Latest post of the previous page:
Psychoterapia to nie potoczna rozmowa. Zdarzają się kiepscy terapeuci, jak w każdym zawodzie są fachowcy i partacze. Ok, rozumiem, że bohater miał pecha i trafił na tego drugiego (jeśli poszedł na NFZ, to pewnie trafił na osobę dopiero szkolącą sięspotkań czyli w sensie: siadamy i sobie przez godzinę i rozmawiamy: "Co tam u Pana?", "A nic, do dupy, dalej to samo" etc.

Mogłabym w sumie wymyślić sporo powodów, dla których osoba z silną fobią społeczną odpuszcza sobie szukanie pomocy. Np. przeraża ją konieczność zarejestrowania się, bo trzeba albo osobiście, albo telefonicznie. Albo że trzeba czekać w poczekalni z innymi i na ich oczach wejść do gabinetu. Albo obawia się samej osoby terapeuty - przecież to też człowiek. Dla osoby z agorafobią przerażająca może być konieczność przemieszczenia się autobusem do poradni zdrowia psychicznego. Właśnie takiego konkretnego powodu mi brakuje. Sylwetka Szymona jako osoby z zaburzeniem jest po prostu niepełna.