Dwa osiedla

1
Tekst krótki, pomysł powstał na lekcji religii. Nie mogłam się powstrzymać i jakoś tak poszło... :wink:





Dwa osiedla



W blasku słońca zalśniło kilkadziesiąt ogolonych głów. Kolorowe bluzy zmieszały się w jedną, barwną plątaninę. Zapach potu i wszechobecna wrogość wypełniały pulsujące od napięcia powietrze, dodatkowo rozgrzane przez lipcowy upał. Ustały brzęczenia natrętnych much, ciężkie sapania i piski opon. Zaległa cisza, z rzadka tylko przerywana przez wulgarne pomruki. Wrogowie świdrowali się nawzajem wzrokiem, jakby oczekując poddania się bez walki. Z nikąd pojawił się lekki wiatr, wprawiając w ruch chorągwie: zielone z czarnym smokiem dla Osiedla Wojska Polskiego i czarne z trupią czaszką, należące do blokersów z Kopernika.

Nagle dwa obozy ruszyły na siebie. Niewielka przestrzeń rozdzielająca je, drastycznie się zmniejszyła. W biegu, mężczyźni szybkim ruchem wyciągali miecze, z przypasanych do pasów pochew. Srebrne głownie oślepiały odbitym światłem, z rządzą czekając na pierwsze krople krwi.

Niebawem białe nadruki bluz pokryły się szkarłatną posoką. Przekleństwa sypały się tuzinami, przysłaniając znaczenie wypowiedzi. Nieskoordynowana bitwa powoli zamieniła się w pomniejsze pojedynki. Dwóch blokersów ścierało się przy ulicznej lampie, usiłując zadać jak najcelniejszy cios. Pisk białych adidasów rozlegał się przy co gwałtowniejszych ruchach. W końcu ten z założonym kapturem powalił drugiego na ziemię, przyciskając go masywnymi nogami. Już szykował się do śmiertelnego uderzenia, gdy samotna strzała przeszyła mu gardło, powodując fontannę krwi. Leżący mężczyzna wstał dając znak ręką łucznikowi, o dobrze wykonanej robocie. Ten zaś, niebezpiecznie wychylony z okna czteropiętrowca, przymierzał się do kolejnego strzału. Refleksyjny łuk drgał z każdym trafem, jakby radując się z możności zabijania. Jego właściciel, zielonooki nastolatek z tatuażem na szyi, zręcznie dzierżył swoją broń. Kolejna ofiara dygotała w śmiertelnej agonii. Nie ona pierwsza. Brudna ulica pokryta była ścierwem i krwią. Nikt nie zważał na to, próbując wywalczyć przewagę dla swojego osiedla. Co chwila słychać było krzyki i hasła poszczególnych obozów, będące zlepkiem wulgaryzmów na temat wroga. Być może miało to dodać otuchy swoim, lecz wzmagało to tylko agresywność przeciwnika.

Niewielu ludzi zostało przy życiu. Początkowo wyrównana walka zamieniła się w przewagę wupekowców. Przechwycili chorągwie przeciwnika, ostentacyjnie drąc ją i podpalając zapalniczkami. Było już pewne, kto wygra starcie. Mężczyźni z Osiedla Kopernika desperacko próbowali przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Rzucili się do ostatniego ataku, wojowniczo wymachując mieczami. Ci łucznicy którzy przeżyli, z trwogą stwierdzając brak strzał w kołczanach, wyrywali z martwych ciał bełty. Zaskoczeni niespodziewaną mobilizacją wroga, wupekowcy nie zdążyli się obronić, uderzeni furią przeciwnika. Wywiązało się ponowne starcie. W ostatniej chwili Osiedle Wojska Polskiego odparło atak, zadając śmiertelne uderzenie wrogowi.

Powalone ciała leżały bezwładnie, wydalając odór przyprawiający o wymioty. Zachodzące słońce oświetliło pole bitwy, jakim była ulica Spółdzielców. Zakończeniu dnia towarzyszyły tryumfalne krzyki, podchmielonych teraz, zwycięzców.
Obrazek

2
Pierwsze pytanie, to o co w tym chodzi? Rozumiem, luźny tekst i tak jestem skłonny go widzieć, ale...

Po kiego grzyba wrzuciłaś tam łuki i miecze? Pewnie żeby było ciekawiej i oryginalniej. Oryginalnie owszem jest, ale lepiej by było opisać tradycyjną bitwę kiboli, kamienie, kije, gazrurki, rwanie kostki brukowej, policja do tego, a nie jakieś starcie na broń białą. Chyba, że to miała byc humoreska, wtedy bym sie nie czepiał, ale widzisz nie ma tam nic śmiesznego, nawet nie zakrawa to na parodię. Chociaż pomysł ciekawy i jakoś nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że opowiadanie mi się nie podobało. Lubie takie historyjki o elicie polskiego społeczeństwa (czytaj: kibole, żule, złomiarze)



Pozdrowienia dla ciebie, bielszczanko

3
Również pozdrawiam cię, bielszczaninie :D

Miecze i łuki, hm... jakoś tak mi wpadło do głowy (nawet nie wiem jak). Zastanawiałam się, jakby wyglądała taka bitwa, bez tych wszystkich dzisiejszych... dupereli? Choć rozumiem mieszane uczucia. I w sumie nawet troszkę podzielam :wink:
Obrazek

4
Z nikąd pojawił się lekki wiatr, wprawiając w ruch chorągwie: zielone z czarnym smokiem dla Osiedla Wojska Polskiego i czarne z trupią czaszką, należące do blokersów z Kopernika.
Znikąd łącznie.


W biegu, mężczyźni szybkim ruchem wyciągali miecze, z przypasanych do pasów pochew.
Bez przecinków.


pochew. Srebrne głownie oślepiały odbitym światłem, z rządzą czekając na pierwsze krople krwi.
Rządzą królowie. Paskudny ort.


Leżący mężczyzna wstał, dając znak ręką łucznikowi, o dobrze wykonanej robocie.

Refleksyjny łuk drgał z każdym trafem, jakby radując się z możności zabijania.
Traf?


Być może miało to dodać otuchy swoim, lecz wzmagało to tylko agresywność przeciwnika.
Powtórzenie.


Ci łucznicy, którzy przeżyli, z trwogą stwierdzając brak strzał w kołczanach, wyrywali z martwych ciał bełty.
Brakujący przecinek i... Strzała to nie bełt :wink:





Jak dla mnie za krótkie na ocenę weryfikatorską. Miecze i łuki oraz blokersi. Dziwne toto i trudne do wyobrażenia.

Tępy dresiarz umiejący strzelać z łuku? Nie, do tego potrzeba zbyt wiele cierpliwości.



Cóż. Krótka jatka i koniec. To tyle ;P
Are you man enough to hold the gun?

7
Ciekawe, ale może wytnij te łuki i miecze. Specyfika walk kiboli, ich taktyka operacyjna, psychologia, a nawet alianse polityczne(!) są i bez tego na tyle ciekawe i złożone, że wypełnią niejedną powieść :lol:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”