Dawno mnie tu nie było.
Wrzucam swoje najnowsze opowiadanie. Jestem z niego całkiem zadowolony, wygrało nawet lokalny OPAL.
---------
- Halo?
- Tak?
- Słuchaj stary, mógłbyś przyjechać?
- Teraz?
- Tak. To ważne.
- Coś się stało?
- Nie, nie...
- Z Anią wszystko w porządku?
- Tak, lekarze mówią, że ciąża przebiega prawidłowo.
- Więc o co chodzi?
- Nie... nie mogę... to nie jest rozmowa na telefon. Po prostu przyjedź. Arcyważne.
- Dobrze. Niech ci będzie. I tak mam dzisiaj wolne. Jesteś w domu?
- Nie, w Instytucie. Strażnicy cię znają, nie będzie problemu przy wjeździe. Jakby co, zdaj się
na mnie.
- Okej. Już jadę.
***
- Hej, Aniu.
- Adam! Jak się masz?
- Dziękuję, u mnie wszystko dobrze. Posłuchaj, dzwonił do mnie przed chwilą Kazik i kazał
przyjechać do Instytutu. Wiesz co mu tym razem odwaliło?
- Nie widziałam go od trzech dni.
- Co?
- Zamknął się w sobie, w domu już od dawna jest tylko gościem. Ciągle przesiaduje nad
jakimś projektem, mówi, że to bardzo ważne.
- Wiesz coś więcej?
- Nie rozmawiamy o pracy. Pojęcia nie mam, co on tam robi całymi dniami.
- Pojadę tam i zorientuję się o co biega. To nie może tak być. Zobaczysz, dziś wieczorem zjawi się na kolacji.
***
Instytut Badań Geriatrycznych i Gerontologicznych w Warszawie im. Davida Gobela
- Halo? Kazik?
Metalowe drzwi otworzyły się.
- Cześć. Proszę, wejdź - powiedział ubrany w biały fartuch Kazik, poprawiając rozczochrane włosy.
Wbrew obawom Adama, w przestronnym pokoju panował porządek. Wrażenie idealnej czystości zaburzał jedynie lekko zabrudzony materac, bezpiecznie oddalony od głównych stołów laboratoryjnych.
- Ania się o ciebie martwi - zaczął Adam. - Chce, żebyś wrócił wreszcie do domu.
- Wiem, że się o mnie martwi, ale... ale... no po prostu to było ważne. Nie mogłem się cofnąć.
- Przed czym?
- Popatrz - wskazał na pokaźnej grubości plik papierów, schludnie ułożonych na jednym ze stołów. Wziął jedną kartkę do ręki i podekscytowany przeczytał na głos - „Na ten moment istnieją techniczne możliwości, by zmodyfikować komórki ludzkiego ciała w taki sposób, by te (oczywiście po otrzymaniu odpowiednich, dostarczanych z zewnątrz substancji) mogły dzielić się praktycznie w nieskończoność. Można tego dokonać także poprzez stopniową wymianę komórek somatycznych na silniejsze i bardziej trwałe, wyhodowane w laboratorium komórki macierzyste, kiedy komórki ciała nie będą już w stanie dokonywać procesu mitotycznego."
- No i?
- Nie rozumiesz - Kazimierz zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. - Starość to moment, w którym twój organizm nie jest w stanie już się regenerować. A regeneruje się wtedy, gdy komórki się dzielą. Stare umierają, nowe zajmują ich miejsce. W pewnym momencie jednak, nasz organizm nie jest już w stanie produkować nowych. I wtedy się zaczyna starość.
- Do czego zmierzasz?
- Jeśli w jakiś sposób uda nam się zmodyfikować nasz organizm tak, żeby komórki dzieliły się nadal po upływie tych sześćdziesięciu, siedemdziesięciu lat, to...
Zawiesił na chwilę głos, zaciskając jednocześnie pięści. Odetchnął głęboko.
- Stary, ja chyba właśnie wymyśliłem nieśmiertelność.
Idealną ciszę w pokoju przerywał jedynie cichy szum komputerów.
- Co... Co? - wyjąkał Adam.
Kazik ciągnął dalej:
- Jeśli nic nie pomyliłem, to tak, właśnie wymyśliłem nieśmiertelność. Dosłownie.
- To... to wspaniałe - Adam z wrażenia usiadł na stojącym obok krześle. - Ja... Ja nie wiem co powiedzieć. Tego się nie spodziewałem - uśmiechnął się szelmowsko. - Nawet po tobie.
- No wiem, jestem wspaniały - odparł Kazik. - Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem. Jesteś pierwszy.
- Mam to traktować jako wyróżnienie?
- Zdecydowanie. Przypadkiem trafisz do podręczników od historii - uśmiechnął się Kazimierz, po czym natychmiast spoważniał. - Słuchaj... bo ja się boję.
- Czego?
- No tego odkrycia.
- Ale jak to?
- Konsekwencji się boję - odparł. - Spójrz: na świecie mamy z jakiś miliard ludzi po pięćdziesiątce. Społeczeństwo się starzeje, rodzi się mało dzieci - populacja nam się powoli stabilizuje na poziomie ośmiu, dziewięciu miliardów, wynik podbija teraz tylko trzeci świat. Jeśli ludzie staną się nieśmiertelni, wtedy zaburzymy cały naturalny cykl życia. Nawet wszechświat musi umrzeć, a co tu dopiero mówić o takich pyłkach jak my.
- To chyba dobrze. Wreszcie nie będziemy tylko pyłkami. - zauważył Adam.
- No nie, nie do końca. Trzeba będzie odpowiedzieć na pytanie, czy po takiej rewolucji nadal będzie można mieć dzieci? Pamiętaj, że gdy stosowanie mojej metody stanie się faktem, to liczba ludności będzie mogła jedynie rosnąć.
Adam milczał, więc Kazik postanowił kontynuować:
- Byłbym zapomniał - koszty. To z pewnością nie będzie tanie. Być może w przyszłości metoda zostanie dopracowana, ale na razie mogą sobie na nią pozwolić co najwyżej najbogatsi. Albo przynajmniej tylko mieszkańcy Zachodu.
- Rządy mogą to przecież dofinansować - zauważył Adam.
- Pieniądze nie biorą się z powietrza. Biedne kraje są na to zbyt biedne, a bogatych naprawdę nie będzie to obchodzić. Czy myślisz, że ci na górze są zainteresowani tym, co stanie się z anonimowym afrykańskim dzieckiem? Z pewnością będzie to wielka zmiana dla nas wszystkich, choć oczywiście także wielka szansa...
- Powiedz mi Kazik jedno - przerwał mu Adam. - Czego ty ode mnie oczekujesz?
- Rady. Co ja mam teraz zrobić? Opublikować pracę?
- Skąd ja mam to niby wiedzieć?
- Masz rację - Kazimierz potarł skronie. Zaczerwienione oczy informowały o długotrwałym braku snu. - Sam muszę podjąć decyzję. Męską.
- Musisz. Prześpij się z tym.
- Dobry pomysł. Mógłbyś mnie odwieźć do domu?
- Jasne, stary. Nie ma problemu.
- Trzeba się wreszcie zająć żoną. Czasami naprawdę nie wiem, jak ona ze mną wytrzymuje.
- Ja też nie.
***
Kazimierz wpatrywał się w ekran swojego laptopa. Jego palec po raz czwarty zawędrował w okolice dotykowego ekranu, po raz czwarty prawie dotknął przycisku „wyślij" i... po raz czwarty cofnął się.
Młody mężczyzna wyciągnął się na obrotowym krześle. Westchnął głośno z niezadowoleniem.
„No dalej, przecież to takie proste!" - pomyślał.
Leżący na biurku telefon zawibrował. Kazimierz odblokował go:
No i jak?
Kazik zastanowił się przez chwilę, po czym odpisał:
Kończę edytować artykuł. Science nie wyda przecież byle czego.
Nie zdążył nawet odłożyć smartfona, bo już po chwili otrzymał następną wiadomość:
Boisz się, Kaziu?
Jak cholera - odpowiedział.
Kazimierz odetchnął głęboko i po raz piąty wykonał odpowiedni skurcz mięśni prawej ręki.
Tym razem jego palec wskazujący z powodzeniem dotarł do celu.
Zrobiłem to - napisał do Adama - I niech historia mnie osądzi.
Odpowiedzialność
2Po pierwsze: bardzo nienaturalne dialogi. Żywi ludzie tak nie mówią.
Po drugie: temat dość mocno oklepany, a dyskusja panów zahacza tylko o podstawy podstaw i kwestie dość oczywiste.
Poza tym wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko. Czyta się to jak streszczenie.
Co do kwestii science fiction... ja wiem, że w tym gatunku czasami kwestię sajensu mocno się naciąga, aby dostać interesujący premise do rozważań na tematy związane już nie z nauką, a społeczeństwem, ludzką psychiką czy moralnością. Mimo wszystko jednak nawet ten naciągany sajens powinien być naciągany w jakichś granicach. To tutaj to taka bzdura, że aż strach. Od dawna istnieją nieśmiertelne komórki i co roku z ich powodu umierają miliony ludzi. Właśnie na unieśmiertelnieniu między innymi polega proces nowotworzenia.
Z kwestii technicznych: pomyliłeś zdawanie się na kogoś z powoływaniem się na kogoś. Poza tym nie widzę jakichś dramatycznych błędów, chociaż tak po prawdzie nie było gdzie ich zrobić, bo narracji jest jak na lekarstwo. To też trochę przeszkadza. W moim odczuciu powinno być jej dużo więcej albo wcale. Takie "kleksy" tylko brużdżą.
Po drugie: temat dość mocno oklepany, a dyskusja panów zahacza tylko o podstawy podstaw i kwestie dość oczywiste.
Poza tym wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko. Czyta się to jak streszczenie.
Co do kwestii science fiction... ja wiem, że w tym gatunku czasami kwestię sajensu mocno się naciąga, aby dostać interesujący premise do rozważań na tematy związane już nie z nauką, a społeczeństwem, ludzką psychiką czy moralnością. Mimo wszystko jednak nawet ten naciągany sajens powinien być naciągany w jakichś granicach. To tutaj to taka bzdura, że aż strach. Od dawna istnieją nieśmiertelne komórki i co roku z ich powodu umierają miliony ludzi. Właśnie na unieśmiertelnieniu między innymi polega proces nowotworzenia.
Z kwestii technicznych: pomyliłeś zdawanie się na kogoś z powoływaniem się na kogoś. Poza tym nie widzę jakichś dramatycznych błędów, chociaż tak po prawdzie nie było gdzie ich zrobić, bo narracji jest jak na lekarstwo. To też trochę przeszkadza. W moim odczuciu powinno być jej dużo więcej albo wcale. Takie "kleksy" tylko brużdżą.
Odpowiedzialność
3Popieram MargotNoir - dialogi, stanowiące lwią częścią Twojej wrzutki, Autorze, są naprawdę sztuczne. Nie znam Twoich starszych opowiadań, stąd i ciężko mi wywnioskować, czy tak po prostu piszesz, ale założę się, że nigdy swoich dialogów nie czytałeś na głos.
Na to wszystko nakłada się fakt, że fabularnie przyjaciel przyjaciela o radę pyta, a pytany mówi - "nie wiem...", co mnie, czytelnika, zawiodło - spodziewałbym się, że Adam jest choćby specem od teorii spiskowych, członkiem Greenpeace, biologiem lub przynajmniej zagorzałym pro-life-owcem (każda z wymienionych opcji, poza biologiem rzecz jasna, mogłaby być ciekawym zarzewiem konfliktu między rozmówcami). A tu wzruszenie ramionami... i tyle. Cała scena - poza wyjaśnieniem czytelnikowi, o co kaman - nie ma żadnego innego sensu; Kazik równie dobrze mógłby zaprezentować to wszystko nam, czytelnikom, jako kartkę z pamiętnika naukowca, bez konieczności mieszania w to wszystko Adama, prawda? Wybrałeś jednak inny sposób przedstawienia całej teorii i towarzyszących jej rozterkom, a ja czuję się nieco oszukany - i to przez Ciebie, jako pisarza.
Spróbuję znależć inne Twoje teksty.
Nie. Istnieje kilka teorii biologicznego starzenia się organizmów, każda z nich to niesamowicie wdzięczny materiał na opowiadanie sf. Książka czy opowiadanie, w którym natykam się na równie nielogiczne założenie jak powyższe, ląduje w koszu, i to nieodwracalnie.
Na to wszystko nakłada się fakt, że fabularnie przyjaciel przyjaciela o radę pyta, a pytany mówi - "nie wiem...", co mnie, czytelnika, zawiodło - spodziewałbym się, że Adam jest choćby specem od teorii spiskowych, członkiem Greenpeace, biologiem lub przynajmniej zagorzałym pro-life-owcem (każda z wymienionych opcji, poza biologiem rzecz jasna, mogłaby być ciekawym zarzewiem konfliktu między rozmówcami). A tu wzruszenie ramionami... i tyle. Cała scena - poza wyjaśnieniem czytelnikowi, o co kaman - nie ma żadnego innego sensu; Kazik równie dobrze mógłby zaprezentować to wszystko nam, czytelnikom, jako kartkę z pamiętnika naukowca, bez konieczności mieszania w to wszystko Adama, prawda? Wybrałeś jednak inny sposób przedstawienia całej teorii i towarzyszących jej rozterkom, a ja czuję się nieco oszukany - i to przez Ciebie, jako pisarza.
Spróbuję znależć inne Twoje teksty.
Odpowiedzialność
4Jestem z niego całkiem zadowolony,
To niedobrze.
Nie wiem co to jest OPAL i nie chcę wiedzieć. Z oczywistych powodów.wygrało nawet lokalny OPAL.
A w ogóle, to ten wstępik jest niepotrzebny.
Wiesz, co mu tym razem odwaliło?Wiesz co mu tym razem odwaliło?
- Pojadę tam i zorientuję się, o co biega.- Pojadę tam i zorientuję się o co biega.
Tutaj dokładnie określiłeś, gdzie przebiega akcja. A poprzednie dwie części? Jak mawiał pewien stary góral; „w piwitsu wisą”? Niekonsekwencja.Instytut Badań Geriatrycznych i Gerontologicznych w Warszawie im. Davida Gobela
Powtórzony „Kazik”. Dalej – "Adam".- Halo? Kazik?
Metalowe drzwi otworzyły się.
- Cześć. Proszę, wejdź - powiedział ubrany w biały fartuch Kazik, poprawiając rozczochrane włosy.
Zamiast „bardziej trwałe” lepiej zabrzmi „trwalsze”.Można tego dokonać także poprzez stopniową wymianę komórek somatycznych na silniejsze i bardziej trwałe,
Mam wrażenie, że jednak się myli. O nieśmiertelności słyszałem już wcześniej.- Stary, ja chyba właśnie wymyśliłem nieśmiertelność.
Trzeci Światwynik podbija teraz tylko trzeci świat.
Wreszcie nie będziemy tylko pyłkami - zauważył Adam.Wreszcie nie będziemy tylko pyłkami. - zauważył Adam.
Chyba „będą mogli” - przecież nie jet jeszcze wdrożona (o weryfikacji nie wspominając), dopiero ją odkrył.Być może w przyszłości metoda zostanie dopracowana, ale na razie mogą sobie na nią pozwolić co najwyżej najbogatsi.
- Masz rację. - Kazimierz potarł skronie.- Masz rację - Kazimierz potarł skronie.
W moim odczucie „informowały” brzmi tu niezręcznie.Zaczerwienione oczy informowały o długotrwałym braku snu.
Jesteś pewien, że trochę patosu nie zawadzi?I niech historia mnie osądzi.
Poza tym muszę się zgodzić z moimi przedmówcami, a w szczególności w kwestii dialogów i oklepanego tematu. I jeszcze brak napięcia, dramatyzmu i spektakularnych emocji w tak ważnej sprawie. Problem jest dyskutowany na poziomie „idziemy na piwo, czy nie”. Mam nadzieję, że to opko jest tylko wypadek przy pracy; każdemu się zdarzy.
Odpowiedzialność
5Rzadko widuję opowiadania złożone z prawie samych dialogów. Nienaturalnych strasznie zresztą jak poprzednicy pisali. I naprawdę nikt nic nie robił przez te całe rozmowy, nikt czegoś nie złapał, nikt nie spojrzał na nikogo, nic, nic, nic?
Odpowiedzialność
6Może po prostu gruby plik papierów? Trochę "ciężko" wyszły Ci niektóre sformułowania, tak jak to powyżej.
Mnie też zabrakło 1. akcji i 2. opisów, żebym mogła sobie wyobrazić Twoich bohaterów. Wtedy nie musiałbyś powtarzać imion - można by ich jakoś rozpoznawać. Wysoki, niski, gruby, szczupły, ponury, roztargniony - niech bohaterowie będą jacyś, skoro na nich i ich rozmowie opiera się cała konstrukcja. Poza rozczochranym naukowcem nikt nie został scharakteryzowany.
No i warto popracować nad dialogami - dodać im naturalności.

Całkiem poprawnie formułujesz zdania, to dobrze. Powodzenia w następnych próbach.

"Moje znaki szczególne
to zachwyt i rozpacz."
W. Szymborska
to zachwyt i rozpacz."
W. Szymborska