"Zza alkowy" [fantastyka]

1
Witam,

po dłuższej przerwie wrzucam pierwszy rozdział czegoś nowego. Jest to pierwszy rozdział z punktu widzenia tej postaci.
Tekst jest długi. Pierwszy raz publikuję go w sieci, bo niestety... natchnienie mnie opuściło, sam wątpiącym się stałem i nie wiem, czy jest jakikolwiek sens to kontynuować. Nie chodzi mi aż tak bardzo o błędy - to jest tekst do poprawy - ale generalnie o treść, fabułę, bohaterów, świat itd.
Grzecznie czekam na opinie. :)
Dziękuję!


SEFORA
XXXXXXMłoda, dwudziestoparoletnia kobieta leżała w łóżku, wydając z siebie co chwila kolejne okrzyki. Ból był niewyobrażalny. Sefora w pewnym momencie pomyślała nawet, że wolałaby umrzeć niż przeżywać ponownie te katusze.
XXXXXX - Przyj! - powtarzały kolejne dworki, od dwóch dni kursujące między izbą lekarza, a ciemnym pokojem, w którym przebywać mogły tylko kobiety.,
- Przyj, księżniczko, przyj! - mówiły i zwilżoną szmatką wycierały pot, który wylewał się z Sefory strumieniami.
Jej jasne, długie włosy brudne były od krwi, zaś twarz prędzej przypominała konającą staruszkę niż kobietę w kwiecie wieku.
XXXXXXKsiężniczka Sefora rodziła nieprzerwalnie od dwóch dni. Z obliczeń jej prywatnego lekarza wynikało, że ciąża przedłużała się. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu pierwszą córkę również urodziła po terminie, gdy sama miała szesnaście lat, jednak ginekologa zaniepokoił czas oczekiwania liczony nie w dniach, ale w tygodniach, w których oczekiwano przyjścia potomka. W końcu po namowie męża Safory zdecydowano się na przyspieszenie porodu poprzez podanie substancji kupionej ponoć na Białym Kontynencie mieszanki czterech rodzajów ziół. Choć rozwiązanie rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami, dziecka wciąż na świecie nie było.
XXXXXX- Pani, wody? - zapytała jedna ze służek, widząc, że usta księżniczki są suche. Jej pomarańczowe oczy powoli gasły.
Dwórka szybko wypełniła swój obowiązek, nawadniając swoją panią, lecz z pewnością sama czuła, że koniec Sefory jest bliski i tutaj tylko cud był w stanie pomóc.
XXXXXXKsiężniczka krzyknęła, czując dziecko. Jej ręce drżały, ale ona nie chciała umierać; była za młoda. Musiała sobie poradzić. Wielka księżniczka, przyszła królowa Vertidoru, ona, Sefora nie umie urodzić dziecka?
XXXXXXPłacząc z bólu postanowiła powspominać ciążę, która właśnie dobiegała końca. Pamiętała jak astrolog wywróżył jej, iż w jej brzuchu rośnie syn. To była najszczęśliwsza wiadomość od długiego czasu. Jej mąż, Beryderov, chciał mieć męskiego potomka, następcę, a Sefora póki co obdarowała go tylko jedną córką.
XXXXXXW końcu, trzeciego dnia stało się nieoczekiwane. dziecko, chłopczyk, mały i siny, ale wystarczająco silny opuścił łono matki, by pojawić się na ziemskim padole. Wtedy też, wbrew etykiecie, w ciemnym pokoju zjawił się ukochany Sefory.
XXXXXX Beryderov był od niej starszy. Miał długie, ale mocno przerzedzone czarne włosy, brodę w tym samym kolorze i brakowało mu jednego ucha, co miało być pamiątką po jednej z wojennych wypraw. Zaśmiał się do swojej małżonki, widząc ją, kiedy leżała wykończona w łóżku.
- Więc i do tego w końcu doszliśmy.
Sefora, choć wyczerpana, posłała mężowi ciepły i serdeczny uśmiech.
- Nasz syn... - wyszeptała, gdy dwórka pokazywała ojcu niemowlę.
- Aryvirod - wyrzekł zdecydowanie Beryderov - Aryvirod, nasz syn.
Mężczyzna spoglądał jeszcze chwilę na dziecko, po czym podszedł i pocałował żonę, dziękując jej za tak cudowny prezent.
- Moja piękna - szepnął, poprawiając posklejane włosy ukochanej.
- Piękna? - zaśmiała się Sefora - Nie teraz.
- Piękna. Moja i piękna. Jesteś moją królową.
Księżniczka ucałowała księcia tak namiętnie jak tylko jej siły pozwalały.
XXXXXX Następnego dnia w Królewcu, stolicy Vertidoru, zabrzmiały dzwony, oznaczające przyjście na świat przyszłego króla. Aryviroda.
XXXXXX Sefora obudziła się, kończąc sen, który towarzyszył jej od niemal miesiąca. Noc w noc widziała ciężki poród, mający miejsce dawno temu i za każdym razem pragnęła, aby choć raz trwał on dłużej niż w rzeczywistości. Czasem prosiła nawet lekarza o leki nasenne, by szybciej oddać się wspomnieniom przeszłości.
XXXXXXKrólowa wstała z łóżka. Różniła się od tej widzianej w śnie. Była starsza, jednak wciąż zachwycała pełną, ciepłą buzią, z której niegdyś posyłała uśmiechy każdej chwili, zaś teraz wiecznie przybierała smutny wyraz. Sefora była przeciętnego wzrostu, miała ładne, piwne oczy, aktualnie zaczerwienione od płaczu i piękne, długie i jasne włosy. Ludzie nazywali ją czasem Aniołem, z czego niezmiernie się radowała. Kilka ciąż pozostawiło jednak ślad na jej wyglądzie poprzez wiele rozstępów, co z kolei zaowocowało brzydkim ciałem, które skrzętnie chowała pod drogimi szatami. Sefora ubrana była w nocną koszulę z bawełny zdobioną złotymi znaczeniami przywiezioną na jej życzenie z Etriosu. W młodości spędziła tam kilka miesięcy i była zachwycona zachodnią kulturą - nowoczesną, całkowicie inną od tej z Vertidoru. Pokochała sąsiedni kraj i bardzo chciała tam bywać częściej, jednak jej mąż uparcie nie popierał tego pomysłu.
XXXXXX Młoda, kilkunastoletnia dwórka ubrana w białe, czyste szaty klęknęła, widząc swoją panią.
- Wasza miłość - wyrzekła pokornie, chyląc głowę ku kafelkowej podłodze.
XXXXXX Pomieszczenie było wystarczająco duże, by pomieścić całą rodzinę, jednak do komnaty wstęp miała jedynie królowa, czasem jej córka i mąż i oczywiście dwórki, które towarzyszyły każdemu jej kroku. Ściany wykonane były z piaskowca, zaś okno zasłonięte fioletowymi firanami z wizerunkami Najwyższego. Duże łoże, które zajmowało centralną część izby stworzone zostało z jakiegoś egzotycznego drzewa, przywiezionego ponoć z Białego Kontynentu na specjalne zamówienie starego króla, który już siedem lat spoczywał w krainie wiecznych ciemności. Oprócz łóżka, wyścielonego trzema pierzynami, do dyspozycji Sefory było siedem krzeseł i dwa stoły z tego samego materiału. Na jednym z nich, niewysprzątanym po wczorajszej wieczerzy, wciąż znajdowały się puchary wypełnione pysznym winem z samego serca Perovosu - królowa je uwielbiała!
XXXXXXStała nad swoim łożem bez ruchu, przyglądając się swojej młodej służącej. Zastanawiała się, czy naprawdę jest taka młoda; zgadywała, że ma trzynaście, może czternaście wiosen.
- Ile masz lat, dziecko? - zapytała, a służka, wciąż klęcząc, spojrzała swoimi dużymi oczami ze zdziwieniem na królową.
- Jedenaście, wasza miłość - powiedziała grzecznie i od razu schyliła głowę, jakby była przestraszona, że zrobiła coś złego.
- Jedenaście - powtórzyła cicho królowa - Wstań.
Dziewczyna wykonała polecenie swojej pani, która bacznie ją obserwowała. Miała ochotę zapytać, czy poznała już jej męża, ale nie mogła przełknąć tych słów. To było tylko dziecko, nie dorosła kobieta. Beryderov nie zrobiłby jej nic złego.
- Skąd pochodzisz? - zapytała, siadając na łóżku. Miała tyle dwórek, że większości z nich nie pamiętała, jednak każdą czasem kazała prześledzić, czy przypadkiem nie spotyka się z jej mężem. Tej nigdy nie widziała, a przynajmniej tak jej się wydawało.
- Z obwodu meredyckiego, gdzie diukiem jest mój pan ojciec, Henterov, wasza miłość.
Sefora spojrzała na dziewczynę.
- Jesteś córką diuka? - zapytała podejrzliwie. Wysoko urodzone damy na jej dworze nie były niczym szczególnym, ale królowa dobrze wiedziała, że zarządcy księstw coraz częściej zastanawiali się nad wystąpieniem z Vertidoru w celu utworzenia niezależnych obwodów, co dla Sefory było nie do pomyślenia. Zastanawiała się, czy dziewczyna nie jest szpiegiem swojego ojca, co było całkiem możliwe. Przypomniała sobie jak niecały rok temu nakryła jedną służkę na przekazywaniu informacji, jak wygląda dzień królowej, jakiemuś lordowi. Oczywiście, niewierna dwórka zniknęła w tajemniczych okolicznościach, ale strach pozostał. Każdy może zdradzić.
- Tak, wasza miłość - wyszeptała - Córką diuka Henterova.
Sefora uśmiechnęła się do dziecka.
- Krwawisz?
Dziewczyna spojrzała na nią z przerażeniem. Królowa przyglądała się jej swoimi smutnymi oczami i cierpliwie oczekiwała odpowiedzi.
Noc była długa, zaś księżyc intensywnie świecił na bezgwiezdnym niebie.
- Nie, wasza miłość - odpowiedziała w końcu, a jej słowa wyraźnie uspokoiły Seforę, która wstała z miejsca.
- Chcę zejść do krypt - powiedziała pewnym głosem, zaś służka pospiesznie wyciągnęła z drewnianej skrzyni gronostajowy płaszcz wysadzany rubinami i nałożyła na plecy swojej pani. Dopiero teraz królowa zauważyła, że dziecko, mimo młodego wieku, było od niej wyższe o co najmniej pięć centymetrów.
XXXXXXCiepło ubrana królowa ruszyła przed siebie. Służąca otworzyła jej ciężkie drzwi i obie opuściły pomieszczenie. Szły długim, ciemnym korytarzem. W wieży panowała niezwykła cisza - nie było słychać ani myszy!
XXXXXX Dwórka w ręku trzymała świecę, kiedy Sefora schodziła po stromych i wąskich schodach do krypt. Nie mogła się doczekać, by tam dotrzeć, choć co nocy udawała się tam na modlitwy. Za każdym razem, gdy z nich wychodziła czuła się silniejsza i pewniejsza.
XXXXXXKiedy już znalazła się w wilgotnej piwnicy, w której znajdowały się królewskie nagrobki odnalazła najmniejszy z nich, znajdujący się na samym końcu. Marmurowy pomnik przedstawiał niemowlę w koronie. Sefora z łzami w oczach dotknęła podobizny swojego małego Aryviroda, po czym ucałowała kamienne usta dziecka. Pogłaskała go po policzku, przyglądając się jego zamkniętym oczkom. Pomnik wykonany był z niezwykłą dokładnością, a wyszczególnione detale dawały wrażenie, że to nie jest figura, a prawdziwe dziecko, które tylko śpi i zaraz wstanie, aby przytulić się do matki. Królowa nie widziała innych grobów, było zbyt ciemno. Zajęta była swoim ukochanym synkiem.
- Miał dwadzieścia cztery dni, kiedy Najwyższy go zabrał - wyjąkała płaczącym głosem do służki, stojącej blisko niej, by ta mogła oświetlać nagrobek. Dwórka milczała.
- Dwadzieścia cztery dni. Był za młody, ale Najwyższy uznał, że to jego pora. Mój Aryvirod. Mój piękny Aryvirod.
Z piwnych oczu Sefory lały się kolejne łzy.
- Kiedy mój mąż przybył, aby zobaczyć swojego synka był taki szczęśliwy. Ucałował Aryviroda uspokojony, bo oto królestwo miało następcę. Zabrała go gorączka. Jeszcze rano mamka go nakarmiła, a po południu był cały zimny.
- Przykro mi, wasza miłość - odezwała się służka wyraźnie zaniepokojona zachowaniem swojej pani. Królowej nie spodobał się fakt, że przerwała jej rozmyślania.
- Wyjdź! - rzekła wściekle i odsunęła się od dwórki - Weź tę świecę i wyjdź.
Służąca pokornie skłoniła się swojej pani i odsunęła się na kilkanaście kroków, choć pozostała w pomieszczeniu. To był jej obowiązek.
XXXXXX Królowa padła na ziemię i zaczęła ją całować.
- Proszę - wyszeptała - Najwyższy, proszę cię. Daj mi syna. Syna! Daj mi syna. Błagam cię.
XXXXXXSefora zaczęła gorliwie się modlić, wspominając swojego synka. Po nim urodziła jeszcze dwoje dzieci, parkę, jednak oboje przyszli na świat nieżywi. Nie wiedziała, dlaczego tak się działo. Całą swoją miłość przelała wobec tego na jedyną córkę, która była dla niej wszystkim. Mimo tego, wciąż pragnęła syna, męskiego potomka, następcę Beryderova. Najwyższy nie chciał wysłuchać jej próśb, chociaż królowa umartwiała się i pościła przynajmniej jeden tydzień w miesiącu. Wstała i raz jeszcze spojrzała na podobiznę swojego maluszka.
- Syna - Najwyższy, daj mi syna.
XXXXXXNastępnego dnia królowa zgodnie z ustalonym porządkiem rano zajęła się lekcją dla swoich dwórek. Choć była ich panią, chciała też, by dziewczęta - często bardzo młode - czuły się z nią związane, podziwiały ją, a jednocześnie traktowały jak matkę. Sefora myślała, że zapobiegnie to zdradom służących, które w podążaniu za dworską karierą i miedziakami są w stanie sprzedać nawet swoje własne ciało.
XXXXXXSala, w której wykładała, jak zachowywać się w towarzystwie lordów, mieściła się w centralnej części zamku. Drewniana podłoga skrzypiała, kiedy wykonywało się jakikolwiek ruch, ale król uparł się, że dopóki nie będzie miał syna, nie przeprowadzi gruntownego remontu, bo niby dla kogo miałby to robić? Sefora oczywiście poczuła się urażona, ponieważ jej mąż wydawał się nie pamiętać o ich największym skarbie - piętnastoletniej córce, Kryviorze. W noc, gdy dziewczyna przyszła na świat, ojciec zacięcie polował w lasach i przybył dopiero po miesiącu. Z resztą, królowa zauważyła, że Beryderov nigdy nie odczuwał przywiązania do swojej następczyni, a nawet o nią nie dbał. Wszystko było na jej głowie.
XXXXXXSiedziała na prostym, ale wygodnym fotelu wykonanym z mahoniu. Materiał siedziska w kolorze złotym przedstawiał Złotą Kulę, którą jej mąż obrał sobie na symbol swego panowania. Sefora kpiła z tego faktu, gdyż Beryderov nigdy nie odczuwał przywiązania do religii, w przeciwieństwie do niej samej. Królowa ubrana była w ręcznie wykonaną, purpurową i bardzo długą suknię, zakrywającą skrzętnie jej ciało. Sięgała ona do samej szyi, na której spoczywał naszyjnik ze szlachetnych kamieni z samego Etriosu, co spowodowało, że optycznie królowa wydawała się znacznie grubsza niż była w rzeczywistości. Na pulchnych i czerwonych palcach u rąk wciśnięte miała pierścienie w różnych kolorach. Jej jasne, momentami zsiwiałe, włosy przykryte były purpurowym czepkiem, na którym z kolei włożona została królewska korona – symbol jej władzy. Dwórki zaś, tradycyjnie w swoich białych uniformach i nakryciach głowy w tym samym kolorze, stały i przyglądały się wykładowi swojej pani.
XXXXXXSefora podeszła do jednej z dziewcząt, ciemnowłosej i szczuplutkiej dzieweczki, która zadrżała na widok władczyni i od razu się pokłoniła. Uczyniła to jednak na tyle niezgrabnie, że królowa głośno ją wyśmiała.
- Wasza miłość - rzekła, zamykając swoje szare oczy.
- Źle, źle, źle - wytknęła królowa, chwytając dziewczynę za ramię.
- Przepraszam, wasza miłość - powiedziało zdenerwowane dziecko, które poczuło ból wywołany złapaniem jej ręki.
- Ile razy mam wam powtarzać?! - krzyknęła, wciąż trzymając ciepłą rękę na uniformie swojej służki - Po co tu jesteście, jeżeli nie umiecie się nawet ukłonić?!
Inne dziewczęta spojrzały na swoją panią, próbując udobruchać ją miłym spojrzeniem. Sefora jednak przyglądała się dwórce, obok której stała. Jej lojalni informatorzy donieśli jej, że służąca sypiała z jej mężem regularnie, dostając za to godziwą zapłatę.
- Otwórz oczy - powiedziała beznamiętnie, a dama spojrzała na królową przerażona.
Sefora uderzyła ją w gładką, dziecięcą twarz tak mocno, że młoda dwórka zaczęła krwawić - najprawdopodobniej jakiś pierścień zahaczył o skórę dziewczyny, raniąc ją przy okazji.
- Spakujesz się - zaczęła żona króla - I znikniesz, nie chcę ciebie tu widzieć. Twoje miejsce jest w podrzędnym burdelu, nie na moim dworze.
Sefora przyglądała się służącej, która zaczęła płakać. Była usatysfakcjonowana. Nikt nie zajmie jej miejsca. Ona była jedyną królową, a takie dziewczynki, które myślą, że mogą zawojować świat, usuwała z otoczenia władcy szybko i skutecznie. Odwróciła się od przerażonej i drżącej dwórki i unosząc swoją głowę na znak dumy i pewności siebie, oddaliła się od niej.
- Wasza miłość - wyszeptała uderzona dziewczyna, kiedy królowa powracała do swojego miejsca.
Sefora zauważyła, że żadna z dwórek nie była zainteresowana stanem poszkodowanej. Była zdenerwowana, ponieważ nie przepadała za publicznymi lekcjami pokory. Wiedziała, że zamiast matki, będzie uważana za wyniosłą i bezwzględną kobietę, ale nauczona doświadczeniem była przekonana, iż tylko takie coś pomoże jej utrzymać małżeństwo w całości.
- To była lekcja - powiedziała głośno, by każdy ją usłyszał - Lekcja, którą musicie pamiętać. Dama na dworze, na moim dworze, to nie sprzedajna klacz, która jest w stanie obsłużyć wielu lordów w kilka dni.
Królowa spojrzała na uderzoną dziewczynę, która pokłoniła się jej i grzecznie zmierzała ku wyjściu, zapewne zawstydzona obelgami, które Sefora rzuciła w jej kierunku.
- Ty zostajesz - uśmiechnęła się żona króla - Dopóki nie rozkażę inaczej.
Dwórka pokłoniła się swojej pani i pozostała na miejscu, wiedząc że lekceważenie królowej jest zdradą stanu i podlega karze śmierci.
- Nie będę czegoś takiego tolerowała. Przysięga, którą złożyłyście wciąż was obowiązuje. Nie jesteście tu, by poznawać mężczyzn, ale by służyć królestwu.
XXXXXXKrólowa usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Do izby wdarł królewski posłaniec z jakąś wiadomością, którą trzymał w ręce. Jego czarne szaty miały z przodu wyszyte imię Beryderova, zaś z tyłu - Złotą Kulę, symbol Najwyższego. Był wysoki i szczupły, królowa podejrzewała, że mógł być giermkiem jej męża. Pokłonił się swojej pani, gdy do niej podszedł.
- Wasza miłość.
- Tak? - zapytała zaciekawiona Sefora, pozwalając mężczyźnie gestem ręki, by wstał.
- Wiadomość od księżniczki Kreviory.
Posłaniec wręczył swojej królowej list, po czym opuścił salę.
"Wasza miłość, królowa Vertidoru, małżonka miłosiernego Beryderova, najwspanialsza Sefora, niech rządzi nad nami wieki!
Księżniczka Kreviora przed codzienną ceremonią zaniemogła. Lekarz stwierdził gorączkę. Księżniczka prosi o natychmiastowe przybycie w celu udzielenia błogosławieństwa. Zawsze lojalny Teritor."
XXXXXXKrólowa poczuła, że krew zaczęła jej pulsować, a serce przyspieszyło. To była jej jedyna córka, następczyni jej męża. Nie mogła pozwolić, by jej się coś stało. Jej twarz przybrała kolor czerwieni. Spojrzała na zaciekawione, dyskutujące po cichu między sobą służące ze strachem w swoich pomarańczowych, zmęczonych oczach.
- Wyjść - rozkazała głośno i poczekała aż dziewczęta opuściły salę. Pozostały w niej tylko dwie, starsze od pozostałych, córki wielkich lordów, które dzisiejszego dnia miały być osobistą służbą królowej Vertidoru.
- Chcę jechać do córki, przygotujcie karocę - wyrzekła, a dwórki grzecznie się skłoniły i wyszły. Władczyni zrobiła to samo kilka chwil później.
XXXXXXGdy w końcu wyszła na dwór otulona dwoma płaszczami z norek zastanawiała się, czy księżniczce rzeczywiście mogło czegoś brakować. Ostatni raz widziała ją ponad miesiąc temu, była zbyt zajęta prowadzeniem polityki, kiedy jej mąż zabawiał z kolejnymi służącymi. Czuła się winna, że nie odwiedziła Kreviory. To dorastająca dziewczyna, z pewnością potrzebowała opieki matki, a ona nie mogła jej tego dać.
XXXXXXNa dworze było zimno. Musiał padać deszcz, bo Sefora zauważyła, że ziemia zmieniła się w błoto. Na niebie pojawiło się kilka złowieszczych chmur, zapowiadających kolejne opady. Królowa uśmiechnęła się do woźnicy, który skłonił się do niej, siedząc na swoim miejscu i czekał na rozkazy.
- Wasza wysokość - wyszeptał pod nosem, kiedy Sefora spokojnie powiedziała mu, gdzie chciała jechać.
XXXXXX Po jakiejś godzinie ciężkiej drogi królowa wysiadła z karocy przed małym, starym zamkiem, znacznie zniszczonym przez wieki. Legendy głosiły, że został on wybudowany przed Aryvirodem I Wspaniałym, choć nikt nie umiał ustalić, kiedy dokładnie, jako że wszelka dokumentacja została spalona w wyniku pożarów Królewca za pierwszych władców. Zamek był oddalony od stolicy o kilkanaście mil, w przeszłości Sefora spędzała w nim czas swoich ciąż, próbując w ten sposób uciec od polityki i dworskich intryg. Wnętrze budynku zostało odrestaurowane za jej prywatne pieniądze, które zgromadziła po śmierci ojca na dzierżawie jego ziem pomniejszym lordom.
XXXXXX Księżniczka Kreviora leżała w swojej sypialni na drugim piętrze budynku. Zaciemniony pokój był oazą spokoju - to właśnie tutaj niegdyś rodziła Sefora. Gdy królowa weszła do pomieszczenia, zastała swoją córkę w stanie półprzytomnym. Była wysoką, ładną dziewczyną. Po matce odziedziczyła pulchną twarzyczkę i pomarańczowe oczy, zaś po ojcu siłę, jakiej nie powstydziliby się rycerze i kolor włosów – czarne, ale cienkie nie prezentowały się zbyt ciekawie. Księżniczka była przeraźliwie blada, majaczyła coś pod nosem. Królowa podeszła do niej i dotknęła mokrego czoła.
- Teritorze! - krzyknęła głośno, a starszy mężczyzna niemal natychmiast pojawił się w pokoju i uklęknął przed swoją panią.
- Wasza wysokość, robiłem wszystko, co mogłem - zaczął się usprawiedliwiać, wymachując przy tym swoimi krótkimi rękami. Nie miał kilku zębów z przodu, co powodowało, że mówił niewyraźnie.
- Otwórz okno.
Opiekun chorej spojrzał na królową.
- Ale… to zaciemniona izba.
- Rób, co mówię - rozkazała zdecydowanie, a mężczyzna wykonał jej polecenie.
Ledwie zauważalne promienie słoneczne pojawiły się w pomieszczeniu.
- Krevioro? - zapytała jej matka, głaszcząc po mokrych, czarnych włosach - Krevioro, słyszysz mnie?
Dziewczyna wykonała słaby ruch, kiwając głową.
- Nic ci nie będzie. Słyszysz? Podano ci wyciąg ze szczawiu?
- Nie, pani matko - wyszeptała zmęczona, co wywołało wściekłość w oczach Sefory. Podeszła do mężczyzny, który stał przy drzwiach.
- Nie podałeś jej wyciągu ze szczawiu?! - krzyknęła.
- Wasza wysokość, ona nie chciała - powiedział, plując swoją panią.
- Chcę porozmawiać z lekarzem.
- Nie ma go tutaj, wasza miłość. Pojechał do stolicy z oficjalnym pismem do króla.
Sefora spojrzała podejrzanie na mężczyznę i wezwała do pomieszczenia swoje dwie służki, które udały się w podróż wraz z nią.
- Przygotujcie wyciąg ze szczawiu, natychmiast.
- Tak, wasza miłość - powiedziały i zniknęły za drzwiami.
Królowa podeszła do swojej córki.
- Co się stało, Krevioro? - zadała pytanie opiekuńczym głosem, oczekując szczerej odpowiedzi. Jej ukochana dziewczynka wpatrywała się jednak bezwładnie w swojego opiekuna, stojącego tuż obok drzwi. Sefora czekała na choćby jedno słówko dziecka, ale ta wciąż milczała. Cisza jednak była zbyt wymowna, by można było ją zignorować. Królowa zrozumiała, na co cierpi jej córka.
- Trzeba ją zabrać do Królewca - stwierdziła, kiedy przyjrzała się jej spuchniętym oczom i wyszła z pomieszczenia, pociągając za sobą Teritora.
- To niemożliwe, żeby wysyłać lekarza zamiast posłańca - warknęła, powstrzymując się od uderzenia starszego, niskiego mężczyzny, odzianego w złoty żupan i spodnie ze skóry jakiegoś zwierza, najprawdopodobniej tura. Teritor natychmiast zaczął wymachiwać swoimi krótkimi rękami, plując królową niemiłosiernie.
- Nie mieliśmy, wasza wysokość, nie mieliśmy posłańców. Wszyscy zostali odeskortowani do Królewca na polecenie króla, wasza wysokość - tłumaczył się szybko i dość niezrozumiale.
- Dobrze więc - uśmiechnęła się Sefora, jakby chciała zatuszować zmartwienie całą sytuacją - Pojedziemy na mój dwór, tam księżniczka dostanie należytą opiekę.
- Zapakuję jej rzeczy - powiedział szybko, a królowa zauważyła strach w jego oczach.
- Nie będzie takiej potrzeby, wizyta nie będzie długa. Księżniczka wróci do zdrowia w kilka nocy.
Teritor stał w bezruchu przez kilka chwil.
- Wasza wysokość, czy moja obecność jest tam niezbędna?
Sefora utwierdziła się w swoim przekonaniu. Opiekun jej córki najprawdopodobniej był szpiegiem, nie wiedziała jednak czyim. Musiała go wtrącić do lochów i przesłuchać, lecz wcześniej należało go zwabić na królewski dwór. Jak mogła pozwolić, by ten mężczyzna opiekował się jej jedynym dzieckiem? Musiała przeanalizować historię podejrzanego i dowiedzieć się o nim wszystkiego, co było istotne.
- Kryviora spędzi w Królewcu jakiś czas. Będziesz jej towarzyszył.
XXXXXXGdy dotarli do stolicy, księżniczka została odeskortowana do izby lekarskiej, gdzie regularnie spuszczano jej krew, mając nadzieję na poprawę fatalnego stanu. W tym czasie królowa przebywała w swojej komnacie, oczekując przybycia członków Rady Królewskiej. Musieli zdecydować, co zrobić z zaaresztowanym szpiegiem. Sefora dziwiła się, że Teritor nie próbował nawet zbiec. Gdy do jego izby wkroczyli królewscy gwardziści, pokornie oddał się w ich ręce. Królowej nie mieściło się to w głowie. Mógł przecież zabić księżniczkę i dopiero wtedy poinformować rządzącą parę o tragedii! Nie rozumiała jego zachowania.
XXXXXXJako pierwszy do pomieszczenia wszedł królewski skarbnik i człowiek odpowiedzialny za administrację, stary i poczciwy Teodor. Ten wysoki, bardzo smukły mężczyzna był jednym z wielu zwolenników Sefory. Miał tyle lat, że nikt nie pamiętał, kiedy zaczął służyć na dworze, jednak złośliwi mówili, że pomagał już Aryvirodowi I Wspaniałemu! Na widok pani, swoje siwe oczy gwałtownie skierował ku ziemi, chyląc się tak nisko, jak tylko potrafił.
- Wasza wysokość - powiedział donośnym i zdecydowanym głosem, który prędzej mógłby należeć do jakiegoś młodzieńca, aniżeli do staruszka.
Królowa podeszła do poddanego i kazała mu wstać.
- Teodorze, dobrze, że jesteś - wyszeptała, kiedy ten całował jej pomarszczone dłonie.
- Gdy tylko wasza miłość wzywa, staram się przybyć i służyć - odpowiedział i zajął miejsce obok dużego stołu, przygotowanego specjalnie na obrady Rady Królewskiej. Podrapał się po swojej bezwłosej głowie i spojrzał na zmartwioną królową, stojącą wciąż przy drzwiach.
- Wasza wysokość?
Sefora odwróciła się szybko.
- Teodorze?
- Czy mógłbym zapytać..
- Mógłbyś - przerwała mu i wtrąciła się, jednak starzec nawet nie zareagował.
- Księżniczka... Co z jej stanem zdrowia?
- Tylko bogowie wiedzą. Lekarze twierdzą, że z ich pomocą mojej córce uda się pokonać chorobę.
- Modlę się każdego dnia - rzekł szeptem, jakby próbował zastanowić się, co jeszcze mógłby zrobić. Traktował Seforę jak własną córkę i nie mógł patrzeć na jej cierpienia.
- A... Wasza wysokość, doszły mnie słuchy, że Teritor...
- Prawda.
XXXXXXDo komnaty wtargnął kolejny mężczyzna; młody zarządca armii, Bindexyl z zamożnego rodu z obwodu keterovskiego, o ile królowa się nie myliła. Był czarnowłosym, niezbyt atrakcyjnym, ale za to walecznym i dzielnym młodzieńcem, gotowym oddać swoje życie za królową.
- Wasza miłość - wyszeptał i ucałował jej dłoń.
- Jak małżonka?- zapytała dowódcy, spoglądając na Teodora, który był wyraźnie znudzony.
- Zdrów. Bogowie pozwolili, by cieszyła się macierzyństwem. Urodziła dwa księżyce temu.
XXXXXXDrzwi pomieszczenia zostały otwarte, kiedy weszli tam dwaj, zaciekle dyskutujący ze sobą mężczyźni. Jeden z nich miał długie, gęste włosy o miedzianym kolorze, duże, pełne usta i jeszcze większe oczy w zielonym kolorze. Odziany był w koszulę i ciężkie, opadające spodnie. Fitrich był burmistrzem Królewca.
XXXXXXDrugi z mężczyzn, znacznie niższy, był w wieku zbliżonym do wieku Teodora. Na tłustej szyi wisiał złoty łańcuch z kulą - najświętszym artefaktem. Ubrany w długą, ciągnącą się po ziemi suknię w czysto białym odcieniu, szedł spokojnie i z gracją. Jego gładka twarz skierowała swój wzrok w stronę królowej.
- Wasza wysokość - powiedział, jednak nie uklęknął.
- Ekscelencjo - Sefora podeszła do mężczyzny i ucałowała jego dłoń.
XXXXXXGdy czterech mężczyzn zasiadło przy stole, królowa zbliżyła się do okna, przyglądając się wciąż padającemu deszczowi. Podejrzewała, że zbiory w tym roku będą wyjątkowo ubogie, a w związku z tym będzie musiała przeznaczyć większą ilość pieniędzy na pomoc chłopom.
- Zboże umiera- powiedziała głośno, wciąż wpatrując się w zabłocony dziedziniec zamku.
- Tak, wasza wysokość - powtórzył szybko Teodor - W ciągu ostatnich kilku dni dostałem wiele pism z prośbą o pożyczki. Burmistrzowie ostrzegają, że niezadowolenie chłopów może się przeistoczyć w zagrażające Koronie powstanie.
Sefora zamknęła oczy. Dlaczego właśnie teraz pojawiają się takie problemy?
- W Królewcu również nie jest ciekawie - dodał Fitrich, głaszcząc się po rudych wąsach -Tłuszcza grozi, że nie będzie płaciła podatków, dopóki krajem będzie władał nasz król.
- Skandal! - wykrzyknął Najniższy z Najniższych, poprawiając swoją białą suknię.
Królowa odwróciła się do swojej rady.
- Co konkretnie im się nie podoba w rządzeniu mojego męża? - zapytała pewnym głosem, choć miała ochotę zaśmiać się tak głośno, by owa tłuszcza to usłyszała. Beryderov czas spędzał na polowaniach i zabawach z jej dwórkami, nie na władaniu, które chyba go przerosło.
- Wszystko - burmistrz stolicy spojrzał na zatroskaną twarz swojej królowej - Twierdzą, że armia miejska gnębi ich i nie pozwala handlować przy głównych szlakach.
Teodor zakaszlnął głośno.
- Wasza wysokość, cztery miesiące temu uchwaliliśmy odpowiedni dekret, który...
- Wiem - przerwała królowa. Ze względu na złą sytuację materialną, Sefora zdecydowała się na wprowadzenie ograniczeń handlowych dla chłopów, którzy nie odprowadzali podatku za towary, w przeciwieństwie do wędrownych kupców, płacących nawet za odpowiednie miejsce na szlaku. Stan budżetu po wprowadzonych zmianach zdecydowanie uległ poprawie.
- Również grożą konsekwencjami - rzekł cicho Fitrich, jakby chciał, by jego władczyni tego nie usłyszała.
- Mogę ograniczyć im podatki, i tak mają niewielkie. Dekretu zaś nie zniosę -powiedziała twardo. Nie mogła pozwolić wejść sobie na głowę.
- A co z resztą? - Teodor odsunął królowej krzesło, by ta mogła spokojnie spocząć.
- Nie zaspokoję potrzeb wszystkich. Teodorze, prześlij każdemu diukowi pismo z informacją, by przygotować armię w razie ewentualnego konfliktu.
Najniższy z Najniższych skierował swój wzrok na pusty puchar, do którego wlał purpurowe wino. Bindexyl uczynił po chwili to samo.
- Są inne wieści - wyrzekł dowódca armii, kiedy królowa zdawała się być nieobecna, analizując sytuację w kraju. Sefora natychmiast podniosła głowę do góry i spojrzała swoimi pomarańczowymi oczami na młodego mężczyznę.
- Jakie, Bindexylu? - zapytała, jednak uczyniła to na tyle niepewnie, jakby obawiała się odpowiedzi.
- Doszły do mnie plotki, że zarządca obwodu keteovskiego... - czarnowłosemu zadrżał głos - Diuk Marvyn spiskuje przeciwko Koronie.
Teodor wstał z miejsca oburzony, mając ochotę opuścić salę. Królowa zaś zrobiła się purpurowa, przerażona myślą o buncie możnych. O ile chłopów i prostaków mogła przeżyć, o tyle arystokracja była jej potrzebna.
- Skąd to wiesz? - zapytała powoli, próbując nie zdradzić przerażenia.
- To mój dom rodzinny. Żona wie to od dwórki z dworu keterovskiego. Ponadto...
- Tak? - zadała pytanie, kiedy zauważyła, że mężczyzna nie odpowiada.
- Mówi się, że korzysta z czarnej magii.
Kapłan Najwyższego, słysząc te słowa, odłożył puchar z winem.
- Tego typu praktyki zostały zakazane - powiedział bez przekonania, oczekując reakcji królowej.
- Nie możemy dokonać zmiany diuka bez użycia siły - stwierdziła Sefora, co spotkało się z potwierdzeniem przez dowódcę armii - Nie możemy...
- Co wasza miłość proponuje w związku z tym?! - krzyknął oburzony kapłan.
- Musimy działać rozsądnie - odpowiedziała od razu, jednak spodziewała się, że takie stwierdzenie nie usatysfakcjonuje Najniższego z Najniższych - Dlatego też na razie powstrzymamy się od konkretnych działań. Bidexylu, czy na keterovskim dworze posiadamy zaufanych ludzi?
- Jednego, wasza miłość.
Królowa uśmiechnęła się.
- Wszystkie raporty niech trafiają bezpośrednio do moich rąk. Musimy utrzymać to w tajemnicy do czasu, kiedy będziemy przekonani o prawdziwych zamiarach diuka Marvyna.
- Tak jest, wasza miłość.
Oburzony Teodor w końcu zasiadł przy stole, obok królowej, po czym dotknął jej pulchnej, ale gładkiej ręki.
- Pozostaje jeszcze jedna kwestia - powiedział głośno, wciąż wpatrując się w pełne żalu i smutku królewskie oczy. Sefora kiwnęła tylko twierdząco głową, po czym wstała i ponownie zbliżyła się do okna.
- Królewska córka, szlachetna Kryviora, nasza przyszła władczyni, została zdradzona przez własnego opiekuna...
Królowa słyszała oburzenie kapłana, który warknął jakiś wulgaryzm, jednak nie była pewna, co dokładnie powiedział. Jej męża wciąż nie było, a ona sama była wykończona rządzeniem.
- Teritor podczas przesłuchania wyznał...
- Tak? Co dokładnie powiedział? - zapytał zaciekawiony Fitrich.
- Powiedział, że miał zamordować księżniczkę na żądanie Merdorova.
Królowa czuła, że do jej oczu mimowolnie napływają łzy. Tyle czasu ścigali brata jej męża bez żadnego efektu. Wydawało jej się, że po nieudanym zamachu na Beryderova zapadł się pod ziemię, ale najwyraźniej wciąż był żądny królewskiej korony. Nienawidziła tego człowieka z całego serca.
- Jak to? Merdorova nie widziano od długiego czasu, ponoć zbiegł na Biały Kontynent. To niemożliwe - skwitował dowódca armii.
Sefora musiała się dobrze nad tym zastanowić. Dlaczego Teritor nie zabił księżniczki? Dlaczego wysłał pismo, informujące o złym stanie? I wreszcie, dlaczego dał się zaaresztować?
- Jakie były metody przesłuchania? - zapytała chłodno, wciąż wpatrując się w lejący deszcz, którego ciężkie krople odbijały się od podłoża, tryskając błotem w każdą stronę.
- Tradycyjne, wasza miłość - wyrzekł Teodor, nie rozumiejąc sensu pytania.
- Użyto tortur?
- Nie. Przyznał się na samym początku.
Królowa odwróciła się do swojej rady, po czym wszystkim podziękowała za udział w obradach, nakazała zatwierdzenie odpowiedniego dekretu dla mieszkańców Królewca i opuściła pomieszczenie. Chciała się znaleźć jak najbliżej swojej malutkiej córeczki, swojej Kryviory. Ktokolwiek czyhał na jej życie, pragnął, aby winę przerzucono na Merdorova.
XXXXXXGdy Sefora znalazła się w małej komnacie leczniczej, gdzie aktualnie leżało jej dziecko, poczuła odór. Smród śmierci, pomyślała przerażona, zwracając uwagę na półprzytomną córkę, następczynię tronu Vertidoru. Jej twarz, uprzednio przeraźliwie blada, teraz mieniła się w kolorze purpury. Usiadła na mahoniowym krześle obok łoża dziewczyny i dotknęła jej zimnej ręki, na której wciąż pozostawały ślady po spuszczaniu krwi. Z trudem powstrzymała łzy i pogłaskała swoją córeczkę po okrągłej, dziecięcej buzi.
- Moja piękna - wyszeptała, czując kolejne łzy w oczach. Nie mogła okazać zmartwienia swojej córce - Kochana, wyzdrowiejesz. Niech Najwyższy doda ci siły.
Sefora zauważyła, że Kryviora kiwnęła przecząco głową. Była w fatalnym stanie.
- Kryviorko, jesteś moją księżniczką. Zobaczysz, za parę nocy nie będzie ani śladu!
Pocałowała swoją córkę w zimne wysokie czoło i uśmiechnęła się do niej.
- To... to on - wyszeptała osłabiona dziewczyna.
- Teritor? -; zapytała królowa, wciąż trzymając dziecko za rękę. Księżniczka przytaknęła.
- Chciał, abym mu pomogła.
Sefora zauważyła, że z każdym kolejnym słowem, twarz jej córeczki przybierała coraz intensywniejszy kolor. Musiała jednak dowiedzieć się prawdy.
- Pomogłaś? - troskliwie poprawiła spocone włosy Kryviory, która szybko jednak zaprzeczyła.
- Nie. Chciał, żebym -- księżniczka wzięła głęboki oddech - Żebym przedstawiła go ojcu. Rozmawiał z jedną dwórką...
- Dwórką? Twoją?
- Tak, pani matko. To była... - księżniczka spróbowała wypowiedzieć imię, ale zabrakło jej tchu. Gwałtownie zaczęła chwytać się swojej szyi, jakby się dusiła, zaś królowa z przerażeniem wzywała lekarza, który w pomieszczeniu pojawił się w zdumiewająco szybkim tempie.
- Co jej jest? - zapytała przestraszona królowa, gdy lekarz dotykał po ciele księżniczkę.
- To normalna reakcja, jej wysokość powinna dużo odpoczywać. W samotności.
Królowa zauważyła, że drgawki minęły, a wraz z nimi twarz Kryviory przybrała ponownie bladego odcieniu. Następczyni tronu zapadła w sen.
XXXXXXSefora nakazała Teodorowi wezwać wszystkie dwórki jej córki celem przesłuchania. Jedna z nich musiała wiedzieć coś na temat Teritora i jego zleceniodawcy. Kiedy królewski skarbnik dostarczył jej listę siedmiu nazwisk, poinformował również o innym fakcie. Królowa była wtedy w swojej izbie, gdzie dwórki rozczesywały jej długie włosy.
- Twój mąż, jego wysokość Beryderov, zapowiedział swój powrót w dniu jutrzejszym.
Sefora parsknęła śmiechem, jednak mając na uwadze obecność dwórek, powstrzymała się od komentarza.
- Niech Najwyższy uczyni mu drogę szybką i bezpieczną - odpowiedziała grzecznie, wciąż myśląc o próbie morderstwa jej córki - Coś jeszcze?
- Tak, wasza miłość - powiedział Teodor, który cały czas stał przy drzwiach, wobec czego nie widział swojej władczyni, zakrytej parawanem, a jedynie słyszał jej surowy, acz piękny głos - Otrzymał informacje o Kryviorze. Jako zatroskany ojciec, przesyła pozdrowienia i modlitwę w intencji jego córki. Zapowiedział, że uda się do jej komnaty od razu po powrocie.
- Oby wrócił jak najprędzej - powiedziała, nie mogąc znieść "troskliwego" charakteru listu. Dobrze wiedziała, że Beryderov nie interesował się swoją następczynią.
- Jest jeszcze coś, wasza miłość. W ciągu dwóch tygodni na dwór przybędą nowe dwórki.
Seforę nieco przeraził ten fakt, wciąż pamiętając o tym, że młode dziewczęta są bardzo naiwne i często znajdują się na celowniku jej męża, jednak nie poświęciła rozmyśleniom na ten temat dużo czasu, skupiając się na sprawie jej jedynego dziecka.
XXXXXXNocą znowu nie umiała zasnąć. Jej synek, jej Aryvirod nie chciał dać spokoju swojej wykończonej rządzeniem matce. Sefora modliła się do Najwyższego, by przywrócił chłopca do życia, choć dobrze wiedziała, że jest to niemożliwe. Ponownie w towarzystwie dwórki udała się do krypt, by opłakać zmarłe niemowlę. Dotykała jego zimnych, marmurowych rączek, głaskała po pełnym, dziecięcym policzku, całowała w drobne, ledwo zarysowane usta. Nie mogła znieść, że go nie ma, ale z drugiej strony... On też by cierpiał. Jeszcze bardziej niż jej córka. Liczyła, ilu zamachów na życie malca mogłaby się spodziewać do tego czasu. Dynastia jej męża rządziła od wielu setek lat, a mimo tego to właśnie teraz nad królestwem zbierały się czarne chmury, z których wkrótce miał popłynąć deszcz. Spodziewała się wojny. Było to pewniejsze niż zdrada Teritora. Wszyscy byli przeciw rodzinie panującej. Prostaczkowie, domagający się przywilejów, którym ona nie mogła sprostać, bo to pogrążyłoby kraj w katastrofie gospodarczej. Mieszczanie coraz bardziej panoszyli się po stolicach, handlując towarami. Jeżeli podwyższyłaby im towary, zapewne przenieśliby się do Etriosu, pozbawiając Vertidoru dostępu do szlachetnych kruszców z Białego Kontynentu. I szlachta, spiskująca po kątach i pragnąca… Właśnie, czego oni tak naprawdę chcieli? Sefora pogrążona opłakiwaniem swojego synka, musiała sobie przypomnieć, że brat jej męża, Merdorov, przed pewnym aresztowaniem zniknął. Mimo wyznaczonej nagrody za jego głowę, jej szwagier wciąż był na wolności. Teodor donosił, że Merdorov zbiegł do Etriosu, by potem osiedlić się gdzieś na Białym Kontynencie, jednak królowa nie dawała temu wiary. Dobrze poznała królewskiego brata i spodziewała się po nim wszystkiego - zapewne ukrywał się w tunelach Królewca, czekając na dogodną sytuację, by wyjść z cienia i zaatakować ze zdwojoną siłą. Nie mogła na to pozwolić. Jej córka pewnego dnia zasiądzie na tronie. Nie mogła dopuścić, by ktoś odebrał jej to, do czego ma pełne prawo. Kryviora była ukochana nie tylko przez swoją rodzicielkę, ale także przez prosty lud. Uwielbiali jej uśmiechy, chęć pomocy, a przede wszystkim niezwykłą pogodę ducha i szczerość, jaką obdarzała swoich poddanych. Sefora niegdyś również była wielbiona przez tłumy, jednak z każdym kolejnym rokiem ludzie zauważali u niej jedynie surowość, zapominając o jej uczynkach. Miała ciężkie zadanie. Panowała nad całym Vertidorem, choć nigdy nie była do tego uczona. Nie ona. W przeciwieństwie do Kryviory, którą ktoś chciał zabić! Wciąż nie mogła tego zrozumieć. Dlaczego? I przede wszystkim - kto?
XXXXXXNastępnego dnia zgodnie z zapowiedzią przybył jej mąż na swoim czarnym rumaku wraz z kilkoma giermkami i psami gończymi. Zgodnie ze zwyczajem, Sefora wyszła na obłocony dziedziniec, aby przywitać małżonka. W gęstej, czarnej brodzie Beryderova zauważyła kilka liści. Nie dość, że głuchy, to i ślepy, pomyślała, po czym uśmiechnęła się i zbliżyła do swojego opasłego męża, ubranego w brudny, poniszczony w kilku miejscach strój myśliwski. Królowa zastanawiała się, jak mogła kiedyś pokochać tego mężczyznę. W żadnym stopniu nie przypominał tego Beryderova, którego ona poznała, będąc nastoletnią dziewicą. Nie wyglądał jak król, prędzej jak syn jakiegoś nędznego rycerza. Gruby syn.
XXXXXX Ucałowała jego małe usta i spojrzała w jego oczy.
- Cieszę się, że wróciłeś - wyszeptała, po czym ulegle klęknęła. Nie zwracała uwagi, że jej piękna suknia w złotym kolorze zostanie obłocona. Musiała przestrzegać etykiety.
Jej mąż jednym ruchem ręki nakazał jej, by wstała, po czym gwałtownie przybliż ją do siebie i pocałował tak namiętnie, że kobieta poczuła ukłucie w brzuchu.
- Moja pani - wyszeptał, gdy skończył - Zaprowadź mnie. Chcę ją zobaczyć.
- Jak sobie życzysz, wasza wysokość.
XXXXXXZgodnym krokiem weszli do komnaty swojej córki, Kryviory, która wciąż spała. Choć Sefora była przerażona tym faktem, nadworny medyk poinformował, że taki stan jest normalny. Należało się modlić, by Najwyższy przywrócił Kryviorze siłę do życia.
- Kto? - zapytał król, dotykając zimnego policzka swojej córeczki. Sefora zauważyła, że jego oczy zeszkliły się. Nie spodziewała się tego.
- Wasza wysokość - zaczęła, jednak Beryderov warknął na nią.
- Skończ tę farsę! Jesteśmy sami. Kto to zrobił?! Kto skrzywdził moją córkę?! Moją NASTĘPCZYNIĘ?!
Królowa była tak zdumiona słowami męża, że musiała usiąść na fotelu, nim mogła wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
- Jej opiekun, Teritor - odpowiedziała posłusznie, wciąż dziwiąc się troską króla o jego córkę. Pierwszy raz zauważyła, że zależy mu na ich córce.
- Dlaczego? - zapytał, wpatrując się w leżącą nastoletnią dziewczynę.
- Podczas przesłuchania wyznał, że zrobił to... - królowa zawahała się. Dobrze wiedziała, że Teritor skłamał, jednak skoro jej mąż nalegał... - Na żądanie twojego brata.
Król nie odpowiedział. Spoglądał tylko na swoją następczynię, wyraźnie zmartwiony jej stanem.
- Merdorov chciał śmierci Kryviory - dodała po chwili, chcąc zaobserwować reakcję małżonka.
- Trzeba zwiększyć nagrodę za jego głowę - powiedział chłodno i podszedł do Sefory. Objął ją mocno i pocałował w piękne, długie włosy. Tkwili w uścisku dłuższą chwilę.
- Przykro mi - wyszeptał, kiedy spojrzał na zapłakane oczy żony. Królowa nie spodziewała się takiej reakcji męża.
XXXXXXNastępnie wspólnie udali się na przygotowany posiłek. Podawano nadziewane jabłkami bażanty w sosie grzybowym i cielęcinę z warzywami. Aromat pysznych dań unosił się po całej części zamku. Prócz króla i królowej w komnacie jadalnej znajdowało się kilka dwórek. Sefora siedziała wygodnie na dużym fotelu, przypominającym tron, spożywając tylko warzywa, zaś jej mąż zajęty był spożywaniem dziczyzny.
- Nie jesz? - zapytał, wskazując na mięso. Królowa szybko zaprzeczyła.
- Nie chcę, by Najwyższy...
Jej mąż zdecydowanym głosem przerwał wypowiedź Sefory.
- Pościsz. Znowu - niemal krzyknął, co zwróciło uwagę królewskich dwórek- Wyglądasz coraz gorzej.
- Modlę się, kochany, by Najwyższy obdarzył mnie dzieckiem. Synem - powiedziała pełna nadziei, po czym dotknęła swoją ręką dłoni małżonka.
- Bzdury. Nie mamy synów. I nie będziemy mieli - rzekł pewnym siebie głosem, wywołując tym samym ból swojej królowej. Szybko odsunął rękę i napił się czerwonego wina z Etriosu.
- Niedobre - skwitował krótko, po czym odstawił srebrny puchar z dala od misi z jedzeniem. Sefora nie ustąpiła i wciąż dotykała jego dłoni.
- Kochany, odwiedzisz mnie dziś? - zapytała, posyłając serdeczny uśmiech do króla. Nie pamiętała, kiedy ostatnio spędziła z nim noc. Dobrze wiedziała, że nawet modły do Najwyższego nie pomogą, jeżeli jej mąż nie będzie do niej przychodził. Beryderov zgasił jej nadzieję, kiedy przecząco kiwnął głową. Zauważyła wtedy bliznę po uchu, która przybrała dziwnego, czerwonego odcieniu. Uznała to za wynik ciężkiego polowania, z którego przywieziono trzy tury i dwa jelenie. Psy się spisały.
- Kryviora jest chora. Możliwe, że nie będzie zdolna do objęcia władzy - powiedziała smutnym głosem.
- Będzie. To moja następczyni - odpowiedział szybko król.
- Powinniśmy pomyśleć o synu...
Mężczyzna zaczął się śmiać.
- Synu? Z tobą? Ha, dobre.
Sefora obróciła się za siebie, czując wzrok swoich dwórek. Nie myliła się. Kobiety przyglądały się swojej królowej z politowaniem. Władczyni dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zapewne wśród swoich podopiecznych jest wyśmiewana. Kobiety speszone widokiem Sefory, gwałtownie spojrzały się w okno.
- Nie strasz biednych dziewcząt - powiedział jej mąż, nakładając sobie kolejny kawał bażanciego mięsa.
Królowa uśmiechnęła się.
- Wobec tego powinniśmy pomyśleć o mężu dla naszej córki.
- Mężu? W życiu! - wykrzyknął król - Nie oddam mojej korony komuś obcemu! Kryviora będzie władała sama. Szykujesz mnie do grobu?!
Sefora ze smutkiem stwierdziła, że jednak jej mąż się nie zmienił. Wciąż był tym samym mężczyzną.
- Najdroższy, troszczę się o przyszłość królestwa - odpowiedziała posłusznie, kiedy zwróciła uwagę, że Beryderov z wyraźnym zainteresowaniem spogląda na jedną z jej dwórek.
XXXXXXByła niska i grubsza, a mimo to wzbudziła jego zainteresowanie. Miała duże piersi, których biały uniform nie był w stanie zakryć. Sefora podejrzewała, że pod czepkiem dwórki kryją się długie, jasne włosy ze względu na jej bladą cerę. Próbowała sobie przypomnieć nazwisko swojej podopiecznej, która również co jakiś czas spoglądała na swojego pana, kusząc spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że owa dziewczyna, mająca najwyżej dziewiętnaście wiosen, pochodzi z rodziny Bedibowów. Bez szlacheckiego rodowodu, bez wielkich majątków ziemskich udało im się dostać na dwór dzięki ojcu dziewczyny, który był ambasadorem króla w Etriosie. Nigdy nie była w stanie zrozumieć, dlaczego Beryderov obdarza szacunkiem i zaufaniem ludzi z nizin społecznych. Stary Bedibow był ponoć zwykłym najemnikiem!
- Kochany - odezwała się, wciąż zbliżając swoją dłoń do jego, jednak wtedy cierpliwość króla się skończyła.
- Zabierz tę rękę - niemal krzyknął, obrzucając żonę swoim zimnym spojrzeniem. Królowa posłusznie wykonała polecenie. Resztę wieczerzy spędzili w milczeniu, Sefora jednak co jakiś czas zerkała w stronę zainteresowanej królem dwórki.
XXXXXXWieczorem oczekiwała przybycia męża, choć ten wyraźnie stwierdził, że nie odwiedzi swojej małżonki. Siedziała na fotelu przed kominkiem, przyglądając się wiśniowemu drewnu, pożeranemu przez niemal czerwony ogień. Jej komnata była zaciemniona na tyle, by dwórka, która stała przy drzwiach, nie widziała płaczu swojej pani. Sefora szyła koszulę swojemu mężowi. Jej Beryderov zapewne w tej chwili zabawiał się z jakąś młodą dziewczyną z jędrnymi piersiami. Nie mogła tego znieść. Jej życie nie było idealne. Jej ukochany synek odszedł, inne dzieci również, a Kryviorę próbowano zabić! Dlaczego to wszystko spotkało właśnie ją?
- Podejdź - powiedziała po chwili, gdy odłożyła aksamit na zimne kafle. Dwórka uczyniła rozkaz swojej pani. Sefora spojrzała na nią. Dobrze wiedziała, że to właśnie ta dziewczyna z rodu Bedibowów, która próbowała wskoczyć do alkowy jej męża.
- Wasza wysokość - klęknęła, poprawiając opadający czepek. Dopiero teraz Sefora zauważyła, że jej lazurowe oczy wydają się być nieobecne. Nie była piękna. Nie była nawet przeciętna.
- Ile masz lat, dziewczyno? - zapytała, wciąż przyglądając się płomieniom. Oparła się o wygodne siedzisko i ze spokojem oczekiwała odpowiedzi.
- Dwadzieścia trzy, wasza wysokość.
- Wstań - powiedziała królowa surowym głosem - Mój mąż... Poznałaś go.
Sefora spojrzała na swoją podopieczną, wyraźnie speszoną zadanym pytaniem. Władczyni zaśmiała się, kiedy przez dłuższą chwilę nie usłyszała odpowiedzi.
- Oczywiście, że poznałaś.
- Tak, wasza miłość - stwierdziła potulnie dziewczyna.
- Obróć się w prawo - rozkazała monarchini, wyraźnie zafascynowana coraz intensywniejszym ogniem - Widzisz? Widzisz obraz?
- Tak, wasza miłość - wyrzekła bez przekonania dwórka.
- Widzisz na nim mnie, swoją królową, mojego męża, króla, i naszą córkę, następczynię tronu całego Vertidoru. Prawda?
Sefora czuła, że za chwilę z jej oczu poleje się strumień łez. Ta dwórka zasłużyła na śmierć. Na coś gorszego.
- Tak, wasza miłość. Widzę rodzinę królewską - odpowiedziała grzecznie, jakby była małym dzieckiem.
- Dlaczego próbujesz to zepsuć? - zapytała w końcu królowa, kiedy skierowała swój wzrok młodej dziewczynie.
- Wasza miłość... - zaczęła dziewczyna, wyraźnie zszokowana pytaniem.
- Nie jesteś pierwsza i nie jesteś ostatnia. Chcesz, aby mój mąż z tobą sypiał? – głos władczyni był coraz surowszy.
- Ja...
- Tak, ty. Jesteś córką Bedibowa, prawda?
- Tak, wasza miłość - dwórka wydawała się być coraz bardziej zestresowana całą sytuacją. Sefora zaśmiała się w myślach, przypominając sobie o obiedzie z mężem. Wtedy wydawała się być odważniejsza.
- Twój ojciec jest ambitny. Daleko zaszedł - stwierdziła władczyni, przyglądając się portretowi rodziny królewskiej, który zajmował jedną ze ścian komnaty.
- To prawda. Dzięki jego wysokości.
- Dzięki jego wysokości - powtórzyła Sefora, a po chwili uśmiechnęła się do dwórki - Liczę, że jego wysokość nie będzie miał nic przeciw odesłaniu cię do domu rodzinnego.
Dziewczyna przybrała minę, jakby miała za chwilę zemdleć ze stresu. Ten widok zdecydowanie usatysfakcjonował królową.
- Wasza miłość, jestem tu zaledwie od dwóch miesięcy - wyrzekła szybko i niewyraźnie, okazując swoje niezrozumienie dla tej sytuacji.
- Jesteś tu od dwóch miesięcy, a już dostałam raporty o twoim niemoralnym prowadzeniu się. Zaprzeczysz?
- Wasza miłość - uklękła i wróciła na swoje miejsce. Seforze wydawało się, że słyszała jej płacz.
- Spakujesz się - krzyknęła głośno, upewniając się, by dziewczyna ją usłyszała - I jutro znajdziesz się w domu swojego pana ojca. Pojmujesz?
- Tak, wasza miłość - odpowiedziała cicho, jednak królowa i tak to usłyszała.
- Pozdrowisz ode mnie ojca. Jeżeli zapyta o powód odesłania, odpowiesz szczerze - wydała dyspozycję, napawając się smakiem zwycięstwa. Ogień w kominku zaczął powoli gasnąć.
Królowa musiała ratować swoje małżeństwo. Rodzina była dla niej najważniejsza.
XXXXXXNastępnego dnia osobiście nadzorowała, by dziewczyna wsiadła do konnicy i odjechała do swojego ojca. Miała nadzieję, że to ostatnia dwórka, którą musiała zwolnić w tym miesiącu, ale spodziewała się, że jest wiele innych, chcących zająć niezbyt pochlebną pozycję królewskiej metresy.
XXXXXX Choć Sefora czuła się zadowolona, odesłanie córki Bedibowa wywołało oburzenie króla, który urządził jej kłótnię na oczach rady, kiedy wpadł na obrady zupełnie niespodziewanie.
- Wasza wysokość! - przekrzykiwali się zdziwieni członkowie posiedzenia, widząc oburzonego monarchę. Jedynie Teodor nie złożył należnych władcy honorów.
- Jak śmiesz?! - krzyknął król, podchodząc do swojej małżonki - Jak śmiesz odsyłać dziewczęta bez mojej zgody?!
- To są moje dwórki, nie twoje. Giermkowie ci nie wystarczają? - zachichotała, ukrywając zażenowanie i szczery smutek całą sytuacją - Dziewczyna spełniła moje polecenie.
- Polecenie?! Dobrze wiedziałaś, że... - warknął. Królowa zauważyła, że jego twarz przybrała purpurowego odcieniu, jakby speszył się nie wiadomo czym i kim.
- Wiedziałam, że z nią sypiasz - dokończyła spokojnym i opanowanym głosem - Dlatego nie było tu dla niej miejsca. Jeżeli wasza wysokość pozwoli, zajmujemy się poważnymi kwestiami i nie poświęcamy czasu na jakieś dziewczynki. Możemy kontynuować?
Sefora spojrzała na wyraźnie zdziwionego jej postawą męża. Musiał cierpieć tak jak ona cierpiała cały ten czas. Choć bardzo go kochała, stwierdziła, że tylko tak może się do niego zbliżyć. Zszokowany władca wyszedł z komnaty, pozwalając na dalsze obrady królewskiej rady.
XXXXXXWkrótce potem obrażony na swoją małżonkę władca Vertidoru udał się wraz z nieliczną świtą na kolejne polowanie. Sefora stwierdziła, że to już siódmy raz w tym roku. Oddalał się od niej, a ona nie potrafiła zrobić nic, by zmienić ten stan rzeczy. Nawet modły do Najwyższego nie działały.
XXXXXXStan Kryviory wciąż nie uległ poprawie. Księżniczka cały czas była w stanie przypominającym śpiączkę. Mimo codziennych odwiedzin królowej, wydawało się, że tylko cud jest w stanie uratować następczynię tronu. Medyk nie umiał wytłumaczyć, dlaczego dziewczyna się nie obudziła. Sefora zaczynała tracić wiarę w powrót córki do zdrowia. Nocami, próbując zaznać spokoju, pijała pyszne wino z odległych krajów, wyobrażając sobie, że jest zwykłą chłopką, pozbawioną problemów żoną i matką. Z każdym porankiem jej marzenie rozpływało się w nicość, co powodowało rozgoryczenie, a czasem i wściekłość władczyni.
XXXXXXPewnego dnia zdecydowała się na samodzielne przesłuchanie Teritora. Musiała dowiedzieć się, kto tak naprawdę zlecił morderstwo jej córki i dlaczego temu komuś zależało, by winą obarczono Merdorova.
XXXXXXZeszła do lochów. Czuła smród wilgoci. O ile dobrze pamiętała, w celach znajdowało się trzydzieści siedem osób podejrzanych o spiskowanie przeciw obecnemu królowi. Sefora zdała sobie sprawę, że najwyższy czas pozbyć się tych nieprzydatnych. Zaoszczędziłaby trochę złota, które mogłaby przekazać buntującym się chłopom. Musiałaby tylko poprosić Teodora o wydanie odpowiedniego dekretu, pozwalającego na usunięcie więźniów.
XXXXXXW pewnym momencie gwałtownie odsunęła się, zauważając kilka szczurów, które przebiegły jej przez drogę. Małe i obrzydliwe stwory, pomyślała, przyglądając się gryzoniom, które szybko uciekały w szczeliny między ścianami. Gdyby Korona miała pieniądze, Sefora odnowiłaby zamek. Niestety, aktualnie, w obliczu kryzysu, wiedziała, że jest to niemożliwe. Królowa poczuła chłód, gdy strażnik otworzył jej małe drewniane drzwi do celi Teritora. Rosły mężczyzna wszedł za swoją władczynią, by w razie potrzeby ją ochronić. Sefora poczuła odór ludzkich odchodów. Wokół było ciemno. Zastanawiała się, po jakim czasie więźniowie są w stanie oślepnąć od przebywania w tak klaustrofobicznej przestrzeni. Ledwo zauważyła, jak coś przy zimnej ścianie się ruszyło, niemal podskakując. Wkrótce zdała sobie sprawę, że to jej więzień.
XXXXXX- Pochodnia - powiedziała cicho do strażnika, który szybko wyszedł z pomieszczenia, by jeszcze szybciej wrócić do niego z ogniem.
- Królowo - wyrzekł, wciąż trzymając pochodnię.
XXXXXXSefora ujrzała Teritora. Stary i niski mężczyzna w niczym nie przypominał człowieka. Jego mała twarz porośnięta była kępkami brudnych, sztywnych włosów, przerażone oczy wydawały się błagać o pomoc, zaś na nieumytej szyi uwagę zwracała jątrząca się rana. Królowa domyśliła się, że to pamiątka po jakimś przesłuchaniu, choć Teodor wydawał się nie wspominać o metodach siłowych. Były opiekun księżniczki na widok ognia gwałtownie cofnął się, próbując uciec przed światłem, jednak władczyni ze strażnikiem zbliżyli się do niego. Teritor położył się na ziemi i wpatrywał ubłoconej od odchodów ziemi, unikając ognia.
- Dlaczego? - zapytała królowa. Dobrze wiedziała, że nie powinno jej tu być. Ciekawiło ją, co by powiedział król na wieść o jej wizycie w lochach. Na szczęście, nikt o niczym nie wiedział. Dwórki zajęte były wyszywaniem strojów, kiedy królowa chciała odpocząć w swoich komnatach sama. Przynajmniej tak brzmiała oficjalna wersja.
XXXXXX Stary człowiek nie odpowiedział, pozostając w bezruchu.
- Chciałeś zabić moją córkę - niemal wrzasnęła pełna złości - Swoją księżniczkę! Dlaczego?!
Teritor milczał. Sefora zdała sobie sprawę, że nie udzieli jej odpowiedzi na żadne pytanie w takim stanie. Rozkazała więc, by strażnik zbliżył się z ogniem do mężczyzny i w razie potrzeby sprowokował do odpowiedzi. Posłuszny członek armii wykonał polecenie.
- Bła...bła...błagam, bła...błagam! - wyszeptał Teritor, gdy strażnik dotknął twarzy więźnia rozpaloną pochodnią.
- Dlaczego chciałeś ją zabić? Jestem twoją królową, odpowiedz! - krzyczała wściekła, a kiedy mężczyzna nie odpowiadał, skinięciem głowy nakazała kontynuowanie oparzania.
- Łaski! - mruknął mężczyzna.
Królowa zrozumiała, że więzień będzie milczał.
- Wiem, że nie działasz na rozkazy tego zdrajcy, byłego księcia- powiedziała - Wiem też, że jeżeli nie powiesz mi, kto chciał śmierci mojej córki, zginiesz. I uwierz, to nie będzie szybka śmierć.
Mężczyzna spojrzał na swoją władczynię przepełnionym strachem spojrzeniem. W pewnym momencie Sefora poczuła się bardzo źle, kiedy dotarło do niej, że dopuściła się tortur na konającym. Rodzina jest najważniejsza, pomyślała o swojej córce, która być może nigdy się nie obudzi. Zbliżyła się do Teritora i chwytając za ramiona, potrząsnęła nim tak mocno, że mężczyzna się zakrztusił.
- Mów! - krzyczała do łkającego mężczyzny - Kto ci kazał ją zabić?! KTO?!
- Królowo - powiedział do niej po chwili strażnik, gdy kobieta poczuła, że ciało mężczyzny opadło na nią. Teritor musiał najwyraźniej zemdleć, być może ze strachu. Sefora wstała i otrzepała swoją pobrudzoną szatę.
- Pozbądź się go - warknęła do strażnika - Ma zniknąć.
XXXXXXPo - jak się okazało - niepotrzebnym przesłuchaniu królowa udała się do komnaty swej córki. Musiała dowiedzieć się, dlaczego ktoś pragnął jej śmierci. Usiadła obok dużego łoża i dotknęła zimnego czoła jedynego żyjącego dziecka. Nie mogła jej stracić. Córka była dla niej wszystkim. Byłaby w stanie dla niej zabić, byleby tylko dać jej bezpieczeństwo. Zastanawiała się, co Kryviora teraz czuje… Czy za nią tęskni?
- Córeczko - wyrzekła zachrypniętym głosem, przyglądając się śpiącej księżniczce. Wyglądała tak pięknie. Sefora niemal zapomniała o obecności dwórki, która przyglądała się płaczącej matce.
XXXXXXW pewnej chwili królowa poczuła, że czoło jej córki się zmarszczyło. Spojrzała na wciąż zimą rękę i dotknęła jej. Nie była już tak sztywna jak ostatnio. Sefora zaśmiała się przez łzy.
- Wezwij medyka - powiedziała szybko do dwórki, nie powstrzymując łez radości. Jej córeczka właśnie się budziła do życia.
XXXXXXLekarz przybył kilka minut później, gdy następczyni tronu odzyskała przytomność. Uznał to za cud, jednak zwrócił uwagę ucieszonej władczyni, że taki stan jest dla niego zdziwieniem, więc nie można być niczego pewnym. Królowa oddaliła go, po czym przytuliła się do Kryviory.
- Nigdy więcej - wyszeptała, ocierając z łez pomarańczowe oczy i pełne policzki.
- Mamo... - mruknęła księżniczka, jakby sama oszołomiona tym, że jeszcze żyje. Obie śmiały się przez kilka minut.
- Kocham cię - powiedziała Sefora, nie wypuszczając z uścisku córki - Kocham najmocniej na świecie. Pamiętaj o tym.
- Wiem, kto to zrobił, mamo. Ta dwórka... Kretirira Bediowa.
Pełne radości oczy władczyni niemal zapłonęły ze złości. Skoro Teritor zdecydował się na śmierć, być może jego pomocnica darzyła życie większym szacunkiem. Sefora miała nadzieję wkrótce się o tym przekonać.
Ostatnio zmieniony wt 22 lip 2014, 13:17 przez bolian, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Jej jasne, długie włosy brudne były od krwi
Skąd się wzięła krew na włosach?
bolian pisze:Księżniczka Sefora rodziła nieprzerwalnie od dwóch dni.
Czytam sobie teraz m. in. "Zawołajcie położną" i tak długi poród wydaje mi się... niewyobrażalny! :shock: bolian, to jest w ogóle możliwe w świetlne medycyny? :shock:
bolian pisze:nieprzerwalnie
Nieprzerwanie.
bolian pisze:W końcu po namowie męża Safory zdecydowano się na przyspieszenie porodu poprzez podanie substancji kupionej ponoć na Białym Kontynencie mieszanki czterech rodzajów ziół.
Brakuje jakiegoś znaku pomiędzy "kontynencie" a "mieszanki".
bolian pisze:Pamiętała jak astrolog wywróżył jej, iż w jej brzuchu rośnie syn.
O jedno "jej" jest chyba w zdaniu za dużo.
bolian pisze:Kilka ciąż pozostawiło jednak ślad na jej wyglądzie poprzez wiele rozstępów, co z kolei zaowocowało brzydkim ciałem, które skrzętnie chowała pod drogimi szatami.
Zbyt zawile.
Kolejne ciąże odcisnęły na jej ciele ślad w postaci rozstępów, które wolała teraz ukrywać pod drogimi szatami <-- przykład, jak może być prościej. A teraz zrób to po swojemu :)
bolian pisze:Sefora była przeciętnego wzrostu
Może średniego? "Przeciętnego" brzmi tak... pejoratywnie :wink:
bolian pisze:Sefora ubrana była w nocną koszulę z bawełny zdobioną złotymi znaczeniami przywiezioną na jej życzenie z Etriosu.
Przecinki powstawiać! ;D
bolian pisze:które towarzyszyły każdemu jej kroku.
...które nie odstępowały jej na krok?
bolian pisze: Pomieszczenie było wystarczająco duże, by pomieścić całą rodzinę, jednak do komnaty wstęp miała jedynie królowa, czasem jej córka i mąż i oczywiście dwórki, które towarzyszyły każdemu jej kroku. Ściany wykonane były z piaskowca, zaś okno zasłonięte fioletowymi firanami z wizerunkami Najwyższego. Duże łoże, które zajmowało centralną część izby stworzone zostało z jakiegoś egzotycznego drzewa, przywiezionego ponoć z Białego Kontynentu na specjalne zamówienie starego króla, który już siedem lat spoczywał w krainie wiecznych ciemności. Oprócz łóżka, wyścielonego trzema pierzynami, do dyspozycji Sefory było siedem krzeseł i dwa stoły z tego samego materiału. Na jednym z nich, niewysprzątanym po wczorajszej wieczerzy, wciąż znajdowały się puchary wypełnione pysznym winem z samego serca Perovosu - królowa je uwielbiała!
Sorry, ale ten opis jest... nudnawy.
bolian pisze:Stała nad swoim łożem bez ruchu, przyglądając się swojej młodej służącej.
O co najmniej jedno "swoje" za dużo.
bolian pisze:Miała ochotę zapytać, czy poznała już jej męża, ale nie mogła przełknąć tych słów.
Jeśli miała ochotę zapytać, ale tego nie zrobiła, to raczej słowa nie mogły jej przejść przez gardło. Chociaż w przypadku wielkiej damy-monarchini trzeba by to było jakoś dostojniej ująć.
bolian pisze:To było tylko dziecko, nie dorosła kobieta. Beryderov nie zrobiłby jej nic złego.
O pedofilii nie słyszała? ;>
bolian pisze:pan ojciec
Sefora uśmiechnęła się do dziecka.
- Krwawisz?
Dziewczyna spojrzała na nią z przerażeniem.
To było jak żywcem wyjęte z "Gry o tron". :P
bolian pisze:Zastanawiała się, czy dziewczyna nie jest szpiegiem swojego ojca, co było całkiem możliwe.
Skoro ma małą pod ręką, zawsze może ją użyć przeciwko ojcu jako zakładniczki.
bolian pisze:Ciepło ubrana królowa ruszyła przed siebie. Służąca otworzyła jej ciężkie drzwi i obie opuściły pomieszczenie. Szły długim, ciemnym korytarzem.
Za dużo szczegółów.
bolian pisze:Kiedy już znalazła się w wilgotnej piwnicy, w której znajdowały się królewskie nagrobki odnalazła najmniejszy z nich, znajdujący się na samym końcu.
Znajdujący, znajdowały.
bolian pisze:a wyszczególnione detale dawały wrażenie
...pieczołowicie oddane detale sprawiały wrażenie?
bolian pisze:prawdziwe dziecko, które tylko śpi i zaraz wstanie, aby przytulić się do matki
Pomnik przedstawiał niemowlę w koronie. Niemowlęta nie wstają i nie idą przytulić się do matki, tylko wzywają ją wrzaskiem :lol:
bolian pisze:- Miał dwadzieścia cztery dni, kiedy Najwyższy go zabrał - wyjąkała płaczącym głosem do służki, stojącej blisko niej, by ta mogła oświetlać nagrobek. Dwórka milczała.
- Dwadzieścia cztery dni. Był za młody, ale Najwyższy uznał, że to jego pora. Mój Aryvirod. Mój piękny Aryvirod.
Z piwnych oczu Sefory lały się kolejne łzy.
- Kiedy mój mąż przybył, aby zobaczyć swojego synka był taki szczęśliwy. Ucałował Aryviroda uspokojony, bo oto królestwo miało następcę. Zabrała go gorączka. Jeszcze rano mamka go nakarmiła, a po południu był cały zimny.
Królowa podejrzewa, że służka jest szpiegiem. Nie powinna dawać jej do ręki broni w postaci informacji o swoim fatalnym stanie ducha.
bolian pisze:Drewniana podłoga skrzypiała, kiedy wykonywało się jakikolwiek ruch, ale król uparł się, że dopóki nie będzie miał syna, nie przeprowadzi gruntownego remontu, bo niby dla kogo miałby to robić?
Choćby dla siebie, żeby mu się sufit nie zawalił na łeb, bo wtedy to już nigdy syna nie spłodzi :twisted: Poza tym jakie taki zaniedbany zamek sprawiał wrażenie na odwiedzających króla dostojnikach, ważnych duchownych, gościach zza granicy, innych monarchach? Nie świadczyłoby to najlepiej o królu, jeśli nawet o własną siedzibę nie potrafi zadbać.
bolian pisze:W noc, gdy dziewczyna przyszła na świat, ojciec zacięcie polował w lasach i przybył dopiero po miesiącu.
A skąd przez urodzeniem wiedział, że to nie będzie syn? Wtedy nie było USG.
bolian pisze:rólowa ubrana była w ręcznie wykonaną, purpurową i bardzo długą suknię, zakrywającą skrzętnie jej ciało. Sięgała ona do samej szyi, na której spoczywał naszyjnik ze szlachetnych kamieni z samego Etriosu, co spowodowało, że optycznie królowa wydawała się znacznie grubsza niż była w rzeczywistości.
Długa suknia od szyi do ziemi teoretycznie powinna wyszczuplać, nie pogrubiać. Pogrubiać, to jakby była w poziome paski. Naszyjniki też chyba raczej nie pogrubiają?
bolian pisze:tylko takie coś pomoże jej utrzymać małżeństwo w całości
No chłooooopie! :wink: "Takie coś"?! :wink:
bolian pisze:Był wysoki i szczupły, królowa podejrzewała, że mógł być giermkiem jej męża.
Słabo się królowa orientuje we dworze, jeśli nie ogarnia giermków męża.
bolian pisze:rozkazała zdecydowanie
Jak ktoś rozkazuje, to wiadomo, że jest na coś zdecydowany.
bolian pisze:siwe oczy
Szare! :wink: Siwe mogą być włosy. Albo konie.
bolian pisze:Nigdy nie była w stanie zrozumieć, dlaczego Beryderov obdarza szacunkiem i zaufaniem ludzi z nizin społecznych.
Ktoś z pochodzący z nizin, zawdzięczający wszystko królowi, będzie miał interes w dochowaniu mu wierności. To też królowa powinna wiedzieć.
Dalej już nie polowałam na byki i niezręczności, bo tekst faktycznie bardzo długi, ale zaciekawił mnie na tyle, że przewinęłam do końca. ;D Średniowieczne dworskie intrygi chyba zawsze znajdą czytelników, ale tekst - jak sam zauważyłeś - do poprawy, choć może niekoniecznie do kosza.
Jeszcze 2 sprawy.
Królowa ma pomarańczowe oczy. Jest jakąś fantastyczną istotą?
Królewiec. Używasz na określenie różnych miejsc nazw fantastycznych, a tu nagle określenie znane z naszej geografii. To się gryzie.

zatwierdzona weryfikacja - Gorgiasz
Ostatnio zmieniony wt 22 lip 2014, 13:16 przez BlankLibrofilia, łącznie zmieniany 1 raz.

3
Skąd się wzięła krew na włosach?
Wydaje mi się, że długi poród w tamtych czasach i wybiegające/wbiegające w tę i z powrotem służki po prostu ubrudziły księżniczkę. To był naprawdę długi poród i cuda tam się mogły zdarzać. :)
Czytam sobie teraz m. in. "Zawołajcie położną" i tak długi poród wydaje mi się... niewyobrażalny! :shock: bolian, to jest w ogóle możliwe w świetlne medycyny? :shock:
Owszem. Wiele kobiet rodziło bardzo długo. Dla przykładu - Joanna Seymour. Królowa zmarła w wyniku komplikacji poporodowych, a sam poród trwał ok 4-5 dni. Oczywiście to były przypadki. ;)
O pedofilii nie słyszała? ;>
Haha, generalnie to, co Sefora mówi sobie w myślach to są jej 'modlitwy' - próbuje sama siebie przekonać, że to nie może być prawda, ale jednak że takie myśli się w ogóle pojawiają to oznacza, że jednak jakieś wątpliwości są.
To było jak żywcem wyjęte z "Gry o tron". :P
Akurat "Grą o tron" inspirowałem się w kwestii formy, czyli rozdziały z punktu widzenia danych postaci. :) A konkretnie to może i mi utkwiło gdzieś w pamięci, zdaje się, że to dość popularny motyw w średniowieczu/a'la średniowieczu.
Skoro ma małą pod ręką, zawsze może ją użyć przeciwko ojcu jako zakładniczki.
Tak publicznie jako zakładniczkę? Wyszłaby na wariatkę. Są wspomniane problemy finansowe królestwa. Są wspomniane bunty możnych - to nie jest kraj absolutyzmu, bo król w pewnym stopniu jest uzależniony od swoich wasali, którzy teraz - w okresie kryzysu - mogą mu się spokojnie sprzeciwić. Już lepiej, gdyby ta dziewczyna zakrztusiłaby się podczas jedzenia albo spadła ze schodów niż została zakładniczką - bo to oznaczałoby jednak wojnę domową.
Królowa podejrzewa, że służka jest szpiegiem. Nie powinna dawać jej do ręki broni w postaci informacji o swoim fatalnym stanie ducha.
Nie powinna, ale to zrobiła. Uczucie zrozpaczonej matki wygrało z maską zimnej królowej - i to bodaj jedyny moment, kiedy jawnie przy obcych wyraża się naprawdę szczerze. Ale ona mówi 'do siebie', gdy służka się odzywa, każe jej wyjść. To kropla szaleństwa, żalu, rozpaczy po stracie dziecka.
Choćby dla siebie, żeby mu się sufit nie zawalił na łeb, bo wtedy to już nigdy syna nie spłodzi :twisted: Poza tym jakie taki zaniedbany zamek sprawiał wrażenie na odwiedzających króla dostojnikach, ważnych duchownych, gościach zza granicy, innych monarchach? Nie świadczyłoby to najlepiej o królu, jeśli nawet o własną siedzibę nie potrafi zadbać.
Nie świadczyło najlepiej, dlatego opinia o królu wśród szlachty nie była najlepsza, bo to był zły król, po prostu. Nieudolny.
A skąd przez urodzeniem wiedział, że to nie będzie syn? Wtedy nie było USG.
Nie wiem, tak na szybko mogę wymyślić, że stracił wiarę w to, że jest w stanie mieć syna (w końcu kilka ciąż było straconych). Fakt, nieprzemyślane.
Ktoś z pochodzący z nizin, zawdzięczający wszystko królowi, będzie miał interes w dochowaniu mu wierności. To też królowa powinna wiedzieć.
Królową to nie obchodziło. W razie zagrożenia to nie od takich ludzi będzie oczekiwała pomocy. Szlachta z rodowodem była tym oburzona i mogła wzniecać powstania. A to naprawdę mogło grozić wojną domową. Dlatego ludzie królowej pochodzili z wielkich rodów, nawet tych nienawidzących korony - bo w razie W mogły pomóc, wystawić ludzi na wojsko. Nowobogaccy raczej tego zaoferować nie mogli, a zabierali pozycje tym, którym to się należało przez urodzenie.

Bardzo dziękuję za opinię! Fajnie, że nie było tragicznie i dało radę przeczytać.
Co się tyczy Królewca - brak inwencji do nazw, Królewiec idealnie pasował na stolicę i jest. Zawsze można zmienić. :)

Co się tyczy oczu - to fantastyka, moja Sefora jest wyjątkowa i ma pomarańczowe oczy. :) Ale jest człowiekiem, takie drobne 'szaleństwo'.

4
bolian pisze:Wydaje mi się, że długi poród w tamtych czasach i wybiegające/wbiegające w tę i z powrotem służki po prostu ubrudziły księżniczkę. To był naprawdę długi poród i cuda tam się mogły zdarzać.
Niepokoi mnie to "wydaje mi się" na końcu zdania. Ja bym jednak te porody średniowieczne sprawdziła jeszcze ;D
bolian pisze:Owszem. Wiele kobiet rodziło bardzo długo. Dla przykładu - Joanna Seymour. Królowa zmarła w wyniku komplikacji poporodowych, a sam poród trwał ok 4-5 dni.
O kurde... No jeżeli rzeczywiście tak było, to dzięki Ci Panie, że nie przyszło mi żyć w tamtych czasach :shock:
bolian pisze: Haha, generalnie to, co Sefora mówi sobie w myślach to są jej 'modlitwy' - próbuje sama siebie przekonać, że to nie może być prawda, ale jednak że takie myśli się w ogóle pojawiają to oznacza, że jednak jakieś wątpliwości są.
Wydało mi się to właśnie dziwne, że królowa, która nie ma złudzeń w kwestii wierności męża, tak od razu, kategorycznie wykluczyła jego skłonność do bardzo, BARDZO młodych niewiast. Nie pomyślała niczego w stylu: "no niby taka młoda, ale w sumie mąż miał już tyle przygód... być może zapragnął spróbować czegoś nowego? Chociaż nie, jednak nie! Może jest k****arzem, ale nie pedofilem!"
bolian pisze:Tak publicznie jako zakładniczkę?
Nieeeeeee publicznie! :lol: Tak po cichu trzymać przy sobie, jak gdyby nigdy nic i udawać, że niczego nie podejrzewa, ale gdyby tatuś młodej zaczął fikać... :twisted:
bolian pisze:opinia o królu wśród szlachty nie była najlepsza
O właśnie, no to czemu królowa nie użyła takich argumentów w calu nakłonienia męża do przeprowadzenia remontu? ;D "Nie szanuje cię ani jedna osoba w tym zakichanym królestwie, bałwanie zakuty!" :mrgreen:
bolian pisze:Królową to nie obchodziło. W razie zagrożenia to nie od takich ludzi będzie oczekiwała pomocy.
I właśnie dlatego jej postać wydaje mi się trochę... niespójna. Z jednej strony nie jest do końca naiwna, orientuje się, że w jej otoczeniu mogą czaić się szpiedzy, wie o romansach męża, zawczasu robi porządek z potencjalną matką bękarciego syna (konkurencji do tronu dla jej własnych dzieci), z drugiej strony właśnie - rozkleja się przy niezbyt odpowiednim świadku, nie stara się poobsadzać stanowisk wiernymi sobie ludźmi (konkurencją dla możnych, nieprzychylnych dynastii rodów) ani wymóc na królu remontu zamku innymi argumentami niż taki, który na pewno nie zadziała (tzn. - masz jeszcze córkę...).
bolian pisze: Nie powinna, ale to zrobiła. Uczucie zrozpaczonej matki wygrało z maską zimnej królowej
Mogła przewidzieć, że przy grobie dziecka się rozklei (pewnie był to nie pierwszy raz), po co brała tam podejrzaną służkę? ;D Czy było tak, że monarchowie nigdzie nie mogli się ruszyć bez "obstawy"?

5
BlankLibrofilia pisze:
bolian pisze:Wydaje mi się, że długi poród w tamtych czasach i wybiegające/wbiegające w tę i z powrotem służki po prostu ubrudziły księżniczkę. To był naprawdę długi poród i cuda tam się mogły zdarzać.
Niepokoi mnie to "wydaje mi się" na końcu zdania. Ja bym jednak te porody średniowieczne sprawdziła jeszcze ;D
bolian pisze:Owszem. Wiele kobiet rodziło bardzo długo. Dla przykładu - Joanna Seymour. Królowa zmarła w wyniku komplikacji poporodowych, a sam poród trwał ok 4-5 dni.
O kurde... No jeżeli rzeczywiście tak było, to dzięki Ci Panie, że nie przyszło mi żyć w tamtych czasach :shock:
A co do rzeczy mają czasy, w jakich się żyje? Mechanizm (wiem, straszne słowo, ale oddaje istotę rzeczy) porodu jest taki sam z tym, że obecnie są większe możliwości udzielenia pomocy zarówno rodzącej jak i dziecku, w tym cesarskie cięcie (teraz ratuje życie, kiedyś pełniło inną funkcję).

Co do długości porodu, jest ona indywidualna i to też zależy, jak się tę długość liczy. Obecnie uważa się, że początek porodu następuje przy regularnych skurczach macicy, które powodują postęp w rozwieraniu się szyjki macicy. Pierwsze nieregularne skurcze, odejście czopa śluzowego czy nawet odpłynięcie wód to zwiastuny porodu. Kiedyś podchodzono do tego inaczej. Ból to również rzecz względna.

W opisie porodu niepokoi mnie jednak coś innego. Pierwsze: "ginekolog"? Uważam, że to zbyt współczesne słowo. Drugie: gdzie jest akuszerka? Dawniej to właśnie akuszerki przyjmowały porody i były w tym wyspecjalizowane. Kolejna sprawa, dlaczego dwórki ciągle powtarzają, żeby przeć, kiedy w porodzie ważne jest, żeby przeć we właściwej chwili (i zapewne akuszerka by to wiedziała ;)). Ostatnia rzecz: w czasie porodu raczej nie ma się czasu ani ochoty wspominać ciąży, nawet jeśli to długi poród.
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

6
BlankLibrofilia, niestety, monarchowie zazwyczaj nie byli sami prawie nigdy. Gdyby kazała dwórkom zostać, a sama opuściłaby swoje komnaty, wyszłoby, że sypia z kimś innym - bo co kobieta może robić nocą, gdy nie śpi albo gdy nie jest z mężem? Takie skojarzenia były niebezpieczne i o ile w wypadku rządzącego władcy było przyzwolenie na cudzołożenie, o tyle królowa skończyłaby...marnie.
Co się tej dwórki nieszczęsnej tyczy - konflikt królowa - dwórki będzie rozwinięty w kolejnych rozdziałach, akurat tutaj chodziło mi o zaznaczenie lęków królowej i jej wręcz paranoidalnych sposobów wyszukiwania problemów - wszędzie widziała zdradę, spiski i to wpływa na jej stan psychiczny. Chciałem, żeby było to widoczne podczas odwiedzin grobowca syna, ale też przy okazji przesłuchania - jej wściekłość, agresję. Przecież mogłaby przyjąć, że za próbą otrucia stoi królewski brat, to jednak ciągnęła to dalej.
przeczytałem to raz jeszcze i pomarańczowe oczy są raz zastąpione piwnymi, więc po prostu ma baaardzo intensywnie piwne oczy, tak nawiasem mówiąc. ;)
Zaś co do obsadzania stanowisk - ludzie w radzie są jej wierni, uznają ją za władcę, nie jej męża (kiedy król idzie Teodor nawet nie klęka przed nim). Stanowiska były obsadzane przez króla, często dziedziczne, wobec tego na aż tak wielką ingerencję we władzę pozwolić sobie nie mogła.


Aktegev, racja z tym ginekologiem, zbyt nowocześnie. Teraz to przeczytałem i rzeczywiście tego słowa być nie powinno.
Co do akuszerki - przyznam, że nie myślałem o niej, wydaje mi się, że to wymysł biedniejszych warstw. W przypadku dam szlachetnych akuszerek raczej nie było, byli lekarze - ale za to i oni mieli ograniczony dostęp do królowych, bo pokoje damy podczas rozwiązania były zamykane przed wszelkimi mężczyznami - Beryderov łamie etykietę, wyrażając zadowolenie synem.
Co się tyczy parcia, wynika to z mojej niewiedzy. :roll: Nie wnikałem tak szczegółowo.
Poza tym, to sen - część rzeczy w pamięci się zatarła, część nie. Wspominanie ciąży może i nie jest najlepszym momentem w tym momencie, ale dla mnie było dość powiązane ze sobą, a chciałem to fabularnie wyjaśnić. Mea culpa ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”