Mevar i Kyol

1
Witam.
Właśnie skończyłem i nie mam pomysłu na tytuł. Jeśli ktoś ma jakąś propozycję to bardzo proszę napisać. Za wszelkie błędy przepraszam. To dopiero druga w mym życiu opowieść, którą napisałem od początku do końca.

Żył w Kaelu pewien alchemik, prawdziwy mistrz w swoim fachu. Dzięki stworzeniu wywaru, który dawał siłę trzech chłopa, imię Kyola znane było na całym południu, od wschodnich wybrzeży Kaelu, po ognistą górę na wielkiej pustyni Igin. Sukces często niesie ze sobą pieniądze. Za sprzedane mikstury, zarobił mnóstwo złota, które przeznaczył na dom, wyposażony w w bibliotekę i najwspanialsze laboratorium jakie widział świat.
Większą część życia spędził szukając odpowiedzi na dręczące go pytania w książkach, które nabywał podróżując po świecie, bądź otrzymał w prezencie od wpływowych przyjaciół. Zdobytą wiedzę wykorzystywał w swej pracowni, gdzie stworzył wiekopomne dzieła.
Jednak wraz z upływem lat, pytania były trudniejsze, a znalezienie odpowiedzi na nie niemal niemożliwe. Nigdy nie był zbyt religijny, jednak co jakiś czas uczęszczał do świątyni boga Puera. Tam też usłyszał o Kahivirze od kapłana, który straszył go wiecznym potępieniem za zaniechanie praktyk religijnych, albowiem na wyspę mevara Kahivira trafiali rządni wiedzy, by jako jego słudzy cierpieć za swe grzechy. Kahivir był mevarem wiedzy. W jego wieży była biblioteka, w której to varraki, szaroskóre stwory bez oczu, spisywały wszelkie informacje, odpowiedzi na wszystkie pytania.
Kyol zapragnął udać się na wyspę Kahivira. by zgłębić jego tajemnice. W tym czasie do miasta przybyła Burka, wiedźma, której konszachty z mevarami przeszły do legendy. Wiedźmy kochają złoto, a Kyol miał go pod dostatkiem. Burka zgodziła się zesłać Kyola na mevarską wyspę. W tym celu odprawiła w jego domu przerażający rytuał. W wielkiej, kamiennej donicy zakopała książkę. Recytując plugawe zaklęcia przebiła sztyletem sowę, której jej krwią polała trzy orzechy, po czym położyła je na ubitej ziemi. Wyznała Kyolowi, że w donicy wyrośnie roślina, którą musi ściąć, gdy ta dojrzeje. Wtedy znajdzie się na wyspie mevara Kahivira.
I wyrosła. Wielka, przedziwna, o łodydze niczym drzewa pień, najeżonej licznymi kolcami, z których to czubków wypływał czarnej barwy sok. Korona rośliny składała się z wielkich, niebieskich liści, które skrywały coś na kształt książki, zakopanej przez wiedźmę, tyle że znacznie większego i pokrytego obrzydliwym płynem.
Siekiera Kyola ledwie musnęła roślinę, a ta drgnęła, ''książka'' rozwarła się niczym paszcza i pochłonęła przerażonego alchemika. Kyol znalazł się w ciasnym tunelu. Czołgając się, próbował spojrzeć poza otaczające go ciemności. Dostrzegł pośród mroku maleńki, biały punkcik i ruszył w jego kierunku. Im dłużej pełzł, tym tunel stawał się większy, co pozwoliło mu kroczyć wyprostowanym. światło coraz bardziej go oślepiało, aż w końcu nie widział nic prócz świetlanej bieli, którą po krótkiej chwili przegnało światło dnia. Jego oczom ukazał się ogród, tak piękny i wspaniały, że nawet urok podziemnych lasów Silverin nie mógł z nim konkurować. Drzewa, duże i małe, kwiaty, krzewy, które w większości widział tylko w książkach, a niektórych nie potrafił nawet nazwać. Nad drzewami unosiła się wysoka wieża, czarny słup pośród zielonych mórz. Pośród roślin ciężko pracowali ludzie, jakby nie z tego świata, smutni i nadzy, zakuci w ciężkie kajdany z czarnego kamienia. Patrząc na nich, Kyol czuł żal. Zemdlał, gdy ujrzał ich umęczone twarze, z których ktoś wyrwał oczy. Byli to ludzie, którym za życia obojętne były boskie prawa, a ich serca, miast światło, ogarnęła czarna żądza poznania.
Obudził go głos starca, wydobywający się z sinych ust, zdobionych obrzydłymi zębami, które pożółkły od przepływających przez nie mórz plugawych słów.
- Żaden śmiertelnik nigdy nie przybył na moją wyspę. Ty jesteś pierwszy. Gratuluję. A teraz wstawaj i wracaj na tą arenę bękartów, którą nazywasz domem, albo wtrącę twego ducha do morza moich niewolników.
Kyol ujrzał starca, odzianego w szary, roboczy strój alchemika. Głowę zdobiła mu czarna korona, a oczy zasłoniła szara opaska. Kyol padł na kolana.
- Panie, mogę ci służyć, choćby od zaraz, ale wpierw pozwól mi poznać wszelkie tajemnice tego świata.
- Wyjrzyj za okno i zobacz ile dusz mi służy, na nic mi kolejny... – urwał, by poprawić szarą szmatę, którą przewiązał się, by zasłonić oczy - Jednak masz usta, o tak. Jakże piękny to dar, dla tak marnych istot jakimi są ludzie. Będziesz biegał do ogrodu i przynosił mi wszystko czego zapragnę, a przede wszystkim będziesz rozmawiał ze mną kiedy tylko zapragnę, a zdradzę ci wszelkie tajemnice tego świata.
Kyol bez namysłu przystał na propozycję Kahivira. Za dnia przynosił z ogrodu do wieży wszystkie potrzebne mevarowi składniki. Wieczorem zaś, był obecny w laboratorium, gdzie pomagał mistrzowi mieszać coraz to nowe mikstury. Kahivir odkrył jak stworzyć specjalny napar, który dawał Kyolowi energię, odnawiającą się podczas snu, dzięki czemu mógł spędzać noce studiując księgi w wielkiej bibliotece mevara Kahivira. Patrząc na varraki, spisujące dla swego pana wszelką wiedzę, zastanawiał się, dlaczego mevar chce rozmawiać akurat z nim, mając przy sobie zastępy stworów, które mają usta. Nie wiedział bowiem, że w słowach varów, brak najmniejszego sensu, który jest w mowach ludzi, a który tak bardzo cenią sobie mevary.
Pewnego razu Kahivir spytał, dlaczego ten jada tak mało, gdyż wydawało mu się, że ludzie, objęci klątwą Merotha, muszą zjeść znacznie więcej, by zaspokoić głód. Kyol przyznał, że czasem bywa głodny, jednak woli miarkować jedzenie, by nie nabawić się wielkiego brzucha, obecnego w jego rodzinie od zawsze. Mevar wpadł na pomysł stworzenia eliksiru, który mógłby pozbyć się tuszy z ciał śmiertelników. Czym prędzej posłał Kyola do ogrodu, a sam udał się do laboratorium. Kyol przyniósł to co mu przykazano i gorliwie pomagał mistrzowi, jednak gdy ten rozkazał wrzucić do kotła czarną rzepę, zawahał się. Czarna rzepa była składnikiem wywaru siły Kyola i silnie wpływała na przyrost masy, co nijak miało się do mikstury pomagającej schudnąć. Nie posłuchał rozkazu i odłożył rzepę. Mevar dostrzegł nieposłuszeństwo ucznia. Opętany gniewem, wylał na Kyola zawartość kotła i zesłał go na Milth.
Gdy tylko Kyol opuścił wyspę, poczuł ogień palący go od środka. Powietrze zdawało się nie przechodzić mu przez gardło. Mięśnie zwiotczały. Czuł, jak z każdą sekundą ucieka z niego życie . Wkrótce był już tylko skórą, naciągniętą na kości. Tak powstała pierwsza choroba. Nim Kyol zmarł, przeszła na rośliny i zwierzęta. Przez wieki Kahivir mnożył je, udoskonalał i nęka nimi świat po dziś dzień.
Ostatnio zmieniony pt 14 mar 2014, 19:22 przez LordofGlory, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Żył w Kaelu pewien[...]od wschodnich wybrzeży Kaelu
Brzydkie powtórzenie.
Sukces często niesie ze sobą pieniądze. Za sprzedane mikstury
Brakuje jakiegoś połączenia tych zdań. Czegoś w stylu "Tak też było i tym razem".
Większą część życia spędził szukając odpowiedzi na dręczące go pytania w książkach
Wychodzi na to, że pytania były w książkach. "szukając w książkach[...]"
Jednak wraz z upływem lat, pytania były trudniejsze
Pytania stawały się trudniejsze - upływ lat to proces, więc druga część zdania też powinna być procesem.
jednak co jakiś czas uczęszczał do świątyni boga Puera
Uczęszczać gdzieś, to chodzić tam systematycznie w określonym celu. Nie wiem więc, czy pasuje do tego, ze czasem tam był.
Tam też usłyszał o Kahivirze od kapłana, który straszył go wiecznym potępieniem za zaniechanie praktyk religijnych, albowiem na wyspę mevara Kahivira trafiali rządni wiedzy, by jako jego słudzy cierpieć za swe grzechy. Kahivir był mevarem wiedzy
Ale koszmarek - skróć to zdanie, kropki nie gryzą. Z pewnością krótsze fragmenty tekstu będą bardziej przejrzyste. :)
No i kto to jest mevar?
Burka, wiedźma, której konszachty z mevarami przeszły do legendy. Wiedźmy kochają złoto, a Kyol miał go pod dostatkiem. Burka
Pilnuj powtórzeń.
przebiła sztyletem sowę, której jej krwią
Zbędne.
niczym drzewa pień
Pień drzewa, to zdecydowanie nie jest miejsce na zmieniony szyk.
Siekiera Kyola ledwie musnęła roślinę, a ta drgnęła, ''książka'' rozwarła się niczym paszcza i pochłonęła przerażonego alchemika
To bardzo fajny motyw, ale musisz opisać go lepiej. Teraz jest taki ot sobie. Wczuj się, gdy opowiadasz o czymś, to czy w jednym zdaniu streszczasz coś bardzo dziwnego, intrygującego i ciekawego? Takie smaczki trzeba eksponować.
tym tunel stawał się większy, co pozwoliło mu kroczyć wyprostowanym
Najpierw wstał z klęczek. Przeskoczyłeś dosyć mocno - czołga się i ledwo się mieści, a następnie idzie wyprostowany.
Drzewa, duże i małe, kwiaty, krzewy, które w większości widział tylko w książkach, a niektórych nie potrafił nawet nazwać
"Małe i duże drzewa, krzewy, kwiaty. Większość widział tylko w książkach, niektórych nie potrafił nawet nazwać." - chcę Ci pokazać jak ważny jest szyk i interpunkcja. Musisz dużo czytać, żeby ćwiczyć styl - właśnie dzięki temu możesz trochę rozwlec opis i trochę "poprzynudzać" - jeśli czytanie jest przyjemne, to czytelnik nie zaprotestuje, jeśli piszesz topornie, to musisz się gimnastykować, żeby nie rzucił Twojego utworu w pierony.
czarny słup pośród zielonych mórz
Zielonego morza - las jest raczej jednolity. A jeśli są to "wysepki" roślin, to warto o tym wspomnieć.
a ich serca, miast światło, ogarnęła czarna żądza poznania
Miast światła - uważaj na takie błędy, bo czasem potrafią rozwalić całe zdanie.
z sinych ust, zdobionych obrzydłymi zębami
Zdobienie czymś ohydnym jest trochę nielogicznym stwierdzeniem.
urwał, by poprawić szarą szmatę, którą przewiązał się, by zasłonić oczy
Przewiązał oczy - ma sens. Przewiązał się, by zasłonić oczy - niekoniecznie.
Nie wiedział bowiem, że w słowach varów, brak najmniejszego sensu, który jest w mowach ludzi, a który tak bardzo cenią sobie mevary.
Jeśli już o sensie mowa - czytaj to, co napisałeś. Czytaj zdania pojedynczo, żeby wyłapywać, czy mają sens samodzielnie. Później czytaj całość, żeby sprawdzić, czy zdania się łączą. To żmudna praca, ale dla początkujących jest bardzo przydatna i przynosi dobre efekty.

Faktycznie, mitopodobne - "o chorobie Kyola".
Musisz jeszcze dużo ćwiczyć - przede wszystkim dużo czytaj - zwracaj uwagę jednak nie na samą fabułę, ale też na to, jak autor ją buduje, jak wprowadza bohaterów, opisuje krajobraz itp.
Za wszelkie błędy przepraszam
Do boju: szukaj błędów w tekście i je poprawiaj. Jeśli chcesz, żeby ktoś czytał to co napiszesz z zapartym tchem to musisz dużo ćwiczyć.
Masz fajne pomysły i szkoda by było, gdyby się zmarnowały zostając tylko w Twojej głowie. :)
Powodzenia.

3
który dawał siłę
Niepotrzebne komplikowanie konstrukcji zdania. Lepiej napisać "dający siłę...". (Powiem ogólnie, nadużywasz słów: "która", "który", które')
dawał siłę trzech chłopa,
Jak dla mnie odmiana zbyt kolokwialna. Narrator jest wieśniakiem? A ogólnie to cały początek nadaje się do przeróbki. Imię alchemika daj wcześniej, podziel zdanie na pół.
Sukces często niesie ze sobą
To "często" jest zbyteczne. Powiedz, że wynalazek przyniósł zyski i tyle. Nie musisz wstawiać ogólnikowych banałów, które wysuszają tekst na kość. Im głębiej w tekst, tym bardziej idziesz w streszczanie. Miałem wrażenie, że czytam jakiś nudny referat albo hasło w encyklopedii.

Prawdopodobnie miałaś jakiś pomysł na tekst, ale ewidentnie brakuje Ci oczytania i warsztatu. Przedstawiłaś katalog tego, co przytrafiło się bohaterowi. Ale ten pozostaje papierową kukłą wypraną z emocji. Wprowadzenie dialogu nie pomaga. Mowa drętwa, robi wrażenie nieporadnej, niegramatycznej.

4
No i kto to jest mevar?
Streszczę pokrótce historię stworzenia świata. Pośród pustki rozbłysło światło. Wyszły z niego leary, wysokie niczym wieże, odziane w świetlane szaty. Ich głowy zdobiła korona o dwóch długich zębach. Na twarzach learów pojawiły się oczy, świecące bardziej niż oni sami. Zebrali się w krąg, by pławić się w symfonii ciszy. Jednemu z learów nie spodobała się cisza. Na jego twarzy pojawiły się usta, wezwane gniewem i nienawiścią. Wydał z siebie paraliżujący ducha krzyk, którym poraził swych braci. Przerażeni, odsunęli się od leara, ale wielu z nich krzyk fascynował bardziej niż cisza i zostali przy nim. Ich oczy zgasły, zęby korony złamały się, a ona straciła blask i chwałę, stała się czarna. Szaty utkane ze światła pokryła ciemność. Stali się mevarami, władcami krzyku. Z ciemności na ich szatach wyszły vary, pomniejsze krzyki i zaczęły walczyć z varami o miejsce. Podczas tej walki powstał bóg Puer i miał on władzę nad światłem i ciemnością. Zakończył bitwę i wraz ze swymi synami stworzył świat. Gdy mevary zeszły na milth, bardzo zaciekawiły ich, prymitywne wtedy, dzieła ludzkości (dlatego jest Kahivir, Pan Wiedzy, Hedone, Pani Rozpusty czy mevar muzyki, który nie dostał jeszcze imienia). Udoskonalili je i przekazali swą wiedzę ludziom, którzy w darze otrzymali od mevarów także usta. Jednak gdy Puer oddał władzę nad światem ludziom, mevary znienawidziły ich i wybuchła wojna. Zakończyła się przekazaniem mevarom części świata we władanie (mevarskich wysp). Ludzie nie żyjący według boskich przykazań po śmierci trafiają na jedną z mevarskich wysp, w zależności od tego, czym zajmowali się za życia, np. jeśli ktoś zdradzał swego partnera, płynął na wyspę Hedone, a jesli chciał wiedzieć za dużo, udawał się na wyspę mevara Kahivira. Przepraszam, że tak długo...
Prawdopodobnie miałaś jakiś pomysł na tekst, ale ewidentnie brakuje Ci oczytania i warsztatu. Przedstawiłaś katalog tego, co przytrafiło się bohaterowi. Ale ten pozostaje papierową kukłą wypraną z emocji.
Chciałem napisać coś na wzór greckich mitów, dlatego przedstawiłem to tak, a nie inaczej.

5
Tylko po co? Mity greckie już istnieją. W takim suchym wykładzie interesują antropologów albo historyków, a oni jako profesjonaliści nie zainteresują się kolejną wariacją mitu, którą stworzono sobie a muzom, to znaczy w oderwaniu od rzeczywistego kultu czy wiary. Co innego, gdybyś tchnęła życie i emocje w jakąś mitologiczną opowieść, wymyśliła nietypową interpretację klasycznych opowieści bajecznych.
\

6
Humanozerca pisze:Tylko po co? Mity greckie już istnieją. W takim suchym wykładzie interesują antropologów albo historyków, a oni jako profesjonaliści nie zainteresują się kolejną wariacją mitu, którą stworzono sobie a muzom, to znaczy w oderwaniu od rzeczywistego kultu czy wiary. Co innego, gdybyś tchnęła życie i emocje w jakąś mitologiczną opowieść, wymyśliła nietypową interpretację klasycznych opowieści bajecznych.
Stworzyłem od podstaw swój własny świat. W nim zamierzam osadzić pewną historię... Dlatego na potrzeby tego świata tworzę własną mitologię, coś w tym złego? I nie jestem ''tchnęła''.

7
Ok. Jeśli piszesz do szuflady lub rodziny i grona najbliższych przyjaciół nie musisz się przejmować cudzymi uwagami czy potrzebami czytelnika. Tworzysz sobie swój świat i przedstawiasz go w dowolnie surowej, nieliterackiej formie. Ale jeśli prezentujesz swoje utwory publicznie, zgadzasz się na krytykę. Recenzenci mogą zwrócić Ci uwagę na totalne nieuwzględnienie potrzeb czytelnika, wycelowanie opowieści w próżnię. Jak chcesz, bierzesz cudze opinie pod uwagę i doskonalisz się w sztuce pisania artystycznego.

Ps: Nie rozumiem, co nie podoba Ci się w czasowniku "tchnęła". U mnie pełni rolę synonimu: "umieściła", "wykreowała", "obdarzyła postacie".

[ Dodano: Pią 24 Sty, 2014 ]
Of core, pomyliłem płeć.

9
Próbowałam nie powtarzać po zaqrze, jeśli chodzi o łapankę, ale coś się mogło przytrafić.
LordofGlory pisze: Żył w Kaelu pewien alchemik, prawdziwy mistrz w swoim fachu. Dzięki stworzeniu wywaru, który dawał siłę trzech chłopa, imię Kyola znane było na całym południu, od wschodnich wybrzeży Kaelu, po ognistą górę na wielkiej pustyni Igin. Sukces często niesie ze sobą pieniądze. Za sprzedane mikstury, zarobił mnóstwo złota, które przeznaczył na dom, wyposażony w w bibliotekę i najwspanialsze laboratorium jakie widział świat.
Większą część życia spędził szukając odpowiedzi na dręczące go pytania w książkach, które nabywał podróżując po świecie, bądź otrzymał w prezencie od wpływowych przyjaciół. Zdobytą wiedzę wykorzystywał w swej pracowni, gdzie stworzył wiekopomne dzieła.
Trochę mi tu się kopie następstwo zdarzeń. Bo najpierw piszesz o tych jego największych dziełach, za które dostał kasę, załatwił sobie bibliotekę, więc zrozumiałam, że potem podróżował, szukał wiedzy itd (bo miał kasę, bo miał wpływowych przyjaciół)... nagle dostaję, że dopiero wtedy stworzył wiekopomne dzieła (jak chodzi o inne, to sens się kopie - no bo tamte najwspanialsze mikstury chyba wiekopomne też były, nie?).
LordofGlory pisze: Tam też usłyszał o Kahivirze od kapłana, który straszył go wiecznym potępieniem za zaniechanie praktyk religijnych, albowiem na wyspę mevara Kahivira trafiali rządni wiedzy, by jako jego słudzy cierpieć za swe grzechy.
Koszmarek. Do tego z powtórzeniem.
LordofGlory pisze:Tam też usłyszał o Kahivirze od kapłana, który straszył go wiecznym potępieniem za zaniechanie praktyk religijnych, albowiem na wyspę mevara Kahivira trafiali rządni wiedzy, by jako jego słudzy cierpieć za swe grzechy. Kahivir był mevarem wiedzy. W jego wieży była biblioteka, w której to varraki, szaroskóre stwory bez oczu, spisywały wszelkie informacje, odpowiedzi na wszystkie pytania.
Kyol zapragnął udać się na wyspę Kahivira. by zgłębić jego tajemnice. W tym czasie do miasta przybyła Burka, wiedźma, której konszachty z mevarami przeszły do legendy. Wiedźmy kochają złoto, a Kyol miał go pod dostatkiem. Burka zgodziła się zesłać Kyola na mevarską wyspę.
Powtórzenia imion i tych "mevarów" w ilościach irytujących. To ma być część stylizacji? Taki... styl biblijny? Jeśli tak, to nie bardzo wychodzi. Toporne.
LordofGlory pisze:Wyznała Kyolowi, że w donicy wyrośnie roślina, którą musi ściąć, gdy ta dojrzeje. Wtedy znajdzie się na wyspie mevara Kahivira.
I wyrosła.
Czytając szybko dostaje się wiedźmę, która wyrosła. Bo ona jednak jest ostatnim żeńskim podmiotem domyślnym ("wyznała").
LordofGlory pisze:Korona rośliny składała się z wielkich, niebieskich liści, które skrywały coś na kształt książki, zakopanej przez wiedźmę, tyle że znacznie większego i pokrytego obrzydliwym płynem.
"coś na kształt książki pokryte obrzydliwym płynem" - ten opis absolutnie nic nie mówi. Co to znaczy, że płyn był "obrzydliwy"? Śmierdział? Lepił się? Cokolwiek innego?
LordofGlory pisze:W tym celu odprawiła w jego domu przerażający rytuał.
Mhm, jasne... Opisałeś to tak sucho, że choćby nie wiem co, nie uwierzę narratorowi, że to było "przerażające". No ok... Sowy trochę szkoda.
Aczkolwiek, jeśli na przykład ubicie sowy miało jakieś "bluźniercze" znaczenie, to należałoby o tym wspomnieć. Bo tak to babka szepcze "plugawe zaklęcia" i robi dużo, nie mających większego sensu czynności. Wypadałoby tutaj podkreślić jakąś symbolikę, jeśli to ma być mit pełną gębą.
LordofGlory pisze:Siekiera Kyola ledwie musnęła roślinę, a ta drgnęła, ''książka'' rozwarła się niczym paszcza i pochłonęła przerażonego alchemika.
To jest nawet fajny koncept. Ale opis! Opis! Daj nam tutaj jakieś emocje.

Piszesz, ze chciałeś stworzyć mit.
Tylko, wiesz... prawdziwe mity "chwytają", mimo nawet bardzo suchej formy literackiej, bo są taką podstawą, kopalnią pomysłów, obrazem dawnych wierzeń, tego co ludzi niepokoiło, fascynowało itd. itp. Twojemu tekstowi nie będzie już towarzyszyła taka ciekawość ze strony odbiorców. Bo tekst ma zupełnie inną genezę, brakuje mu tej "prawdziwości", wynikającej z tego, że ktoś, kiedyś naprawdę się tym przejmował. Nazywasz to "mitem", ale tak naprawdę tworzysz po prostu opowiadanie fantastyczne. Dlatego tutaj potrzeba literackości. Oczywiście, jeżeli interesują Cię odbiorcy. Ale jak nie, to nie wiem, po co gdzieś to wrzucać ;)
LordofGlory pisze:światło coraz bardziej go oślepiało, aż w końcu nie widział nic prócz świetlanej bieli, którą po krótkiej chwili przegnało światło dnia.
Ty mnie tu nie przepraszaj za błędy, tylko marsz szukać powtórzeń! ;)
LordofGlory pisze:Jego oczom ukazał się ogród, tak piękny i wspaniały, że nawet urok podziemnych lasów Silverin nie mógł z nim konkurować. Drzewa, duże i małe, kwiaty, krzewy, które w większości widział tylko w książkach, a niektórych nie potrafił nawet nazwać.
No i znów. "Ogród tak piękny i wspaniały" - mówi mi narrator, po czym stwierdza: "drzewa małe i duże, krzewy i kwiaty"... Za mało, żebym zobaczyła tę wspaniałość. A narrator wypada w tym opisie trochę nieporadnie.
LordofGlory pisze:Kahivir odkrył jak stworzyć specjalny napar, który dawał Kyolowi energię, odnawiającą się podczas snu, dzięki czemu mógł spędzać noce studiując księgi w wielkiej bibliotece mevara Kahivira.
A to Kahivir musiał coś jeszcze odkrywać? I to coś tak eeee... podstawowego, jak eliksir dodający energii? Słabo to wyszło.
I dalej... Energia odnawiała się podczas snu. Jak rozumiem snu Kyola. Skoro tak, to chyba jednak musiał czasem spać, żeby napar działał. A napar miał mu pozwolić na siedzenie po nocach i studiowanie ksiąg (w dzień zasuwał w tę i nazad do ogrodu). Gdzieś tu naszym mędrcom logika uciekła.
LordofGlory pisze:Pewnego razu Kahivir spytał, dlaczego ten jada tak mało,
Tutaj akurat imię by się przydało.
LordofGlory pisze:Czarna rzepa była składnikiem wywaru siły Kyola i silnie wpływała na przyrost masy, co nijak miało się do mikstury pomagającej schudnąć
A tutaj zupełnie znikły próby mitologizowania i dostaliśmy język z przeciętnego podręcznika fitness. No i powtórzenie ;)

Pointa bardzo skrótowa, też zupełnie bez emocji.

Moja rada?
Odrzuć tę pseudomitologiczną stylizację. Niczego dobrego tu nie wnosi. Język jest suchy, postaci drewniane, więc tekst zwyczajnie nuży. Jak dobra historia by się pod nim nie kryła, nie ma szans się przebić. Wszystko wypada płytko. Do tego brakuje Ci jeszcze wprawy językowej, więc momentami mamy patos, momentami kolokwialny język, momentami zdania nawet zgrabne, to znów zupełnie nielogiczne i naćkane powtórzeniami (na te dwie ostatnie kwestie w szczególności uważaj przy następnych tekstach).
Napisz coś, co ma normalnych bohaterów, gdzie są emocje i ludzkie (mogą być i fantastyczne) problemy.

Warsztat wymaga jeszcze pracy od strony bardziej podstawowej. Momentami ucieka gramatyka, zdania są zbyt długie i tracą spójność. Aczkolwiek pod względem tej podstawowej poprawności idziesz w dobrym kierunku. Więcej czujności przy poprawianiu własnego tekstu po prostu.

Życzę powodzenia w dalszych próbach i pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

10
O bogowie... Widziałem, że jest źle, ale nie myślałem, że aż tak. W każdym razie dziękuję za wskazanie błędów i postaram się poprawić :oops:

11
Najpokorniej proszę o wybaczenie...bo uwaga jest częściowo tylko merytoryczna...ale ilekroć natykam się w Tuwrzuciu na Twój tekst... to tytuł mi się czyta... "Kevlar i Młot"... o rany, ja chyba nie dorosłem do porządnego fantasy...jejku...
Przepraszam, musiałem :-(

12
Leszek Pipka pisze:Najpokorniej proszę o wybaczenie...bo uwaga jest częściowo tylko merytoryczna...ale ilekroć natykam się w Tuwrzuciu na Twój tekst... to tytuł mi się czyta... "Kevlar i Młot"... o rany, ja chyba nie dorosłem do porządnego fantasy...jejku...
Przepraszam, musiałem :-(
kevlar to przynajmniej konkret jest :szatan:
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

13
Leszek Pipka pisze:Najpokorniej proszę o wybaczenie...bo uwaga jest częściowo tylko merytoryczna...ale ilekroć natykam się w Tuwrzuciu na Twój tekst... to tytuł mi się czyta... "Kevlar i Młot"... o rany, ja chyba nie dorosłem do porządnego fantasy...jejku...
Przepraszam, musiałem :-(
Akurat to nie jest porządne fantasy, a ja nie mam czego wybaczać. ;D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”