godai pisze:
Założenie jest takie, że zwykle wydawca lepiej wie, co jest dla czytelnika nie tyle może ciekawsze, co atrakcyjniejsze i się lepiej sprzeda. A co z założeniem, że autor może wiedzieć lepiej?

powiedzmy tak: jeśli mamy do czynienia z redaktorem który w danym wydawnictwie przygotował już do druku np 30-40-50 książek z danego gatunku i on mówi że spieprzyliśmy - to sorry Winnetou - ale koleś zapewne ma rację.
Jeśli mamy do czynienia z redaktorem który "zna się na tym" bo "przygotował" do druku aż 5 książek a zasadniczo - pracuje tam bo koledzy zakładali "wydawnictwo" i przypomnieli sobie że w podstawówce on był najlepszy "z polaka"... To generalne z tego że on coś mówi niewiele wynika.
jak redaktor pracował przy harlekinach i dostaje od nas powieść SF to jego fachowość generalnie na wiele się nie zda...
czasem trafiamy na takich nawet w dużych wydawnictwach - w ogóle ludzie czasem pracują w zawodach których nigdy nie powinni wykonywać - nie raz takich spotkaliście i nie raz jeszcze spotkacie. Wszędzie. nie tylko w wydawnictwach. Są ludzie dostają robotę bo to wujek kierownika zmiany, bo to kuzyn ważnego urzędasa lokalnej sitwy, bo to oddany członek naszej partii towarzysze... etc.
A czasem jakiś palant zajmuje etat normalnym pracownikom dla tego że u dyrektora zadzwonił telefon z gatunku tych których pan dyrektor nie może zlekceważyć bo kiedyś podpisał kilka głupich papierów które miały być spalone ale dziwnym trafem... (oczywiście jak mamy wujka który obecnie udaje że całe życie był taksówkarzem i postawimy mu flaszkę to może do takiego zadzwonić - wtedy wydanie mamy od ręki).
O czym to ja? a tak:
historia literatury to cały szereg przykładów ludzi którzy pukali do kilku-kilkunastu wydawców aż się gdzieś dopukali. Czasem zeszło im kilka tygodni - zazwyczaj kilka lat. Czasami było tak że ktoś się dopukał wydali mu książkę i kariera wystrzeliła jak rakieta... (poczytajcie powieść "Martin Eden" Jacka Londona). Zazwyczaj po kilku latach poszukiwań udawało się znaleźć wydawcę i po prostu zaczynał mozolnie budować karierę (mój przypadek).
ergo: trzeba chodzić po wydawnictwach aż trafimy na fachowca który nas doceni. W okresie zanim nas docenią trzeba siedzieć na tyłku i pisać na zapas...