Od pierwszego dnia po narodzinach, życie Marcina mocno się różniło od tego jak, żyli inni ludzie.
Jego matka Anna Kwis odsiadywała wyrok trzech lat w Zakładzie Zamkniętym dla kobiet w Grudziądzu. Razem z koleżanką Krystyną wpadły na pomysł podawania się za kontrolerki z Sanepidu. Brały łapówki od wystraszonych kierowników sklepów, a dzięki sprytowi i zręcznym palcom nie gardziły też pieniędzmi z kasy. Były bezkarne przez kilka miesięcy aż w końcu jeden z kontrolowanych mężczyzn, okazał się wystarczająco bystry by zapytać o dokumenty.
Matka Marcina przerażona wyrokiem i zafascynowana pierwszym dzieckiem chciała zachować syna przy sobie. Po trzech wizytach u zakładowego pediatry i dwóch tygodniach nieprzespanych nocy zaczęła jednak mieć wątpliwości, a jej instynkt macierzyński wyraźnie osłabł.
Jak wszystko w jej życiu tak i miłość do syna trwała zaledwie chwilę. Miała dopiero dwadzieścia dwa lata, a adwokat obiecał jej wyjście na wolność po odbyciu połowy kary. Zasmarkany i ciągle płaczący niemowlak nie pasował do jej wizji świata po opuszczeniu zakładu karnego. Napisała do rodziców długi list. Skarżąc się na zły stan zdrowia i ciężkie warunki, poprosiła o zaopiekowanie się dwutygodniowym dzieckiem.
Marcin Kwis jeszcze dobrze nie rozpoznawał twarzy matki, a już został sierotą.
***
Rok 1973 w komunistycznej Polsce, nazywany był kopernikowskim. Na ulice miast wyjechały pierwsze fiaty 126p zwane „ Maluchami”, a Edward Gierek zaprosił Davida Rockefellera, by połasić się o kredyty walutowe, mające poprawić szare życie mieszkańców w socjalistycznym kraju. Pieniądze te dostał i na kilka lat zapanował dobrobyt, zanim w 1981 na ulicę wyjechały czołgi.
Marcin Kwis zabrany przez dziadków od matki Anny wychowywany był teraz przez babcię Krystynę i dziadka Stefana. Od pierwszego dnia obdarzyli wnuczka głębokim uczuciem. Świata poza nim nie widząc i dokładając wszelkich starań, by dziecko było tym najszczęśliwszym na świecie.
Dziadek gotował dla wnuczka tylko to, co najlepsze i tylko z najlepszych produktów, oczywiście tych dostępnych w PRL-owskich sklepach. Nie bardzo miał co prawda pojęcie, co miał jeść kilkutygodniowy bobas i próbując mu serwować gołąbki i inne takie często narażał się na gniew babci Krystyny. Wyzywała go wtedy, drąc się wniebogłosy w bardzo niecenzuralny sposób. Dziadek w takich momentach, chcąc uniknąć całkowitego poniżenia, zabierał Marcinka na długie spacery. Chodzili wtedy całymi godzinami po ulicach Wrocławia, podziwiając ludzi wokół i zachodzące w mieście zmiany.
Obserwował głównie dziadek i miał co podziwiać. Ulicami miasta przechadzały się młode kobiety ubrane w krótkie spódniczki, a dziadek chłonął to wszystko, klnąc po cichu na niekochaną żonę. Ulubionym miejscem spacerów dziadka były okolice Powszechnego Domu Towarowego. Często odbywały się tam pokazy mody i całe grupy dziewczyn przybywały podziwiać nowinki ze świata damskich fatałaszków. Blisko pięćdziesięcioletni mężczyzna szybko odkrył jakim darem z niebios był wózek ze słodziutkim bobasem w środku. Pochylające się nad niemowlakiem dziewczęta w przewiewnych bluzkach, rekompensowały mu brak miłości ze strony żony. Kiedy pewnego dnia jedna z takich młodych kobiet zapragnęła seksu z dużo starszym mężczyzną, dziadek Stefan pokochał wnuka całkowicie.
Marcin
2PLus: nie jest nudne. Końcówka, chociaż przewidywalna, umiarkowanie dowcipna. Minus: styl. Należałoby nad nim nieco poślęczeć.
? Połasić nie pasuje tutaj znaczeniowo.
Nie pasuje mi "nie gardziły pieniędzmi dzięki sprytowi". Oj, bardzo nie pasuje.
Przecinki!
Przecinki!
A tu dla odmiany bez przecinka
Zaprosił faceta po to, by się potem SKUSIĆ na kredyty, by ULEC POKUSIE kredytu
? Połasić nie pasuje tutaj znaczeniowo.
Nie pasuje mi "niecenzuralny sposób" jako opis krzyczenia.
Marcin
4Oj, weźmy pierwsze zdanie. Jest w miarę dobre, ale część podkreślona jest mało zgrabna
Oczywiście, masz tutaj powtórzenie, ale zdanie jest krótsze a przede wszystkim, unikasz tego "od tego, jak żyli inni ludzie" - zbędnego rozbudowania. Ja tam jest zwolennikiem skracania i prostoty. Skracaj, skracaj, czytaj na głos, albo poproś, by ktoś inny przeczytał.
Added in 4 minutes 37 seconds:
Aaa jeszcze jedno - napisał Pan do mnie per "Pan", a ja tutaj tykam bez pytania... Proszę wybaczyć. Po prostu na forum przyjęło się tykanie i odzwyczaiłem się od pisania "Pan"
"Od pierwszego dnia po narodzinach życie Marcina różniło się od życia innych ludzi."
Oczywiście, masz tutaj powtórzenie, ale zdanie jest krótsze a przede wszystkim, unikasz tego "od tego, jak żyli inni ludzie" - zbędnego rozbudowania. Ja tam jest zwolennikiem skracania i prostoty. Skracaj, skracaj, czytaj na głos, albo poproś, by ktoś inny przeczytał.
Drugie zdanie jest niejasne - sugeruje albo, że odsiadywała wyrok ZA pomysł, albo też, że w zakładzie dopiero wpadła na pomysł.
To zdanie jest zbędne, bo stanowi powtórzenie informacji, które już padły. Wata, wypełniacz, nie posuwa akcji do przodu.
Added in 4 minutes 37 seconds:
Aaa jeszcze jedno - napisał Pan do mnie per "Pan", a ja tutaj tykam bez pytania... Proszę wybaczyć. Po prostu na forum przyjęło się tykanie i odzwyczaiłem się od pisania "Pan"
Marcin
5Jeszcze się taki nie urodził, żeby do nauczyciela fachu nie mówił na Pan
. Ja to jeszcze jestem ze starych czasów chowany, więc szacunek do ludzi mam i grzecznościowych form staram się używać.
Ku mojemu przerażeniu zauważyłem, że nie robię żadnych postępów w pisaniu. Tak jak pisałem dwa lata temu tak samo piszę teraz. Niby więcej czytam, nawet tu na forum czytam większość wątków ale postępów w moim pisaniu nie widzę. Nie wiem za bardzo jak się rozwijać pisarsko albo po prostu osiągnąłem już wyżynę swoich możliwości. Trochę mnie to dołuje i powoli zniechęca do pisania.
Poradź coś panie/kolego Szopen, bo szkoda by skończyć z tak fajnym hobby.

Ku mojemu przerażeniu zauważyłem, że nie robię żadnych postępów w pisaniu. Tak jak pisałem dwa lata temu tak samo piszę teraz. Niby więcej czytam, nawet tu na forum czytam większość wątków ale postępów w moim pisaniu nie widzę. Nie wiem za bardzo jak się rozwijać pisarsko albo po prostu osiągnąłem już wyżynę swoich możliwości. Trochę mnie to dołuje i powoli zniechęca do pisania.
Poradź coś panie/kolego Szopen, bo szkoda by skończyć z tak fajnym hobby.
Marcin
6Nie ma rad dobrych dla każdego, a ja na nauczyciela fachu się nie nadaję, bo sprzedałem dopiero dwa opowiadania. Mamy też zresztą kolegów na forum, którzy piszą, bo lubią i nie przejmują się tym, że pisać nie umieją (mamy też takich, co nie umieją, ale są przekonani święcie, że wielkimi pisarzami są).1. Jedyna rada: to czytać i pisać. Czytać i pisać, poprawiać i tak dalej.
Nie wiem, jak pisałeś kiedyś, ale ten tekst nie jest zły. Można by było go podszlifować i coś z niego wydobyć - a to już jest coś. na forum sporo było tekstów, których by się szlifować nie dało2.
Ja bym radził spróbować napisać drabbla. Uczy dyscypliny.
1 Ja nie będę wymieniać nicków, ale pewnie się jeden kolega zaraz zgłosi
2 Chociaż, pamiętamy wszyscy anegdotę o Kubricku: "Stanley, to g*. Nie da się dopolerować g*wna. " "Można, jeżeli się je wcześniej zamrozi"
Nie wiem, jak pisałeś kiedyś, ale ten tekst nie jest zły. Można by było go podszlifować i coś z niego wydobyć - a to już jest coś. na forum sporo było tekstów, których by się szlifować nie dało2.
Ja bym radził spróbować napisać drabbla. Uczy dyscypliny.
1 Ja nie będę wymieniać nicków, ale pewnie się jeden kolega zaraz zgłosi

2 Chociaż, pamiętamy wszyscy anegdotę o Kubricku: "Stanley, to g*. Nie da się dopolerować g*wna. " "Można, jeżeli się je wcześniej zamrozi"
Marcin
7- Chciała mnie poderwać?! - Wysapał, próbując złapać oddech
Wyszli z kolegą z baru na rogu ulicy. On był męski i mocno zbudowany, ale w miłości szczęścia nie miał. Ten drugi był delikatnej budowy i poruszał się jak kobieta. Pomagał mu jednak w nauce angielskiego, więc chciał się z nim napić. Tak po koleżeńsku bez przyjacielskich deklaracji.
- Czemu tak uważasz? - Ten drugi spytał
- Bo cały czas poprawiała włosy, mrużyła oczy i mówiła zmysłowym głosem. - On cały czas obracał głowę w stronę zamkniętych drzwi baru.
- Nie ona tylko on. - Ten drugi zaśmiał się głośno, puszczając oczko. - Nie poprawiał włosów, tylko drapał się po głowie. Mrużył oczy, bo jest prawie ślepy, a gdybyś wypił tyle gorzały co Krystian, to też miałbyś taki głos.
- Jeszcze po jednym? - Ten drugi spytał, spoglądając wygłodniale w naiwne oczy kolegi.
Wyszli z kolegą z baru na rogu ulicy. On był męski i mocno zbudowany, ale w miłości szczęścia nie miał. Ten drugi był delikatnej budowy i poruszał się jak kobieta. Pomagał mu jednak w nauce angielskiego, więc chciał się z nim napić. Tak po koleżeńsku bez przyjacielskich deklaracji.
- Czemu tak uważasz? - Ten drugi spytał
- Bo cały czas poprawiała włosy, mrużyła oczy i mówiła zmysłowym głosem. - On cały czas obracał głowę w stronę zamkniętych drzwi baru.
- Nie ona tylko on. - Ten drugi zaśmiał się głośno, puszczając oczko. - Nie poprawiał włosów, tylko drapał się po głowie. Mrużył oczy, bo jest prawie ślepy, a gdybyś wypił tyle gorzały co Krystian, to też miałbyś taki głos.
- Jeszcze po jednym? - Ten drugi spytał, spoglądając wygłodniale w naiwne oczy kolegi.