Po dłuższej przerwie wywołanej przez studia nareszcie ukończyłem swoją powieść "Lek". Krótki zarys fabularny: W 2030 roku organizacja paramilitarna pod przewodnictwem Cure'a doprowadziła do wybuchu Ostatniej Wojny Światowej, a w dalszej kolejności eksterminacji ponad 90% ludzkości.
Fragment pisałem o 3 w nocy, więc mogą znajdować się jakieś głupie błędy, których nie zdążyłem poprawić. Jeżeli macie pytania odnośnie fabuły/chcecie, bym zamieścił inny fragment, piszcie.
Fragment zawiera wulgaryzmy i takie tam.
6 maja 2040 roku
Terytorium Włoch
– Czy dzisiaj przypadkiem nie wypada dla Kościoła prawosławnego Wielkanoc?
– Wypada, ale podobno Cure jest agnostykiem. Mimo tego zgodnie z raportami dotychczas obchodził wszystkie święta.
– Słyszałem już pogłoski z hotelu Arkadia. Wysłani są teraz w ciemnej dupie.
– Waż swoje słowa, bo zginiemy.
– Bylebyśmy wykonali swoje zadanie. Wtedy Bóg powinien nam nawet samobójstwo wybaczyć.
Matteo i Lukas, strzelec i zwiadowca, szli razem przez zniszczone tereny. Wokół nich znajdowała się cała armia Wysłanych, którzy najwyraźniej mieli dość oporu z ich strony i teraz wszystkie swoje siły włożyli w wytępienie ich co do jednego.
Od tak zwanej bitwy o FOEC stacja kosmiczna zaczęła aktywnie śledzić działania Wysłanych, przynajmniej na tyle, na ile mogła. Nie było wiadome, jak wiele informacji naprawdę posiadają, bo drogi komunikacji między nią a nimi były bardzo słabe, wystarczyły jednak do tego, by poznać ich najnowszy manewr. Trzy dni temu na tereny bronione przez Front Nowego Chrześcijaństwa przyleciał SR-91 Aurora, flagowy samolot Wysłanych, którym najczęściej przemieszczał się właśnie Cure.
Jeżeli to była prawda, to dowódca Wysłanych, któremu można było obiektywnie przypisać całe zło tego świata, znajdował się w pobliżu. Jego śmierć mogła zmienić wszystko. Albo nic, ale warto było spróbować.
– Droga czysta – powiedział Lukas, patrząc przez kamerę.
Dyskretnie przeszli między skąpymi zabudowaniami pól Toskanii, która po niezliczonych pożarach była praktycznie nierozpoznawalna.
– Widzisz go?
– Gdybym go zobaczył, to bym się odezwał. Cicho.
W oddali usłyszeli wystrzał z czołgu. Musieli odnaleźć jedną z ewakuujących się grup. Jeszcze chwila i okaże się, że są jedynymi nowymi chrześcijanami w regionie.
– Samochód! – Wskazał na wprost. – Jadą prosto na nas. Nie damy rady się ukryć. – Zdjął karabin z pleców. – Dasz radę trafić?
W odpowiedzi wyciągnął broń i wycelował na wprost.
– Tak.
– Celuj w kierowcę. Osaczę ich. Na sygnał.
Mówiąc to pobiegł naprzód, trzymając głowę nisko. Kilka sekund później Matteo usłyszał sygnał i oddał strzał. Huk rozniósł się po polu, kula przebiła się przez przednią szybę i zabiła kierowcę. Samochód prawie wjechał do rowu i się przewrócił, ale pasażer w porę chwycił kierownicę i opanował pojazd. W tym momencie Lukas podniósł się i ostrzelał ich z boku. Pojazd był kuloodporny, więc nawet przebicie szyby wymagało kilkunastu trafień, ale samo odwrócenie uwagi wystarczyło do tego, aby snajper mógł oddać drugi celny strzał. Wóz zakręcił i wjechał do rowu, ale był już zbyt powolny, by wykonać jakąś naprawdę śmiertelną ewolucję. Zamiast tego po prostu dachował. Nie ryzykując konfrontacji z wciąż żywymi w środku żołnierzami, Lukas zmienił amunicję na zapalającą i ostrzelał widoczny bak. Nie czekając, aż eksploduje, połączył się z Matteo:
– Zagrożenie zlikwidowane. Ruszamy dalej. Tempo.
Kolejne godziny mijały im podobnie, na szczęście przerwy na walkę były sporadyczne. W końcu dotarli do wzgórza, z którego mieli widok na znaczący obszar. Mogli z niego zobaczyć liczne oddziały Wysłanych, a także poukładane ciała zabitych nowych chrześcijan. Żywych nie widzieli, co oznaczało, że albo reszta uciekła, albo wszystkich wymordowali. Albo byli ukryci tak dobrze, że nawet oni nie mogli ich wypatrzyć.
Ale ich zadaniem nie było szukanie swoich. Lukas wyciągnął kamerę i zaczął się dokładnie rozglądać w poszukiwaniu Cure’a.
– Mam kogoś – powiedział po kilku długich minutach. – Brązowe włosy, muskularna postura, czarna kurtka z czerwonym krzyżem. Koło niego idzie jakaś kobieta.
– To może być Syringe. Nie odchodzi od niego na metr. Ją też zestrzelić?
– Skup się na Curze. Sprawdzam poprawność… Tak, to na pewno on.
– Położenie.
– 53 stopnie, 1230 metrów plus minus trzy.
– Nigdy nie strzelałem na tak daleki dystans.
– Pamiętaj, Bóg kule niesie.
– Ale ja strzelam. Temperatura, ciśnienie, wilgotność, wiatr.
– 18 stopni Celsjusza, 1006,5 hektopaskala, 32 procent, wiatr… – Wyciągnął wiatromierz i sprawdził pomiar. – 323 stopnie, 4,3 metra na sekundę. Zmienny.
– Poczekaj. – Otworzył panel na karabinie snajperskim i zaczął wprowadzać trajektorię. Komputer obliczył mu przybliżony tor lotu pocisku. Teraz jedyne, co musiał zrobić, to trafić. Strzał, który mógł zmienić świat.
– Jeżeli tego nie trafię…
– Mamy przesrane.
– Waż swoje słowa – spojrzał przez lunetę i wymierzył. – Módlmy się.
Gdy Lukas skończył odmawiać wyznanie wiary, usłyszał kroki za sobą. Przerwał modlitwę, by zobaczyć, kto to. Matteo mówił dalej.
Błogosławieni umarli, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Wychylił się zza wzgórza i już nie miał wątpliwości: Wysłani szli w ich stronę.
Błogosławieni wyczerpani, albowiem oni siły odzyskają.
Lukas możliwie cicho podszedł do strzelca.
Błogosławieni ukryci, albowiem oni najwięcej osiągną.
– Matteo, szybko, idą do nas!
Błogosławieni walczący w imię Boga, albowiem oni swą walkę zwyciężą.
Cure zatrzymał się i zdawał się rozmawiać z Syringe.
Błogosławieni bezwzględni, albowiem oni świat z grzechu oczyszczą.
Kroki zbliżały się coraz bardziej. Wysłani lada chwila ich zobaczą.
Błogosławieni grzeszący w obronie wiary, albowiem oni uwolnienia duszy dostąpią.
– Matteo, proszę!
Błogosławieni, którzy działają, albowiem ich działania nagrodzone będą.
– Hej! – krzyknął Wysłany, widząc ich.
Błogosławieni, którzy nie przeżyli wojny, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Nacisnął spust. Kula z opóźnieniem trafiła w cel, prosto głowę. Cure padł na ziemię, a kobieta pochyliła się nad nim.
Nie miał czasu zastanowić się nad tym, czy mu się udało. Usłyszał wystrzały za swoimi plecami.
***
Strzał nie był idealny. Trafił nieco ponad niewielki obszar, który pozwalał na natychmiastowe zabicie celu. Mimo tego był skuteczny i z pewnością wystarczający.
Cure umierał.
Syringe przyklękła nad nim patrząc, jak z jego głowy gwałtownie wypływa krew. Łzy napłynęły jej do oczu.
– Cure… – powiedziała do niego. – Nie opuszczaj mnie.
Resztkami sił uśmiechnął się, podniósł jedną dłoń i dotknął jej policzka.
– Dokończ, co zacząłem – powiedział praktycznie bezgłośnie.
Drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyjął niewielki, okrągły znak z wymalowanym czerwonym krzyżem. Wzięła go do ręki.
– Kocham cię – powiedziała do niego, po czym pocałowała go w usta.
Cure wykorzystał pozostałości swojego życia na to, by go odwzajemnić. Poczuła jego ostatni oddech. Był wolny.
Syringe objęła go, przytuliła do siebie i zaczęła płakać. Nie zwracała uwagi na to, że snajper wciąż może być w pobliżu, nawet miała ochotę, by teraz w nią trafił. Świat po raz kolejny odebrał jej wszystko.
Prawie wszystko. Przypomniała sobie o znaku, który trzymała w dłoniach. Teraz ona miała zostać ostatnim człowiekiem. Przypomniała sobie jego słowa: „Syringe, ja nadal cię potrzebuję”.
Bądź wolny, Cure, pomyślała, puszczając go i podnosząc się.
Wolnym krokiem poszła w stronę zbliżającego się oddziału. Zanim ktokolwiek zdążył zadać pytanie, wyciągnęła znak przed siebie tak, by mogli go zobaczyć. Każdy z nich wiedział, co to oznacza.
– Co ze snajperem? – zapytała.
– Nie żyją – odpowiedział jeden z nich.
– Kto go zabił?
– Właśnie tu idzie. – Wskazał na południe.
Podeszła do nadchodzącego żołnierza.
– Ty zabiłeś snajpera?
– Tak.
– Przyklęknij. – Wyciągnęła pistolet, a gdy ten zastosował się do polecenia przystawiła mu go do głowy i powiedziała: – Bądź wolny.
Po czym nacisnęła spust. Martwy żołnierz padł na ziemię.
– Na jakiś czas to będzie ostatni człowiek nagrodzony śmiercią – kontynuowała, chowając broń. – Świat uważa nas za wroga i zrobi wszystko, by z nami wygrać. I wygra, jeżeli dalej będziemy próbowali go pokonać. Dlatego musimy się wycofać. Pozwolić cywilizacji ustabilizować się. Wtedy przenikniemy do niej. Staniemy się jej integralną częścią, dopilnujemy, by ta nowa cywilizacja śmierci rozwinęła się tak, jak tego sobie życzymy. Wpłyniemy na każdy aspekt ich życia. Sprawimy, że sami z chęcią będą zabijać siebie i innych. A gdy nadejdzie czas, zniszczymy ich. I wygramy, bo wtedy to my będziemy cywilizacją.
– Do ciężarówki. – Zaczęła iść w stronę ciężarówki wojskowej, a wraz z nią oddział. – Ale na razie musimy zaniknąć. Stać się legendą. Ludzie nie wygrają z nami, gdy zagrożeniem będziemy nie my, ale ideologia śmierci, która opanuje świat. Czy jesteście gotowi wykonywać moje rozkazy tak, jak wcześniej rozkazy Cure’a?
– Tak jest! – odkrzyknęli.
– Doskonale. Wy dwaj, zabierzcie ciało Cure’a. Zasługuje na więcej niż pozostawienie w polu.
Wykonali polecenie. Idąc dalej, zauważyła, że znak da się otworzyć. Wyjęła ze środka list, zaadresowany do niej, napisany parę miesięcy temu. Miała ochotę przeczytać go teraz, ale powstrzymała się. Wolała zaczekać, aż sytuacja się uspokoi.
Lek (fragment)
2Wybacz, ale w tym zdaniu zaprzeczasz sam sobie. Skoro przebycie szyby bocznej wymagało kilkunastu trafień, to zastanawiam się jaki kaliber musiała mieć broń, która przebiła szybę czołową jednym strzałem. Jest tam jeszcze parę podobnych sytuacji, choćby z tym strzałem w głowę Cure`a ale na to jeszcze można przymnknąć oko. Generalnie całość ma racje bytu, ciekawy pomysł, fabuła intrygująca. Z chęcią przeczytał bym całość.Ununtri pisze: Huk rozniósł się po polu, kula przebiła się przez przednią szybę i zabiła kierowcę. Samochód prawie wjechał do rowu i się przewrócił, ale pasażer w porę chwycił kierownicę i opanował pojazd. W tym momencie Lukas podniósł się i ostrzelał ich z boku. Pojazd był kuloodporny, więc nawet przebicie szyby wymagało kilkunastu trafień,
Pozdrawiam Faraon

Lek (fragment)
3Dzięki za odpowiedź,
Tak, też po wysłaniu zorientowałem się, że powinienem napisać nie "karabin" ale pistolet maszynowy, miałoby to dużo więcej sensu. Poza tym ta sytuacja nie jest aż tak nierealistyczna: współczesny M82 Barrett jest w stanie przebić się przez 1,5 cm tytanu, a bądź co bądź to się dzieje za 25 lat.
Co do przeczytania całości mógłbym przesłać jeszcze kilka fragmentów, ale nie chcę publikować całej, bo mam wobec książki pewne nadzieje. Jeśli chcesz, mogę Ci przesłać na priv.
Również pozdrawiam

Co do przeczytania całości mógłbym przesłać jeszcze kilka fragmentów, ale nie chcę publikować całej, bo mam wobec książki pewne nadzieje. Jeśli chcesz, mogę Ci przesłać na priv.
Również pozdrawiam

Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
4co to znaczy 'prawie wjechał i prawie się przewrócił'?unutri pisze: Samochód prawie wjechał do rowu i się przewrócił, ale pasażer w porę chwycił kierownicę i opanował pojazd.
Na moje - nie wjechał, druga część w ogóle mija sie z logiką, skoro pierwszy warunek jest fałszywy.
Odwróc kolejnosc: pasażer złapał za kierownicę i opanował pojazd.
I kropka. Przypuszczanie, co by się stało "gdyby", jest wróżeniem z fusów.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Lek (fragment)
5Tak siedzę nad tym postem 10 minut, myślę, co odpowiedzieć i nie mogę na nic wpaść. Powiem tak:
1. "Ununtri"
2. Przyznaję, mało zręczna składnia, mogłem napisać "o mało nie wjechał" czy coś w ten deseń. Mimo wszystko gdyby nie to, nie byłoby wiadomo, jaki manewr wykonał pojazd. Można by było sądzić, że pomimo śmierci kierowcy samochód dalej, jak gdyby nigdy nic, jechał na wprost, tymczasem tak nie było, o czym świadczy fragment "o mało nie wjechał do rowu" co, przyznaję ponownie, mogłem napisać właśnie tak.
3. "Przypuszczanie, co by się stało "gdyby", jest wróżeniem z fusów." z całym szacunkiem Sci-fi to jedno wielkie "co by było gdyby". Umieściłem nawet tag "science-fiction", podałem datę wydarzeń "2040 rok", więc wróżenie w mojej twórczości jest i będzie.
4. Mam rozumieć, że wypomnienie tylko tego jednego fragmentu oznacza, że dalej nie czytałaś?
Pozdrawiam, Ununtri
1. "Ununtri"
2. Przyznaję, mało zręczna składnia, mogłem napisać "o mało nie wjechał" czy coś w ten deseń. Mimo wszystko gdyby nie to, nie byłoby wiadomo, jaki manewr wykonał pojazd. Można by było sądzić, że pomimo śmierci kierowcy samochód dalej, jak gdyby nigdy nic, jechał na wprost, tymczasem tak nie było, o czym świadczy fragment "o mało nie wjechał do rowu" co, przyznaję ponownie, mogłem napisać właśnie tak.
3. "Przypuszczanie, co by się stało "gdyby", jest wróżeniem z fusów." z całym szacunkiem Sci-fi to jedno wielkie "co by było gdyby". Umieściłem nawet tag "science-fiction", podałem datę wydarzeń "2040 rok", więc wróżenie w mojej twórczości jest i będzie.
4. Mam rozumieć, że wypomnienie tylko tego jednego fragmentu oznacza, że dalej nie czytałaś?
Pozdrawiam, Ununtri
Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
6O, gdybyś napisał że snajper strzela z takiej właśnie broni, czytelnik z łatwością mógłby znaleźć w internetach, taką oto informacje : "Przeznaczenie karabinu: Unieszkodliwianie lekko opancerzonych pojazdów w odległości do 1200 m." Źródło ciocia wikipedia

W tej kwesti można byłoby się kłucić. Jako kierowca samochodu na codzień wiem że samochód, z poprawnie wykonaną zbieżnością i ze w pełni sprawnym układem kierowniczym, jedzie prosto gdy kierowca puści kierownicę. Najlepiej jest napisać drogę po jakiej jedzie samochód i czy kierowca puścił kierownice po śmierci czy zawisł na niej, bo jeśli zawisł na niej to jestem wstanie uwierzyć w to że samochód mógł skręcić w jakąkolwiek stronę.
Pozdrawiam Faraon

P.S. widziałem wcześniej, ten powiedzmy błąd, ale nie chciałem go poruszać z powodu nie dopowiedzienia tego czy ciało kierowcy miało wpływ na samochód czy też nie.
Lek (fragment)
7Dzięki za częściowe poparcie w tej kwestii
Właśnie dlatego napisałem, że pojazd mało nie wjechał do rowu, by można było wywnioskować, że na kierownicy zawisł, czy też przed śmiercią wykonał ruch, który pozwolił na mocny skręt kierownicy. Wiem, że mogłem sobie to odpuścić i pozostać przy jeździe prostej, ale wersja ze zjazdem z drogi jakoś mi ładniej wyglądała w głowie 
Również pozdrawiam


Również pozdrawiam

Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
8Dialogowo wygląda to lepiej, ale:
- Tak!
albo ewentualnie w drugim, skoro ten jeden jest opanowany (tak naprawdę nie wiem kto co mówi, bo czytelnik, po wstępie, nie jest naprowadzony moim zdaniem na to kto jaką kwestię mówi później (bo ja rozumiem wstęp i brak wtrąceń, ale uważaj, na hieny):
- Celuj w kierowcę! Osaczę ich. Na sygnał.
Skoro nadałeś ton 'wykrzyknikowy' (mój własny słownik) w pierwszej wypowiedzi, zwróciwszy uwagę na samochód, może niech ten bohater zachowa więcej takiej werwy, niech wzbiera na głosie, kiedy snajper/strzelec jest bardziej opanowany i odpowiada tylko 'tak'.
Z dialogami jest lepiej, niż było, bo poprawiłeś, co trzeba. Takie już są zasady. Ale już pisałem, że zgrabnie można manewrować pewnymi zachowaniami i innymi aspektami w trakcie dialogów. Tekst wydaje się być szybki, jest szybkie zawiązanie i rozwiązanie
akcji. Tylko zależy czy to koniec powieści czy jakiś inny fragment. Bo, jeśli czytałbym powieść, a takie byłoby zakończenie, nie kupiłbym tego. Szybko, rach ciach i po strachu. Bo ta ich wędrówka wprost do Cure'a bardzo szybka.
Niektóre części tego drobnego fragmentu
są zachęcające, choćby mowa kobiety wydaje się naturalna. Bo początek mnie trochę zniechęcał do czytania na dłuższą metę. Jeśli o mnie chodzi, chętnie bym czytał powieści w takich klimatach, ale muszą mieć w sobie błysk i coś niepowtarzalnego. Bo sam motyw 'zły lider zaprowadził Wojnę' a potem jego likwidacja jest bardzo prostym schematem, którego już nawet omijają w grach, bo jest to zbyt proste. Rozumiem, że fragmencik jest naprawdę krótki, można na swoim wykreowanym uniwersum zbudować zdecydowanie szerszą fabułę z szeregiem wątków, także pobocznych, dlatego i na przestrzeni całej powieści w fabule można umieścić bardziej skomplikowane konspiracje czy elementy akcji i zaskoczenia czytelnika. Bo tego potrzebuje czytelnik. Żeby go zaskoczyć i żeby zwrócił uwagę na bohaterów. No bo po tym fragmencie to nikt nie zwrócił mojej uwagi (no bo tak naprawdę krótki fragment).
To tyle ode mnie
Nie lepiej:
- Tak!
albo ewentualnie w drugim, skoro ten jeden jest opanowany (tak naprawdę nie wiem kto co mówi, bo czytelnik, po wstępie, nie jest naprowadzony moim zdaniem na to kto jaką kwestię mówi później (bo ja rozumiem wstęp i brak wtrąceń, ale uważaj, na hieny):
- Celuj w kierowcę! Osaczę ich. Na sygnał.
Skoro nadałeś ton 'wykrzyknikowy' (mój własny słownik) w pierwszej wypowiedzi, zwróciwszy uwagę na samochód, może niech ten bohater zachowa więcej takiej werwy, niech wzbiera na głosie, kiedy snajper/strzelec jest bardziej opanowany i odpowiada tylko 'tak'.
Faktycznie z tym jest taki problem, że 'prawie wjechał do rowu' a potem się przewrócił. A jednak kierowca go opanował. No nie wiem. Może potnij to zdanie na krótsze. Nada to dynamiki, kiedy samochód np. koziołkuje.
Jeśli nie ma tekstu od myślników, może pomyśl nad kursywą tych kilku zwrotów, które są wtrąceniami.
Nie rozumiem. Też miewam takie wpadki. Ale naprawdę tego nie rozumiem, nie chcę się pastwić.
Z dialogami jest lepiej, niż było, bo poprawiłeś, co trzeba. Takie już są zasady. Ale już pisałem, że zgrabnie można manewrować pewnymi zachowaniami i innymi aspektami w trakcie dialogów. Tekst wydaje się być szybki, jest szybkie zawiązanie i rozwiązanie

Niektóre części tego drobnego fragmentu

To tyle ode mnie

Pisarz miłości.
Lek (fragment)
9Hej
Wyhaczyłam kilka potknięć językowych:
Co do fabuły - ciekawa rzecz. Widać, że masz na ten świat pomysł. Trochę tylko słabo zarysowałeś postaci snajpera i zwiadowcy. Nie znam kontekstu tej sceny. Pojawiają się oni gdzieś we wcześniejszych fragmentach? Jeżeli nie, to fajnie byłoby podać jakąkolwiek informację o nich - cecha wyglądu, charakter, przeszłość - cokolwiek choćby jednym słowem, bo wprowadzanie ich tylko po to by zabić przywódcę jest trochę kiepskie, skoro uwaga czytelnika ma być skupiona na nich przez jakąś chwilę.
Mowa Syringe jest ciekawa, czuć w niej pasję osoby wygłaszającej, tylko zastanawiam się czy ona zwraca się do szeregowych jednostek Wysłanych? Nie wiemy kto tam z nią stoi, a ona wykłada "kawę na ławę" cały program swojego przywództwa i to w szczerym polu, gdzie mogą czaić się inni snajperzy (wszak teren nie był dobrze zabezpieczony, bo jeden strzał padł). Po nowym przywódcy spodziewałabym się bardziej trzeźwego myślenia w sytuacji takiego zwrotu akcji, a nie umacniania swojej pozycji przez przemowę. Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby ta mowa albo pojawiła się później w spokojniejszych okolicznościach, albo była zapisem jej myśli. Bo sama w sobie mowa jest dobra, tylko mam wrażenie, że w nieodpowiednim momencie.
Całość ciekawa, wybrałeś dobry fragment, bo daje pewien ogląd na to w jakim świecie będzie osadzona całość. Przeczytałabym więcej
Lubię takie klimaty. I podoba mi się zabieg z ośmioma błogosławieństwami

- tu zgrzyta, przeformułowałabym zdanie i może nawet pokusiła się o zastąpienie "dróg komunikacji", bo jak rozumiem z kontekstu chodziło tu o wywiad, a nie wymianę listów dyplomatycznych.
- inaczej podzieliłabym te zdania. Np. "... zmienić wszystko. Albo nic. Warto było spróbować." albo w ten sposób - " ... zmienić wszystko albo nic. Warto było spróbować". To "ale" wydaje się zbędne.
- zbędne powtórzenie
- jak wyżej ktoś już wspomniał nietrafione zdanie.
Co do fabuły - ciekawa rzecz. Widać, że masz na ten świat pomysł. Trochę tylko słabo zarysowałeś postaci snajpera i zwiadowcy. Nie znam kontekstu tej sceny. Pojawiają się oni gdzieś we wcześniejszych fragmentach? Jeżeli nie, to fajnie byłoby podać jakąkolwiek informację o nich - cecha wyglądu, charakter, przeszłość - cokolwiek choćby jednym słowem, bo wprowadzanie ich tylko po to by zabić przywódcę jest trochę kiepskie, skoro uwaga czytelnika ma być skupiona na nich przez jakąś chwilę.
Mowa Syringe jest ciekawa, czuć w niej pasję osoby wygłaszającej, tylko zastanawiam się czy ona zwraca się do szeregowych jednostek Wysłanych? Nie wiemy kto tam z nią stoi, a ona wykłada "kawę na ławę" cały program swojego przywództwa i to w szczerym polu, gdzie mogą czaić się inni snajperzy (wszak teren nie był dobrze zabezpieczony, bo jeden strzał padł). Po nowym przywódcy spodziewałabym się bardziej trzeźwego myślenia w sytuacji takiego zwrotu akcji, a nie umacniania swojej pozycji przez przemowę. Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby ta mowa albo pojawiła się później w spokojniejszych okolicznościach, albo była zapisem jej myśli. Bo sama w sobie mowa jest dobra, tylko mam wrażenie, że w nieodpowiednim momencie.
Całość ciekawa, wybrałeś dobry fragment, bo daje pewien ogląd na to w jakim świecie będzie osadzona całość. Przeczytałabym więcej

Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
W. Szymborska
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
W. Szymborska
Lek (fragment)
10PannaLawenda, dzięki za wypomnienia
jak już mówiłem ten tekst pisałem o 3 nad ranem, więc głupie błędy będą. Z tym, co mi wypomniałaś raczej się zgadzam i nie mam nic do dodania
Jeśli chodzi o postacie - Matteo i Lukas są całkowicie epizodyczni, jednak wzmianki o nowych chrześcijanach są też we wcześniejszej części powieści. Tak naprawdę cała powieść jest w założeniu prequelem do wielkiego uniwersum, które ciągle czeka na swoje ujawnienie, więc sporo elementów służy raczej przedstawieniu świata niż jakiemuś konkretnemu dopasowaniu akcji.
Może w najbliższym czasie wstawię jeszcze jakiś fragment, bo widzę, że parę osób jest chętnych, ale wpierw i tak muszę tydzień poczekać. Całej książki wolałbym nie publikować, bo nie chcę, by prequel do uniwersum, które ze wszystkich moich pomysłów ma największe szanse na sukces wylądował w sieci. Jeżeli ktoś bardzo chce i ma czas, zawsze może do mnie napisać na priv.
Jeszcze raz dzięki za poświęcony czas

Jeśli chodzi o postacie - Matteo i Lukas są całkowicie epizodyczni, jednak wzmianki o nowych chrześcijanach są też we wcześniejszej części powieści. Tak naprawdę cała powieść jest w założeniu prequelem do wielkiego uniwersum, które ciągle czeka na swoje ujawnienie, więc sporo elementów służy raczej przedstawieniu świata niż jakiemuś konkretnemu dopasowaniu akcji.
Może w najbliższym czasie wstawię jeszcze jakiś fragment, bo widzę, że parę osób jest chętnych, ale wpierw i tak muszę tydzień poczekać. Całej książki wolałbym nie publikować, bo nie chcę, by prequel do uniwersum, które ze wszystkich moich pomysłów ma największe szanse na sukces wylądował w sieci. Jeżeli ktoś bardzo chce i ma czas, zawsze może do mnie napisać na priv.
Jeszcze raz dzięki za poświęcony czas

Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
11Niestety, ten fragment jest dla mnie zupełnie niewiarygodny. Cure, dowódca wszystkich Wysłanych, jak można rozumieć, persona o niebagatelnym znaczeniu, idzie sobie w towarzystwie jednej kobiety przez spustoszoną Toskanię - nie wiadomo, dokąd, nie wiadomo, po co, a co najważniejsze - bez żadnej ochrony, obstawy, chociaż w pobliżu są oddziały tychże Wysłanych dysponujące bronią, pojazdami oraz odpowiednim zapleczem (Cure przyleciał tam "flagowym samolotem"). Jaka organizacja (wszystko jedno, czy to będzie państwo, czy grupa religijna) pozwoli na coś takiego w warunkach otwartej wojny? Nawet gdyby on sam kompletnie lekceważył potencjalne niebezpieczeństwo, to istnieją jednak zasady ochrony osób mieszczących się tak wysoko w hierarchii społecznej. Zrozumiałabym, gdyby on się przechadzał po dziedzińcu jakiejś dobrze strzeżonej rezydencji, po obozie wojskowym czy koszarach, ale tak? Po co on łazi po tych wzgórzach? Oczywiście, liczne przypadki z życia wzięte wskazują, że kiedy zamach ma się udać, to się uda i nie pomogą żadne środki bezpieczeństwa, ale w literaturze to jest właśnie środek wzmacniania napięcia: im więcej przeszkód ma snajper do pokonania, tym ciekawsza staje się akcja. A u Ciebie idą sobie dwaj faceci i w pewnym momencie widzą trzeciego, który też sobie idzie. Tak się składa, że to właśnie jego szukali, żeby zabić. No więc zabijają. Realia życiowe szwankują, natomiast fabuła nic przez to nie zyskała.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Lek (fragment)
12Rubia, tak, tylko, że podana sytuacja nie jest otwartą wojną. Jak już napisałem Cure doprowadził do eksterminacji ponad 90% ludzkości, a w sytuacji, gdy na Ziemi pozostało ok. 500 mln ludzi, którzy ukrywają się przed jego armią fakt, że ktokolwiek dowiedział się o tym co, gdzie, jak, był nie do przewidzenia.
Poza tym widzę, że patrzysz na Cure'a trochę jak na jakiegoś męża stanu, pokroju Hitlera czy Stalina. On nie jest wodzem państwa, ale bardziej terrorystą i nie boi się aktywnie brać udziału w walce. Sam sobie ustala zasady bezpieczeństwa i sam bierze udział w misjach, które wyznaczył innym.
Wiem, że w tym fragmencie mocno brakuje kontekstu - znikąd wstawiam dwóch bohaterów o kompletnie obcej dla zwykłego człowieka idei w kompletnie innym świecie - ale to nie jest opowiadanie! To jest fragment wzięty z końcówki książki, w rzeczywistości poprzedzony setkami wyjaśnień, w kontekście których całość ma większy sens.
Added in 17 minutes 52 seconds:
PS W zależności od chęci własnych i innych następne dzieło, jakie wrzucę, będzie albo kolejnym fragmentem "Leku" albo zamkniętym opowiadaniem z tegoż uniwersum, w obu przypadkach liczba niewiadomych zmaleje.
Poza tym widzę, że patrzysz na Cure'a trochę jak na jakiegoś męża stanu, pokroju Hitlera czy Stalina. On nie jest wodzem państwa, ale bardziej terrorystą i nie boi się aktywnie brać udziału w walce. Sam sobie ustala zasady bezpieczeństwa i sam bierze udział w misjach, które wyznaczył innym.
Wiem, że w tym fragmencie mocno brakuje kontekstu - znikąd wstawiam dwóch bohaterów o kompletnie obcej dla zwykłego człowieka idei w kompletnie innym świecie - ale to nie jest opowiadanie! To jest fragment wzięty z końcówki książki, w rzeczywistości poprzedzony setkami wyjaśnień, w kontekście których całość ma większy sens.
M. in. po to, by osobiście powiedzieć do zabitych nowych chrześcijan "bądź wolny", by na własne oczy zobaczyć miejsce oporu, by być może aktywnie wziąć udział w walce.
Added in 17 minutes 52 seconds:
PS W zależności od chęci własnych i innych następne dzieło, jakie wrzucę, będzie albo kolejnym fragmentem "Leku" albo zamkniętym opowiadaniem z tegoż uniwersum, w obu przypadkach liczba niewiadomych zmaleje.
Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
13Za zgodność z faktami masz plus na starcie

Na przykład nie rozumiem, dlaczego po strzelaninie z samochodem wrogi obóz nie wykonał żadnych ruchów? Nawet jeśli nie słyszeliby strzałów, to sama utrata łączności z jednostką powinna wzbudzić podejrzenia. Natomiast snajper i zwiadowca przez kolejne godziny zostali pozostawieni sami sobie, co bardzo dziwne, zwłaszcza że w pobliżu był ktoś o takiej randze jak Cure - terrorysta czy nie, to raczej ktoś ważny, a ważnych ludzi się chroni w jakikolwiek sposób.
Nie rozumiem też, czym miałby być nowa cywilizacja śmierci. Gdyby ludzie nagle porzucili przemoc, to byłaby naprawdę sensacja

Kolejną rzeczą, która wydała mi się niewiarygodna - a przynajmniej w tym fragmencie pozbawiona emocji - to śmierć Cure. To bardzo filmowe, że ktoś trafiony w głowę jeszcze gada, wyjmuje kartki, całuje. Nie wiem tylko, czy trzymanie się rzeczywistej agonii, ze wszystkim co za tym idzie, nie zadziałałoby tu na korzyć dramatu Syringe.
Językowo również zdarzają się potknięcia, na przykład:
Cure nie miał czasu się zastanowić? I co mu się miało udać, upadanie?
Moje wątpliwości budzi również to, co napisałeś w komentarzach. Przedstawiony fragment wygląda bardziej na początek niż koniec, a perspektywa, że zanim pokażesz swoje uniwersum, będę musiała przeczytać całą książkę, która jest wstępem i w dodatku bez "konkretnego dopasowania akcji" nie brzmi zachęcająco. Jako czytelnik chcę chleba i igrzysk, od razu, a nie może po prequelu

"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Lek (fragment)
14Aktegev, dzięki za odpowiedź
Na zarzuty odpowiadam tak:
1.
2.
A propos opowiem taką krótką historyjkę: człowiek chciał się zabić. Strzelił sobie w głowę - nic. Strzelił sobie 2 razy w brzuch - nadal żyje. Wtedy się poddał i zadzwonił po karetkę
3.
Co do ciekawości samej książki - znam jedną osobę, która się fabułą zainteresowała, więc chyba nie jest tak źle
Jak chcesz przekonać się sama, mogę przesłać Ci na priv. Bo chociaż to wstęp, to jednak opisuję w niej przebieg Ostatniej Wojny Światowej, a to nie są puste, pozbawione emocji opisy.
Takim post scriptum, moja fabuła jest w zakresie "teoretycznie możliwej " czyli mogą się dziać w niej rzeczy mało prawdopodobne i to nawet często, ale nieprawdopodobnych staram się unikać. Jak ktoś mi gdzieś pokaże, że rzeczywiście przeholowałem - przyznam się bez bicia.

1.
No cóż, wojna nierzadko opiera się na szczęściu. To prawda, sytuacja jest mało prawdopodobna, ale jak to mówią, najbardziej nieprawdopodobny dzień to taki, w którym nie zdarzyło się nic nieprawdopodobnego
2.
Nigdy w życiu nie umarłem, nie mogę więc powiedzieć, czy masz rację. Mimo wszystko Cure nie prowadzi półgodzinnego monologu, nie krzyczy, ledwo jest się w stanie poruszyć - nie jest to nierealistyczne do Hollywoodzkiego stopnia. Nie napisałem też, że jego twarz jest łagodna i uśmiechnięta - on jest w bólu, tylko tego nie opisałem, być może niesłusznie.
A propos opowiem taką krótką historyjkę: człowiek chciał się zabić. Strzelił sobie w głowę - nic. Strzelił sobie 2 razy w brzuch - nadal żyje. Wtedy się poddał i zadzwonił po karetkę
3.
To punkt widzenia Matteo, nie Cure'a. Obserwował go przez celownik.
Co do ciekawości samej książki - znam jedną osobę, która się fabułą zainteresowała, więc chyba nie jest tak źle

Takim post scriptum, moja fabuła jest w zakresie "teoretycznie możliwej " czyli mogą się dziać w niej rzeczy mało prawdopodobne i to nawet często, ale nieprawdopodobnych staram się unikać. Jak ktoś mi gdzieś pokaże, że rzeczywiście przeholowałem - przyznam się bez bicia.
Wybaczam i proszę o wybaczenie
Lek (fragment)
15Punkt widzenia to jedno, a poprawność gramatyczna drugie. W pierwszym zdaniu z przytoczonego fragmentu podmiotem jest Cure, dalej nie został on zmieniony, więc Cure jest podmiotem domyślnym w kolejnych zdaniach.
Ależ w fabule mogą rosnąć gruszki na wierzbie, nikt nie broni . Zadaniem autora jest tylko tak to napisać, żeby czytelnik zawiesił niewiarę i bez mrugnięcia łyknął nawet największe dyrdymały

Hm, wokół jest sporo ludzi i część z nich umiera. Można zawsze doczytać, co się dzieje, gdy... (tu wstawiamy dowolną rzecz: postrzał, dziabnięcie nożem itp.) A jeśli chcemy operować na wyjątkach czy konwencji to musi być przekonująco. I z emocjami

Napisałeś:

"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/