Różaniec [kryminał] fragment

1
Po burzliwej reakcji na moje przywitanie zastanawiałam się długo, czy debiutować tym tekstem. Wydaje się, że podsyciłam ciekawość niektórych i podniosłam sobie dość wysoko poprzeczkę. Ale obiecałam debiut fragmentem kryminału, więc tego będę się trzymać. Może następnym razem wrzucę coś dłuższego i bardziej popisowego literacko;). Tymczasem pierwszy podrozdzialik kryminalnej powieści pt. Różaniec

______________________


____ Przez cztery ostatnie lata Alicja nie musiała zastanawiać się, jak trudno jest otworzyć drzwi wejściowe kamienicy łokciem. Tego dnia była obładowana bardziej niż zwykle – na ramieniu miała zawieszoną torebkę, pod pachą plik klasówek do sprawdzenia, przez nadgarstki przewiesiła uszy reklamówek z zakupami. Lewą dłonią otrząsała parasolkę, a prawą powstrzymywała sprawdziany przed upadkiem. Zawsze ceniła swoją niezależność i siłę, jednak teraz czuła, że jej szczęki zaciskają się wściekle. Kiedy klamka wreszcie drgnęła, część klasówek wypadła na zabłocony chodnik. Alicja cisnęła resztą bagażu prosto w kałużę. Zamachnęła nogą, gotowa wymierzyć torbom kopniaka. Zreflektowała się jednak i oparła głowę o ścianę.

____Po kilku nienaturalnie głębokich wdechach weszła do budynku, ciągnąc za sobą zakupy. Otworzyła bez przekonania skrzynkę pocztową. A jednak coś było w środku. Ze zdziwieniem oglądała białą kopertę bez adresata ani nadawcy. Przez chwilę stała w zamyśleniu obracając znalezisko, aż na jej twarz wstąpiło nagłe olśnienie.
– Niebywałe – uśmiechnęła się mściwie. – Przeprosiny?
____Kolejny element ekwipunku, paradoksalnie, uczynił bagaż lżejszym. Pokonała trzy piętra i ciasny korytarzyk szybciej niż zwykle. Mieszkanie nr 24, H. i E. Goździkowscy. Napis na drzwiach był jedną z niewielu rzeczy, które zostały tu po rodzicach.
____Rzuciła torby w kąt przedpokoju, zdjęła kurtkę, ustawiła półbuty w stałym miejscu – obok ulubionych mokasynów Artura. Zostawił je, pewny swojego rychłego powrotu.
____Widziała przebieg wczorajszego dnia w wyobraźni. Artur siedział w siedzibie prokuratury z telefonem rzuconym między akta. Na początku nawet nie zerkał w jego stronę, przekonany, że to ona zadzwoni pierwsza. Spokojny jak zawsze, kartkował dokumenty, przeczesywał włosy, wygładzał koszulę. Z czasem poruszał się coraz bardziej nerwowo, zaczął spoglądać na ekran komórki, zmarszczył brwi. Nonszalancki uśmieszek pobladł. Jeszcze chwilę gładził podbródek, rozglądał się niecierpliwie. W końcu, zupełnie zbity z tropu napisał liścik z przeprosinami a następnego dnia podrzucił go jak chłystek.
____Satysfakcja spłynęła po ciele Alicji chłodną falą. Miłe uczucie, trochę już przez nią zapomniane. Dalszy ciąg przybierał w jej myślach postać filmowej sceny: on przyrzeka, że mu zależy, ona się waha. On kręci się niespokojnie, ona siedzi wygodnie w fotelu, wzdycha, dyktuje warunki. Tym razem to ona zastanawia się, czy w ogóle warto.
____Przeszła z przedpokoju do wydzielonej z niego części kuchennej. Plik sprawdzianów opadł ciężko na kuchenny blat. Czy zabójstwo może być uzasadnione? Odwołaj się do przykładu „Zbrodni i kary”. Przepadała za tym tematem. Zadawała go dla chętnych, a jednak co roku większość uczniów oddawała zapis swoich poglądów w tej sprawie. W pracach roiło się od potwornych nazwisk i dziejowych gdybań. Wszystkie przesiąknięte były nastoletnim światem, w którym jeszcze zło jest złe, a dobro dobre. Uśmiechnęła się pobłażliwie i potrząsnęła głową. Hitler, zamachy, wielka historia – nie chciała teraz o tym myśleć. Skupiła całą uwagę na niepozornym świstku obok stosu wypracowań. Część niej chciała natychmiast rozerwać kopertę, ale Alicja nie uległa tej pokusie. Wytarła zabrudzone klasówki, wstawiła wodę, wyjęła z szafki kubek w pasy. Po dłuższym namyśle wybrała rodzaj herbaty. Wreszcie zalała saszetkę wrzątkiem a kuchnię wypełnił aromat mango.
____Rozejrzała się za czymś ostrym. Padło na nożyce do drobiu. Kiedy stanęła nad kopertą, jej tętno przyśpieszyło zupełnie jak wtedy, gdy jako nastolatka dostała pocztą pierwsze wyznanie miłości. Zganiła się w duchu. Wolałaby otwierać ten list od niechcenia, między kęsem kanapki a łykiem herbaty, najlepiej słuchając jednocześnie dziennika telewizyjnego. Na pewno bez rumieńca na twarzy i przyspieszonego pulsu. Odetchnęła głęboko i przecięła papier. Na blat wypadło grupowe zdjęcie, ale Alicja zignorowała je. Zajrzała jeszcze do koperty w nadziei, że kartka z przeprosinami zawieruszyła się wewnątrz. Listu nie było.
____Po chwili bezruchu skierowała wzrok na fotografię.
____Trzy rzędy uśmiechniętych nastolatków i ponura, nieco od nich starsza kobieta – Alicja, wtedy jeszcze Goździkowska. Ktoś w pierwszym rzędzie trzymał tabliczkę: IIB a nad wszystkimi górował wizerunek patrona szkoły. Byłoby to zwykłe klasowe zdjęcie, gdyby ktoś nie popisał go korektorem. Jedna z uczniowskich twarzy ujęta była w kółko, poniżej lśnił biały napis: Opowiesz prokuraturze waszą słodką historię?
____Alicja długo nie mogła zaczerpnąć wdechu, wpatrując się w te słowa. Kiedy wreszcie udało jej się wciągnąć nieco powietrza, zauważyła coś jeszcze. Twarz innego chłopca była przekreślona.
____Z krzykiem odrzuciła zdjęcie. Opadało powoli, niepozornie, jak zwykła ulotka, niewzruszone ciężarem, jaki niosło.
____Przylgnęła do ściany i ogarnięta poczuciem bezwładu osunęła się na podłogę. Siedziała skulona w ciasnej kuchni z płucami zatkanymi boleśnie powietrzem o zapachu mango. Ciemniało. Było zimno. Na zewnątrz ktoś nawoływał psa, szumiały liście i samochody, świszczał wiatr. Chyba wciąż padało. Na początku Alicja widziała w zapadającym wieczorze sprzymierzeńca, który okryje sprawdziany, herbatę, kopertę i cały świat mgłą. Szybko okazało się jednak, że zapisane korektorem pytanie: Opowiesz prokuraturze waszą słodką historię? świeci w ciemności jak latarnia.
____Dźwięki dochodzące z sąsiednich mieszkań dudniły echem w jej głowie. Za każdym razem, kiedy deski podłogowe na korytarzu skrzypiały pod ciężarem czyichś kroków Alicję wypełniało przerażenie. Nie pamiętała, czy zamknęła drzwi na klucz. Z drugiej strony modliła się w duchu, by tym razem kroki należały do Artura. Żeby wszedł, rzucił aktówkę w przedpokoju i podbiegł do niej z pytaniem: co się stało? A później posadził ją w fotelu, otulił kocem i podał melisę z miodem, wściekły na siebie, że nie dzwonił wcześniej.
____Na myśl o tym wypełniła ją tęsknota. Przez chwilę czuła ciepło koca, gorący kubek w dłoniach, kojący zapach melisy. A przede wszystkim ulgę, pozwalającą oddychać miarowo i uśmiechać się spokojnie.
____Kiedy tylko wyobrażona scena rozpłynęła się w zimnie i ciemności, decyzja zapadła. Alicja wyjęła z kieszeni telefon komórkowy, nie mając pojęcia, co właściwie powie. Leżące na podłodze zdjęcie wciąż adresowało do niej pytanie: Opowiesz prokuraturze waszą słodką historię? Odpowiedź brzmiała: Nie.
Ostatnio zmieniony pn 26 sty 2015, 10:18 przez efemeride, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Cześć ponownie!

Pamiętam to burzliwe powitanie, sama w nim też uczestniczyłam. Czekałam na Twój tekst, ciekawa czym mnie zaskoczysz, bo jak sama napisałaś na początku – poprzeczkę podniosłaś sobie dość wysoko... i chyba jednak za wysoko.

Tekst raczej dobry technicznie i wolny od błędów. To na plus. Mimo krótkiego fragmentu, widać już jakiś zarys historii – to również na plus. Poza tym dobre opisy, może nie powalające ale niezłe, łączące w sobie kilka odczuć: zapachy, dźwięki itd.

Mimo wszystko tekst wydaje mi się zbyt wygładzony i bez emocji. W Twoim wstępie do tego posta jest więcej emocji, niż w całym podrozdziale. W takich momentach zawsze przypomina mi się postać Josepha Granda z Dżumy, który ciągle zmieniał pierwsze i jedyne zdanie swojej powieści, chcąc żeby było idealne ;) Tutaj też mam właśnie takie wrażenie, że poprawiałaś swój tekst, żeby pozbyć się wszystkich możliwych błędów i literówek (co jest dobre), ale przy okazji stał się taki nijaki w odbiorze.

Może na niską ocenę wpływa wysoko postawiona poprzeczka, chociaż z drugiej strony tekst nie jest ani odkrywczy, ani porywający. Co prawda to tylko krótki fragment, więc ma sporą szansę, żeby się jeszcze rozwinąć i porwać czytelników. Mam nadzieję, że tak będzie ;)

Pozdrawiam,
Ash
"Idź więc, są światy inne niż ten."

---

"If you don't believe in even the possibility of magic, you'll never ever find it."

3
A więc przyjęcie zgodne z moimi obawami ;).
Miałam wątpliwości, czy fragment jest wystarczająco suwerenny, by nadawał się do publikacji tutaj. W całej powieści być może obroniłby się jako wprowadzenie do świata z zarysowaniem wątków, ale zgadzam się, że jego dramaturgia jako osobnego tekstu nie porywa. Szkoda, bo debiut jest tylko jeden ;). Ale może dacie mi jeszcze jedną szansę. Za 14 dni :P.

4
Jest taka postać-reżyser w "Misiu" - (Kowalewski): on posługuje często tekstem: "Dziesięć filmów o tym zrobiłem". Po przeczytaniu - miałam ochotę jak on powiedzieć "Sto filmów o tym zrobiono". Pewnie, że fragment jest malutki, ale jakoś ... brzmi znajomo.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Ja bym nie dramatyzowała. Fragment, choć krótki, stanowi dobre wprowadzenie w akcję. Całkiem sporo dowiadujemy się o bohaterce i jej bieżącej sytuacji, a list ze zdjęciem nadaje kierunek biegowi przyszłych wydarzeń. Owszem, takie rozgrywanie tajemnicy z przeszłości, żeby nękać główną bohaterkę, jest często spotykane nie tylko w kryminałach (ulubiony chwyt w melodramatach), lecz w końcu i tak najważniejszy jest sposób, w jaki później poprowadzisz ten wątek.

Problemem jest raczej to, że gubisz się w nadmiernej szczegółowości opisów, które chyba niezbyt odpowiadają sytuacji, jaką chciałaś przedstawić.
efemeride pisze: Przez cztery ostatnie lata Alicja nie musiała zastanawiać się, jak trudno jest otworzyć drzwi wejściowe kamienicy łokciem.
Dlaczego na początku podajesz akurat cztery lata? Sądziłam, że po takim właśnie czasie objuczona pakunkami Alicja przyjeżdża do kogoś, na przykład do przyjaciółki, u której dawno nie była - a tu nie, ona po prostu wraca z pracy do domu. Przy takich automatycznych, codziennie wykonywanych czynnościach zanika poczucie czasu. Poza tym: "nie musiała zastanawiać się, jak trudno..." Pewnie, że nie musiała zastanawiać się, gdyż powtarzalność czynności sprawia, że działa się bez długich rozważań, nawet jeśli jest to trudne i do akcji trzeba włączyć łokieć. Uprościłabym więc całość: Alicja już od dawna nie pamiętała, jak trudno jest otworzyć łokciem drzwi kamienicy ewentualnie Alicja musiała otworzyć łokciem drzwi kamienicy, czego nie robiła już od dawna albo podobnie.
efemeride pisze:Kiedy klamka wreszcie drgnęła, część klasówek wypadła na zabłocony chodnik. Alicja cisnęła resztą bagażu prosto w kałużę. Zamachnęła nogą, gotowa wymierzyć torbom kopniaka.
Reszta klasówek też wylądowała w kałuży? Razem z parasolką? A może wystarczyłyby same torby? Na przykład: Alicja cisnęła torby wprost w kałużę i zamachnęła się nogą, gotowa wymierzyć im kopniaka.
efemeride pisze:Po kilku nienaturalnie głębokich wdechach weszła do budynku, ciągnąc za sobą zakupy.
Jak można ciągnąć za sobą reklamówki?
efemeride pisze: na jej twarz wstąpiło nagłe olśnienie.
Oj, nie. Olśnienie to jest wewnętrzny przebłysk, który pewnie też ujawnia się w zmianie wyrazu twarzy, lecz z pewnością nie "występuje na twarz".
efemeride pisze:_Kolejny element ekwipunku, paradoksalnie, uczynił bagaż lżejszym.
List to nie jest element ekwipunku. I nie ma tu miejsca na paradoks, gdyż jedna koperta, dorzucona do wielu pakunków, nie zwiększa realnie ich ciężaru.
efemeride pisze: Mieszkanie nr 24, H. i E. Goździkowscy. Napis na drzwiach był jedną z niewielu rzeczy, które zostały tu po rodzicach.
Napis, czy tabliczka?
efemeride pisze:Widziała przebieg wczorajszego dnia w wyobraźni. Artur siedział w siedzibie prokuratury z telefonem rzuconym między akta. Na początku nawet nie zerkał w jego stronę, przekonany, że to ona zadzwoni pierwsza.
Tu jest pewien problem, gdyż w wyobraźni można widzieć coś, co się naprawdę zdarzyło, jak i sytuacje, które nigdy nie zaistniały. Alicja nie była razem z Arturem, nie obserwowała go, ona domysla się tylko, co robił i jak się zachowywał. Lepiej wprowadzić tu przypuszczenie: Wyobraziła sobie, jak to mogło wczoraj wyglądać albo podobnie.
No i siedział w siedzibie, to trochę za dużo. Siedział w swoim pokoju w prokuraturze.
efemeride pisze:Miłe uczucie, trochę już przez nią zapomniane. Dalszy ciąg przybierał w jej myślach postać filmowej sceny: on przyrzeka, że mu zależy, ona się waha.
Podkreślone - zbędne. Kasuj zaimki, gdzie nie są potrzebne, nie przypominaj tak dobitnie, że ona pewne sytuacje tylko sobie wyobraża, gdyż to jasno wynika z kontekstu.
efemeride pisze:Wszystkie przesiąknięte były nastoletnim światem, w którym jeszcze zło jest złe, a dobro dobre.
Wypracowania przesiąknięte światem - to nie jest dobra metafora. Nie będę teraz starała się naprędce wymyślić lepszą, ale wykorzystałabym raczej nastoletnią wrażliwość czy emocjonalność.
efemeride pisze:Skupiła całą uwagę na niepozornym świstku obok stosu wypracowań. Część niej chciała natychmiast rozerwać kopertę, ale Alicja nie uległa tej pokusie.
Koperta z domniemanym listem to nie jest niepozorny świstek. Tak można nazwać mały kawałek papieru albo zabazgrany paragon.
Nie rozbijaj swojej bohaterki na części. To jest zwykły stan zawahania: co zrobić najpierw? Chciała natychmiast rozerwać kopertę, ale nie uległa pokusie.
efemeride pisze:Alicja długo nie mogła zaczerpnąć wdechu, wpatrując się w te słowa. Kiedy wreszcie udało jej się wciągnąć nieco powietrza, zauważyła coś jeszcze. Twarz innego chłopca była przekreślona.
____Z krzykiem odrzuciła zdjęcie. Opadało powoli, niepozornie, jak zwykła ulotka, niewzruszone ciężarem, jaki niosło.
____Przylgnęła do ściany i ogarnięta poczuciem bezwładu osunęła się na podłogę. Siedziała skulona w ciasnej kuchni z płucami zatkanymi boleśnie powietrzem o zapachu mango.
No i tutaj przechodzimy do emocji. Zasadniczo, można je opisywać poprzez reakcje ciała. Ale: nie eksploatuj tak tego oddechu. Owszem, wierzę, że na widok zdjęcia Twoja bohaterka wstrzymała oddech, albo nawet zabrakło jej tchu. Kiedy jednak piszesz, że "udało jej się wciągnąć nieco powietrza" albo że siedziała "z płucami zatkanymi boleśnie powietrzem o zapachu mango", brzmi to jak opis reakcji na gaz duszący. Za mocno, nieadekwatnie do sytuacji. Zastanawia mnie też ten krzyk i osuwanie się na podłogę. Owszem, list zapowiada poważne kłopoty. Ale takie zachowania wskazują, że bohaterka jest niezłą histeryczką, a nie wiem, czy właśnie na tym Tobie zależało.
Ponieważ zaplanowałaś historię kryminalną, emocji z pewnością nie zabraknie. Stopniuj więc rozważnie reakcje Twojej bohaterki, bo co będzie, kiedy przyjdzie jej zmierzyć się z realnym zagrożeniem?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
Z tymi czterema latami jest tak, że przez cztery ostatnie lata była w związku z Arturem, który zajmował się dźwiganiem zakupów. W kolejnych scenach sprawa rozstania i długości związku jest bardziej wyeksponowana, ale i tak muszę w takim razie zmienić coś na początku. Zastanawiałam się zresztą nad tym, ale wybrałam tę wersję. Myślałam, że może być najwyżej trochę tajemnicza, ale najwyraźniej jest po prostu niezrozumiała.

Co do histeryczki - rzeczywiście. Może dlatego tak to napisałam, że wiem, co ją czeka ;).

Resztę uwag również przyjmuję i dziękuję za wnikliwą ocenę.

7
Proszę Nataszy, to, że brzmi znajomo nie jest jakimś nadzwyczajnym zarzutem, w każdym razie nie ma nic wspólnego z ucinaniem łba, które zaoferowałem w powitaniu.
Tak naprawdę WSZYSTKO już było, również w prozie gatunkowej (a przecie ma być kryminał), więc nie ma się czym przejmować, natomiast wykonanie jest istotne, a ono akurat, droga Autorko, nieco kuleje. Żebyś nie cisnęła w kąt laptopa razem z dalszym ciągiem opinii podkreślę, że „nieco” znaczy „nieco” i nic więcej, dało się przeczytać bez szczególnej mordęgi i chwała Ci za to.

No to się poczepiajmy.
efemeride pisze: Przez cztery ostatnie lata Alicja nie musiała zastanawiać się, jak trudno jest otworzyć drzwi wejściowe kamienicy łokciem. Tego dnia była obładowana bardziej niż zwykle – na ramieniu miała zawieszoną torebkę, pod pachą plik klasówek do sprawdzenia, przez nadgarstki przewiesiła uszy reklamówek z zakupami. Lewą dłonią otrząsała parasolkę, a prawą powstrzymywała sprawdziany przed upadkiem. Zawsze ceniła swoją niezależność i siłę, jednak teraz czuła, że jej szczęki zaciskają się wściekle. Kiedy klamka wreszcie drgnęła, część klasówek wypadła na zabłocony chodnik. Alicja cisnęła resztą bagażu prosto w kałużę. Zamachnęła nogą, gotowa wymierzyć torbom kopniaka. Zreflektowała się jednak i oparła głowę o ścianę.
Po pierwsze – zostawiam na boku fakt, że większość kamienic, prawdziwych kamienic, ma do sforsowania co najmniej dwoje drzwi: głowne, bramne i te do klatki schodowej. Ale jest jeszcze jedna sprawa; właściwie tylko w slumsach wchodzi się ot, tak, z ulicy. Zamki i domofony stanowią standardowe wyposażenie, nawet kamienic zarządzanych przez gminy. Czyli czynność wejścia jest troszkę bardziej skomplikowana, niż otwarcie drzwi łokciem.

Po drugie – mamy sobie obrazek, obładowana kobieta wchodzi do klatki, dziwnie w tym kontekście brzmi informacja o tym, że jest silna i niezależna. Jakby nie z tego porządku. Jeśłi już, to jakoś inaczej, może trochę żartobliwie o kosztach samodzielności , czy sile, jakiej ona wymaga?

Po trzecie – nie przekracza niczyich zdolności umysłowych redukcja sztuk bagażu przy okazji wizyty w sklepie, wystarczy zakup większej torby, jeśli te, w których są zakupy mają zbyt mały rozmiar czy wytrzymałość. Blondynka, kurde?
efemeride pisze:Otworzyła bez przekonania skrzynkę pocztową.
Może i nawyk. Ale czy rzeczywiście człowiek objuczony bagażami, zmoknięty i marzący o herbacie w ogóle zatrzyma sięprzy skrzynce? W czasach komórek, netu i ulotkowego spamu?
Pal diabli, reklamy mogą poczekać, można zejść do skrzynki później, w kapciach i z lepszym nastrojem. Ale: są skrzynki z dziurami umożłiwiającymi podejrzenie, czy coś przyszło. Wtedy psychologia byłaby wiarygodniejsza: można założyć, że Alicja jest obowiązkowa i zarejestrowawszy obecność jakiejś korespondencji zatrzymuje się, wygarnia ją do reklamówki i idzie do mieszkania.
efemeride pisze:Rzuciła torby w kąt przedpokoju, zdjęła kurtkę, ustawiła półbuty w stałym miejscu – obok ulubionych mokasynów Artura. Zostawił je, pewny swojego rychłego powrotu.
I znowu psychologia. Alicja zdaje sobie sprawę z motywów postępowania Artura i daje przyzwolenie na to, żeby mokasyny stały sobie, jak wyrzut sumienia i świadectwo jego przewagi? W życiu!
Wydaje mi się, że bardziej wiarygodnie byłoby wspomnieć, że stawia swoje buty obok miejsca, gdzie były mokasyny Artura, które wyleciały przez okno/na klatkę schodową/do wiadra/przynajmniej do szafki pod wanną ;-)
efemeride pisze:Widziała przebieg wczorajszego dnia w wyobraźni. Artur siedział w siedzibie prokuratury z telefonem rzuconym między akta.
Tu – w stosunku do opowieści o Arturze – zgrabniejszy byłby czas teraźniejszy. Alicja w sprawozdaniu narratora jest w przeszłości, ale jej wyobrażenia (dla niej) odbywają się w czasie rzeczywistym – czyli tu i teraz. Tak postąpiłaś w drugiej „wyobrażeniowej” sekwencj - i ta dobrze osadziła się w tekście.
efemeride pisze:Satysfakcja spłynęła po ciele Alicji chłodną falą. Miłe uczucie, trochę już przez nią zapomniane.
A tutaj taka sobie cienkość. Miłe=ciepłe, nie? Z automatu się tak kojarzy. Chłodne mogłoby być w upalny dzień (kontekst), no, ale pada i chyba nie jest przesadnie gorąco.
efemeride pisze:Przeszła z przedpokoju do wydzielonej z niego części kuchennej. Plik sprawdzianów opadł ciężko na kuchenny blat.
Chyba niepotrzebna bliskość tego samego wyrazu. Logika wskazuje, że blat nie był w łazience :-P To już lepiej dołożyć jakieś określenie wizualizujące blat, typu „udający granit”, „biegnący wokół pomieszczenia”, „ciemnobrązowy” czy jakoś tam.
efemeride pisze:Zadawała go dla chętnych, a jednak co roku większość uczniów oddawała zapis swoich poglądów w tej sprawie.
„Zadawać dla”. Hmmm... nie pasuje. Zadaje się komuś coś – zadanie uczniom, albo pytanie rodzicowi, albo truciznę pretendentowi do tronu. „Zadawała go ochotnikom”...? „Zadawała go jako pracę nieobowiązkową (nadprogramową)...?” „Zadawała go tym, którzy mieli ochotę wypowiedzieć się w nieskrępowany sposób ...?”
Z tej samej beczki jest „przesiąknięcie nastoletnim światem”, na które już zwróciiła uwagę Rubia.
efemeride pisze:Rozejrzała się za czymś ostrym. Padło na nożyce do drobiu.
No nie. Alicja wygąda na osobę nieźle zorganizowaną, nie używałaby pierwszego lepszego narzędzia, które wpadnie w ręce, tym bardziej, że załatwiła sobie czas na uspokojenie oddechu i systematyczne wykonanie zaplanowanych czynności. A nożyce do drobiu? Spróbuj sama w ten sposób rozciąć kopertę bez uszkodzenia zawartości :-P To już ostry nóż i deska do krojenia wydają się sensowniejsze...
efemeride pisze:Odetchnęła głęboko i przecięła papier. Na blat wypadło grupowe zdjęcie, ale Alicja zignorowała je. Zajrzała jeszcze do koperty w nadziei, że kartka z przeprosinami zawieruszyła się wewnątrz. Listu nie było.
Ładne jest to uchwycenie naturalnego odruchu, kiedy człowiek czego innego się spodziewa, co innego dostaje, po czym wytrząsa opakowanie w niedowierzaniu i rozczarowaniu. Tylko czy ma zastosowanie w tej sytuacji?
Moim zdaniem – znowu psychologia kuleje. Popatrzmy: Alicja spodziewa się przeprosin. Mogłyby być w postaci wydrukowanej kartki (nawyk możliwy u kogoś, kto zajmuje się aktami i pismami urzędowymi), ale równie dobrze mogłyby być napisane odręcznie na kupionej w jakimś sklepie okazjonalnej kartce. Zafiksowanie na pierwszą formę mogłoby mieć racjonalne podstawy, ale nie dałaś żadnej wskazówki w tym względzie. Zatem nie bardzo wyobrażam sobie zlekceważenie fotografii.
No i następna sprawa: z koperty wypada coś, co na pewno jest zdjęciem, ba, grupowym zdjęciem. Wiesz, szkolne fotografie mają w sobie coś specyficznego, coś niepodrabialnego, rozpoznawalnego na pierwszy rzut oka. Gdyby Alicja miała na karku sześćdziesiątkę i dziesięć roczników wypuszczonych w świat wychowanków, pewnie za pomocą przelotnego spojrzenia nie byłaby w stanie zidentyfikować swojej klasy. Ale przecież tak nie jest. I jeszcze nmalowanki korektorem? Przemyślałbym to, naprawdę.
Pewna nieadekwatność reakcji „potem” również została już wychwycona.
efemeride pisze:Przylgnęła do ściany i ogarnięta poczuciem bezwładu osunęła się na podłogę.
Ostatnia z wypatrzonych przeze mnie niedoróbek językowych. „Ogarnięcie poczuciem bezwładu” to konstrukcja wszystkomająca :-P przez co przesadna i nieprawidłowa.

No i co?
Ano, nie jest jakoś szczególnie źle. Ma być kryminał , więc oceniany (króciutki przecież) fragment jest całkiem dobrym wstępem, budzącym ciekawość. Jednak, jak to w kryminale bywa, liczą się szczegóły. Wszystko musi grać, żeby wciągnął czytelnika w grę wyobraźni, wiarygodnie podsunął fałszywe tropy, zmusił do tworzenia roboczych hipotez, nie pozwolił się oderwać od narracji. A najlepiej, żeby czytelnik zajrzał do rozwiązania, nie mogąc wytrzymać napięcia :-P

Może Ci się uda taka sztuka?
No to łeb Ci się jeszcze do czegoś przyda :-P

Zatwierdzam weryfikację. R.
Ostatnio zmieniony pn 26 sty 2015, 10:15 przez Leszek Pipka, łącznie zmieniany 1 raz.

8
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź!

No tak, psychologia. Miałam co do niej pewne wątpliwości, bo przesłaną tu scenę napisałam zanim jeszcze poukładałam w głowie wszystkie wątki. W pierwotnej scenie moja bohaterka nie była przykładem silnej i zorganizowanej kobiety. Doszłam jednak do wniosku, że dalszy przebieg akcji wymaga w tym aspekcie lekkiej korekty jej charakteru, a zatem także pierwszej sceny. Częściowo zmieniłam więc niektóre szczegóły, inne pozostawiając bez zmian i może dlatego wyszło trochę niekonsekwentnie.

Co do reszty spraw - nożyczki do drobiu mają wystrzelić w trzecim akcie ;P. Muszę to przemyśleć. Drzwi do kamienicy - wyobraziłam sobie kamienicę tak: najpierw duża brama, która jednak zwykle jest otwarta za dnia, a z podwórka wejście do oficyn i do tylnej części kamienicy. Oficyny mają zwykle domofony (chociaż latem często też otwarte na oścież drzwi :P), ale już te wejścia w głębi, jak zauważyłam, zdarzają się bez zamka. Nie w jakichś luksusowych kamienicach, ale i Alicja w takiej nie mieszka. W pierwotnej wersji było to lepiej wyjaśnione, ale doszłam do wniosku, że trochę zagraca tekst.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron