Annuszka już rozlała olej.
Płomyki stołowych świeczek, obojętne na targające Wiolą emocje stały jak na baczność. Uroczyście. Płomyki nie cierpiały, ją w środku trawił pożar. I nie miała najmniejszego zamiaru go gasić, jeszcze nie strzeliły beczki z prochem, jeszcze kilka przydługich chwil, być może godzin albo dni.
Osunęła od siebie talerz, niemal z obrzydzeniem. Od płaczu bolało ją gardło. Oczy, głowa, całe ciało, dusza.
- Zrobisz coś dla mnie? – wychlipała.
- Mów, wiedziałem, że ciężko to przyjmiesz. Mów.
- Idź do sklepu i kup mi rum.
- Kupiłem ci wino… wiedziałem, że będziesz chciała coś…
- Idź mi po rum! Myślałam, że to do kurwy nędzy romantyczna kolacja! Zawsze z jak było mi źle, to z Klaudią piłyśmy rum! Jest mi gorzej niż źle i chcę pieprzony rum… - Złapała głęboki oddech i zaskomlała – Proszę.
Wygrała. Ugryzł się w język, klepnął w udo i zawołał psa. Wykalkulował, że to dobre posunięcie. Zwierzak nie przybiegł jak zwykle, zwijając przy okazji dywan, nie merdał ogonem jakby chciał go zgubić. Cholerny kot tez gdzieś się zaszył. Normalnie by się cieszył – lubił zwierzęta tak jak one jego, czyli wcale. Głupio mu się zrobiło, kiedy powiedziała o romantycznej kolacji, pomyślał, że w ten sposób nadrobi. Nigdy nie robił romantycznych kolacji, skąd mógł wiedzieć, że Wiolka tak właśnie pomyśli?
Pies miał go tam, gdzie on psa. Wyszedł.
*
Damian nie znosił smętnych piosenek, świeczek, okazywania takich intymnych emocji. O śmierci Klaudii dowiedział się w pracy, musiał to jakoś powiedzieć, więc się ubezpieczył. Kolacja, żeby nie musiała sobie podgrzewać. Świeczki, żeby nie musiała ich zapalać. Wino, bo wiedział, że będzie miała ochotę. I wszystko na nic. Nie rozumiał, nie potrzebował, chciał pomóc, więc się zgodził na ten przebrzydły rum. Pomyślał przytomnie, że kupi jej tabletki na kaca. Żeby się za bardzo nie musiała się męczyć w pracy. Nie rozumiał jej, ale kochał i nie chciał patrzeć jak cierpi.
*
Wyszedł, a ona dopiero wtedy eksplodowała tym najprawdziwszym płaczem. Talerz położyła pod stołem, ale pies się nie rzucił na makaron. Pierwsza beczka prochu wyleciała w powietrze. Szlochając, ściągnęła z półek wszystkie świeczki jakie miała. Sporo tego było. Damian nie będzie zadowolony, bo stół z daleka przypominałby pochodnię. Damian nie lubił świeczek. I tak tylko płakała, to tylko pierwsza beczka prochu. Już widziała jego krzywą, zdegustowaną minę, gdyby to zrobiła przy nim, słuchając na cały regulator Chopina. Marszu pogrzebowego. Słuchała i płakała, w przedziwnie nielogiczny sposób dzięki temu łapała równiejszy oddech. Pociągnęła solidny łyk wina z gwinta i postanowiła go przeprosić. Starał się, to nie jego wina, że nie rozumie. Nigdy nie zrozumie. To dopiero pierwsza beczka…
*
Damian utknął w kolejce. Jakiś nieświeżo wyglądający pacjent nie mógł się zdecydować czego tak naprawdę chce. Sądząc po zachowaniu – chciałby wszystko. Jednak jak już zwiedził świątynię pragnienia, pani za ladą opowiedziała wszystko o wszystkim, poprosił o najtańsze piwo w butelce, którą na pewno jutro odniesie. Następnie dwie dziewczynki przez kilka minut dyskutowały z panią o wyższości prażynek nad markowymi solonymi czipsami. Ekspedientka nerwowo zerkała na zegarek, czyli robiła to samo co każdy spragniony lub zniecierpliwiony w kolejce. Dziewczyny nie zerkały, Damian przestępował z nogi na nogę. Domyślał się, że zastanie na stole pustą butelkę, Wiolka będzie bełkotać, przeprosi go za wybuch (choć o stopniowaniu wybuchów niespecjalnie się znał, po prostu ona tak na to mówiła jak jej puszczały nerwy). Znowu się pomylił.
Owszem, ze stołu zniknęły talerze, zastąpiły je świece w różnych kształtach i kolorach. Z butelki ubyło niewiele. Wiolka wyglądała na trzeźwą. Przysiągłby, że z dołu słyszał to, czego sam nie ma zwyczaju słuchać, ale gdy wszedł do mieszkania, powitało go tylko warczenie psa. Fuknął na psa, pies na niego, dzień jak co dzień – byli kwita.
- Przepraszam, że tak długo. No wiesz, o tej porze w sklepie kółko różańcowe.
- Nie szkodzi i nawet dobrze. Zaraz powynoszę te świeczki.
Kiwnął głową – ani na tak ani na nie - po prostu zasygnalizował, że komunikat dotarł. I rzeczywiście, zaczęła zdmuchiwać stojące na baczność płomyki.
- Zostawię jedną. Zgasimy jak będziemy zasypiać.
Kiwnął głową w taki sam sposób. Obserwował jak tańczy z ogniem. Szeptała coś, przymykała oczy nim nadęła policzki, nim płomyk zgasł. Po chwili wszystko wyglądało prawie tak samo nim wróciła z pracy.
- Mogę sobie włączyć głośno piosenkę? Nie ma dzieci. Nikt… nikt nie zapuka już w ścianę, żebym zrobiła głośniej. Tylko raz. Jeden jedyny raz na cały regulator. Chcę tym rozpieprzyć ściany. I wszystkie pierdolone witryny w jej mieszkaniu.
Fragment
2fajny kawalek, zwarty, klarowny i bardzo kobiecy - dużo emocji i drobiazgów, bibelotów w opisie. bardzo podoba mi się relacja damian-kot i damian-pies, ladne klamry spinające text, takie wisienki na torcie.
bohaterka nieco egzaltowana, nie bardzo rozumem tę feerię świec i rum (wódka lepiej działa :-P ), czym mial być ten płonący ołtarz, alegorią stosu? ofiary całopalnej?
ładnie udał się kontrast miedzy histerią wiolki a spokojem mężczyzny, dobrze to pokazuje róznice (stereotypowe :-P ) płci.
całośc szybko i dobrze się czyta. masz tego więcej?
bohaterka nieco egzaltowana, nie bardzo rozumem tę feerię świec i rum (wódka lepiej działa :-P ), czym mial być ten płonący ołtarz, alegorią stosu? ofiary całopalnej?
ładnie udał się kontrast miedzy histerią wiolki a spokojem mężczyzny, dobrze to pokazuje róznice (stereotypowe :-P ) płci.
całośc szybko i dobrze się czyta. masz tego więcej?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Fragment
3"wiedziałem, że ciężko to przyjmiesz" brzmi dość obcesowo i niefortunnie
ale pies nie rzucił się na makaron
tym najprawdziwszym? użyłabym innego przymiotnika, albo chociaż wycięłabym "tym"
jednak może klient?

Ja myślę, że pani to by kazała im się decydować i zmykać, bo blokują kolejkę

Ale ogólnie jestem na tak. Jest coś fajnego w tym, jak piszesz, prosto, celnie, ale i obrazowo.
Fragment
4Dzięki za komentarze, bardzo trafne zresztą i cieszę się, że je przeczytałam. Upewniło mnie to w przekonaniu, że wszystko idzie w dobrym kierunku. To tylko kawałeczek, więc bez kontekstu nie wszystko jest jasne, właściwie nic, ale liczyłam po cichu właśnie na taki odbiór.
Taki mini spoiler: Damian nie mógł powiedzieć inaczej, bo właśnie jest taką postacią. Zresztą, taka scenka wydarzyła się naprawdę i nie musiałam jej wymyślać.
Uwielbiam określenie "pacjent", kiedy widzę kogoś kto ma kłopot z jakąś bzdurą. No co, aż się prosi o pomoc
Jeszcze raz dzięki
Taki mini spoiler: Damian nie mógł powiedzieć inaczej, bo właśnie jest taką postacią. Zresztą, taka scenka wydarzyła się naprawdę i nie musiałam jej wymyślać.
Uwielbiam określenie "pacjent", kiedy widzę kogoś kto ma kłopot z jakąś bzdurą. No co, aż się prosi o pomoc

Jeszcze raz dzięki

"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Fragment
6Dzięki
Dla ciekawskich - wisi jeszcze jednen kawałek w necie, na FB. Strona K&J. Trochę głupkowaty, ale po namyśle nie mogłam wyrzucić.
Frustratka to dobre okkeślenie, Gruszka. Idealne

Frustratka to dobre okkeślenie, Gruszka. Idealne

"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Fragment
9Picie alkoholu przed 12 robi z ciebie alkoholika. Ale picie przed 12 rumu sprawia, że jesteś piratem.
"Zawsze z jak było mi źle" - chyba "z" się tu wkradło.
Fragment był wbrew pozorom bardzo spokojny - o ile w narracji mężczyzny to jak najbardziej pasuje, to przy momentach opowiadania kobiety sieje pewną niepewność. Teraz wygląda to jak wybuchy, które są podświadomie tłumione. Dlatego też zastanawia mnie wybuch kolejnych beczek - czy kobieta nadal będzie tak stłumiona?
Bardzo "przyjemny" tekst. Życiowy.
"Zawsze z jak było mi źle" - chyba "z" się tu wkradło.
Fragment był wbrew pozorom bardzo spokojny - o ile w narracji mężczyzny to jak najbardziej pasuje, to przy momentach opowiadania kobiety sieje pewną niepewność. Teraz wygląda to jak wybuchy, które są podświadomie tłumione. Dlatego też zastanawia mnie wybuch kolejnych beczek - czy kobieta nadal będzie tak stłumiona?
Bardzo "przyjemny" tekst. Życiowy.
Fragment
10Powiedziałbym, że strasznie życiowy. Któż nie miał takiego momentu w swoim życiu, gdy chciał jedynie włączyć muzykę na cały regulator, nie zważając na cały świat. Takie stany czyta się najlepiej. Bo można gdzieś tam doszukiwać się swoich problemów, nawet jeśli są bardziej banalne.
To wyłuszczenie relacji bohatera ze zwierzętami to świetny smaczek.
To wyłuszczenie relacji bohatera ze zwierzętami to świetny smaczek.
Fragment
11Zazwyczaj z tak krótkich fragmentów ciężko coś wyciągnąć. W tym przypadku mam jednak wrażenie, że udało ci się wyjątkowo dużo zawrzeć, jednocześnie nie rzucając czytelnikowi informacji w twarz jedną po drugiej. Chapeau bas. Masz bardzo ciekawy styl pisania. Tak jak wspomniał ktoś wyżej, tekst czyta się szybko i lekko, niemal połyka. Jedynym, nad czym moim zdaniem mogłabyś popracować, są dialogi, które momentami brzmiały z lekka nienaturalnie. Tak poza tym nie mam nic do zarzucenia. Jeśli kiedykolwiek zechcesz podzielić się czymś jeszcze, to z największą przyjemnością przeczytam.
Fragment
14Poniekąd zgadzam się z @Strachem na wróble. Zachowanie Damiana jest dla mnie niejasne. Ale mniejsza z tym...
Podoba mi się klimat. Dobrze pokazane emocje, wyrazisty, dobrze narysowany obrazek. Brawo!
Podoba mi się klimat. Dobrze pokazane emocje, wyrazisty, dobrze narysowany obrazek. Brawo!

Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
Fragment
15Znalazłam to po dwóch latach
Szukałam tak naprawdę tekstu Kana, ale mi się to napatoczyło. Bardzo dziękuję za komentarze. Jeszcze raz podkreślam - to nie jest zmyślone. A Damian, którzy w rzeczywistości ma na imię inaczej, naprawdę tak mówi, tak się zachowuje. Klaudia... też miała inaczej na imię i jej obiecałam. Że będzie wiecznie żywa na papierze, ale ten tekst ma być idealny. Po prostu idealny. Mam jeszcze jedną wersję, resztę wywaliłam, bo nie było idealnie. Losie podły, porwałam się z motyką na Słońce. Ale to mój kłopot. Jeszcze raz - dzięki 


"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens