Zołza, cz.1 (fragmenty)

1
(-)
Dni w czerwcu i na początku lipca były upalne, ale tym razem uszczknąłem trochę czasu z rozpoczętych wakacji na rzecz krótkiej powtórki przed egzaminami wstępnymi. Matematykę mogłem odpuścić, byłem już zwolniony z tego przedmiotu jako laureat wojewódzkiej olimpiady. Zostały mi tylko dwa inne przedmioty do zdania, na takie oceny, które dałyby mi przepustkę do technikum.
Część pisemną z języka polskiego oraz fizyki zaliczyłem bez nerwów i problemów. Po kilku dniach przerwy rozpoczęły się egzaminy ustne. Zdawać miałem już tylko z „polaka”. Okazało się, że w tej samej, dużej sali lekcyjnej odbywały się jednocześnie „ustne” również z matematyki, przy tablicy szkolnej. Natomiast ustny z „polskiego” odbywał się w ostatniej ławce, pod tylną ścianą sali. Każdy kandydat zdawał oddzielnie, pojedynczo przy egzaminującym nauczycielu.
– Zdzisław B., język polski! – zostałem wywołany z nazwiska i wszedłem do środka. Przy tablicy pocił się już pryszczaty młokos, nie wiem, z upału czy emocji. Chyba jednak z emocji, gdyż akurat ścierał to, co napisał... rękawem własnej marynarki, a nie gąbką szkolną. To był jednak jego problem, ja miałem swój – zaliczyć ustny z polaka. Nie obawiałem się zbytnio, szybko to załatwię i od dzisiaj będę miał wolne. Matematykę przecież miałem już z góry zaliczoną na stopień najwyższy – bardzo dobry. O ocenach celujących nikt wtedy jeszcze nie słyszał.
Podszedłem do tylnej ławki, uśmiechnąłem się do siedzącej tam egzaminatorki. Była to wysoka, kostyczna postać, niechybnie kobieta, chociaż esteci damskich wdzięków nie oceniliby jej wysoko. Nie przyszedłem jednak na dyskotekę i nie jej wiek mnie w tym momencie interesował.
Nauczycielka spojrzała na mnie znad okularów, niezbyt zachęcająco, delikatnie rzecz nazywając. Wyraźnie nie była nastrojona optymistycznie mimo pięknego, letniego dnia. Może ząb ją bolał, a może moi poprzednicy nie odpowiadali po jej myśli. Nie było to miłe przywitanie; nie słyszała o uśmiechu, którym wchodzącego gościa powinien witać gospodarz? Chociażby był kandydatem na ucznia? Ale co tam, popyta, odpowiem i wyjdę zadowolony. Jej nastrój to jej prywatna sprawa, ja mam tylko zrobić swoje.
Usiadłem w ławce naprzeciw mojej egzaminatorki. Spojrzała na mnie przeciągle. Widocznie próbowała ocenić, czy warto mnie dłużej popytać, czy też szybko spławić jako chłopczyka, który wyraźnie zbyt wysoko mierzy jak na swoje intelektualne możliwości.
Długo się jednak nie zastanawiała i zaczęła pytać z lektur szkolnych. Tego się nie obawiałem. Jedno, drugie, potem zadane trzecie pytanie nie sprawiły mi problemów. Zrezygnowała z kolejnych, dotyczących znajomości wymaganych przez program książek. Podała mi kartkę papieru oraz długopis i poleciła:
– Podyktuję ci tekst. Będziesz go zapisywał.
– Dobrze, pani profesor.
– Pisz więc...
Zacząłem przelewać na papier jej dyktando. Już po chwili zorientowałem się, że tekst jest tak zbudowany, aby sprawdzić znajomość ortografii; wiele wyrazów było pułapkami, wyjątkami od zasad pisowni. Nie obawiałem się tej części egzaminu. Nie miałem problemów z prawidłowym ich zapisaniem, najwyżej zrobię jeden lub dwa błędy, nie więcej.
Kostyczka skończyła dyktować, kiedy większość kartki pokryłem już pismem. Wzięła ją ode mnie i zaczęła czytać, wodząc po linijkach czerwonym długopisem. Obserwowałem uważnie – długopis dojechał do końca tekstu, ani razu się nie zatrzymując. Mimo wszystko odetchnąłem w duchu; każdy człowiek jest przecież omylny. Uff, nie znalazła błędu.
Lekko skrzywiła usta. Co jest, zamiast pochwalić, nie podoba się jej? Czym podpadłem? Dobrze wyczułem już przy wejściu, że jest nie w sosie. Ale to jej praca, a ja też nie przyszedłem w prywatną gościnę. Właściwie po co sobie głowę truję? Wszystko odpowiedziałem z lektur, błędów w dyktandzie też nie zrobiłem. Niech mi wreszcie profesorka wstawi piątkę z ustnego i będę mógł się cieszyć z przyjęcia do technikum. Nareszcie będę miał wolne, przede mną wakacje!
Zaskoczyła mnie. Już byłem rozluźniony, kiedy zadała mi kolejne pytanie:
– Noo, nawet dobrze, bez błędów. To powiedz mi jeszcze, kochanieńki, kiedy piszemy „ż” z kropką, a kiedy „erzet” i dlaczego.

cdn.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

3
RebelMac pisze: Niezłe, to są egzaminy gimnazjalne? Pytam, bo ja jeszcze z czasów podstawówki i szkoły średniej. Trochę tekst zgrzyta ale nie przeszkadza to w odbiorze. Szkoda, że tak krótki fragment wybrałeś.

Pozdrawiam.
Te wcześniejsze egzaminy, z ośmioletniej podstawówki do szkoły średniej.
To część pierwsza, będą razem trzy.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

5
Hardy pisze: Zacząłem przelewać na papier jej dyktando. Już po chwili zorientowałem się, że tekst jest tak zbudowany, aby sprawdzić znajomość ortografii; wiele wyrazów było pułapkami, wyjątkami od zasad pisowni. Nie obawiałem się tej części egzaminu. Nie miałem problemów z prawidłowym ich zapisaniem, najwyżej zrobię jeden lub dwa błędy, nie więcej.
Kostyczka skończyła dyktować, kiedy większość kartki pokryłem już pismem. Wzięła ją ode mnie i zaczęła czytać, wodząc po linijkach czerwonym długopisem. Obserwowałem uważnie – długopis dojechał do końca tekstu, ani razu się nie zatrzymując. Mimo wszystko odetchnąłem w duchu; każdy człowiek jest przecież omylny. Uff, nie znalazła błędu.
piszesz, jakbyś mówił.
przejrzałam text i wedrowało mi po głowie, ze niedawno miałam w rękach cos podobnego - bezpośrednio, prosto pisane, kolokwializmy, zwroty do czytelnika i rubaszny humor - pozbierały się skojarzenia. naval - "przetrwac belize".
tak myśle, ze on wydał, moze i ty dasz rade.
przy czym jego historia sprzedała sie, bo jest dosyć unikalna - wspomnienia operatora grom.

co jest twoja siłą? bo raczej nie "zaliczona matura na pięć".
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

6
Co ten Beksiński szalony, maturę z polskiego zdaje!

Mnie taki "gawędziarski" ton nie przeszkadza, uważam, że pasuje do przedstawionego tematu. Tylko ten fragment urywa się zbyt raptownie.

BTW co to znaczy "kostyczna"? Pierwszy raz widzę to słowo :D
An artist can't tell you what the hell they're up to. They don't know. They can maybe guess. What they're actually doing when they're producing a piece of art is figuring out what they're up to. And that's when you know they're actually artists. They're moving beyond themselves.
Jordan Peterson

Zołza, cz.1 (fragmenty)

7
brat_ruina pisze:
Hardy pisze:– Zdzisław B., język polski!
Zdzisławie Be, próbowałeś grać na gitarze i śpiewać?
Może na tym gruncie odniósłbyś sukces:)
Brat_ruina, dzięki za, jak zwykle u ciebie, bardzo sensowny i merytoryczny komentarz. Innego się nie spodziewałem. Cóż, orzesz jak możesz...
Nie chcę być twoim dłużnikiem, dlatego odwdzięczę się podobnie merytoryczną radą - próbowałeś pisać na forach poświęconych motocyklom i technice jazdy na nich? Życzę dobrze; może tam odniósłbyś sukces.

Added in 7 minutes 51 seconds:
ravva pisze: piszesz, jakbyś mówił.
przejrzałam text i wedrowało mi po głowie, ze niedawno miałam w rękach cos podobnego - bezpośrednio, prosto pisane, kolokwializmy, zwroty do czytelnika i rubaszny humor - pozbierały się skojarzenia. naval - "przetrwac belize".
tak myśle, ze on wydał, moze i ty dasz rade.
przy czym jego historia sprzedała sie, bo jest dosyć unikalna - wspomnienia operatora grom.

co jest twoja siłą? bo raczej nie "zaliczona matura na pięć".
Tak, mój styl to pisanie większości tekstu w pierwszej osobie, jakbym opowiadał. Taki wypraktykowałem.
Niektóre moje wspomnienia, zwłaszcza z wieku dojrzałego, też są dość... unikalne, chociaż tylko część dzieje się poza granicami kraju.
Dzięki za życzenia, myślę, że są realne ;)

Added in 8 minutes 18 seconds:
självmordbombare pisze: Co ten Beksiński szalony, maturę z polskiego zdaje!

Mnie taki "gawędziarski" ton nie przeszkadza, uważam, że pasuje do przedstawionego tematu. Tylko ten fragment urywa się zbyt raptownie.

BTW co to znaczy "kostyczna"? Pierwszy raz widzę to słowo :D
Niektórym przeszkadza, wielu innym nie przeszkadza, a nawet podoba się. Jak to w życiu - ilu ludzi, tyle opinii i "podobań się".
Fragment urywa się, gdyż jest jedną z trzech części. Poczekaj na zakończenie.

"Kostyczna" (jako zachowanie) - złośliwa, uszczypliwa, szydercza, zgryźliwa.
"Kostyczna" (jako fizyczny wygląd) - sucha, chuda, koścista; szkieletor, a nie baba. Jako określenie "kostyczna" występuje właściwie tylko w parze z podobnym zachowaniem.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

8
nie słyszała o uśmiechu, którym wchodzącego gościa powinien witać gospodarz? Chociażby był kandydatem na ucznia?
Zamiast pierwszego pytajnika dałbym przecinek robiąc jedno zdanie. Szybko i płynnie się czytało, a to przecież się weryfikuje głównie w tym dziale, bo nikt przecież nie wrzuci tu jakiejś odkrywczej, porywającej historii. Wg mnie jest dobrze :)

Zołza, cz.1 (fragmenty)

9
Kreator pisze:
nie słyszała o uśmiechu, którym wchodzącego gościa powinien witać gospodarz? Chociażby był kandydatem na ucznia?
Zamiast pierwszego pytajnika dałbym przecinek robiąc jedno zdanie. Szybko i płynnie się czytało, a to przecież się weryfikuje głównie w tym dziale, bo nikt przecież nie wrzuci tu jakiejś odkrywczej, porywającej historii. Wg mnie jest dobrze :)
Tak też można. Chociaż jedni kręcą nosami na zbyt krótkie zdania, inni kręcą na zbyt długie.
Teraz zauważyłem, że ten fragment źle napisałem. Nie wiadomo, kto jest kandydatem na ucznia, gospodarz czy gość (wynika z kontekstu, wcześniejszego zapisu, ale jednak...). Drugie zdanie zmieniam na: "Chociażby gość był tylko kandydatem na ucznia?" (W takim układzie zapisu powtórzenie "gość" nie razi).
Pzdr. :)
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

10
Hej,

Nie mam dużych kwalifikacji i nie chciałbym wyjść na nadętego bubka, który zadzierając nosem rozdaje pochwały, samemu niewiele umiejąc - ale pamiętając Twoje poprzednie tuwrzucie, wydaje mi się, że widzę wyraźny postęp. Czyta się płynnie, nie nudzi. Zostają drobiazgi.
Hardy pisze: Przy tablicy pocił się już pryszczaty młokos, nie wiem, z upału czy emocji. Chyba jednak z emocji, gdyż akurat ścierał to, co napisał... rękawem własnej marynarki, a nie gąbką szkolną.
Te zdania trochę bym rozbił i wyjaśnił. Jeżeli młokos w momencie wejścia narratora już ścierał, to narrator powinien od razu odgadnąć. Jeżeli narrator opowiada po latach, to teraz już wie.

Tak na szybko, może rozbić to w ten sposób:
Przy tablicy pocił się już pryszczaty młokos. W pierwszej chwili sądziłem, że z powodu upału. Póżniej zobaczyłem, że to, co napisał ścierał... zamiast gąbki szkolnej, rękawem własnej marynarki.

Hardy pisze: Nie przyszedłem jednak na dyskotekę i nie jej wiek mnie w tym momencie interesował.
Pisząc "nie jej wiek" od razu wymuszasz zainteresowanie "jeżeli nie jej wiek, to co?". Wg mnie wyrzucić "nie".
Hardy pisze: Zacząłem przelewać na papier jej dyktando. Już po chwili zorientowałem się, że tekst jest tak zbudowany, aby sprawdzić znajomość ortografii;
Tak z ciekawości: a co ma sprawdzać dyktando, jak nie ortografię?
http://radomirdarmila.pl

Zołza, cz.1 (fragmenty)

11
szopen pisze: Hej,

Nie mam dużych kwalifikacji i nie chciałbym wyjść na nadętego bubka, który zadzierając nosem rozdaje pochwały, samemu niewiele umiejąc - ale pamiętając Twoje poprzednie tuwrzucie, wydaje mi się, że widzę wyraźny postęp. Czyta się płynnie, nie nudzi. Zostają drobiazgi.
Hardy pisze: Przy tablicy pocił się już pryszczaty młokos, nie wiem, z upału czy emocji. Chyba jednak z emocji, gdyż akurat ścierał to, co napisał... rękawem własnej marynarki, a nie gąbką szkolną.
Te zdania trochę bym rozbił i wyjaśnił. Jeżeli młokos w momencie wejścia narratora już ścierał, to narrator powinien od razu odgadnąć. Jeżeli narrator opowiada po latach, to teraz już wie.

Tak na szybko, może rozbić to w ten sposób:
Przy tablicy pocił się już pryszczaty młokos. W pierwszej chwili sądziłem, że z powodu upału. Póżniej zobaczyłem, że to, co napisał ścierał... zamiast gąbki szkolnej, rękawem własnej marynarki.

Hardy pisze: Nie przyszedłem jednak na dyskotekę i nie jej wiek mnie w tym momencie interesował.
Pisząc "nie jej wiek" od razu wymuszasz zainteresowanie "jeżeli nie jej wiek, to co?". Wg mnie wyrzucić "nie".
Hardy pisze: Zacząłem przelewać na papier jej dyktando. Już po chwili zorientowałem się, że tekst jest tak zbudowany, aby sprawdzić znajomość ortografii;
Tak z ciekawości: a co ma sprawdzać dyktando, jak nie ortografię?
Co do pierwszej uwagi - masz rację.
Druga uwaga - ech, miało być oczywiście "wygląd" a nie "wiek". Najtrudniej zauważyć oczywiste pomyłki lub przejęzyczenia u siebie. Kilka razy czytałem i nie zauważyłem.
Trzecia uwaga - oczywiście, dyktando sprawdza ortografię. Jednak bohater na początku nie wiedział, czego tekst będzie dotyczył i co sprawdzał.

Dziękuję za uwagi.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

Zołza, cz.1 (fragmenty)

12
Ah szkoła ;)

Przypominam, że 3 komentarze, wymagane do zamieszczenia własnego tekstu, mają pomóc autorowi. Powinny więc zawierać konstruktywną krytykę tekstu i/lub opinię z uzasadnieniem. Komentarz taki jak powyżej nie może więc być zaliczony do wymaganych trzech. WR
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”