Powiem tak, trochę
MargotNoir rozumiem. Nie przepadam za drabble'ami, zdaja mi się formą za krótką by wyrazić coś sensownego, głębszego. A gdy próbują, zdają się być płytkimi, ślizgającymi ledwie po powierzchni zagadnienia. Dlatego zdecydowanie wolę odbierać drabble brutalnie kopiące po jajach (choć i w ich przypadku preferuję formy dłuższe... zapewne już nie raz pisałem, że kocham opowiadania). A pisać drabble'i to już w ogóle nie chcę i nie umiem, raz bodaj w ramach warsztatów półtora drabble napisałem i niech mgła zasnuje efekty mych wysiłków.
Niemniej jest też coś w tym, co krajan rzecze: drabble to rodzeństwo poezji, rodzaj albo wstęp do niej. A z poezją jest już tak, że trzeba jakoś trafić. I są oczywiście na to sposoby, jeśli ktoś umie, przyswoił, ma wrażliwość.
Dlatego ja pozwolę sobie na drobne uwagi do technikaliów. Takie bardzo-wydaje-mi-się-że.
Pierwsza - zdaje mi się, ze w poezji i w drabble'u szczególne znaczenie ma malowanie słowami (większe niż w prozie). I pod tym kątem troszkę brakuje, troszkę bym podkręcił,
ithilhin.
Spójrzmy na to.
ithilhin pisze: Oprószony śniegiem dach zamkowej wieży skrzy się w słońcu. Migoczące feerią barw witraże są ozdobą wąskich, łukowatych okien, kryjących wnętrze przed wzrokiem ciekawskich.
Drugie zdanie jest dosłowne niczym szkolna rozprawka. Wszystko przez zastosowanie innego sposobu opisywania, niż w zdaniu pierwszym. Dach się skrzy, ale witraże
są ozdobą.
Aż się prosi o zmianę.
Oprószony śniegiem dach zamkowej wieży skrzy się w słońcu. Migoczące feerią barw witraże zdobią wąskie, łukowate okna (może okienka?), kryjące (skrywające) wnętrze przed wzrokiem ciekawskich.
Poza tym jest zbudowany pewien nastrój, od którego swą zwykłością odbiegają niektóre określenia, jakby trochę bajki zabrakło.
ithilhin pisze: Skrzypią łancuchy zwodzonego mostu, kopyta koni
uderzają bębnią o bruk dziedzinca.
Na przykład, można by poszukać czegoś jeszcze bardziej adekwatnego i bajkowego.
Druga uwaga. Ja się zawiesiłem na noszeniu śniegu i bryle lodu.
Brakuje mi tu adekwatniejszego skojarzenia. Wiecie, takie coś że użyjemy dwóch, trzech słów a czytelnik widzi (przez skojarzenie pozatekstowe) długi akapit treści. I to noszenie śniegu/lodu jakoś mało mi koresponduje swą czytelnością z zachowaniem człowieka zaburzonego/chorego psychicznie. Może by się dało znaleźć coś niosącego więcej treści?
W meritum omawianym - dla porządku tylko napiszę, że ani z przejściem ani ze zrozumieniem treści specjalnych problemów nie miałem i odczytałem zgodnie z opisaną intencją. Z odpowiednią dozą smutku i zadumy, ale - również z pewną złością, że to jednak tylko takie liźnięcie tematu. Mnie brakuje głębi.