7
Chociaż mam klaustrofobię osobowościową, zamykam się dalej w pokoju bez klamki. Czyli we własnej głowie. Przestrzeń wewnątrz kurczy się coraz bardziej, a ja z lubością gubię klucze. No to jak ma być dobrze?
Mimo to, ciągle ktoś puka w te okaleczone drzwi bez klamki. Wołają mnie.
- Kurwa, wyłaź z tej łazienki! - Głos Adama przyprawia o dreszcz niechęci. Zacinam się parszywie przy goleniu i szukam gorączkowo papieru toaletowego do zatamowania rany. Oczywiście go nie ma, więc w lustrze widzę powolne uosobienie ofiary mordu rytualnego, czyli cielę z poderżniętym gardłem.
- Zaraz.
Jest dziewiąta wieczór i muszę się spieszyć. Reszta chłopaków czeka w kolejce, a czasu mamy mało. Cholernie mało.
- Szybciej, kurwa, zaraz przyjedzie policja.
No tak. Wpadłem pod prysznic, po drodze zrzucając robocze ciuchy. Na kiblu leży mój plecak, torba podróżna, laptop i portfel. Możemy za chwilę wylecieć z kwatery i trzeba być gotowym na przyśpieszoną ewakuację.
Boże, co ja tu robię? Zaplątałem się w sytuację z której praktycznie nie ma wyjścia. Teoretycznie mogę w każdej chwili wsiąść w samochód i jechać stąd w pizdu, ale nie mam dokąd, nie mam za co, nie mam po co i nie znam języka. Z domu wyleciałem miesiąc temu, pieniędzy prawie żadnych (trochę mi dała Magda, ale w końcu nie ma mnie w dowodzie jako beneficjenta zasiłku na niepełnosprawne dziecko), ostatni adres to szpital z detoksem i noclegownia dla bezdomnych, a w ogóle jest super jak dla pięćdziesięcioletniego faceta z trzema fakultetami i chorobą alkoholową w tle.
Adam przyjechał do tego ośrodka dla bezdomnych i wyciągnął mnie do pracy w Niemczech. Uchwyciłem się szansy jak tonący brzytwy, nie wiedząc jaki jest naprawdę mój szanowny kolega ze szpitala. A okazało się, że jest zdrowo walnięty, a ja skazany teraz na niego. To on zna język i zorganizował pracę, która jest...
Łomot do drzwi przerwał mi rozmyślania. Ubrałem stary dres i wyszedłem. Na korytarzu ciasno. Chodzą nawalone stworki gaworzące w różnych językach. Z pokojów słychać jakieś narodowe przyśpiewki i dzwoni szkło. Wieża Babel w niemieckiej krainie Szinear. Unosi się słodkawy zapach maryśki. Fajnie. Idealne miejsce dla świeżo odtrutego gościa, jak ja.
Naprzeciwko łazienki zasuwane drzwi naszego pokoju, zamknięte na rowerową linkę. Adam właśnie przecina ją kombinerkami. Zamykam oczy i wzdycham. Znowu się zacznie.
- Co odpierdalasz tak długo w kiblu? Inni też chcą się wykąpać, a zaraz możemy wylecieć.
Czerwony z wysiłku Adam syczy przez zaciśnięte zęby. Mam ochotę trzasnąć w ten rudy łeb i zrzucić ze schodów. Idiota wpakował nas w piękne tarapaty.
Wchodzę do otwartego pokoju i siadam na stelażu łóżka. Spałem na nim ostatnie trzy noce bo zdesperowany Niemiec, właściciel kwatery, zabrał materac, poduszkę i pościel. Zmienił zamki, ale mój przezorny kolega ukradł klucze od bocznych drzwi. Zszokowany Hans ciągle nie wie, jak wieczorami pojawiamy się w hotelu. Po raz kolejny słyszałem, siedząc w łazience, jego ryki: Raus, polnisze szwaine i policai.
Zaraz będzie policai.
Są. Co wieczór przyjeżdża inny patrol i próbuje wynegocjować grzecznie naszą wyprowadzkę. Pokój jest niezapłacony od tygodnia, ale nie z Adasiem takie numery. Wyciąga jakieś kwity z umowy z naszym byłym pracodawcą, tłumaczy, że mamy papiery, Turek bezwstydnie nie płaci nam i Hansowi i w ogóle jest obrażony na niemiecką praworządność i ordung. A poza tym ukradziono nam laptopy i paszporty. Zgłasza więc przestępstwo i prosi uprzejmie niemiecki system o pomoc dla skrzywdzonych Polaków.
Zatyka mnie ze zdumienia. Potęga jego bezczelności i manipulacji powala na kolana, a Niemcom robi całkowitą wodę z mózgu. Turki rzeczywiście nie zapłacili za dwa tygodnie ciężkiej harówki przy wyburzeniach i za hotel, ale nie dodaje, że został przyłapany na kradzieży miedzianych rur i wyrzucono przez niego nas wszystkich. Bez wypłaty, więc ratują mój żołądek i wolę przeżycia tylko te pieniądze od Magdy, ale one też się kończą. Ciekawe co dalej.
- No potwierdź, że ukradł ci laptop i paszport – szepce mi czule, Adam. Reszta brygady siedzi jak barany i kiwa bezmyślnie głowami, potwierdzając jego słowa. Ni chuja, nie dam się wrobić w podobny numer. Jeszcze nie jestem zainteresowany warunkami w niemieckich zakładach penitencjarnych..
Policjant przygląda mi się z oczekiwaniem.
- Niestety, nie mam laptopa, więc nie mogę nic zgłosić. I nie wiem, gdzie są komputery moich kolegów. Tłumacz. - Zwracam się do Adama. (Uff, zdążyłem swój wynieść do samochodu.)
Patrzy na mnie z wściekłością, a mundurowy tym razem z zainteresowaniem.
Niemcy wychodzą, każąc nam nie ruszać się z pokoju.
Siedzę i bezmyślnie patrzę w światło lampki. Słyszę gorączkowe rozmowy moich współtowarzyszy, ale nic nie rozumiem z tego, co mówią. Wyłączam się. Mam straszną ochotę wyjść stąd i iść przed siebie. Gdziekolwiek, byle dalej.
Na razie uciekam tylko na taras i zapalam papierosa. Zaciągam się łapczywie, opieram o barierkę i patrzę w okna sąsiedniego domu. Przy kuchennym stole siedzi rodzina. Ojciec z synem układają puzzle, a matka coś tłumaczy kilkuletniej dziewczynce w piżamce z różowymi słonikami. Mała szlocha, a kobieta głaszcze ją po włosach. Może nie będzie dziś bajki na dobranoc, bo już za późno? Ja zaraz usłyszę swoją bajkę od empatycznej policai.
- Pan się spakuje i opuści lokal.- mówi do mnie - Reszta pojedzie z nami. – Policjant odezwał się czystą polszczyzną, wskazując na pozostałych.
Wszyscy spojrzeli na niego w szoku. O skurwysyn zakamuflowany. To ta niemiecka opcja o której słyszałem w telewizji.
- A... ale o co chodzi? - Adaśko poczerwieniał, aż po czubek rudej czupryny. - Czemu mamy jechać...?
- Składanie fałszywych oskarżeń jest karalne. – Sucho odpowiedział przedstawiciel władzy. - Wyjaśnienia złożą panowie na komisariacie. Pan jest wolny. – Kiwnął brodą w moim kierunku. - Macie piętnaście minut na spakowanie. Wzywam dodatkowy radiowóz i czekamy na dole.
Hans podskakiwał uradowany. Nareszcie pozbył się upierdliwych lokatorów. Nawet już nie mówił o zapłacie. Nasz boss tak mu zamieszał ostatnio w głowie, wystawiał jakieś rachunki, operował przepisami o zapłacie indywidualnej podczas gdy biedak wystawił fakturę zbiorową itd. Chłop zgłupiał, bo wyszło, że ma nam dopłacić. Talent mojego kolegi jest wart wszystkich nagród tego świata.
Ale teraz idiotycznie wpadł. Kto mógł przypuścić, że przyślą policjanta polskiego pochodzenia, skoro ostatnie akcje odbywały się po niemiecku?
Wściekły Adam rzucił talerzem o ścianę. Podszedł do lodówki i zaczął wyciągać nasze jedzenie. Miał coś dziwnego w oczach. Jakieś szaleństwo. Wziął butelkę z olejem i wybiegł na korytarz.
- Gdzie idziesz? - krzyknąłem za nim.
- Chuj cię to obchodzi. Ty jesteś spoko. Zobaczymy, jak sobie poradzisz.
- Skurwielu, tobie dziękować...
- Zamknij się.
Po chwili usłyszałem łomot na klatce schodowej i ryki Hansa. Wybiegłem. Biedak leżał na półpiętrze, trzymając się za nogę. Na stopniach zobaczyłem tłuste plamy. Chyba olej...
Matko Boska.
W czasach szkolnych, kolega wypastował pieczołowicie pastą do podłogi stopień do gabinetu dyrektora. Dziad zawiesił go w prawach ucznia za to, że dorobił klucz do magazynku z naszym sprzętem muzycznym. Oficjalnie powiedział nam, że powodem konfiskaty klucza jest fakt, iż rżnęliśmy niemile widziany dekadencki rock i wyglądaliśmy jak zblazowane, narkotyczne dzieci – kwiaty.
Dyro złamał girę, a drobiazgowe śledztwo wskazało winnego. Janusz (a głos miał chłopak jak Freddy M) wyleciał ze szkoły.
Mam swoiste daja vu? Klucze, tłuste schody... Brrr.
Ruch koło mnie znowu przywraca do rzeczywistości. Adaśko kręci się koło lampki, przy której siedzę. Taka z szerokim, otwartym kloszem. W oczach ma cały czas ten błysk szaleństwa i małpiej złośliwości.
Wyjmuje metodycznie jajka z opakowania i wbija je do środka.
Jęknąłem tylko.
- No co? Niech się skurwysynowi zaśmierdzą. Albo zwarcie zrobią.
Jęknąłem powtórnie. Porządny, niemiecki wyrób nie chciał zrobić zwarcia. Zaśmierdziało, zaczęło skwierczeć i zobaczyłem, że robi się klasyczna jajecznica.
Poczułem głód. Rozglądam się za solą.
Chłopcy pojechali, a ja siedzę w samochodzie. Dokąd w końcu mam jechać? Zamknąłem oczy.
Tkwię na jakiś osiedlu w Niemczech. Teren zamknięty blokami, dzieci bawią się na placyku z urządzeniami, pamiętającymi czasy Adenauera. Obok mnie porozkładane części mojego samochodu i jakiś chłopak. Bełkota bez sensu, nie odpowiada na pytania i widać, że jest uchynięty umysłowo. Z przerażeniem stwierdzam, że nie mam laptopa i telefonu. Koniec kontaktu ze światem, koniec pojechania gdziekolwiek. Czyli koniec.
W przerażeniu grzebię w jakimś składziku (skąd się wziął jakiś składzik?!) wśród starych telefonów. W zasadzie nie wiem po co, bo przecież nie znam numerów. Wszystko było w tym ukradzionym.
Trzęsę się cały w poczuciu bezsilności i rozpaczy. Doświadczam niemal fizycznie tych stanów. Chce mi się płakać. Kogo i jak prosić o ratunek?
Dzwonek prawdziwego telefonu budzi mnie z drzemki. Rozglądam się trochę nieprzytomny i cieszę, że tu jestem. Kompletna paranoja, jeśli cieszę się, że jestem w tak beznadziejnej sytuacji w realu. Znaczy, może być gorzej. Nie pociesza mnie to.
Adaśko mówi, żebym za półtorej godziny przyjechał na Robert Bosch Strasse. Puścili ich po przesłuchaniu. Mają opuścić Niemcy w ciągu trzydziestu sześciu godzin.
Na moje pytanie: Co dalej? - słyszę śmiech.
- Jak to co? Jedziemy pod most na Renie. Prześpimy się w samochodzie i pomyślimy. Może brykniemy do Holandii?
Znowu zamykam oczy. Może jednak lepiej śnić?
Jest dwudziesta trzecia czterdzieści. Idę na rynek w Bohum. Piękny jak wszystkie niemieckie rynki. Wybrukowany granitową kostką, z małą architekturą i kolorowymi fontannami. Wokół jeszcze gwar. Przez otwarte drzwi tureckich kebabów dobiega gwar. Mimo, że grudzień, jest bardzo ciepło.
Na ławce siedzi jakiś gość ubrany w andyjskie poncho i gra na fletni pana. Uwielbiam dźwięk tego instrumentu. Ciepły, pierwotny i niezmiennie budzi we mnie jakieś pokłady sentymentalizmu i ckliwości. Parszywe dziś uczucia.
A mimo to Zamfira mógłbym słuchać godzinami. Ale nie teraz!
Po coś, Metysie jebany, tu przylazł?
Zastanawiam się nad znaczeniem tego snu. Emanacją czego są takie wizje. Samochód – mojego życia? Rozłożonego na części i bez możliwości jazdy? Głupi chłopak to ja sam? Brak telefonu i laptopa to ukryta potrzeba drugiej osoby, która czeka i podniesie mnie znowu? Gubię się i upadam bez niej?
Ee, do dupy te rozważania.
Docieram na Tankstelle Esso. Trzeba kupić fajki. Pięć euro, ale jak mam wybór pomiędzy natychmiastową chęcią zapalenia, a jutrzejszym głodem? Tu wskazanie wydaje mi się oczywiste.
Jest dwudziesta czwarta. Już drugi grudnia.
Powinienem gdzieś pojechać daleko.
Do domu? Mam zakaz powrotu w celu odbudowy pozytywnych relacji rodzinnych.
Do Magdy? Żeby dalej z miłością i premedytacją psuć jej cudowny związek rodzinny? Będzie piękna katastrofa, jakby rzekł nieoceniony, Grek Zorba.
Na Syberię? Mam w zbiorniku paliwa na sto kilometrów i pięćdziesiąt euro w portfelu. W bagażniku cienką kurtkę, kilka brudnych skarpetek i wymiędolone podkoszulki.
W Himalaje? Żeby dmuchać w ręce bez rękawiczek, Jaki i obrzydliwe, skośnookie i przysadziste Tybetanki?
Wzrok krąży uparcie po półce z alkoholem. Johny Walker, Jelcyn, gin, pigwówka.
Jest pierwsza w nocy. Drugi grudnia dwa tysiące piętnastego roku.
Wysyłam pustego SMS-a do Magdy. Ona będzie wiedziała, co to znaczy.
Następną, równie szczegółową datę, poznałem za trzy tygodnie.
Przegląd okresowy
2Paanie, na co tak klnąć? Rozumiem, że wulgaryzmy są potrzebne (głupio, gdyby Adaś na widok policjanta krzyknął "motyla noga"), ale rzucane na lewo i prawo szybko tracą na sile i "shock value".
Poza tym opowiadanie jest naprawdę w porządku: losy postaci są interesujące i ciekawi mnie, co się działo "przed" i "po" - czyli dobra robota. W niektórych miejscach jest pewien jakby... bałagan? Nagłe zmiany stylu, niejasności, przeskoki, ale może to wina mojego zmęczenia
Życzę miłej nocy (nawet, jeśli jestem teraz sam na całym forum)
Poza tym opowiadanie jest naprawdę w porządku: losy postaci są interesujące i ciekawi mnie, co się działo "przed" i "po" - czyli dobra robota. W niektórych miejscach jest pewien jakby... bałagan? Nagłe zmiany stylu, niejasności, przeskoki, ale może to wina mojego zmęczenia
Życzę miłej nocy (nawet, jeśli jestem teraz sam na całym forum)
Wybaczam i proszę o wybaczenie
Przegląd okresowy
3Przecie nie ma tu dużo przekleństw!
A bałagan zawsze mi się wkrada, bo piszę szybciej, niż myślę.
I powiem Ci, że lepiej nie znać historii tego bohatera.
Fenks.

A bałagan zawsze mi się wkrada, bo piszę szybciej, niż myślę.
I powiem Ci, że lepiej nie znać historii tego bohatera.
Fenks.
Przegląd okresowy
4Nie mam zielonego pojęcia co właśnie przeczytałam. Wydaje mi się, że poprawna edycja tekstu dużo by pomogła. Skaczesz między sytuacjami, ale w żaden sposób tego nie komunikujesz. Czasami wystarczy rozstawienie tekstu enterem i jakoś przyjemniej się czyta. Dodatkowo nie jestem pewna czy sprawdziłeś swoją pracę więcej niż raz, ponieważ jest tam wiele powtórzeń, błędów składniowych i interpunkcyjnych. I te proste zdania. Eh... Czuje, że zrzucisz to na styl, ale subiektywnie nie popieram takiego rozwiązania. Wypada bardziej leniwie i banalnie niż jako faktyczny plan.
Z pozytywnych rzeczy to bardzo podobają mi się niektóre określenia, np.:
> Wieża Babel w niemieckiej krainie Szinear.
> Żeby dmuchać w ręce bez rękawiczek, Jaki i obrzydliwe, skośnookie i przysadziste Tybetanki? (ale "jaki" raczej z małej, chyba, że to nie o zwierzęta chodzi; przy Tybetankach trochę za dużo przymiotników przez co określenie traci płynność).
Z pozytywnych rzeczy to bardzo podobają mi się niektóre określenia, np.:
> Wieża Babel w niemieckiej krainie Szinear.
> Żeby dmuchać w ręce bez rękawiczek, Jaki i obrzydliwe, skośnookie i przysadziste Tybetanki? (ale "jaki" raczej z małej, chyba, że to nie o zwierzęta chodzi; przy Tybetankach trochę za dużo przymiotników przez co określenie traci płynność).
Przegląd okresowy
5Bo faktycznie taki styl i literacka kreacja.
A co do wątków, to trzeba się tylko skoncentrować i wczuć. Choćby w tempo narracji i wydarzeń.
Lubię momentami niegramatyczność, bo przełamuje monotonię.
Oczywiście, że nie sprawdzałem
Dzięks.
A co do wątków, to trzeba się tylko skoncentrować i wczuć. Choćby w tempo narracji i wydarzeń.
Lubię momentami niegramatyczność, bo przełamuje monotonię.
Oczywiście, że nie sprawdzałem

Dzięks.

Przegląd okresowy
6"powolne uosobienie ofiary mordu rytualnego, czyli cielę z poderżniętym gardłem"
"trochę mi dała Magda, ale w końcu nie ma mnie w dowodzie jako beneficjenta zasiłku na niepełnosprawne dziecko"
"Żeby dmuchać w ręce bez rękawiczek, Jaki i obrzydliwe, skośnookie i przysadziste Tybetanki?"
Szczerze? Podbiłeś moje serce swoim stylem pisania i wyżej podobnymi sformułowaniami.
Rozbudziłeś moją ciekawość, chciałbym poznać tło historii oraz jej zakończenie.
"trochę mi dała Magda, ale w końcu nie ma mnie w dowodzie jako beneficjenta zasiłku na niepełnosprawne dziecko"
"Żeby dmuchać w ręce bez rękawiczek, Jaki i obrzydliwe, skośnookie i przysadziste Tybetanki?"
Szczerze? Podbiłeś moje serce swoim stylem pisania i wyżej podobnymi sformułowaniami.
Rozbudziłeś moją ciekawość, chciałbym poznać tło historii oraz jej zakończenie.
Przegląd okresowy
7A wiesz chociaż Lvimio, czym jest ten tekst?
Bo np. poprzednik nie wiedział, a to takie proste. Jak Kajko i Kokosz.
O życiu, wyborach, jakich dokonujemy, o słabości charakteru, o presji świata, o przypadkach i świadomych wyborach.
Itd, itd, itd...
Nie wiem, co on czyta, ale nie jest dobrze z jego biblioteczką.
Dzięki za koment.
Bo np. poprzednik nie wiedział, a to takie proste. Jak Kajko i Kokosz.
O życiu, wyborach, jakich dokonujemy, o słabości charakteru, o presji świata, o przypadkach i świadomych wyborach.
Itd, itd, itd...
Nie wiem, co on czyta, ale nie jest dobrze z jego biblioteczką.
Dzięki za koment.
Przegląd okresowy
8Moim zdaniem udany utwór to taki, który odbiorca interpretuje sam. Co sobie wyczyta to jego. Jeśli autor mówi czytelnikowi co ma zrozumieć, zauważyć, znaczy, że osiągnął kupę i średnio mu wyszło pisanie. Rozumiem, że tekst dla jednych jest, dla innych nie. Ktoś oczytany zauważy odniesienie do literatury klasycznej, dla rzadkiego czytelnika opowieść o wsi będzie opowieścią o wsi. Jednak odczuwanie pogardy wobec czytelnika, bo nie dotarła do niego twoja głębia jest pychą i śmierdzi.
Przegląd okresowy
9Pewien znany i uznany literat, stwierdził:
Skromność jest coraz częściej cechą miernot. A ponieważ pełno ich, to zostają podniesieni do rangi cnoty.
Odbiór i interpretacja są Twoje.
Zakres umiejętności syntezy i analizy, też.
Ja nic nie poradzę na genetyczne ograniczenia, choć próbuję trochę wytłumaczyć treść, skoro nie da się dowiedzieć, o co chodzi..
Ale masz rację, nie powinienem.
Tło tego pisania jest białe. Trzeba to wytłumaczyć?
Czarny maczek, to litery.
Skromność jest coraz częściej cechą miernot. A ponieważ pełno ich, to zostają podniesieni do rangi cnoty.
Odbiór i interpretacja są Twoje.
Zakres umiejętności syntezy i analizy, też.
Ja nic nie poradzę na genetyczne ograniczenia, choć próbuję trochę wytłumaczyć treść, skoro nie da się dowiedzieć, o co chodzi..
Ale masz rację, nie powinienem.
Tło tego pisania jest białe. Trzeba to wytłumaczyć?
Czarny maczek, to litery.

Przegląd okresowy
10Szanuj słowa i ich sens.
Ładnie proszę. Bo chyba wzleciałeś poza standardy dobrego smaku.
G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Przegląd okresowy
11Ciekawa wstawka, ale do jednej rzeczy mam małe ale, choć nie pracowałem nigdy w Niemczech to nie wydaje mi się czy dokładnie tak tam jest, Unia Europejska i takie tam:
I jeśli to jest rok 2015, to trzeb by się coś więcej dowiedzieć o kwestiach prawa, bo nie jestem pewien czy musi ktokolwiek opuszczać Niemcy za czyn popełniony tam, co najwyżej wsadzą kolesia do paki niemieckiej. A nawet jeśliby ich deportowali nie zrobią tego w parę minut na posterunku policji.
Dzięki za chęć podzielenia się i powodzenia w dalszym pisaniu.
Jak ich puścili to dlaczego ma przyjechać dopiero za półtorej godziny? (to na marginesie)
I jeśli to jest rok 2015, to trzeb by się coś więcej dowiedzieć o kwestiach prawa, bo nie jestem pewien czy musi ktokolwiek opuszczać Niemcy za czyn popełniony tam, co najwyżej wsadzą kolesia do paki niemieckiej. A nawet jeśliby ich deportowali nie zrobią tego w parę minut na posterunku policji.
Dzięki za chęć podzielenia się i powodzenia w dalszym pisaniu.
Przegląd okresowy
12Ależ już nie będę katował ludzi.
Pewnie nie wiesz, że będąc tam i w takiej sytuacji raczej nie rozkminiasz subtelności niemieckiego prawa, tylko chcesz uciekać.
Pewnie wiesz lepiej, to kładę uszy po sobie.
Chłopców nie puścili. Musieli jeszcze parę czynności technicznych dokonać.
Oni tylko poinformowali, że będą wolni i raczej Niemcy nie życzą sobie ich obecności dłużej, niż 36 godzin.
To standardowa działalność, aby nie uruchomić machiny. Lepiej się pozbyć problemu.
I doprawdy nie da się odczytać, o czym to jest?!
ŁoMatkoBoskoCzęstochowsko!
Fakt, strzelanki i kosmitów tu nie ma.
Pewnie nie wiesz, że będąc tam i w takiej sytuacji raczej nie rozkminiasz subtelności niemieckiego prawa, tylko chcesz uciekać.
Pewnie wiesz lepiej, to kładę uszy po sobie.
Chłopców nie puścili. Musieli jeszcze parę czynności technicznych dokonać.
Oni tylko poinformowali, że będą wolni i raczej Niemcy nie życzą sobie ich obecności dłużej, niż 36 godzin.
To standardowa działalność, aby nie uruchomić machiny. Lepiej się pozbyć problemu.
I doprawdy nie da się odczytać, o czym to jest?!
ŁoMatkoBoskoCzęstochowsko!
Fakt, strzelanki i kosmitów tu nie ma.

Przegląd okresowy
13Porządny tekst, kawałek dobrej, emocjonalnej prozy
Nawet bluzgi jakoś w tym grają, są realistyczne; w końcu, panowie w opisywanej sytuacji raczej nie recytowaliby poezji...
Z drobiazgów - "fletnia Pana", z wielkiej litery.
Ogólnie - na plus.

Z drobiazgów - "fletnia Pana", z wielkiej litery.
Ogólnie - na plus.
Dobra architektura nie ma narodowości.
s
s
Przegląd okresowy
14Przyjemnie czytało mi się Twój tekst. Od początku zaciekawia: osobą głównego bohatera, zabawnymi porównaniami, aż chce się poznać ciąg dalszy. Wiadomo, że jakieś błędy się znajdą, mnie np. trochę przeszkadzały przeskoki, o których ktoś już pisał. Ale ogólnie pozytywnie 

Przegląd okresowy
15Dobry tekst. Taki czarnokomediowy, można go pociągnąć mocniej jak na mój gust. Tak bardzo zakręcone losy, że aż prawdziwe. Wiem, że wielu osobom przytrafiały się takie koślawe emigracyjne historie. Styl i wulgaryzmy tu pasują, są elementem charakteryzującym głównego bohatera w takim samym stopniu jak to co mówi. Nawet nie razi mnie ten strumień swiadomości choć zazwyczaj nie jestem tego fanem. Dobre, dosadne, szybkie.
Tutaj też jestem (zaczynam być) :
https://twitter.com/krytykiem
https://www.youtube.com/channel/UCdV2z6 ... BSDxXzvsnw
https://twitter.com/krytykiem
https://www.youtube.com/channel/UCdV2z6 ... BSDxXzvsnw