WWWW porze przedpołudniowej odwiedził Kerkoliaca znajomy handlarz starzyzną, Ogly. Już od progu zachwalał przedmioty, które przyniósł na wymianę lub sprzedaż, a miał nimi wypchaną całą torbę. Wkrótce spoczęły na biurku przed marszandem zgrupowane jak mała armia: osobno przedmioty osobiste, przeróżne grzebienie, szczoteczki, binokle i puzderka, przed nimi straż przednia złożona z niekompletnych figur szachowych (w zasadzie były tylko pionki i dwie wieże) dowodzonych przez mosiężny krucyfiks z sygnaturą Jaspera. Na skraju szklanego blatu Ogly założył swój obóz główny, gdzie spoczęły ściśnięte blisko siebie pierścionki, kolie i broszki oraz komplet sztućców dla czterech osób w oprawie z masy perłowej, oddzielony od reszty przedmiotów przepięknym chińskim wachlarzem z jedwabiu.
WWWOgly po raz ostatni dokonał przeglądu swych wojsk, po czym wezwał marszanda do negocjacji.
WWW– Niech pan wybiera, drogi przyjacielu – mamrotał z nieszczerym uśmiechem, który Kerkoliac natychmiast rozpoznał. – Figurki szachowe pochodzą z pchlego targu, wcześniej podobno należały do państwa Saniewskich. Pierścionki mają wysoką próbę i piękne, chociaż sztuczne oczka. Ale o tym Kerkoliacu wiesz przecież doskonale. Ten krucyfiks pochodzi z pamiątek po pewnym starym księdzu, który zwariował. Pewnie interesuje cię jego nazwisko, ale wybacz, nie mogę zdradzić. Już wiesz? Mam nadzieję, że tej wiedzy nikomu nie zdradzisz. Mów, śmiało, Kerkoliacu, jeżeli dostrzeżesz coś interesującego. Te przedmioty mają dla mnie olbrzymią wartość, również sentymentalną, ale tobie jestem gotów je oddać za godziwą zapłatę. Wybieraj spokojnie, nie naciskam. Oto wspaniałe sztućce, puzderka, pierścionki, krucyfiks...
WWWKerkoliac wybrał sztućce. Wcześniej wszystkie przedmioty obejrzał dokładnie, oceniając jakość ich wykonania, i dość szybko podjął decyzję: trzy przepiękne widelce w oprawie z kości słoniowej, dodatkowo platerowane błękitnym srebrem, zdawały się mieć największą wartość. Marszand przechowywał w szufladzie biurka jeszcze kilka takich sztućców o identycznym wzorze (każda sztuka z sygnaturą hotelu Continental) – leżały tam już od pół wieku, czekając na skompletowanie.
WWWMoże w przeciągu stu lat, pomyślał marszand, uzbieram zestaw na dziesięć osób. Kerkoliaca fascynuje wędrówka starych przedmiotów: przechodzą z ręki do ręki, łączą się w pary, bywają również siłą rozdzielane, a czasem, gdy mają szczęście, odnajdują dla siebie bratnią duszę na pozorną wieczność.
WWW– Pana interesuje wymiana czy sprzedaż? – zapytał Kerkoliac.
WWW– Zdecydowanie gotóweczka.
WWWMarszand odłożył sztućce.
WWW– Więc nie dojdziemy do porozumienia. Mogę zaproponować jedynie wymianę, ostatecznie wziąć kilka tych rzeczy w komis.
WWWOstatecznie ustalili wymianę sztućców na niewielką glinianą lampę z kandelabrem, kupioną lata temu za grosze od hrabiny Selieu, a marszand zgodził się dodatkowo, by kilka pierścionków spoczęło w przeszklonej gablocie w oczekiwaniu na lepsze czasy, które niewątpliwie jeszcze nadejdą. Zawiedziony handlarz spakował swój majdan do torby, pożegnał się niezbyt wylewnie i opuścił atelier ze słusznym przeświadczeniem, że zrobił kiepski interes. Kerkoliac, stojąc już na warcie za szybą, odprowadził go wzrokiem bez specjalnego zainteresowania.
WWWBywają chwile, kiedy nachodzą Kerkoliaca smutne myśli, a biedny marszand nie potrafi ich odgonić. Zwykle dzieje się tak za przyczyną nagłego zdarzenia, którym może być nieudana transakcja, nagłe wspomnienie lub wizyta handlarza starzyzną z torbą pełną nikomu niepotrzebnych wyrzutów sumienia. Być może jeszcze powrócą niewesołe czasy, gdy biedny marszand odbywał procesję od domu do domu z podobną torba na ramieniu i namawiał przypadkowych ludzi do kupna zakurzonych bibelotów.
WWWKerkoliac zdaje się być starszy od świata zamkniętego w czterech ścianach atelier. Skutecznie wymazał z pamięci pierwsze lata swej żałosnej egzystencji. Leżą zakopane głęboko pod warstwą kurzu: zapisane na dyskach, ukryte w pokoju z wentylatorami. Klucz wyrzucony.
WWWNieprawda, wciąż leży pod wycieraczką. Wystarczy go podnieść, znaleźć odpowiedni zamek i otworzyć właściwe drzwi. Kerkoliac patrzy we własną przeszłość oznaczoną napisanymi odręcznie etykietami: służący w mieszczańskim domu, zamiatacz ulic, roznosiciel gazet, stangret i odźwierny, boy hotelowy, windziarz i rola, którą najlepiej wspomina ze wszystkich: statysta w teatrze.
WWWKerkoliac ma dużo powodów, żeby nienawidzić ludzi.
WWWZ tego okresu pochodzi wspomnienie pierwszych skarbów do własnej kolekcji: skradzione w hotelowej restauracji sztućce wciąż leżą zamknięte w biurku. Zaczątek przyszłego bogactwa. Czekają cierpliwie od lat na skompletowanie, które niewątpliwie kiedyś nastąpi. I pierwszy bibelot kupiony za własne pieniądze: pozytywka z baletnicą, ostatecznie nigdy nie sprzedana, nieustannie wprawia w zachwyt na wystawie atelier.
WWWZaklęty krąg wstydu, kiedy przyszły marszand: zamiata ulice, śle ukłony w ciasnej windzie („Na które piętro szanowny pan sobie życzy?”), rozładowuje barki rzeczne, a każda z tych czynności potęguje jego gniew, bo podświadomie czuje, że jest wyjątkowy. Stworzony do ważnej roli, którą kiedyś z ochotą zagra. Pierwsze kroki na scenie: smutny halabardnik w śmierdzących naftaliną kostiumie, niemy posłaniec złych wiadomości, bezimienny siepacz o złych oczach, przypadkowy świadek ważnych zdarzeń. Pierwsze świadome obserwacje ludzi i smutna konstatacja: każdy gra jakąś rolę. Nawet drobne zmarszczenie brwi niesie w sobie emocje. Jak pokazać radość, gdy nie czuje się nic?
WWWW zaciszu garderoby stary mistrz Beregowicz objaśnia przyszłemu marszandowi tajemnice aktorskiego kunsztu. Robi to bez specjalnego zaangażowania, zmywając jednocześnie z twarzy makijaż, bo tego wieczora odgrywał rolę hrabiego Elmont z Kuracji Fastela. Wciąż w scenicznym kostiumie, ale już bez peruki, z włosami skrytymi pod stara pończochą, ze sztucznym pieprzykiem nad ustami i poczernionymi brwiami, ten wielki aktor wygląda jak odrażająca kukła. Spod warstwy pudru wyłania się twarz starca. Zużyte waciki leżą obok stóp obutych w jedwabne sandały.
WWWMistrz Beregowicz objaśnia pozornie młodemu adeptowi (obaj właśnie wchodzą w siedemdziesiąty rok życia) cud tworzenia scenicznej iluzji.
WWW– Pamiętaj, że w każdej chwili życia stoisz na scenie. Każdy napotkany człowiek jest twoją publicznością. To dla niego robisz z siebie kurwę. Wiesz, co to jest kurwa? Doskonale. Rozmowa z drugim człowiekiem jest jak uprawianie miłości z kobietą: słaby aktor zrobi z tego tylko marne przedstawienie. Ty musisz uczynić z tego sztukę. I pamiętaj: będąc na scenie, wciąż patrz na swoją publiczność. Tu króluje przesada, by głupcy w ostatnich rzędach mogli zrozumieć intencje. To na ich twarzach można odczytać prawdę. I nigdy nie możesz zapomnieć, kim jesteś. Spójrz na Mendelsona! Ta syntetyczna kurwa potrafi odtworzyć każdą twarz, poza jedną: własną. Popatrz, kim jest, gdy wychodzi z budynku teatru: smutną lalką o martwych oczach. Dlatego musisz zejść ze sceny i iść między ludzi.
Kerkoliac, Vol. 3
2Powtórzenie.
To się nie zgrywa.
Moja ocena:
Ogólnie tekst mnie uśpił, po wizycie sprzedawczyka, nie mogłem się skupić na tym co czytam, słowo atelier mi się nie spodobało, użyte chyba z trzy razy raziło mnie w oczy.
Kerkoliac, Vol. 3
3Wrażenia mam mieszane. Początek był całkiem do rzeczy, ale gdy skończyła się akcja i zaczęły retrospekcje podobało mi się już mniej.
Szczególnie zabolało mnie to:
Monolog Bergowicza też straszna mieszanka - od teatru, przez kurwy i uprawianie miłości, po czytanie twarzy.
I na koniec fragment który, moim zdaniem, jest udany
Są to wszystko rzeczy, które da się poprawić. Na Twoim miejscu to ja bym z tym tekstem jeszcze powalczył, bo myślę, że warto.
Szczególnie zabolało mnie to:
Skoro chłop po siedemdziesiątce to co sprawia pozory młodości?
Monolog Bergowicza też straszna mieszanka - od teatru, przez kurwy i uprawianie miłości, po czytanie twarzy.
I na koniec fragment który, moim zdaniem, jest udany
A potem zaraz
No to co ten siedemdziesięcioletni młodzianek ma robić? Czytać ze sceny twarze głupców, czy ze sceny schodzić i iść między ludzi?
Są to wszystko rzeczy, które da się poprawić. Na Twoim miejscu to ja bym z tym tekstem jeszcze powalczył, bo myślę, że warto.
Kerkoliac, Vol. 3
4Trzymasz klimat poprzednich części i to jest dobre.
Rozbudowałabym fragment ze wspomnieniami Kerkoliaca.
Ta informacja się powtarza i zgrzyta.
Rozbudowałabym fragment ze wspomnieniami Kerkoliaca.
Kerkoliac, Vol. 3
5Dzięki za opinie!
Ithi, to fragment już napisanej powieści - i faktycznie, wspomnienia marszanda są rozbudowane, po kawałku, w różnych miejscach
Ithi, to fragment już napisanej powieści - i faktycznie, wspomnienia marszanda są rozbudowane, po kawałku, w różnych miejscach

Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!