"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

1
PROLOG
- Mamo, mamo! - krzyczała wesoło zielonooka, dziesięcioletnia dziewczynka, z wielką radością wbiegając do salonu, gdzie jej mama piła właśnie kawę w towarzystwie znajomych.
- Czego chcesz? - odburknęła z oburzeniem kobieta. - Nie widzisz, że rozmawiam?
Dziecko posmutniało. Podniosło nieśmiało rączkę, w której trzymało duży rysunek przedstawiający tyranozaura.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że narysowałam takiego dinozaura… Prawda, że ładny, mamo?
Wanda westchnęła.
- Tak, ładny. Ale bardziej bym się ucieszyła, gdybyś w końcu zaczęła się dobrze uczyć - wskazała na koleżankę. - Córka Lidki, Weroniczka, jest taką mądrą dziewczynką... Ostatnio przeczytała całą książkę na temat historii Polski! A ty, dzieciaku? Też byś mogła! Weź z niej przykład. Nie masz żadnych obowiązków, Patrycjo! Może też byś się w końcu wzięła za naukę, a nie za głupoty?
Dziewczynka spuściła głowę i ze łzami w oczach pomaszerowała do swojego pokoju. Mama jak zwykle nie doceniała jej artystycznych starań. Dziecko było już do tego przyzwyczajone, ale potrzebowało atencji, zamiast ciągłego upominania. Cały czas próbowała zaimponować mamie i wzbudzić w niej zachwyt. Niestety bezskutecznie.
Patrycja postawiła sobie za cel przeczytać książkę o władcach Polski. Skoro Weronika zgłębiała historyczne utwory i zaimponowała tym wszystkim dookoła, to ona też może!
Następnego dnia zaczęła realizować swój plan, jednak czytanie szło jej jak krew z nosa. Dała radę przeczytać historię Mieszka I-go i Bolesława Chrobrego. Mimo wszystko odczekała kilka godzin, po których z książką w ręce zjawiła się w kuchni, gdzie mama właśnie gotowała obiad.
- Mamo, spójrz! - dziewczynka zamachała książką w powietrzu. - Przeczytałam pierwsze dwadzieścia stron książki! - starała się mówić entuzjastycznie. - Jest bardzo interesująca! Myślę, że do końca tygodnia przeczytam całą!
Kobieta spojrzała kątem oka na książkę, którą Patrycja trzymała w rączce i z wymownym znudzeniem odparła:
- To dobrze. Szkoda tylko, że przeczytałaś tę książkę tylko dlatego, że wczoraj wspomniałam o Weronice. Czy jakbym ci powiedziała, że Weronika ufarbowała włosy, to też byś to zrobiła? Nie masz własnych zainteresowań? Musisz wszystko powielać od innych?
Dziecko poczuło się zbite z tropu. Przecież wczoraj mama powiedziała wyraźnie, że chce, aby wzięło przykład z Weroniki! O co tu chodzi?
- Ale... Co ja robię nie tak? - dziewczynka zalała się łzami.
- I czego buczysz?! - kobieta podniosła głos, nerwowo rzucając ścierką o kuchenny blat. - Nie rycz, powiedziałam! - złapała dziewczynkę za ramiona i mocno nią potrząsnęła. - Uspokój się, natychmiast!
Zamiast uspokoić się, Patrycja płakała coraz rzewniej. W międzyczasie drzwi się otworzyły i w progu domu stanął wysoki mężczyzna w eleganckim garniturze.
- Co tu się znowu dzieje? - zapytał wyraźnie poirytowany. - Wanda, kobieto, ty znowu drzesz się tak głośno, że słychać cię na podwórku! A ty, Patryśka, to prawie matkę zagłuszasz tym płaczem. Uspokójcie się obydwie! - zażądał.
- Andrzeju, kto ma się tu uspokoić?! - warknęła kobieta, nawet nie oczekując odpowiedzi. - Powiedz tej swojej ukochanej córeczce, żeby się w końcu zajęła nauką, a nie głupotami!
Mężczyzna zrezygnowany pokręcił głową i bez słowa poszedł do łazienki.
- Widzisz?! Wszystkich doprowadzasz do szału, gówniaro! Do swojego pokoju, natychmiast! - kobieta, wyraźnie zdenerwowana brakiem zrozumienia ze strony męża, wbiła swoje paznokcie w przedramię dziewczynki i szarpnięciem nakazała jej iść.

Patrycja usilnie próbowała zatrzymać płacz, jednak zdecydowanie nie radziła sobie z negatywnymi emocjami. Cała roztrzęsiona siedziała cichutko w swoim różowym pokoju, obawiając się kolejnego wybuchu agresji u matki.
- Obiad! - krzyknęła Wanda z kuchni.
Dziewczynka z obawy przed kolejną awanturą czym prędzej pognała do kuchni i usiadła przy stole, na którym podana była zupa grochowa. Ta jedyna, za którą zdecydowanie nie przepada. Skrzywiła się na samą myśl o tym, że będzie musiała ją zjeść.
- Pamiętaj, że jak nie zjesz całej, to dostaniesz szlaban na komputer, a o wyjściu na podwórko to już tylko będziesz mogła pomarzyć! - ostrzegła ją matka.
Do kuchni po chwili przyszedł także ojciec. Zasiadł przy stole i jakby nigdy nic zaczął jeść.
- Mogę zjeść tylko połowę? - zapytała nieśmiało Patrycja. - Obiecuję, że zjem za to sytą kolację!
W oczach matki ponownie pojawiła się nieopanowana złość.
- Ty chyba żartujesz! Albo zjesz całą, albo nici z przyjemności! Widzisz, Andrzeju? Gówniara już pyskuje! Zamknij się i jedz, bez żadnego “ale”! - nakazała.
Patrycja drżącą ręką chwyciła za łyżeczkę. Ze stresu żołądek podszedł jej do gardła, co tylko pogorszyło sytuację. Poczuła, że robi jej się naprawdę niedobrze. Po kilku łyżkach zupy zaczęła mieć odruchy wymiotne.
- Mamusiu, przepraszam, ale niedobrze mi… Nie dam rady! - chlipała. Po chwili zerwała się z krzesła chcąc wybiec do toalety.
- Ani się waż! - kobieta szarpnęła dziewczynkę, sadzając ją ponownie na swoje miejsce. - Żryj!
Dziecko nie dało rady. Zwymiotowało do zupy, po czym zaczęło histerycznie płakać. Całe się trzęsło ze strachu i bezradności.
- Patrz, co narobiłaś! Teraz będziesz to jadła razem z rzygami, skoro myślałaś, że się wymigasz! - krzyczała matka.
- Dobra, Wando, daj jej spokój - przerwał cicho ojciec. - Widać, że młoda źle się czuje. Patryśka, idź do siebie, połóż się…
- Bronisz tego gówniarza?! - kobieta nie dawała za wygraną. - Co z ciebie za ojciec? Gówno, a nie ojciec!
Dziecko korzystając z kłótni rodziców i pozwolenia taty, szybko ulotniło się do swojego pokoju. Bało się, że zaraz mama do niego przyjdzie i je zbije. A przecież nie zwymiotowało specjalnie… Czuło, że matka postępuje niewłaściwie, ale nie miało pojęcia, co robić, ani, tym bardziej, jak zareagować…

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

2
Uwielbiam psychologiczne.
Niestety, jako bohaterka tego dzieła (nie ukrywajmy, z tą bohaterką oczywiście), będzie Ci bardzo ciężko uniknąć subiektywnych elementów.
paulinac pisze: Mama jak zwykle
To prolog. Późniejszy ciąg też mnie trochę zniechęcił, że autorka... <bohaterka>... chce trochę wylać pomyj na mamę, co mi osobiście niezbyt się podoba.
paulinac pisze: Cały czas próbowała zaimponować mamie i wzbudzić w niej zachwyt. Niestety bezskutecznie.
Brzmi jak pamiętnik z gorzkimi żalami.
Też zastanawiam się: czy w wieku 10 czy 5 lat lubiłem się chwalić narysowanym smokiem? Nie umiałem rysować nawet w wieku 20 lat, więc bardzo nie przykładam do tego uwagi, jednak w wieku 10 lat transformowałem się w Super Sayanina. Moją transformację wolałem, żeby mama oglądała w wieku 5 lat. Potem przywykłem do transformacji.
paulinac pisze: Dała radę przeczytać
Zbyt potocznie?
paulinac pisze: wzięło przykład z Weroniki! O co tu chodzi?
Frustracja przemawia przez autora. Bardzo... sztuczna. Mimo że szczera tak naprawdę. Ale usilnie wpychana mi na siłę (tak, zamierzenie), co wynika, jak na moje, że sztuczna.
Masz tendencję do zdań złożonych, które momentami mogą (ale nie muszą) psuć klimatu, np. tu:
paulinac pisze: Dziewczynka z obawy przed kolejną awanturą czym prędzej pognała do kuchni i usiadła przy stole, na którym podana była zupa grochowa. Ta jedyna, za którą zdecydowanie nie przepada.
Nie lepiej: usiadła przy stole, kropka. Znów zupa grochowa. Jedyna, za którą nie przepada. (specjalistą nie jestem jednak moim zdaniem należy dodać coś innego, co pobudzi w czytelniku jakieś emocje poza zdawkową relacją w tym i kilku innych miejscach).
paulinac pisze: Zasiadł przy stole i jakby nigdy nic zaczął jeść.
A co miał zrobić? Karmić koty? To jedno z czepialstw, których nie lubię i unikam, ale naprawdę to zdanie całkowicie... Na pewno tym zdaniem nie zbudujesz mostu na Magadaskarze.
paulinac pisze: Bało się, że zaraz mama do niego przyjdzie i je zbije
Ojej. Zdanie bardzo banalne, takie gorzkie. Słodsze jest piwo.
paulinac pisze: A przecież nie zwymiotowało specjalnie…
To też jest usprawiedliwianie siebie samego. Autor w robi bohatera nie wygląda najlepiej. Takie łopatologizmy bym siekał z kosą.
PS Szczególnie, że chcesz pisać z pierwszej osoby, a tu z trzeciej osoby wychodzi 'tak samo'.

Występują też powtórzenia, które pokazują tekst w bardzo ubogim świetle:
paulinac pisze: jednak czytanie szło jej jak krew z nosa. Dała radę przeczytać
paulinac pisze: Uspokój się, natychmiast!
Zamiast uspokoić się
Kreacja matki byłaby bardzo na plus, gdyby autor nie był taki stronniczy. Bo została wykreowana, jednak ja poczułem po prostu toczony jad na rodzicielkę, plus wielką niewinność dziecka. Nie mogę narzekać na styl i język, bo bywa zgrabnie, ale te zdania złożone i ich konstrukcja... Czasami warto takie elementy dopracować. Myślę, że w tym przypadku spróbuj poczytać na głos. Do tego dodam także: to prolog, a brak w nim klimatu i tajemniczości. Po prologu już wszystko wiadomo o co będzie chodzić. Najgorzej jak całą powieść trzeba będzie patrzeć, np. z oczu dziecka, na naganne zachowanie matki i ciągłe zbieranie grzechów. Wiem, że to mogło się wydarzyć, ale ostatecznie czytelnika tym nie uwiedziesz, bo jedziesz zalaną jadem stronniczością. To może sie nadać na pamiętnik. Ostatecznie ten prolog to jakiś kawałek młodzieżówki, do tego bohaterka nie zachowuje się na 10 lat (chyba że naprawdę była taka rozpieszczona, że nie zje niedobrej zupy i w nią naryha?). Przez autora przemawia wkurzenie i jasne solidaryzowanie się z bohaterem. Prolog zbyt oczywisty, nie zawiera w sobie elementu zaskoczenia lub takiego np. otworzenia furtki dalej, żeby zachęcić czytelnika do całej historii. Ja już wszystko wiem, na dodatek widzę rozpieszczone dziecko, które się nie słucha. Czy nie wkurzy Cię taka opinia?
Fabularnie też bardzo prostolinijnie, może by było bardziej ciekawie dla prologu, bez zamgatwań i tego typu sterty, jednak otwarcie autor wrzuca na matkę w pierwszych zdaniach, a bohaterka kreowana na pokrzywdzoną. Pozwól w jakiś sposób, przebiegiem wydarzeń, wątkami fabularnymi, żebym na koniec, albo w trakcie powieści stwierdził, że dziecko faktycznie ucierpiało, a matka była zawsze negatywnie nastawiona.
Ta cała historia może być smutna, na pewno chcesz, żeby była szczera, tylko o własnym życiu pisać... musisz nabrać do pewnych rzeczy dystansu, to delikatna płaszczyzna, trzeba na pewne rzeczy spojrzeć trzeźwo. Obawiam się, że świeżo po przejściach może braknąć Ci umiejętności mentalnych. Literacko też nie jest najlepiej, jakoś górnolotnie. Po prostu tak szkolnie, bez polotu i zachwytu. Taki podany posiłek, ale bez żadnych przypraw ani zakąsek, na pewno też nie był to deser. Zjadłem i już nie wrócę.
Bez urazy oczywiście, co złego to nie ja i te sprawy. Życzę powodzenia i też pozdrawiam, co nie zdarza mi się często w życiu prywatnym.
Pisarz miłości.

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

3
Escort pisze: Uwielbiam psychologiczne.
Niestety, jako bohaterka tego dzieła (nie ukrywajmy, z tą bohaterką oczywiście), będzie Ci bardzo ciężko uniknąć subiektywnych elementów.
paulinac pisze: Mama jak zwykle
To prolog. Późniejszy ciąg też mnie trochę zniechęcił, że autorka... <bohaterka>... chce trochę wylać pomyj na mamę, co mi osobiście niezbyt się podoba.
paulinac pisze: Cały czas próbowała zaimponować mamie i wzbudzić w niej zachwyt. Niestety bezskutecznie.
Brzmi jak pamiętnik z gorzkimi żalami.
Też zastanawiam się: czy w wieku 10 czy 5 lat lubiłem się chwalić narysowanym smokiem? Nie umiałem rysować nawet w wieku 20 lat, więc bardzo nie przykładam do tego uwagi, jednak w wieku 10 lat transformowałem się w Super Sayanina. Moją transformację wolałem, żeby mama oglądała w wieku 5 lat. Potem przywykłem do transformacji.
paulinac pisze: Dała radę przeczytać
Zbyt potocznie?
paulinac pisze: wzięło przykład z Weroniki! O co tu chodzi?
Frustracja przemawia przez autora. Bardzo... sztuczna. Mimo że szczera tak naprawdę. Ale usilnie wpychana mi na siłę (tak, zamierzenie), co wynika, jak na moje, że sztuczna.
Masz tendencję do zdań złożonych, które momentami mogą (ale nie muszą) psuć klimatu, np. tu:
paulinac pisze: Dziewczynka z obawy przed kolejną awanturą czym prędzej pognała do kuchni i usiadła przy stole, na którym podana była zupa grochowa. Ta jedyna, za którą zdecydowanie nie przepada.
Nie lepiej: usiadła przy stole, kropka. Znów zupa grochowa. Jedyna, za którą nie przepada. (specjalistą nie jestem jednak moim zdaniem należy dodać coś innego, co pobudzi w czytelniku jakieś emocje poza zdawkową relacją w tym i kilku innych miejscach).
paulinac pisze: Zasiadł przy stole i jakby nigdy nic zaczął jeść.
A co miał zrobić? Karmić koty? To jedno z czepialstw, których nie lubię i unikam, ale naprawdę to zdanie całkowicie... Na pewno tym zdaniem nie zbudujesz mostu na Magadaskarze.
paulinac pisze: Bało się, że zaraz mama do niego przyjdzie i je zbije
Ojej. Zdanie bardzo banalne, takie gorzkie. Słodsze jest piwo.
paulinac pisze: A przecież nie zwymiotowało specjalnie…
To też jest usprawiedliwianie siebie samego. Autor w robi bohatera nie wygląda najlepiej. Takie łopatologizmy bym siekał z kosą.
PS Szczególnie, że chcesz pisać z pierwszej osoby, a tu z trzeciej osoby wychodzi 'tak samo'.

Występują też powtórzenia, które pokazują tekst w bardzo ubogim świetle:
paulinac pisze: jednak czytanie szło jej jak krew z nosa. Dała radę przeczytać
paulinac pisze: Uspokój się, natychmiast!
Zamiast uspokoić się
Kreacja matki byłaby bardzo na plus, gdyby autor nie był taki stronniczy. Bo została wykreowana, jednak ja poczułem po prostu toczony jad na rodzicielkę, plus wielką niewinność dziecka. Nie mogę narzekać na styl i język, bo bywa zgrabnie, ale te zdania złożone i ich konstrukcja... Czasami warto takie elementy dopracować. Myślę, że w tym przypadku spróbuj poczytać na głos. Do tego dodam także: to prolog, a brak w nim klimatu i tajemniczości. Po prologu już wszystko wiadomo o co będzie chodzić. Najgorzej jak całą powieść trzeba będzie patrzeć, np. z oczu dziecka, na naganne zachowanie matki i ciągłe zbieranie grzechów. Wiem, że to mogło się wydarzyć, ale ostatecznie czytelnika tym nie uwiedziesz, bo jedziesz zalaną jadem stronniczością. To może sie nadać na pamiętnik. Ostatecznie ten prolog to jakiś kawałek młodzieżówki, do tego bohaterka nie zachowuje się na 10 lat (chyba że naprawdę była taka rozpieszczona, że nie zje niedobrej zupy i w nią naryha?). Przez autora przemawia wkurzenie i jasne solidaryzowanie się z bohaterem. Prolog zbyt oczywisty, nie zawiera w sobie elementu zaskoczenia lub takiego np. otworzenia furtki dalej, żeby zachęcić czytelnika do całej historii. Ja już wszystko wiem, na dodatek widzę rozpieszczone dziecko, które się nie słucha. Czy nie wkurzy Cię taka opinia?
Fabularnie też bardzo prostolinijnie, może by było bardziej ciekawie dla prologu, bez zamgatwań i tego typu sterty, jednak otwarcie autor wrzuca na matkę w pierwszych zdaniach, a bohaterka kreowana na pokrzywdzoną. Pozwól w jakiś sposób, przebiegiem wydarzeń, wątkami fabularnymi, żebym na koniec, albo w trakcie powieści stwierdził, że dziecko faktycznie ucierpiało, a matka była zawsze negatywnie nastawiona.
Ta cała historia może być smutna, na pewno chcesz, żeby była szczera, tylko o własnym życiu pisać... musisz nabrać do pewnych rzeczy dystansu, to delikatna płaszczyzna, trzeba na pewne rzeczy spojrzeć trzeźwo. Obawiam się, że świeżo po przejściach może braknąć Ci umiejętności mentalnych. Literacko też nie jest najlepiej, jakoś górnolotnie. Po prostu tak szkolnie, bez polotu i zachwytu. Taki podany posiłek, ale bez żadnych przypraw ani zakąsek, na pewno też nie był to deser. Zjadłem i już nie wrócę.
Bez urazy oczywiście, co złego to nie ja i te sprawy. Życzę powodzenia i też pozdrawiam, co nie zdarza mi się często w życiu prywatnym.

dziękuję za zwrócenie uwagi na pewne aspekty. Właśnie tego się obawiałam, próbując pisać w narracji trzecioosobowej. Zwykle pisałam w pierwszoosobowej i widzę, że ciężko mi idzie, a bardzo mi zależy, by ten prolog był właśnie w ten sposób poprowadzony. Z pewnością dostosuję się do rad i postaram się pisać bezstronnie. Muszę nad tym popracować.
Ogólnie chciałam ukazać patologię w rodzinie, która skutkuje późniejszym zachowaniem małej bohaterki - dziewczynka teraz jest przedstawiana jako niewinna osóbka, ale zmieni się to o 180 stopni, co chciałabym, aby właśnie było widoczne. Takie zabicie tej dziecięcej niewinności... Cóż, muszę jeszcze dużo poprawić, zanim będę pisać dalej.

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

4
paulinac pisze: - Mamo, mamo! - krzyczała wesoło zielonooka, dziesięcioletnia dziewczynka, z wielką radością wbiegając do salonu, gdzie jej mama piła właśnie kawę w towarzystwie znajomych.
zapomniałas dodać koloru włosów dziewczynki, i wieku mamy oraz czy piła latte czy espresso, a moze kawe z mlekiem, i w jakim kubku.

ech. za dużo informacji w jednym zdaniu. w dodatku powtarzających się, bo jak "krzyczała wesolo", to jasne, że z "wielka radością".
- Tak, ładny. Ale bardziej bym się ucieszyła, gdybyś w końcu zaczęła się dobrze uczyć - wskazała na koleżankę. - Córka Lidki, Weroniczka, jest taką mądrą dziewczynką... Ostatnio przeczytała całą książkę na temat historii Polski! A ty, dzieciaku? Też byś mogła! Weź z niej przykład. Nie masz żadnych obowiązków, Patrycjo! Może też byś się w końcu wzięła za naukę, a nie za głupoty?
:roll:
tak przejaskrawione zachowanie matki sprawia paskudne wrazenie, ze autor traktuje czytelnika jak półmózga, któremu trzeba łopatologicznie zapodać informacje o stosunku do bohatera, bez szansy na samodzielne wyrobienie opinii.
Dziewczynka spuściła głowę 1i ze łzami w oczach pomaszerowała do swojego pokoju. Mama jak zwykle nie doceniała jej artystycznych starań. Dziecko było już do tego przyzwyczajone, ale potrzebowało atencji, zamiast ciągłego upominania. Cały czas próbowała zaimponować mamie i wzbudzić w niej zachwyt. Niestety bezskutecznie.

1 - pochyliła głowe, spuścic mozna wodę w...

i motyw dokladnie jak wyzej, moralizatorski ton nie zachęca do lektury, lepiej opisać świat wewnętrzny, przezycia bohatera niż informowac czytelnika jak powinno być, a nie jest. czytelnik chce sam! jak każdy dwulatek.
Patrycja usilnie próbowała zatrzymać płacz, jednak zdecydowanie nie radziła sobie z negatywnymi emocjami.
z czym sobie nie radziła, pani autorko? seri pytam. jakie emocje, co robila, jak na nia wplywały, itd. to sie opisuje, nie pisze.
Dziecko korzystając z kłótni rodziców i pozwolenia taty, szybko ulotniło się do swojego pokoju. Bało się, że zaraz mama do niego przyjdzie i je zbije. A przecież nie zwymiotowało specjalnie… Czuło, że matka postępuje niewłaściwie, ale nie miało pojęcia, co robić, ani, tym bardziej, jak zareagować…
"dziecko" ma na imie patrycja i rodzaj żeński, jako takie, w trakcie opisywania stanow emocjonalnych powinno zachowac perespektywę dziewczynki, bo rodzaj nijaki w niektórych miejscach sugeruje chłopca ("niego").

reasumując - przejaskrawienie bohaterów, wszystkich!, jest nużące, bo podaje na tacy rozwiazanie, szufladkuje bohaterów, wpasowując w klasyczny schemat "kopciuszka" i nie zaskakuje, opisy powinny opowiedzieć, co sie dzieje z bohaterami, nie ferować diagnozy.

plus, że nie ma błędów i styl przyswajalny.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

5
Mam wrażenie, że Patrycja ma zdecydowanie mniej, niż dziesięć lat. Sześć, góra siedem, a to w tym wieku poważna różnica. Mając dziesięć (to przecież czwarta klasa!) i żyjąc w takiej rodzinie, jaką przedstawiłaś, doskonale już by wiedziała, że nie ma co chwalić się rysunkiem tyranozaura przed matką, bo w ten sposób nie zdobędzie pochwały ani uznania. Priorytety w rodzinie są ustalone już od dawna, wiecznie krytykowane dzieci świetnie się w tym orientują i raczej nie wpadają radośnie do pokoju wymachując rysunkiem, kiedy matka przyjmuje gości. Takie zachowanie bardziej pasuje do dziecka, którym rodzice lubią się popisywać przed znajomymi.
Może jednak zdarzyć się inaczej - kiedy rysunek jest rzeczywiście doskonały. Patrycja może mieć zdolności plastyczne, więc jej tyranozaur wygląda jak ilustracja w "Wielkiej księdze dinozaurów" czy podobnej książce. Wtedy tak. Świadomość, że się zrobiło coś naprawdę dobrego (dziesięcioletnie dziecko jest w stanie to ocenić przez porównanie: przecież mój dino jest prawie taki sam, jak ten na obrazku!) napędza potrzebę pochwały, więc Patrycja idzie z kartką do matki. Chociaż też widziałabym wtedy raczej pewną powściągliwość albo ostrożność w zachowaniu, nie radosny pęd, gdyż jednak wcześniejsze doświadczenia nie były zachęcające.
A matka - cóż, dla niej takie zdolności mogą się w ogóle nie liczyć.
Jeszcze mocniejszy byłby ten kontrast, gdyby Patrycję ktoś kiedyś chwalił za rysowanie - np. nauczycielka w szkole.

W ogóle, widziałabym w tej scenie odwrócenie ról - dziewczynka siedzi przy biurku, rysuje, bardzo zadowolona z tego, co powstaje na kartce, a matka wchodzi, ogląda i złości się, że to marnowanie czasu. Przecież ci goście, z którymi matka pije kawę, nie odgrywają tam żadnej roli, nawet nic nie mówią, więc, na dobrą sprawę, nie istnieją.

CDN
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

6
Historia gra na emocjach, ale moim zdaniem w tekście jest zbytni "kawizm na ławizm". Żadnego półcienia. Tytuł "Toksyczna" - i jest ciąg wydarzeń, który ma dobitnie pokazać, jaka to ta matka jest toksyczna, żebyśmy nie mieli wątpliwości. Btw, skoro idziemy tym tropem, lepsze byłoby "Toksyczni", bo ojciec, nie chroniąc dziecka, jest współuczestnikiem w przemocy. Rolę matki widać wyraźniej, ale ojciec, widząc co się dzieje i przyzwalając na to, też ma swój udział w tym wszystkim.
Postaci są czarno-białe. Smutna, niewinna, skrzywdzona dziewczynka i jednowymiarowa matka. A gdyby pokazać punkt widzenia matki? Przecież skądś to wszystko musi się brać. I gdyby pokazać złość dziewczynki, próby oszukiwania, mamrotanie za plecami? dziesięciolatki są już do tego zdolne. No i ten opis dziecka wydaje mi się niezbyt adekwatny do wieku. "Rączka dziecka" - tak się raczej opisuje przedszkolaki. Dziesięciolatki to już duże dzieciaki.
Na początek więc, spróbuj poznać punkt widzenia, motywacje i przeszłość każdego z bohaterów. Nawet jeśli ich nie lubisz, postaraj się ich zrozumieć. Zrozumienie albo przynajmniej próba zrozumienia to podstawa dobrej prozy psychologicznej ;)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

"Toksyczna" (fragment powieści psychologiczno-obyczajowej)

7
Przeczytałem z uwagą. Zarówno fragment jak i komentarze, więc niewiele mogę dodać.
Jak na powieść psychologiczną, to nie jest dobrze. Stworzenie w krótkim prologu tak jednoznacznych postaci, nie wróży dobrze kontynuacji.
Ten tyranozaur to raczej matka. Jednowymiarowa suka. Pozostałe postaci też nie zachęcają do głębszego poznania. Poniewierane dziecko i bezbarwny tatuś.
Zapewne w dalszej treści miała następować metamorfoza, ale jak na prolog, który ma zachęcać do dalszej lektury... sorry.
Wydaje mi się, że są też błędy techniczne w zapisie dialogów. Kiedy jest duża, a kiedy mała litera po myślniku.
Styl też mnie nie zachwycił, ale to już kwestia gustu. Po prostu nie lubię takiego słodko - poprawnego z elementami infantylizmu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron