Zemsta nie wychodzi z mody [Prolog, Thriller]

1
Zakładając tutaj profil 01.11. podchodziłam do tego z założeniem, że cały miesiąc będę pracować nad idealnym fragmentem, który dam do zweryfikowania. Wyszło jak wyszło, czyli jak zawsze. Będę wdzięczna za wszelkie komentarze.

---

___Puszysty, rudy ogon otarł się o policzek mężczyzny, budząc go z nieplanowanej drzemki. Zirytowany brutalnym wyrwaniem z krainy błogości, strząsnął sierść z twarzy i, przecierając oczy, spojrzał na dumnie kroczącego po stoliku persa.
___Kot natychmiast zareagował na ruch właściciela. Zastygł w bezruchu. Nasłuchiwał. Dobrze wiedział, że nie wolno mu chodzić po meblach. Pan zamykał go w pokoju, gdy niechcący zahaczył niespiłowanym pazurem o nic przecież nieznaczącą, zadrukowaną kartkę. Z tych czarnych szlaczków można sobie co najwyżej zrobić – i tak bardzo niewygodne – posłanie.
___- Nieładnie jest zakradać się, kiedy nie patrzę. – Dłoń wprawnym gestem podniosła zwierzę, które następnie powędrowało na kolana właściciela. – Tłumaczyłem ci to.
___Odpowiedział mu długi pomruk. Mężczyzna sięgnął do kartek porozrzucanych na stoliku i dywanie, chcąc po raz setny zapoznać się z treścią wniosku rozwodowego. Wyprostowaną rękę złapała ruda łapa, nie tylko powstrzymując przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu, ale także nieprzyjemnie wbijając pazury w skórę.
___Kot przeciągnął się i ułożył wygodnie w dogodnej mu pozycji. Po kilku sekundach poczuł, jak coś kapie mu na kark. Jedna kropla. Druga. Trzecia. Piętnasta. Rany po zadrapaniu krwawiły dość mocno, jednak ani ich posiadacz, ani sprawca nie wydawali się być tym znacznie przejęci. Gospodarz upewnił się, że treść wniosku zna już całkowicie na pamięć, po czym przyłożył kartkę do rany. Papier momentalnie przybrał szkarłatną barwę, kąpiąc we krwi wszystkie słowa sprawiające tak wielki ból osobie zmuszonej je czytać.
___Mężczyzna westchnął. Choć raz byli równi. Ten jeden raz wypisane równą, urzędową czcionką imię „Christophe” w niczym nie ustępowało widniejącemu na rozmiękłym papierze „Laure”. Szczypiący ból przedramienia stał się nieprzyjemnie pulsujący, kiedy litery zostały zupełnie rozmazane.
___- Do tego się nadawałeś.
___Wziął drugą kartkę, chcąc zakończyć jej los w ten sam sposób. W ostatniej chwili rzucił okiem na nagłówek, wyróżniony wyraźnie tłustą czcionką. Rzeczywiście. „Księgowość Spółki Akcyjnej Vallermoore – rok 2010”. Kiedy Gilbert mu to przyniósł? To oczywiste, że syn nadal miał klucze, ale wyprowadził się razem z matką, do cholery.
___Złość Christophe’a ustąpiła niemal natychmiast, gdy w kłębie papierów dostrzegł ten jeden, gdzie małym druczkiem zaznaczono zyski spółki po odjęciu stałych kosztów.
___Pers zamruczał, ponownie zmieniając pozycję. Mężczyzna nachylił się nad stolikiem, upewniając, czy aby na pewno źle nie przeczytał liczby. Nie. Przecież sam prowadził bieżącą księgowość. Po każdym miesiącu zamykał dane w segregatorze. Ale nigdy ich nie dodał.
___- Duve, jesteśmy bogaci – szepnął, głaszcząc rude futro.
___Francuz przetarł twarz dłonią, uświadamiając sobie grożące mu ryzyko. Tym większe, że jego spółka notowała stały wzrost oraz wciąż mnożącą się liczbę akcjonariuszy.
___- Wyobrażasz sobie… Wyobrażasz sobie, że wystarczy jeden lekki podmuch, żebyśmy to wszystko stracili?
___Papier zagniótł się, kiedy mężczyzna mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Zemsta. Czekał na nią wystarczająco długo. Musi się spieszyć, żeby jego cel nie był szybszy. Teraz.
___- Duve, nie możemy pozwolić, żeby jedna, głupia suka pozbawiła nas sprawiedliwie zarobionych pieniędzy. – Palce zacisnęły się na łapie kota. – Nie możemy pozwolić, żeby nasze królestwo zostało zburzone przez jedno dziecko. Zwykłe dziecko, które będzie musiało zapłacić za to, że przyszło na świat.

---

Dziękuję! ;D
Ostatnio zmieniony ndz 28 gru 2014, 21:46 przez Tenax, łącznie zmieniany 1 raz.
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.

2
Zirytowany brutalnym wyrwaniem z krainy błogości
Potarcie ogonem kota to brutalne wybudzenie? Farciarz, znam wielu takich co by uznali to za dobry początek dnia.
gdy niechcący zahaczył niespiłowanym pazurem
Ja się na kotach nie znam, ale czy one nie mają schowanych pazurów? I same ich nie skracają drapiąc wszystko wokół?
Gospodarz upewnił się, że treść wniosku zna już całkowicie na pamięć
Trzeba było znaleźć jakiś zamiennik, rozumiem. Ale gospodarz brzmi mi tu strasznie. Może dlatego, że jak dla mnie, choć narrator trzecioosobowy, to przedstawia raczej z punktu widzenia kota, a czy te się nie uważają za panów? :wink:
_- Duve, nie możemy pozwolić, żeby jedna, głupia suka pozbawiła nas sprawiedliwie zarobionych pieniędzy. –
Chodzi o te z firmy? (notebe, nie duża, więc ciężko sobie wyobrazić, aby przynosiła duże zyski). Zamiast na szaleństwo, mógłby się skusić na zebranie zysków i przekształcenie ich w inwestycje długofalowe, modernizacje, lub przerzucić je na spółkę jakiegoś kolegi (zakładam że ma takiego). Firma przestaje pokazywać zyski, wręcz mogą wyjść straty (z punktu widzenia akcji), wzrost cen akcji maleje, kupują je bardziej zorientowani, ci mniej mogą wręcz próbować je wyprzedać, wywołując tendencję spadkową. Przy odrobinie szczęścia na rozprawie żonka musiałaby przekonywać, że powinna dostać wykupne za swoją cześć mającej kryzys spółki. Zapewne dostałaby pakiet akcji (w zależności od tego jak wiele ich ma sam mąż). Wolia. :lol:

A tak bardziej na poważnie, bez dywagacji amatora.
Błędów nie widzę, ale to nic nie znaczy. Z tym musisz raczej poczekać na innych. Sam tekst jest krótki, sam wiesz. Tym samym nie dałeś wielkiego pola do manewru dla czytających. Sam prolog na razie mi się podoba, jednak kolejny może równie łatwo to zmienić, bo póki co, stąpasz po cienkim lodzie. Gdybym natrafił na to w księgarni, z pewnością przyjrzałbym się temu bliżej. a to duży plus, który tu rzadko daję. :)
Dziękuję, do zobaczenia.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

3
Dziękuję za odpowiedź. :)
Tak, gospodarz zdecydowanie brzmi źle. Co do kotów, to wydaje mi się, że często wyciągają pazury - ot tak, podczas zabawy. A spółka... To mój błąd, zrobiłam zbyt duży skrót myślowy i trochę zapomniałam o odbiorcy. Firma ogólnie ma się świetnie, problem był, jeżeli chodzi o opinię. I tu totalnie zepsułam, gdyż wcale nie chodziło mi o żonę. A co ma zrobić biedny czytelnik... Wszystko idzie do poprawki.
W każdym razie dziękuję jeszcze raz, zrobiło mi się bardzo miło.:) A lód postaram się pogrubić. :)
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.

4
Pierwsze zdania Twojego tekstu prezentują się nawet dość interesująco, a przy tym przejrzyście i bezbłędnie. Jednakże już kawałek dalej uderzyła mnie nagła wątpliwość:
Mężczyzna sięgnął do kartek porozrzucanych na stoliku i dywanie, chcąc po raz setny zapoznać się z treścią wniosku rozwodowego. Wyprostowaną rękę złapała ruda łapa, nie tylko powstrzymując przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu, ale także nieprzyjemnie wbijając pazury w skórę.
___Kot przeciągnął się i ułożył wygodnie w dogodnej mu pozycji. Po kilku sekundach poczuł, jak coś kapie mu na kark. Jedna kropla. Druga. Trzecia. Piętnasta. Rany po zadrapaniu krwawiły dość mocno,
Tutaj widzę istotną nieścisłość. Skoro kot siedział na kolanach właściciela, to jak mógł złapać pazurami jego wyprostowaną dłoń? Piszesz wprawdzie, że uchwycił rękę, ale jeśli rana znajdowała się powyżej dłoni, to jakim sposobem krew mogła potem kapać na kark kota? Raczej spływałaby po ramieniu lub przedramieniu. A w ogóle, odnośnie tego kapania i obfitego krwawienia... No cóż, trochę to przedumane. Sama mam w domu cztery koty i nie wyobrażam sobie, by mogły podrapać właściciela tak, aby spowodować ranę tak rozległą, z której krew lałaby się niemal strumieniem, a tak to próbowałaś opisać - te spadające jedna za drugą na kark zwierzęcia krople. Dla mnie to zupełnie nieprawdopodobne w odniesieniu do kota domowego (już raczej dla tygrysa).
Papier zagniótł się, kiedy mężczyzna mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Zemsta. Czekał na nią wystarczająco długo. Musi się spieszyć, żeby jego cel nie był szybszy. Teraz.
___- Duve, nie możemy pozwolić, żeby jedna, głupia suka pozbawiła nas sprawiedliwie zarobionych pieniędzy. – Palce zacisnęły się na łapie kota. – Nie możemy pozwolić, żeby nasze królestwo zostało zburzone przez jedno dziecko. Zwykłe dziecko, które będzie musiało zapłacić za to, że przyszło na świat.
Ten końcowy fragment również jest dla mnie niejasny. Jaka zemsta? Co za cel, który nie może być szybszy? I to ostatnie, podkreślone zdanie, tak śmiesznie melodramatyczne... Miało zapewne stanowić clou przesłania, ale jest jedynie sztuczne i we mnie wywołało rozbawienie.

W podsumowaniu całości powiem tak: czytając wstęp do zamieszczonego powyżej tekstu, nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam Twoją wypowiedź. Przyszło mi bowiem do głowy, że napisałaś ten fragment tylko po to, by go tu wstawić, z nadzieją, że okaże się idealny. Po lekturze muszę jednak stwierdzić z żalem, że się nie pomyliłam. Rzeczywiście, taki prawdopodobnie przyświecał Ci cel i bardzo wyraźnie to widać. Wspominam o żalu, bo, po prawdzie, nie tego się spodziewałam po skądinąd niezlym warsztacie pisarskim, jaki tu prezentujesz. Wstawienie czegokolwiek, niechby nawet doskonałego pod względem technicznym to za mało, by poruszyć czytelnika. Potrzeba czegoś więcej; jakiegoś znaczącego przesłania, ciekawej, dynamicznej fabuły, czego w Twoim tekście nie umiałam się dopatrzyć. Końcówka jest niejasna, nienaturalna. Brakuje mi w niej psychologicznego uzasadnienia, nawet takiego w sferze domysłów. To trochę taki dramat kreowany na siłę.
A szkoda, bo jesteś dobra technicznie. Powinnaś wcześniej dokładnie przemyśleć, o czym chcesz mówić i zaplanować sobie najlepszą po temu formę. By móc przedstawić to w sposób interesujący dla czytelnika, któremu będziesz w stanie przekazać swój sposób widzenia opisywanego zjawiska czy też problemu.
Pozdrawiam serdecznie.
..."Właściwe słowa na właściwym miejscu to prawdziwa definicja stylu"... /Jonathan Swift/

5
Dziękuję za opinię, jednak nie do końca się zgodzę.
Oczywiście kot idzie do poprawy, zakończenie też. Ale mimo wszystko nie napisałam tego fragmentu na szybko i tylko po to, żeby go tutaj umieścić. Ma już kilka miesięcy, a ja po prostu chciałam wstawić coś, za co zamierzam się zabrać, a nie pomysł, który porzuciłam. Właśnie o to chodzi, żeby nikt nie wiedział, jaki jest ten cel, o jaką kobietę czy dziecko chodzi, ponieważ własnie tego dotyczy fabuła, a ją miałam już naprawdę do końca dopracowaną.
Dziękuję też za komplement odnośni strony technicznej, jednak fakt, że ta najważniejsza - merytoryczna, "opowieściowa" leży sprawia, że mam ochotę owinąć się kołdrą i rozpłakać.
Pozdrawiam.:)
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.

6
Nie ma co owijać się w kołdrę i płakać, lepiej skupić się nad tym, co zrobić, żeby następne próby zostały lepiej przyjęte. A możliwości jest sporo.

Sam początek akcji: mężczyzna śpi, kot natomiast go budzi. Czyli - właściciel kota najpierw musi poczuć łaskotanie, a dopiero potem, po otwarciu oczu, może stwierdzić, że to rudy ogon przejechał mu po twarzy. Nie na odwrót. (Ewentualnie mogłabyś pisać z punktu widzenia kota, ale nie wiem, czy warto, zważywszy, że ten fragment dotyczy sprawy rozwodowej, która kota nie interesuje).
Po drugie: sprawa atrybucji dialogu:
Tenax pisze:- Nieładnie jest zakradać się, kiedy nie patrzę. – Dłoń wprawnym gestem podniosła zwierzę, które następnie powędrowało na kolana właściciela.
Po kwestii dialogowej zwykle następuje wyjaśnienie, kto to powiedział. W tym przypadku - Dłoń. (Owszem, można łączyć dialog z opisem rozmaitych czynności, lecz to wymaga pewnej wprawy). Tutaj bardziej sensowne byłoby rozwiązanie najprostsze, czyli: Mężczyzna wprawnym ruchem podniósł zwierzę i posadził je sobie na kolanach albo podobnie.
Tenax pisze: Mężczyzna sięgnął do kartek porozrzucanych na stoliku i dywanie, 1. chcąc po raz setny zapoznać się z treścią wniosku rozwodowego. 2. Wyprostowaną rękę złapała ruda łapa, nie tylko powstrzymując przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu, ale także nieprzyjemnie wbijając pazury w skórę.
1. Nie można "zapoznawać się po raz setny". Zapoznajemy się z czymś, czego nie znamy. Zwyczajnie: [...] po raz setny przeczytać wniosek rozwodowy.
2. Nie jest to zgrabny opis. Skróciłabym: Wyciągniętą rękę unieruchomiła ruda łapa, przy okazji wbijając pazury w skórę albo podobnie.
Tenax pisze:Kot przeciągnął się i ułożył wygodnie w dogodnej mu pozycji.
Podkreślone - zbędne. Skoro ułożył się wygodnie, to pozycja na pewno była dogodna.
Tenax pisze:Rany po zadrapaniu krwawiły dość mocno, jednak ani ich posiadacz, ani sprawca nie wydawali się być tym znacznie przejęci.
... tym się nie przejmowali. albo, jeśli już, to: nie wydawali się tym przejęci. Czasownik wydawać się w połączeniu z przymiotnikiem albo imiesłowem przymiotnikowym nie potrzebuje innego czasownika.
Tenax pisze:Papier momentalnie przybrał szkarłatną barwę, kąpiąc we krwi wszystkie słowa sprawiające tak wielki ból osobie zmuszonej je czytać.
Niezliczoną ilość razy koty podrapały mnie do krwi, ale żeby dało się w niej "skąpać" kartkę papieru? Unikaj przesady w sprawach drobnych, gdyż czytelnik nie będzie Ci wierzył, kiedy przejdziesz do opisywania dramatów.
Podkreślone - zbędne. Jeśli chcesz podkreślić, że mężczyźnie wniosek rozwodowy sprawiał ból, musisz to inaczej ująć, bez wprowadzania tej enigmatycznej "osoby zmuszonej czytać".
Tenax pisze:Wziął drugą kartkę, chcąc zakończyć jej los w ten sam sposób. W ostatniej chwili rzucił okiem na nagłówek, wyróżniony wyraźnie tłustą czcionką. Rzeczywiście. „Księgowość Spółki Akcyjnej Vallermoore – rok 2010”.
Tenax pisze:Złość Christophe’a ustąpiła niemal natychmiast, gdy w kłębie papierów dostrzegł ten jeden, gdzie małym druczkiem zaznaczono zyski spółki po odjęciu stałych kosztów.
No to trzymał tę kartkę w ręce, czy też dostrzegł ją "w kłębie papierów"?
Tenax pisze:_Francuz przetarł twarz dłonią, uświadamiając sobie grożące mu ryzyko.
To nie jest dobry moment, żeby informować czytelników, jakiej narodowości jest Twój bohater. Jeśli na początku nie przedstawiłaś go z imienia, nazwiska i właśnie narodowości, to teraz musisz
tę informację podać "przy okazji". Jakiej? Tego nie wiem, lecz na pewno wymyśliłaś takie sytuacje, w których tożsamość Christophe'a ma znaczenie.
Tenax pisze: wciąż mnożącą się liczbę akcjonariuszy.
Wciąż rosnącą liczbę akcjonariuszy.

Uzbierało się trochę tych potknięć, a nie wszystkie wypisałam, lecz nie są to jakieś dramatyczne błędy. Co do fabuły - nie mogę się wypowiadać. Rozwód i zapowiedź walki o pieniądze zawsze są wskazówką, że będzie się działo. Trochę mi natomiast brakuje charakterystyki samego bohatera. Mogłaś ją przemycić choćby po tym: "Duve, jesteśmy bogaci". Kiedy człowiek uświadamia sobie, że nagle się wzbogacił, może sobie planować: że wynajmie mieszkanie w lepszej dzielnicy, kupi taki samochód, że wszystkich znajomych skręci z zazdrości, wyjedzie w podróż dookoła świata... A w ogóle, to ma dopiero trzydzieści lat i najwyższy czas, żeby zaczął korzystać z życia. Wtedy i sam Christophe nabrałby wyrazistości, i niebezpieczeństwo, że może wszystko stracić, gdyż jest ktoś, kto czyha na te pieniądze, bardziej przemówiłoby do wyobraźni czytelnika. Przecież jakoś trzeba go wiązać emocjonalnie z bohaterem :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Dziękuję, na pewno postaram się poprawić te wszystkie błędy.
Never fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”