też napotkanego małego pieska, który jego zdaniem szczekał za głośno. Będąc już u celu swojego wyjścia z domu z impetem otworzył sklepowe drzwi tak, że aż nawiasy zadrżały. Podszedł do lady i rzucił na nią banknot dwudziestu złotowy, który wcześniej wyjął z kieszeni brudnych spodni.
— Viceroye czerwone! Szybko kurwa! Ekspedientka spojrzała na niego ze zdziwieniem. Widywała go bardzo często i dobrze go pamiętała, była nawet już przyzwyczajona do jego wulgarnego i chamskiego zachowania.
— Może Pan powtórzyć, spytała grzecznie.
— Viceroye kurwa! czerwone! Na jego czole pojawiła się z gniewu niewielka żyłka, wściekłe oczy molestowały sprzedawczynią. Nagle sobie uświadomił, że nie sprzedają już tych papierosów a raczej można je kupić pod inną nazwą.
— Kurwa... Rothmansy czerwone! Reakcja Pani za ladą była podobna jak przy poprzednim żądaniu.
— Przepraszam, ale czy może pan powiedzieć co pan chce kupić? Zapytała spokojnie dostając w podpowiedzi.
— Jak to co kurwa?! Fajki! Jak nie ma?! to dawaj jakieś inne czerwone, byle w tej samej cenie!
— Fajki? a co to są fajki? Była bała bardzo cierpliwa i miła dla klientów, nie ważne jakich w przeciwieństwie do osoby z którą teraz rozmawiała.
— No papierosy kurwa! Już miał pokazać pożółkłym palcem szybę, za którą za zwyczaj były wyroby tytoniowe. Wcześniej tego nie zauważył, ale za tą szybą było coś zgoła innego niż papierosy. Były tam dziwne metalowe pudełka, podpisane dziwnymi nazwami, o których nigdy nie słyszał. Widząc, że pani mimo najszerszych chęci, nie jest mu wstanie sprzedać czego pragnie, odwrócił się na pięcie, rzucił na do widzenia parę przekleństw i wyszedł ze sklepu. Podobne sytuacje spotykały go w każdym sklepie do którego zachodził, nikt nie wiedział co chce kupić, tak jakby używał jakiś niezrozumiałych słów.
Było już południe, po piątej próbie stracił cierpliwość i wrócił nabuzowany do domu. Tam jeszcze raz zajrzał do barku, papierosów jak nie było tak nie było, były za to różne tanie alkohole. Chwycił pierwszą lepsza butelkę i jak bardzo głodne dziecko, zaczął doić z niej śmierdzący płyn. Po paru łykach stwierdził, że weźmie prysznic. Podczas gdy woda zmywała z niego bród nagromadzony przez tydzień, myślał o tym co go spotkało poza domem. I jak to w ogóle było możliwe, głód nikotynowy doprowadzał go do szaleństwa, ale zwyczajny głód, też dał o sobie znać. Po kąpieli wyciągnął z lodówki jakaś starą kiełbasę i zjadł ją z czerstwym chlebem. Dalej już tylko pił, aż do późnego wieczora.
Kompletnie pijany położył się na łóżku, ubrany tylko w stare szorty z kilkoma mniejszymi dziurami. Jego świat wirował, na przemian przeżywał piekło i nirwanę, odpowiadając na to solidnym pawiem. Ostatnią jego poplątaną myślą przed zaśnięciem było — Kurwa zajarałbym szluga.
Cdn.

Znikający świat Zbyszka

2
A wiesz, jest tu kilka potknięć, ale... znałam kiedyś takiego gościa. Akurat miał na imię Zbyszek. Nawet go opisałam. Gdzieś tu to nawet wisi ten tekst. Przez kilka lat pracowaliśmy razem, oczywiście wyleciał za picie. Także... postać dobrze napisana, bo jakbym czytała o tamtym Zbyszku, nie ma tu sztuczyzny i to mi się podoba. A z błędami to doradzą inni, ja już się w to nie bawię. Pozdrowienia :)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

Znikający świat Zbyszka

3
Toyer pisze: spędzał całe dnie w zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju, ale czasami też, całe dnie przebywał poza domem.
w* się zabłąkało:)
Toyer pisze: Wydawał więcej pieniędzy na alkoholi
alkohol*
Toyer pisze: Zbyszek zarówno w słowach jak i myślach, był bardzo wulgarny. Nie był wzorem cnót, a wręcz był człowiekiem, pozbawionym cech, które uważa się za dobre.
duzo był*
Toyer pisze: Kurwa. Powiedział na głos a potem jeszcze kilka razy, pomyślał tak samo wewnątrz siebie. Myśląc niewiele więcej, podszedł do drzwi wyjściowych.
Powiedział na głos, a potem kilka razy w myślach i podszedł do drzwi.
Toyer pisze: przeznaczał więcej pieniędzy na płynne szczęści, niż zwyczajni alkoholicy.
szczęście niż*
Toyer pisze: Było lato. Kiedy był już, na świeżym powietrzu, które nie do końca było świeże, stojąc na chodniku, usłyszał śpiew ptaków
Toyer pisze: znów było*
— Jebcie się kurwićwierki! Pierdolone bachory! Wykrzyczał ochrypłym głosem, a głos miał donośny oraz nie przyjemny dla ucha. Dzieci przestraszyły się i uciekły, nie które z płaczem na ustach i oczach. Dorosłych w pobliżu, przeszyły nie przyjemny dreszcze oraz uczucie strachu, na ptakach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Nasz bohater irytował się i denerwował każdym ziemskim dźwiękiem, od głosu ptaków, poprzez akordy śmiechu, stękanie silników samochodów, rytmy melodyjnej muzyki, kończąc na głosie własnego sumienia.
przed wykrzyczał* znak dialogowy by się przydał. Poza tym nieprzyjemny*
Przeszyły nieprzyjemne* razem i powtórka.
Toyer pisze: rzucił na nią banknot dwudziestu złotowy, który wcześniej wyjął z kieszeni brudnych spodni.
Toyer pisze: — Fajki? a co to są fajki? Była bała bardzo cierpliwa i miła dla klientów, nie ważne jakich w przeciwieństwie do osoby z którą teraz rozmawiała.
Toyer pisze: jakaś starą kiełbasę
Toyer pisze: nie jest mu wstanie sprzedać
Czyta się dobrze, zaciekawiłeś. Czekam na dalszy ciąg:)

Znikający świat Zbyszka

6
Toyer pisze: Usiadł na łóżku, ziewając przy tym dwa razy, rozejrzał się po pokoju
Według mnie lepiej by brzmiało z "i" zamiast pogrubionego przecinka, ale to drobiazg.
Toyer pisze: Było to niewielkie pomieszczenie, pełne najróżniejszych gratów, do tego wszędzie panował ogromny bałagan.
Nie musisz pisać, że panował bałagan, bo i tak pokazujesz to w tym i kolejnym zdaniu.
Toyer pisze: Można było zauważyć pełno pustych butelek po piwach, umieszczonych na każdym meblu, czy też leżących na podłodze, oraz niedobite butelka wódki, z których jedna stała na biurku przy monitorze
No dobrze: a jakby krócej? Np. "Butelki po alkoholu walały się po podłodze i ozdabiały półki wszystkich mebli". To stwarza w głowie czytelnika mniej więcej taki sam obraz przy znacznie mniejszym użyciu słów.
Toyer pisze: Spojrzał na włączony komputer, przez otwarte okno wlatywało poranne powietrze, zrobiło mu się niedobrze, pewnie to z powodu widoku niedobitego trunku, albo na skutek przypomnienia sobie o tym co oglądał i robił w sieci, przez ostatnie kilka dni z wyłączeniem tego poprzedniego, którego kompletnie nie pamiętał.
To zdanie jest zdecydowanie za długie. Podziel je na dwa lub trzy. Poza tym wiadomo, że okno musi być otwarte żeby wpuszczać powietrze (albo zbite - wtedy faktycznie warto o tym wspomnieć, ale domyślnie zakładamy, że nie jest).

"Przez okno wlatywało poranne powietrze, ale Zbyszkowi zrobiło się niedobrze. Włączony komputer przypominał mu o tym co robił i oglądał w sieci przez ostatnie kilka dni, z wyjątkiem ostatniego, którego kompletnie nie pamiętał."
Toyer pisze: Gdy nie mógł ich wyczuć dłonią, rzucił na nią dokładniejsze spojrzenie i powiedział po nosem — Kurwa
Nie wiem czemu "kurwa" z dużej litery, to wciąż to samo zdanie. Pomijając fakt, że płynniej by się czytało gdyby było "zaklął pod nosem" albo "zakurwił pod nosem" jeśli chcesz być bardziej specyficzny.
Toyer pisze: Trzymał tam zarówno trunki jak i w zapasie kilkanaście paczek papierosów, żeby nie musieć wychodzić po nie zbyt często do sklepu
Też bym skrócił. "Oprócz trunków, trzymał tam w zapasie kilkanaście paczek papierosów, by oszczędzić sobie chodzenia do sklepu". Zmieniłem w ten sposób, bo przeznaczenie barku jest oczywiste.
Toyer pisze: Zawsze pilnował, żeby w barku nie zabrakło ani wyrobów tytoniowych, ani alkoholu. Jego schowek na nałogi nie był nigdy pusty, najważniejsze dla siebie zakupy robił najczęściej w środę.
Znowu powtarzasz dwa razy to samo: pierwsze zdanie mówi nam wyraźnie, że "schowek" nie ma prawa być pusty.
Toyer pisze: Palił dosyć dużo, a pił jeszcze więcej
No co Ty nie powiesz ;)
Toyer pisze: Zawsze pilnował, żeby w barku nie zabrakło ani wyrobów tytoniowych, ani alkoholu. Jego schowek na nałogi nie był nigdy pusty, najważniejsze dla siebie zakupy robił najczęściej w środę. Palił dosyć dużo, a pił jeszcze więcej, jednak czasami potrafił przeżyć dzień bez wyrobów tytoniowych czy też innych używek. Nie lubił wychodzić na zewnątrz, spędzał całe dnie w zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju, ale czasami też, całe dnie przebywał poza domem. Spojrzał do środka skrytki i ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, nie dojrzał tam ani jednej paczki fajek. Pomyślał, ze coś mu się przewidziało, przetarł oczy i rzucił okiem jeszcze raz. — Kurwa.
Lanie wody. Ja bym wywalił wszystko co pogrubione. Wydaje mi się, że informacje o tym, jak często Zbyszek lubił przebywać w domu, a jak często poza nim, nie jest na tym etapie istotna, a właściwie i tak nic konkretnego nie mówi. Wycinając ten niepotrzebny potok słów, nadajesz brakowi fajek większy impakt.
Toyer pisze: Podszedł do starej windy, nacisnął guzik. Czekając, aż drzwi windy się otworzą, myślał co mogło stać się z jego papierosami
Wiadomo, że windy, poza tym to jest powtórzenie.
Toyer pisze: Zbyszek zarówno w słowach jak i myślach, był bardzo wulgarny.
No znowu: "co Ty nie powiesz". Do tej pory jedyne słowa bohatera to "kurwa" x3 oraz "jebane kurwićwierki". Aż mi się przypomina fragment z Mietczyńskiego: "jestem siostrą twojej biednej matki i to właśnie ja cię wychowałam". Unikaj oczywistych oczywistości :D
Toyer pisze: Nie był wzorem cnót, a wręcz był człowiekiem, pozbawionym cech, które uważa się za dobre
Tutaj niby nie jest to aż tak oczywiste, ale znowu - taki obraz bohatera jest dla czytelnika domyślny przy dotychczasowym opisie.
Toyer pisze: Charakterystyczna była u niego wściekłość, z którą traktował wszystkich ludzi, których nienawidził oraz samego siebie.
Ludzi można traktować z: pogardą, wyższością itp. Wściekłość się okazuje.
Toyer pisze: Wydawał więcej pieniędzy na alkoholi i papierosy, niż na jedzenie. Przekleństwem dla niego, była "bardzo twarda głowa", przez którą przeznaczał więcej pieniędzy na płynne szczęści, niż zwyczajni alkoholicy.
Znowu mielenie oczywistych wniosków. Tak, wiemy: Zbyszek jest alkoholikiem i lubi palić.
Toyer pisze: Dzieci śmiejąc się, pokazywały go palcami, w dalszym ciągu można było, słyszeć śpiew ptaków
"... W dalszym ciągu..." powinno być początkiem nowego zdania.
Toyer pisze: nie które z płaczem
niektóre
Toyer pisze: Nasz bohater irytował się i denerwował każdym ziemskim dźwiękiem, od głosu ptaków, poprzez akordy śmiechu, stękanie silników samochodów, rytmy melodyjnej muzyki, kończąc na głosie własnego sumienia.
Akurat to zdanie bardzo mi się podoba, chociaż chyba lepiej napisać "Zbyszek" zamiast "nasz bohater". No i wykreślić "i denerwował" bo ma takie samo znaczenie jak "irytował".
Toyer pisze: przedmioty swoich nałogów
Bardzo niezdarnie to brzmi. Może po prostu "używki"?
Toyer pisze: celu swojego wyjścia z domu
Też toporność do kwadratu. Celu...
- Drogi
- Eskapady
- nie wiem, nie chcę mi się szukać innych określeń ;)
Toyer pisze: dwudziestu złotowy
dwudziestozłotowy
Toyer pisze: Szybko kurwa! Ekspedientka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Brak myślnika po "kurwa!". Możesz również zastosować tutaj nowy akapit.
Toyer pisze: Widywała go bardzo często i dobrze go pamiętała, była nawet już przyzwyczajona do jego wulgarnego i chamskiego zachowania
Powtarzasz "go" kiedy domyślny podmiot się nie zmienił. "Wulgarnego" też możesz wywalić.
"Widywała go bardzo często i zdążyła przyzwyczaić się do chamskiego zachowania"
Toyer pisze: — Może Pan powtórzyć, spytała grzecznie.
- Może pan powtórzyć? - Spytała grzecznie.
_____
Ok, widzę że w dalszej część nadal brakuje myślników, więc nie będę już tego wyłapywać. Chyba wiesz w czym rzecz. Podobnie pominąłem plagę nadmiarowych przecinków.
Toyer pisze: ______
wściekłe oczy molestowały sprzedawczynią
W tym kontekście - bardziej "spojrzenie" niż "oczy". "Ą" zmień na "ę".
Toyer pisze: Była bała bardzo cierpliwa i miła dla klientów
Jakiś dziwoląg się zaplątał. "Cierpliwa i miła" - wywal jedno z określeń.
Toyer pisze: w przeciwieństwie do osoby z którą teraz rozmawiała
"Jestem siostrą twojej biednej matki i to właśnie ja cię wychowałam".
Toyer pisze: papierosów jak nie było, tak nie było
Brak przecinka, który wstawiłem.

Znikający świat Zbyszka

7
Ogólnie jestem uczulona na przekleństwa, ale u ciebie jakoś przemknęła niezauważony. Postać dobrze przedstawiona.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman

Znikający świat Zbyszka

8
Łasic pisze: Także
*Tak że
Toyer pisze:kurwićwierki
<3 to jest cudowne :mrgreen:
Toyer pisze: Leniwy, bez pasji oraz pracy, utrzymujący się z zasiłku dla bezrobotnych oraz drobnych kradzieży. Wydawał więcej pieniędzy na alkoholi i papierosy, niż na jedzenie.
To nazbyt proste rozwiązanie problemu. Zasiłek należy się chyba tylko tym, którzy ileś tam lat przepracowali i zarabiali odpowiednią sumę. Ale nawet jeśliby go otrzymywał, nie wierzę, że by mu wystarczało na to wszystko. Może w Ju-Kej, ale w Polsce nie.
Toyer pisze: nie które
:roll: mnóstwo przecinków do wygumkowania poza tym
Toyer pisze: uspakajając
polskie akanie
Toyer pisze: jakiś niezrozumiałych słów
:roll:
Toyer pisze: bród
brudu w bród
Toyer pisze: Cdn.
No nie wiem :D

Dużo zadziorów, fabuła w miarę OK, klimat też w miarę, chociaż rozmowa ze sprzedawczynią nie pasuje. Ale o czym to jest? Że jakiś menel żyjący i mieszkający jak nie-menel chce kupić papierosy, a papierosy zostały wycofane i są jakieś iquosy czy coś tam?

Ach, no i serio, weź to po prostu powoli przeczytaj, najlepiej ze 3 razy, chyba większość błędów wyłapiesz sam. Nie stawiamy przecinka między podmiotem i orzeczeniem itp.
Blog Wroubelka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron