Kastuś

1
W ciemnej i wilgotnej celi, siedział młody rewolucjonista, co się podpisywał "Jaśka haspadar z pad Wilni". Spisywał swoje "Listy spod szubienicy". Miał zostać rozstrzelany, lecz wyrok został zamieniony na hańbiące powieszenie. W końcu Murawiow nie bez powodu dostał przydomek "Wieszatiel" i nikomu nie przepuszczał. Nawet dyktatorowi powstania na Litwie.
Wydawało mu się, że minęły całe wieki odkąd Kastuś wydał pierwszy numer "Mużyckoj praudy" i od kiedy pierwszy raz krzyknął "Dzieciuki! Na Moskali!". Czy gdyby wtedy wiedział, że ta droga zaprowadzi go pod szubienicę, dokonałby takich samych wyborów? Czy wziąłby na swoje młode, dwudziestosześcioletnie barki, to brzemię, tą odpowiedzialność za cały naród?
Wiedział, że stanie się symbolem. Wiedział, że po jego śmierci powstanie będzie stłumione bardzo szybko. Symbol jednak pozostanie. Czasem może za bardzo idealizowany, czasem może trochę przekoloryzowany, ale w tym symbolu będzie wszystko, co było najlepsze w Kastusiu Kalinouskim. Człowieka można zabić, ale symbole tak jak ideały, są kuloodporne.
Podobnie jak Chrystus, Kastuś został zdradzony przez jednego ze swoich. Tak jak Jezus przed aresztowaniem rozmawiał z Bogiem w gaju oliwnym, tak on teraz spisując swoje listy, mówił do narodu. Tak jak u Słowackiego Polska była Winkelriedem narodów, a Kordian zabijając cara chciał zostać Winkelriedem Polaków, Konstanty Kalinowski został Winkelriedem Białorusinów. Nie chciał się porównywać do Chrystusa, którego męka była bierna, kiedy ofiara Kalinowskiego została złożona w walce.
W zamku przeraźliwie zazgrzytał klucz. Przyszli po niego. Haspadar z pad Wilni zwymiotował z nerwów. Poprosił strażnika, by nikomu o tym nie mówił. Dwudziestokilkuletni młodzieniec może czuć strach, ale symbol nie.
Całe Wilno wstrzymało oddech. Niekoronowany król Białorusi, szedł przez plac Łukiski z podniesioną głową. Wszyscy, oprócz kilku jego znajomych, widzieli jego twarz po raz pierwszy i nie mogli uwierzyć, że ten niepoprawny romantyk, co chciał walczyć z wiatrakami, ten rewolucjonista, co chciał chłopów spod pańskiego i carskiego jażma uwalniać, że ten, który całą Litwę w garści trzymał i którego obawiali się wszyscy Moskale i ich poplecznicy, ten duch, którego Ochrana poszukiwała przez długi czas i ta zmora, która spędzała sen z powiek Wieszatiela, to młodzieniec, któremu powinny być w głowie tylko dziewczyny i wino.
Tłum patrzył z przejęciem. Nawet opłacony przez władze człowiek, schował zgniłe jabłko, którym chciał rzucić w skazańca. Ze łzami w oczach patrzył na niego weteran wojen napoleońskich i powstania listopadowego. To mnie, starego – myślał - powinni powiesić. On miał przecież "pisaci, i to pisaci takuju praudu sprawiedliwu jak Boh na niebi". On powinien dalej głosić naszą mużycką prawdę na świat cały. Na żal, choć prawda i sprawiedliwość była jego celem, orężem i kochanką ze snu, dosięgnęła go okrutna sprawiedliwość moskalska, a jego prawdę Moskale obrócą w obrzydliwe kłamstwo.
Ludzie czekali na jakąś dramatyczną akcję. Sami byli sparaliżowani strachem, lecz wierzyli, że ktoś, ktoś się rzuci na żołnierzy, ktoś spróbuje go odbić, choćby to miała być nieudana próba. Litewska Pogoń również nie zeszła z tarczy herbowej i nie przybyła mu z odsieczą.
Kastuś szedł ze ściśniętym gardłem. Nie krzyczał "Żywie Biełaruś!". Nie krzyczał "Niech żyje Litwa!". Nogi miał jak z waty i starał się nie upaść. Nie po to wytrzymał ciężkie przesłuchanie i nie wydał nikogo, choć znał setki nazwisk, żeby teraz okazać słabość. Szedł naprzód, bo czekał na niego Wieszatiel i szubienica.
W mrocznych oczach Murawiowa, którego nawet niektórzy Rosjanie nazywali "ludożercą", panowała demoniczna radość. Kalinowski zaszczycił go tylko jednym spojrzeniem. Było to spojrzenie prawdziwie wolnego człowieka. Taki wzrok wzbudzał nienawiść w ludziach, którzy sami wolności nigdy nie zaznali i z jakiegoś powodu odbierali ją innym.
Wieszatiel osobiście odczytał wyrok. Kastuś nie tylko nie zwrócił uwagi na ten "zaszczyt", ale i nawet wyroku nie słuchał. Patrzył na zebrany na placu tłum i żegnał się z narodem, którego nie był przywódcą, a jedynie oddanym sługą.

Bywaj zdarowy, mużycki narodzie,
Żywi u szczasci, żywi u swabodzie.
I czasam wspamni pra Jaśku swajho
Szto zhinuł za praudu dlja dabra twajho

W końcu założono mu pętlę na szyję. Nawet gdyby pozwolono mu na ostatnie słowa, nie powiedziałby nic. Wszystko co miał do powiedzenia już dawno przekazał słowem i czynem. A "Listy spod szubienicy" były jego jedynym testamentem, który nam zostawił.
Powiedziałbym pięknie, że tego dnia umarł człowiek, a narodził się symbol, ale Kastuś, Jaśka haspadar z pad Wilni stał się symbolem już za życia i nigdy nie umarł.
Ostatnio zmieniony pt 15 sty 2016, 17:19 przez E.Horsztyński, łącznie zmieniany 2 razy.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

2
Nie moje klimaty, więc szczegółowo sie nie rozpisze. Ale
E.Horsztyński pisze:W ciemnej i wilgotnej celi, siedział młody rewolucjonista, co się podpisywał "Jaśka haspadar z pad Wilni". Spisywał swoje "Listy spod szubienicy". Miał zostać rozstrzelany, lecz wyrok został zamieniony na hańbiące powieszenie. W końcu Murawiow nie bez powodu dostał przydomek "Wieszatiel" i nikomu nie przepuszczał. Nawet dyktatorowi powstania na Litwie.
gdyby ten fragment zostałby szerzej opisany, a nie takimi krótkimi, ciętymi zdaniami - to może by zachęciło mnie do uważniejszego przeczytania tekst. A tak przemknęłam tylko okiem przez tekst.
W ramach wyjaśnienia = mam ten komfort, ze czytam teksty które chcę, bo mnie zaciekawią, a inne nie czytam ;D
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

4
EEE, autorze broń tekstu. :lol: Lubie to twoje pisanie, i bądź łaskaw zachęcać mnie do dalszych lektur, a nie tylko mnie zbywać. :mrgreen:
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

6
Wiedział, że stanie się symbolem. Wiedział, że po jego śmierci powstanie będzie stłumione bardzo szybko. Symbol jednak pozostanie. Czasem może za bardzo idealizowany, czasem może trochę przekoloryzowany, ale w tym symbolu będzie wszystko, co było najlepsze w Kastusiu Kalinouskim. Człowieka można zabić, ale symbole tak jak ideały, są kuloodporne.
Dla mnie trochę za dużo tu "symboli". Czuć, że to generalnie było przemyślane, ale jakoś za gęsty wyszedł ten fragment. Może któreś z tych górnolotnych stwierdzeń po prostu można by wyciąć? Pozostawiam do przemyślenia.
E.Horsztyński pisze: Tak jak Jezus przed aresztowaniem rozmawiał z Bogiem w gaju oliwnym, tak on teraz spisując swoje listy, mówił do narodu.
Trochę nie widzę tego "tak... jak...".
E.Horsztyński pisze: Wszyscy, oprócz kilku jego znajomych, widzieli jego twarz po raz pierwszy i nie mogli uwierzyć, że ten niepoprawny romantyk, co chciał walczyć z wiatrakami, ten rewolucjonista, co chciał chłopów spod pańskiego i carskiego jażma uwalniać, że ten, który całą Litwę w garści trzymał i którego obawiali się wszyscy Moskale i ich poplecznicy, ten duch, którego Ochrana poszukiwała przez długi czas i ta zmora, która spędzała sen z powiek Wieszatiela, to młodzieniec, któremu powinny być w głowie tylko dziewczyny i wino.
To wtrącenie mi się nie podoba. Całe zdanie ogólnie tak, ale to wtrącenie na początku je rozbija.
No i jarzmo, nie jażmo!
E.Horsztyński pisze:Nawet opłacony przez władze człowiek, schował zgniłe jabłko, którym chciał rzucić w skazańca.
Tu mi się to rzuciło w oczy najmocniej, ale chyba nie tylko tu wystąpiło - uważaj na przecinki. ich brak szkodzi, ale co za dużo to niezdrowo ;) Tutaj przed "schował" zbędny.
W mrocznych oczach Murawiowa, którego nawet niektórzy Rosjanie nazywali "ludożercą", panowała demoniczna radość.
Podobają mi się "mroczne oczy Murawiowa" - normalnie by mnie pewnie drażniło, tu mi się naprawdę podoba. Natomiast "w oczach panowała..." już mniej.

Trudno mi dobrze ocenić ten tekst, bo, wstyd się przyznać, brak mi podstawy historycznej. Natomiast... Zachęcił do jej podbudowania - a to zdecydowanie na plus. Ogólnie ciekawy dobór tematu. Realizacja niezła, choć też mnie nie powaliła (traktuję ten tekst jako solidną wprawkę historyczną). Językowo tu i ówdzie przydałoby się wygładzić. Czasem miałam wrażenie, że jest zbyt pompatycznie, ale pytanie, czy tematyka tego nie wymusza...? Ja bym pewnie wolała mniej symbolu, więcej człowieka (czyli czego więcej? może jakiejś gonitwy myśli, może więcej paniki?). Choć trochę tego było - np. podobało mi się, że prosił by nie wspominać, że się porzygał, podobało mi się napomknięcie o tym, że Murawiow odczytywał wyrok. No, momentami mam takie pomieszane odczucia. Ale to już takie luźne przemyślenia.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

7
Nie podoba mi się: idziesz kalkami i grasz efekciarsko na wysłużonej już symbolice:
znanej już u Mickiewicza i u Orzeszkowej. Zwłaszcza Orzeszkowa.
To ocieka patosem wśród płycizn tendencji (tzn. tez interpretacyjnych).
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
Dzięki Adrianno za uwagi ;)
Trudno mi dobrze ocenić ten tekst, bo, wstyd się przyznać, brak mi podstawy historycznej. Natomiast... Zachęcił do jej podbudowania
Czyli jako historyk z misją, odniosłem sukces, yea :mrgreen:
Czasem miałam wrażenie, że jest zbyt pompatycznie, ale pytanie, czy tematyka tego nie wymusza...? Ja bym pewnie wolała mniej symbolu, więcej człowieka
Ja zwlekałem trochę czasu z publikacją, bo właśnie cały czas miałem takie wrażenie, że może za bardzo nadmuchałem te opowiadanko patosem, kiedy miałem zamiar zachować odpowiednie proporcje, tak samo jak z człowiekiem i symbolem.
Niektóre zdania (m.in. te na które zwróciłaś uwagę) jakoś nie do końca zgrabnie wyglądały, ale już nie dałem rady w nieskończoność tego dopieszczać...

Natasza pisze:Nie podoba mi się: idziesz kalkami i grasz efekciarsko na wysłużonej już symbolice.
A, to sory.

Jacek_L pisze:
E.Horsztyński pisze:Człowieka można zabić, ale symbole tak jak ideały, są kuloodporne.
Mówi/myśli to człowiek, którego wkrótce powieszą...
Tylko kuloodporne?
Narratora nikt nie powiesił. Poszedł potem narratorować w inszych tekstach.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

10
E.Horsztyński pisze:
Jacek_L pisze:
E.Horsztyński pisze:Człowieka można zabić, ale symbole tak jak ideały, są kuloodporne.
Mówi/myśli to człowiek, którego wkrótce powieszą...
Tylko kuloodporne?
Narratora nikt nie powiesił. Poszedł potem narratorować w inszych tekstach.
Istotnie przyjąłem ciąg narracyjny, mówiący o odczuciach/świadomości bohatera jako część jego myśli.

Nie zmienia to sensu mojej uwagi. Rozumiem, iż przywiązanie do słowa "kuloodporne" w tym wypadku wygrało z zakresem myśli przewodniej?
:)

11
Jak to już gdzieś pisałam, tekst pachnie mi szkolnym peanem, ta cała symbolika itd. Jednak nie mogę powiedzieć, że mi się zupełnie nie spodobał. Choć uważam, że byłby zdecydowanie ciekawszy, gdyby go rozwinąć, znaczy dać mu fabułę jakąkolwiek ;)
Małe, żółte i kopie? Mała, żółta kopareczka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”