Nocny Tramwaj/Kryminał

1
WWWZarejestrowany jestem na forum od dłuższego czasu. Jednak, jak do tej pory, nic tutaj jeszcze nie zamieściłem. Wiele lat temu napisałem kilka krótkich opowiadań i zamieściłem je na innych portalach. Niestety, ale od tamtej pory miałem bardzo długą przerwę w pisaniu. Tak więc poniższy tekst jest niczym innym, jak zwykłą wprawką.

Nocny Tramwaj

WWWZaciągnięte ciężkimi chmurami niebo wisiało nisko nad miastem. W przesiąkniętym wilgocią zmierzchu przesuwały się postacie nielicznych przechodniów. Światła przejeżdżających samochodów, sklepowych witryn i ulicznych latarni, skrzyły się jasnym blaskiem na mokrej jezdni. Zniecierpliwiony spojrzał po raz kolejny na zegarek i nieco poirytowany, zaczął się rozglądać za taksówką. W tym samym momencie niebieski tramwaj wyłonił się z poza zakrętu i podjechał powoli do przystanku.
Parę starszych osób wcisnęło się tuż przed nim do środka. Zbył to milczeniem.

WWWBez słowa zajął wolne miejsce i przytknął głowę do chłodnej szyby. W chwilę potem za oknem zaczęły przesuwać się znajome ulice, skwery oraz fasady domów. Stopniowo centrum miasta oddalało się coraz bardziej w przestrzeń. Po pewnym czasie masywne kamienice i rozświetlone tysiącem świateł blokowiska ustąpiły miejsca willowej zabudowie. Piotr przymknął na chwilę oczy.
Pomimo tego, że od powrotu do kraju minął już ponad rok, on nadal nie potrafił przyzwyczaić się do otaczającej go zewsząd rzeczywistości. Przed oczami miał jeszcze zlane jaskrawym słońcem ulice wielkiego miasta, szerokie, wypełnione niekończącym się strumieniem samochodów autostrady i kołyszące się na wietrze pióropusze wysokich palm. Jednak ten daleki, niemalże nierealny już świat stał się dla niego niespodziewanie zbyt skomplikowany. Być może z tego właśnie powodu, podjęcie decyzji powrotu do kraju zajęło mu zaledwie parę godzin.
Niemalże pusty o tej porze tramwaj zatrzymał się po raz kolejny na przystanku; tym razem obok starego, pogrążonego w ciemnościach parku. Nieoczekiwanie poczuł dziwny niepokój. Odruchowo uniósł głowę do góry i spojrzał w kierunku przedniego wejścia. Jakiś chuderlawy młodzik, w puchowej kamizelce i w zaciągniętym na głowę kapturze od bluzy dresowej, pokazywał coś motorniczemu na swoim telefonie komórkowym.


WWWPo krótkiej chwili tramwaj ruszył powoli przed siebie. Nieomal w tym samym momencie usłyszał za sobą donośny okrzyk:
WWW— Ok. Mohery! Wyskakiwać kurwa z kasy! Ruszać się kurwa! Ruszać się, bo zaraz komuś wyjebię!
Piotr wtulił głowę w ramiona i ostrożnie zerknął za siebie. Dwóch osiłków w kurtkach-polówkach i w naciągniętych na oczy kapturach, wyrwało z siedzenia jakiegoś młodego chłopaka i kilkoma ciosami powaliło go na ziemię. Przenikliwy pisk siedzącej tuż obok dziewczyny sparaliżował panicznym strachem niewielką grupę pasażerów.
Jeden z osiłków, nie zwracając uwagi na wystraszoną dziewczynę, wyrwał jej z ręki torebkę i wepchnął ją do podręcznego plecaka. W tym samym momencie drugi dryblas wyciągnął krótką pałkę teleskopową i tłukąc nią po pustych siedzeniach, ruszył powoli do przodu.
WWW— Cholera — zaklął pod nosem Piotr i instynktownie wsunął rękę za pazuchę. Tylko spokojnie — pomyślał. Bez żadnych głupot. Oddaj szczeniakom pieniądze i wszystko będzie w porządku. Ostrożnie ujął palcami zniszczony portfel i zawahał się przez moment. Bezwiednie musnął umieszczony tuż obok owalny kształt i powoli wciągnął powietrze w płuca. Przez głowę przelatywało mu tysiące przeróżnych myśli, które niczym fala, unosiły się i opadały w skłębionej otchłani świadomości.


WWWPo raz kolejny spojrzał na powleczone kroplami deszczu okno i niewyraźne odbicie swojej twarzy. Naciągnięta na głowę czapka z daszkiem, przyprószona siwizną broda á la Geremek, pokryte drobnymi zmarszczkami policzki... Nie różnił się niczym od przeciętnych mieszkańców miasta.
Jednak, pomimo tego że wystawione na inne nazwisko dokumenty; wraz ze świadectwem z podstawówki włącznie, były praktycznie nie do podważenia, on nadal starał się być stosunkowo ostrożnym człowiekiem. Nie reagował na zaczepki podpitych szczeniaków, których to spotykał czasem pod lokalnym sklepem. Nie wdawał się w sprzeczki, pyskówki czy też rozmowy o polityce.
Nie da się ukryć, że wydarzenia z przed ponad roku miały na to dość duży wpływ. Zaistniałe wtedy okoliczności zmusiły go do gruntownej i wnikliwej analizy swojej sytuacji. W rezultacie doszedł w końcu do wniosku, że nadszedł już chyba czas, aby zająć się czymś innym.
Finansowo czuł się zabezpieczony i nie musiał zaprzątać sobie tym głowy. Być może z tego właśnie powodu zdecydował się niedawno na kupno niewielkiej kawiarenki, w zacisznej dzielnicy Wrocławia. Wszystko wskazywało na to, że długotrwałe i nieco już męczące rozmowy z obecnym właścicielem weszły wreszcie w końcową fazę.


WWWCzyż więc potrzebne mu były teraz jakieś kłopoty — rozważał. Oczywiście, że nie. Oddaj szczeniakom pieniądze i wszystko będzie w porządku — powtarzał sobie raz po raz w duchu.
WWW— No co jest ojciec?! Wyskakuj kurwa z kasy! — warknął zakapturzony osiłek i trzasnął metalową pałką po pustym siedzeniu.
Piotr poczuł jak wysycha mu w gardle a ciałem wstrząsają delikatne dreszcze. Zniecierpliwiony dryblas trzepnął po siedzeniu raz jeszcze i poirytowany wrzasnął:
WWW— No co jest kurwa!!!? Wyjebać ci cwelu!!!?
Piotr wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął powoli zniszczony portfel. Oprócz pięćdziesięciu złotych i paru groszy, w środku nie było nic. Zakapturzony byczek zgarnął portfel jednym ruchem i bez słowa ruszył przed siebie.
WWW— Dziękuję — wycedził Piotr.
Rosły dryblas zatrzymał się nagle w pół kroku i odwróciwszy się szybko na pięcie, usiadł obok Piotra.
WWW— Co jest ojciec? Coś się kurwa niepodobna?
WWW— Spierdalaj — mruknął po cichu Piotr.
Zaskoczony dryblas spojrzał na niego z niedowierzaniem. Natychmiast doszedł jednak do siebie i w ułamek sekundy później, w ręce dryblasa pojawił się nagle sporych rozmiarów nóż.


WWWPiotr szarpnął głową do tyłu, błyskawicznie wsunął rękę do kieszeni i w mgnieniu oka przytknął do głowy dryblasa niewielki pistolet z tłumikiem. Po czym, bez wahania, pociągnął za cyngiel. Rosły byczek, niczym marionetka której podcięto nagle sznurki, stoczył się momentalnie na podłogę.
Piotr wyskoczył sprawnie z siedzenia i w okamgnieniu dopadł drugiego osiłka, który szamotał się z jakimś starszym mężczyzną. Zdumiony dryblas zdążył jedynie odwrócić głowę, kiedy mały pocisk trafił go prosto w szyję. Osiłek uniósł machinalnie rękę do góry i osunął się powoli na siedzenie. W chwilę potem, chrapliwy i mokry gulgot jaki zaczął wydobywać się z jego gardła, wprowadził w szok siedzącą tuż obok staruszkę. Nie zwracając uwagi na zatrwożonych pasażerów, Piotr naciągnął szalik na twarz i szybkim krokiem ruszył w kierunku przedniego wejścia.
Tramwaj zwolnił bieg. Chuderlawy młodzik w puchowej kurtce odbijał się o zamknięte drzwi niczym ćma o rozświetlony klosz. Zatrwożony rozwojem sytuacji motorniczy zatrzymał nagle tramwaj i odruchowo otworzył wszystkie drzwi. Chuderlak wyleciał na zewnątrz niczym wystrzelony z procy.

WWW— Co on panu pokazywał na tym telefonie?! — krzyknął Piotr.
Blady i roztrzęsiony motorniczy, nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
WWW— Niech się pan nie boi. Nic panu przecież nie zrobię — dodał łagodniej.
WWW— Panie — wykrztusił wreszcie motorniczy. — Ten szczeniak miał na tym telefonie zdjęcia moich dzieci i wnuków. — Wiedział nawet gdzie mieszkam — załkał. — Najpierw kazał mi zwolnić a potem otworzyć drzwi w środku tego parku. I co miałem robić panie? Bić się z nimi miałem? — zajęczał wystraszony mężczyzna, starając się powstrzymać drżenie rąk.

WWWPiotr wyskoczył bez słowa na zewnątrz, rozejrzał się szybko dokoła, po czym ściągnął w pośpiechu kurtkę, zerwał z głowy czapkę i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie.
Wściekły na zaistniałą sytuację, od razu zaczął zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem to bezsensowne zajście nie zwróci uwagi pewnych ludzi, z którymi to naprawdę nie miał ochoty się teraz spotkać.
Po raz kolejny powrócił pamięcią do wydarzeń z przed ponad roku i do feralnego spotkania z człowiekiem, któremu to starał się dopomóc odejść w zapomnienie. Niestety, ale drobna pomyłka i niewywiązanie się później ze swoich zobowiązań, okazały się być dla niego wyjątkowo niekorzystne. Szczególnie wtedy, kiedy wspomniany człowiek zdecydował się nagle na współpracę z FBI.
Ostatnimi czasy zastanawiał się nad tym, ile w rzeczywistości było warte teraz jego życie. Pięć, dziesięć tysięcy dolarów?

WWWSam przecież, do niedawna, inkasował podobne sumy za tego typu usługi. Fatum? Zbieg okoliczności? Zrządzenie losu? Nie miał pojęcia jak to określić. W głębi ducha liczył na to, że człowiek z którym przyjdzie mu się kiedyś spotkać będzie wysokiej klasy fachowcem.
Z oddali dobiegł go sygnał policyjnego radiowozu. W chwilę potem następny. Odruchowo zanurzył się w atramentową otchłań rozległego parku i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku pobliskiego postoju taksówek.

KONIEC
Ostatnio zmieniony ndz 26 lip 2015, 15:49 przez Emigre, łącznie zmieniany 2 razy.

3
Angeligue, dzięki za przeczytanie tekstu i komentarz. Cieszę sie bardzo, że opowiadanko sie podobało. Domyślam się, że znajdzie się tutaj zapewne kilka błędów, a może i więcej niż kilka. Jednak, niestety, ja ich już nie widzę :wink: Tak więc czekam z niecierpliwością :wink: na fachowców ;D

4
Przecinki by się przydały:
Zaciągnięte ciężkimi chmurami niebo wisiało nisko nad miastem. W przesiąkniętym wilgocią zmierzchu przesuwały się postacie nielicznych przechodniów.
Zaciągnięte ciężkimi chmurami niebo, wisiało nisko nad miastem. W przesiąkniętym wilgocią zmierzchu, przesuwały się postacie nielicznych przechodniów.
W tym samym momencie niebieski tramwaj wyłonił się z poza zakrętu i podjechał powoli do przystanku.
„spoza”
Parę starszych osób wcisnęło się tuż przed nim do środka. Zbył to milczeniem
.
Skoro były to starsze osoby, to chyba miały zwyczajowe prawo, wejścia przed innymi.
Zniecierpliwiony spojrzał po raz kolejny na zegarek i nieco poirytowany, zaczął się rozglądać za taksówką.
W chwilę potem za oknem zaczęły przesuwać się znajome ulice, skwery oraz fasady domów.
„zaczął – zaczęły”: powtórzenie. Ale to słowo i tak nie brzmi najlepiej. Napisałbym:
Zniecierpliwiony spojrzał po raz kolejny na zegarek i nieco poirytowany, rozejrzał się za taksówką.
(…) W chwilę potem za oknem przesuwały się znajome ulice, skwery oraz fasady domów.
Stopniowo centrum miasta oddalało się coraz bardziej w przestrzeń. Po pewnym czasie masywne kamienice i rozświetlone tysiącem świateł blokowiska ustąpiły miejsca willowej zabudowie.
Przestrzeń na końcu zdania – trochę niezgrabna.
„Stopniowo” i „Po pewnym czasie” to jednak powtórzenie znaczeń.
Może tak: Stopniowo centrum miasta oddalało się coraz bardziej, a masywne kamienice i rozświetlone tysiącem świateł blokowiska, ustąpiły miejsca willowej zabudowie.
Jednak ten daleki, niemalże nierealny już świat stał się dla niego niespodziewanie zbyt skomplikowany.
Jednak ten daleki, niemalże nierealny już świat, niespodziewanie stał się dla niego zbyt skomplikowany.
Odruchowo uniósł głowę do góry i spojrzał w kierunku przedniego wejścia.
Skoro uniósł, to „do góry”. Tak więc „do góry” jest tautologią – do usunięcia.
Przenikliwy pisk siedzącej tuż obok dziewczyny sparaliżował panicznym strachem niewielką grupę pasażerów.

Przecinek po „dziewczyny”. I usunąłbym „panicznym strachem”; domyślnie, wiadomo czym sparaliżował.
Jednak, pomimo tego że wystawione na inne nazwisko dokumenty; wraz ze świadectwem z podstawówki włącznie, były praktycznie nie do podważenia, on nadal starał się być stosunkowo ostrożnym człowiekiem.
Jednak pomimo tego, że wystawione na inne nazwisko dokumenty wraz ze świadectwem z podstawówki włącznie, były praktycznie nie do podważenia, on nadal starał się być stosunkowo ostrożnym człowiekiem.
Nie da się ukryć, że wydarzenia z przed ponad roku miały na to dość duży wpływ.
„sprzed”
W rezultacie doszedł w końcu do wniosku, że nadszedł już chyba czas, aby zająć się czymś innym.

Usunąłbym „chyba”. taka nieokreśloność czy niezdecydowanie, nie robi dobrego wrażenia.
Piotr poczuł jak wysycha mu w gardle a ciałem wstrząsają delikatne dreszcze.
Przecinek przed „a”.
Coś się kurwa niepodobna?
Coś się kurwa nie podoba?
Piotr szarpnął głową do tyłu, błyskawicznie wsunął rękę do kieszeni i w mgnieniu oka przytknął do głowy dryblasa niewielki pistolet z tłumikiem.

„dryblas” był przed chwilą. Może „chłopaka” albo „napastnika”?
Po czym, bez wahania, pociągnął za cyngiel.
Wydaje mi się, że lepiej by było „za spust”; choć to oczywiście synonim.
Nie zwracając uwagi na zatrwożonych pasażerów, Piotr naciągnął szalik na twarz i szybkim krokiem ruszył w kierunku przedniego wejścia.
„Zatrwożonych” – to chyba zbyt słabe określenie, uwzględniając okoliczności. Może „przerażonych”?
Zatrwożony rozwojem sytuacji motorniczy zatrzymał nagle tramwaj i odruchowo otworzył wszystkie drzwi.
„Zatrwożony” - powtórzenie.
Najpierw kazał mi zwolnić a potem otworzyć drzwi w środku tego parku.
Przecinek przed „a”.
Po raz kolejny powrócił pamięcią do wydarzeń z przed ponad roku i do feralnego spotkania z człowiekiem, któremu to starał się dopomóc odejść w zapomnienie.
„sprzed”
W głębi ducha liczył na to, że człowiek z którym przyjdzie mu się kiedyś spotkać będzie wysokiej klasy fachowcem.
W głębi ducha liczył na to, że człowiek z którym przyjdzie mu się kiedyś spotkać, będzie wysokiej klasy fachowcem.

Z zakończenia wynika, że bohater by wyszkolonym zawodowcem. Nie koresponduje to z jego zachowaniem. Sprowokował napastnika tym 'dziękuję'. A jako zawodowiec musiał przewidzieć skutki. No i nie panował nad nerwami i to – jak dla niego – w niezbyt dramatycznej sytuacji. Zabicie dwóch osób, niechby i przestępców, uruchomi dość szczegółowe śledztwo i działania aparatu ścigania. A tego zdaje się pragnął uniknąć. Mógł strzelić w rękę czy nogę; zresztą na pospolitych bandziorków, sam widok broni palnej działa odstraszająco, a już natychmiastowe zabijanie drugiego z nich, nie było niczym uzasadnione. Nie zachował się profesjonalnie, co całemu wydarzeniu odbiera wrażenie autentyczności.

Wydaje mi się również, że opis jest zbyt uproszczony, reporterski, brakuje trochę szerszej oprawy, rozbudowanej scenerii, zwrotów w stylu: „Odruchowo zanurzył się w atramentową otchłań rozległego parku” - które budują nastrój. Te elementy istnieją, ale w zbyt oszczędnym wymiarze. Nic nie wynika z pewnych informacji czy wątków: na przykład kwestia zakupu kawalerki i związane z tym bliżej nieznane męczące rozmowy czy nieokreślony człowiek, współpracujący z FBI.

Ogólnie jest nieźle, całość czyta się lekko i z zainteresowaniem, ale w ostatecznym rozrachunku, tekst trochę rozczarowuje. Jeszcze bym nad nim popracował; warto.

5
Niestety, w Twoim tekście brakuje napięcia. Napad bandziorów na kilkoro pasażerów w nocnym tramwaju to wydarzenie może mało spektakularne, ale na pewno budzące emocje. Podobnie jak reakcja Twojego bohatera, daleko wykraczająca poza to, czego można by się spodziewać po przeciętnym mieszkańcu Wrocławia, zaskoczonym przez bandyterkę. Są to składniki, z których mógłby powstać całkiem ciekawy koktajl.
Ale: jest czas refleksji i czas działania. U Ciebie te składniki są tak wymieszane, że refleksje wydają się mało wiarygodne, a działania tracą siłę nośną.
Piotr zastanawia się nad własnym życiem. W porządku. Niedawno wrócił do kraju, jego sytuacja jest dosyć powikłana. Tak bywa. Może o wszystkim do woli rozmyslać podczas jazdy tramwajem. Kiedy jednak do akcji wkraczają tramwajowi rabusie, brak już czasu na takie rozmyślania:
Emigre pisze:Po raz kolejny spojrzał na powleczone kroplami deszczu okno i niewyraźne odbicie swojej twarzy. Naciągnięta na głowę czapka z daszkiem, przyprószona siwizną broda á la Geremek, pokryte drobnymi zmarszczkami policzki... Nie różnił się niczym od przeciętnych mieszkańców miasta.
Jednak, pomimo tego że wystawione na inne nazwisko dokumenty; wraz ze świadectwem z podstawówki włącznie, były praktycznie nie do podważenia, on nadal starał się być stosunkowo ostrożnym człowiekiem. Nie reagował na zaczepki podpitych szczeniaków, których to spotykał czasem pod lokalnym sklepem. Nie wdawał się w sprzeczki, pyskówki czy też rozmowy o polityce.
Nie da się ukryć, że wydarzenia z przed ponad roku miały na to dość duży wpływ. Zaistniałe wtedy okoliczności zmusiły go do gruntownej i wnikliwej analizy swojej sytuacji. W rezultacie doszedł w końcu do wniosku, że nadszedł już chyba czas, aby zająć się czymś innym.
Finansowo czuł się zabezpieczony i nie musiał zaprzątać sobie tym głowy. Być może z tego właśnie powodu zdecydował się niedawno na kupno niewielkiej kawiarenki, w zacisznej dzielnicy Wrocławia. Wszystko wskazywało na to, że długotrwałe i nieco już męczące rozmowy z obecnym właścicielem weszły wreszcie w końcową fazę.


WWWCzyż więc potrzebne mu były teraz jakieś kłopoty — rozważał. Oczywiście, że nie. Oddaj szczeniakom pieniądze i wszystko będzie w porządku — powtarzał sobie raz po raz w duchu.
WWW— No co jest ojciec?! Wyskakuj kurwa z kasy! — warknął zakapturzony osiłek i trzasnął metalową pałką po pustym siedzeniu.
Facet, do którego za chwilę podejdzie młody osiłek z metalową pałką, nie będzie oglądał siebie w oknie, zastanawiał się, jakie są przyczyny jego wcześniejszych działań i rozmyślał o finalizowaniu rozmów z właścicielem lokalu. Tak mógłby się zachowywać, gdyby siedział naprzeciwko doradcy finansowego, który proponuje mu jakieś niezbyt czyste, ryzykowne interesy. Te wszystkie rozważania mógłbyś zupełnie spokojnie przenieść do wcześniejszej części, kiedy jeszcze nie zaczęło się zamieszanie. Samotna jazda tramwajem to znakomita okazja, żeby tak podsumowywać i oceniać własne decyzje.
Potem jest już miejsce tylko na działanie. Ewentualnie, na powstrzymywanie siebie, jakąś krótką perswazję, żeby nie. Nie dać się sprowokować, nie wchodzić w burdę.
No i właśnie: podobnie jak Gorgiasz, mam wrażenie, że jak na zawodowego zabójcę, Twój bohater działa nazbyt impulsywnie i nieostrożnie.
Emigre pisze:Wściekły na zaistniałą sytuację, od razu zaczął zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem to bezsensowne zajście nie zwróci uwagi pewnych ludzi, z którymi to naprawdę nie miał ochoty się teraz spotkać.
Sytuacja nie "zaistniała", tylko sam ją stworzył, przynajmniej w 75% (dwa zabójstwa plus pogawędka z motorniczym). Nie wiadomo, jak to nie planowane przecież zajście w tramwaju ma się do zwracania uwagi "pewnych ludzi", ale na pewno zaangażuje policję i media. To jest zagrożenie najbliższe i najbardziej bezpośrednie, a Twój bohater nie poświęca mu ani jednej myśli.
Więc jeśli już, to ta wściekłość i wszystkie związane z nią myśli powinny najpierw dotyczyć tu i teraz, a dopiero później gdzieś tam i kiedyś tam, gdyż Piotr jako zabójca z tramwaju na pewno będzie poszukiwany, a jako uczestnik rozmaitych ciemnych spraw w innym kraju - być może.
Przeszłość, owszem, jest ważna, ale nie powinna przesłaniać takich podstawowych, niemal odruchowych reakcji na to, co się właśnie zdarzyło.

C.d.n.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
Gorgiasz pisze: Z zakończenia wynika, że bohater by wyszkolonym zawodowcem. Nie koresponduje to z jego zachowaniem.
Po sugestii Gorgiasza doszłam do wniosku, że faktycznie coś w tym jest niekompatybilne.
Ale i tak mi się podobało.

8
Zdaję sobie sprawę z tego, że tekst/opowiadanie, powinno obronić się samemu. A skoro autor nie był w stanie tego zrobić, to jakiekolwiek próby obrony tekstu po publikacji, niewiele już tutaj pomogą. Jednak, pomimo wszystko, podejmę tutaj tą samobójczą próbę i spróbuję obronić swój tekst. :wink:

Od samego początku zamierzałem napisać bardzo krótkie opowiadanie. Takie, które byłoby zwięzłe i oszczędne w słowach. Tym samym też, chciałem zmusić czytelnika do tego, aby samemu stworzył sobie wizję/obraz głównego bohatera. Zakładałem, że niewielka ilość szczegółowych opisów, uczyni bohatera bardziej tajemniczą postacią. Jednak, z tego co widzę, wyraźnie mi to nie wyszło. Prawdopodobnie byłem zbyt oszczędny w słowach. :)

Co się tyczy zachowania Piotra w tramwaju, to widzę, że główna krytyka skierowana jest wobec jego nierozsądnego i pozbawionego logiki zachowania. Ok. załóżmy, że w postępowaniu Piotra brakowało logiki. Lecz, w tym momencie, nasuwa się tutaj pytanie: Czy wykreowani przez nas bohaterowie powinni posługiwać się taką samą logiką jak my? Czy powinni być normalni, zwyczajni (sztampowi) i poprzez swoje zachowanie, wpasowujący się idealnie w nasz racjonalny i logiczny sposób myślenia? Ja uważam, że nie. Wykreowani przez nas bohaterowie powinni wychodzić poza normalne reguły; nawet poza reguły naszej własnej logiki. Bo tylko wtedy takie postacie stają się naprawdę żywe.

Tak więc, czy głównemu bohaterowi puściły nerwy? Oczywiście, że tak. Czy specjalnie sprowokował ‘dresa’ słowem dziękuję? Być może. Czy zachował się nieprofesjonalnie w zaistniałej sytuacji? Może tak, może nie. Czy koniecznie musiał zastrzelić aż dwie osoby? Prawdopodobnie nie. Jednak analizę jego psychiki i odpowiedź na powyższe pytania pozostawiam czytelnikom.

Jeśli w postępowaniu Piotra, czy też pośród otaczających nas dokoła ludzi, (w normalnym, zwykłym świecie) doszukiwać się będziemy logiki, która pasować będzie tylko i wyłącznie do naszego sposobu myślenia, to obawiam się, że nigdy jej nie znajdziemy. Jestem pewien, że każdy z nas popełnił w życiu jakiś błąd. Albo zachował się w jakiejś sytuacji zupełnie nieracjonalnie. Każdy z nas ‘chlapnął’ coś głupiego językiem i natychmiast tego pożałował. Takie jest życie.

Być może wypowiedziane przez Piotra słowo:„dziękuję”, było taką właśnie pomyłką. Pomyłką, której nie można już było naprawić. Jedyną odpowiedzią na zaistniałą sytuację było pójście za ciosem. Bez jakiegokolwiek zastanawiania się nad tym, co będzie dalej. Piotr, po swoim głupim: ‘dziękuję’ zareagował tak, jak umiał najlepiej. Była to instynktowna i nabyta przez lata reakcja. A nóż w ręce ‘dresa’ przypieczętował tylko decyzję.

Naturalnie, moglibyśmy przyjąć tutaj też inną wersję tego opowiadania; bardziej „politycznie poprawną”.
W tym wariancie Piotr, ‘fachowiec’ od wysyłania ludzi na tamten świat, chyli głowę w pokorze przed ‘dresem’ i oddaje mu portfel bez słowa sprzeciwu. Albo, w najgorszym przypadku, macha mu pistoletem przed nosem i ‘dres’ na widok broni leje ze strachu w gacie. Piękny i słodziutki koniec opowiadania. :wink:

Gdybym ujął to opowiadanie w taki sposób, to...To o czym, tak naprawdę, byłoby to opowiadanie? O niczym. W tej ‘poprawnej politycznie’ wersji, profesjonalista o bogatej przeszłości przeistoczyłby się w zwykłego mięczaka, typu MetroSexual. :wink:

Przyznam, że wolę już przyjmować słowa krytyki za bezsensowne i pozbawione logiki zachowanie się Piotra — bo są ku temu podstawy — aniżeli przedstawić komuś bohatera/mięczaka, analizującego każdy swój krok.
Logiczny sposób myślenia, czy też rozsądek, nie zawsze pozostają w pełni pod naszą kontrolą. Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy; nawet wtedy, kiedy jesteśmy profesjonalistami. I takiego bohatera chciałem tutaj przedstawić.

Niestety, z tego co widzę, moje oszczędne opisy i brak specyficznych detali, nie wpłynął zbyt pozytywnie na odbiór tego opowiadania. I dlatego, jak sądzę, nie zostało ono odebrane w taki sposób, jak to zamierzałem.

W moim zamyśle, główny bohater — Piotr, jest człowiekiem mieszkającym od lat poza krajem. Z takich czy też innych powodów został on płatnym zabójcą. Jednak, pewnego razu, spartaczył robotę i nie wywiązał się ze swoich zobowiązań. Co gorsza, jego niedoszła ofiara poszła na układ z FBI.

Osoby idące na współpracę z FBI, są zazwyczaj (nie zawsze) wysoko postawionymi członkami Mafii i posiadają dosyć szeroką wiedzę na temat innych ludzi w Mafii. Tak więc, jeśli Piotr dostał zadanie aby załatwić kogoś z Mafii, to prawdopodobnie dostał on zlecenie od kogoś innego z tej samej organizacji; kogoś wyżej postawionego. Niestety, ale za nie wywiązanie się ze swoich zobowiązań, Mafia zna tylko jedną odpowiedź — kula w łeb.

Dlatego też Piotr podjął bardzo szybką decyzję powrotu do kraju i przez ponad rok czasu siedział cicho. Nie mieszał się do niczego. Potulnie chylił głowę przed różnego rodzaju menelami, pijaczkami a może nawet i przed różnego rodzaju ‘dresami’ na ulicy. Jednak, pewnego dnia puściły mu nerwy i... I wyszło tak jak wyszło. Jego obawy o to, czy zostanie on aresztowany przez wrocławską policję nie zaprzątały mu w ogóle głowy. On obawiał się bardziej tego, że jego bezmyślne zachowanie w tramwaju, zwróci uwagę amerykańskiej Mafii. Absurdalne obawy? Być może, ale są one jak najbardziej prawdopodobne.

I takie były moje plany odnośnie tego opowiadania. Niestety, wyraźnie mi się to nie udało. Z tego co widzę, to przede mną jest jeszcze sporo pracy. Dlatego też chciałbym serdecznie podziękować Weryfikatorom i czytelnikom, za poświęcony temu opowiadaniu czas i za wszystkie merytoryczne i krytyczne uwagi odnośnie całości tekstu.

*Gorgiasz, ogromne dzięki za wszystkie uwagi dotyczące się spraw ortografii i interpunkcji. Tego typu porady są dla mnie po prostu bezcenne. Jestem wdzięczny za twoją pomoc.

*Rubia, wielkie dzięki za wskazanie wszystkich błędów, głównie tych, które dotyczą się spraw stylistyki i sposobu poprowadzenia tego opowiadania. Zgadzam się z twoimi uwagami. Gdybym poprowadził to opowiadanie nieco inaczej, to prawdopodobnie nabrałoby ono innego kolorytu. Twoje i Gorgiasza, uwagi bardzo sobie cenię, bo są one dla mnie niezmiernie istotne; zmuszają do wnikliwej i krytycznej analizy całego tekstu oraz stylu.

*Angelique, dzięki za dodatkowy komentarz. Wyraźnie muszę popracować nad stylem.

*Pan_Ruina. Tak, masz rację. Bohater mięczakiem nie jest. ;D Ja akurat myślałem o kawiarence w dzielnicy Sępolno lub Oporów. Wspomniany w tym opowiadaniu park, to w moim zamyśle Park Szczytnicki.

Z pełnym szacunkiem i poważaniem.

„Emigre”

9
Emigre - ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że gdyby Piotr nie zabił przynajmniej jednego z tych napastników, to całe opowiadanie zamieniłoby się w opowiastkę o dzielnym starszym panu, który pogonił bandziorków :) Literatura ma swoje prawa i na pewno nie rządzi nią logika, a zawodowy zabójca nie musi być psychicznym monolitem. Dlatego nie mam pretensji o te strzały :) Ale jest jeszcze coś takiego, jak wiarygodność psychologiczna postaci. Dlatego zgrzyta mi, że po fakcie Piotr - porywczy i impulsywny - jest wściekły "tak w ogóle", a nie na siebie za to, że nerwy mu puściły. Zdaje się, że on chciał prowadzić spokojne życie i nie rzucać się w oczy? Brak mi tam takiego prostego, niemal odruchowego: w coś ty się wpakował, idioto! Zaraz zaczną cię szukać. I znowu odruch: gdzieś zniknąć, ukryć się. I dopiero potem refleksja nad tym, co dalej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

10
Rubia - masz rację. Takich emocji jak: ...w coś ty się wpakował, idioto! Zaraz zaczną cię szukać... po prostu zabrakło w tym opowiadaniu. I chyba to, w wiekszej cześci, obniżyło wartość całego tekstu. Jest również prawdą, że Piotr 'chciał prowadzić spokojne życie i nie rzucać się w oczy.'

Jednak, po załatwieniu dwuch 'dresów' i po zdaniu sobie sprawy z tego, że popełnił ogromny błąd, Piotr nie daje - swoim zachowaniem i postępowaniem - czytelnikowi do zrozumienia, że powinien coś ze sobą teraz zrobić; gdzieś się ukryć; przeczekać czas policyjnej nagonki; itd. Nie mówiąc już o tym, że obawia się on również 'profesjonalistów' z Mafii. Innymi słowy, zabrakło tutaj większych i bardziej realnych emocji, które nadałyby temu opowiadniu większego realizmu.

Rubia, raz jeszcze dzięki za ocenę tekstu i za wskazanie wszystkich istotnych błędów i niedociągnięć w całym opowiadaniu.

Z poważaniem.

Emigre
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”