Słuchaj mnie Kirsten...

1
Słuchaj mnie Kirsten... Cii... Nic nie mów. Teraz ja mówię. Ja, twój mąż, Martin Kochman. Że mąż to oczywiste. Ale co to znaczy Martin Kochman? Nie wiem. Kiedyś to oznaczało Niemca. Nie, nie mówię tak dlatego, że zwątpiłem w Hitlera. Ja nigdy w niego nie wierzyłem. Mówiąc „kiedyś”, miałem na myśli czasy, gdy byłem małym Martinkiem. Ale potem pojawiła się Polska i mama powiedziała, że będziemy teraz Polakami. No bo ona była Polką, wiesz? Wiem, że to dla ciebie bez znaczenia. Zhańbiłabyś ze mną rasę aryjską nawet jakbym był pół-Żydem. Ale chodzi o to, że ja też byłem Polakiem. Jestem. Byłem. Przez dwadzieścia lat byłem Polakiem i starałem się to udowodnić na każdym kroku. Jak kto mnie Niemcem nazwał, to zęby z podłogi zbierał. Tak było, moja Kirsten! I Niemców też biłem. We wrześniu. Pod Bzurą biłem. Co? Chcesz wody? Proszę. I Warszawy broniłem. A potem była konspiracja. Polskim bandytą chciałem być. Ale oni nie. Oni nie chcieli, żebym był polskim bandytą, a niemieckim oficerem. Tak, przez całe moje dorosłe życie robiłem wszystko, żeby być Polakiem, a oni mi teraz Niemcem kazali być. A ja tak bardzo nie chciałem. Ale zostałem nim. Dla Polski. Nic nie mów kochanie, oszczędzaj siły. No i kiedy zostałem Niemcem, straciłem wszystko, co tyle lat budowałem. Wszyscy przyjaciele i znajomi się mnie wyrzekli. Na buty mi pluli. Mówili: chciał nas oszwabić, ale jak przyszli Niemcy, to wyszło szydło w z worka! Oni nie wiedzieli, że to dla Polski. Tylko moja żona wiedziała. Tak, mam żonę. Miałem. Ona wiedziała, ale musiała się mnie wyprzeć. Żebym był wiarygodny. A to taka Polka była. Taka matka Polka, Bóg, Honor, Ojczyzna. Ona to chyba nawet by wolała, żebym zginął we wrześniu. Żeby mogła zostać świętą wdową po polskim oficerze. Żeby mogła pielęgnować pamięć o mnie i dbać o moją mogiłę. Dopóki któryś z moich kolegów oficerów nie zacząłby jej pocieszać. Nieważne. Ważnym jest, że dla wszystkich byłem zdrajcą nie wartym splunięcia, czy obelgi. A i tak pluli na mnie i rzucali wyzwiskami. Czasem tylko przechodzili na drugą stronę ulicy widząc mnie. Trudno. Chcieli Niemca z nienagannym akcentem i o prawdziwie niemieckim rodowodzie, no to dostali. Nie. Nie oni. Nie ta banda durnych piłsudczyków, czy jeszcze gorszych endeków. Polska dostała. A ja tylko marzyłem o jednym. O zwycięstwie. Wyobrażałem sobie defiladę, ordery i medale. A ci wszyscy przyjaciele, sąsiedzi, znajomi, teściowie by wtedy zobaczyli, że ten Marcinek to nie żaden zdrajca, a prawdziwy bohater. Że on tylko udawał Niemca! Że dzięki niemu wojnę wygraliśmy! I zaraz by wszyscy jak jeden mąż „ja zawsze wiedziałem, ja zawsze wiedziałem, że ten Marcin to polski patriota!”. A ja nawet bym nie pytał: „to czemu łajdaku płaszcz mi oplułeś?”. Byłbym szczęśliwy, że to już koniec. Ale póki co, pracowałem. Zbierałem informacje. A potem poznałem ciebie. Tylko dlatego, że byłaś córką generała. Miałaś się we mnie zakochać, lecz to ja zakochałem się w tobie. Tak, wiem, że później ty też mnie pokochałaś. Nie dziwne więc, że tak dobrze nam było. Jest. I jeszcze będzie. No mówię przecież, że będzie, więc wytrzymaj jeszcze. Zaraz na pewno będzie jechała jakaś furmanka. Ułożymy cię wygodnie i już niedługo będziemy w Dreznie. Nie. Nie wrócę już do Polski. Polski już nie ma, tam teraz sowieci. Tak. Nie. Powinno być mi żal. Żal, że cała moja praca poszła na marne. Że całe swoje życie poświęciłem dla sprawy. Ale jednak nie żałuję, bo dzięki temu ciebie poznałem. Nie, nie jestem już Polakiem. Nie jestem też Niemcem. Jestem twoim mężem. I to jest najważniejsze. I ojcem naszych dzieci. Nie ruszaj się do cholery, bo się wykrwawisz. Jeżeli po usłyszeniu tego wszystkiego, mnie znienawidziłaś i już mnie nie chcesz, zrozumiem. Ale Johan i Marlenka potrzebują matki. Nie. Wcale nie umierasz. Wszystkim jest zimno, bo przecież jest luty i -30 stopni. Nie. Nie zamykaj oczu. Patrz na mnie. Słuchaj mnie uważnie. Słuchaj mnie Kirsten...!
Ostatnio zmieniony śr 01 paź 2014, 20:10 przez E.Horsztyński, łącznie zmieniany 2 razy.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

2
Za bardzo na skróty poszedłeś. Chyba cię nie ograniczał limit znaków?
E.Horsztyński pisze:Ale potem pojawiła się Polska i mama powiedziała, że będziemy teraz Polakami. No bo ona była Polką, wiesz?
A co z ojcem? Mogę sobie wyobrazić mieszane małżeństwo w zaborze pruskim, jeszcze łatwiej w austriackim, jak również i to, że dziecko związane z matką identyfikuje się z Polakami, lecz taki wybór wymaga jednak odcięcia się od rodziny ze strony ojca i od niego samego. Dla chłopaka to nie jest bagatelna sprawa, nawet gdyby ojciec nie żył. "Mama powiedziała" skutkuje w przypadku kilkulatka-półsieroty, ale skąd potem ten nienaganny akcent niemiecki, przy takiej niechęci do Niemców? Nie wykluczam ani jednego, ani drugiego, lecz to nie jest prosta biografia i rodzic powinien się pojawić, choćby w roli szwarccharakteru.
E.Horsztyński pisze:I Niemców też biłem. We wrześniu. Pod Bzurą biłem.
NAD Bzurą.
E.Horsztyński pisze:A potem była konspiracja. Polskim bandytą chciałem być. Ale oni nie. Oni nie chcieli, żebym był polskim bandytą, a niemieckim oficerem.
Że mógł wybrać niemiecką narodowość, to rozumiem, ale jak można zostać niemieckim oficerem, nie służąc wcześniej w niemieckim wojsku? Znowu coś na skróty, samo pochodzenie nie wystarcza, jakiś konkret by się przydał. Tym bardziej, że Twój bohater cały czas przebywa w tym samym otoczeniu - wśród sąsiadów i znajomych, którzy znali go jako Polaka.
E.Horsztyński pisze:Ważnym jest, że dla wszystkich byłem zdrajcą nie wartym splunięcia, czy obelgi. A i tak pluli na mnie i rzucali wyzwiskami.

Odważni musieli być ci dawni znajomi. Żeby tak jawnie pluć na niemieckiego wojskowego, mniejsza już o jego rangę... Ja bym jednak złagodziła: spluwali na mój widok albo coś w stylu: kiedyś przypadkowo odwróciłem się i zobaczyłem, jak dawny sąsiad pluje... albo podobnie. No i jednak nie wyzwiska, raczej mamrotanie pod nosem.
E.Horsztyński pisze: Chcieli Niemca z nienagannym akcentem i o prawdziwie niemieckim rodowodzie, no to dostali. Nie. Nie oni. Nie ta banda durnych piłsudczyków, czy jeszcze gorszych endeków. Polska dostała.
Ech... Jedni nie, drudzy nie, tylko ta Polska jak święty fantazmat. Ja to nawet rozumiem, tyle, że on to tłumaczy niemieckiej żonie, dla której układ sił politycznych w Polsce międzywojennej to czysta abstrakcja. A może by tak: Nie. Nie oni. Polska dostała. Państwo podziemne, którego byłem obywatelem, czy podobnie. Bo z tym akurat państwem on się chyba mógł utożsamiać?

A poza tym - w porządku.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

3
Za bardzo na skróty poszedłeś. Chyba cię nie ograniczał limit znaków?
Nie. Ale bohatera za to ograniczał czas, więc mówił szybko, bez głębszego zastanawiania się.
A co z ojcem?
Nie chciało mu się gadać o ojcu. Wot i usio.
ale jak można zostać niemieckim oficerem, nie służąc wcześniej w niemieckim wojsku?
Można. Przechodząc z jednego wojska do drugiego, zachowuje się swój stopień.
Tym bardziej, że Twój bohater cały czas przebywa w tym samym otoczeniu - wśród sąsiadów i znajomych, którzy znali go jako Polaka.
Jak większość volksdojczów.

tyle, że on to tłumaczy niemieckiej żonie, dla której układ sił politycznych w Polsce międzywojennej to czysta abstrakcja
Niekoniecznie. Myślisz, że Niemcy nie interesowali się, kto przeprowadził zamach stanu w sąsiednim państwie? Albo nie znali najbardziej antyniemieckiej partii u sąsiadów? Że gazet nie czytają?

A poza tym - w porządku.
:wink:

To pierwsza taka umiarkowana opinia. Bo wszystkie były albo 10/10 albo 0/10.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

4
E.Horsztyński pisze: Cytat:

A co z ojcem?

Nie chciało mu się gadać o ojcu. Wot i usio.
No właśnie. Tobie się nie chciało, a ja po prostu nie wierzę w takiego bohatera, który decydując się na wybór narodowości - bo to jednak była jego decyzja, skoro wybijał zęby za posądzenie, że jest Niemcem - w ogóle nie pomyśli o tym niemieckim ojcu. Nie bierze go pod uwagę.
E.Horsztyński pisze:Cytat:
ale jak można zostać niemieckim oficerem, nie służąc wcześniej w niemieckim wojsku?

Można. Przechodząc z jednego wojska do drugiego, zachowuje się swój stopień.
A nie mogłeś przedstawić tego w taki sposób, żeby ciemny lud, taki jak ja, to kupił? Choćby tak: będąc polskim oficerem, mogłem stać się niemieckim albo podobnie, żeby była sugestia, że sytuacja jest realna, a nie z gwiazd wzięta.
E.Horsztyński pisze: Cytat:
tyle, że on to tłumaczy niemieckiej żonie, dla której układ sił politycznych w Polsce międzywojennej to czysta abstrakcja

Niekoniecznie. Myślisz, że Niemcy nie interesowali się, kto przeprowadził zamach stanu w sąsiednim państwie? Albo nie znali najbardziej antyniemieckiej partii u sąsiadów? Że gazet nie czytają?
Zwłaszcza córka niemieckiego generała pilnie śledziła różnice między endecją i piłsudczykami.
E.Horsztyński pisze:To pierwsza taka umiarkowana opinia. Bo wszystkie były albo 10/10 albo 0/10.
Nie widzę powodów do popadania w skrajności. :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

5
A nie mogłeś przedstawić tego w taki sposób, żeby ciemny lud, taki jak ja, to kupił? Choćby tak: będąc polskim oficerem, mogłem stać się niemieckim albo podobnie, żeby była sugestia, że sytuacja jest realna, a nie z gwiazd wzięta.
Nie lubię traktować czytelników jak debili i wszystkiego im łopatologicznie tłumaczyć.
No właśnie. Tobie się nie chciało, a ja po prostu nie wierzę w takiego bohatera, który decydując się na wybór narodowości - bo to jednak była jego decyzja, skoro wybijał zęby za posądzenie, że jest Niemcem - w ogóle nie pomyśli o tym niemieckim ojcu. Nie bierze go pod uwagę.
Ojciec jest tu nieistotny. Pomyśleć, może pomyślał, ale powiedzieć już nie. Albo tak bardzo ojca nienawidził za jego niemieckość, że nawet żonie nie chce o nim wspominać. Dobrze jest czasem zostawić czytelnikowi otwartą furtkę dla domysłów...

Zwłaszcza córka niemieckiego generała pilnie śledziła różnice między endecją i piłsudczykami.
Tu nie trzeba było nic pilnie śledzić. Po prostu gazety czytać. Nie chodziło przecież o jakiś Bangladesz a o sąsiedni kraj.
Nie wierzę i nigdy nie uwierzę w żadne utopie, ale za to wierzę we wszelkie możliwe antyutopie.


http://edwardhorsztynski.blog.pl/

https://www.facebook.com/pages/Edward-H ... 81?fref=ts

6
E.Horsztyński pisze:Nie lubię traktować czytelników jak debili i wszystkiego im łopatologicznie tłumaczyć.
Bardzo to uprzejme z Twojej strony.
E.Horsztyński pisze:Ojciec jest tu nieistotny. Pomyśleć, może pomyślał, ale powiedzieć już nie. Albo tak bardzo ojca nienawidził za jego niemieckość, że nawet żonie nie chce o nim wspominać. Dobrze jest czasem zostawić czytelnikowi otwartą furtkę dla domysłów...
Dobrze jest, jeśli przez tę furtkę nie wychodzą papierowe postaci. Ale to, oczywiście, Twoja koncepcja, jak sobie ustawiasz bohaterów. Dla mnie, jako czytelniczki, liczy się tylko ostateczny efekt, w tym przypadku - mało przekonujący.

I, ogólnie, nie przekonuje mnie taka postawa: ja, Autor, napisałem dokładnie to, co chciałem i tak, jak chciałem. Jeśli to nie trafia do ciebie, czytelniku, to wyłącznie twoja sprawa, gdyż:
- może jesteś za głupi, żeby mnie zrozumieć
- może brakuje ci wyobraźni
- albo chęci wnikania w mój przekaz
- albo za mało wiesz.
Jednym słowem, to twój problem.

Otóż, nie. Ja tutaj zastanawiam się nad każdym zdaniem Twojego opowiadania (no, powiedzmy, nad prawie każdym), gdyż taka jest specyfika Tuwrzucia. Gdybym ten tekst przeczytała w jakimś innym miejscu, gdzie czytelnik nie ma możliwości zwracania się do autora ze swoimi wątpliwościami czy pytaniami, pomyślałabym sobie: dużo tu niedoróbek.
I to już nie byłby mój problem.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron