– Przegrywamy – zgrzytnął zębami Belzebub.
	– Czyżby On już zwyciężył? – zdziwił się Asmodeusz.
	– Mów małą literą to nienawistne imię! – wrzasnął Szef. – Ciebie też przerobili?!
	– To tylko kwestia ortografii... – zaczął nieśmiało tamten. – Ale, ale – zmienił skwapliwie temat – mam pomysł. Możemy wdrożyć plan ratunkowy.
	– Jaki?
	– Marketing, reklamy. Ogłupianie na poziomie świadomości, podświadomości, percepcja podprogowa, bardzo efektywne – ciągnął pospiesznie. – Niepotrzebne produkty, kretyńskie, bezmyślne twarze, głupkowate uśmiechy, idiotyczne teksty. Powtarzane do obłędu w masowych publikatorach.
	– Kupią to?
	– Pewnie. Wiadomo przecież, wszystko można wcisnąć, byle przemyślanie, z powagą autorytetu, konsekwentnie, w kolorowym opakowaniu.
	– Wykonać! Musi się udać! – W tonie głosu pobrzmiewała wiara i nadzieja. Miłość była zbyteczna.


 

