ravva pisze:melfka - jasne, taplanie się w tym samym towarzystwie moze być nużące, poza pisarzami, ofc. ;-) , ale ludzie sa ciekawi. Nawet jeśli się ich, in general, nie lubi, to bywają jednostki zajmujące
"Bywają jednostki zajmujące". "Bywają". "Jednostki".
Nie mówię, że nie, ale też w poradzie nie było "ogranicz wszelkie kontakty ze wszystkimi ludźmi", prawda?

Poza tym z ludźmi jak z książkami: im więcej się zna, tym więcej schematów się dostrzega. Fanatyk będzie miał podobny sposób zachowania niezależenie od powodów fanatyzmu, tak samo osoby agresywne będą reagowały podobnie niezależnie od tego, co leży u podłoża agresji. Każdy człowiek jest inny (a niektórzy bywają zajmujący), ale koniec końców klocki, z jakich jesteśmy zbudowani, pochodzą z tego samego zestawu. Myślę, że dla pisarza lepiej jest poznać klocki i budować z nich, zamiast próbować poznać każdą możliwą kombinację tychże.
ZviR pisze:Jeśli cały czas mówimy o "wnoszeniu" czegoś z pisarskiego punktu widzenia, to raczej należy sobie zadać pytanie: czy wnoszą coś do tego, co piszę?
Myślę, że nawet, jeśli to coś niezwiązanego z tym, co piszemy, to może się przydać. Tyle, że do tego też wystarczy jedna rozmowa, a nie wiele "imprez".

Ja np. do dziś pamiętam radę teksańskiego szeryfa który tłumaczył co robić, gdy ktoś włamuje się do domu. Nie myślałam, żeby kiedykolwiek mi się przydało - a jednak.
Zgodzę się natomiast, że zastanowić się warto chociażby po to, by jednak czas spożytkować na to, co nam przyniesie korzyść pisarską. Czy to na wstukiwanie literek w domu, czy spotkania z ludźmi, którzy pomogą nam się rozwinąć.