Godhand pisze: W
intymnie ciepłym świetle
latarni,
Bardzo złe zestawienie: czytając, miałem wrażenie, że bohater udaje się na "płatną schadzkę", a poza tym, tego typu
ładnopisanie nie pasuje mi do sytuacji, w której bohater się znajduje.
Ogólnie rzecz biorąc miejscami język bohatera w opisach budzi moje spore wątpliwości.
P.S. Drobna uwaga: pierwsze, a także drugie zdanie nastawiło mnie na narrację trzecioosobową, dlatego trzecie zdanie na początku trochę mnie zdziwiło. Tu zastanawiam się, że jeśli narracja jednak przez całość jest pierwszoosobowa, może należało zacząć od zdania trzeciego?
Godhand pisze: Parkowa uliczka
wije się między starymi drzewami, znikając
za horyzontem wzroku.
Język/forma, jest to ładne, ale czy adekwatne do bohatera? Ponadto, wydaje mi się, że drugie podkreślone jest niewłaściwie dobrane - zamieniłbym to na:
znikając w oddali.
Godhand pisze: Idę szybko mijając
zabetonowane w podłożu ławki,
których deski pokaleczono wydrapanymi wyznaniami miłości i jeszcze głębiej rytymi w drewnie obelgami.
Ze względu na charakter scenki (zdarzenie z urazami w tle) wyrażenie typu
pokaleczono przydzieliłbym dla ludzi (i wszelkich istot żywych), a do rzeczy nieożywionych zastosowałbym mniej "urazowe" określenia.
Wydrapane balansuje mi na granicy, ale mogłoby być.
Ponadto: Za dużo opisu (wypełniacz), w dodatku: bohater ma w tej chwili tylko jeden cel, chce się rozładować fizycznie, zatem nie może on "
raczyć się" szczegółami technicznymi i analizować detale otaczającej go przestrzeni, bo po prostu:
co go to obchodzi w tym momencie??
Rozumiem przy tym, że taki opis mógł mieć swój cel: nadać grozę, zobrazować otoczenie, że bohater znajduje się w miejscu, gdzie jest/może być niebezpiecznie, ale sposób wykonania jest według mnie błędny, bo tego rodzaju opis jest nieodpowiedni do sytuacji.
Godhand pisze: Poświata księżyca przebija delikatnie przez
misternie utkany ze stratusów wzór.
Misterny wzór, stratusy(!) poświata księżyca(?!) - to wszystko w chwili, gdy bohater jest bardzo rozgniewany (powinien być) i chce się na kim rozładować fizycznie?!!!! CHYBA NIE.
P.S. Przy tego rodzaju opisach dostrzegam pewną cechę powtarzalną w Twoich tekstach, Godhand, ale więcej o tym w podsumowaniu.
Godhand pisze: Jest
bajkowo, ale ten park nie bez przyczyny od lat ma złą sławę.
Język - wyrażenie
bajkowo zaburza mi wydźwięk grozy, której bym w tej scence oczekiwał. W ogóle to zdanie mi się nie podoba.
Godhand pisze: Nagromadzona
z różnych powodów frustracja zaczyna wrzeć.
Całość bym bardziej uogólnił, by nie było wątpliwości, że refleksja bohatera jest szersza (bo tak to odbieram), że dotyczy pewnej części jego życia, a nie konkretnej/danej/tej chwili. Coś takiego mam na myśli:
Czasami/często(?) czuję, jak nagromadzona we mnie frustracja zaczyna wrzeć.
Godhand pisze: Praca, kasa, zdrowie, dzieciak.
Niby normalne. Sytuacje. Życiowe. Złość szarpie się i chce wyrwać na zewnątrz.
Podkreślone: dziwnie wygląda tego rodzaju rozłożenie. Ja bym to zmienił na coś takiego:
Normalne sytuacje życiowe. Ewentualnie połączyłbym to z drugim zdaniem:
Normalne sytuacje życiowe, a we mnie złość szarpie się i che wyrwać na zewnątrz.
Godhand pisze: To takie proste.
Bardzo to dobre jest, ale...
Godhand pisze: Wskazującym palcem drżącej
z wściekłości dłoni,
... tu wszystko popsułeś.
Ja bym pokusił się mniej więcej o coś takiego:
To takie proste. Wystarczy mocno przykurczyć usta, zacisnąć zęby i wskazującym palcem drącej dłoni przesunąć powoli wzdłuż jej kręgosłupa, zachowując ledwie milimetr odstępu tak, aby niedotyk krzesał iskry, napiął jej kark i wydusił westchnienie.
Godhand pisze: To takie proste.
Wyszeptać do ucha, że pobiegam chwilę i zaraz wrócę.
Brakuje mi "jej" -
do jej ucha.
Godhand pisze: Wyjść z mieszkania, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Tu jest moc. Tu bym powtórzył raz jeszcze "to takie proste" i zrobił od nowego akapitu (bo to pewna klamra jest):
To takie proste. Wyjść z mieszkania. Cicho zamykając za sobą drzwi.
P.S. "Delikatnie" zamieniłem na "cicho".
Godhand pisze: Łapię wielki haust
nocnego powietrza.
Przerost formy nad treścią. Proponuję zmianę przymiotnika, np. wskazujący na porę roku lub temperaturę. "Nocne powietrze"? Nie robi na mnie wrażenia to zestawienie.
Godhand pisze: Obok nie ma
już mojej rodziny, jestem w innym świecie
Podkreślone 1:
Obok - ? Dlaczego użyłeś wyrażenia "obok"?
Podkreślone 2: "nie ma już" może być źle zrozumiane. Całość bym zamienił na coś takiego:
Tu jestem w innym świecie. Tu nie ma mojej rodziny (...)
Godhand pisze: Obok nie ma już mojej rodziny, jestem w innym świecie -
tym, który może patrzeć jak człowiek człowiekowi wilkiem.
Zdanie do poprawienia.
P.S. Ale nie wiem, czy to nie jest za bardzo przegadane.
Godhand pisze: Moi bliscy nie mogą,
mój dom jest moją twierdzą,
a na wściekłość nie ma w nim miejsca.
Czego bliscy nie mogą?? W ogóle całe to zdanie uważam, że jest do przeróbki, nie klei mi się drugie podkreślone do trzeciego -
moja twierdza, czyli nie wpuszczam nikogo
z zewnątrz.
GDYBYŚ, Godhand, użył tutaj np. personifikacji złości do postaci "intruza/wroga" itp. to bohater mógłby powiedzieć, że dla tego intruza nie ma miejsca w jego domu. A tak, wyszło trochę dziwnie w kontekście domu-twierdzy.
Godhand pisze: W intymnie ciepłym świetle latarni,
O języku - jak wyżej.
Ponadto: w jednym krótkim tekście wykorzystujesz tę samą sztuczkę - powtórzenie. Jest to ciekawy zabieg do kreowania klimatu/stylu/planu tekstu, ale już raz to zastosowałeś wobec:
To takie proste, wystarczy. Moc tego rodzaju powtórzenia słabnie, gdy zastosujesz go również do innych zdań. Jeden taki "patent" widziałbym do jednego odwołania. Tekst uważam za zbyt krótki, by tego rodzaju kreację powielać,
bo się ona rozmywa.
Godhand pisze: Idę szybkim krokiem
nie wierząc, że nikogo tu nie ma.
Odwróciłbym tok rozumowania bohatera (bo ma dziwny wydźwięk), zamieniłbym to jego (nie)przekonanie na coś takiego:
Idę szybkim krokiem, wiedząc, że...
Godhand pisze: Piątkowy, ciepły wieczór. Idealne warunki, żeby się…
Dla mnie brzmi to tak, jakby bohater
na spokojnie snuł refleksje o tym, że chce się wyżyć na kimś fizycznie, a według mnie od samego początku utworu bohater powinien być bardzo pobudzony, przejęty, spięty, napięty, skupiony w tym momencie na jednym, jedynym celu - i wreszcie: powinien być
w gniewie.
Godhand pisze: Są.
Gdzieś kawałek przede mną,
:!: Jestem na NIE.
Godhand pisze: Gdzieś kawałek przede mną, jeszcze ich nie widzę i nie wiem ilu, ale
charakterystyczne odgłosy splunięcia i
rzucane z częstotliwością metronomu „kurwa” upewniają mnie, że
jestem na dobrym tropie.
To zdanie jest fatalne! ;(
Częstotliwości metronomu i innych urządzeń wszelakich to nie, to zapychacze tutaj. A mogłeś pójść w potęgowanie gniewu u bohatera, podkręcić mogłeś atmosferę, np.:
Słyszę ich! Przyspieszam kroku i zaciskam pięści coraz bardziej. Słyszę te kłapiące głośno jadaczki/mordy, jak leci (z nich) k.rwa jedna za drugą! - i tak dalej, coś w ten deseń.
Godhand, bohater zbliża się do pewnego apogeum, do punktu kulminacyjnego, którym jest "obicie mord typkom z parku", tu trzeba coraz bardziej podkręcać atmosferę.
Godhand pisze: Po chwili z mroku wyłaniają się ledwo oświetlone
sylwetki.
Dwóch.
W takiej konfiguracji to nie najlepsze zestawienie, chodzi mi o to krótkie zestawienie wyrażeń "sylwetki" do "dwóch". Dlaczego nie zrobiłeś tego w jednym zdaniu? Np:
wyłaniają się dwie męskie sylwetki. LUB:
było ich dwóch.
Godhand pisze: nerwowo podrygujący
i w żółtym świetle przypomina
mi szamana pod wpływem
Kolorem: propozycja.
Godhand pisze: Znam
i rozumiem rytm ulicy.
Wiem, który mnie zaczepi.
Pierwsze podkreślone bym usunął.
Godhand pisze: - Hej,
mordo
Jak dla mnie to za bardzo przyjacielsko brzmi. Widziałbym tu coś w rodzaju:
siema/co jest koleś (...)
Godhand pisze: skrzeczy mały,
Co robi?
Godhand pisze: – Masz
fajeczkę?
Zamieniłbym na
fajkę lub
szluga.
Godhand pisze: Teraz widzę ich
całkiem wyraźnie.
Ogólnie to nie podobają mi się takie określenia, ale ze względu na typ narracji, można przymknąć oko.
Godhand pisze: Większy ma nóż w kurtce - widać to
wyraźnie po kształcie, który wypycha mu prawą kieszeń - albo udaje że ma, ale na ten gest wydaje się dla niego zbyt finezyjny.
Podkreślone: powtórzenie z wcześniejszym "całkiem wyraźnie". Ogólnie zdanie do przerobienia. Określenie "finezyjny" ponownie budzi moją wątpliwość, czy pasuje do bohatera/do sytuacji?
Godhand pisze: Nie odzywam się i patrzę na nich.
Dałbym na odwrót:
patrzę na nich, nie odzywam się/w milczeniu.
Godhand pisze: Mały skraca dystans do metra i zaczyna się
wiercić, przestępując z nogi na nogę.
Podkreślone:
Mały skraca dystans do około metra.
Godhand pisze: Roznosi go adrenalina. Albo dopalacze.
Dziwnie mi brzmi ta analiza. Już prędzej zostawiłbym to drugie, ale w wydźwięku domniemania, np.
Pewnie/może są na dopalaczach.
Godhand pisze: Znam zasady tej gry i
wiem, że on i jego kumpel to specjaliści.
Godhand pisze: Masz fajkę eskaluje w
daj zadzwonić, a to z kolei w
fajny masz telefon.
Przydałoby się wyróżnienie dla podkreślonych fragmentów. Cudzysłów lub kursywa. Ale w powyższym znowu (w moim odczuciu) niewłaściwy język bohatera, tym razem widzę o wiele ciekawsze wyrażenie:
eskaluje.
Godhand pisze: Duży obchodzi mnie i obstawia tył
gdybym w razie zaczął się stawiać, wzywać pomocy albo chciał uciekać.
Zdanie do przeróbki.
Godhand pisze: Mały prawdopodobnie jest lepszym
fighterem,
Paskudne to jest.
Godhand pisze: Mały zna scenariusze.
Nie mam, nie mogę oddać, co wy kurwa chłopaki, zadzwonię na policję i tak dalej.
Przydałoby się i tu wyróżnienie poszczególnych elementów wypowiedzi.
W ogóle to:
Godhand pisze: Mały zna scenariusze.
Nie mam, nie mogę oddać, co wy kurwa chłopaki, zadzwonię na policję i tak dalej. Wie, jak je rozegrać żeby dwie wieże w końcu zbiły gońca. Jest mistrzem napinki psychologicznej, pokazu sił, agresywnego dialogu i wywołania w ofierze poczucia, że najlepszym wyjściem jest oddanie telefonu.(!) Za zdrowie. W małych miasteczkach tak zdobywa się na ulicy markę, w większych kasę. Nasze jest na tyle duże, że żaden z tandemu mnie nie zna.
Mały zna scenariusze. Jest na każdy z nich przygotowany.
Przegadane to. Wypełniacz i progi zwalniające. Brakuje do kompletu krótkiej notki biograficznej obu oprychów.

Ponadto, znowu powtarzasz "myk" z powtórzeniem (Mały zna scenariusze) - powoli tworzy się z tego szablon, efekciarstwo.
Godhand pisze: Ale nie na ten, bo
ja gram ligę wyżej.
Samochwała w kącie stała. Ty mi lepiej pokaż tę ligę.
Godhand pisze: Głośne chrupnięcie
wypełnia na sekundę przestrzeń,
Godhand pisze: siła uderzenia podrywa małego jak latawiec na wietrze.
Nie.
Godhand pisze: Nie mam chwilowo dla niego więcej czasu,
NIE. To nie pasuje do sytuacji, to powoduje, że (niestety!) się uśmiecham.
Godhand pisze: odwracam się
gwałtownie i kopię większego
kilkanaście centymetrów poniżej lewego kolana.
Podkreślone:

Cóż za precyzja... A nie mogło być, że bohater po prostu kopie typka w piszczel (lub tuż pod kolanem)?
Godhand pisze: Wali się na ziemię, a jego zdziwione oczy wciąż mrugają z niedowierzania, kiedy z łomotem uderza głową o ziemię.
Okropne to.

Powtórzenie:
(na) ziemię/(o) ziemię.
Godhand pisze: Skracam dystans
do minimum,
To znaczy, do ilu?
(może być w centymetrach)
Ponadto, powtarza się "skracanie dystansu" - wcześniej zrobił to Mały. A może:
podbiegam/doskakuję do - ? itd.
Godhand pisze: stompem gruchoczę mu rzepkę
Poproszę o wyjaśnienie.
Godhand pisze: gruchoczę mu rzepkę -
dźwięk przypomina rozdeptanie dużej, twardej grudki lodu
Już samo słowo "gruchotać" zawiera w sobie ładunek dźwiękowy. Mam wrażenie przegadania.
Godhand pisze: - i nie zwracając uwagi na
przeraźliwe wycie sprawdzam kieszeń jego kurtki.
Jakie, czyje wycie?
Godhand pisze: Znaleziona bazarowa kosa ląduje w krzakach.
Bohater wcześniej snuł na jej temat przypuszczenia, zatem widziałbym tu wzmiankę w stylu "a jednak!", można przy tym dorzucić inwektywę, np. "sku.wiel!", która podkreśli coraz większe rozemocjonowanie (gniew!) bohatera.
Godhand pisze: Bulgocze pryskając krwią,
jak miniaturowy zraszacz. Chce coś powiedzieć, ale w efekcie dławi się, a na jego ustach wykwitają krwawe bańki.
Podkreślone 1: "bulgocze, pryskając" zamieniłbym na:
pluł (krwią).
Podkreślone 2: "zraszacz" osłabia napięcie.
Całość zamieniłbym na coś takiego:
Pluje krwią dookoła, dławiąc się i wydając przy tym dźwięki, jakby chciał coś powiedzieć.
Dodałbym też jakiś gest ręką tego oprycha, że na przykład próbował wstać/podnieść się.
Godhand pisze: Sięgam do kieszeni i zaciskam pięść na zippo.
Bohater JUŻ wie, że to zippo?? Samym zaciśnięciem pięści to zippo zobaczył?
Godhand pisze: A potem zaczynam
metodycznie wyprowadzać prawe sierpy.
Kolejny raz: język bohatera.
Godhand pisze: Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty.
Ze względu na charakter i formę zapisu (odliczanie dalej), zrobiłbym tak:
A potem zaczynam "metodycznie" wyprowadzać prawe sierpy.
Jeden,
drugi,
trzeci,
czwarty,
piąty...
Zasapany odwracam głowę, bo większy przestał wyć. Zemdlał.
Szósty,
siódmy.
Przestaję. Rękę przeszywa mi niesamowity ból.
Godhand pisze: Prawdopodobnie złamałem piątą kość śródręcza - tak zwane „złamanie bokserskie”. Śmieszne, bo ten uraz zdarza się najczęściej poza ringiem, i to dłoniom, które nigdy nie czuły owijek ani rękawic.
To bardzo zastanawiające, że bohater dokonał takiej analizy. Wyrażenie "śmieszne" jest niewłaściwie dobrane do sytuacji.
Godhand pisze: Podnoszę wzrok na
Bohater boksował, potem (prawdopodobnie) przyglądał się swej dłoni, a co za tym idzie: głowę miał pochyloną, zatem dokonałbym zmiany na:
podnoszę głowę. Ale dalej:
Godhand pisze: Podnoszę wzrok na
delikatnie podświetlone, skłębione chmury i wciągam głęboko powietrze.
ponownie język oraz dopasowanie opisu do sytuacji - nie rozumiem, Godhand, jaki efekt chciałeś uzyskać: bohater, który napawa się swoim czynem, czy bohater, który ma wyrzuty sumienia? Bo opis pasuje mi do tego pierwszego, zwłaszcza z tym
i wciągam głęboko powietrze.
Godhand pisze: Jestem już spokojny. Wystarczy.
Mam wrażenie przesadnej "zwiewności" opisu. Widziałbym w opisie coś na temat uspokajającego się oddechu bohatera, rytmu serca powracającego do normy - bo wcześniej musiało ono "walić jak cholera", ale nie ma o tym żadnej wzmianki,
szkoda ;( - może też coś na temat tego, że puszcza delikwenta, dłonie/mięśnie/ciało się rozluźniają <-- coś w ten deseń.
Godhand pisze: To takie proste.
Te powtórzenia bardzo dobrze Ci wyszły, Godhand. Ale bardzo dobrze brzmią tylko
do tego jednego odniesienia/formy wypowiedzi.
Godhand pisze: Wśliznąć się bezszelestnie do mieszkania.
Znowu język bohatera.
Godhand pisze: Wrzucić ciuchy do pralki.
Hmm, a czy ciuchy nie były brudne po bójce albo zakrwawione? A w pralce było pusto? Czy bohater wrzucił swoje ciuchy na będące tam już rzeczy? A co, jeśli pani domu zechce sprawdzić przed praniem zawartość bębna? I tak dalej, i tak dalej. Ogólnie trochę dziwnie to brzmi, co innego, gdyby bohater mieszkał sam, to mógłby sobie wrzucać podejrzanie brudne ciuchy od razu do pralki.
Godhand pisze: Położyć się obok niej i zdrową ręką przeczesać piękne włosy,
jednocześnie wymyślając kłamstwo na temat złamanej.
Skreślone bym wyrzucił. Ponadto, nie ma nic na temat tego, że bohater umył ręce, hmm, a o wrzuceniu ciuchów do pralki to tak, a o rękach? Hmmm. Bo po takiej "akcji" to zastanawiam się, czy ręce bohatera były brudne, zakrwawione - no, ale miał jakiś uraz/urazy jednak, hmm.
Godhand pisze: Odwraca się do mnie.
Oczy ma nadal zamknięte.
Skąd bohater wiedział, że wcześniej miała zamknięte?
Zakończenie:
Godhand pisze: - Dziwne. Serce chyba szybciej biło ci przed wyjściem.
- Dokładnie tak było.
O NIE! ;( To jest
bardzo słabe.
Po pierwsze: pani tego pana osłuchiwała przed wyjściem, badała w jakiś sposób i stąd to porównanie? Jak dla mnie nie broni się to także jako jakakolwiek metafora - to ma wydźwięk z taniej reklamy lub telenoweli - cud, miód, lukier, ech. ;(
Po drugie: ta odpowiedź bohatera z jego
pseudo elokwentnym dokładnie. Po prostu paskudne to(!). ;(
Dwa ostatnie zdania są razem i osobno -
FATALNE! ;( :(
Odczuwam wrażenie, że za szybko wrzuciłeś ten tekst. Przeczytawszy parę Twoich innych tekstów, Godhand,
uważam, że stać Cię na dużo więcej.
Podsumowanie:
Tytuł. Jest bardzo wprost. Taka moja sugestia, że mogłeś zabawić się słowem, nie mówię, że to konieczność, ale mogłeś tytułem trochę zagrać. Fabuła daje kilka możliwości, np. tytuł metafora, a prawdziwe znaczenie odkrywałby czytelnik pod sam koniec, mogłoby to być dodatkowym uatrakcyjnieniem utworu.
Początek tekstu mnie nie zadowala. Wiele jest tam braków: bohater tuż przed bójką, zamiast uzewnętrzniać swój gniew i agresję skupia swoją uwagę na ławkach, poświacie księżyca i chmurkach na niebie (które układają się w misterne wzorki!) - to nieporozumienie!
Zabrakło surowości w opisie, zabrakło zwięzłości i skupienia na tym, co najbardziej w danym momencie istotne jest dla bohatera. Zabrakło mi emocji gniewu bohatera tam, gdzie powinien być on w czystej postaci, w zamian dostałem "niezwykłą lekkość bytu" pod postacią nietrafionych poetyckich, ładnych, zwiewnych wyrażeń.
Nie tędy droga, ja to widzę do poprawy.
Tytuł
Gniew i motyw przewodni opowieści zobowiązuje, tym bardziej, że(!):
Godhand pisze: To takie proste. Już w dresie przechodzić koło pokoju małego. Wejść, zmierzwić mu czuprynę, wyszeptać bezgłośne i szczere „kocham cię”,
spychając płonącą coraz mocniej furię gdzieś na tył głowy.
Dlatego dopowiem jeszcze: na początku tekstu, Godhand, potrzeba
mętnej wody, tam potrzeba
szlamu.
Zastanawiającym elementem jest dla mnie świadomość bohatera o swoim problemie. Wielu ludzi ma kłopot z własnymi emocjami, ze złością, gniewem, wielu ludzi nieświadomie dokonuje przenoszenia złości na swoich bliskich, ale ten bohater postępuje inaczej - i to jest dla mnie ciekawe. Oczywiście osobną kwestią jest, w jaki sposób postać odreagowuje swoje negatywne emocje, ALE: niejasne jest dla mnie, czy bohater się tym ekscytuje, czy ma po wszystkim wyrzuty - to musi być wyraźniejsze, bo przykładowo: po pobiciu delikwentów spoglądanie bohatera na
delikatnie podświetlone(!) skłębione chmury i wciąganie przy tym głęboko powietrza może sugerować napawanie się aktem przemocy.
Zakończenie do poprawy. Jest bardzo kiepskie.
Godhand, dostrzegam w niektórych Twoich tekstach wspólną cechę - dotyczy to tekstów zwłaszcza w narracji pierwszoosobowej. Przytoczę kilka przykładów z tego wątku oraz z innego dla porównania, następnie powiem, do czego zmierzam.
Fragmenty z tego wątku -
Gniew:
Godhand pisze: W intymnie ciepłym świetle latarni, wirują porywane przez wiatr śmieci i kurz.
Godhand pisze: Parkowa uliczka wije się między starymi drzewami,
znikając za horyzontem wzroku.
Godhand pisze: Poświata księżyca przebija
delikatnie przez misternie(!) utkany ze stratusów wzór.
Godhand pisze: Jest bajkowo,
Godhand pisze: ale na ten gest wydaje się dla niego zbyt
finezyjny.
Godhand pisze: Podnoszę wzrok na delikatnie podświetlone, skłębione chmury i wciągam głęboko powietrze.
Godhand pisze: Wśliznąć się bezszelestnie do mieszkania.
Wybrane fragmenty z tekstu bitewnego (11.wrzesień.2017):
Udaje się i po chwili uchylam delikatnie powieki, a butelkę unoszę w stronę porannego słońca.
Muszę oszacować co w dzisiejszym dniu życia mam
Stukając obcasami mija mnie jakaś biznes woman. Delikatnie naciska na policzek małej dziewczynki,
Nazywam je tak, bo na kilka chwil świat zasnuwa czerwona mgiełka
Szatnia wita mnie kalejdoskopem fałszywych uśmiechów
Trzeba im mentora, bohatera.
Doskonale wiem, co chce powiedzieć.
Kiwam głową i delikatnie odsuwam rękę, którą zagradza mi wyjście.
I tak dalej.
Dostrzegam dwa kluczowe problemy:
Problem pierwszy:
JĘZYK. Narracja jest pierwszoosobowa, a Ty w różnych tekstach stosujesz w opisach bardzo podobną w wielu miejscach estetykę zapisu, a to sprawia, że bohaterowie, owszem, są różni, ale mówią/myślą
wspólnym językiem. Odnoszę wrażenie, że za bardzo się starasz, by było ładnie, wręcz poetycko, a tymczasem efekt jest taki, że nie dajesz w pełni swoim bohaterom dojść do głosu. Oni powinni w całej narracji mówić po swojemu, bo za każdym razem zastanawiałem się przy w/w fragmentach, czy tego typu słownictwo, a nawet niektóre całe wypowiedzi pasują do bohatera - do jego charakteru, wykształcenia, pochodzenia, oczytania, itd. itd.
Problem drugi:
SYTUACJE. Dostosowanie słownictwa/konstrukcji zdań do sytuacji miejscami bywa w Twoich tekstach nietrafiony. Przykłady:
1)
W intymnie ciepłym świetle latarni - no ładnie, ale to pasuje bardziej do yhm, jak to wcześniej już nazwałem... lub do randki z uroczą dziewczyną. Jest sielsko, zapowiada się przyjemny wieczór.
2)
Poświata księżyca przebija delikatnie przez misternie utkany ze stratusów wzór. - to też jest bardzo ładne, ale w ogóle nie pasuje do atmosfery, do gniewu, który powinien czuć bohater tuż przed bójką, bo dziwne by było, gdyby szedł tam zrelaksowany i spokojny,
itd.
3) Dla porównania przykład z innego Twojego tekstu:
uchylam delikatnie powieki, a butelkę unoszę w stronę porannego słońca - to mi się bardzo spodobało, ale po chwili namysłu stwierdziłem, że:
a) bohater jest alkoholikiem, w dodatku w alkoholowym ciągu (cwale),
b) bohater śpi byle gdzie i pije byle co, ciągle jest pod wpływem alkoholu,
c) bohater dopiero co się obudził, pewnie jest jeszcze półprzytomny
i w obliczu powyższego a, b, c bohater mówi w narracji takim poetyckim językiem?
I tak dalej, i tak dalej.
Godhand, narracja w pierwszej osobie narzuca sporą dyscyplinę. Nie można starać się pisać ładnie wszędzie, przy każdej nadarzającej się okazji, bo to ładnie musi mieć jakieś uzasadnienie, w przeciwnym wypadku będzie brało się "z powietrza", a nie z profilu/cech bohatera, a wtedy będzie to sztuka dla sztuki - a ja czegoś takiego nie kupuję, nawet, gdyby były to najpiękniej brzmiące zdania. One muszą z czegoś wynikać i z kogoś - z profilu bohatera oraz z szeroko pojętej sytuacji, w której bohater się znajduje (z danej chwili, sytuacji życiowej, zawodowej, zdrowotnej itd.).
Godhand, masz sporą wyobraźnię, potrafisz bardzo ciekawie zaplanować tekst, ale nad szczegółami i dopasowaniem pewnych elementów do scen/bohaterów musisz popracować.
Zachęcam Cię do częstszego pisania! Uważam, że Twoje teksty mają ogromny potencjał, a niektóre z nich widzę jako zalążek czegoś większego, dlatego namawiam (chyba ponownie): zabierz się za
Wielki Format!
Uważam, że masz bardzo dobrą
glinę, Godhand, wystarczy zacząć mocniej i więcej lepić, bo ta
glina sama się nie wyrobi.