R.R.

16

Latest post of the previous page:

To już detale, trza by długo analizować. IMO jest ok.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

R.R.

17
Muszę całkowicie przestać czytać teksty do weryfikacji, bo potem wdaję się w dyskusję o tym jak pisać z Fioletem. :P
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

R.R.

18
Dyskutuj :) Tylko, że ja leniwy jestem, z innymi lepiej podyskutujesz ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

R.R.

19
Zgadzam się. Mocne, przemawia do wyobraźni. Poetyckie, choć drastyczne. Przykuwa uwagę. Daje się zapamiętać.

Miałam tylko wrażenie, że powinno być pisane w pierwszej osobie z perspektywy mordercy... ale może to byłby banał? W każdym razie zdanie w trzeciej osobie mnie zaskoczyło. Może jednak to nawet lepiej, bo dzięki temu jest bardziej niecodziennie.

Przyczepię się tylko paru rzeczy, a to dlatego, że uważam, iż taki tekst powinien zostać dopracowany do perfekcji tak, żeby nic nie zaburzało przyjemności czytania.

„Matka będzie długo patrzeć na szeryfa, przez jej policzki przypominające(j) suchą, spękaną słońcem ziemię przedrze się z trudem kilka łez.” To zdanie niestety bardzo, bardzo zaburza imersję. Niezgrabność sprawia, że klimat grozy zupełnie pryska, bo wizja łez przedzierających się bezpośrednio *przez* policzki, i to jeszcze z trudem, jest komiczna.

Włosy nie łopoczą. Żeby łopotać, trzeba wydawać jakiś odgłos.

Kłosy nie ranią stóp. Łodygi i owszem.

...”gwałtownie wpadając do domu nie zaryglowałaś drzwi?” Wpadłwszy, nie wpadając.

To tyle czepialstwa. Ogólnie jednak tekst jest moim zdaniem świetny.

R.R.

21
Niesamowicie ciężki tekst. Ale właśnie przez ten ciężar - bardzo dobry. Przejmujący, poruszający, ciarki miałam przy czytaniu... Stylistycznie - perełka. Podoba mi się ten początek pisany w czasie przyszłym, fajny zabieg, tekst bardzo na tym zyskuje. Gdyby napisać go zwyczajnie, chronologicznie - nie miałby chyba takiej mocy.
Godhand pisze: Żałoba żałobą, a żyć trzeba.
Powalająco i bezlitośnie prawdziwe.
Co mi odrobinę zgrzytnęło:
Godhand pisze: piękną miedzianą dłoń
jest aż tak mocno opalona? Czy jest Indianką? Ale tak czy siak, jakoś ta miedź w zestawieniu z kolorem skóry nie do końca mi leży...
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

R.R.

22
Do mnie trafiło. Bardzo. Bardzo, bardzo. Na pewno zapamiętam ten tekst, choćby dlatego, że gdy go czytałam, brzmiał mi ...balladą, płynął. Poza tym, nie lada to sztuka zawrzeć w miniaturze ile się da i jej nie przeładować. Tu wyszło świetnie.

R.R.

23
Sama historia jest dosyć sentymentalna (czy ckliwa, to bym dyskutował).
Natomiast sposób opowieści - kupuję tak, jak kupiłem "Wiatr buszujący w jęczmieniu", świetny film z równie refleksyjną nutą (i piosenką). Bardzo dobry pomysł, konsekwentnie przeprowadzony.

Co do stylu to już nie mam chyba co się odnosić, wielu wskazało drobne uchybienia. Ale tym razem nie powinny one przesłonić obrazu :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

R.R.

24
To jeszcze moje dwa grosze.
Zgrzytasz mi tu i ówdzie jak piasek między zębami.
Tę mieniącą się czerwienią na złocie opowieść odczyta jutro, a może za kilka dni, twoja stara, zmęczona matka, prowadząc za rękę twojego ukochanego brata.
Twoja, twojego czerwienią na złocie - no nijak mi nie leży.
Za to klimat - bardzo mi się podoba.
I za chwilę, w której do czytanego tekstu, pomrukuje mi do ucha Nick Cave -dziękuję :)
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

R.R.

25
Juliahof pisze: Tekst jest słaby, ckliwy i kiczowaty, zupełnie niepodobny do Godhanda
Przepraszam za spóźnienie, dopiero dzisiaj mam czas, aby uzasadnić moją opinię.
Podobnie jak kilku przedpiśców, mam wrażenie, że to powinna być po prostu klasyczna amerykańska ballada zbudowana ze zwrotek i refrenu, a nie proza poetycka, o którą chyba chodziło autorowi. Klimat i sposób narracji są zdecydowanie balladowe.
Jeśli zaś chodzi o szczegóły, mam kilka uwag.
Godhand pisze: Och, jaka słodka jesteś, mała Ruby Reyes!
Kto to mówi? Do rannej, uciekającej dziewczyny. Morderca? Napawa się tą sceną? Czy może narrator - uciekająca, ranna dziewczyna jest dla niego słodka? Kiedy mówimy "O, jaka ona słodka", mamy na myśli radosną, usmiechniętą, prześliczną dziewczynką lub dziewczynę. Tutaj bohaterka jest zrozpaczona, walczy o życie.
Czyli kto to mówi? Może zakochany chłopak, tak jak w Pieśni nad pieśniami: O, jakże piękna jesteś, przyjaciółko moja! Chyba nie. Coś tu zgrzyta.
Wadą tego tekstu są też liczne kalki językowe, które przez całe dziesięciolecia ich używania straciły swój sens i są obecnie puste znaczeniowo, a nawet - chwilami - irytujące, np.
Godhand pisze: twoja stara, zmęczona matka,
Godhand pisze: będzie szlochał w rozpaczy
Godhand pisze: Ciszą wyrazi niechęć i bezradność wobec świata oraz boskich wyroków. A potem pomarszczoną, ale wciąż silną dłonią
Godhand pisze: jakby gonił cię sam Szatan, bo tak jest w istocie.
Godhand pisze: Zbyt niewinna i krucha jesteś na ten policzek przeznaczenia. (...) złamane serce matki będzie boleć bardziej.
Godhand pisze: Dlaczego nie słuchałaś rad mądrej matki, która głaskała cię co wieczór po włosach, kiedy dopalała się świeca?
Godhand pisze: Pomiędzy palcami przepływa karminowa smuga,
Język narratora jest XIX-wieczny, toteż tym bardziej zaskakują współczesne fachowe określenia typu "serce pompujące krew".

Nie rozumiem tez, dlaczego matka jest tak strasznie stara i pomarszczona? Skoro mieszka na wsi na przełomie XIX/XX wieku (używają świec) i ma 17-letnia córkę, może mieć równie dobrze 34 lata, gdy tymczasem opis pasuje do 80-latki. Nie potrafię też sobie wyobrazić, aby szeryf ciągnął na prerię (na której notabene rośnie zboże!!) matkę z małym synkiem, aby popatrzyli sobie na zaszlachtowaną córkę i siostrę; zazwyczaj stróże prawa pokazywali wtedy rodzinie zmarłą osobę w łagodniejszej wersji, np. już umytą i leżącą spokojnie w trumnie.
Nieprawdopodobne psychologicznie jest także to, aby w chwilę po obejrzeniu zamordowanej córki matka rzucała beztrosko zwrot o żałobie i konieczności życia. Myślę, że byłaby w szoku i rozpaczy, płakałaby i krzyczała, może nawet zemdlała - to była niespodziewana i okrutna śmierć jej dziecka, szok jest wtedy olbrzymi, a żałoba trwa w takich przypadkach bardzo długo.

Wziąwszy wszystko razem, pomysł dobry, ale w moim przekonaniu - raczej do przerobienia na balladę.

R.R.

26
Godhand pisze: Och, jaka słodka jesteś, mała Ruby Reyes!Nawet teraz, kiedy krwią piszesz swoją historię na kłosach pszenicy,
Słodka??? Narratorze, zaczynam się martwić.
Godhand pisze: Tę mieniącą się czerwienią na złocie opowieść odczyta jutro, a może za kilka dni, twoja stara, zmęczona matka,
Kłosy naznaczone krwią ujrzy niebawem twoja matka. Gdy jutrzejszy wiatr zawieje, opowiedzą mroczną i straszliwą historię.
Przekombinowałeś to zdanie.
Godhand pisze: świat wiruje w głowie
Przed oczami
Godhand pisze: Zbyt niewinna i krucha jesteś na ten policzek przeznaczenia
Nie ta gradacja - śmierć to nie policzek przeznaczenia. Ja bym to ujął jako nagły cios od przeznaczenia
Godhand pisze: W dłoni pieszczotliwie i miękko trzyma nóż, który cię zranił,
Tylko nie pieszczotliwie i miękko bardzo Cię proszę... Może zamiast tego to pewnie i swobodnie zarazem?
Godhand pisze: Jest skrzypieniem szafy o zmroku i cieniem w rogu pokoju. Szelestem piasku, po którym pełznie grzechotnik i szumem wody dla tonących. Gasnącym ogniskiem na nieprzyjaznej prerii. Jest końcem.
Masz obok siebie zupełnie inne gradacje. Zupełnie inna kategoria to skrzypiąca szafa i cień w rogu pokoju, wobec pisaku po którym pełznie grzechotnik, czy też gasnącego ogniska na prerii. To tak jakby mówić: jest zadraśnięciem z którego kapie kropla krwi, a za chwilę dodajesz jest raną która broczy. Te pierwsze infantylne dobrze byłoby wyrzucić.
Godhand pisze: Dlaczego nie postąpiłaś jak należało? Dlaczego nie przywołałaś ściszonym głosem dogo argentino, a potem gwałtownie wpadając do domu nie zaryglowałaś drzwi? Oczywiście. Wszyscy ale nie ty, kochająca świat Ruby Reyes. Ty nie odwróciłaś głowy, tylko posłałaś jeden łamiący serca uśmiech i jedno błyskające iskrami spojrzenie w kierunku zaciśniętej kreski sinych ust. Dlaczego nie słuchałaś rad mądrej matki, która głaskała cię co wieczór po włosach, kiedy dopalała się świeca?
To jest bardzo dobry fragment i czegoś może nauczyć nawet. Świat nie jest bajką. Nie wszyscy ludzie są dobrzy, a za ufność, naiwność i dobroć można zapłacić najwyższa cenę. Człowiek dobry i bezkrytyczny jest narażony na niebezpieczeństwo.
ps. ta "dopalająca się świeca" to już za dużo, jest tu zbędna.
Godhand pisze: W końcu z jękiem - w którym jest ból całego świata
Troszkę za dużo tutaj już patosu, to "w którym" też tu zgrzyta.
Godhand pisze: potykasz się. Może o kamień, a może po prostu o Los.
To jest dobre, wyrzuć pierwsze "może".
Godhand pisze: przyciskając piękną miedzianą dłoń do boku.
piękna, miedzianą - nie.
Godhand pisze: Pomiędzy palcami przepływa karminowa smuga,
nie.
Godhand pisze: Leżysz i czekasz, bo nic innego ci nie pozostało.
Pogrubienie zbędne do wyrzucenia.
Godhand pisze: Przypominasz sobie twarde, ale czułe dłonie matki. Poranki na werandzie starego domu. Brata ubrudzonego mąką. Cichego chłopca z sąsiedniej wioski, którego imienia nie znasz. Pierwszy pocałunek, o zmierzchu za łąką. Uśmiechasz się.
Nie, tylko nie "uśmiechasz się"!!! Ona umiera, autorze, przypominam i nie jest to spełniona życiowo osiemdziesięciolatka. Ewentualnie mógłbyś napisać: próbujesz uśmiechnąć się przez łzy, lecz grymas smutku i rozpaczy paraliżuje twoje oblicze.
Godhand pisze: Śpij lekko
Mam skojarzenia, co prawda odległe dosyć, ale jednak, z pewną piosenką, z lat moich jeszcze nastoletnich, tak w "tych czasach" popularne było tzw. emo, najlepszy fragment w teledysku, to jak ona z trumny wstaje i tańczy:


Dużo włożyłeś uczuć i pracy w ten tekst i to widać. Są potknięcia, ale jest progres, jest moc, że tak powiem.
Pozdrawiam.

Added in 5 minutes 12 seconds:
Ps. Juliahof ma rację: mas spore problemy z perspektywą narracyjną.

R.R.

27
To jest fajnie zrobiona klisza. Imo broni sie mimo wykorzystania wszystkich motywów z scary movie. No i tu malo zabawnie jest.
Do poczyszczenia, ale dobre.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

R.R.

28
Godhand pisze: Jest skrzypieniem szafy o zmroku i cieniem w rogu pokoju. Szelestem piasku, po którym pełznie grzechotnik i szumem wody dla tonących. Gasnącym ogniskiem na nieprzyjaznej prerii.
Jest końcem.
Godhand pisze: Pomiędzy palcami przepływa karminowa smuga, barwiąc pogniecione kłosy pszenicy. Leżysz i czekasz, bo nic innego ci nie pozostało. Przypominasz sobie twarde, ale czułe dłonie matki. Poranki na werandzie starego domu. Brata ubrudzonego mąką. Cichego chłopca z sąsiedniej wioski, którego imienia nie znasz. Pierwszy pocałunek, o zmierzchu za łąką. Uśmiechasz się.
Godhand pisze: Gdzieś w oddali płacze krasnogonka.
To dla mnie są kamienie, które wyznaczają tę historię. I najbardziej mi się podobały.
Bardzo ładnie, Godhand.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

R.R.

30
Przemek pisze: Ps. Juliahof ma rację: mas spore problemy z perspektywą narracyjną.
Nope.
Narrator jest konsekwentnie ten sam przez cały tekst, nie zmienia punktu obserwacji, nie zmienia charakteru. Problemy z perspektywą narracyjną są wtedy, gdy autor ma niespójnego narratora, który w różnych miejscach tekstu zmienia swój charakter (bez czytelnego dla odbiorcy klucza tych zmian).
Ja bym powiedział raczej, że macie, Przemek i Juliahof, problem z identyfikacją narratora (przy czym Juliahof jest na tropie). Razi was, że narrator personalny zwraca się do bohaterki "Słodka Ruby Reyes" a z drugiej strony nie potraficie umiejscowić tego narratora jako pierwszoosobowego, względem bohaterki, kim dla niej jest, co tam robi, skąd to wie, czemu nie reaguje.

To jest narrator auktorialny. Nie skonkretyzowany do jakiegoś bohatera historii, ale jednak wyodrębniony jako byt, dlatego komentuje rzeczywistość.
Kluczowa jest identyfikacja odbiorcy tej narracji. Nie dajcie się zwieść, narrator nie mówi do Ruby Reyes, on mówi do czytelnika. Zwracanie się do Ruby jest zabiegiem narracyjnym, sposobem opowiedzenia historii nam. W gruncie rzeczy Juliahof trafiła z balladą - to jest ballada. Tylko prozą.
Skojarzenia z Nickiem Cavem uzasadnione.

Reszty uwag powtarzać nie będę ani z nimi polemizować. Fakt, trochę poczyścić by się dało.

Mnie się podobało, Godhand.
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

R.R.

31
Użył bym powtórzeń:
Godhand pisze: Wszyscy ale nie ty Ruby Reyes, kochająca świat Ruby Reyes. Ty nie odwróciłaś głowy, tylko ty posłałaś jeden łamiący serca uśmiech
W końcu nadchodzi cicho, rzucając cień na twoje ciało i życie.
Przed cicho raczej przecinek.

Nie wiem co więcej dodać... napisane na bogato językowo i niezwykle zgrabnie, że ciężko się czego doczepić. Brawo.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron