Dobry tytuł. Dobry pomysł na fabułę, ale wykonanie bardzo kiepskie.
Zgadzam się z tym, że tekst jest przegadany, ale jest coś jeszcze: w tekście widać (nie wszędzie), ale miejscami bardzo wyraźnie widać
"kobiece pióro". Jest coś takiego, że łatwo się potknąć, gdy pisząca - będąca
kobietą - kreuje postać bohatera, który jest
mężczyzną. I na odwrót. Może,
Anna Nazabi, niedostatecznie wczułaś się w męską rolę. Dla niektórych bywa to zbyt trudne zadanie - wykreować bohatera/ów, będącego płcią odmienną. Nie trzeba być od razu psychologiem czy innym wybitnym specjalistą, bo taka kreacja wymaga po prostu obserwacji. Tu chodzi o wyobraźnię i wczucie się w rolę. A w powyższym tekście nie za bardzo to wyszło.
Anna Nazabi, w grę wchodzi jeszcze coś innego - aspekty psychologiczne i charakterologiczne piszącego/piszącej. Jeśli sama jesteś gadułą (a wiem, że się do tego przyznałaś), to musisz uważać, by tekst
nie powielał Twoich cech osobowościowych (tu: gadulstwo).
Włącz powściągliwość. Próbuj. Trenuj. Dawaj do oceny. Ale się nie złość na negatywne opinie, bo
złość przesłoni Ci oczy.
Oto kilka przykładów na wspomniane dostrzeżone przeze mnie "kobiece pióro":
Anna Nazabi pisze: Tak, znienawidzony sąsiad z mieszkania nade mną też już wstał i
raczy mnie swoim zawodzeniem.
Zbyt delikatne określenie.
Anna Nazabi pisze: Nienawidzę jego gustu muzycznego, a dresy, które
namiętnie nosi,
kalają mój zmysł estetyczny i jestem przekonany, że to jego goście
podpierdzielają moje paprocie stojące na półpiętrze.
Pogrubione - zbyt kobiece określenia, w dodatku kontrastują z "podpierdzielają". Bohater wcześniej się wyraża wręcz delikatnie (by nie powiedzieć zwiewnie), a za chwilę określenie typu "podpierdzielają". Trzeba być konsekwentnym w opisach.
Anna Nazabi pisze: Kawa z mojego ekspresu jest
wyśmienita, kosztował też fortunę, ale na co mam wydawać ten ciężko zarobiony
szmalec?
Pogrubione - facet nie analizowałby aż tak, bo ja aż ironicznie mam ochotę dopisać: "och jaka
wyśmienita ta kawa, och, och!" A potem zachwyt, że kosztował fortunę. Powyrzucaj tego typu określenia!
Podkreślone - znowu kontrast: wyśmienita-fortuna-
szmalec. Tego typu zestawienia kontrastują ze sobą i świadczą o niekonsekwencji językowej w narracji.
Anna Nazabi pisze: Jeszcze nie wiem jak dokonam tego
aktu destrukcji cielesnej,
Już o tym wspomniano - zbytnia przesada w określeniu.
Anna Nazabi pisze: Jestem po prostu
znużony
Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek tak powiedziałem, pomyślałem. Próbuję sobie przypomnieć kolegów, czy kiedykolwiek takie sformułowanie od nich usłyszałem... Chyba nie. W powyższym brakuje jeszcze wstawki chóru, pt: "ooooch".
Wyrzuć to.
Anna Nazabi pisze: Z pompą
kuźwa.
Przez "r", ewentualnie zamienić na inną "cholerę".
Anna Nazabi, nie będę wszystkiego punktował, podałem tylko kilka przykładów - resztę wyłap sama. :wink:
Poniższy fragment, choć wymaga poprawy, uważam za
najlepszy w tekście:
Anna Nazabi pisze: Mój pradziadek miał sporo na sumieniu. Nie pytałem ojca, co takiego faktycznie przeskrobał, ale już fakt posiadania piątki potomstwa z różnymi kobietami, mówił sam za siebie. Pradziadek zostawił mi w spadku nóż. Nie byle jaki, bo pozłacany i z wężem na rękojeści. Ten gad uśmiechał się do mnie perfidnie. (!) Sprawa była podejrzana. Nóż i wąż. Nie należałem do bogobojnych, ale ... Patrzyłem na nóż, wypolerowany, piękny, błyszczący i iskrzyły się pod kopułą sprzeczności. Moją oczywiście. Błażejowa zabita takim cackiem. Nie potrafiłem tego przełknąć, i chociaż plugawe morderstwo szmaciło swą wymową nóż pradziadka, narosły na ciele Błażejowej brud, niczym pleśń, kalałby go jeszcze bardziej.
Prawie jakbyś nie Ty pisała, Nazabi. Widać tu, że
wczułaś się trochę bardziej w bohatera, ale w miejscu, gdzie dałem wykrzyknik, czuję niedosyt. Szkoda, że nie rozwinęłaś odrobinę - przed lub za. Odrobinę, jakąś dodatkową myśl, dwie...
Sugestia zmian:
Mój pradziadek miał sporo na sumieniu. Nie pytałem ojca, co takiego faktycznie przeskrobał, ale już fakt posiadania piątki potomstwa z różnymi kobietami, mówił sam za siebie. Pradziadek zostawił mi w spadku nóż. Nie byle jaki, bo pozłacany. I z wężem na rękojeści. Uśmiechał się do mnie perfidnie. Patrzyłem na to ostre narzędzie; wypolerowane, piękne, błyszczące i aż iskrzyły się w mojej głowie sprzeczności. (!-->) Patrzyłem na rękojeść, a ten gad na niej ciągle się uśmiechał, jakby namawiając mnie do tych wszystkich zbrodni, które mnożyły mi się w głowie. Mówił do mnie. Szeptał: zrób to! Zamrugałem, potrząsając lekko głową. (<--!) Błażejowa zabita takim cackiem. Nie potrafiłem tego przełknąć. Plugawe morderstwo zeszmaciłoby tylko swą wymową tak piękny spadek pradziadka, a narosły na ciele Błażejowej brud, niczym pleśń, oszpeciłby go chyba jeszcze bardziej.
Te znaki:
(!-->) (<--!) - to propozycja wstawki w wyniku odczuwanego przeze mnie niedosytu. Możesz poprowadzić to inaczej, wszystko zależy od Twojej wizji.
Podobają mi się również:
Anna Nazabi pisze: - Biegaj pan, to może co wygrasz.
I będzie na krawca.
- Oby prezesie, oby.
Nie będzie, bo nie dożyjesz pacanie jeden, pomyślałem z przekąsem.
Anna Nazabi pisze: Już założyłem brak krwi. Bezpośrednio,
bo gdyby Błażejowa wypadła z pierwszego piętra, dajmy na to, myjąc okno na półpiętrze,
wówczas krew by się pojawiła, ale na chodniku, tudzież ulicy,
ważne, że nie na moich rękach.
Dobre rozważania bohatera. I zastanawiam się nawet czy nie
bardzo dobre, bo daje jakiś maleńki obrazek bohatera.
Ale wyrażenie "bezpośrednio" zastąpiłbym czymś innym, np: "dosłownie". Jednak za tym określeniem dałbym kropkę.
A potem fragment z listą, współgrający z wcześniejszymi rozważaniami:
Anna Nazabi pisze: Wchodziłem już do klatki schodowej, gdy mój wzrok przyciągnęła wielka kartka wisząca na drzwiach. Podejrzany i niekonkretny tytuł brzmiał „Lista”. (...) „Mycie okien plus ramy”
Uważam, że to całkiem ciekawie się zgrało, ale dalszy po tym opis do poprawienia.
Podobają mi się też w tekście wyliczenia ofiar głównego bohatera.
Anna Nazabi pisze: Ku małemu kamerlikowi*(<--?)
Nie rozumiem zastosowania gwiazdki.
Anna Nazabi,
popraw pisownię: w dialogach raz jest dywiz, raz półpauza - jeśli nie potrafisz opanować znaków, bądź konsekwentna i stosuj jeden wybrany - mniej się będzie rzucać w oczy różnorodność w zapisie. Brak spacji po "myślniku" w dialogach! W niektórych miejscach brak spacji przed i za "myślnikiem" we wtrąceniach dialogowych oraz brak spacji po kropce i wielokropkach! To jest tekst pokazowy i przynajmniej pod tym względem musi być nienaganny!
Anna Nazabi, Zakończeniem jestem zawiedziony. Niejasna kwestia z panią Marysią, kogo ona zabiła, o co chodzi?
Główny bohater - targnięcie się na własne życie to nie jest taka prosta sprawa i taka decyzja nie bierze się nagle, bo akurat
jest okazja. Nie pomijając, że bohater nie zdradzał wcześniej żadnych przesłanek świadczących o tym, że miał on takie skłonności. Sama wściekłość na sąsiadów i chęci mordercze wcale tego nie uzasadniają. Wiem, że był pijany, ale należy jeszcze wspomnieć, że mamy zakodowany silny instynkt przetrwania...
Różne tego typu kwestie składają się na to, że w moim odczuciu finał nie jest autentyczny i jest po prostu sztuczny.
Anna Nazabi, widzę to tak:
Po pierwsze popraw całkowicie tekst! Weź do serca
wszystkie tutaj uwagi. Odłóż "kobiece pióro" i stwórz bohatera, który będzie myślał po swojemu, nie po Twojemu. Precz z jego egzaltacją i zachwytem nad kosztującą fortunę kawiarką, która robi wyśmienitą kawę! Precz z gadulstwem!
Po drugie...
Zakończenie. Miałem nadzieję, ukroiła mi się w głowie wizja, że pani Marysia, że coś.
Ja bym Marysię jakoś na Twoim miejscu "spowinowacił" z głównym bohaterem (a ma on imię w ogóle?). Co to znaczy spowinowacił? Nie wiem, pomyśl. Niech Marysia będzie postacią jak teraz, drugo, trzecio planową. Może być na przykład jego sprzątaczką w domu. A na samym końcu, że coś, że jakoś, że to ona dała mu butelkę, z której bohater teraz popija. I ona widzi (w tej scence w ubikacji), że wypił on już sporą ilość, i że może mu już powiedzieć: alkohol jest zatruty (środkami nasennymi? - decyduj). On na nią patrzy w zdziwieniu. Wtedy Marysia wyznaje mu prawdę, że np: wiedziała, że jest mordercą, że ściga go bo, np: on kogoś zabił, kogo wcześniej znała lub, że sprzątając w jego domu coś tam znalazła, notatki, cokolwiek, co wskazywałoby jej, że facet chce popełnić kilka strasznych zbrodni. I że ona nie mogła do tego dopuścić. Facet powoli się słania. Wypuszcza z rąk butelkę. Nie wiadomo, czy z wrażenia czy trucizna już zaczęła działać...
Coś w ten deseń. Zaskoczenie na koniec o wiele ciekawsze, co więcej - z pewnym uzasadnieniem. Ewentualnie Marysię można zastąpić mężczyzną, wówczas sam tytuł nabierze podwójnego znaczenia.
Anna Nazabi, Popraw tekst i wstawiaj "Zaplanowany morderca - wersja druga, poprawiona."