Opowieść, która się nie kończy
W jej wspomnieniach piasek jest suchy, gorący i drobny jak mąka, a powietrze pachnie solą i wodorostami. Morskie fale rozbijają się o skaliste wybrzeże, plując naokoło pianą, a dalej — dalej niż plaża, dalej nawet niż miasto — wysoko w górze, ponad białą ścianą wapieni, zieleni się trawa. Słońce odbija się od wzburzonej powierzchni wody i właśnie takie, roztrzaskane na skrzące się ognistą czerwienią kawałki, podoba się jej najbardziej.
W snach Dahut czasami jeszcze siada na brzegu i zanurza stopy w ciepłej wodzie. Myśli, że niczego nie kochała bardziej niż morza i Ys. Że jeśli kiedyś przyszłoby jej umierać, to jedyne, czego nie może zabraknąć w świecie zmarłych, to właśnie to: morze i jej miasto.
Potem się budzi. Przeczesuje długie, białe włosy i wpina w nie błyszczące ozdoby, tak drobne, że wydają się magicznym, świetlistym pyłem w jasnych pasmach. Przeguby rąk i kostki ozdabia fantazyjnie skręconymi bransoletami, które na jej skórze lśnią jak lód w słońcu. Lekką, unoszącą się wokół suknię spina fibulą z rytym kabłąkiem; pamiątka po którymś krwistym kochanku, gdy jej oczy i włosy miały jeszcze kolor ziemi. Później wstaje, pieści dłonią mokrą taflę lustra i przechadza się po pałacu. Sunie przez zatopione w zielonkawym granacie korytarze, a delikatna suknia unosi się i faluje za nią, niby meduza. Potem wychodzi na zewnątrz i spaceruje wzdłuż wysokich na wpół zniszczonych murów, siada na gładkim od wody kamieniu i zamiera w bezruchu. Piękna pani w najpiękniejszym mieście świata. Wyciąga rękę, rozkłada szeroko palce, ale tutaj nie ma słońca. Tylko ciemna, lodowata woda, która unosi jej włosy i sprawia, że te wyglądają jak biały welon.
Może gdyby rycerz w czerwieni ujrzał Dahut — szukającą śladu słońca na dnie morza — może nawet zlitowałby się nad czarodziejką, sięgnąłby po nią ręką i wyciągnął na powierzchnię. Ale tylko może, bo w końcu Dahut to Dahut, a rycerz w czerwieni pewnie nigdy nie miał serca, które mogłoby na ten widok skruszeć.
Więc Dahut siedzi na swoim kamieniu i patrzy w górę. Czasami próbuje śpiewać, ale jej głos, tak piękny na powierzchni, w wodzie nie przypomina żadnej mowy. Po pewnym czasie w pieśni zaczyna brakować słów, zostaje tylko niepokojąca melodia, która, może jeśli doszłaby do ludzkich uszu, może mogłaby kogoś do Dahut zwabić.