Tytuł: Płetwa delfina Tematyka: nieokreślona WULGARYZMY

1
Witam, to moje pierwsze opowiadanie jakie kiedykolwiek napisałem, nie licząc tych na zadanie domowe w podstawówce. Uwaga, w opowiadaniu zawarte są wulgaryzmy i miejscami słaby humor. Zachęcam do czytania i komentowania.

O kurwa, ja pierdole.

Znowu patrzyłem na ten jebany sufit. Kolejny dzień do przeżycia. Chuj, wstałem. W pokoju jak zwykle syf. Miałem posprzątać, ale jakoś nigdy mi się nie chciało. Założyłem koszulkę i podszedłem do okna. Słońce było już wysoko na niebie. Było późne lato więc kolor liści nie był już tak zielony, jak miesiąc temu, mimo tego drzewa w parku- wiekowe dęby i klony prezentowały się okazale. Przyglądałem się grupce dzieci stojących na chodniku przed blokiem. Dwóch chłopców biło się o jakąś głupotę, reszta utworzyła wokół nich koło. Po chwili przyszła matka jednego i wydarła tak mordę, że było słychać u mnie w mieszkaniu, mimo zamkniętego okna. Otworzyłem więc je by lepiej wsłuchać się w melodyjne wycie matczynego gardła.
– Ty skurwysynu! – wykrzyknęła – Jeszcze ty mnie do grobu wprowadzisz, ty i twój stary.
Chwyciła gówniarza za szmaty i zawlokła do środka.

Poszedłem zrobić śniadanie. Odgrzałem resztki pierogów z wczoraj i zaparzyłem kawusię. Usiadłem przy stoliku w kuchni i zabrałem się za jedzenie. Kawa smakowała okropnie- nie umiem jej przyrządzać- ale nic lepszego nie miałem, więc musiałem zadowolić się nią. By umilić czas chwyciłem za wczorajszą gazetę i zacząłem czytać: "TAK ŹLE NIE BYŁO OD CZASÓW PRL"- brzmiał nagłówek na głównej stronie. Zaraz pod nim: "PRACOWNICY FABRYK DOMAGAJĄ SIĘ PIĄTKU WOLNEGO OD PRACY"
– głupota – pomyślałem.
Usłyszałem że ktoś puka do drzwi. Poszedłem otworzyć. Przede mną stała moja była z jakimś dzieciakiem pod rękę, góra 6 lat. Nie wyglądała za dobrze, była blada i chuda.
– Cześć – powiedziała, zaraz po tym dodała – Mam pilną sprawę, nie mógłbyś popilnować Grażynki na chwilę? Muszę załatwić parę spraw i nie mam jej z kim zostawić.
Przychodzi po roku milczenia i od tak pyta się czy popilnuję jej bachora- pomyślałem. Poczułem gniew, ale najpierw zakłopotanie. Głównie zakłopotanie.
– Przyznaj, że to trochę dziwne, że zjawiasz się po roku czasu z taką prośbą.
Łzy zaczęły jej się zbierać w przekrwionych oczach.
– Proszę, to pilna sprawa, tylko ty mi zostałeś, musisz mi pomóc.
– Niestety, już wychodzę do pracy – skłamałem.
Zaczęła płakać. Puściła rączkę Grażynki, kucnęła i zwróciła się do niej twarzą.
– Bądź grzeczna, teraz zostaniesz z panem – powiedziała. Dziewczynka się nie odezwała, tyko kiwnęła głową.
Nie zdążyłem zaprotestować. Odepchnęła dziecko w moją stronę i uciekła po schodach pożarowych.
Złapałem Grażynkę, co zabrało mi kilka sekund, które mogłem przeznaczyć na pościg. Zostałem sam z dzieckiem w ramionach. Nie wiedziałem kiedy matka po nie wróci, o ile wróci. Grażynka, która przez cały czas milczała zaczęła szlochać. Próbowałem ją uspokoić, ale zeszło no niczym. Było widać strach wymalowany na jej twarzy. Z czarnych jak węgielki oczów płynęły łzy, zlatując na zarumienione policzki. Zaproponowałem, by weszła do środka, co jeszcze bardziej nasiliło płacz. W końcu udało się siłą wepchnąć ją do mieszkania. Zamknąłem drzwi na kluczyk i udałem się do sypialni, zostawiając dziewczynkę samą.

Zapaliłem papierosa opierając się o żółtą, wyblakłą ścianę sypialni, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. O czym wtedy myślałem, sam nie wiem. Na pewno nie wiedziałem co zrobić z małą, przestraszoną dziewczynką, znajdującą się za drzwiami. Wypaliłem papierosa, niedopałek wyrzuciłem przez okno i poszedłem zobaczyć co się z nią dzieje. Już nie płakała. Siedziała na kanapie przy stoliku w, nazwijmy to, salonie i wpatrywała się w obrazy przedstawiające krajobrazy morskie, które kupiłem kiedyś na targu od starej Ukrainki. Lubiłem te obrazy. Postanowiłem, że zagadam.
– Mama mówiła o której po ciebie wróci?- spytałem. Zaciągnęła nosem, opuściła głowę i cicho powiedziała, że nie.
Nie miałem ochoty niańczyć dzieciaka cały dzień. Sprawdziłem czy dalej mam numer Anny – takie nosiła imię matka Grażynki – w komórce. Może wyjaśniłaby co przed chwilą odpierdoliła. Nadal go miałem. Zadzwoniłem, nie odebrała. Spróbowałem drugi raz i sytuacja się powtórzyła.
– Nie wiesz przypadkiem dokąd poszła twoja mama?- spytałem dziewczynkę.
– Nie – powiedziała, nie odrywając wzroku od moich stóp.
– Trudno – pomyślałem- chwilę z małą posiedzę. Pewnie i tak zaraz po nią wróci, w końcu mówiła, że ma kilka spraw do załatwienia. Zobaczymy.
Spytałem się małej czy chce coś zjeść. Niemal automatycznie podniosła wzrok i pokiwała głową na tak.
Spytałem co lubi, odpowiedziała cicho, że mama zawsze smaruje jej chleba smalcem. Powiedziałem, że smalcu nie mam, ale mogę usmażyć jajecznicę. Zgodziła się. Włączyłem jej telewizje, a potem podałem posiłek. Usiadłem na fotelu pod ścianą z obrazami morskimi.
– Smakuje ci? – spytałem.
– Tak – odpowiedziała.
– Mało mówisz, zazwyczaj dzieciom nie zamyka się buzia – powiedziałem.
– Mama nie lubi gdy dużo mówię – odparła.
– U mnie możesz mówić ile chcesz. Mieszkam sam i rzadko mam okazję, żeby porozmawiać z kimś ciekawym, a ty na pewno jesteś ciekawą osobą. Co? – Nieudolnie próbowałem zachęcić ją do rozmowy.
Wzruszyła ramionami, nic nie powiedziała. Siedziałem tam jeszcze chwilę i potem poszedłem do toalety zrobić kaka. Srając, usłyszałem, hałas, a następnie krzyki dziewczynki dobiegające z salonu. Już chciałem podetrzeć dupę, kiedy otworzyły się drzwi kibla i do środka weszła grupka mężczyzn ubranych w kostiumy delfinów. Chciałem wstać, ale zostałem powstrzymany uderzeniem płetwy w głowę, straciłem przytomność.

Ocknąłem się w salonie. Za oknem było już ciemno. Leżałem związany na stoliku do kawy, a wokół ludzie-delfiny z karabinami w dłoniach. Szukałem wzrokiem dziewczynki. Siedziała obezwładniona sznurami, na fotelu pod ścianą z obrazami morskimi. Próbowała krzyczeć mimo zaciśniętej szmaty na ustach. Chciałem w jakiś sposób poluzować węzły, ale jeden z ludzi-delfinów to zauważył i zaraz podszedł do mnie. Powiedział mi coś czego nie zrozumiałem i się zaśmiał.
Ciąg dalszy nastąpi (może)

Tytuł: Płetwa delfina Tematyka: nieokreślona WULGARYZMY

2
Gregory pisze: O kurwa, ja pierdole (pierdolę).
Po co ten wstęp, czemu ma służyć? Bo mnie np. od razu uprzedził do tekstu, z miejsca.

Nie przytoczę Ci typowych błędów, jedyne na co chciałbym zwrócić uwagę, to nadmiar czasowników. Patrzyłem na sufit, potem wstałem, założyłem koszulę, poszedłem do okna... narrator tak wylicza i wylicza, dopóki się nie ocknie w salonie. I znów: ocknąłem się, leżałem, szukałem wzrokiem dziewczynki, siedziała obezwładniona, próbowała krzyczeć. To nie brzmi jak literatura, tu nie ma nuty epiki czy liryki, a bardziej jak sprawozdanie. Wiem że pisząc nie zwracałeś na to uwagi, ale lepiej zwracaj następnym razem ;)
Pozdrawiam.

Tytuł: Płetwa delfina Tematyka: nieokreślona WULGARYZMY

4
Lubię wulgaryzmy kiedy rzeczywiście oddają humor bohatera lub sytuację. Tutaj - mam wrażenie, że zostały wklejone tylko po to, aby nadać tekstowi sztucznie dorosły ton.

Potwierdzam słowa Kreatora - wyliczanka czasowników. Częste błędy logiczne:
Gregory pisze: Zapaliłem papierosa opierając się o żółtą, wyblakłą ścianę sypialni, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. O czym wtedy myślałem, sam nie wiem.
To w końcu myślał o sytuacji czy nie wiedział, że nad nią myśli?

Ogólnie jeśli nadasz kolejne teksty i połączysz w całość może wyjść coś ciekawego. Choć, tak jak mówię - popracuj nad językiem i jego bogactwem. Za dużo czasowników, za mało emocji.
Karty przeszłości każdy tasuje, jak mu pasuje. ~ S.King, Ręka Mistrza

Tytuł: Płetwa delfina Tematyka: nieokreślona WULGARYZMY

7
Mi się nie podoba
Gregory pisze: O kurwa, ja pierdole.

Znowu patrzyłem na ten jebany sufit. Kolejny dzień do przeżycia. Chuj, wstałem. W pokoju jak zwykle syf. Miałem posprzątać, ale jakoś nigdy mi się nie chciało.
No spoko - monolog zbuntowanego nastolatka. Na odtrutkę polecam zmywak :P Chyba, że stylizacja bohatera (ale słabo zrobiona)
Gregory pisze: Słońce było już wysoko na niebie. Było późne lato więc kolor liści nie był już tak zielony, jak miesiąc temu, mimo tego drzewa w parku- wiekowe dęby i klony prezentowały się okazale.
Tu jest powtórzenie, no i błędnie wstawiony przecinek - zresztą, "nie tak zielony", Bóg przesunął sobie przeźroczystość na 69%?
Gregory pisze: Dwóch chłopców biło się o jakąś głupotę, reszta utworzyła wokół nich koło. Po chwili przyszła matka jednego i wydarła tak mordę, że było słychać u mnie w mieszkaniu, mimo zamkniętego okna. Otworzyłem więc je by lepiej wsłuchać się w melodyjne wycie matczynego gardła.
– Ty skurwysynu! – wykrzyknęła – Jeszcze ty mnie do grobu wprowadzisz, ty i twój stary.
Za szybo. Na pewno jedno z dzieci by zareagowało na taki rozwój sytuacji - może chciałoby się bić dalej?Może drugi by płakał? Może kolega "zabijaki" przyblokował by drogę matce?
Gregory pisze: wa smakowała okropnie- nie umiem jej przyrządzać- ale nic lepszego nie miałem, więc musiałem zadowolić się nią.
Niezamierzony rym - psuje odbiór tekstu
Gregory pisze: By umilić czas
Komu? Powinno tam być "sobie"
Gregory pisze: Zaczęła płakać. Puściła rączkę Grażynki, kucnęła i zwróciła się do niej twarzą.
– Bądź grzeczna, teraz zostaniesz z panem – powiedziała. Dziewczynka się nie odezwała, tyko kiwnęła głową.
O co chodzi - czytelnik ma w to tak sobie uwierzyć? Żadnego opisu? Chłopie, to nie jest sprawozdanie z meczu 7 ligi w Koziej Wólce, piszesz (próbujesz) pisać literaturę piękną.Ok - były przekrwione oczy, był krótki pomyślunek bohatera nad syuacją,ale wciąż za mało.
Gregory pisze: Próbowałem ją uspokoić, ale zeszło no niczym. Było widać strach wymalowany na jej twarzy.
Literówka, a drugie zdanie jest ekstremalnie słabe.
Gregory pisze: W końcu udało się siłą wepchnąć ją do mieszkania. Zamknąłem drzwi na kluczyk i udałem się do sypialni, zostawiając dziewczynkę samą. Zapaliłem papierosa opierając się o żółtą, wyblakłą ścianę sypialni, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. O czym wtedy myślałem, sam nie wiem. Na pewno nie wiedziałem co zrobić z małą, przestraszoną dziewczynką, znajdującą się za drzwiami. Wypaliłem papierosa, niedopałek wyrzuciłem przez okno i poszedłem zobaczyć co się z nią dzieje.
Te 5x "się" celowo? Ty kopiesz grządki, czy piszesz?
Gregory pisze: uż nie płakała. Siedziała na kanapie przy stoliku w, nazwijmy to, salonie i wpatrywała się w obrazy przedstawiające krajobrazy morskie, które kupiłem kiedyś na targu od starej Ukrainki. Lubiłem te obrazy. Postanowiłem, że zagadam.
W miarę dobre zdanie
Gregory pisze: Nie miałem ochoty niańczyć dzieciaka cały dzień. Sprawdziłem czy dalej mam numer Anny – takie nosiła imię matka Grażynki – w komórce. Może wyjaśniłaby co przed chwilą odpierdoliła. Nadal go miałem.
Nadal miał - zaje..iście.
Gregory pisze: Spytałem się małej czy chce coś zjeść. Niemal automatycznie podniosła wzrok i pokiwała głową na tak.
Spytałem co lubi, odpowiedziała cicho, że mama zawsze smaruje jej chleba smalcem.
"chleba...", 2x "spytałem"...może mi jeszcze chcesz powiedzieć, że kupujesz książki pani B.L? Bo jesteś na tym samym poziomie
Gregory pisze: iedziałem tam jeszcze chwilę i potem poszedłem do toalety zrobić kaka. Srając, usłyszałem, hałas, a następnie krzyki dziewczynki dobiegające z salonu. Już chciałem podetrzeć dupę, kiedy otworzyły się drzwi kibla i do środka weszła grupka mężczyzn ubranych w kostiumy delfinów. Chciałem wstać, ale zostałem powstrzymany uderzeniem płetwy w głowę, straciłem przytomność.
To było przynajmniej śmieszne :D
Gregory pisze: Siedziała obezwładniona sznurami, na fotelu pod ścianą z obrazami morskimi.
Słabe zdanie.

Końcówka coś obiecuje,ale niewiele. Najlepsze są chyba tylko przekleństwa, reszta pisana bez namysłu. Wróć do pisania za kilka, jak nie kilkadziesiąt lat - źle to rokuje. Zero treści, wszystko pisane szybko, pomijanie naważniejszych (dla czytelnika) momentów, zero nastroju.
Bradbury, autor skądinąd genialnego "451 Fahrenheita" pisał: "Dobrzy pisarze często chwytają życie. Średni przesuwają po nim szybko ręką. Źli gwałcą je i zostawiają padlinę." - jesteś tym ostatnim.
Jak to mawia święta Ziuta - olej risercz, daj uczucia...

Tytuł: Płetwa delfina Tematyka: nieokreślona WULGARYZMY

8
Do Begied21
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Jak już wspomniałem, dopiero uczę się pisania, a to opowiadanie było moim pierwszym, więc nic dziwnego, że takie słabe. Zdaję sobie sprawę ile jeszcze muszę się nauczyć i na pewno nie zrezygnuję z dalszej praktyki.
Zacytowałeś Bradbury'ego: "Źli pisarze gwałcą je (życie) i zostawiają padlinę." - na szczęście nie jestem pisarzem, nie można nim być po napisaniu jednego opowiadania na forum.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”