Moja wina

1
Kiedy szedłem ulicami miasta ze szkoły do domu, serce waliło mi niemiłosiernie. Nie lubiłem tam wracać. Może to być trochę dziwne, ale taka jest prawda. Dla większości z was dom to symbol bezpieczeństwa. Dla mnie zaś - terroru. Kłębowisko najgorszych koszmarów połączonych z atawistycznymi lękami. Wolałem marznąć, niż tam wracać. Ale cóż. W końcu dojść musiałem.

Stanąłem przed drzwiami mieszkania moich rodziców i ze strachem w sercu nacisnąłem klamkę. Chwila ta trwała wieki. Słyszałem, jak klamka skrzypi, a drzwi lekko ustępują. Jeden krok. Tylko jeden krok dzielił mnie od czegoś, co nazywam do dziś moim Szeolem, Tartarem, Piekłem.

Kiedy wszedłem do domu, kobieta, którą nazywałem mamą, jak zwykle pochłonięta była porządkami. W końcu tak bardzo brudziłem, że nie nadążała ze sprzątaniem. Na ile była to prawda, nie pamiętam. Kiedy jednak ktoś, kogo kochasz całym sercem, choć na to nie zasługuje, powtarza ci to samo niczym buddyjską mantrę, zaczynasz w to wierzyć. Choćby ni jak miało się to do rzeczywistości. W końcu każde kłamstwo powtarzane dziesięć razy z czasem staje się prawdą. Jej kłamstwa były moją prawdą.

Ojciec jakby niby nic, oglądał telewizję, popijając piwo. Zawsze tak robił, gdy szykowała się awantura w domu. Uciekał w ten sposób od tego, co się działo w domu. Czy powinien? Trudno mi ocenić. Może i on się już do tego przyzwyczaił, choć nie akceptował? Uzależnił się od tej kobiety niczym narkoman od heroiny? W końcu każdy z nas ma swoją własną słabostkę. Jego najwyraźniej kręciły kobiety, które nim rządziły.

Ona... Przepraszam, że o niej tak piszę, ale inaczej nie potrafię... Ona, właśnie taka była. Bezkompromisowa, apodyktyczna, żandarm w spódnicy.

Ściągnąłem buty, zdjąłem kurtkę i wszedłem do pokoju. Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem demona, który sparaliżował mnie już na samym wejściu.

- Byłam dziś na wywiadówce - powiedziała. - Myślałeś, że się nie dowiem?

Podeszła do mnie i uderzyła w twarz trzymaną przez siebie szmatką. Cofnąłem się, lecz nadal stałem. Przyzwyczaiłem się już do tego. Tak, przyzwyczaiłem. Nie, pragnąłem. Tylko w ten czas zwracała na mnie uwagę. Tylko wtedy mogłem liczyć, że się mną zajmie. Może to chore, ale taka była prawda. Była to jedyna forma bliskości, na jaką tak naprawdę mogłem liczyć.

Podeszła do mnie, chwyciła za włosy i przyciągła do pufy stojącej na środku pokoju. Już była przygotowana. Zawsze była w momencie, w którym to się działo. W chwili, w której mogła wyżyć swoje wszystkie frustrację.

- Przytrzymaj go - powiedziała do ojca. On wstał i trzymając mnie za ręce oraz wbijając moje ciało w pufę... oglądał telewizję. Ona tymczasem wyciągnęła z kąta odkurzacz, wyciągnęła kabel i zdjęła mi spodnie.

Raz, dwa, trzy... piętnaście, szesnaście, siedemnaście... trzydzieści siedem, trzydzieści osiem... sześćdziesiąt.

Ojciec puścił mnie. Spadłem na ziemię i z niemym krzyku zwijałem się na ziemi niczym dżdżownica. Trzymając się za zakrwawione pośladki, nie miałem siły na to, by krzyczeć. Nie mogłem jednak zemdleć. Ból był silny, ale nie na tyle, by mój mózg mógł się wyłączyć. Czułem każdą komórkę nerwową, która mieściła się na moim szlachetnym miejscu. Pulsowały, przypominając mi, że istnieje. Przypominając mi, że nie umarłem. A tak tego pragnąłem...

Następnego dnia zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Przyniosła do łóżka śniadanie. Pocałowała w polik, pogłaskała po głowie i powiedziała.

- Mówiłam ci, byś był grzecznym chłopcem. Przecież nie jesteś workiem treningowym, by ktokolwiek mógł cię bić. Prawda?

Spojrzałem w dół. Tak, była to moja wina. Moja i tylko moja.

Moja wina

2
Uprzedzam, że opinia świeżaczka forumowego :)
Miniaturka naprawdę mi się podoba. Warsztat bardzo dobry. Z technicznych rzeczy trochę zgrzyta mi ten zapis:
Pan Nikt pisze: Pocałowała w polik, pogłaskała po głowie i powiedziała.

- Mówiłam ci, byś był grzecznym chłopcem.
Sama nie wiem, czy pasowałby dwukropek, czy jakoś inaczej ująć. Nie jestem ekspertem i może to tylko moja fanaberia.
Przekonujący bohaterowie, wiarygodny portret ofiary przemocy i jej sposobu myślenia. Poruszające w swojej prostocie. Historia zwarta, klarowna i wyrazista. Świetne zakończenie:
Pan Nikt pisze: Tak, była to moja wina. Moja i tylko moja.
Nic dodać, nic ująć. Bardzo dobra miniaturka.
Po co być normalnym, skoro można być dziwakiem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”