Polowanie a czerwoną latarnię

1
Wulgaryzmy [+18]

Uf, to była śliczna dziewczyna. Może nie z gatunku standardowych silikonów z pierwszych stron gazet dla panów. Cycki nie przypominały regularnych balonów napełnionych helem, które za chwilę uniosą właścicielkę pod sufit. Biodra też nie były zaokrąglone w sposób doskonale pełny i proporcjonalny, atawistycznie sugerując samicę gotową do corocznych porodów. Trochę chłopięca ta sylwetka i nieco za chuda, ale miała w sobie coś, co uruchamia pokłady chuci połączone z artystyczną kontemplacją zjawiska.
Nic w niej ze słowiańskiej urody. Smagła karnacja na granicy podejrzeń o jakiegoś czarnoskórego przodka. Krucze włosy i piwne, wielkie oczy w oprawie, stworzenia której nie osiągnie żaden z mistrzów makijażu. Tylko natura tworzy takie perełki. Nieodparcie kojarzyła mi się z indiańską pięknością – Apanaczi. Wisząca na wieszaku zamszowa kurtka z frędzlami podświadomie podkreślała to wrażenie. Twarz delikatna, madonnowo – subtelna, bez śladu topornej wulgarności, jakiej by oczekiwał od kobiety w takim miejscu.
Miejscem tym był burdel.
Kątem oka obserwowałem ją stojącą przed lustrem. Tył oglądałem w naturze, przód jako odbicie w tafli. Obydwie strony medalu były bardzo zachęcające. Bez skrępowania oglądała swoje ciało ubrane tylko w satynową, jasno-grafitową bieliznę. Kompletnie nie przeszkadzała jej moja obecność.
- O rzesz, kurwa... - zasyczałem. Śrubokręt, którym rozkręcałem łózko w jej pokoju, zsunął się z łba śruby i wbił mi się w dłoń. Krew zaczęła kapać na zieloną wykładzinę. Cholera, jeszcze mnie obciążą kosztami czyszczenia.
Przycisnąłem rękę do bluzy i bezradnie rozejrzałem się za czymś, co mogłem wykorzystać do zatamowania krwawienia.
Nie obracając się, skierowała na mnie wzrok w lustrze.
- Polak? - odezwała się czystą polszczyzną bez śladu obcego akcentu. Czyli nasz towar eksportowy.
- Nie. – warknąłem przez zęby - Jestem z Marsa. Masz coś do zaklejenia tego świństwa?
Podeszła i wzięła za dłoń. Poczułem jak przeszył mnie dreszcz. Podchodzi do człowieka piękna dziewczyna, w zasadzie rozebrana, dotyka, a ja... no właśnie, brudny jak nieszczęście, w przepoconym podkoszulku i i z włosami a la Chopin po koncercie. W końcu przyjechałem tu wymienić łóżka i naprawić dach, a nie ten... tego. Cóż za niesprawiedliwość losu!
Z łazienki przyniosła bawełniane płatki i wodę utlenioną.
- Zresztą idź najpierw do łazienki i umyj tę rękę. Przydałoby ci się większe mycie. - Uśmiechnęła się kącikami ust.
Wkurzyłem się. Przed taką dziewczyną chciałbym stać w ciuchach od Cardina, pachnący Kenzo i kręcąc nonszalancko na palcu kluczykami od Porsche. A portfel powinien przypominać babę w dziewiątym miesiącu.
- W pracy jestem. Każdy pracuje jak umie... - Wymownie i złośliwie spojrzałem jej w oczy.
Wytrzymała spojrzenie.

*

Rola burdelmamy się nie zmieniła. Tu pełniła ją niska,gruba Ślązaczka w post-balzakowskim wieku z ognistorudymi włosami. Dziewczyny wchodziły co chwila do kuchni, robiąc sobie kawę i wesoło paplając łamaną niemczyzną z mamuśką. Kurde, wszystkie łażą w bieliźnie, kompletnie nie przejmując się siedzącym przy stole przystojniakiem. Czyli mną.

Przez otwarte drzwi widzę wychodzące na na zewnątrz budynku przeszklone pomieszczenie, w którym urzęduje dyżurna dziewczyna. Ubrana była w laserowo-czerwony lateks i buty ze szpilkami o długości mojego przedramienia. Ciekawe czy zdejmują je w trakcie. Toż to śmiertelnie niebezpieczny sprzęt, który mógłby przebić na wylot zawodnika sumo. Gnie się na rurze w takt jakiejś dyskotekowej szmiry, albo siedzi w specjalnym okienku wywalając na zewnątrz biust i epatując plastrem antykoncepcyjnym. Większość z nich je ma. Widocznie teraz taka moda w środowisku. Mój plaster na dłoni chyba nie mieści się w tych kanonach trendu burdelowego.
- Kawy? - Opiekunka przybytku chowa apteczkę i uśmiecha się do mnie. – Jest południe to zaczyna się ruch. Dziewczyny powstawały, pierwsi klienci już kręcą się na zewnątrz, to musi pan przejść na dach. Łóżka już pan przeniósł na strych?
- Co? A, tak. - Oderwałem wzrok od dziewczyny na rurze. - Jutro dokończę w reszcie pokoi. Zabiorę tylko narzędzia od tej dziewczyny. To chyba Polka? Ta, co mnie tu przyprowadziła?
Kobieta zakrzątnęła się przy czajniku. Sypnęła kawę, zalała wrzątkiem i postawiła przede mną. Sama usiadła naprzeciwko.
- Sylwia? Tak. Zbyszek ściągnął ją tu rok temu. Ładna, no nie? Chyba najładniejsza w jego stajni.
Upiłem łyczka i spojrzałem na nią pytająco.
- Zbyszek? Stajni?
- No, właściciela. Też Polak. - Zatarła ręce. – Ma jeszcze kilka domów. W Essen, Dortmundzie, Bonn... Obrotny gość. Dziewczyny są legalnie, mają wszystko. Bardzo dobrze je traktuje. Są bardzo zadowolone.
- Zadowolone?
- A co pan myślał, że tu jakieś niewolnictwo i przymus?
Popatrzyłem znów w głąb domu. Widziałem tylko kształtną dupę rurarki, bo akurat wychylała się przez szklane okienko rozmawiając z jakimś obleśnym gościem, z wielkim brzuchem i tłustymi strąkami spadającymi na ramiona. Niewiele ich było, bo centralnie glacę miał łysą i świecącą jak psu jaja...
Zadowolone? - pomyślałem – Z takim dziadem!Jak może być jakakolwiek kobieta zadowolona dając siebie każdemu kto zapłaci? Na przykład taka Sylwia temu fagasowi przy okienku!

*
- Proszę.
Wszedłem. Dziewczyna stała w aneksie kuchennym mieszając coś w garnku i smakując czubkiem języka. Wciągnąłem nosem zapach. Leczo.
Sorry. Na chwilę tylko. Chciałem narzędzia zabrać.
Zmrużyła oczy.
- Chcesz kawy?
O matulu, dopiero wypiłem i w końcu nie przyjechałem tu na kawowe plotki. Ale z drugiej strony szef powiedział mi "Langsam, Piotrek. Mnie płacą za twoje godziny przepracowane. Langsam". Jak oni doszli do takiego bogactwa z tym lagnsam? No to wolniej. Kawa z taką dziewczyną warta jest postawienia serca w poprzek od nadmiaru kofeiny.
Przysiadła naprzeciwko w fotelu podwijając nogi. Nie bardzo wiedziałem jak się odezwać.
Na stoliku stała oprawiona w srebrną ramkę fotografia jakiegoś chłopaka.
- Narzeczony?
Skinęła głową.
- Nie przeszkadza, kiedy...?
Spojrzała nierozumiejącym wzrokiem.
- Jak to kiedy? Aaa... - Parsknęła wydymając usta. - To mój pokój. Osobisty. - Położyła nacisk na to słowo. - Pokoje gościnne są w tym nowo dobudowanym skrzydle.
Zapadło milczenie. Przyjemnie posiedzieć z taką dziewczyną, ale z drugiej strony o czym rozmawiać z kurwą?
- Nie masz o czym rozmawiać z kurwą? - Aż wzdrygnąłem się i oblałem kawą. Telepatka?
- Ee...
- No, nie krępuj się. Przecież wiem co robię.
Uciekłem wzrokiem w bok od jej piwnych oczu.
- Przecież nic nie powiedziałem i nie oceniam.
- Nie musisz. Przecież wiem co myślisz. - Potarła palcami ucho. Zabująły się srebrne kolczyki z czerwonym kamieniem. Rubin? - A może ja tak lubię. Może nie jestem kurwą, tylko dziwką.
A jaka to różnica?
Wstała i przeciągnęła się. O matulu! Co za widok!
- Kurwa to zawód, a dziwka to charakter - rzuciła ochrypłym głosem.
Brodą wskazałem zdjęcie na szafce.
- Andrzej? Przecież doskonale wie co robię.
Musiałem mieć strasznie durną minę, bo wybuchnęła śmiechem. Podeszła i potargała mnie po włosach. Tuman strychowego kurzu zakotłował w pasmach słońca prześwietlających firankę. Elegancki ze mnie gość.
Wstałem.
- Głupia rozmowa. Dzięki za kawę.
Przytrzymała mnie za ramię. Pachniała ślicznie. Nie jestem ekspertem od zapachów, ale było coś w nim zmysłowego, zniewalającego.
- Byłam tydzień temu w Egipcie. W ubiegłym roku na Teneryfie. Z nim. - Wskazała fotografię. - Myślisz, że po pieprzonej pedagogice stać by było jego i mnie? Trzeba iść z duchem czasu i korzystać z życia. Wiesz ile zarabiam? Cztery, pięć tysięcy euro. Wiesz ile odłożyliśmy? Ciebie bolą ręce robiąc fizycznie u Niemca. Mnie nic nie boli...
- Jak robisz to z obleśnym dziadem też nic cię nie boli?
Wzruszyła ramionami.
- Rzeczywiście głupia rozmowa. Będziesz tu jutro?
- Chyba tak.
Przyglądała mi się spod przymrużonych powiek. Tak dziwnie i zaczepnie, że poczułem mróz w kościach i gorąco w podbrzuszu.
- To tylko sto euro. Nie majątek. Jestem tu najlepsza bo zawsze daję z siebie wszystko. Na sto procent.
- W stacji krwiodawstwa też? - Odwróciłem się i wyszedłem.

Z tym jutro zrobił się kłopot. Dzielnej, niemieckiej policji udało się za trzecim razem wyrzucić nas z kwatery. "A kiedy przyjdą nocą. Kolbami w drzwi załomocą..." W zasadzie mieli rację. Nie płaciliśmy już od tygodnia. Nie interesuje ich, że poprzedni pracodawca po dwóch tygodniach pokazał nam puste kieszenie. Weck.
W końcu mosty nad Renem są wystarczająco szerokie, bo samochód - sypialnia na pięciu to średnia przyjemność.
O dwudziestej drugiej oświeciło mnie. Klucze! Mam klucze od tylnego wejścia do burdelu! Zosia – burdelmama dała mi, abyśmy rano mogli wejść na dach nie budząc nikogo. Wejście było ze strychu. A na strychu co? Materace, która dzisiaj tam zniosłem! Ale ryzyko kurewskie. Dosłownie.
Podjechaliśmy na ulicę burdeli. Jakże inaczej teraz wyglądała. Rankiem cicha, wybrukowana kocimi łbami i ozdobiona kolorowymi fasadami starych kamienic. Senna, stara uliczka.
Teraz pulsowała ferią świateł. Kolorowe neony mrugały zachęcająco. Wielkie napisy „Rose”, „Amor” jarzyły się dominującą wokół czerwienią. Tłum facetów, szczęk pracującego pełną parą ulicznego bankomatu i sztucznie rozentuzjazmowany szczebiot panienek z okienek. Fajny rym.
Z trudem znalazłem „swoje” okienko. Zresztą okienko to sprawa umowna. To kawałek uchylnego szkła w przezroczystej ścianie. Siedziała w nim młoda Mołdawianka, którą spotkałem rano w kuchni.
- Sylwia? - zapytałem.
Spojrzała na mnie zachęcająco i coś zabulgotała po germańsku. Chyba mnie nie poznała i zachęcała do siebie. Nawet ładna.
- Nein, nein, Sylwia.
Ze złością poszła w głąb domu. Usłyszałem głos Sylwii.
Dziewczyna wyglądała inaczej niż rano. Włosy były ułożone jakoś do góry i błyszczały od brokatowego lakieru. Wciśnięta w króciutką lateksową spódniczkę i obcisłe body, w obowiązkowych szpilach wyglądała drapieżnie i ponętnie. Działa franca na męskie instynkty.
- Zdecydowałeś się? - zapytała ironicznie.
- Na ciebie zawsze, ale nie dziś. Chciałem prosić cię o pomoc...
- W pracy jestem – przerwała mi ostro. – Nie znam cię.
- Wiem, ale mam nóż na gardle. Posłuchaj chwilę.
Wyjaśniłem jej szybko. Mieszka na ostatnim piętrze. My nie mamy gdzie spać. Mam klucz od tylnych drzwi, ale gdyby mogła czuwać, pilnować i dać znać gdyby ktoś się zorientował, byłbym niezwykle wdzięczny. Rano po prostu wejdziemy na dach i będziemy pracować jakby nigdy nic.
Słuchała z przygryzioną wargą.
- Ilu?
Zastanowiłem się. Jest nas pięciu. Dwóch to kutasy i chamy. Nie trawię ich i najchętniej
spuściłbym gości w kiblu. I to w czasie mojej biegunki. Niech śpią w samochodzie.
- Trzech.
- Dobrze. Za pięć minut przy tylnych drzwiach.


Cicho umościliśmy się na materacach. Sylwia stała w drzwiach przyświecając latarką.
- Dobra – szepnęła do mnie – Do trzeciej nikogo nie powinno być w tym skrzydle. Może czasami przyjść jakaś dziewczyna poprawić makijaż. Elena została, bo ma ciotkę, ale ona mieszka na parterze. Tylko nie chrapcie.
Wyczułem, że się uśmiecha.
- Dzięki, Sylwia.
Położyła mi rękę na ramieniu.
- Wyglądasz dużo lepiej niż rano. Myślałeś o mojej propozycji? O trzeciej będę w pokoju.
- Daj spokój. Nie kupuję dziewczyn, a na sto euro muszę ciężko zapracować. Wygląda na to, że ciężej niż ty.
Pochyliła się do mojego ucha. Owinął mnie znowu zapach jej zmysłowych perfum.
- Dla ciebie rabat pięćdziesiąt procent. Darmo nie daję. Trzeba oszczędzać.
- Na co? - W moim głosie zabrzmiała niezamierzona ironia. Cóż mnie to w końcu obchodzi? - Na dom, samochód i wczasy z narzeczonym
Usłyszałem jej cichy śmiech.
- Coś ty?! Otworzę tu kolejny burdel. Pamiętaj, o trzeciej będę u siebie.



*

Dwunasta

Leżałem z otwartymi oczami. Niewiele w tej dziewczynie rozumu. A może wiele? Tak pokierował nią los, to stara się wycisnąć go jak cytrynę. Takie czasy. Czy jako historyk i posiadacz trzech fakultetów nie prostytuuję się intelektualnie naprawiając Niemcom dachy? Dziewczyna jest śliczna i jej miejscem powinien być salon w pięknym domu, a celem dwójka małych amorków biegających po ogrodzie i kochający, przystojny mąż.

Pierwsza

Przecież się dziewczynie nie wymydli. Moralność i etyka to pojęcia zmienne w czasie. Relatywne. Weźmy tak proste pojęcie jak „nie zabijaj”. Natychmiast rodzi się pytanie – kogo? No jak to? – człowieka! A w obronie własnej? A ratując ojczyznę? A największego zwyrodnialca? Kiedyś chwałą było zabić za wiarę... Wszystko się zmienia... Może ona i jej narzeczony mają rację? Brać, korzystać, a potem żyć spokojnie jakby nigdy nic. Bo nic.

Druga

Iść czy nie iść? Pięćdziesiąt euro to nie pieniądze. Moja dniówka to stówa. Myślę zresztą, że powiedziała o nich tylko dla zasady. Od takiej sumy raczej się nie wzbogaci. Po prostu ma ochotę. Ja też. Jestem tylko facetem i mam ochotę na to piękne ciało. Wiem, czeka na mnie w Polsce ktoś, kto mnie kocha. Myśli o mnie, tęskni. Do cholery, przecież się nie dowie! Więcej nie będę miał takiej okazji. Ee, staroświecką mam moralność i etykę. Źle mi na myśl, że oszukałbym, jakoś zawiódł. Ciekawe czy Sylwii źle, że się puszcza? A może tak jak powiedziała – lubi to?

Druga trzydzieści

Znalazłem w ciemnościach jakiś kawałek szmaty. Wypruwam z niego nitki i liczę: Iść -nie iść, iść – nie iść, iść...

Druga pięćdziesiąt pięć

Usnąłem przy końcówce szmaty.

Polowanie a czerwoną latarnię

2
Pierwsza rzecz zanim w ogóle zacznę czytać: literówka w tytule. Chyba że to autentycznie ma być "Polowanie a czerwoną latarnię".
nikto pisze:Może nie z gatunku standardowych silikonów z pierwszych stron gazet dla panów
Zależy.
Osobiście nie czepiałbym się silikonu, tylko photoshopa.
nikto pisze:przypominały regularnych balonów napełnionych helem
Zbędne słowo.
nikto pisze:atawistycznie sugerując samicę gotową do corocznych porodów
Porodów od razu? A gdzie gody i ciąża?
nikto pisze:Smagła karnacja na granicy podejrzeń o jakiegoś czarnoskórego przodka
Zbędne słowo.
nikto pisze:oczy w oprawie, stworzenia której
Te słowa wypadałoby zamienić miejscami i powinno być dobrze. Musiałem czytać ze trzy razy, żeby skumać sens.
nikto pisze:mistrzów makijażu
Makijaż to sobie robi moja narzeczona jak idziemy na zakupy.
Zaawansowane techniki to wizaż albo charakterystyka. To słowa znajomej kosmetyczki.
Oczywiście może zostać tak, jak jest.
nikto pisze:Miejscem tym był burdel.
To można ująć zgrabniej.
nikto pisze:O rzesz, kurwa
To się chyba pisze "żesz".
nikto pisze:Wisząca na wieszaku zamszowa kurtka z frędzlami podświadomie podkreślała to wrażenie.
Na wieszaku gdzie? W pokoju gdzie pracownica burdelu ma schadzkę z klientem? Zrozumiałbym żakiet, bolerko, nawet sweter czy lubieżny, lateksowy kostium z czerwonego lateksu, ale kurtka? Czy kurtki nie powinna zostawić w szatni?
No chyba że klient sobie zażyczył, żeby w takim stroju wystąpiła. Ale o tym trzeba wspomnieć.
nikto pisze:Śrubokręt, którym rozkręcałem łózko w jej pokoju, zsunął się z łba śruby i wbił mi się w dłoń
Odkręcałeś kiedyś śrubę?
Przy dokręcaniu istnieje cień szansy, że śrubokręt się ześlizgnie, ale wtedy raczej uderzysz dłonią w śrubę, nie śrubokręt.
A w łóżku literówka.
nikto pisze:podkoszulku i i z włosami
I i z czym?
Jeżeli już masz zamiar pokazać komuś tekst, przeczytaj go chociaż raz po napisaniu, i nie będzie literówek.
nikto pisze:buty ze szpilkami o długości mojego przedramienia
Mam nadzieję, że nie powinienem tego traktować dosłownie :)
nikto pisze:Bardzo dobrze je traktuje. Są bardzo zadowolone.
Powtórka.
nikto pisze:Widziałem tylko kształtną dupę rurarki
Czego? Kogo?
nikto pisze:Z takim dziadem!Jak może być jakakolwiek kobieta zadowolona dając siebie każdemu kto zapłaci?
Interpunkcja, to raz.
Dwa, w Niemczech prostytucja jest usankcjonowana prawnie z tego, co wyczytałem, więc niekoniecznie każdemu. Na wejściu masz ochronę, plus w środku, i jeżeli Twoje lokale mają posiadać jakikolwiek standard w branży, to goście przy drzwiach frontowych nie wpuściliby grubego, brudnego, obleśnego kolesia, żeby obcował z którąkolwiek z dziewczyn, gdyż:
a) dbasz o swoje pracownice; albo zmuszasz je do obsługiwania każdego, kto płaci, ale wtedy nie możesz powiedzieć, że o nie dbasz,
b) zaniedbany gość niesie ze sobą większe ryzyko zarażenia chorobą przenoszoną drogą płciową, a jak sanepid wyczai syfilis w Twoim lokalu, to jesteś w zupie.
nikto pisze:Na przykład taka Sylwia temu fagasowi przy okienku!
Zaimkoza.
nikto pisze:Kurwa to zawód, a dziwka to charakter
No właśnie chyba odwrotnie. Aczkolwiek kłócił się nie będę.
nikto pisze:Ale ryzyko kurewskie. Dosłownie.
To fajne.
nikto pisze:ferią
Feerią.
nikto pisze:Materace, która dzisiaj tam zniosłem!
Znosi się raczej na dół, a więc "wniosłem" lub "zaniosłem".
nikto pisze:Dziewczyna wyglądała inaczej niż rano. Włosy były ułożone jakoś do góry i błyszczały od brokatowego lakieru. Wciśnięta w króciutką lateksową spódniczkę i obcisłe body, w obowiązkowych szpilach wyglądała drapieżnie i ponętnie. Działa franca na męskie instynkty.
Cały tekst masz w czasie przeszłym. Nie wiem, czy to zdanie przejdzie.
nikto pisze:Dla ciebie rabat pięćdziesiąt procent. Darmo nie daję. Trzeba oszczędzać.
Nie jestem co do tego przekonany, ale musiałbym skonsultować u źródła.
Dodatkowo jeśli wziąć pod uwagę pierwsze wrażenie - zmęczony i przepocony po dniu pracy... Niee, nie widzę tego. Dziwka to bądź co bądź firma. Zniżka dla przypadkowego robotnika. Nawet jeżeli taka sytuacja to autentyk, trudno byłoby mi uwierzyć.
nikto pisze:dziewczynie nie
Unikałbym takich zestawień.

Tekst jest nieprzygotowany i nieobrobiony. Literówki tu i ówdzie. Niedobrze.
Pachnie mi tu nieco fantazją o tym, jak to pracuję w burdelu przy dachu i łóżkach, poznaję dziwkę i nagle ona chce się ze mną parzyć za połowę stawki, bo jej się podobam. W dodatku najpiękniejsza w całym przybytku. Nie wykluczam, może jakiś szczęśliwiec dostąpił takiego zaszczytu, ale ja w to nie wierzę. A chyba o to chodzi, nie zaś o to, by czytelnik w pewnym momencie lektury zatrzymał się i pomyślał; "Wtf?".
Znowu życie robotnicze w Twoim tekście, znowu Piotrek. Słowo klucz: "znowu". Jeżeli chcesz o tym pisać, musisz to zrobić naprawdę z jajem.
Aha, jeszcze jedno - skoro Sylwia ma swój prywatny pokój ze zdjęciem narzeczonego, to co robi w tym samym pokoju z robotnikiem rozkręcającym łóżko? Półnago? Nie powinno dojść do takiej sytuacji. W ogóle wydaje mi się (ale mogę być w błędzie), że w burdelu kontakt dziewczyn z nieklientami jest raczej ograniczony.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Polowanie a czerwoną latarnię

3
nikto pisze: - Kurwa to zawód, a dziwka to charakter - rzuciła ochrypłym głosem.
Popieram Bartosha - odwrotnie
nikto pisze: Jestem tu najlepsza bo zawsze daję z siebie wszystko. Na sto procent.
- W stacji krwiodawstwa też? - Odwróciłem się i wyszedłem.
Dobre :D
nikto pisze: Weck.
Weg. Weck to słoik. A w kontekście "kolb w drzwi" widziałbym tu tradycyjnie "Raus!"
nikto pisze: Usnąłem przy końcówce szmaty.
Bez tego podkreślenia 2:55 wyszłoby fajnie dwuznaczne.

Napisane sprawnie, ale IMO strasznie rozwleczone, 80% tekstu to tzw gadka o niczym (wiem, że o realiach burdelowych), a potem króciusieńka puenta.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Polowanie a czerwoną latarnię

4
Przeczytałem bez bólu. Narrację prowadzisz w miarę konsekwentnie, może bez fajerwerków, ale ok.
Jest kilka miejsc, gdzie tekst się sypie - zaryzykuję, że nazwiesz mnie korektorem i je wskażę (z samego tylko początku):
nikto pisze: w oprawie, stworzenia której nie osiągnie żaden z mistrzów
nikto pisze: jakiej by oczekiwał
nikto pisze: jasno-grafitową
nikto pisze: Podeszła i wzięła za dłoń
To oczywiście proste błędy językowe, banalne do poprawienia, jednak powinieneś mieć świadomość, że je popełniasz.

Irytowały mnie niektóre odzywki bohaterów (np. jestem z Marsa), podobnie jak wygłaszane przez nich komunały (kurwa zawód, dziwka charakter - no błagam), ale powiedzmy, że to kwestia gustu. Niepotrzebnie wprowadzasz imiona (Piotrek, Andrzej, Zosia) - zaśmiecają pamięć, a i tak z nich nie korzystasz. Na co czytelnikowi wiedza, że burdelmama to Zosia? Niech ona będzie sobie tą burdelmamą i wystarczy.
Słabo też wyszedł ten moment:
nikto pisze: Twarz delikatna, madonnowo – subtelna, bez śladu topornej wulgarności, jakiej by oczekiwał od kobiety w takim miejscu.
Miejscem tym był burdel.
To znaczy, doceniam zamysł, mogło być z tego fajne przejście, ale na moje oko nie udźwignąłeś problemu językowo.

Jedziesz czasem deus ex machina. Na przykład klucze, o których bohater sobie nagle przypomina, znacznie lepiej by zagrały, gdyby burdelmama dała mu je podczas rozmowy. Podobnie jak to, że ktoś na niego w Polsce czeka - mogłeś albo tę informację pominąć (wielkiej szkody by nie było), albo po prostu wcześniej o tym wspomnieć.
Podoba mi się konstrukcja ostatniego fragmentu - podział na godziny dobrze przełamuje jednostajność narracji. Gorzej z wypełnieniem tej konstrukcji treścią: bohater mógłby sobie darować pseudofilozoficzne rozważania. Moralność to nie to samo, co etyka i człowiek po trzech fakultetach (jakkolwiek niewiele by dziś znaczyły) powinien o tym chyba wiedzieć.
Zakończenie trochę na odwal, ale i tak zapisuję je na plus. Bo zabawne i zaskakujące.

Mam problem z doborem jednego słowa, którym mógłbym tekst podsumować... byłoby to pewnie coś pomiędzy "ujdzie" a "przyzwoity". Na pewno wymaga włożenia solidnej, redakcyjnej roboty. Tak czy inaczej, kawałek zdecydowanie lepszy niż Twój pamiętnik podludzia.
Skrócona instrukcja czytania postów: przed każdym zdaniem wstaw IMHO.

Polowanie a czerwoną latarnię

5
Krótko, bo poprzednicy już sporo wyłapali. I subiektywnie.

Co mi się podoba:

- klimat ogólny
- fabuła
- rozegranie ostatniego fragmentu (z małym wyjątkiem)

Co mi się nie podoba:

- teksty bohatera a'la Marlow
- niechlujność (literówki itd.)
- rurarka
- wspomnienie, że bohater ma kogoś w kraju (bez tego - moim zdaniem - wyszłoby lepiej)
- niepotrzebne wprowadzanie imion
- to o czym wspominał misieq; zakończenie, wulgarne ale mocne, było w już "w ręce" jednak nie zostało wykorzystane, a wystarczyło - "Druga pięćdziesiąt pięć. W końcu zasypiam przy tej szmacie".

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Polowanie a czerwoną latarnię

6
Tyle to mi się nie chce piać, co weryfiatorzy, to się raczej po łebkach odniosę.
Barthoshu, kilka uwag jest celnych (szczególnie te z powtórzeniami, niepotrzebnymi słowami, czy interpunkcją.
Ta, o przeczytaniu tekstu choć jeden raz jest trochę uwłaczająca. Takie błędy zdarzają się nawet w książkach, a najtrudniej zauważyć własne, kiedy to mózg podpowiada właściwe słowo. Tekst był czytany setki razy przeze mnie, czy czytelników i po prostu nie zauważyli tych błędów.
Może wyłączasz mózg przy czytaniu?
Reszta uwag jest dla uwag, bo kompletnie nie wiem o co chodzi z tym silikonem, czy statusem kurwy w Niemczech.
Jeśli daję tekst do Weryfikatorni, to właśnie dlatego, że jest widocznie nieprzygotowany i nieobrobiony, więc cóż to za dziwna konkluzja na koniec?
Misieq79. Jeśli coś jest obyczajówką, to o czym pisać jak ie o realiach? Akcji się spodziewałaś w orgii seksualnej?
Masz rację z weg.
Bez podkreślenie godziny i ostatniej chwili, sypie się konstrukcja zakończenia.
Tam poszczególne fragmenty są przedzielone godzinami.
I na cholerę tu jakaś dwuznaczność. Facet by skorzystał pewnie, ale usnął i tyle.
Łapserdak, nazwę Cię korektorem. Może Twoje życie i to, co mówisz do ludzi jest pełne wzniosłych tekstów i filozoficznych sentencji. Większość ludzi operuje w mowie potocznej komunałami i banałami. Za ich pomocą też można powiedzieć coś mądrego.
O tych prostych błędach językowych nic nie wiem.
A logiczne jest, że kurwa to zawód, a dziwka to stan umysłu. Pełno świętych żon ma taką właśnie naturę.
Klucze można było wstawić wcześniej, ale gdybym wszystko chciał po kolei wyjaśniać i wstawiać, to byłoby nie dwie, a dwadzieścia stron.
Tak jak z brudnym facetem. Trzeba być wyjątkowo przyziemnym odbiorcą, aby nie domyślić się, że facet o pracy się umył i przebrał.
O wiarygodności nie mam co dyskutować. Życie bywa ciekawsze od fantazji. Nawet erotycznych.
Czasami celowo przestawiam szyk wyrazów, czy tworzę neologizmy w stylu "Rurarka:. Jest po prostu fajnie, a i tak każdy wiedział o kogo chodzi.
Że w słowniku nie ma? No i co?
Gothard, a przeszkadza Ci w czym Marlowe? Każdy mówi jak Ty, a Ci inni są gorsi? Nie rozumiem tej uwagi.
A dlaczego bez tego wspomnienia byłoby lepiej? To dylemat Piotrusia pokazany tym wspomnieniem.
Imiona są potrzebne. Nadają tekstowi pewną bliskość bohaterów. W "Janosiku" pamięta się, że była góralka, czy pamięta się Marynę?
O tej godzinie już wcześniej wspomniałem.
Dzięki.

Polowanie a czerwoną latarnię

9
nikto pisze: Może wyłączasz mózg przy czytaniu?
nikto pisze: Trzeba być wyjątkowo przyziemnym odbiorcą, aby nie domyślić się, że facet o pracy się umył i przebrał.
nikto pisze: Może Twoje życie i to, co mówisz do ludzi jest pełne wzniosłych tekstów i filozoficznych sentencji. Większość ludzi operuje w mowie potocznej komunałami i banałami. Za ich pomocą też można powiedzieć coś mądrego.
Bardzo proszę o powstrzymywanie się od uwag pod adresem osób, które napisały komentarze pod Twoim tekstem. Jeżeli w jakichkolwiek Twoich odpowiedziach znajdę podobne przytyki do stanu umysłu, charakteru i sposobu życia komentatorów, będę kasowała Twoje posty. To nie jest miejsce na wypowiedzi ad personam.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Polowanie a czerwoną latarnię

10
Oki. Choć to było nawiązanie do niezauważania błędów przy lekturze, kiedy podprogowo dośpiewuje się poprawne słowo, a ie forma obrażania kogokolwiek. Taka dwuznaczność, ale jak czytam ironiczne uwagi o ciąży, czy moim czytaniu, to trzeba odpowiedzieć.
W drugim wypadku ktoś obraża inteligencję czytelnika, domagając się oczywistych, oczywistości.
W trzecim nie widzę nic niestosownego w mojej wypowiedzi.
Pozdro Rubio

Polowanie a czerwoną latarnię

11
Hej nikto, przed wyrażeniem mojej opinii, chciałbym zadać Ci pytanie:

Do której kategorii przypisałbyś to opowiadanie (czy inne, które zamieszczasz na Wery):

a) literatura eksperymentalna
- czyli: zabawa formą; nastawienie na wrażenia stylistyczne; łamanie konwenansów;
- cel: literacki Nobel, ew. uznanie środowisk artystycznych

b) literatura komercyjna
- czyli: służąca dostarczeniu czytelnikowi wrażeń; stawiająca na jasny, konkretny przekaz;
- cel: wydanie beletrystyki i zarobienie na tym

Pytam, bo "ocena" (poważne słowo ;) ) opowiadania w dużej mierze zależy, od tego, czym ma być. Dążysz do zbudowania warsztatu, który ma pomóc Ci wydać książkę. Czy raczej chcesz być jak Gombrowicz i uwieść formą?

Polowanie a czerwoną latarnię

12
Andy, nie jest to literatura eksperymentalna, choć lubię pobawić się stylem, słowami, sztywnymi zasadami i połamać konwenanse.
Wrażeń też staram się dostarczać w miarę umiejętności, wyobraźni lub pamięci.
Nie wiem, czemu pytasz o cel. Piszę, jak mam ochotę, bo lubię. Celów, o których tu piszesz (nie wiem, czy złośliwie) nie mam.
Nie uwodzę, nie czaruję i nie szokuję, chyba że ktoś się trzyma sztywno zasad i ma klapki a oczach.
Wtedy powinien wierzyć, że ziemia jest płaska.
To dawaj. Co tam słychać w plutonie egzekucyjnym weryfikatorów?
Bo może się ze mną tak strasznie męczą, że nie ma co wstawiać następnych kawałków?
Dlatego sam unikam oceny innych tutaj, patrząc na komentarze u mnie. Już wiem, czego oczekują, a u mnie tego nie dostaną.
Gdzie mają rację, to po prostu przyznaję, ale scholastyki literackiej nie cierpię.

Polowanie a czerwoną latarnię

13
nikto pisze: Bo może się ze mną tak strasznie męczą, że nie ma co wstawiać następnych kawałków?
Wstawiaj, będzie nam bardzo miło.
Tylko Ty wstawiasz, żeby nam je POKAZAĆ, a nie jak większość, żeby DOWIEDZIEĆ SIĘ jak tekst jest odbierany.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Polowanie a czerwoną latarnię

14
Gothardzie drogi. Ależ ja piszę, że są tu cenne uwagi, które przyjmuję do wiadomości.
Irytują mnie te, które subtelnie są nastawione na dokopanie autorowi, bo pyskuje, albo sztywno związane z zasadami i wszystko, co od tych zasad odbiega, jest złe.
Wszystko musi być podane łopatologicznie i wyjaśnione, jakby czytelnik miał szczątkowy mózg.
A wstawia się też po to, aby pokazać, i kto twierdzi inaczej, jest po prostu obłudny.
Już widzę te pokorne cielęta, które wstawiają tylko po to, aby się pilnie uczyć i słuchać pokornie rad. :D

Polowanie a czerwoną latarnię

15
Gdyby ktoś chciał Ci dokopać, to te weryfki wyglądałyby inaczej, uwierz.
To, że Autor jak to nazwałeś "pyskuje" nie robi na mnie wrażenia, ale w całej swojej buntowniczej otoczce mógłbyś wykazać minimum uprzejmości i nie przekręcać nicków.
Grzecznie proszę.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”