Uwięziony - fragment

1
Mój debiut. Weryfikatorzy czyńcie swoją powinność. Wytknijcie mi jak najwięcej, jak najtechniczniej i wyjaśnijcie mi jak najlepiej. Mam nadzieję, że pierwszy fragment nie zawiedzie was swoją treścią ani nie znudzi. Wrzucam coś krótkiego przede wszystkim z troski o was czas. Przyjemnej lektury życzę.
Uwięziony

-Miło mi was wszyskich poznać, nazywam się Henryk Sójka. - powiedział z trudem wypowiadając słowa.
-Cześć Henryk! - odpowiedziały mu chórem liczne osoby.
-I jestem uzależniony od samotności.
-To tak jak my!
-Wszystko zaczęło się od wyjazdu zagranicznego moich rodziców. Miałem jakieś dziesięć albo jedenaście lat. Niewiele rozumiałem z tego wszystkiego, a może po prostu do mnie nie docierało. Cóż, kilkudniowa wycieczka zagraniczna okazała się permanentną emigracją. Oni pojechali, a ja zostałem z dziadkami. Wychowanie wnuka nie należało do ich priorytetów jeżeli wiecie co mam na myśli.
Kilka osób przytaknęło w głos, wielu kiwało głowami. Wszystkie oczy były w niego wpatrzone. Widział wypisany na ich twarzach dyskomfort i wiedział, że równie dobrze mógłby patrzeć w lustro.
-Wtedy zacząłem wymykać się z domu i samotnie spacerować po mieście. Korzystałem z okazji kiedy moi opiekunowie wychodzili. To był jedyny czas gdy czułem się w pełni sobą. Trwało to przez całe moje dzieciństwo i lata nastoletnie. Wiecie co się stało kiedy skończyłem ogólniak?
-Wyjechałeś? - padło pojedyncze niechętne pytanie
-Wyjechałem od razu, kiedy tylko mogłem. Od tamtej pory byłem na swoim. Zerwałem kontakty z rodziną. Znalazłem sobie pracę i ciężko zasuwałem na uczelni. Wyłącznie po to, żeby mieć pieniądze na wynajem kawalerki. Na samą myśl o mieszkaniu z kimś robiło mi się niedobrze.
Odpowiedział mu cichy pomruk zrozumienia.
-Jeden jedyny raz zaproponowano mi miejsce w akademiku. Biedna kobieta musiała robić sobie testy na żółtaczkę kiedy z mojego nosa trysnęła na nią struga krwi.
Wymuszony śmiech audiencji. Wiedział to, widział. Tą niechęć. Jego towarzystwo jest im nie w smak w takim samym stopniu ich jemu. Kontynuował.
-Do czasu trzeciego roku straciłem wszelką chęć na podtrzymywanie jakichkolwiek więzi międzyludzkich. Opracowałem nawet system, który pozwolił mi na pracę z domu i jak najrzadsze pojawianie się na uczelni. Zakupy prowadziłem przez internet, nawet, a właściwie to przede wszystkim spożywcze. Nie miałem i nie chciałem mieć dziewczyny ani przyjaciół. Byłem tylko ja, wolny od zgiełku. Przyzwyczaiłem się do tego spokoju, do własnego towarzystwa.
-To tak jak my wszyscy Heniek! - ktoś odpowiedział
-Tak jest do dziś. Jestem szczęśliwy, chyba. Z pewnością nie jestem nieszczęśliwy. Co miałoby mnie martwić? Zdrady przyjaciół? Złamane serca? Rodzina? Polityka? To nie są moje sprawy. Ja wstaję rano i programuję, a ze światem kontaktuję się w nocy. Tylko wtedy nie dostaję od razu odpowiedzi na moje e-maile.
-Co cię skłoniło do udziału w tych spotkaniach Henryk? - to był prowadzący spotkanie.
-Nie wiem. Coś przestało działać. Myślałem, że tutaj dostanę odpowiedź.
-Co masz na myśli mówiąc, że coś przestało działać?
-To już mnie tak nie jara jak kiedyś wiecie? Wcześniej zwykłem tańczyć ze słuchawkami na uszach po całym mieszkaniu. Bawiło mnie patrzenie przez okno na przechodniów i ciche szeptanie przekleństw w ich kierunku. Chyba zaczęło mi się nudzić, wiecie? Teraz tylko siedzę i patrzę w pustą białą ścianę i myślę, że mógłbym coś namalować albo napisać.
-Zaczynasz mieć kreatywne ciągoty?
-O Jezu! A jeżeli ja mam marzenia?! Ja pierdykam! Co jeżeli ja mam marzenia?!
-To niekoniecznie musi być coś złego, Henryku. To może zrodzić w tobie potrzebę wyjścia z domu. Z czasem może nawet odczujesz potrzebę porozmawiania z kimś w prawdziwym życiu, wyjścia poza strefę komfortu.
-Muszę coś zrobić, tak nie może być! - krew ciurkiem popłynęła z jego nosa.
-Henryk masz reakcję psychosomatyczną. Oddychaj, głęboko.
-Nie, koniec z tym. Muszę położyć się i pomyśleć.
Chwycił ekran swojego laptopa i zamknął go z trzaskiem sugerującym drobne uszkodzenia. Lampka na kamerze internetowej zgasła sygnalizując mu, że znowu jest sam. Widząc na obudowie smugi krwi pochodzące z wybrudzonych palców, poczuł złość.
„Muszę przestać się wygłupiać. Ja pierdykam, co to był za pomysł?”

***

Czytał książkę na sedesie. Absolutny komfort zimnego światła halogenów i cztery ściany pokryte białą glazurą otaczały go jak bąbel wypełniony skupieniem. Od kilku dni potrzebował skupienia bardziej niż zwykle, a tylko łazienka tłumiła wystarczająco hałas nadchodzący z zewnątrz. Od kilku dni za ścianą jego samotni huczało jak w ulu zwiastując najgorszy z możliwych koszmarów.
„Znowu przenoszą graty. Jakby ktoś przenosił do dwupokojowego mieszkania całą społeczność. Będą tak biegać w te i nazad ze swoimi pudłami, ze swoimi dziećmi, psami, kotami i czymkolwiek innym. Później będą pukać, pytać o cukier, o sól. Motyla noga, może jeszcze zaproszę mnie na parapetówkę? Przez ten stres nie mogę nawet wypróżnić się porządnie.”
Dzwonek domofonu przerwał snucie niepokojących wizji. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tego dźwięku. Przenoszący swoje graty sąsiedzi bez przerwy mylili przyciski przy drzwiach zdając sobie sprawy z jego cierpień.
„Jakby ktoś wiercił mi dziurę w mózgu”
Wstał, z trudem, nogi mu zdrętwiało od długotrwałego siedzenia w niewygodnej pozycji. Odłożył książkę na pralkę i nierównym krokiem podszedł do interkomu przy drzwiach wejściowych.
„Podobno najważniejsze w życiu są małe przyjemności”
Podniósł słuchawkę i za chwilę ją odłożył z uśmiechem odnotowując charakterystyczny „klik” w głośniku.
„Powinienem opuszczać swoją strefę komfortu, ale nikt nie mówił o wpuszczaniu do niej obcych.”
Obrócił się na pięcie. Nim zrobił krok domofon znów zadzwonił powodując potknięcie. Prawie upadł, na podłogę zaczęła kapać krew.
Tutaj też jestem (zaczynam być) :

https://twitter.com/krytykiem

https://www.youtube.com/channel/UCdV2z6 ... BSDxXzvsnw

Uwięziony - fragment

2
Ogólnie, ciekawy pomysł. Grupa Anonimowych Samotników. Tylko wzorujesz na AA, a Henryk przychodzi tam szukać wsparcia w utrzymaniu a nie wyzbyciu się samotności. Pointa z laptopem dobra...
... i na tym mogłoby się zakończyć. Bo fragment kiblowy w sumie niewiele wnosi i kręci się wokół domofonu. A to ustrojstwo wpienia nawet ludzi pozbawionych leków społecznych i myślę, ze Henryk unieszkodliwiłby go zaraz po wprowadzeniu. Jeszcze przed założeniem rolet.

Konstrukcja. Pierwsza część - nie dziwota - przegadana. Ja wiem, to rozmowa. Ale dialogi nie popychają akcji (Rubia, dzięki :*). Swoją droga, ostatnio na TW pojawiło się kilka zapisów dialogów, a pod nimi sporo niegłupich wniosków. W pigułce: w literaturze nie odwzorujesz bez szkody dialogów takich, jakie są live. A część można zastąpić wstawka narratorską.

Budowa zdań itp - nic nie razi. Prawidłowe rozpoczęcie dialogu to spacja po myślniku (w sumie to po półpauzie, ale nie bądźmy faszystami), u Ciebie jest myślnik bez spacji.

Teraz dłobiazgi.
Bartłomiejk pisze: powiedział z trudem wypowiadając słowa
Bartłomiejk pisze: ciężko zasuwałem na uczelni
Studiowałem i ciężko zasuwałem. Bo to sugeruje ze dostał fuchę na samej uczelni.
Bartłomiejk pisze: -Jeden jedyny raz zaproponowano mi miejsce w akademiku
O to się chyba występuje. Ale mogę się mylić, nie mieszkałem w akademiku.
Bartłomiejk pisze: Widząc na obudowie smugi krwi pochodzące z wybrudzonych palców
a wczesniej z nosa. Niepotrzebne.

I perełka na sam koniec.
Bartłomiejk pisze: domofon znów zadzwonił powodując potknięcie.
Mejd maj dej!
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Uwięziony - fragment

4
No cześć.

Pomysł ciekawy. Wykonanie też niezłe. Kilka drobiazgów:
Od kilku dni potrzebował skupienia bardziej niż zwykle, a tylko łazienka tłumiła wystarczająco hałas nadchodzący z zewnątrz. Od kilku dni za ścianą jego samotni huczało jak w ulu zwiastując najgorszy z możliwych koszmarów.
Brzydkie powtórzenie.
Chwycił ekran swojego laptopa i zamknął go z trzaskiem sugerującym drobne uszkodzenia. Lampka na kamerze internetowej zgasła sygnalizując mu, że znowu jest sam.
Jeśli zamknął laptopa, to jak gasnąca lampka mogła mu cokolwiek zasygnalizować?
Jego towarzystwo jest im nie w smak w takim samym stopniu ich jemu.
Nie rozumiem.
Dzwonek domofonu przerwał snucie niepokojących wizji. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tego dźwięku. Przenoszący swoje graty sąsiedzi bez przerwy mylili przyciski przy drzwiach zdając sobie sprawy z jego cierpień.
Skoro ten podkładający nogi interkom tak go drażnił, to nie mógł zwyczajnie odłożyć słuchawki? Chyba wiedział kiedy się kogoś spodziewać.

I jeszcze fragment powyższego:
mylili przyciski przy drzwiach zdając sobie sprawy z jego cierpień.
Zabrakło tu jednego słowa.

Interesujące, ale polecam odłożenie tekstu na jakiś czas i przeczytanie go ponownie jak już zgaśnie ta ślepa miłość do nowo narodzonego tekstu.

Uwięziony - fragment

5
Może być :) Henryk przedstawiony jest w tekście na tyle dobrze, że uruchamia się przy czytaniu w stosunku do niego jakaś empatia, do pewnego stopnia nawet i zrozumienie dla takiej a nie innej postawy. Fajnie, że opowiadaną przez Henryka historię życia nakreśliłeś w taki sposób, że jest w niej wytłumaczenie jego samotnictwa (przynajmniej ja tak to odbieram - ponieważ w dzieciństwie najbliżsi ludzie go olali i nie potrzebowali, no to teraz on niejako w odwecie za krzywdy olewa i nie potrzebuje w ogóle nikogo).
Co do takich czysto technicznych kwestii, o wytknięcie których prosiłeś...
Po pierwsze - tak, jak wspominał już Misieq79, opowiadanie mogłoby zakończyć się na mityngowej części, toaletowo - domofonowy fragment praktycznie nic nie wnosi, a przy okazji marnuje fajną puentę, jaką jest myśl o wygłupianiu się i japierdykanie :)
Po drugie - no niestety, ale masz trochę problem ze stylem. Są powtórzenia, np.
Bartłomiejk pisze: (...) powiedział z trudem wypowiadając słowa.
-Cześć Henryk! - odpowiedziały
Bartłomiejk pisze: bąbel wypełniony skupieniem. Od kilku dni potrzebował skupienia bardziej niż zwykle
Widać też, że boisz się myślnika i średnika - a niepotrzebnie, bo stosowane z rozsądkiem dobrze robią tekstowi, dodają mu takiej jakby płynności, potoczystości. Np. tutaj
Bartłomiejk pisze: Cóż, kilkudniowa wycieczka zagraniczna okazała się permanentną emigracją. Oni pojechali, a ja zostałem z dziadkami.
Można by zrobić tak:
Bartłomiejk pisze: Cóż, kilkudniowa wycieczka zagraniczna okazała się permanentną emigracją - oni pojechali, a ja zostałem z dziadkami.
i fajniej widać ten ciąg przyczynowo - skutkowy :)
Albo tu:
Bartłomiejk pisze: Widząc na obudowie smugi krwi pochodzące z wybrudzonych palców, poczuł złość.
z myślnikiem zamiast przecinka wyjdzie bardziej dobitnie, bardziej uwypukli się to niezadowolenie:
Bartłomiejk pisze: Widząc na obudowie smugi krwi pochodzące z wybrudzonych palców - poczuł złość.
A w takim miejscu dobrze zrobiłby tekstowi średnik zamiast przecinka:
Bartłomiejk pisze: Prawie upadł; na podłogę zaczęła kapać krew.
Dalej: masz kłopoty z przecinkami, a ściślej mówiąc, z ich brakiem, choćby a takich miejscach:
Bartłomiejk pisze: -Cześć przecinek Henryk!
Bartłomiejk pisze: Wychowanie wnuka nie należało do ich priorytetów przecinek jeżeli wiecie przecinek co mam na myśli.
Bartłomiejk pisze: Korzystałem z okazji przecinek kiedy moi opiekunowie wychodzili.
Bartłomiejk pisze: Biedna kobieta musiała robić sobie testy na żółtaczkę przecinek kiedy z mojego nosa trysnęła na nią struga krwi.
Bartłomiejk pisze: -To tak jak my wszyscy przecinek Heniek!
Bartłomiejk pisze: -To już mnie tak nie jara jak kiedyś przecinek wiecie?
Bartłomiejk pisze: -Henryk przecinek masz reakcję psychosomatyczną.
Bartłomiejk pisze: Nim zrobił krok przecinek domofon znów zadzwonił przecinek powodując potknięcie.
Jeszcze z innych kwestii technicznych:
Bartłomiejk pisze: Tą niechęć.
Tę.
Bartłomiejk pisze: Przenoszący swoje graty sąsiedzi bez przerwy mylili przyciski przy drzwiach zdając sobie sprawy z jego cierpień.
Tu chyba miało być "nie zdając sobie"?
Bartłomiejk pisze: Jego towarzystwo jest im nie w smak w takim samym stopniu ich jemu.
Brak "co" (i przecinka) - "w takim samym stopniu, co ich jemu"
No i na koniec coś do przerobienia całościowo:
Bartłomiejk pisze: Obrócił się na pięcie. Nim zrobił krok domofon znów zadzwonił powodując potknięcie. Prawie upadł, na podłogę zaczęła kapać krew.
bo raz, że włącza się wizja potykającego się i upadającego domofonu, a dwa - niepotrzebny ten rym pięcie - potknięcie :)
A rada na te wszystkie stylistyczne chropowatości jest jedna (i powtarzana przeze mnie wciąż i wciąż): czytać, czytać, czytać - a potem pisać, pisać, pisać - inaczej się tego nie poprawi i nie wyćwiczy :D
Dobra architektura nie ma narodowości.
s
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron