Bizneswoman [dramat]

1
Liście opadają z drzew. Wykonują przy tym swój ostatni taniec na wietrze - spiralę śmierci aż po bruk. Krystyna zostawia pustą butelkę na trawie i wskakuje do basenu. Pływa. Zadziwiająco dobrze jak na swój stan.
Wyporność osiemdziesiąt procent. Liście oblepiają ubranie, kwaśny posmak słoty pcha się do ust.

- Przykro mi, ale pani firma nie jest tak prężna jak zagraniczne, a w naszym kodeksie stawiamy na rozwój. Fuzja nie wchodzi w grę. Chociaż... Rozważałabym jednak wyjątek - w sytuacji dostosowania polityki.
- Firma nie jest prężna, bo nie zatrudnia obcokrajowców, którzy pracują poniżej średniej?!
- Bardzo ciężko się rozmawia w takiej atmosferze. Szkoda, że pani ojciec... Bardzo go sobie ceniłam. Szkoda, że nie zdążył panią nauczyć kluczowych kompetencji w negocjacjach.

Krystyna wychodzi z basenu. Nie czuje zimna, to zapewne dzięki trunkowi. Kluczem otwiera drzwi wejściowe, kieruje się do siłowni.
Zaciska dłonie w pięści. Z całej siły uderza w worek.

Użytkownik Erneścik napisał:
Nie pomyślałaś, że walczę z tym?! Nie masz pojęcia czym jest nałóg. Gdybym tylko znalazł kobietę, która swoją miłością dodałaby mi sił... Ale ty jesteś z wyższej półki, lepsza, tak? Tylko przyjaźń. Potrzebuję dziewczyny, a nie ciągłych rozmów, co w pracy, dokąd poszłaś na spacer, gdzie jadasz obiad. Sam też nie zamierzam wypisywać o sobie podobnych bzdur. Traktujmy się poważnie.

Dłonie Krystyny krwawią. Pomimo to nadal uderza w worek, jednostajnie, niczym maszyna.
Po kilkunastu minutach czuje wyczerpanie. Mokra, oblepiona liśćmi i z okaleczonymi rękami, sięga po wiatrówkę. Zabiera kilka pustych puszek po piwie, wychodzi na podwórko i ustawia cele na dachu porszaka. Nie trafia, nabój wbija się w karoserię. Krystyna wyje ze śmiechu i strzela ponownie. Od początku nie zamierzała celować do puszek.

- Jeszcze nie znalazłaś zatrudnienia? Jakoś mnie to nie dziwi. Zabieraj się z tej dziury, masz kluczyki. Tylko nie zarysuj auta. Będziesz pracować w firmie, psycholożko od siedmiu boleści. Samotnie wychowałem, dbałem, a ty potrafisz być taka niewdzięczna!

Krystyna odkłada wiatrówkę. Idze do swojego pokoju. Z półki zabiera barbie, delikatnie zdejmuje z niej lśniącą sukienkę i różowe buciki oraz biały staniczek i majteczki. Zabiera lalkę do łazienki, odkręca kurek z ciepłą wodą, ściąga przemoczone i brudne ubranie. Dodaje do kąpieli kilka kropel olejku różanego oraz płynu.
Kładzie się wannie przepełnionej pianą i dotyka jedwabistych włosów swojej plastikowej „przyjaciółki”. Uważnie spogląda na barbie, po czym delikatnie przykłada twarz lalki do swoich ust.

Zanurkowałam! Widziałeś? Jak będę duża, zostanę oceanową pływaczką. Tam jest bardzo czysta woda i najładniejsze rybki!

Bizneswoman [dramat]

2
Pierwsza sprawa:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wyporno%C5%9B%C4%87 skoro już chcesz być konkretny.

Druga sprawa:
Jest jesień. Babeczka wskakuje do basenu. Koło trawnika. Pierwsze skojarzenie? Jest na otwartym basenie miejskim. Czemu pływa w ubraniu? Czemu czuje słotę, a nie chlor, względnie brud wymyty z własnych ubrań? Potem idzie na siłownię... w mokrych ubraniach? Potem strzela... dalej w mokrych ubraniach?
Dopiero pod koniec dociera, że jest w domu i te wszystkie atrakcje ma w swoim ogródeczku. Zresztą nawet, jeśli, to i tak jej działania są trochę chaotyczne.
Tak sobie biega, robi bałagan, tu coś walnie, tam coś zastrzeli, tam ubrudzi własny basen. Zdenerwowany człowiek raczej tak się nie zachowuje. Zapętli się na jednej czynności, dopóki nie "zventuje" złości. Nie będzie korzystał ze szwedzkiego stołu rozrywek.
Wiem, że chciałeś uderzyć w klimat sceny "postać jest wściekła, więc trenuje", tylko zauważ, że w takich scenach jest zazwyczaj jedna czynność. Twoja postać próbuje, bawi się, częstuje się z kosza przyjemności. Tak się zachowuje człowiek w dobrym nastroju.

Trzecia sprawa:
Co Ty masz z tymi facetami? Kolejny tekst, który jest płaski, bo eksplorujesz ten sam motyw. Biedna ofiara i źli mężczyźni, którzy niszczą jej życie. Temat ciekawy, tak złożony i bogaty, że nie został wyczerpany, choć powiedziano już wiele, ale żeby teraz wnieść do tematu coś nowego, już nie wystarczy korzystać ze schematu "biedna kobieta, a wszyscy dookoła źli".

Do formy nie mam zastrzeżeń poza tą nieszczęsną wypornością, ale treść? Zdecydowanie trzeba by było rozbudować, skomplikować, wzbogacić. Teraz jest zbyt płasko i tendencyjnie.

Bizneswoman [dramat]

3
Mnie się podoba. Może faktycznie babka za dużo biega, jakkolwiek myśli-wspomnienia, które ją tak napędzają i są niejako obecne przy tych czynnosciach, ciekawie spowalniają na chwilkę całą tę bieganinę, więc kompozycyjnie bardzo ciekawie, przemyślanie. I również bez zastrzeżeń do formy, dobrze się czytało - bo i sprawnie napisane, trza przyznać.

Bizneswoman [dramat]

4
Dziękuję Margot Noir za przeczytanie i poświęcony czas.

Co do tematyki i formy. Każdy autor sam sobie ją wybiera. Poprzez problemy swoich fikcyjnych bohaterów i konstrukcję utworu, przekazuję problemy i uczucia, które uważam, że są istotne. Dzielenie się nimi sprawia mi satysfakcję. Nie napisałbym niczego pod wymóg czysto zewnętrzny lub aktualnej mody. Nie uważam nawet, że takie pisane jest dobre dla jakiegokolwiek autora.

...
Mnie się podoba. Może faktycznie babka za dużo biega, jakkolwiek myśli-wspomnienia, które ją tak napędzają i są niejako obecne przy tych czynnosciach, ciekawie spowalniają na chwilkę całą tę bieganinę, więc kompozycyjnie bardzo ciekawie, przemyślanie. I również bez zastrzeżeń do formy, dobrze się czytało - bo i sprawnie napisane, trza przyznać.
Dziękuję Kreator za wizytę i komentarz, miło, że wpadłeś.

Bizneswoman [dramat]

5
Do mnie te chaotyczne działania przemówiły. Jest podpita, snuje się bez sensu, łapie różnych zajęć, ale chyba na żadnym nie umie się porządnie skupić. Kojarzy mi się z tym stadium stresu, w którym czlowiek stwierdza "chrzanić to wszystko" i idzie robić przypadkowe rzeczy, które mu akurat wpadły do głowy, przy czym co pięć minut do głowy wpada co innego.
"Duży ładunek myślenia osłabia chęć do czynu, a przeładowanie umysłu prowadzi z wolna do zidiocenia" — Joseph Conrad

Bizneswoman [dramat]

6
Hej,

Zamysł mi się podoba. Takie krótkie stadium upadku.
Kobieta niegdysiejszego sukcesu, która samotnie pije przed swoim domem. Zapomniany, nieoczyszczony z liści basen. Wyładowanie złości na worku i wreszcie samochód, kiedyś symbol prestiżu, teraz nic nie znaczący gadżet, w który można postrzelać. W tle echa problemów rodzinnych, kłopotów ze stworzenie związku.
To jest fajny pomysł.

Psychologicznie też ją kupuję i widzę dość wyraźnie. Najpierw alkohol, a potem kaskada zmieniających się gwałtownie uczuć, spontaniczne, irracjonalne działania. Dla mnie to jest wiarygodne.

Wykonanie natomiast jest średnie.
Przemek pisze: Wykonują przy tym swój ostatni taniec na wietrze - spiralę śmierci aż po bruk.
To zdanie - mające pewnie kotwiczyć w czytelniku analogię do upadku bohaterki - jest w tym tekście niepotrzebne.
Przemek pisze: Wyporność osiemdziesiąt procent. Liście oblepiają ubranie, kwaśny posmak słoty pcha się do ust.
Nie załapałem wyporności, a posmak słoty jest zdecydowanie do zmiany.
Krystyna wychodzi z basenu. Nie czuje zimna, to zapewne dzięki trunkowi.
Nie jest bardzo pijana ponieważ pływa. Zadziwiająco dobrze jak na swój stan. Nawet jeśli to ciepły, jesienny dzień, to raczej musi odczuć chłód wychodząc z basenu w mokrym ubraniu.
Zaciska dłonie w pięści. Z całej siły uderza w worek. Dłonie Krystyny krwawią. Pomimo to nadal uderza w worek, jednostajnie, niczym maszyna.
Nie bardzo. Może jedynie otrzeć naskórek - co nie spowoduje widocznego krwawienia. Ewentualnie, jeśli jest kompletnie zielona w temacie, może doznać urazu dłoni ze złamaniem włącznie. Nadal bez krwawienia.
Przemek pisze: Mokra, oblepiona liśćmi i z okaleczonymi rękami, sięga po wiatrówkę. Zabiera kilka pustych puszek po piwie, wychodzi na podwórko i ustawia cele na dachu porszaka. Nie trafia, nabój wbija się w karoserię.
Śrut nie jest nabojem, a raczej pociskiem.

Napisałbym to jeszcze raz bo pomysł na scenę jest ciekawy.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Bizneswoman [dramat]

7
Ogólnie tekst do mnie przemówił.
Na początku zabrakło mi wprawdzie jakiegoś sygnału, że to basen bohaterki itd... Nie umiałam jej sobie zlokalizować. Szybko jednak przeszłam nad tym dalej.
Drugim miejscem, w którym coś mi zgrzytnęło był ten urywek z negocjacji. Wypowiedź tej niedoszłej kontrahentki trąci takim tanim, filmowym brakiem profesjonalizmu. Wierzę, że mogła wytknąć bohaterce kiepskie prowadzenie negocjacji (nawet bardzo bezpośrednio - to "Bardzo ciężko się rozmawia w takiej atmosferze" jest fajne i można było pójść w ten klimat), ale odwołanie do ojca już jakoś tak nie zagrało. Tak bardzo subiektywnie.

Poza tym jednak kupuję ten chaos działań i chaos myśli bohaterki. Nie jestem fanką miniatur, ale ta dała mi w miarę kompletny obraz bohaterki. Fajnie, że znalazłeś w niej miejsce na wątki i zawodowe i prywatne (podoba mi się zwłaszcza wiadomość od Erneścika - bardzo wiarygodna).

Językowo trochę niedociągnięć jest, choć to mniej ewidentne błędy, a bardziej kwestia wyważenia niektórych zdań (jak te wymienione już spirale śmierci i wyporności). Nie wiem, czy mam tu wiele do dodania ponad wymienione już przykłady.
Trochę w odniesieniu do posta Godhanda dodam, że akurat zajechanie sobie dłoni do krwi na worku bokserskim w tym przypadku nie jest dla mnie niewyobrażalne (wyładowywanie nerwów, niewyrobione ręce plus brak taśm bokserskich). Wprawdzie nie wiem, czy nadal opis "dłonie krwawią" nie budzi jakiegoś zbyt mocnego skojarzenia, ale nie mam tutaj mocnego przekonania w żadną stronę.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Bizneswoman [dramat]

8
Jeżeli bohaterka nie używa owijek czy innych usztywniaczy, to przy takim "dzikim" uderzaniu, w nadgarstkach pojawi się ból nie pozwalający kontynuować. Pojawi się dużo, dużo wcześniej niż ewentualna krew.

Ale to drobiazg - nie wpływający zasadniczo na tekst.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Bizneswoman [dramat]

9
Może ćwiczy od dzieciństwa sztukę "żelaznej dłoni" ;) No i w sensie gatunku ten tekst to żaden dramat. Poza tym, nie jest źle :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Bizneswoman [dramat]

10
daydreamer pisze: Do mnie te chaotyczne działania przemówiły. Jest podpita, snuje się bez sensu, łapie różnych zajęć, ale chyba na żadnym nie umie się porządnie skupić. Kojarzy mi się z tym stadium stresu, w którym człowiek stwierdza "chrzanić to wszystko" i idzie robić przypadkowe rzeczy, które mu akurat wpadły do głowy, przy czym co pięć minut do głowy wpada co innego.
Daydreamer, zgadza się, sytuacja bohaterki jest stresująca, jest też bardzo smutna; dziękuję za wizytę i wnikliwy komentarz.

...

Wykonują przy tym swój ostatni taniec na wietrze - spiralę śmierci aż po bruk.

To zdanie - mające pewnie kotwiczyć w czytelniku analogię do upadku bohaterki - jest w tym tekście niepotrzebne.
A czemu Twoim zdaniem jest niepotrzebne? Źle sformułowane? Jak byś oddał tę myśl, ale inaczej?
Czemu "posmak słoty" nie przypadł do gustu?
Wyporności użyłem w sensie ironicznym/komicznym - bohaterka pijana, a nie tonie, woda ją "wypiera".

Co do krwawienia, może faktycznie przesadziłem, ale gdybym napisał, że krew się sączy, to może nie byłoby źle. Wytłumaczę niżej.
Jeżeli bohaterka nie używa owijek czy innych usztywniaczy, to przy takim "dzikim" uderzaniu, w nadgarstkach pojawi się ból nie pozwalający kontynuować. Pojawi się dużo, dużo wcześniej niż ewentualna krew.
Wszystko tym utworze jest fikcją poza tym "waleniem w worek". Mam w domu worek, jestem amatorem w kwestii boksu, być może źle technicznie uderzam. Powiedzmy, że raz na tydzień sobie tak "poboksuję". Z nadgarstkami żadnego problemu nie mam, nigdy ich nie czuję, żeby jakoś tam mi dokuczały, ale może to dlatego, że robię też od czasu do czasu pompki, co wzmacnia nadgarstki, dużo też pływałem na pływalni, to też wzmacnia ręce i stawy nadgarstkowe. Natomiast, co ciekawe, gdy uderzam w worek długo, to skóra na zgięciach stawów paliczkowych, tych które po prostu tworzą krawędź pięści, pęka - dosłownie pęka - jakby powstaje taka kreska spowodowana przerwaniem ciągłości tkanki, z której sączy się krew. "Boksuję" gołymi rękami.

Godhand, dziękuję za poświęcony czas i uwagi.

...
Wypowiedź tej niedoszłej kontrahentki trąci takim tanim, filmowym brakiem profesjonalizmu.
Chciałem pokazać, że rozmówczyni zamierzała bohaterkę upokorzyć, w pewien sposób dając znać, że ona ojcu do pięt nie dorasta. Być może powinna jednak w inny sposób próbować uderzyć w bohaterkę. - Propozycja w jaki?
Adrianna pisze: (podoba mi się zwłaszcza wiadomość od Erneścika - bardzo wiarygodna).
Cieszę się, że mi się udało, ponieważ sam sobie go wymyśliłem od a do z, i obawiałem się, że nie wyszło mi to aż tak wiarygodnie.

Ta spirala śmierci miała wprowadzać w klimat; "wyporność" była gorzką ironią - pijana bohaterka pływa w basenie, a nie tonie. Na propozycje jak można lepiej to zapisać jestem otwarty.

Adrianna, dziękuję za poświęcony czas i wizytę.

...
Navajero pisze: Może ćwiczy od dzieciństwa sztukę "żelaznej dłoni" ;) No i w sensie gatunku ten tekst to żaden dramat. Poza tym, nie jest źle :)
Oczywiście, że ćwiczy, co się tylko da :) Powiedzmy, że bohaterka to tak, jak ja "samouk workowy". Cieszy mnie, że nie jest źle.
Navajero, dziękuję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron