[W] Gość [fragment][fantasy]

1
W założeniu miał to być bardzo Początkowy Fragment Większej Całości, acz nie wiem, czy tam ostatecznie trafi. To pojedyncza scenka, którą na razie traktuję raczej jako próbkę stylu i „czytalności”. Gatunek to fantasy (choć tutaj się nie manifestuje, poza dziwnymi nazwami), świat w klimacie pierwszej połowy XIX wieku.

W tekście powtarza się słowo uważane za nieeleganckie.

***
Jedną z niepisanych zasad obowiązujących w „Wesołej Wdówce” było wystawianie wraz z końcem wieczoru pijanych klientów za próg. Następowało to równo z pierwszym dzwonem, więc można było mieć pewność, iż wyrzuceni goście nie pozostaną na ulicy zbyt długo osamotnieni. Rychło bowiem zjawiała się któraś z karetek więziennych generała Bergelo, krążących nad ranem po mieście i zbierających najbardziej nietrzeźwych obywateli.
A potem, po krótkiej drzemce, gdy już zaczynało się rozjaśniać, Teja przystępowała do sprzątania.
Tego pochmurnego, wietrznego dnia jej praca była na ukończeniu późnym przedpołudniem. Zginęło parę karaluchów, najpewniejszych – obok dyni, porannych przymrozków i kolorów Sowiego Parku – oznak nadciągającej zimy. Naczynia wróciły do kredensu, bufet przestał się kleić, z podłogi znikły odłamki szkła a gazety trafiły na jeden stosik przy drzwiach. Wyczyszczono z popiołu prawie wszystkie stoły, tak że do uprzątnięcia pozostał już tylko ostatni. Znajdował się pod ścianą w połowie sali i wciąż był zajęty przez jeden z wyjątków, dla których Teja postanowiła nagiąć zasady.
Wyjątek ów nie był wprawdzie stałym bywalcem „Wdówki”, ale widziano go tu już kilkukrotnie. Zwykle przychodził grać w karty i nie tykał alkoholu, wczoraj jednak, jeśli chodzi o to drugie, sprawy potoczyły się dlań inaczej. Podczas finału wieczoru okazało się, że najwyraźniej ma dużo lepszą rękę do hazardu niźli głowę do wódki, zasnął bowiem z nosem zagrzebanym wśród banknotów, weksli i monet. Teja nie wiedziała, ile z wygranej sumy półtora tysiąca hesli podebrali mu cichaczem przeciwnicy korzystając z jego pijackiej nieuwagi, ale piętrzący się stosik wciąż wyglądał solidnie. Nie miała serca zostawiać gościa na pastwę generalskiej karetki, w której całe to finansowe szczęście niechybnie by przepadło.
Teja przyniosła z kuchni dzbanek i szklankę pełną wody. Postawiła je na stole obok śpiącego, po czym ułożyła się wygodnie w fotelu przy oknie. Zlustrowała jeszcze raz gościa upewniając się, że jest nieszkodliwy, po czym, zawiesiwszy na moment wzrok na jego błyszczących, wysokich butach, przymknęła oczy. Z zewnątrz dobiegał lekki pomruk podnieconego tłumu.
W południe w całym mieście rozbrzmiały dzwony. Właśnie rozpoczynała się uroczysta procesja inicjująca nowy rozdział w historii królestwa. W „Wesołej Wdówce” najmocniej słychać było dzwon kościoła Braci Febrelei. Jego spokojne dudnienie niosło się majestatycznie przez wąskie uliczki Przyrzecza. Wysokie, energiczne tony dzwonów innych świątyń akompaniowały mu z dalszych rejonów śródmieścia. Ów koncert to było jednak za mało, by zbudzić gościa, cały czas pogrążonego w głębokim śnie. Ramiona w popielatym fraczku unosiły się miarowo w rytm oddechu.
Kościelne wieże ucichły po kwadransie. Teja wstała, podeszła do stołu i ziewając zgarnęła z niego osiem hesli – dokładnie po jednym za każdą dodatkową godzinę spędzoną przez ich nowego właściciela w lokalu. Wsunęła pieniądze w jedną z rozlicznych kieszeni między obszernymi fałdami spódnicy.
– Nu – mruknęła. – Dosyć tego dobrego, młody człowieku.
Życzyła mu jak najlepiej, ale przecież ona też ma dzisiaj swoje sprawy.
Pochyliła się i postukała o blat tuż koło jego ucha.
– Dzień dobry!
Drgnął, zmienił nieco ułożenie głowy i to była cała jego reakcja.
– Pobudka! – huknęła Teja.
Tym razem efekt był wyraźniejszy. Spomiędzy ramion powoli uniosła się blada, wąsata twarz okalana gęstymi bokobrodami. Gość mrużył oczy, jego czoło przecięły dwie pionowe zmarszczki. Wzrok, wyrażający tyleż samo cierpienia co konsternacji, spoczął na stojącej przed nim kobiecej postaci.
– Wstawaj pan, już minęło południe. Trzymam cię tu z dobrego serca, ale nie mogę tak cały dzień.
Rozejrzał się półprzytomnie; dostrzegłszy szklankę z wodą, chwycił ją i przystawił sobie chciwie do ust. Po brodzie pociekła mu stróżka płynu. Zachłysnął się, odkaszlnął, wzdrygnął i uczynił ruch jakby chciał się zerwać, co jednak uniemożliwił mu ciężar krzesła.
– Południe? – powtórzył. Głos miał, w porównaniu z poprzednim wieczorem, nienaturalnie niski i gruby.
– Właściwie to wpół do pierwszej.
Syknął i ukrył twarz w dłoniach. Teji zrobiło się go trochę żal.
– Aż tak pan się nie musisz śpieszyć... – powiedziała uspokajająco.
– Mam przesrane – wymamrotał gdzieś do swoich nadgarstków.
Teja rozdziawiła usta. Gość zreflektował się, uniósł głowę i spojrzał na nią. W jego oczach czaiła się panika.
– Najmocniej proszę o wybaczenie. Chociaż to prawda.
Zgarbił się na krześle. Uzupełnił szklankę wodę i wypił jednym haustem. Ruchem brody wskazał na stół.
– Co to?
– Pańska wygrana. Około tysiąc pięćset.
– Ale wszystko? – Podrapał się po nosie. – Wczoraj? Ktoś to liczył?
– Owszem, przegrani.
Patrzył bez entuzjazmu na stosik gotówki, po czym westchnął i jął obmacywać wiszący na oparciu krzesła surdut. Podjął widocznie jakąś decyzję, pewna nerwowość jego ruchów ustąpiła miejsca ospałej rezygnacji człowieka, który spokojnie robi to, co powinien, mimo iż widzi, że to bez sensu.
– Nadal mam prze… nieciekawą sytuację. – Wyjął pugilares i zaczął zgarniać do niego monety.
– Nie rozumiem. – Teja usiadła przy stoliku obok i patrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami. We „Wdówce” nigdy nie widziano kogoś tak obojętnego na wygraną. – Czemu pan wybrzydzasz? Inni muszą na tyle pracować pół roku...
– A chce pani dobrodziejka trochę? Proszę się częstować, mnie to i tak wszystko jedno, skoro już po dwunastej.
– Nie, dziękuję, nie chcę. Po prostu myślę, że mógłbyś pan trochę docenić szczęście, zwłaszcza takiego dnia.
– Takiego dnia?
– Dziś przecież koronacja.
Miejsce w pugilaresie skończyło się i gość jął zapełniać wszelkie możliwe kieszenie spodni, kamizelki i surduta.
– Droga pani dobrodziejko, w tym rzecz. Gdybym był wygrał to przedwczoraj, albo dwa tygodnie temu, zapewne byłoby inaczej. Ale dzisiaj jest dzisiaj, a ja tam miałem być. – Machnął głową w kierunku okna. – A teraz już nie zdążę. Nie żebym sam sobie nie był winien tej skrajnej nieodpowiedzialności. – Spojrzał na nią smutno spod rozczochranej grzywki. – To jest nawet dużo pieniędzy, ale w sprawie tej wagi wciąż za mało na porządną łapówkę.
– Nie rozumiem.
Wzruszył ramionami. Schowawszy ostatnie weksle, zabrał się za doprowadzanie do porządku krawata. Minę miał przy tym taką, jakby istnienie krawata i w ogóle całego świata sprawiało mu dyskomfort. Uporawszy się z węzłem, przeczesał dłonią włosy.
– Tak, wyglądasz pan w miarę przyzwoicie – rzekła Teja w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie. – Ale nadal nie rozumiem. Co za różnica? Chyba nie miałeś otwierać tej koronacji, prawda?
– Och nie, nie jest jeszcze aż tak źle.
Obserwowała go, jak powoli wstaje i zakłada surdut. Wydawał się jej być niski aż do momentu, w którym uporawszy się z rękawiczkami, uczynił wężowy ruch tułowia, wyprostował się i w jednej chwili urósł w oczach, jakby rozwinęła się w nim niewidoczna sprężyna. Włożył kapelusz i sięgnął po laseczkę. Jedyną pozostałą w jego wyglądzie oznaką ciężkiej nocy była bladość. Zmęczony wzrok Teji ześlizgnął się na jego stopy. Wysokie buty. Z czym jej się kojarzyły?
Wstała i ruszyła przodem by odprowadzić go do sieni. Przekręciła klucz, odsunęła rygiel i uchyliła drzwi. Gość uśmiechnął się, trzasnął obcasami i uniósłszy pionowo laseczkę niczym szpadę, dotknął nią ronda kapelusza i skłonił się lekko.
Lśniące botforty, wyprostowana postawa, ten ruch; wszystko to ułożyło się w głowie Teji w jedną całość i nagle pożałowała go jeszcze bardziej. Wojskowy. Wprawdzie w cywilu, ale wojskowy.
– Bardzo dziękuję za gościnę i proszę o wybaczenie, jeśli niechcący nadużyłem cierpliwości. A teraz…
– Dam panu radę – przerwała mu.
– O. Jakąż to?
– Nie idź pan tam.
Przechylił głowę. Lewa brew uniosła się do góry.
– Na koronację?
– Po prostu… nie idź tam – powtórzyła. – Po co? Głośno, tłumy… I tak pan dużo nie zobaczysz, jeszcze gdzie okradną…
– Pani dobrodziejko – przerwał jej łagodnie – niechże mnie droga pani nie podpuszcza.
Otworzył pugilares, wyjął zeń błyszczącego Halfara Wielkiego i podał go jej.
Teja patrzyła na złota monetę. Uczciwość uniemożliwiłaby jej wziąć ją ze stołu samowolnie, pragmatyzm nie pozwalał wzdragać się teraz przed podarunkiem wartym tyle, co prawie półtora jej tygodniówki.
– To za radę – powiedział gość. – Doceniam, nawet jeśli nie skorzystam. Za pozwoleniem.
Wyminął ją i wyszedł. Teja odprowadzała go wzrokiem póki nie zniknął za rogiem. Potem stała jeszcze przez chwilę w progu nasłuchując dalekich odgłosów tłumu. Wreszcie cofnęła się do sieni i mruknęła:
– Masz bardziej przesrane, niż ci się wydaje.
*
"Duży ładunek myślenia osłabia chęć do czynu, a przeładowanie umysłu prowadzi z wolna do zidiocenia" — Joseph Conrad

Gość [fragment][fantasy]

2
No kurczę. Anonsowanie "początku większej całości" i to jeszcze z tego gatunku aż się prosi o przyczepienie się, ale jako żywo nie mam do czego, poza "okalaną twarzą" i "wczoraj" zamiast "poprzedniego dnia".

Oczywiście przy założeniu, że to część większej całości, bo na razie nic nie wiemy ani o świecie, ani o postaciach.

Czytało się jednak lekko i przyjemnie, tekst wszedł lekko jak bagnet w wątrobę. Jeśli chodzi o język, to widać, że nad nim panujesz, ale panujesz też nad pokusą wtryniania zbędnych ozdobników mających świadczyć o maestrii. I to jest właśnie to, co lubię. Bez potknięć, bez wygibasów, prosto i zgrabnie do celu.

Gość [fragment][fantasy]

3
Tekst bardzo przyjemny, aż mnie zaciekawiło kim jest bohater i dlaczego ma "przesrane". Bardzo chętnie poznałabym dalszy ciąg tej historii :D
Mój plan na sukces:
1. Napisać bestseller.
2. Sprzedać prawa do adaptacji.
3. Zaczekać aż odniesie ona wielki sukces.
4. Zażądać od jej twórców 60 milionów.

Gość [fragment][fantasy]

4
W pierwszym akapicie taki miszmasz czasowy: koniec wieczoru = pierwszy dzwon a zaraz = nad ranem będą krążyć trzeźwiałki. Rozumiem że "siódma rano to dla mnie noc" ale jakoś tak się gryzie.
daydreamer pisze: najpewniejszych – obok dyni,
Dopełniacz l.mn to "dyń". Chyba że chodzi o Tę Szczególną Dynię.
daydreamer pisze: Wyczyszczono z popiołu prawie wszystkie stoły,
1) dałbym "wyczyściła" 2) a skąd tam popiół? Prędzej "wyczyszczono/iła popiołem" - popiół + piasek to taki MrMuscle z epoki.
daydreamer pisze: Znajdował się pod ścianą w połowie sali i wciąż był zajęty przez jeden z wyjątków, dla których Teja postanowiła nagiąć zasady.
To jest jeden z ozdobników o których pisała Margot. Delikwent zajął cały stół (co sugerujesz) czy tylko zabił dzięcioła?
daydreamer pisze: Z zewnątrz dobiegał lekki pomruk podnieconego tłumu.
W południe w całym mieście rozbrzmiały dzwony. Właśnie rozpoczynała się uroczysta procesja inicjująca nowy rozdział w historii królestwa.
A tu taki diabeł z pudełka. Nie wiemy o jaki "rozdział" chodzi, póki grubo później nie padnie słowo "koronacja". A sam fakt że to jednak koronacja nie jest plot twistem. Teja tez nic wcześniej nie wspomina.
daydreamer pisze: – Mam przesrane – wymamrotał (...) Teja rozdziawiła usta.
Znaczit, w tym świecie się nie przeklina, że nawet posługaczka z knajpy robi karpia na "przesrane"?
daydreamer pisze: uczynił wężowy ruch tułowia
tułowiem

Ale pomimo sypek jw wchodzi płynnie. Też ciekaw jestem skąd przeczucie "nie idź pan tam".
Teja to w sumie tzw Gadająca Głowa, choć narrator jedzie na jej ramieniu niewiele mamy ze środka.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Gość [fragment][fantasy]

5
Tekst jest całkiem zgrabny, choć czasem miałam wrażenie, że zdania są nieco przeładowane. Na przykład tutaj:
daydreamer pisze: Wydawał się jej być niski aż do momentu, w którym uporawszy się z rękawiczkami, uczynił wężowy ruch tułowia, wyprostował się i w jednej chwili urósł w oczach, jakby rozwinęła się w nim niewidoczna sprężyna.
Jak dla mnie wężowy ruch + rośnięcie w oczach + niewidoczna sprężyna w człowieku to już trochę za dużo ubarwień.
daydreamer pisze: Spomiędzy ramion powoli uniosła się blada, wąsata twarz okalana gęstymi bokobrodami. Gość mrużył oczy, jego czoło przecięły dwie pionowe zmarszczki. Wzrok, wyrażający tyleż samo cierpienia co konsternacji, spoczął na stojącej przed nim kobiecej postaci.
Czy tutaj. Zmrużone oczy skacowanego typa trochę mi nie grają z tym spoczywającym wzrokiem wyrażającym cierpienie i konsternację. Po prostu trochę za bogato.
Unikałabym też mieszania "mrużył" - "przecięły". Poszłabym już raczej w "mrużył" - "przecinały" lub "zmrużył" - "przecięły".

Przydałoby się też trochę takiego zwykłego doczyszczenia tekstu (poniżej taka wybiórcza łapanka):
daydreamer pisze: stróżka płynu
Strużka - od strugi.
Stróżka - kobieta zajmująca się stróżowaniem.
daydreamer pisze: Głos miał, w porównaniu z poprzednim wieczorem, nienaturalnie niski i gruby.
To jaki był ten poprzedni wieczór? Wysoki i chudy? Wiem, wiem, to nie jest stricte błąd... ale jednak ten "głos w porównaniu z wieczorem" mi tu zgrzyta.
daydreamer pisze: Teji
Maja - Mai
Teja - Tei - tak bym obstawiała odmianę tutaj.
daydreamer pisze: Uzupełnił szklankę wodę i wypił jednym haustem.
Coś tu się pomieszało.

Ogólnie zaciekawiłeś mnie. Światem i postaciami. Czytałabym dalej.
Dodam, że akurat tutaj podobało mi się, że Teja jest taką trochę "gadającą głową". Boję się, że włażenie w jej odczucia, odbiór otoczenia, wydarzeń itd. mógłby pójść trochę za bardzo w łopatologię (takie tłumaczenie się czytelnikowi, a nie wiarygodne tworzenie postaci). Choć jeśli chciałbyś rozwijać tę bohaterkę, to na pewno należałoby i zajrzeć jej "do środka".

Powodzenia w dalszej pracy.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

[W] Gość [fragment][fantasy]

6
daydreamer pisze:Jedną z niepisanych zasad obowiązującychw „Wesołej Wdówce”
Zbędne słowo.
daydreamer pisze:Rychło bowiem zjawiała się któraś z karetek więziennych generała Bergelo, krążących nad ranem po mieście i zbierających najbardziej nietrzeźwych obywateli.
To zdanie jest niezręczne i do przebudowy. Najlepiej rozbić je na dwa zdania po prostu.
daydreamer pisze:Ów koncert to było jednak za mało, by zbudzić gościa, cały czas pogrążonego w głębokim śnie
Zbędne.
daydreamer pisze:ziewając zgarnęła z niego osiem hesli – dokładnie po jednym za każdą dodatkową godzinę spędzoną przez ich nowego właściciela w lokalu.
Nieco zbyt pogmatwane.
daydreamer pisze:przystawił sobie chciwie do ust.
Przecież że nie komu innemu :)
daydreamer pisze:– Mam przesrane – wymamrotał gdzieś do swoich nadgarstków.
Teja rozdziawiła usta. Gość zreflektował się, uniósł głowę i spojrzał na nią. W jego oczach czaiła się panika.
– Najmocniej proszę o wybaczenie. Chociaż to prawda.
W tym momencie zacząłem przeskakiwać nad tekstem, a to dobrze o nim świadczy.
daydreamer pisze:Obserwowała go, jak powoli wstaje i zakłada surdut. Wydawał się jej być niski aż do momentu, w którym uporawszy się z rękawiczkami, uczynił wężowy ruch tułowia, wyprostował się i w jednej chwili urósł w oczach, jakby rozwinęła się w nim niewidoczna sprężyna.
Za często, za gęsto.
daydreamer pisze:uniósłszy pionowo laseczkę niczym szpadę
Nie do końca jestem pewien, czy to właściwe porównanie.
daydreamer pisze:– Masz bardziej przesrane, niż ci się wydaje.
Jak mi nie wyślesz na PW dalszego ciągu, to się nie polubimy.


Fajnie się to czytało, aż głupio oceniać kogoś, kto pisze lepiej niż ja :)
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

[W] Gość [fragment][fantasy]

7
Drodzy, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno za pochwały i miłe słowa, jak i wykreślanki, zgrzytanki i inne wytykanki.

Misieq79 pisze:a skąd tam popiół?
Zgodnie z zamysłem to z fajek, kiepów i tym podobnych.
Misieq79 pisze:Delikwent zajął cały stół (co sugerujesz) czy tylko zabił dzięcioła?
Na części zabił dzięcioła, na części leżą te jego wygrane szpargały, ogólnie tym stolikiem na razie nie da się nic zrobić w sensie porządkowym.
Misieq79 pisze:Znaczit, w tym świecie się nie przeklina, że nawet posługaczka z knajpy robi karpia na "przesrane"?
Chciałam, żeby Teja nie była ukazana jako taka niskich lotów baba, co to wszystko widziała i nic na niej nie robi wrażenia. Ale fakt, zamiast rozdziawienia mogła się na przykład skrzywić.
Adrianna pisze:Jak dla mnie wężowy ruch + rośnięcie w oczach + niewidoczna sprężyna w człowieku to już trochę za dużo ubarwień.
Ba, sama uważam to zdanie za problematyczne. Chciałam, żeby to wyglądało jak: czynność + efekt + porównanie. Trochę się faktycznie męczyłam i lepszej opcji przedstawienia tego nie udało mi się wymyślić.
Adrianna pisze:trochę takiego zwykłego doczyszczenia tekstu
Czyściłam, ale widać nie udało mi się wyłapać wszystkiego. Ta "stróżka" to faktycznie straszne faux paus :-(
Adrianna pisze:Jeśli chciałbyś rozwijać tę bohaterkę, to na pewno należałoby i zajrzeć jej "do środka".
Nie chciałam za bardzo wchodzić jej w głowę, bo nie planuję jej dać dalej żadnej roli, poza może jakimś epizodem.
Bartosh16 pisze:
daydreamer pisze:uniósłszy pionowo laseczkę niczym szpadę
Nie do końca jestem pewien, czy to właściwe porównanie.
W sensie, że laseczki nie trzyma się jak szpady? Chciałam tu coś wojskowego, żeby było wiadomo, jakie kropki łączy Teja (buciory + ten ułon jak salut, dlatego porównanie do szpady), by uznać, że ma do czynienia z żołnierzem.
Bartosh16 pisze:Jak mi nie wyślesz na PW dalszego ciągu, to się nie polubimy.
OH NOE, nawet nie mam jeszcze dwudziestu postów, a tu już "dodaj do wrogów"... ;( No chyba że się przypomnisz za jakieś pięć lat.
"Duży ładunek myślenia osłabia chęć do czynu, a przeładowanie umysłu prowadzi z wolna do zidiocenia" — Joseph Conrad

[W] Gość [fragment][fantasy]

8
daydreamer pisze: W sensie, że laseczki nie trzyma się jak szpady? Chciałam tu coś wojskowego
Szpicruta?
daydreamer pisze: OH NOE, nawet nie mam jeszcze dwudziestu postów, a tu już "dodaj do wrogów"
Ja chcę wiedzieć, dlaczego on ma przesrane. I dlaczego ona wie.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

[W] Gość [fragment][fantasy]

10
W utworze język, miejscami, jest do poprawki.
Tego pochmurnego, wietrznego dnia jej praca była na ukończeniu późnym przedpołudniem
szyk mi zgrzyta w tym zdaniu - Tego pochmurnego i wietrznego, a zarazem późnego przedpołudnia jej praca dobiegała końca.
Zginęło parę karaluchów, najpewniejszych – obok dyni, porannych przymrozków i kolorów Sowiego Parku – oznak nadciągającej zimy.
zbyt duże skróty myślowe, w sumie nie wiem o co chodzi w zdaniu
Znajdował się pod ścianą w połowie sali i wciąż był zajęty przez jeden z wyjątków, dla których Teja postanowiła nagiąć zasady.
stół był zajęty przez wyjątek - rozumiem, że ironiczne chodzi o tego żołnierza, ale dziwnie to brzmi
Z zewnątrz dobiegał lekki pomruk podnieconego tłumu.
Z zewnątrz czego? niezdarnie to brzmi. Może lepiej opuścić słowo "lekki" w zdaniu.
W „Wesołej Wdówce” najmocniej słychać było dzwon kościoła Braci Febrelei
najgłośniej, najmocniej nie pasuje
Drgnął, zmienił nieco ułożenie głowy i to była cała jego reakcja.
tutaj trochę zbyt skrótowo i potocznie - i na tym skończyła się jego reakcja.
Mam przesrane
zbyt potocznie - mam przechlapane
W jego oczach czaiła się panika
strach
Inni muszą na tyle pracować pół roku...
Inni muszą pracować na tyle pieniędzy aż pół roku...
Gdybym był wygrał to przedwczoraj, albo dwa tygodnie temu, zapewne byłoby inaczej. Ale dzisiaj jest dzisiaj, a ja tam miałem być. – Machnął głową w kierunku okna. – A teraz już nie zdążę. Nie żebym sam sobie nie był winien tej skrajnej nieodpowiedzialności
za dużo razy słowo "być" się powtarza
pragmatyzm nie pozwalał wzdragać się teraz przed podarunkiem wartym tyle
wzbraniać się przed podarunkiem (...)

Mimo zgrzytów językowych to bardzo sympatyczny kawałek. Historia zaciekawia - kim jest nasz śpiący bohater? Dobrze udało ci się zbudować napięcie. Czekam na ciąg dalszy.

Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”