Latest post of the previous page:
on ma kolegów informatyków, nie takich psychopatów jak ty

Latest post of the previous page:
on ma kolegów informatyków, nie takich psychopatów jak ty
Dla mnie to brzmi właśnie jak "nie mam fabuły". Rozumiem Twój sposób działania, czasami robię tak samo (rzadko, bo efekty nie są tak dobre, jak w przypadku przemyślanej fabuły), ale Ty obecnie jej nie masz.szopen pisze:To nie do końca prawda. Nie mam dokładnego konspektu i planu wydarzeń, ale też nigdy go nie miałem, a trochę opowiadań już jednak mam na koncie.
Do tej pory zawsze miałem bohatera+świat+ogólny pomysł, wrzucałem bohatera i zaczynałem pisać... i fabuła tworzyła się sama. Teraz mam świat, wymyśliłem zarys, zaczynałem pisać... i nic.
Ja mam w drugą stronę - pisanie o tym, co znam, mnie nudzi. Więc pewnie to zależy od człowieka.
Wiesz, w przeciwieństwie do Ciebie większość ludzi nie przychodzi tu po to, żeby się popisywać. Twoje założenie o braku fabuły to było wróżenie z fusów, bo równie dobrze Szopen mógł fabułę mieć, jak i jej nie mieć - a nie pytał o fabułę, tylko o bohatera.
przydaje się wykorzystanie świata "znajomego". U mnie bohater to kawał łobuza, jednocześnie ma rodzinę, rodzina i znajomi mają dzieci i, imaginujcie, tu przydaje się tzw doświadczenie życiowe.olla pisze:Ja mam w drugą stronę - pisanie o tym, co znam, mnie nudzi. Więc pewnie to zależy od człowieka
Przydawać się przydaje i tak jest pod wieloma względami łatwiej. Zresztą trudno napisać coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości, którą znamy - jakiś punkt styczny chyba zawsze jest. Ale jednocześnie jeśli coś/kogoś naprawdę dobrze znasz, to pisanie o tym czymś/kimś nie ma już tego powiewu nowości, nie musisz niczego sprawdzać, wyszukiwać, dopytywać znajomych itd. Nie ma w tym niczego fascynującego. Przynajmniej ja tak mam. Większą przyjemność sprawia mi robienie researchu i wczuwanie się w obcą postać, niż wrzucać do fabuły kogoś, kogo dobrze znam. Efekty są różne, czasem wyjdzie, czasem nie. Ale trudniej mi się od pisania takiego tekstu odkleić.
Z tym, że szopen tak pisze. W jego bohaterach nie ma emocji, przynajmniej na poziomie, który mnie by ruszyl.Tym razem pomiędzy autorem i wykreowanymi przez niego postaciami. Ciekawe.
A może oni są za mało emocjonalni? Za mało w nich gniewu, żalu, miłości, tęsknoty, poczucia krzywdy, czułości? Tych wszystkich emocji (złych albo dobrych, nieważne), z którymi działają we własnych sprawach, a które wiązałyby z nimi czytelników?
Lubimy - tak. Ale czy lubimy o tym długo opowiadać? Mnie bardziej z bohaterem, światem i całą resztą utworu wiąże fascynacja. A fascynuje to, co nowe, nie do końca znane. Z tego, co pisałaś, Twój bohater też jest dla Ciebie trochę "obcy".
Podoba mi się podkreślony kawałek, nie żeby pozostałym czegoś brakowało, ale ten mnie przyciągnął.szopen pisze: Idę pokładami zalanymi krwią, mijając poparzonych żołnierzy, widząc strzelców gorączkowo regulujących sprężyny iskrowców. Wiatr rozwiewa sztandary, niebiesko-fioletowe wyładowania tańczą po pokładach, a przy sterze stoi on, niesiony nienawiścią. Miał być moim bohaterem, ale jest tylko cieniem, pustą skorupą wypaloną przez przepełniający go gniew.