Ostatnie przejście dla pieszych

1
+18. Wulgaryzmy i takie tam.

Irek spał jak zabity, a ja się zastanawiałem, czy to czas by go obudzić. Czasami wydawało mi się, że jestem dla niego zbyt okrutny. Ale wtedy przypominałem sobie masę rzeczy z mojego życia, a patrząc z tej perspektywy Irek miał milion razy lepiej ode mnie. Było wpół do szóstej. Ani wcześnie, ani późno, jak dla mnie. Ale to wciąż pół godziny czekania aż zadzwoni budzik. Spojrzałem na psa leżącego przy wersalce.
***
– Zamknij się, durna pało! - Krzyczał Irek, wlekąc się ociężale przez pokój. Podniósł z podłogi miskę i nasypał do niej suchej karmy. Pies spojrzał na chłopaka, przerywając ujadanie. Usiadł i zamerdał ogonem.
– Cześć – powiedziałem i nie mogąc się powstrzymać, zaśmiałem się głęboko. Irek podskoczył rozsypując na boki psią karmę.
– Kto tam? – Zapytał, bliski płaczu.
– Diabeł – odpowiedziałem, na siłę nabierając poważnego tonu. Irek, po krótkiej chwili namysłu, wypuścił z ręki miskę, która potoczyła się po podłodze, odbiła od ściany i dźwięcznie wylądowała do góry dnem. Pies niewzruszony, zajadle sprzątał językiem rozsypany pokarm.
– Żartowałem – dodałem pośpiesznie, widząc na kalesonach Irka pojawiającą się plamę moczu. Przypomniało mi to o własnych problemach z pęcherzem, z czasów, kiedy jeszcze byłem człowiekiem. Zrobiło mi się głupio i pożałowałem, że postanowiłem się ujawnić. Irek zamknął się w sobie i ja też się już nie odezwałem. Po chwili plama na kalesonach przestała się powiększać i szczerze odetchnąłem z ulgą.

Byłem zły na los za to, że trafił mi się Irek. To miły chłopak, ale gej. A ja nie lubię gejów.
Pomimo mojej wszechstronnej tolerancji, tego jednego, nigdy nie potrafiłem znieść. Dlatego dostałem Irka. Za karę.
Za życia czułem się jak pionek w rękach gracza i uświadamiałem sobie wraz z biegiem lat, że wszystko to, co mam, nigdy nie było moim wyborem. Oboje rodzice byli ładni a mimo to ja, urodziłem się brzydki. Każdego dnia przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze. Czasami załamywałem ręce a innym razem wydawało mi się, że nie jest tak źle. Jakoś żyłem mimo tego, co myślałem i mimo tego, co myśleli sobie inni.
O tym, że jestem brzydki dowiedziałem się w szkole. W domu nikt nic mi nie powiedział. Była lekcja angielskiego w drugiej klasie podstawówki. Uczyliśmy się o wyglądzie zewnętrznym. Zadaniem naszym było opisać paroma słowami osobę z ławki. Siedziałem z Adrianem Dąbrowskim. Nie pamiętam tego, co napisałem o nim. On za to wyczytany przez nauczycielkę wyrecytował „ugly”. Zdziwiłem się, bo po raz pierwszy usłyszałem to słowo i od razu ogarnęły mnie złe przeczucia. Ktoś z klasy zapytał „co to znaczy, proszę pani?”. Nauczycielka spojrzała na mnie tak jakby szukając w moich oczach pozwolenia na wyjaśnienie. Najwidoczniej je znalazła, bo powiedziała coś, z czego śmiała się cała klasa a czego ja nie usłyszałem. Pamiętam jak potem wysłała mnie do tablicy żebym napisał to słowo i nim tam doszedłem przewróciłem się o czyjś plecak. Potłukłem sobie oba kolana i ledwo wstałem z podłogi. Na tablicy napisałem „ugly”. Nauczycielka parsknęła rozpoczynając tym kolejną falę śmiechu całej klasy i nie wiedziałem czy popełniłem błąd czy to wciąż ze mnie. Stałem tam całą wieczność zanim pozwoliła mi wrócić do ławki. W domu sprawdziłem, co to znaczy „ugly” i po raz pierwszy ujrzałem w lustrze potwora.
Przypomniałem sobie to wydarzenie, kiedy okazało się, że Irek jest gejem. Raz zaprosił kolegę po lekcjach do domu. Mieli grać na komputerze w nową grę, która świeżo wyszła na rynek. Irka mama zrobiła kanapki z żółtym serem i papryką. W podnieceniu jedli i przekrzykiwali się ustalając, jaka będzie kolejność gry. Kiedy Irek włączał komputer jego kolega nieśmiało zapytał „zauważyłeś, że Kaśka Błotnik ma już cycki?”. „Nie” odpowiedział. Zdziwiłem się, bo sam też to zauważyłem. Wtedy wróciło do mnie wspomnienie lekcji angielskiego z drugiej klasy szkoły podstawowej i nie wiem, jak ale reszta nagle stała się dla mnie jasna. Poczułem się znowu oszukany.
***
Nawaliłem. Kolejna próba nawiązania kontaktu grozi złamaniem regulaminu. Czuję się rozczarowany, bo planowałem to bardzo długo i według mojego scenariusza powinniśmy teraz z Irkiem zaśmiewać się z żartu o diable. A tymczasem biedak siedzi na wersalce w przemoczonych kalesonach i trzęsie się ze strachu. Trzeba będzie mu to dzisiaj wynagrodzić czymś fajnym.
Czas mijał a Irek tak siedział bez ruchu. W końcu wstał i spojrzał na plamę, którą zostawił na pościeli. Zarzucił na wersalkę koc i poszedł do łazienki. Umył się i ubrał w świeże ubranie. W pośpiechu wyszedł z mieszkania zabierając psa.
Na dworze było piekielnie zimno. Martwiłem się, bo Irek nie założył czapki i pewnie mu uszy odmarzły. Poza tym martwiło mnie coś jeszcze. Miałem złe przeczucia i nie wiedziałem, co jest ich powodem. Irek szedł rytmicznie za psem, który rwał się na smyczy, a ja bałem się o jego każdy następny krok. Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych na czerwonym świetle. Z prawej strony, z wielkim hukiem, nadjeżdżała ciężarówka. Zaświeciło się pomarańczowe następnie zielone. Stój proszę, pomyślałem. Irek ruszył na przód. Ciężarówka nie zwolniła i nie zatrzymała się na światłach.
Irek i jego pies nigdy nie przeszli na drugą stronę ulicy. Przegrałem.
Ostatnio zmieniony sob 05 mar 2016, 15:48 przez mijabi, łącznie zmieniany 1 raz.
..

2
Podobało mi się. Początek czyta się szybko.
mijabi pisze:wlekąc się
wlokąc się?

Moim zdaniem trochę za bardzo rozwleczona narracja pod koniec. Możesz się ze mną nie zgodzić. Przypuszczam, że chodzi o przedstawienie stanu ducha bohatera, a skupiam się na żółtym serze i papryce. Ale może tylko ja tak mam.
mijabi pisze:Przypomniałem sobie to wydarzenie, kiedy okazało się, że Irek jest gejem. Raz zaprosił kolegę po lekcjach do domu. Mieli grać na komputerze w nową grę, która świeżo wyszła na rynek. Irka mama zrobiła kanapki z żółtym serem i papryką. W podnieceniu jedli i przekrzykiwali się ustalając, jaka będzie kolejność gry. Kiedy Irek włączał komputer jego kolega nieśmiało zapytał „zauważyłeś, że Kaśka Błotnik ma już cycki?”. „Nie” odpowiedział. Zdziwiłem się, bo sam też to zauważyłem. Wtedy wróciło do mnie wspomnienie lekcji angielskiego z drugiej klasy szkoły podstawowej i nie wiem, jak ale reszta nagle stała się dla mnie jasna. Poczułem się znowu oszukany.
mijabi pisze:Irek ruszył na przód
naprzód czy na przód czegoś?
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda

3
Ogólne odczucie po przeczytaniu opowiadania jest pozytywne. Każesz czytelnikowi domyślać się pewnych rzeczy, nie wykładasz wszystkiego jak kawę na ławę, co jest jak najbardziej w porządku. Natomiast tak jak Aloe mam wrażenie, że opowiadanie, choć krótkie, momentami jest zanadto rozwleczone. Widać to już na wstępie:
Irek spał jak zabity, a ja się zastanawiałem, czy to czas by go obudzić. Czasami wydawało mi się, że jestem dla niego zbyt okrutny. Ale wtedy przypominałem sobie masę rzeczy z mojego życia, a patrząc z tej perspektywy Irek miał milion razy lepiej ode mnie. Było wpół do szóstej. Ani wcześnie, ani późno, jak dla mnie. Ale to wciąż pół godziny czekania aż zadzwoni budzik. Spojrzałem na psa leżącego przy wersalce.
Zastanawiam się, czy faktycznie zasadna jest ta kilkuzdaniowa narracja, czy obudzić Irka? Rozumiem, że narrator ma pewne wątpliwości, bo chce nawiązać kontakt i to może być dla niego ważny dzień, ale odnoszę wrażenie, że wstęp można było skompresować.
Do skrócenia natomiast w moim odczuciu poszedłby opis przeszłości narratora. Aloe skupia się na żółtym serze i papryce, ja nie dość, że na tym, to jeszcze na kolanach i tablicy. Opowiadanie mogłoby zupełnie obyć się bez wspomnienia o tym, co Irek z kolegą jadł i bez zdań:
Pamiętam jak potem wysłała mnie do tablicy żebym napisał to słowo i nim tam doszedłem przewróciłem się o czyjś plecak. Potłukłem sobie oba kolana i ledwo wstałem z podłogi. Na tablicy napisałem „ugly”. Nauczycielka parsknęła rozpoczynając tym kolejną falę śmiechu całej klasy i nie wiedziałem czy popełniłem błąd czy to wciąż ze mnie. Stałem tam całą wieczność zanim pozwoliła mi wrócić do ławki.
To byłoby w porządku w znacznie dłuższym tekście, a w tak krótkim – zbędny nadmiar szczegółów odwraca uwagę czytelnika od ważniejszych kwestii.

I jeszcze parę detali:

- nie do końca rozumiem zdanie:
Kolejna próba nawiązania kontaktu grozi złamaniem regulaminu
Chyba już sama próba nawiązania kontaktu jest złamaniem regulaminu? To wtedy kolejna próba będzie groziła jakąś karą. Tak mi się wydaje w każdym razie.

-powtórzenie:
Martwiłem się, bo Irek nie założył czapki i pewnie mu uszy odmarzły. Poza tym martwiło mnie coś jeszcze.
-jesteś mocno niekonsekwentny w stawianiu przecinków, bo momentami masz ich nadmiar, a momentami niedobór :)

I całe szczęście wbrew ostrzeżeniu nie znalazłem w opowiadaniu wulgaryzmów. Bardzo ich nie lubię w tekście pisanym (w słowie mówionym też zresztą nie:). To tyle z mojej strony. Myślę, że opowiadanie zyskałoby, gdybyś je sobie przynajmniej z raz jeszcze na głos przeczytał:)
Taki tam thiller z elementami fantastyki naukowej:) https://www.e-bookowo.pl/proza/reakcja-lancuchowa.html

Żyję aktywnie: https://aktywistablog.wordpress.com/

4
a patrząc z tej perspektywy Irek miał milion razy lepiej ode mnie.
a patrząc z tej perspektywy, Irek miał milion razy lepiej ode mnie.
– Zamknij się, durna pało! - Krzyczał Irek, wlekąc się ociężale przez pokój.
– Zamknij się, durna pało! - krzyczał Irek, wlekąc się ociężale przez pokój.
– Cześć – powiedziałem i nie mogąc się powstrzymać, zaśmiałem się głęboko.
Powtórzone „się”.
– Kto tam? – Zapytał, bliski płaczu.
– Kto tam? – zapytał, bliski płaczu.
po krótkiej chwili namysłu, wypuścił z ręki miskę
Ten przecinek wydaje się zbędny.
Zrobiło mi się głupio i pożałowałem, że postanowiłem się ujawnić. Irek zamknął się w sobie i ja też się już nie odezwałem. Po chwili plama na kalesonach przestała się powiększać i szczerze odetchnąłem z ulgą.

Byłem zły na los za to, że trafił mi się Irek.
Pięć razy „się”.

Zbyt często powtarzasz „Irek”.
Oboje rodzice byli ładni
Niezręczne sformułowanie.
urodziłem się brzydki. Każdego dnia przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze. Czasami załamywałem ręce a innym razem wydawało mi się, że nie jest tak źle.
Trzy razy „się”.
Pamiętam jak potem wysłała mnie do tablicy żebym napisał to słowo i nim tam doszedłem przewróciłem się o czyjś plecak.
Pamiętam jak potem wysłała mnie do tablicy, żebym napisał to słowo i nim tam doszedłem przewróciłem się o czyjś plecak.
Nauczycielka parsknęła rozpoczynając tym kolejną falę śmiechu całej klasy i nie wiedziałem czy popełniłem błąd czy to wciąż ze mnie.
Nauczycielka parsknęła, rozpoczynając tym kolejną falę śmiechu całej klasy i nie wiedziałem, czy popełniłem błąd czy to wciąż ze mnie.
Trochę niepedagogiczne zachowanie tej nauczycielki.
Stałem tam całą wieczność zanim pozwoliła mi wrócić do ławki.
Stałem tam całą wieczność, zanim pozwoliła mi wrócić do ławki.
która świeżo wyszła na rynek.
Również niezręcznie. Może: 'która ostatnio została wydana' lub 'która ostatnio się ukazała'?
Wtedy wróciło do mnie wspomnienie lekcji angielskiego z drugiej klasy szkoły podstawowej i nie wiem, jak ale reszta nagle stała się dla mnie jasna.
Wtedy wróciło do mnie wspomnienie lekcji angielskiego z drugiej klasy szkoły podstawowej i nie wiem jak, ale reszta nagle stała się dla mnie jasna.
Czas mijał a Irek tak siedział bez ruchu.
Czas mijał, a Irek tak siedział bez ruchu.
który rwał się na smyczy, a ja bałem się o jego każdy następny krok. Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych na czerwonym świetle.
Powtórzone „się”.

Przyjmuję, że jest to pisane z pozycji anioła, a jak na anioła, to okazał się on zdumiewająco bezradny i niekompetentny. Zastanawia się nad własnymi przeżyciami, martwi o uszy podopiecznego, a nie potrafi zadbać o kluczową kwestię. Uwzględniając użyty aparat pojęć, brzmi to trochę niewiarygodnie.

Błędy drobne, ale konsekwentnie powtarzane, utrudniają lekturę. Z przecinkami i siękozą nie jest dobrze; należałoby nad tym popracować. I rzeczywiście, tak jak stwierdzili moi przedmówcy, pewne zdania czy fragmenty są nadmiernie rozwleczone. Taki brak zdecydowania: albo należałoby zredukować całość o połowę, pozostawiając esencję i główną linię narracyjną, albo rozszerzyć do średnio obszernego opowiadania, wprowadzając oczywiście kilka pobocznych wątków czy sytuacji. Razi też brak opisów otoczenia, w którym zachodzą przedstawione wypadki.

Ale są również zgrabne zdanie i dobrze skomponowane fragmenty; całość po dopracowaniu i stosownych poprawkach i retuszach, również może nieźle się prezentować; tak więc ogólnie nie jest źle.

5
Szkoda psa. Gdzie był jego psi anioł stróż?
Interesujące opko
Będę śniła swoją baśń
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?

6
Dziękuję za komentarze!

Z przecinkami u mnie słabo. Powinnam poczytać o tych wszystkich zasadach, ale z racji tego, że pisze raz na sto lat, nigdy tego nie zrobiłam.

Zgadzam się też z tym, że za dużo zbędnych opisów. Opowiadanie miało być dłuższe, jednak nic z tego nie wyszło.

Swoja Basn: W początkowej wersji pies miał przeżyć, ale wtedy błąkałby się samotnie po świecie, więc to rozwiązanie było "lepsze" :(

PS: Bardzo cieszy mnie to, że nikogo nie pokusiło wypomnienie mi najgłupszego błędu, przez który mam ochotę się poćwiartować.

PPS: Dziwne, bo nie przeszkadza mi wcale to, jak się do mnie zwracasz jacq ;)
..

7
Podobało mi się, szczególnie fragment o szkole i słowie "ugly".
Oboje rodzice byli ładni a mimo to ja, urodziłem się brzydki
Może: I mama, i tata byli ładni, a mimo to ja urodziłem się brzydki.
Przypomniałem sobie to wydarzenie, kiedy okazało się, że Irek jest gejem
Niezauważenie piersi koleżanki w gimnazjum (zakładam) jest stuprocentowym dowodem na homoseksualizm Irka?
Na dworze było piekielnie zimno. Martwiłem się, bo Irek nie założył czapki i pewnie mu uszy odmarzły. Poza tym martwiło mnie coś jeszcze. Miałem złe przeczucia i nie wiedziałem, co jest ich powodem. Irek szedł rytmicznie za psem, który rwał się na smyczy, a ja bałem się o jego każdy następny krok. Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych na czerwonym świetle. Z prawej strony, z wielkim hukiem, nadjeżdżała ciężarówka. Zaświeciło się pomarańczowe następnie zielone. Stój proszę, pomyślałem. Irek ruszył na przód. Ciężarówka nie zwolniła i nie zatrzymała się na światłach.
Irek i jego pies nigdy nie przeszli na drugą stronę ulicy. Przegrałem.
Zakończenie sprawia wrażenie napisanego troszkę w pośpiechu. Jest mało plastyczne, praktycznie to sama sekwencja zdarzeń.

8
coachella pisze:
Oboje rodzice byli ładni a mimo to ja, urodziłem się brzydki
Może: I mama, i tata byli ładni, a mimo to ja urodziłem się brzydki.
Fajne! Dzięki.
coachella pisze:
Przypomniałem sobie to wydarzenie, kiedy okazało się, że Irek jest gejem
Niezauważenie piersi koleżanki w gimnazjum (zakładam) jest stuprocentowym dowodem na homoseksualizm Irka?
Nie. I zdawało mi się, że to zdanie - Wtedy wróciło do mnie wspomnienie lekcji angielskiego z drugiej klasy szkoły podstawowej i nie wiem, jak ale reszta nagle stała się dla mnie jasna.- to pokazuje.
coachella pisze: Zakończenie sprawia wrażenie napisanego troszkę w pośpiechu. Jest mało plastyczne, praktycznie to sama sekwencja zdarzeń.
W istocie! Koniec dopisałam w pośpiechu, dużo później i mnie też się nie podoba.

coachella: dziękuję za komentarz. ;)

[ Dodano: Wto 15 Mar, 2016 ]
Ach, nie zauważyłam tego!
Gorgiasz pisze: Trochę niepedagogiczne zachowanie tej nauczycielki.
Twierdzisz, że przyłapałeś mnie na wstydliwym błędzie?
Uważam, że miałam pełne prawo do przedstawienia tak tej postaci, ponieważ:
1 to moje opowiadanie
2 nauczyciele też bywają różni i zdziwię się bardzo jeśli to dla Ciebie nowość

I skoro już się rozdrabniam nad Tobą, to jeszcze jedno:
Gorgiasz pisze: Przyjmuję, że jest to pisane z pozycji anioła, a jak na anioła, to okazał się on zdumiewająco bezradny i niekompetentny. Zastanawia się nad własnymi przeżyciami, martwi o uszy podopiecznego, a nie potrafi zadbać o kluczową kwestię. Uwzględniając użyty aparat pojęć, brzmi to trochę niewiarygodnie.
Przesada. To ma swoje uzasadnienie w tekście.
..
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”