ZFW

1
wulgaryzmy


vvvvPo zwycięstwie, kury zamierzały wyruszyć w marsz. Dom Mietka znajdował się na uboczu i prowadząca do niego droga, kończyła tu bieg. Gdy zobaczyły jadącego rowerem listonosza, wiedziały, że zmierza do chłodnego już gospodarza. Nie mogąc pozwolić sobie na wykrycie zbrodni, postanowiły zmusić doręczyciela do odwrotu. Ustawiły blokadę.

- Spieprzać gadzino! Sio! A kysz, a kysz!– Zenek krzyknął, tupnął i zadzwonił dzwonkiem.
- Zostaw awizo i spierdalaj – odpowiedziała głównodowodząca.
Zenek rozejrzał się niepewnie, jak gdyby szukał ukrytej kamery.
- No do ciebie mówię, pierdolcu! – ponaglił go gderliwy głos.
Tego było za wiele!
- Dość tego, kurwa! Nie będą mi tu rosoły bruździć.
Po tych słowach, listonosz postanowił siłowo przebić się przez blokadę. Kury rozpierzchły się, a były ormowiec pogroził:
- Żeby mi to było ostatni raz, bo kolegium będzie, tępe ryje.
- Sam jesteś tępy ryj – odpowiedziała głównodowodząca – Lot nad kukułczym gniazdem!
Zenek zeskoczył z roweru, by dać jej uliczną odpowiedź, lecz natychmiast z każdej strony doskoczyły do niego kury i podrzuciły kopę jaj.
- Co do kur...
Nie dokończył, gdyż eksplozja powaliła go na ziemię. Zmasakrowane piszczele okazały się pomocnym narzędziem w budowaniu kompromisu.
- Dobra, macie rentki. – Zenek wyszarpał z torby saszetkę.
Głównodowodząca skinęła i któraś z podwładnych zabrała zdobycz.
- To jak będzie, kierowniczko?
Odpowiedzią było niezrozumiałe gdaknięcie, po którym kury rzuciły się na niego, dziobiąc i szarpiąc pazurami. Zenek bronił się gazem pieprzowym i ultradźwiękowym odstraszaczem psów, lecz nie miał żadnych szans. Wyłupiły mu oczy i po zadaniu setek ciosów, zostawiły go rzężącego w kałuży błota.

Radość ze zwycięstwa trwała krótko, gdyż w sztabie zdawano sobie sprawę z konsekwencji zabicia listonosza w dniu roznoszenia rent i emerytur.
- Teraz te wszystkie nieroby będą czatować przed chałupami, zamiast chlać.
- To koniec naszych marzeń, to...
W tym momencie rozległ się specyficzny odgłos uderzenia dziobu w kapsel.
- Zero defetyzmu. Same rozniesiemy rentki, a potem...
- Potem wprost na spotkanie z Bezjajecznymi!
- Kip kip kura! Kura! Kura! Kura! – zagdakały w głębokim wzruszeniu.

2
Nieźle. podoba mi się ten tekst. Taki Folwark Zwierzęcy wysublimowany do Kurzego, tylko bez ideologii. Czekam na ciąg dalszy.
Ale dopadła Cię zaimkoza:
Nie mogąc pozwolić sobie na wykrycie zbrodni, postanowiły zmusić doręczyciela do odwrotu.
Wyłupiły mu oczy i po zadaniu setek ciosów, zostawiły go rzężącego w kałuży błota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”