Wirtumatyk i jednorożec

1
- Szlag! - zaklął Szelfik Forelake.
Przewracając na plecy zrzucił virtuhełm, zaplątał w kable, plama krwi na piersi była jak pieprzona tarcza, uderz, uderz!, znowu pod żebra, odbierały receptory Pancerniaka.
"Gdzie oni są...?" pomyślał niziołek wstrzykując w udo koktajl adrenaliny i nano-uzdrawiaczy. Dobył Ostronóż, rzucił przed siebie, prosto, Celmierz wykonał robotę! Rozległ się ryk, strzeliło juchą, zieloną posoką potwora nasłanego przez konkurencję. - Fuck! - posłał kolejną inwektywę do Maszyny Sterującej – Activate motherfucker!
Zabuczało, syknęło i piknęło: Enter command?
- Kill it! Kill this fucking aberrant!
Bzyknął laser, strumień fotonów odciął Pancerniakowi łapę, wypalił oczy, błyskało czerwienią. Regeneracja trwała, stwór na oślep machnął brzytwakami, rozpieprzył komputer, ściął krzesło, wypruł fotel.
- Shit! Zginęęęęę!!! - krzyknął virtumatyk, los mu sprzyjał, koledzy z komanda już byli za oknem, huvonetka wisiała w powietrzu. Wychylał się Kolo z półautomatykiem, grzał i walił pepancem wypalając dziury w chitynie produktu inżynierów z Delaware.
Shelfik nie ruszał się, odprężył, przyjaciele już podkładali mikro ładunek pod drzwi. Grzmotnęło, futryna zwaliła się na ciało postrzępionej biomaszyny.
- Jeszcze nie dzisiaj, wstawaj kurduplu! - wykrzyczała Luna, astromantka. Dym gryzł w oczy, trójka Pe-Gazów już filtrowała powietrze.
- Rozwalił mi kompa, cała praca w pizdu.
- Zbieraj co zostało, pakuj i jazda! Payback time! Wypieprzamy z New Jersey!

Przepisowo sunęli DelDOT Air Line 356 prosto do zakładów. Kolo uzbrajał gatling guna, automat pokładowy informował głosem Marylin Monroe: We are tracked. Multiple hostile missiles!
Forelake zniżył lot, Luna wywaliła w powietrze cały zapas flar i ogłuszaczy. Niebo pociemniało, pam!, pam!, pam!
Minęli hoverpad, działko miarowo stukało wypuszczając krótkie serie, rozwalili Biotower i antenę satelitarną.
- To jest ten dzień! Przywal im jeszcze! - darła się nawigatorka Luna.
Zatoczyli koło i wbili przez drzwi frontowe, ochrona już pruła z Uzi. Pinpoint i kolejny, pociski z rewolweru Kola przebijały hełmy Security BioEng. Luna zakrzywiła przestrzeń, stworzyła wir, wessało Minitanka.
- Na dół! Do Biolabs! - zaordynował Szelfik, zbiegli po schodach, personel krył się pod stołami, ewakuował na dziedziniec.
- Mają cyborgów! Granatami przed siebie, dawaj! - najemnik ściągał przewieszony przez plecy M-16AP.
Elfka i niziołek obrzucili hol odłamkowymi, zadzwoniło w uszach, dowalili dymnymi, wszczepiona cybernetyka przeszła na lokalizacje celu, na podczerwień.
Blam! Blam! Blam! Spadł CB-12 przez poręcz podwieszonej rampy, cyborgizacja nie wytrzymała. Blam! Upadł kolejny, rzygnął krwią, znieruchomiał. Blam! Rozwaliło mechaniczną głowę, ciało zastygło z palcem na spuście.
- Kasuj im wszystko Szelfik!
- Daj rewolwer! Muszę mieć hasło! - virtumatyk wycelował lufę w Głównego Projektanta – Dziadzie złamany! Gałganie jebany! Hasło!
Już się podłączał, spisywał dane na czytnik, kasował projekty. Wypuszczał z klatek mutanty i pojmane mit-zwierzęta.
- Mam wszystko! Dla pewności rozpieprz im AI! Jazda, wracamy!
Na zewnątrz obsada panicznie startowała huvonetkami w niebo, ładunek C4 zniszczył SI, budynek runął, nie wytrzymały fundamenty.
- Dobra robota! Federalni będą wniebowzięci! - komando firmy Foraleke Ind. spisało się na medal. Luna z Kolem wsiadając do pojazdu, wymownie spojrzeli na Szelfika, wybuchnęli śmiechem – Pieprzona dziewica!

Do niziołka łasił się jednorożec.

Wirtumatyk i jednorożec

2
Strasznie to chaotyczne. Angielskie wstawki dodatkowo zaburzają płynność czytania.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Wirtumatyk i jednorożec

3
Kiedyś była taka broń palna, która zwała się garłacz. Plusem jej było to, że ładowało się do środka co miało się pod ręką. Minusem, że końcowy efekt nie zawsze był w pełni satysfakcjonujący.

To opowiadanie załadowałeś wszystkim co było pod ręką. Efekt jest mało satysfakcjonujący.

I wiesz, ja osobiście takie klimaty Shadowruna bardzo lubię. I nawet ta puenta jest całkiem fajna. Ale ten tekst zrobił mi z mózgu sieczkę. Zupełnie jak niegdysiejsza broń palna, która zwała się garłacz.
Strona autorska.

Wirtumatyk i jednorożec

4
Chaotyczne straszliwie, przy czytaniu musiałam się niesamowicie mocno koncentrować - do tego stopnia, że wręcz zabrało mi to całą przyjemność z lektury, dodatkowo drażnił mnie angielski i anglicyzmy... Nie bardzo wiem, kto z kim, o co i dlaczego; jeśli Twoim celem było napisać miniaturę o chaotycznym chaosie, to bardzo Ci się to udało :wink:
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Wirtumatyk i jednorożec

5
Nie bardzo wiem, kto z kim, o co i dlaczego (Isabel)

Coś w tym jest, trzy razy to musiałem przeczytać żeby wszystko zatrybić...
Aczkolwiek gdyby nad tym siąść, rozwinąć, dopracować, byloby nawet fajne opowiadanie.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”