WWWSkoro za chwilę miałem skończyć żywot, to chciałem, żeby ten gyros był najsmaczniejszym gyrosem, jaki kiedykolwiek jadłem.
WWWOkazał się najgorszym.
WWWMięso trochę tłustawe, z przeżyleniami niemal w każdym kęsie. Tona sosu czosnkowego o kwaskowym smaku – robiony pewnie przedwczoraj i trzymany w lodówce do oporu. Za frytki robiły typowe marketowe patyki w jasnosłomkowym kolorze. Zdecydowanie nie była to ostatnia wieczerza moich marzeń.
WWWSiedziałem w kącie, tyłem do lady, zza której co chwilę wychodziła dziewczyna z talerzami pełnymi mięsa i sałatek. Może to głupie, ale po wszystkim nie chciałem, żeby obsługa oglądała moją twarz. Pewnie głowa odchyli mi się w jakiś durny sposób albo oczy wywalą się białkami do góry.
WWWZ podobnych pobudek pistolet trzymałem cały czas pod stołem, z lufą skierowaną prosto w brzuch. Wiadomo, strzał w głowę jest pewniejszy i mniej bolesny, ale ja znów bardziej przejmowałem się innymi niż sobą. Gdybym wypalił sobie w czoło, dziewczyny miałyby kupę roboty z krwią, z myciem kafelków i tak dalej. Brzuch oszczędzał im trochę pracy i pewnie wrażeń też.
WWWPociągnąłbym za cyngiel już dużo wcześniej, gdyby nie ta ultrafioletowa lampka na owady. Stała we wnęce okiennej, na wysokości mojej twarzy i co kilka sekund pstrykała nagłym, urwanym „pstryk”, jakby ktoś bawił się folią bąbelkową. Oczywiście to nie sama lampka wydawała ten dźwięk, tylko muchy i komary, które lgnąc do światła, unicestwiały się na elektrycznej siatce. Pomyślałem, że nie siedziałbym tu dzisiaj z pistoletem pod stołem, gdybym sam nie był takim zasranym owadem, który od kilku miesięcy leciał w stronę ultrafioletu.
WWWTo dziwne, ale muchy strzelały w miarę cicho, komary głośniej, ale prawdziwe megapstryk, słyszalne chyba na drugim końcu knajpy, nastąpiło gdy do lampy zbliżył się pająk z gatunku tych chudzielców z długimi girami. Za każdym razem ten dźwięk sprawiał, że podskakiwałem na krześle. To lekko irytujące, bo przez ułamek sekundy nie wiesz, czy to komar właśnie skończył swoje nędzne życie, czy to ty władowałeś sobie ołów w kiszki.
WWWPociłem się, a pistolet w lewej ręce zaczął mi ciążyć. Na siłę wrzucałem w siebie ostatnie kawałki gyrosu i znów zrobiło mi się głupio, bo pomyślałem, że jak za chwilę święty Piotr otworzy mi bramę, to chuchnę mu czosnkiem prosto w twarz. Czy to normalne, że ludzie przed śmiercią mają takie debilne rozterki?
WWWChyba nie wyglądałem zbyt dobrze, bo uśmiechnięta do tej pory blond kelnerka podeszła do mnie i zapytała z troską w głosie:
WWW- Może miałby pan ochotę napić się czegoś?
WWW- Ciężko czymkolwiek zabić posmak czosnku i tłustego mięsa – odparłem, czując od razu, że nie zabrzmiało to zbyt grzecznie. - Zresztą to nie ma już znaczenia czy zaspokoję pragnienie czy nie.
WWW- Dla pana brzucha ma. - Blondynka znów uśmiechała się.
WWWMi też zrobiło się nagle wesoło, bo ta sympatyczna dziewczyna za cholerę nie miała prawa wiedzieć, że za chwilę właśnie mój brzuch najbardziej będzie miał w dupie, czy jest w nim woda, sok, czy herbatka z mięty.
WWW- Wie pani co? - W sekundę zmieniłem zdanie. - Poproszę duże piwo. I w międzyczasie proszę się zastanowić, co pani zdaniem czuje człowiek tuż przed tym, jak wie, że ma zginąć.
WWWBlondynka uniosła brwi i otworzyła usta.
WWWWtedy usłyszałem krzyk.
WWWAle nie jej. To gdzieś na dworze, na ulicy. Chyba kobiecy, nieludzki wrzask, który podsunął mi żołądek do gardła i spiął wszystkie mięśnie. Wszyscy w knajpie znieruchomieli, a od sufitu odbiło się świdrujące echo, które nie pozwoliło gęsiej skórce zleźć z mojego karku.
WWWZanim ktokolwiek zdążył zareagować rozległ się kolejny krzyk. Tym razem inny głos. Męski.
WWWI kolejny.
WWWRzuciliśmy się do okien, nikt więc nie zauważył broni w mojej ręce, zresztą schowałem ją błyskawicznie za pasek spodni. Przylgnąłem do szyby tuż obok chłopaka, który kilkanaście minut temu ścinał rozgrzane mięso z kija.
WWWNa chodniku kulili się ludzie – jedni klęczeli, inni czołgali się. Na moich oczach upadł mężczyzna po czterdziestce, prowadzący za rękę chłopca z tornistrem. Chłopiec po chwili krzyknął, schował twarz w dłoniach i przewrócił się na plecy. Kto jeszcze trzymał się na nogach, zaraz lądował na asfalcie i albo resztkami sił próbował się podnieść, albo nieruchomiał.
WWWSamochody stanęły, po części pewnie ze zwykłej dezorientacji, a po części z przymusu, ponieważ na ulicę wbiegali ci, którzy najzacieklej walczyli z nieznaną siłą. Rzucali się do klamek i szarpali je; jednym udawało im się wskoczyć do aut, inni przewracali się tuż przy nich. I darli się. Darli się tak, że zagłuszali bębnienie deszczu o parapet, choć przecież przy nim stałem.
WWWW sekundę zrozumiałem, że muszę żyć.
2
Moim skromny zdaniem niepotrzebnie powtarzasz słowo "gryos". Należy unikać powtarzania słów, kiedy to tylko możliwe. Popatrz: "Skoro za chwilę miałem skończyć żywot, to chciałem, żeby ten gyros był najsmaczniejszy, jaki kiedykolwiek zjadłem". Czy to nie brzmi lepiej? W dialogach mógłbyś od biedy tak powtórzyć, ale nie w narracji.kalileusz pisze:Skoro za chwilę miałem skończyć żywot, to chciałem, żeby ten gyros był najsmaczniejszym gyrosem, jaki kiedykolwiek jadłem.
Też się powtarza zbyt szybko. Pierwszy zaimek można usunąć bez szkody dla tekstu.kalileusz pisze:Zdecydowanie nie była to ostatnia wieczerza moich marzeń.
WWWSiedziałem w kącie, tyłem do lady, zza której co chwilę wychodziła dziewczyna z talerzami pełnymi mięsa i sałatek. Może to głupie, ale po wszystkim nie chciałem, żeby obsługa oglądała moją twarz.
Skoro napisałeś, że "przejmowałem się", to nie ma potrzeby podkreślać, że "ja przejmowałem się". Przecież jak idziesz do sklepu, to mówisz "idę do sklepu", a nie "ja idę do sklepu". Nieprawdaż?kalileusz pisze:Wiadomo, strzał w głowę jest pewniejszy i mniej bolesny, ale ja znów bardziej przejmowałem się innymi niż sobą
Masło maślane.kalileusz pisze:Stała we wnęce okiennej, na wysokości mojej twarzy i co kilka sekund pstrykała nagłym, urwanym „pstryk”,
Błąd interpunkcyjny. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przeci ... ;4145.htmlkalileusz pisze:Zresztą to nie ma już znaczenia czy zaspokoję pragnienie czy nie.
Mnie!Mi też zrobiło się nagle wesoło, bo
Powtórzenie wyrazu dopuszczalne jedynie jako figura retoryczna, która upiększa tekst, która wyciąga czytelnika z letargu, która wreszcie może zagrać na nosie całemu światu nielubiącemu powtórzeń!Chyba kobiecy, nieludzki wrzask, który podsunął mi żołądek do gardła i spiął wszystkie mięśnie. Wszyscy w knajpie znieruchomieli, a od sufitu odbiło się świdrujące echo, które nie pozwoliło gęsiej skórce zleźć z mojego karku.

Ze wszystkich sił starałbym się unikać stwierdzenia "na moich oczach". Może śmiało napisać to, że mężczyzna upadł bez informowania, że "na moich oczach". Pomyślałbym, jak ująć to inaczej.Na moich oczach upadł mężczyzna po czterdziestce, prowadzący za rękę chłopca z tornistrem
3
Dzięki za wytknięcie potknięć. W zasadzie ze wszystkim się zgadzam, oprócz pierwszego punktu. Myślę, że takie powtórzenie ma sens jako figura retoryczna - chłop chce sobie odebrać życie, przychodzi zjeść i nie chce żadnej sałatki, tylko coś co lubi i właśnie to żarcie ma mu smakować. Takie powtórzenie wzmacnia sens jego pragnienia/ostatniej zachcianki.
Co do reszty - pełna zgoda.
Co do reszty - pełna zgoda.
Re: Lepszy dzień
5Coś tu ze składnią i logiką jest nie w porządku. Raczej: "Może to głupie, ale nie chciałem, żeby po wszystkim obsługa oglądała moją twarz."kalileusz pisze:Może to głupie, ale po wszystkim nie chciałem, żeby obsługa oglądała moją twarz.
Wulgaryzmy mają swoje miejsce, ale to nie jest to miejsce. Ten przymiotnik psuje całkiem fajny obrazek.kalileusz pisze:zasranym owadem
Po co tak szczegółowy opis? Nie wystarczy napisać, że kucharza? (Chyba, że to jest później jakoś istotne fabularnie.)kalileusz pisze: Przylgnąłem do szyby tuż obok chłopaka, który kilkanaście minut temu ścinał rozgrzane mięso z kija.
a zaraz potem:kalileusz pisze: Kto jeszcze trzymał się na nogach, zaraz lądował na asfalcie i albo resztkami sił próbował się podnieść, albo nieruchomiał.
Pomijam już to, że dezorientacji ulegli raczej kierowcy niż samochody, ale ta dwa zdania sa sprzeczne i czytelnik nie wie w końcu, co się dzieje w tym tekście. Z pierwszego zdania wynika, że ludzie na ulicy tracą zdolność poruszania, w drugim biegają.kalileusz pisze: Samochody stanęły, po części pewnie ze zwykłej dezorientacji, a po części z przymusu, ponieważ na ulicę wbiegali ci, którzy najzacieklej walczyli z nieznaną siłą.
Lepiej by było użyć innego sfomułowania dla podkreślenia, jak bardzo się darli. Bębnienie deszczu nie kojarzy się ze szczególnie głośnym hałasem, a to "choć przecież przy nim stałem" bardzo mi nie pasuje.kalileusz pisze: Darli się tak, że zagłuszali bębnienie deszczu o parapet, choć przecież przy nim stałem.
Co do ogólnego sensu trudno coś powiedzieć, bo tekst jest zbyt krótki. Niedoszłemu samobójcy przydałaby się jakaś motywacja. Lampka na owady bardzo mi się podobała.