Latest post of the previous page:
No, z grubsza tak32
Przy dźwiękach alarmu przeciwpożarowego (właściciel domu nie był łaskaw podać nam kodu odbezpieczającego alarm, a sąsiadce zachciało się równocześnie gotować i brać prysznic) powstały dwie kolejne strony. Równocześnie ukończyłam Rozdział VII jednego z projektów. Od początku stycznia napisałam 35,5/90.
33
Dzisiaj rano napisałam kolejną stronę. (36.5/90). Teraz czas na ucztę literacką, czyli czytanie "Papug z placu d'Arezzo" E-E. Schmitt'a. Przeczytałam dopiero 40 stron, ale zapowiada się interesująco.
34
Po lekturze zabrałam się za dalsze pisanie. Przybyła kolejna strona. Oczywiście, mając porównanie z dobrym pisarzem, byłam niezadowolona ze swej twórczej miernoty. Pocieszam się jednak, że to pierwsza wersja i że wielu sławnych pisarzy pierwsze wersje swoich pierwszych utworów trzyma zagrzebane w sejfach i to na dodatek piwnicznych, coby nigdy nie ujrzały światła słonecznego...
36
Właśnie ostatnio jak czytam coś ciekawego, staram się podglądać chwyty, chyba że jest to tak dobre, że lektura mnie porwie...Tylko podbieraj patenty
Jutro mam operację ręki i ma to być "Dzień bez załamywania rąk" według mojego kalendarza. Zastanawiałam się, czy wcześniej z chirurgiem o tym nie pożartować (czasami pojawiają się przed operacją) plus dodać jeszcze kilka innych dowcipów o chirurgach, ale wyobraziłam sobie scenę, gdy chirurg demontuje płytkę z mojej kości, nagle przypomina sobie któryś kawał i zaczyna się śmiać.... Pozostanę przy sentencji, że milczenie jest złotem...
37
Operacja się udała. Rekonwalescencja potrwa kilka miesięcy. Ale mam zamiar pisac jedna reka przynajmniej po kilka zdan dziennie. Przynajmniej taki jest plan 
40
Trochę to zajęło czasu, ale okazało się możliwe - wystukałam jedną ręką kolejne dwie strony. Jest 39,5/90.
41
Czas rekonwalescencji spędzam między innymi na nauce języków obcych. Myślałam, że mój angielski jest kiepski, dopóki nie zobaczyłam angielskiej wersji strony internetowej "uznanego" biur tłumaczeń. Cały tekst był przetłumaczony słowo w słowo, oczywiście z zastosowaniem wszystkich odpowiednich czasów gramatycznych. Wyglądało to bardzo sztucznie. Postanowiłam więc wykorzystać swoją mizerną znajomość angielskiego i połączyć przyjemne z pożytecznym - zaczęłam tłumaczyć jedno ze swoich opowiadań. Nie wiem jaki jest efekt - wysłałam próbkę do oceny siostrze, która jest po filologii angielskiej oraz znajomemu Anglikowi, który pisze wiersze (ech te znajomości). Napisałam w ten sposób kolejną stronę. Jest 40,5/90.
42
Przybyło kolejne pół strony. Jest 41/90. Wciąż skaczę między projektami, ale ważne, że piszę. Zapewne ukończę kilka w tym samym czasie.
Byłam bardzo ciekawa jakości mojego tłumaczenia. Skorzystałam więc z opcji redagowania darmowej próbki przez Anglików. Pani redaktor zwróciła mi uwagę, że używam zbyt trudnego słownictwa, które może odrzucić czytelnika. Poza tym niby dobrze. A jaka frajda! Przypadkiem znalazłam sobie nowe hobby
Byłam bardzo ciekawa jakości mojego tłumaczenia. Skorzystałam więc z opcji redagowania darmowej próbki przez Anglików. Pani redaktor zwróciła mi uwagę, że używam zbyt trudnego słownictwa, które może odrzucić czytelnika. Poza tym niby dobrze. A jaka frajda! Przypadkiem znalazłam sobie nowe hobby
44
Napisałam kolejne 4,5 strony, oczywiście "czegoś z zupełnie innej beczki". Postanowiłam ciągnąć ten dziennik, ku udręce czytających, aż definitywnie skończę któryś z moich projektów. Polubiłam jednak podliczanie napisanych od początku roku stron. Łącznie napisałam już ich 46,5. Jak na mnie niezły wynik. Czas przyspieszyć tempo 
46
Przybyły kolejne dwie strony. Jest już 48,5 od początku roku. Niestety, pojawia się problem z zapisywaniem, bo komendy mam ostatnio w japońskich znaczkach (coś tam kiedyś wcisnęłam przez pomyłkę), piątkowy chardonnay (męczony cały tydzień, tzn, ta sama butelka
) także nie ułatwia sprawy. Celem dzisiejszego dnia jest 5 stron. Padły dwie. Może nie padnę i ja, zanim dopisze pozostałe trzy. Ogólnie mam postanowienie, aby pisać przez kolejne trzy miesiące pięć stron i czytać 50 stron dziennie. Plus piętnaście minut gimnastyki co najmniej (aczkolwiek lekarz zabronił jeszcze uprawiać jakikolwiek sport - chyba jestem jedyną osobą, która miała takie przeciwwskazania). Wciąż krążę między projektami. Jest to o tyle dobre, że gdy przy jednym utknę, biorę się za inny, a nad poprzednim ma za zadanie pracować moja podświadomość 
