Z życia Dominika pedanta (18+)

1
Są to fragmenty bardzo długiego opowiadania, które możnaby z powodzeniem zamknąć w dwa pokaźne tomiska. Pisane very dawno, ale aktualnie zaczęłam wykańczać sequel o dorosłym Ryszardzie, więc przydałoby się kilka uwag :-)

Uwaga - Niecenzuralne słownictwo. I tekst (18+)

Enjoy

Scena 1

Miał kota – to z pewnością Dominik mógł rzec o Fabianie. Miał kota, ściślej bengalskiego leopardeta imieniem Lewus, stanowiącego niezwykle udaną hybrydę kota domowego i prionailurus bengalensis. Posiadał również dom, obok nowo wyremontowanego lokum Dominika, na osiedlu bliźniaczych domków stumetrowych. Osiedle, które powstało równie szybko jak bankructwo stawiającego je dewelopera, stanowiło jednak konstrukcję idealnie wkomponowaną w krajobraz. Siedem bliźniaków w czterech rzędach, naokoło których rosły prawdziwe kwitnące wiśnie. Ostatni w rzędzie bliźniak należał do policjanta, który dodatkowo dbał, by mieszkało się im bezpiecznie. Przynajmniej tak myślał Dominik. Sąsiad miał to najzwyczajniej w świecie w dupie. Facet z piątego bliźniaka był psychologiem szkolnym w technikum, gdzie uczęszczał Dominik. Świat był mały. Dominik wiedział o tym odkąd zaczął stawiać pierwsze kroki. Świat był mały. Wiedział o tym również teraz, mieszkając obok brata i jego cudownej, pulchnej małżonki. Braciszek, prawie czterdziestoletni doradca finansowy, wbrew pozorom marnie zarabiający i prawie łysy, to nie najlepszy kandydat na męża. Na szczęście rodziców mieli bogatych i jakoś się równoważyło. W zeszłym roku, na nowo powstałym osiedlu kupili oni swoim dwóm, dorosłym już latoroślom, po bliźniaku. Bo rodzina najważniejsza i trzeba trzymać się razem. Otóż, Dominik naprawdę próbował i wbrew wszelkim obawom było nawet miło. Brat z żoną nie wchodzili mu na głowę, tylko od czasu do czasu musiał pilnować Rysia – dwuletniego owocu ich miłości po czterdziestce. Ryszard Drąg był wykapanym synem swojej matki oraz wnukiem teściowej Renaty. Cudne to dziecię było, Dominik nie mógł zaprzeczyć. Zawsze modnie ubrane, o twarzy aniołka i temperamencie diabełka. Miał już nawet ulubione słowo – „jeśće”. Jeśće to, jeśće tamto. Rysiowi było wiecznie mało, a Dominik zawsze myślał, że dwulatek to i w beciku chętnie poleży i butelkę z mleczkiem pocyca. Rysiu odmawiał i jednego i drugiego, na dodatek nie zwykłym NIE, lecz niegrzecznym i pieczołowicie skonstruowanym wyrzutem. Gdy Rysiu czegoś nie chciał, każdy musiał to – wbrew zasadzie, że dzieci i ryby głosu nie mają – uszanować. Rysiu posiadał nie tylko głos, ale i władzę.


Przyjechali rysiowi rodzice i dwulatek pobiegł do nich, po drodze trącając krasnala Dominika, będącego jego ulubioną ozdobą ogrodową z drewna, nie tandetnego gipsu. Kupił tego krasnala od rzeźbiarza z Bukowiny Tatrzańskiej, wraz z reniferem i dość grubą kaczką, z którą Lewus próbował TO robić. No właśnie, Lewus, znienawidzony przez Dominika kot sąsiada Fabiana. Sąsiada, którego bliźniak był pierwszy w rzędzie i miał najwięcej światła. Tego już Dominik nie potrafił mu wybaczyć. Drugą sprawą był ten cholerny kot, który uwielbiał trawnik Dominika i ciągle można go było na nim znaleźć. Na szczęście, nie w tej chwili. Dominik podniósł krasnala i uśmiechnął się do Pulcheryjii (czyt. Inez Okoń-Drąg), która ochoczo odwzajemniła uśmiech, dziękując mu dodatkowo uniesieniem prawej dłoni. I to by było na tyle. Ruszył w kierunku drzwi, przy okazji taksując trawnik sąsiada. Brudny, zaniedbany, z wyschniętą trawą, zalegającymi od jesieni liśćmi, stłamszonymi przez zimę i zasuszonymi od słońca. Przy płocie walały się stare narzędzia oraz betoniarka, łopata i rdzewiejąca wanna. A przecież tyle razy przejeżdżali tędy złomiarze. Przeniósł wzrok na zabiedzoną werandę i brudne okna. Myśl, iż pewnym ludziom nie powinno się sprzedawać pięknych domów była trafnym podsumowaniem. Nie ważne, że Fabian miał pieniądze. To nie była jego liga i basta. Dominik wszedł po schodach, ale zamarł z kluczem w zamku, obserwując parkujący transit, z rysunkiem wielkiej pantery na nawierzchni naczepy. Drzwi domu Fabiana otwarły się z hukiem, ukazując najpierw Lewusa, a następnie jego nieprzytomnego właściciela.
- Witam, witam – burknął kierowca wyskakując na chodnik.
- No i jak tam? Masz moją primadonnę? – Fabian zwyczajowym gestem obrócił czapkę z daszkiem o 360 stopni, a więc dokładnie do tego samego położenia. Wszystko, co wiązało się z nim było dla Dominka zawsze nad wyraz obcesowe i daremne.
- A jakże stary! Twarda sztuka – powiedział kierowca, wyciągając z kieszeni paczkę tanich papierosów.
- To dawać mi ją – sąsiad uśmiechnął się, pakując dłonie w obszerne kieszenie czarnych spodenek – Czekamy z Lewusem od kilku dni.
Skinął na kolegę, który otworzył klapę i zniknął we wnętrzu naczepy. Chwilę później wielka klatka wyjechał z przestrzeni ładunkowej, a następnie została postawiona na ziemi. Lewus zamiauczał znacząc teren.
- Ciiiii urwisie. Damę nam przepłoszysz.
Wyrwany z odrętwienia Dominik upuścił klucz na widok wielkiej klatki, ściągając na siebie wzrok zaskoczonego sąsiada. To spowodowało, że zachłysnął się powietrzem, czując penetrujące spojrzenie mężczyzny. Naprawdę byłby przysiągł, że właśnie zapiekły go pośladki. Nie patrząc w stronę Fabiana schylił się, by podnieść klucz.
- Nadjeżdża. Patrz Fabian i podziwiaj – kierowca zawył pchając klatkę aż pod jego stopy.
Jednak on wciąż patrzył na Dominika pedanta, zupełnie jakby wszystko inne przestało nagle istnieć. Chłopiec przekręcił w końcu klucz w zamku i ciężko oddychając wszedł do środka. Uspokoił się dopiero po drugiej stronie drzwi i również wtedy Fabian zauważył wreszcie klatkę.
- Nowy kochaś? – zagaił kierowca, przyglądając się klientowi spod przymkniętych powiek.
- Oszalałeś? - Fabian, aż się zakrztusił - Takie dziecko?
- Dziecko, nie dziecko. Zapatrzyłeś się na niego stanowczo zbyt długo.
- Bo urocze to dziecko – Fabian uśmiechnął się krzywo – Rzadko spotyka się licealistę mieszkającego samotnie w połowie bliźniaka.
- Skąd wiesz, że to licealista? Nie wygląda.
- W grudniu miał osiemnastkę. W tym roku pisze maturę. Chodzi do elitarnego technikum. Jego ciapowaty brat jest właścicielem trzeciego bliźniaka. Ciągle go wykorzystują do niańczenia dziecka, a tak w ogóle to chłopak nie ma żadnego życia towarzyskiego. Po całych dniach albo siedzi w domu, albo sprząta na zewnątrz. Oczywiście jak nie opiekuje się bratankiem z piekła rodem i nie wygania brutalnie mojego kota ze swojego trawnika.
- Za dużo o nim wiesz – podsumował kierowca, dopalając papierosa i rzucając niedopałek na trawnik.
- On by cię za to powiesił – uśmiechnął się Fabian.
- Przecież to twój trawnik – mężczyzna schylił się do uwięzionego w klatce sfinksa - i jak? - spytał kierowca.
- Jest piękna.
- No ja myślę. Mam nadzieję, że się wyedukowałeś, bo ta rasa musi dostawać bardzo wartościowy pokarm.
- Nie martw się, mam wszystko.
- Są bardzo płodne.
- Wiem, będę uważał. Nie chcę mieć na sumieniu uroczego sąsiada.
- No dobra, jesteśmy w takim razie kwita. Za transport policzę ci przy następnej dostawie.
- A zobacz jeszcze, gdy będziesz wracał, bo oni mi przy mamucie coś pochrzanili. Zrób zdjęcie i poślij mi na maila.
- Dobra – kierowca wsiadł do auta i chwilę później odjechał.
Fabian stał wpatrzony w piękne oczy kota, który też wykazywał najgłębsze zainteresowanie jego osobą. I nagle usłyszeli głośne miauknięcie. Szybki odwrót głowy o 90 stopni i przyczyna została zlokalizowana.
- Fuck – przeklął brunet, wlepiając wzrok w mokrego Lewusa, który prawie tonął w przedziurawionym baseniku Rysia. Woda rozlewała się na wypieszczony trawnik sąsiada, powalając po drodze styropianowe grzyby i drewnianego krasnala. Fabian przeklął raz jeszcze, ruszając Lewusowi na pomoc. Najgorsze było to, iż musiał przeskoczyć niski płot, który w takich sytuacjach wcale się niski nie wydawał.
- I co ja z tobą mam? – zdobywając się na pieszczotę, chwycił kota za kark spoglądając w jego przestraszone oczy.
- Miauuuuuuu – drobna łapka próbowała go podrapać.- Nie bądź niedobry, bo nie dam ci kolacji – wymruczał, przerzucając kota przez płot.
Sam także chciał przedostać się na drugą stronę, ale tknięty nagłym impulsem wylądował pod drzwiami bliźniaka sąsiada. Nie otwarły się od razu, tylko po całych pięciu minutach.
- Słucham? – Dominik spytał cicho, starając się ukryć i tak nazbyt widoczne zażenowanie.
- Mój kot rozwalił ci basen. Ile?
- Słucham? – powtórzył piegaty chłopak, podczas gdy na jego twarzy zawitało zdziwienie.
- Ile? Nie upieram się, mogę zapłacić nawet potrójnie – bąknął Fabian – Dobra, nich stracę, poczwórnie. Ostatecznie taki dmuchany basenik grosze kosztuje.
- Ty cholerny impertynencie.
Naprawdę go wyzwał! Fabian spojrzał na chłopaka, nie kryjąc szoku. Młodzież to miała język.
– Nie dość, że twój kot ciągle ładuje się na mój trawnik – kontynuował poczerwieniały Dominik – A teraz jeszcze sam sugerujesz, że kupiłem chrześniakowi bubel? I, że co, że z wielką łaską zwrócisz za zniszczenia?
- Dlaczego od razu z łaską? Przecież mogłem to olać. Prawdę mówiąc miałem zamiar.
Dominik zdębiał. Chwilę przetrawiał co usłyszał, po czym najzwyczajniej w świecie zatrzasnął drzwi. Fabian przeklął w rewanżu, ale stał dalej pod drzwiami, licząc na to, że wzburzony młokos przemyśli sprawę i … nic takiego się jednak nie wydarzyło. Odwrócił się więc na pięcie i lekko otępiały ruszył w kierunku furtki. Nie miał już odwagi przeskakiwać przez płot, gdyż nie wiedzieć czemu owa młoda, zdenerwowana buzia wywarła na nim niepokojąco duże wrażenie. A myślał wcześniej, że to miły i dobrze wychowany chłopak. Jak mógł się tak pomylić? Otworzył furtkę i wyszedł, chwilę później wchodząc do siebie. Kotki zdążyły się bliżej poznać, na szczęście jeszcze dzieliła je krata. Fabian otworzył klatkę wypuszczając nowo zakupioną maskotkę, chociaż w tej chwili nawet ona nie potrafiła poprawić mu humoru. Coś na podobieństwo głodu ścisnęło mu żołądek, jednak był absolutnie pewien, iż nie miało nic wspólnego z kolacją.



- Beznadziejny z ciebie dupek – warknął Dominik, stając w drzwiach sypialni Fabiana, i zimnym, drwiącym wzrokiem patrzył na skulone ciało mężczyzny. Chciał zgrywać chojraka, ale zabrakło mu krzepy i nie mógł już więcej mówić, patrząc tylko coraz bardziej mokrymi oczami.
Mężczyzna podniósł się lekko na poduszki, w niemym szoku patrząc w oczy intruza. To nie mogło dziać się naprawdę. A jednak Dominik stał w drzwiach jego sypialni, z mokrymi już oczami i dłońmi ściśniętymi w pięści. U jego stóp leżały dwa kartony z basenami, które upuścił na widok obitej twarzy Fabiana. Patrzyli na siebie, już teraz w przerażającym milczeniu. Dominik cofnął się kilka kroków, pod naporem przeszywającego wzroku sąsiada. Było za późno. Już nie mógł wyjść niepostrzeżenie. Fabian go widział i na pewno nie podaruje mu tego wtargnięcia.
- Co powiedziałeś? – Dominik usłyszał w końcu szept, przypominając sobie wypowiedziane wcześniej słowa. Ale nie żałował ich, o nie. Litość, to było ostatnie co można czuć dla takich ludzi.
- Powiedziałem – Dominik zabrzmiał pewniej, spoglądając zuchwale w twarz bruneta, którego włosy wiły się niesfornie, nadając twarzy jeszcze bardziej żałosnego wyrazu – Że jesteś beznadziejny, ja już dawno…ja bym go zabił, gdybym był tobą.
Fabian uśmiechnął się nikło, nieprzyjemnie i drwiąco, nie rozumiejąc jeszcze co właściwie się dzieje.
- Wynoś się – warknął już silniejszym, stanowczym nawet głosem i spróbował wstać, opierając się na drżących dłoniach, ale nie dał rady.Za dużo wypił.
- Może...może mógłbym jakoś ci pomóc? – wyszeptał cicho Dominik, ale nie usłyszał odpowiedzi. Tylko te czekoladowe oczy, których kolor dopiero teraz zauważył, odpowiedziały mu w rewanżu. I to wrogo, chłodno, wręcz z niemą nienawiścią.
- Wynoś się – dopowiedziały w końcu usta i Dominik poczuł, że nie ma już sił, że tylko zgrywał bohatera, który mógłby mu pomóc. Odwrócił się do Fabiana tyłem i spokojnym krokiem wyszedł z sypialni.


Odkąd zaczęły się wakacje, śniadania jadał zawsze z Rysiem. Brat zaczynał pracę na ósmą, a Pulcheryja godzinę później. Ponieważ Dominik miał wolne, zrezygnowali z opiekunki, bo przecież szkoda pieniędzy. Młodszy brat był zdecydowanie lepszy niż obca kobieta, zwłaszcza, że Pulcheryja, jako pełnoetatowy nauczyciel biologii miała już tylko dyżury i trzy godziny dziennie w bibliotece. We wrześniu Dominik zaczynał praktyki w klinice u znajomego brata. Oczywiście tylko na papierze. To samo tyczyło się jego przyjaciela Damiana, który balował jak zwykle z ojcem po świecie. Dziennikarz, obieżyświat, zabierał mu Damiana zawsze na przynajmniej miesiąc. Jedynym blaskiem bycia w klasie maturalnej było więc to, że rok szkolny zaczynali od pierwszego października, który wypadał dokładnie za dwa dni. Tegoroczne wakacje przeleciały Dominikowi wyjątkowo szybko, pomimo swojej nadzwyczajnej długości.
- Rysiu jedz płatki i przestań mieszać w tej misce. – Dominik przyglądał się poczynaniom bratanka zupełnie tracąc apetyt.
- Jeśće kulek – zawołał Rysiu, rozlewając połowę mleka na drewniany stoliczek.
- Jedz to co masz – burknął Dominik, zauważając pojawiający się zarys podkowy na ślicznych usteczkach Rysia. – No ej, mały, tylko mi tu nie becz - szepnął.
- Zaraz będę ryczeć i jeszcze się porzygam. – Rysiu zacisnął dłonie w małe piąstki.
- Które chcesz kulki, czekoladowe czy miodowe?- spytał z rezygnacją Dominik, podchodząc do szafki.
- Ćekoladowe, nie modowe i ćekoladowe.
- Takie i takie? – Piegus wziął oba opakowania, wiedząc, że nie doczeka się odpowiedzi. Nasypał obficie z jednego i drugiego do Rysiowej miski – Starczy?
- Jeśće.
- A zjesz?
- Wśystko zjem, tak duuuuuzio. – Rysiu podniósł rączki do góry zataczając nimi okrąg.
- To ładnie, jedz.
- Chcem pomidora. - Uśmiechnął się przebiegle Rysiu. Dominik nie zdążył nawet odnieść płatków.
- Jedz to co masz. – Naprawdę coraz ciężej przychodziło mu zachowanie spokoju.
- Chcem serka.
- Rysiu masz jeść płatki. – Dominik usiadł na swoje krzesło, opierając głowę na dłoniach. – Bo powiem twojej mamie, że byłeś niegrzeczny.
- I będzie zła? – spytał niewinnie malec.
- Będzie zła.
- A ja chcem serka – zawył Rysiu – nie chcem płatków.
- Ryyyyyyysiu, bo nie będziemy się kąpać w baseniku.
Dominik czuł, że sytuacja zaczyna go przerastać. Jak zawsze zresztą, w dodatku znów kończyło się szantażem. Dominik nie był zadowolony z samego siebie. Najwyraźniej nie nadawał się na autorytet dla Rysia, a tak ciężko nad tym pracował. Kupił sobie nawet książkę - „Co zrobić, by dzieci nas słuchały” Ale rady w niej zawarte nie działały na Rysia. W ogóle, nic a nic. Był w książce ciekawy przykład, który Dominik wykorzystał nie tak dawno, bo wczoraj. Rysiu złapał sobie żabkę. A potem ją rozdeptał. Na szczęście sandałkiem, a nie gołą stopą. Niemniej, stało się. I Rysiu zaczął płakać, że żabka się nie rusza. W książce pisało, żeby wykazać jak największe zrozumienie i przypominać dziecku miłe chwile spędzone ze zwierzątkiem. No i Dominik wedle zaleceń przypominał je Rysiowi, co wcale łatwe nie było. Bo co miał maluchowi powiedzieć? No, że żabka była taka ładna i zielona i że było mu z nią bardzo dobrze, i że była jego przyjacielem jak dla Kubusia Puchatka - prosiaczek. I w ogóle tak wychwalał Dominik żabkę, a Rysiu zachował się zupełnie inaczej, niż opisali w książce. Wcale nie zaczął opowiadać o żabce, tylko płakać, że chce jeśće jedną żabkę. Niestety, jak na złość, innej Dominik znaleźć nie potrafił. Przydatność poradnika określił piegus więc na zero.
- Ja chcem do basenika – wyrwał go z zadumy Rysiu. – Do basenika chcem.
- Najpierw zjedz płatki.
- Na bajce zjem. – Uśmiechnął się Rysiu.
Dominik naprawdę się zastanawiał, czy to możliwe, że on ma dwa lata. Dla ścisłości, dwa i dziesięć miesięcy. Rysiu nie miał po kim, a jednak był nad wyraz inteligentnym dwulatkiem. Tego odmówić mu nie można, o nie. Tylko dlaczego, skoro był taki mądry, nie mógł zrozumieć, że tak po prostu nie należy się zachowywać. Że starszych trzeba słuchać, a wujków to już bez dwóch zdań. Ale Dominik i tak zrobił, co Rysiu chciał. Wstał i wyciągnął bratanka z krzesełka, przenosząc go na kanapę. Jedno było przynajmniej pewne, że na bajce płatki zostaną zjedzone.


To były najgorsze trzy dni w jego życiu i na pewno nie z powodu domniemanego gwałtu. Fabian bardzo chciał stłuc piegatego sąsiada, chociażby słowami, ale nie potrafił. Bo w tym całym bezczelnym wtrącalstwie było jednak coś rozbrajającego. Od dwóch dni kurier przywoził mu opłaconą już pozycję książkową. Dzisiaj jak się okazało serwował coś jeszcze. Bo poza poradnikiem, jak radzić sobie po seksualnej agreji, również film o gejszy. I tego filmu Fabian nie mógł puścić mu płazem. To, że Dominik nie był zwykłym nastolatkiem wiedział od jakiegoś czasu. Obserwacja młodego sąsiada, którego głównym zajęciem było pilnowanie bratanka, stała się częstym elementem jego popołudniowych zajęć z książką. Wyciągał z lodówki piwo, siadał na werandzie i czytał. W przerwach przyglądał się Dominikowi. To, że zawsze szedł czytać na werandę, gdy Dominik akurat bawił bratanka, było całkowitym przypadkiem. Przynajmniej tak próbował sobie wmówić. Zauważył, że z biegiem czasu nasuwa mu się coraz więcej pytań. Dlaczego Dominik mieszkał sam? Gdzie byli rodzice chłopca? Dlaczego od września nie poszedł do szkoły?Dlaczego ciągle kosił trawę i zamiatał werandę?Właściwie to po co ktoś miałby zamiatać werandę? I do tego w lecie? I najważniejsze, dlaczego Dominik zjawił się w jego domu tego feralnego dnia?W porządku, bo chciał oddać baseny, ale jaki normalny człowiek wchodzi bez pytania do czyjegoś domu? W sumie, jaki normalny człowiek kupuje komuś trzy baseny. Pewno młody nie wiedział, co zrobić z pozostałymi dwoma. Fabian chciał kupić jeden, ale nie znał gabarytów tego, który zniszczył Lewus. Ponieważ kolejna konwersacja z piegatym sąsiadem nie wchodziła w grę, musiał sobie jakoś zapobiegawczo poradzić. I w sumie niepotrzebnie, bo teraz był w o wiele gorszej sytuacji. Teraz musiał udać się do sąsiada, bo kwestia filmu naprawdę nie mogła pozostać bez odpowiedzi. Zebrał się w sobie i wolnym krokiem ruszył w kierunku furtki. Przeskoczenie przez płot na pewno zostałoby źle odebrane, a Fabian nie miał zamiaru wszczynać awantury, tylko pokojowo wyjaśnić nurtujące go niewiadome. Był taki pewny siebie, że powie piegatemu wszystko, co sobie wcześniej zaplanował, ale plany jak zwykle okazały się po prostu źle zaplanowane. Jak tylko wszedł na ten wypieszczony trawnik, cała odwaga nagle go opuściła. Rysiu pluskał się w baseniku, chichocząc i wylewając wodę na zewnątrz, ku wielkiej rozpaczy Dominika, przygryzającego tylko rękaw koszuli. Swoją drogę tylko on, przy tak wysokiej temperaturze wciąż nosił bluzki z długim rękawem. To było jego kolejne, nietypowe zachowanie. Fabian zbliżył się nieznacznie do opiekuna małego diabła, który na pewno zauważył go wcześniej, teraz po prostu udając zdziwienie. Wzrok Dominika od razu powrócił jednak do bawiącego się w wodzie Rysia.
- W zeszłym roku o tej porze chodziłem w kurtce – Rozmowa o pogodzie była zawsze trafnym klasykiem. Dominik skinął głową na znak, że się z nim zgadza.Faktycznie pogoda była nieprzewidywalna. Liście już poopadały, a tu nagle takie słońce, że mały się w baseniku pluska.
- Futu futu futu. Jestem ryyyyyybą- wrzasnął Rysiu – Uha uha – zaczął wylewać pokaźnie wodę z basenika - Jestem wilkiem - pokazał pazurki Rysiu.
- To już nie rybą? - spytał Fabian.
Dominik stał i patrzył głównie na swoje klapki. Nie chciał wypuszczać się wzrokiem dalej, niestety dostrzegł, że trawa jest już za wysoka i że pod płotem naprawdę urósł mu mniszek lekarski. Powinien częściej kosić trawę. Jeden mniszek tragedii nie robi, ale co jak pojawią się za chwilę kolejne? To już by mogli go posądzić o niechlujstwo. A czy te mniszki w ogóle powinny teraz rosnąć, przecież lato się kończyło? Niemniej pożyteczny kwiat, nie znaczy pożądany, zwłaszcza w jego ogrodzie.
- Mały - powiedział Fabian, podchodząc do niego i zastygając z dłonią nad głową piegusa. Czy on naprawdę chciał dotknąć jego włosów? Dłoń zniknęła w kieszeni spodenek. Bycie w towarzystwie piegusa, powodowało, że sam zaczynał zachowywać się nieracjonalnie.
Dominik zapomniał o mniszku lekarskim i podniósł na bruneta wilgotne już oczy.
- Nie można pozwalać, by ktoś nas tak krzywdził – powiedział z zaciśniętymi dłońmi.
- A skąd ty wiesz, że ja sam nie chciałem?- To była totalnie beznadziejna konwersacja, a Fabian czuł właśnie totalne zażenowanie. Piegus na dodatek, Bóg wie czemu, miał mokre od łez oczy, a on zaczął się zastanawiać, co sam do cholery wygaduje. „A skąd ty wiesz, że ja sam nie chciałem”? powtarzał sobie w myślach, jakby nie do końca rozumiejąc sens tych słów. Co to w ogóle była za rozmowa między nim, a tym piegusem?
- Wiem, bo go widziałem jak wychodził – doszły do Fabian słowa, wypowiedziane cichym szeptem - On oparł się o twoją zaniedbaną werandę i tak się trząsł, że ja najpierw myślałem, że ma jakiś atak – Dominik nie uraczył już Fabian spojrzeniem, przenosząc swoją uwagę na Rysia, który przelewał wodę z kubeczka w kubeczek - Potem wyciągnął papierosa – kontynuował Dominik, wciąż przyglądając się bratankowi - I go upuścił, i tak chyba jeszcze z dwa razy. I nie potrafił zapalić. Tak mu się dłonie trzęsły. I potem zaczął walić pięścią w twoje obskurne drzwi i się rozpłakał.
Fabian patrzył na niego zogromniałymi oczami.
- I dlatego wszedłem. Wtedy nie podejrzewałem - jego twarz oblała się czerwienią - Że będziesz...no wiesz, nagi - wyszeptał - Już prędzej, że martwy, bo chciałem oddać baseny, które zostawiłeś na trawniku. Jeden przecież wystarczył. Po co aż trzy?
Fabian przetwarzał w myślach to, co właśnie usłyszał. No tak, widząc kogoś roztrzęsionego, kto wychodzi z domu sąsiada, trzeba, a nawet bezwzględnie należy podejrzewać morderstwo. To jest tok myślenia każdego normalnego człowieka, a jakże. Zapalił papierosa, trzęsły mu się dłonie. Powaga, na pewno zadźgał kogoś nożyczkami, bądź nożem kuchennym. Potem ten ktoś wali pięściami w drzwi, a więc mamy stuprocentowy dowód na to, że za nimi w kałuży krwi leży ofiara. Fabian spojrzał na milczącego już Dominika i zaczął się zastanawiać, co jest nie tak z tym chłopakiem, że w jego głowie pojawiają się tak przerażające wizje?
- Z ciebie jest skomplikowany dzieciak.
Nie dało się ukryć. Skomplikowany, dziwny, zapewne wylany ze szkoły. Nosi długie rękawy, ma coś do ukrycia.
- Jasne – odpowiedział mu smutno, ale patrzył w swoje klapki.
- Wujek a ja chćem stateczek – Rysio odwrócił się w ich stronę – Ten ćerwony.
- Ten czerwony jest pęknięty Rysiu.
- A jaki mam jeśće?
- Taki kolorowy z dużym białym żaglem.
- To chćem.
- To ci przyniosę – spojrzał na Fabiana- Popilnujesz go?
- Jasne.
Dominik wszedł na werandę, a z niej do środka domu. Fabian patrzył za nim chwilę. Chłopak był raczej średniego wzrostu, chudy i mocno piegaty. Miał przy tym jeszcze ciemno – rude klasycznie włosy i zielone oczy. Nie był bardzo męski, miał na to zbyt mało lat.
- Fuj ja ćuję że woda śmierdzi – zawył Rysiu wytrącając Fabiana z zadumy – I tam jest mucha – wskazał na brzeg baseniku. Ja nie chcem, żeby tam była mucha- rozpłakał się histerycznie.
- Cicho dziecko – szepnął Fabian, kucając - Pokaż gdzie ta mucha, a ja ją zabiję.
- Nie zabijaj muchy!- wrzasnął Rysiu jeszcze głośniej, na szczęście Dominik już wychodził z domu ze stateczkiem.
- Czemu płaczesz Rysiuniu? – podał mu stateczek, który został bestialsko wyrzucony na trawę.
- Nie chcem stateczku – wrzasnął Rysiu – Chcem muchę.
- Jak wszystkie dzieci są takie, to ja chyba sobie podaruję - zauważył Fabian wstając i rozprostowując nogi - Słuchaj - zwrócił się do Dominika, ale niestety Rysiu znów mu przerwał
- Wujek, a ten pan chciał zabić muchę wiesz?
- Bo się jej bałeś mała gadzino - zauważył ostro Fabian co poskutkowało niemal natychmiastowym powrotem Rysia do zabawy plastikowymi kubeczkami.
- Patrzcie, cudotwórca – zauważył Dominik z uśmiechem.
Dziwny sąsiad potrafił się i uśmiechnąć.
- Słuchaj. Idę. Chcę żebyś wiedział, że…między nami jest w porządku. Możesz wpaść czasem, jak byś miał ochotę na dobre kino. Możemy obejrzeć nawet te wyznania gejszy, jak lubisz. Jestem fanem filmów, i mam wszystkie najnowsze pozycje. Więc zapraszam I oczywiście bez podtekstów.

Wyrecytował i już go nie było na tym wypieszczonym trawniku. Za to chwilę później stał na swojej zabiedzonej werandzie. Nie, nie zabiedzonej, a zaniedbanej. Wszystko jedno zresztą. I patrzył Fabian na swoje obskurne drzwi, które, mógł przysiąc, wcale mu się obskurne nie wydawały. Tak samo jak weranda, która nie była wcale zaniedbana, co innego trawnik. Ale naprawdę nie miał czasu na gruntowne porządki. Właściwie to kilka gratów zostało z czasu remontu, i faktycznie wypadałoby uprzątnąć. Wszedł do środka, uznając że aktualnie to musi napić się kawy. Miał w planach zaparzyć sobie siekierę i siąść do roboty, ale zamiast przed laptopem, uwalił się na kanapie i zaczął myśleć. Właściwie to co wiedział o rodzinie Dominika? Nic wielkiego. Kiedyś tam coś słyszał, nawet już nie pamięta od kogo, że niby rodzice chłopaka to wielkie państwo, że mieszkają w jakiejś wyglądającej jak pałac willi. On chyba ma pociąg do takich paniczy. Rodzice Oliwiera też mieszkali w willi. I Oliwier też nie był do końca normalnym nastolatkiem. Nawet teraz Oliwier nie jest całkowicie normalnym mężczyzną. Dziwne było, że chłopak mieszka sam, ale w sumie niedaleko znajduje się Uniwersytet i Akademia Medyczna. Technikum do którego chodzi Dominik ma profil biologiczno-chemiczny. Może chcą, by chłopak się kształcił na lekarza, a że są dziani, to zamiast pokoju w akademiki kupili młodemu bliźniaka. Zresztą taki sam, to on znów nie jest, skoro brat mieszka obok. Fabian próbował sobie przypomnieć, co słyszał jeszcze o tej rodzinie, ale nie pamiętał. Musi zwracać większą uwagę na to, co mówią ludzie. Nigdy nie wiadomo, kiedy i na co, taka wiedza może się przydać.

Z życia Dominika pedanta (18+)

2
Tak na początek:
zapowiadasz, że opowiadanie będzie długie. Jak rozumiem, jest w nim miejsce na wiele osób i zdarzeń, a może nawet wątków, lecz - jak na razie - za dużo w nim chaosu. Zaczynasz od Fabiana, który ma kota. W porządku. Potem, że to sąsiad Dominika. Że mieszkają na osiedlu domków jednorodzinnych, że mieszka tam również brat Dominika z żoną i synem, a domy obu braciom kupili rodzice. To taki zasób informacji podstawowych, całkowicie wystarczających, żeby umieścić akcję w jakimś miejscu. Dowiadujemy się również, że Dominik chodzi do technikum, a na osiedlu mieszka szkolny psycholog. OK, może ta informacja będzie miała znaczenie dla dalszego ciągu. Nie wiem natomiast, po co trafił do tego wstępu sąsiad-policjant. Nie wiem, po co tak obszerna charakterystyka Rysia - przecież to wszystko mogłabyś napisać, gdy Rysio zacznie działać. Kompletnie bez znaczenia jest również informacja, że brat Damiana mało zarabia i włosów też ma niewiele.
Nawet jeśli zamierzasz prowadzić akcję dwutorowo: Dominik - Fabian i Dominik - jego rodzina, to takie rozpisywanie się o rozmaitych osobach, zanim wprowadzisz je do akcji, nie ma wielkiego sensu. Gdybyś później, przy jakiejś okazji, napisała, że brat Dominika zmierzwił sobie włosy, których miał równie mało, jak pieniędzy, może byłoby to lepiej uzasadnione, niż we wstępie.
Niewiele natomiast piszesz o Fabianie. Gdyby przyjąć, że Dominik nic o nim nie wie - to jednak ten facet trzymający w zaniedbanym otoczeniu wspaniałego kota mógłby go intrygować. Choćby na tyle, żeby poświęcić mu jedno zdanie: kim on właściwie jest? Jeśli głowny bohater zaczyna się kimś interesować, to czytelnik też zacznie. Jeżeli natomiast narrator przeskakuje sobie od spostrzeżenia do spostrzeżenia, pisze to o tym, to o owym, wtedy fabuła się rozmywa, a czytelnik nie wie, co dla narratora jest ważne. W związku z czym traci zainteresowanie.
I jeszcze jedna kwestia, tym razem związana z realiami życia:
Anna Nazabi pisze: - Skąd wiesz, że to licealista? Nie wygląda.
- W grudniu miał osiemnastkę. W tym roku pisze maturę. Chodzi do elitarnego technikum.
Anna Nazabi pisze: Dziwne było, że chłopak mieszka sam, ale w sumie niedaleko znajduje się Uniwersytet i Akademia Medyczna. Technikum do którego chodzi Dominik ma profil biologiczno-chemiczny. Może chcą, by chłopak się kształcił na lekarza, a że są dziani, to zamiast pokoju w akademiki kupili młodemu bliźniaka.
Naprawdę istnieją elitarne technika, po których można z powodzeniem startować na akademię medyczną? Mam wrażenie, że w mieście akademickim, rodzice myślący o zawodzie lekarza dla syna posłaliby go jednak do liceum. Tzn. spotkałam absolwentów techników również na studiach humanistycznych i całkiem dobrze sobie tam radzili, ale to jednak dzięki własnym zainteresowaniom oraz pewnemu wysiłkowi, żeby przyswoić wiedzę, której nie mieli w szkole. Planowanie przez rodziców ścieżki kariery: technikum - medycyna wydaje mi się trochę wątpliwe. Nawet jeśli są to tylko przypuszczenia Fabiana. W końcu to jeden z tych kierunków, na które najtrudniej się dostać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Z życia Dominika pedanta (18+)

3
Dzięki wielkie Rubia, to bardzo cenne uwagi. Brakowało mi takiego spojrzenia. Teraz co nieco więcej rozumiem. :-)
Przynajmniej tak mi się wydaje :?:

Added in 3 minutes 24 seconds:
Co do liceum, jeżeli jest profilowane, to jak najbardziej. Ale ja mam w fabule prywatne technikum stricte pod studia medyczne nie bez powodu :-)
Dominik jest trudnym przypadkiem, nie ma samozaparcia.

Z życia Dominika pedanta (18+)

4
Anna Nazabi pisze: Co do liceum, jeżeli jest profilowane, to jak najbardziej. Ale ja mam w fabule prywatne technikum stricte pod studia medyczne nie bez powodu :-)
hę? Sprawdź to :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Z życia Dominika pedanta (18+)

5
Muszę przyznać, że nawet mi się spodobało i nawet bym przeczytała całość, gdybym ją dostała.
Problem z tym fragmentem jest jednak taki, że czytając tylko to, nie do końca można się połapać o co chodzi. Nie wiadomo, jakie były wcześniejsze relacje Dominika z Fabianem. W ogóle mało wiadomo o tym Fabianie i zaczęłam go sobie wyobrażać jako łysiejącego już faceta po czterdziestce, co potem zaczęło mi się gryźć jakoś z jego zachowaniem.
I pisanie o tym Oliwierze pod koniec fragmentu wydaje się dziwne. Jest wspomnienie o postaci, ale ona zbytnio nic nie wnosi i można się tylko domyśleć, że to ją widział wcześniej Dominik.
Skoro doszło do jakiejś przemocy seksualnej, to myślę też, że Fabian trochę jakby obojętnie do tego podchodzi. Niby kupił sobie jakieś książki, jak sobie z tym radzić, ale tak poza tym to nic. Jest spoko, nie rusza go to. Z drugiej strony Dominik podchodzi do tego strasznie emocjonalnie, jakby to bezpośrednio jego dotyczyło. I właśnie przez tą niewiedzę dotyczącą ich relacji wygląda to dziwnie.

A z tego co wiem, są technika medyczne, gdzie można się przygotować pod studia.

Z życia Dominika pedanta (18+)

6
Zaciekawiły mnie te technika medyczne. Są płatne i nie kształcą lekarzy. Kształcą techników farmacji, techników dentystycznych z technologią CAD/CAM , Techników sterylizacji medycznej itp.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda

Z życia Dominika pedanta (18+)

7
Aloe pisze: Zaciekawiły mnie te technika medyczne. Są płatne i nie kształcą lekarzy. Kształcą techników farmacji, techników dentystycznych z technologią CAD/CAM , Techników sterylizacji medycznej itp.

na stronie - ale nie przygotowują do matury z ilością punktów potrzebnych na medycynę
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Z życia Dominika pedanta (18+)

9
Muszę przyznać, że nawet mi się spodobało i nawet bym przeczytała całość, gdybym ją dostała
Bardzo mi miło:-) W sieci powinnaś znaleźć fragmenty dotyczące Fabiana " Z życia Fabiana i jego szalonej matki" - no i dalsze części " Z życia Dominika pedanta " Na Wery też będę je wrzucała, ale muszę czekać ustawowe kilka dni :-)Nigdzie nie znajdziesz jednak całości, bo to opko jest strasznie długie i sukcesywnie je zamieszczam. A, że musi być okrajane z co pikantniejszych fragmentów, zajmuje to trochę czasu.
Problem z tym fragmentem jest jednak taki, że czytając tylko to, nie do końca można się połapać o co chodzi. Nie wiadomo, jakie były wcześniejsze relacje Dominika z Fabianem. W ogóle mało wiadomo o tym Fabianie i zaczęłam go sobie wyobrażać jako łysiejącego już faceta po czterdziestce, co potem zaczęło mi się gryźć jakoś z jego zachowaniem
Gwoli wyjaśnienia.:-) Fabian przekroczył trzydziestkę i jest dość luzacki, bo ma bardzo szaloną matkę. Jest też zakochany (aktualnie niezbyt szczęśliwie) w swoim przyjacielu z dzieciństwa - Oliwerze. Tych fragmentów w ogóle nie zamieszczałam, bo są smętne.Niemniej może ich brakować dla zrozumienia całości fabuły. Postaram się to jakoś upchnąć na Wery ( jako retrospekcję), wtedy będzie składniej.
Skoro doszło do jakiejś przemocy seksualnej, to myślę też, że Fabian trochę jakby obojętnie do tego podchodzi. Niby kupił sobie jakieś książki, jak sobie z tym radzić, ale tak poza tym to nic. Jest spoko, nie rusza go to. Z drugiej strony Dominik podchodzi do tego strasznie emocjonalnie, jakby to bezpośrednio jego dotyczyło. I właśnie przez tą niewiedzę dotyczącą ich relacji wygląda to dziwnie.
Ich zachowanie zostanie wyjaśnione. Gdy dzieje się akcja, Fabian jest w trudnym związku z Oliwerem. Jeżeli chodzi o Dominika, to miał tak podejść do sytuacji, ze względu na swoją tragiczną przeszłość i skrywaną tajemnicę :-)

Z życia Dominika pedanta (18+)

11
Musi być okrojone, bo forum nie ma działu dla osób dorosłych, z dostępem tylko po zalogowaniu. Samo ostrzeżenie 18+, absolutnie nie wystarczy. Sceny były zbyt obrazowe. Niewiele to zmienia w fabule, poza faktem, że ich intymne interakcje musimy sobie wyobrazić hehe, zamiast o nich czytać ze szczegółami :-)

Z życia Dominika pedanta (18+)

12
- No ja myślę. Mam nadzieję, że się wyedukowałeś, bo ta rasa musi dostawać bardzo wartościowy pokarm.
- Nie martw się, mam wszystko.
- Są bardzo płodne.
- Wiem, będę uważał. Nie chcę mieć na sumieniu uroczego sąsiada.
Nie łapię tej wymiany zdań, dwie ostatnie kwestie nijak mi nie pasują do siebie - jakby miał miejsce jakiś spory, dziwny skok myślowy u Fabiana.
wlepiając wzrok w mokrego Lewusa, który prawie tonął w przedziurawionym baseniku Rysia.
Chyba "tonął" nie jest najlepszym określeniem, baseniki dla dzieci nie są zbyt głębokie. A akurat bengale pływają bardzo dobrze (i chętnie) woda im nie straszna.
To były najgorsze trzy dni w jego życiu i na pewno nie z powodu domniemanego gwałtu
Jako obiekt przemocy seksualnej (bo zdanie z perspektywy Fabiana) to powininen raczej być w stanie stwierdzić czy był gwałt czy nie. A nie domniemywać.

Zgodzę się z opinią, że historia traci na okrojeniu (prawdopodobnie). Masz sporo postaci, charakterystyk i wątków w krótkim tekście, możnaby porozciągać i wprowadzić część później, ze spokojem (bo np. Damian wyskakuje trochę jak Filip z konopi w tym fragmencie). Byłabym skłonna polubić Fabiana (przypomina mi Mountclemensa z "The cat who could read..." :D ), za to Dominik jest mocno nienaturalny. Galopujący pedantyzm, który rzutuje niezdrowo na ocenę innych - ok, zdarza się i w młodym wieku. Ale za cholerę nie mogę przełknąć, że ten osiemnastolatek brzmi jak zrzędliwa stara panna (wiem o czym mówię, hłe). Nawet sposób w jaki wyzywa Fabiana - "Ty cholerny impertynencie". To musiało być bardzo elitarne technikum albo parszywa pensja...
Zauważyłam też Twoją słabość do bohaterów zakręconych, mocno odbiegających od normy. "W groteskowym mordercy" wyszło to fajnie, tutaj mam wrażenie, że trochę brakuje przeciwwagi w postaci osób zwyczajnych. Wbrew pozorom parę "normalniaków" ułatwiłoby mi zrozumienie główych bohaterów - ot przez zwykłą obserwację ich interakcji. A tak nawet małe dziecko musiało zostać superinteligentym szatankiem.

Z życia Dominika pedanta (18+)

13
Nie łapię tej wymiany zdań, dwie ostatnie kwestie nijak mi nie pasują do siebie
Kot Fabian uwielbia trawnik Dominika, więcej kotów Fabiana, oznacza więcej odwiedzin na trwaniku Dominika. Przynajmniej tak uznał Fabian. Znając pedantyzm sąsiada, uznał również, że by go to wykończyło :-)
A akurat bengale pływają bardzo dobrze (i chętnie) woda im nie straszna
Ja się mało znam na kotach, więc dziękuję za info.
Jako obiekt przemocy seksualnej (bo zdanie z perspektywy Fabiana) to powininen raczej być w stanie stwierdzić czy był gwałt czy nie. A nie domniemywać
To się nie wyjaśni, bo te fragmenty są okrojone. Oliwer w pewnym momencie stał się agresywnym kochankiem, więc Fabian traci rozeznanie, ale ponieważ ślepo kocha, stara się go rozgrzeszyć. Co do Dominika, młody jest specyficzny i ma bardzo dużo za uszami, ale po prostu musiał bardzo szybko doróść przez to, co go spotkało w życiu.
Zauważyłam też Twoją słabość do bohaterów zakręconych
Mam problem ze stworzeniem głównego bohatera, który byłby całkowicie normalny. Chociaż Fabian jest najnormalniejszy ze wszystkich moich dotychczasowych ulubieńców, takie mam wrażenie.:-) Ostatnio pracuję nad tym, by właśnie dodawać "normalnych" bohaterów drugoplanowych. Niemniej, uwielbiam dziwaków :-)

Dziękuję za komentarz :-)

Z życia Dominika pedanta (18+)

14
Tak się zastanawiam - może na tę Twoją skłonność do rozpraszania się pomogłoby, gdyby w każdym epizodzie narrator był "przyklejony" do jednego bohatera, tzn. konsekwentnie przyjmował jego punkt widzenia. Niezależnie od tego, czy jest to Dominik, czy Fabian.
Anna Nazabi pisze: - Beznadziejny z ciebie dupek – warknął Dominik, stając w drzwiach sypialni Fabiana, i zimnym, drwiącym wzrokiem patrzył na skulone ciało mężczyzny. Chciał zgrywać chojraka, ale zabrakło mu krzepy i nie mógł już więcej mówić, patrząc tylko coraz bardziej mokrymi oczami.
Mężczyzna podniósł się lekko na poduszki, w niemym szoku patrząc w oczy intruza. To nie mogło dziać się naprawdę. A jednak Dominik stał w drzwiach jego sypialni, z mokrymi już oczami i dłońmi ściśniętymi w pięści. U jego stóp leżały dwa kartony z basenami, które upuścił na widok obitej twarzy Fabiana. Patrzyli na siebie, już teraz w przerażającym milczeniu. Dominik cofnął się kilka kroków, pod naporem przeszywającego wzroku sąsiada. Było za późno. Już nie mógł wyjść niepostrzeżenie. Fabian go widział i na pewno nie podaruje mu tego wtargnięcia.
Tutaj właśnie się przerzucasz: Dominik, Fabian, Dominik. Niepotrzebnie. Tym bardziej, że Fabian i tak nie może wiedzieć, że chłopak upuścił kartony na widok jego obitej twarzy. Może mu było po prostu niewygodnie? Tak naprawdę, przyczynę zna jedynie Dominik.
I zadbaj bardziej o detale: najpierw Dominik warczy: beznadziejny z ciebie dupek, a potem żałuje, że nie może wyjść niepostrzeżenie? Bo Fabian go zobaczył? Chyba jednak usłyszał komentarz, mało dla siebie przychylny, i to powinno decydować.
Nie wiem też, dlaczego w tej sytuacji milczenie miałoby być "przerażające". Jeśli już, to raczej pełne zakłopotania. Tzn. ja wiem, że najbanalniejsza sytuacja może się komuś wydać przerażająca, ale żeby to wypadło przekonująco, potrzebny jest narrator, który widzi scenę oczyma tej właśnie osoby.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”