Opowiadanie, będące raczej konspektem, skróconą wersją opowiadania, które chciałabym w przyszłości napisać. Jednak na razie nie czuję się wystarczająco silna warsztatowo, aby przekazać niuanse opisywanego zjawiska w dłuższej formie.
Magda była szczęściarą.
Od kiedy pamięta dostawała wszystko, czego potrzebowała. Natychmiast, zawsze najlepszej jakości, często więcej, niż było to konieczne. Nie musiała prosić. Rodzice byli na jej każde, nawet niewypowiedziane, zawołanie. Gdy protestowała, że to za dużo, tłumaczyli, że chcą zapewnić jej wszystko, czego sami nie mieli w dzieciństwie. Z czasem przestała prosić o cokolwiek, bo czuła się źle wymagając więcej, niż oferowali. Fakt, nie zawsze trafiali w jej gust, ale, przy wszystkich staraniach i poświęceniu, jakiego doświadczała, był to drobiazg do pominięcia. Pogodziła się też z faktem, że nie miała wpływu na wybór własnych rzeczy. W końcu nie były kupowane za jej pieniądze. Prawie się pogodziła. Jako nastolatka, przez chwilę myślała, żeby iść do pracy i móc decydować o sobie. Ale, tak szczerze, bała się. Przecież nic nie potrafiła zrobić wystarczająco dobrze. Mama poprawiała po niej nawet zmywanie czy odkurzanie. Gdy oferowała pomoc w domu, za każdym razem słyszała: “Zostaw, zrobię to lepiej". W końcu przestała próbować. Tak skończyła szkołę. Z wyróżnieniem, oczywiście. Rodzice nie byli zdziwieni. Zawsze mówili wszystkim naokoło, że mają zdolną córkę. Przyjaciele, rodzina, a nawet przypadkowi rozmówcy raczeni byli historiami, jaka jest utalentowana. Do niej dodawali, oczywiście tylko w zaciszu domowym: “szkoda, że leniwa”. Stale słyszała, że nie wystarczająco się przykłada. Że traktuje dom jak hotel, a myśli tylko o zabawie i przyjemnościach. Że bez ich napominań nie osiągnęłaby takich sukcesów. Już nie próbowała się tłumaczyć. Pochylała głowę i przepraszała. Skończyła studia, również z wyróżnieniem, i wyjechała za granicę nie przyznając nawet przed sobą, że uciekła. Wiedziała, że nikt normalny, nie ucieka od ludzi, którzy go kochają i chcą tylko jego dobra. A jej rodzice tacy byli. Wiele razy rozmawiali przecież o tym, jak łatwe i beztroskie ma życie. Jak różne od życia jej kuzynostwa i znajomych, których nie otaczano taką opieką i miłością.
Magda była kłębkiem nerwów.
Czuła się chora za każdym razem, gdy dzwoniła do domu. Odkładając słuchawkę zastanawiała się, czy nie powiedziała nic nieodpowiedniego. Albo w nieodpowiedni sposób. Albo nieodpowiednim tonem. W końcu wiedziała, że była egoistką i nie potrafiła przewidzieć, czy dana wypowiedzią lub zachowaniem zrani rodziców. Próbowała nauczyć się ich zasad, ale gdy pytała, odpowiadali, że takie rzeczy się czuje. Skoro nie czuła, uznała, że coś z nią było nie tak i tym mocniej starała się dopasować. Ukryć przed wszystkimi, że jest popsuta. Z marnym skutkiem, bo regularnie rozczarowywała rodziców. Mimo uważania na każde słowo, pilnowania tonu głosu, wyrazu twarzy i najmniejszych gestów, zawsze coś spartoliła. Co, dowiadywała się zazwyczaj wiele miesięcy później, gdy wybuchała kłótnia. Zawsze o to samo: jej niewdzięcznoŝć, brak szacunku i nieczułość. Zawsze z argumentami nie do odparcia i takim samym wynikiem: płakała, prosiła o przebaczenie i odchodziła z przytłaczającym poczuciem winy.
Magda była psychiczna.
Mimo to, starała się zachować pozory, skrzętnie ukrywając miejsca na ciele, gdzie ostrze żyletki pozwoliło jej choć przez chwilę zagłuszyć ból. Nie zwierzała się nikomu. I tak by nie uwierzyli. Nawet mąż, któremu kiedyś próbowała wytłumaczyć sytuację uważał, że przesadza i jest przewrażliwiona. A przyjaciele i rodzina? Znali tylko idealną fasadę, którą z rodzicami skrzętnie budowała przez lata. Bo brudów nie pierze się poza domem. Na zewnątrz trzeba być radosnym, zwycięskim, czystym. W tak idealnie odprasowanym ubraniu, że przed wyjściem w odwiedziny nie można w nim nawet usiąść. Doskonale pamiętała, jak z tatą przebierali nogami w miejscu, czekając, aż mama skończy się malować i wszyscy wyjdą z mieszkania. Nawet nie była pewna jakie brudy miałaby prać. Koniec końców rodzice zawsze przekonywali ją o słuszności swoich zarzutów. Im dłużej próbowała się bronić i tłumaczyć, tym gorzej się później czuła. Do tego, poza najbliższymi, nie ufała nikomu. Całe dzieciństwo widziała jak odmiennie ludzie zachowują się wśród swoich i w kontakcie z innymi. Chociaż już nie była pewna. Gdy zwierzyła się mamie ze swoich przemyśleń usłyszała, że to nie prawda i że oni z tatą zawsze zachowują się tak samo, a sytuacje, które pamięta, wcale się nie wydarzyły. Uznała, że tak mogło być. Zawsze miała bujną wyobraźnię i pewnie przeinaczyła fakty. Przeprosiła.
Magda została matką.
Świeży dziadkowie, jak zwykle rzucili wszystko, aby przyjechać i pomóc. Przez tydzień starała się, jak mogła, aby byli zadowoleni. Po ich wyjeździe wszystko wydawało się w porządku. Telefony co tydzień, życzenia na święta. Po kilku miesiącach od wizyty dowiedziała się, że wraz z mężem zniszczyła swoim zachowaniem pierwszy kontakt z wnukiem, który miał być najpiękniejszym momentem ich życia. Próbowała tłumaczyć, że była przemęczona, pozbawiona snu i napompowana hormonami. Usłyszała, że to nieistotne. Ważne było, jak źle poczuli się potraktowani. Ze ściśniętym gardłem i sercem spojrzała na męża, który trzymając córkę, ścierał z podłogi wylane mleko. Dziewczynka wyciągnęła do niej ręce. Bez słowa odłożyła słuchawkę, ucinając w pół słowa potok oskarżeń i przytuliła najbliższych.
Magda była wyrodną córką.
Magda była ofiarą.
2
Jest tak, jak napisałaś w pierwszym zdaniu. Tekst, który pokazujesz jest szkicem pomysłu, zrębem konstrukcji, zarysem zaledwie. Bo wiesz, historia jest dość... jakby to powiedzieć... typowa, bardzo oczywista, wyczerpująca pewien schemat, nieomal przepisany z akademickiego skryptu do psychologii. Takich historii jest pełno, choćby w pismach kobiecych i w „Fakcie”. Tu nie jest ważne CO opowiadasz, tylko JAK.
Pod tym względem tekst – jako konspekt – się broni, widać jakieś możliwości budowania nastroju, scen i wejrzenia w życie wewnętrzne (zwłaszcza bohaterki, bo rodzice to na razie płaskie sylwety o jednoznacznych kształtach budzących grozę potworów).
Zrezygnowałbym z tak oczywistego atrybutu zaburzonych relacji, jaką jest samookaleczenie, bo to chwyt beznadziejnie ograny, tak, że wywołuje raczej zniecierpliwienie, niż współczucie. Z pisarskiego punktu widzenia znacznie ciekawsze są postaci, niosące cierpienie bez ujścia w aktach podobnie spektakularnych i malowniczych, ponieważ łatwo wtedy o powierzchowne efekciarstwo, a nie pogłębione studium przypadku. No i nie ma miejsca w takim studium na łatwą, zwerbalizowaną dosłownie puentę, świadczącą o pisaniu pod założoną tezę, co zresztą widać i w innych partiach tekstu. Być może jeszcze ciekawszym pomysłem byłby dwugłos - o tym samym, ale z różnych punktów widzenia?
Na plus oceniłbym staranne wykonanie konspektu, przyzwoity, pozbawiony rażących błędów styl i płynność narracji.
Wydaje mi się, że to dobry punkt wyjścia do wykonania prawdziwej pracy pisarskiej.
Pod tym względem tekst – jako konspekt – się broni, widać jakieś możliwości budowania nastroju, scen i wejrzenia w życie wewnętrzne (zwłaszcza bohaterki, bo rodzice to na razie płaskie sylwety o jednoznacznych kształtach budzących grozę potworów).
Zrezygnowałbym z tak oczywistego atrybutu zaburzonych relacji, jaką jest samookaleczenie, bo to chwyt beznadziejnie ograny, tak, że wywołuje raczej zniecierpliwienie, niż współczucie. Z pisarskiego punktu widzenia znacznie ciekawsze są postaci, niosące cierpienie bez ujścia w aktach podobnie spektakularnych i malowniczych, ponieważ łatwo wtedy o powierzchowne efekciarstwo, a nie pogłębione studium przypadku. No i nie ma miejsca w takim studium na łatwą, zwerbalizowaną dosłownie puentę, świadczącą o pisaniu pod założoną tezę, co zresztą widać i w innych partiach tekstu. Być może jeszcze ciekawszym pomysłem byłby dwugłos - o tym samym, ale z różnych punktów widzenia?
Na plus oceniłbym staranne wykonanie konspektu, przyzwoity, pozbawiony rażących błędów styl i płynność narracji.
Wydaje mi się, że to dobry punkt wyjścia do wykonania prawdziwej pracy pisarskiej.
3
Przeczytałam i podoba mi się zarysowany splot okoliczności oraz profil psychologiczny bohaterki. Bo tak:
1. Mamy rodziców, wysyłających podwójne komunikaty, bo z jednej strony ograniczających samodzielność własnej córki, silnie ją od siebie uzależniając, z drugiej wymagających od niej samodzielności, wzbudzających też poczucie winy.
2. Bohaterkę, która przeżywa silne emocje, waha się, nie jest pewna, czy ma do nich prawo, wyczuwa podskórnie "drugi komunikat", ale wprost nie jest w stanie niczego wskazać. Nie ufa sobie, nie ufa temu, co widzi, jest ostrożna.
3. Totalną kontrolę. Rodzice, najpierw uzależniający finansowo i poprzez ograniczanie samodzielności, a potem sprawujący kontrolę za pomocą poczucia winy.
4. Perfekcjonizm jako sposób kontroli.
Główny problem widzę tutaj w obszarze władzy/kontroli, nie tylko nad materialnymi aspektami, ale też nad postrzeganiem, bowiem kontrola rodzicielska zinternalizowała się w bohaterce do tego stopnia, że widzi świat przez pryzmat rodziców, nie własny. Perfekcjonizm zaś to sposób na zachowanie minimum kontroli nad tym, co się da.
Moje wnioski są następujące: chory system rodzinny plus perfekcjonizm plus kontrola dają często w efekcie zaburzenia emocjonalne (które tu są), ale w tym przypadku (z pewnym wahaniem, absolutnie nie arbitralnie) pasowałyby mi tu raczej zaburzenia odżywiania (anoreksja lub bulimia, bardziej w kierunku bulimii, ale one niejednokrotnie występują naprzemiennie). To są jednak trudne zaburzenia, duże wyzwanie pisarskie.
W każdym razie, gratuluję wrażliwości na niuanse i odcienie życia rodzinnego.
1. Mamy rodziców, wysyłających podwójne komunikaty, bo z jednej strony ograniczających samodzielność własnej córki, silnie ją od siebie uzależniając, z drugiej wymagających od niej samodzielności, wzbudzających też poczucie winy.
2. Bohaterkę, która przeżywa silne emocje, waha się, nie jest pewna, czy ma do nich prawo, wyczuwa podskórnie "drugi komunikat", ale wprost nie jest w stanie niczego wskazać. Nie ufa sobie, nie ufa temu, co widzi, jest ostrożna.
3. Totalną kontrolę. Rodzice, najpierw uzależniający finansowo i poprzez ograniczanie samodzielności, a potem sprawujący kontrolę za pomocą poczucia winy.
4. Perfekcjonizm jako sposób kontroli.
Główny problem widzę tutaj w obszarze władzy/kontroli, nie tylko nad materialnymi aspektami, ale też nad postrzeganiem, bowiem kontrola rodzicielska zinternalizowała się w bohaterce do tego stopnia, że widzi świat przez pryzmat rodziców, nie własny. Perfekcjonizm zaś to sposób na zachowanie minimum kontroli nad tym, co się da.
Moje wnioski są następujące: chory system rodzinny plus perfekcjonizm plus kontrola dają często w efekcie zaburzenia emocjonalne (które tu są), ale w tym przypadku (z pewnym wahaniem, absolutnie nie arbitralnie) pasowałyby mi tu raczej zaburzenia odżywiania (anoreksja lub bulimia, bardziej w kierunku bulimii, ale one niejednokrotnie występują naprzemiennie). To są jednak trudne zaburzenia, duże wyzwanie pisarskie.
W każdym razie, gratuluję wrażliwości na niuanse i odcienie życia rodzinnego.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
4
Ogromnie dziękuję za komentarze i sugestie.
Czy historia jest typowa, nie jestem pewna. Mam wrażenie, że częściej opisywane są bardziej spektakularne problemy: alkohol, przemoc, jawne poniżanie. Gasslighting w białych rękawiczkach pozostaje zazwyczaj niezauważony nawet przez ofiary a już na pewno przez otoczenie. Nawet specjaliści często oceniają, że to ofiary są winne zaistniałej sytuacji. I właśnie to mnie ciągnie do tematu: jak człowiek może zachowywać się tak, że nie da się mu czegokolwiek poważnego zarzucić (wręcz przeciwnie, jest chwalony i podziwiany), a jednocześnie powoduje u kogoś całkowite zaburzenie postrzegania rzeczywistości?
Drugim jest skupienie się na samej Magdzie i tym, że istnieją dla niej dwie, równorzędne rzeczywistości: Magdy-ofiary, która stara się ocalić własne ja i Madzi-rozkapryszonej, niedojrzałej i narcystycznej dziewczynki, która nie docenia starań rodziców. Bohaterka nie potrafi ocenić, która z tych rzeczywistości jest prawdziwa. Do tego obie są dla niej równie bolesne do zaakceptowania.
Trzecim jest dodanie postaci terapeuty, oceniającego Magdę z zewnątrz.
Czy historia jest typowa, nie jestem pewna. Mam wrażenie, że częściej opisywane są bardziej spektakularne problemy: alkohol, przemoc, jawne poniżanie. Gasslighting w białych rękawiczkach pozostaje zazwyczaj niezauważony nawet przez ofiary a już na pewno przez otoczenie. Nawet specjaliści często oceniają, że to ofiary są winne zaistniałej sytuacji. I właśnie to mnie ciągnie do tematu: jak człowiek może zachowywać się tak, że nie da się mu czegokolwiek poważnego zarzucić (wręcz przeciwnie, jest chwalony i podziwiany), a jednocześnie powoduje u kogoś całkowite zaburzenie postrzegania rzeczywistości?
Obecnie próbuje ugryźć tę historię z różnych kątów. Jednym z pomysłów, jest dodanie punktu widzenia rodziców, którzy, tak naprawdę nie są potworami. Kochają swoją córkę i często dla niej poświęcają swoją wygodę. Autentycznie cieszą się z jej sukcesów i chcą jej pomóc. Nie rozumieją, że mogą robić coś źle.Być może jeszcze ciekawszym pomysłem byłby dwugłos - o tym samym, ale z różnych punktów widzenia?
Drugim jest skupienie się na samej Magdzie i tym, że istnieją dla niej dwie, równorzędne rzeczywistości: Magdy-ofiary, która stara się ocalić własne ja i Madzi-rozkapryszonej, niedojrzałej i narcystycznej dziewczynki, która nie docenia starań rodziców. Bohaterka nie potrafi ocenić, która z tych rzeczywistości jest prawdziwa. Do tego obie są dla niej równie bolesne do zaakceptowania.
Trzecim jest dodanie postaci terapeuty, oceniającego Magdę z zewnątrz.
Myślałam bardziej o czymś w rodzaju zaburzeń borderline lub C-PTSD. Anoreksja i bulimia, jak sama piszesz są dużym wyzwaniem, plus są bardziej "popularnym" tematem. PTSD w kontekście długotrwałego stresu, i to jeszcze takiego, który nie można nazwać ekstremalnym (jak np. porwanie, obóz jeniecki itp.), nie jest czymś często opisywanym i analizowanym.Moje wnioski są następujące: chory system rodzinny plus perfekcjonizm plus kontrola dają często w efekcie zaburzenia emocjonalne (które tu są), ale w tym przypadku (z pewnym wahaniem, absolutnie nie arbitralnie) pasowałyby mi tu raczej zaburzenia odżywiania (anoreksja lub bulimia, bardziej w kierunku bulimii, ale one niejednokrotnie występują naprzemiennie). To są jednak trudne zaburzenia, duże wyzwanie pisarskie.
5
Bardzo ciekawie przedstawiony przypadek psychologiczny, a do tego (niestety?) całkiem prawdopodobny. Z pewnością zaś może posłużyć za dobry materiał na opowiadanie. Tylko to, że rodzice wypominali córce sytuacje, które zdarzyły się kilka miesięcy wcześniej, wydaje mi się naciągane. Skoro tak tych rodziców mierziły co poniektóre przypadki, to dlaczego z ich wypomnieniem czekali aż tyle czasu?
Jako konspekt tekst jest bardzo dobry. Pod względem stylistycznym natomiast nic nie zwróciło mojej uwagi.
Jako konspekt tekst jest bardzo dobry. Pod względem stylistycznym natomiast nic nie zwróciło mojej uwagi.
Eskapizm stosowany - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!
6
Knight Martius, w niezdrowych relacjach rodzinnych wyciąganie spraw sprzed kilku miesięcy i wypominanie ich jest całkiem częste. To nie jest zwlekanie, tylko gromadzenie argumentów pod tezę. Załóżmy, że rodzice - tak jak w opisywanym przypadku - uważają, że córka jest niesamodzielna. Jeżeli raz zapomni kupić mąki w sklepie, potwierdza to ich pogląd, a gdy zechce kilka miesięcy później poszerzyć granice samodzielności, mają na podorędziu argument. Dodatkowo, jest to świetny sposób na wzbudzanie i podtrzymywanie poczucia winy. Więc tutaj naciągane to absolutnie nie jest.
Ilharess, borderline i PTSD też są ryzykowne
moja propozycja wypływa stąd, że według teorii systemów - którą lubię - pewne zachowania wynikają z pewnych układów rodzinnych. Gdy mamy kontrolę, ciągłe wewnętrzne napięcie i perfekcjonizm, zaburzenia odżywiania nasuwają mi się same po prostu. No ale życie pisze najciekawsze scenariusze, wystarczy podpatrzeć.
Ilharess, borderline i PTSD też są ryzykowne

"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
7
Pierwsze dwa akapity były aż nadto prawdziwe. Słowo spartolić zmieniłbym na dosadniejszy wulgaryzm, to przecież też środek stylistyczny. Natomiast wrażenie zepsuło mi samookaleczenie, brzmi to jak działanie szukającej atencji nastolatki niż dorosłej kobiety. Nawet jeżeli miejsca te skrzętnie ukrywała to nacinając się musiała się liczyć z tym, że ktoś je zauważy co same w sobie jest wołaniem o pomoc. Reszta bez zarzutu, dość ciekawe.
WESPRZYJ PROJEKT https://polakpotrafi.pl/projekt/mizantropia