Tapczan

1
Wzruszająca, pełna delikatności historia pewnego mebla. Zapraszam i życzę przyjemnej lektury.

Wcisnąłem przycisk dzwonka. Dźwięk egzotycznego ptactwa wypełnił korytarz zapętlonym rytmem. Drzwi otworzył rudy,kudłaty facet na oko w wieku późno studenckim. Jego sylwetka zdradzała namiętne uczucie, którego obiektem były cukry proste i tłuszcze trans. W osadzonej na krótkiej szerokiej szyi głowie o gramaturze słusznych rozmiarów arbuza pojawił się przyjazny uśmiech. „Pan w sprawie ogłoszenia?". Potwierdziłem. „O, zajebiście, zapraszam". Emanujący radością z życia osobnik odsunął się lekko od drzwi, umożliwiając mi wkroczenie do mieszkania. Oprowadził mnie z dużym luzem i rzucając raz za razem, trzeba przyznać autentycznie zabawne uwagi. Niemalże natychmiastowo poczułem do niego nić sympatii. Idealnie wpasował się w istniejący w moim umyśle wzorzec tłustego, acz poczciwego rubasznika. Ludzie oznaczeni tą etykietką zazwyczaj są trochę jak Bill Murray. Nie, żeby, najzabawniejszy pogromca duchów był tłusty czy szczególnie rubaszny. Po prostu trudno nie lubić Billa Murray'a.

Na korytarzu istniały dwie pary drzwi „ Te czarne prowadzą do mojej nory, do wynajęcia jest ten". Otworzył drzwi do drugiego pokoju. Pomieszczenie przywarowywało automatyczne skojarzenie z celą mnicha. Proste łóżko, proste biurko i kawałek czystej podłogi. Idealne. Wyraziłem swoją akceptację i chęć natychmiastowego zamieszkania. 'Świetnie. Co do zasad użytkowania- jedyne, na czym mi zależy to by nic z tego jakże bogatego wyposażenia nie było zniszczone, chyba da się zrobić nie? Jeśli do tego nie pozwolisz by sufit zarósł pleśnią, spuszczasz po sobie wodę to będziemy żyli w przyjaźni niemalże jak Voight i Hoffman w "Nocnym Kowoboju"Ty będziesz Dustinem. Z czynszem nie musisz się spinać, płać, kiedy i wygodnie. Z głośniejszą muzyką czy czym czymkolwiek głośnym nie krępuj się, ściany ą dość dobrze wyciszone. A tak w ogóle, jestem Albert, choć wszyscy mi mówią Kalafior albo krócej Kalaf. Również się przedstawiłem, po czym pozwoliłem sobie na wnikliwe spojrzenie na łeb mojego nowego gospodarza/współlokatora-rzeczywiście wyglądał jak kalafior. " Ksywa pochodzi od nazwiska” Wyjaśnił Albert, reagując na moje jeszcze niewypowiedzianie, acz kołaczące się już w głowie pytanie.

Po przebiegającym w luzackiej atmosferze podpisaniu umowy. Kalaf poinformował mnie o małym drobnym szczególe- bym mógł podłączyć komputer do mieszkaniowego WI-FI musi wgrać na niego kilka certyfikatów. Bez wahania przekazałem mu swój laptop. Albert od razu wsunął pen drive (dodając dość sprośny żart orbitujący wokół wkładania pendrajwa) i zaczął działać. Ja w tym czasie poszedłem wypakować swój bagaż. Znalazłem w życiu kolejny kąt.

Nowe mieszkanie okazało się wyjątkowo wygodne. Optymalna lokalizacja, cisza gwarantująca skupienie i pełną koncentrację ponadto zadziwiająco tani czynsz. Albert okazał się najmniej uciążliwym współlokatorem, jakiego spotkałem na swej drodze. Sprawiał wrażenie typowego „slackera” być może wykonującego jakąś pracę zdalnie wyczłapującego ze swej jamy jedynie by odebrać zamówiona pizzę.

Początkowo mój kontakt z nim ograniczał się jedynie krótkich uprzejmych rozmów, gdy mijaliśmy się na korytarzu. Pierwszy raz ujrzałem go w jego „naturalnym środowisku”, gdy poprosił mnie o zakup butelki coli przy okazji mojego wyjścia do sklepu. Odruchowo wkroczyłem do jego pokoju. Moim oczom ukazało się obszerne, ciemne pomieszczenie, z którego uderzał zapach wszelkiej maści dań szybkich. Cała podłoga była pokryta okruchami chipsów. Centrum pokoju stanowił wielki czarny tapczan w starym stylu. Na nim w pozycje lotosu siedział i ściskał pada od konsoli, kompulsywne wciskał przyciski. Chrząkałem głośno. Odwrócił wzrok od dzieła zniszczenia mającego miejsce na wiszącym na ścianie telewizorze i spojrzał w moją stronę. Jego fizys nawiedziło przez krótki motyw lekka konsternacja, aczkolwiek już po chwili powrócił ego tradycyjny wesoły grymas. „Umm. Wybacz LEKKI bałagan. Dzięki bardzo za naftę, smaka na nią miałem prze-kurwa-wybitnie (pociągnął solidny łyk) Piwa? Pizzy?" Kurtuazyjnie odmówiłem. „Jakbyś kiedyś miał chęć na trochę porządnego żarcia i chlania to wpadnij, akurat tych dwóch zasobów u mnie jest zawsze pod dostatkiem. Wystarczy zapukać.” Zapewniłem, że będę pamiętać i wróciłem do rutyny swojego dnia
Tydzień później podczas porannego treningu dopadła mnie kontuzja. Nadgarstek. Najmniej tygodniowa przerwa od maty. Następnie los za sprawą: kompletnie przeze mnie niezawinionych, acz kosztujących mnie mnóstwo czasu nieporozumień z uczelnią, przeterminowanego konta bibliotecznego uniemożliwiające wypożyczanie książek bez uiszczenia wpłaty i pustej karty bankowej zadał mi szereg kuksańców, które skumulowały się w jedno tępe uderzenie. Nie przebierając-przepełniało mnie wkurwienie.
Wieczorem, siedząc i gapiąc się w pustą kartkę, na której mimo całej mojej woli nie pojawiały się żadne znaki. Może piwo jest rozwiązaniem? Zapukałem kilkukrotnie do drzwi sąsiada i usłyszałem zaproszenie do środka. Powitanie stanowiło rzucenie we mnie puszką perły. „Ha, wiedziałem, że w końcu wpadniesz. Rozgość się, skończę tylko mecz”, Po czym skierował swoją uwagę na ekran telewizora. Utworzyłem piwo i chwyciłem kawałek leżącej na stole pizzy i zacząłem przyglądać się rozgrywce. Podczas wirtualnych wymian ognia, Kalaf to bluzgał, to opowiadał anegdot z życia mnóstwa ludzi. Nie powiedział ani słowa na swój temat. W mojej głowie nagle pojawiła się podejrzliwa myśl, jak osoba praktycznie niewychodząca z pokoju może znać tyle historii. Myśl jednak przeminęła równie szybko, jak nastała po kilku kolejnych łykach złocistego płynu. Na ekranie padł ostatni strzał. Drużyna Kalafa wygrała. Tłuścioch zrelaksował odrzucił pada na bok. "Muszę skoczyć, się odlać, czuj się jak u siebie". Zlustrowałem pomieszczenie. Wciąż wszędzie wokół walał się pudełka po pizzy, resztki jedzenia i puszki. Jedynie ten tapczan był w nienagannym stanie. Nagle poczułem gwałtowne szarpiecie. Coś chwyciło mnie mocno za koniec kaptura bluza i zaczęło wciągać jakby do środka kanapy. Spróbowałem odepchnąć się rękoma. Szczelina kanapy rozwarła się wydając charczący dźwięk dopadła mojej dłoni. Czułem jak znajdujące się wewnątrz kły mielą i szarpią moje ciało niczym maszynka do mięsa. Wyłem z bólu. Lecz w tym burdelu nikt nie usłyszał mojego krzyku. Moje ręce były już pożarte do łokci, wciąż próbowałem się wyrwać wykorzystując całą siłę pozostałego ciała. Czułem, że nie mam już żadnych szans.

10 minut później Kalaf przyszedł do pokoju, zauważając brak współlokatora poklepał pieszczotliwe szatański tapczan. Paszcza rozwarła się i z głośnym beknięciem wyrzuciła z siebie portfel. W nagrodę rzucił jej solidną garść bekonowych prażynel, które momentalnie zostały pożarte. Tapczan zamruczał jak zwierz. Albert otworzył portfel denata, wyciągnął z niego dokumenty, z szafki wydobył dużą szarą podpisaną imieniem i nazwiskiem kopertę, w której je umieścił i zapieczętował.

Dzwonek do drzwi. Kalafior wpuścił do mieszkania, wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu. Biła od niego aura wyższej sprawy. W pokoju Albert przekazał jegomościowi 20 szarych kopert. "Dokumenty dane bankowe, wydruki rozmów na portal społecznościowych. Jak zawsze komplet.". Gość chwycił wszystko i schował w swojej skórzanej teczce. „Przelew pojawi się na koncie zaraz po weryfikacji, danych". Człowiek-płaszcz opuścił mieszkanie. Albert odprowadził go wzrokiem jednocześnie uśmiechając się szeroko.

Tapczan

3
Na korytarzu istniały dwie pary drzwi „ Te czarne prowadzą do mojej nory, do wynajęcia jest ten"
nie, to się nie spaja, zabaw się formą, skoro drzwi sa tak wazne, że nadajesz im aspekt konstytuujący byt, patrz:
Na korytarzu istniały dwie pary drzwi „ Te czarne prowadzą do mojej nory, do wynajęcia są tamte."

późno już. może gala rano.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

Tapczan

4
Pytanie najważniejsze:
Jaki kształt ma głowa Alberta?
Szymandero pisze: W osadzonej na krótkiej szerokiej szyi głowie o gramaturze słusznych rozmiarów arbuza pojawił się przyjazny uśmiech.
Szymandero pisze: po czym pozwoliłem sobie na wnikliwe spojrzenie na łeb mojego nowego gospodarza/współlokatora-rzeczywiście wyglądał jak kalafior
No one said that would be easy.

Tapczan

6
Opko fajne, acz jest w nim trochę literówek i pogubionych spacji. W każdym razie czarny tapczan zawsze kojarzył mi się z czymś innym, niż pożeranie ludzi ;P.
Szymandero pisze: Utworzyłem piwo i chwyciłem kawałek leżącej na stole pizzy i zacząłem przyglądać się rozgrywce
Chciałbym mieć taką moc. Swoją drogą jedno "i" do wywalenia.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

Tapczan

7
Szymandero pisze: Na korytarzu istniały dwie pary drzwi
w ogóle drzwi to jest forma bytu realnego - istnienie drzwi jest jasne w każdej ontologii ;)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Tapczan

8
Natasza pisze:
Szymandero pisze: Na korytarzu istniały dwie pary drzwi
w ogóle drzwi to jest forma bytu realnego - istnienie drzwi jest jasne w każdej ontologii ;)
Dzięki za uwagę. Przyznaję, że użyte przeze mnie wyrażenie nie należało do najbardziej zgrabnych fraz. Aczkolwiek ciekawi mnie czy np. sformulłowanie zdania "Ej, istniejesz teraz w miejscu/czasie X?" byłoby rażącym, dymiącym błędem.
ravva pisze:
Na korytarzu istniały dwie pary drzwi „ Te czarne prowadzą do mojej nory, do wynajęcia jest ten"
nie, to się nie spaja, zabaw się formą, skoro drzwi sa tak wazne, że nadajesz im aspekt konstytuujący byt, patrz:
Na korytarzu istniały dwie pary drzwi „ Te czarne prowadzą do mojej nory, do wynajęcia są tamte."

późno już. może gala rano.
Znów drzwi. Dzięki za spostrzezenie, z pewnością w następnych tekstach będę czujny na tego typu potknięcia.
Namrasit pisze: Opko fajne, acz jest w nim trochę literówek i pogubionych spacji. W każdym razie czarny tapczan zawsze kojarzył mi się z czymś innym, niż pożeranie ludzi ;P.
Szymandero pisze: Utworzyłem piwo i chwyciłem kawałek leżącej na stole pizzy i zacząłem przyglądać się rozgrywce
Chciałbym mieć taką moc. Swoją drogą jedno "i" do wywalenia.
Dzięki wielkie za opinię. Co do literówek i spacji z pewnością zwrócę na nie mocno uwagę przy publikacji kolejnego tekstu.

Tapczan

9
Ogólnie:
szorcik jest groszowy, dość tandetny, choć chętnie bym zobaczyła, jak piszesz coś, co jest literaturą, a nie skeczem w gminnym kabarecie, bo masz ciekawe opisy postaci
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron