Re: Zemsta - cz.III

1
Tym razem maly fragment, bo już oczy mi sie kleja. Bede teraz pisal mniejszymi porcjami, ale czesciej. Wieksze fragmenty trudniej sie czyta i nie kazdemu sie chce. Poza tym, dzieki krotszym tekstom, bede mogl poprawiac swoje bledy na bieżąco. Z gory przepraszam, jesli kogos taka forma bedzie meczyc, ale postanowilem, ze bede pisal dotad, az sie naucze.



Zaznaczam też, co juz raz napisałem w komentarzu do poprzedniej części, że sam temat opowiadania jest kretyński i stanowi dla mnie tylko pole do cwiczen. Chce nauczyc sie budowac sensowne, skladne i czytelne zdania. Wiem, ze duzo mi brakuje, ale sie staram.



Pozdrowienia dla wszystkich komentujacych.





--------------------------------------------------------------------------------------



- Piotr Wata - odpowiedział tamten, wciąż łamiącym się głosem.

Ciasny przyglądnął mu się dokładnie. Piotr był niewątpliwie przystojnym, zwracającym na siebie uwagę mężczyzną. Z pewnością miał powodzenie u kobiet. Jego pociągła twarz o łagodnych rysach, z wysokim czołem i stalowoszarymi oczyma budziła zaufanie. Sprawiał wrażenie człowieka spokojnego i kulturalnego. Zadbane dłonie i starannie umodelowane, bujne włosy świadczyły o tym, że ich właściciel przywiązuje dużą wagę do swojego wyglądu. Miał klasę. Elegancki, prążkowany garnitur, gustownie dobrane do niego buty i pasek od spodni tylko to podkreślały. Wyglądał jak z okładki magazynu o modzie. Efekt psuły jedynie poobgryzane z nerwów paznokcie.

Ciasny znał już ogólną relację ze zdarzenia. Zanim podszedł do niedoszłej ofiary dziwnego incydentu, zdał mu ją jeden z policjantów, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce. Według jego słów coś bliżej niezidentyfikowanego najpierw dokonało krwawej masakry a następnie wyskoczyło przez okno. świadkami zdarzenia byli młody biznesmen i starsza kobieta, lokatorzy domu.

- Proszę mi opowiedzieć, co się właściwie wydarzyło - zwrócił się Ciasny do Piotra, chcąc poznać szczegóły zajścia od naocznego świadka. - Od początku.

Piotr, roztrzęsionym głosem, opowiedział mu całą historię. Wskazał rozbite okno, z którego coś, co ewidentnie chciało go zaatakować, wypadło i rozpłaszczyło się na płytkach chodnikowych, tuż przed wejściem do klatki. Ciasny spojrzał na miejsce, w którym leżała bezkształtna, krwawa masa.

- Sprawdzaliście to już? - zapytał stojącego obok policjanta.

- Jeszcze nie, ale prawdopodobnie jest to kot - odpowiedział tamten. - Teraz go nie przypomina, ale na dziewięćdziesiąt dziewięć procent to kot.

- Yhm - mruknął Ciasny, drapiąc się po brodzie. - Strasznie wielki.

- To prawda, w życiu nie widziałem czegoś podobnego. Może ważyć ze dwadzieścia kilo.

- Dwudziestokilowy kot? Zwariowaliście?

- Nie, nie zwariowałem. Proszę samemu zobaczyć.

Ciasny podszedł do zwłok zwierzęcia i pochylił nad nimi. Wszystko wskazywało na to, że policjant miał rację. Latarnie dawały słabe światło, ale bez trudu można było dostrzec, że rozbebeszona miazga jeszcze niedawno była kotem. Ogromnym, nienaturalnie umięśnionym, czarnym kocurem.

Ciasny znów podrapał się po brodzie.

- No dobrze, chodźmy - powiedział, zwracając się do Piotra. - Oglądniemy, co tam się stało.

Ostrożnie obeszli krwawe cielsko i uważając, by nie wdepnąć w kałużę krwi, jaka utworzyła się dookoła niego, weszli do klatki. W lepszym świetle Ciasny mógł dostrzec, że twarz młodego biznesmena jest blada jak płótno.

Wchodząc po schodach podkomisarz Ciasnowski słuchał na nowo relacji Piotra. Sprawdził, czy nie ma śladów majstrowania przy kontaktach, ale niczego nie zauważył. Z każdym kolejnym piętrem coraz intensywniej docierał do jego nozdrzy obrzydliwy smród. W końcu, tak samo jak Piotr, musiał zakryć dłonią nos i usta.

Gdy dotarli na miejsce zdarzenia ich oczom ukazał się przerażający widok.

Dodane po 7 minutach:

O, już sam znalazłem brak dwóch przecinków. I zamieniłem jeszcze jeden wyraz. Wklejam ponownie cały tekst.



--------------------------------------------------------------------------------------



- Piotr Wata - odpowiedział tamten, wciąż łamiącym się głosem.

Ciasny przyglądnął mu się dokładnie. Piotr był niewątpliwie przystojnym, zwracającym na siebie uwagę mężczyzną. Z pewnością miał powodzenie u kobiet. Jego pociągła twarz o łagodnych rysach, z wysokim czołem i stalowoszarymi oczyma budziła zaufanie. Sprawiał wrażenie człowieka spokojnego i kulturalnego. Zadbane dłonie i starannie umodelowane, bujne włosy świadczyły o tym, że ich właściciel przywiązuje dużą wagę do swojego wyglądu. Miał klasę. Elegancki, prążkowany garnitur, gustownie dobrane do niego buty i pasek od spodni tylko to podkreślały. Wyglądał jak z okładki magazynu o modzie. Efekt psuły jedynie poobgryzane z nerwów paznokcie.

Ciasny znał już ogólną relację ze zdarzenia. Zanim podszedł do niedoszłej ofiary dziwnego incydentu, zdał mu ją jeden z policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce. Według jego słów, coś bliżej niezidentyfikowanego najpierw dokonało krwawej masakry, a następnie wyskoczyło przez okno. świadkami zdarzenia byli młody biznesmen i starsza kobieta, lokatorzy domu.

- Proszę mi opowiedzieć, co się właściwie wydarzyło - zwrócił się Ciasny do Piotra, chcąc poznać szczegóły zajścia od naocznego świadka. - Od początku.

Piotr, roztrzęsionym głosem, opowiedział mu całą historię. Wskazał rozbite okno, z którego coś, co ewidentnie chciało go zaatakować, wypadło i rozpłaszczyło się na płytkach chodnikowych, tuż przed wejściem do klatki. Ciasny spojrzał na miejsce, w którym leżała bezkształtna, krwawa masa.

- Sprawdzaliście to już? - zapytał stojącego obok policjanta.

- Jeszcze nie, ale prawdopodobnie jest to kot - odpowiedział tamten. - Teraz go nie przypomina, ale na dziewięćdziesiąt dziewięć procent to kot.

- Yhm - mruknął Ciasny, drapiąc się po brodzie. - Strasznie wielki.

- To prawda, w życiu nie widziałem czegoś podobnego. Może ważyć ze dwadzieścia kilo.

- Dwudziestokilowy kot? Zwariowaliście?

- Nie, nie zwariowałem. Proszę samemu zobaczyć.

Ciasny podszedł do zwłok zwierzęcia i pochylił nad nimi. Wszystko wskazywało na to, że policjant miał rację. Latarnie dawały słabe światło, ale bez trudu można było dostrzec, że rozbebeszona miazga jeszcze niedawno była kotem. Ogromnym, nienaturalnie umięśnionym, czarnym kocurem.

Ciasny znów podrapał się po brodzie.

- No dobrze, chodźmy - powiedział, zwracając się do Piotra. - Oglądniemy, co tam się stało.

Ostrożnie obeszli krwawe cielsko i uważając, by nie wdepnąć w kałużę krwi, jaka utworzyła się dookoła niego, weszli do klatki. W lepszym świetle Ciasny mógł dostrzec, że twarz młodego biznesmena jest blada jak płótno.

Wchodząc po schodach podkomisarz Ciasnowski słuchał na nowo relacji Piotra. Sprawdził, czy nie ma śladów majstrowania przy kontaktach, ale niczego nie zauważył. Z każdym kolejnym piętrem coraz intensywniej docierał do jego nozdrzy obrzydliwy smród. W końcu, tak samo jak Piotr, musiał zakryć dłonią nos i usta.

Gdy dotarli na miejsce zdarzenia ich oczom ukazał się przerażający widok.
Nie mam podpisu, nie potrzebuję.

2
- Piotr Wata - odpowiedział tamten, wciąż łamiącym się głosem.
łamiący się głos jest bardzo oklepanym zwrotem. Nie razi szczególnie, ale lepiej użyć czegoś mniej konwencjonalnego.

- P... Pio... - facet wyglądał, jakby usiłował odcyfrować napis na własnym nagrobku. - Wa... Wata.


Ciasny przyglądnął mu się dokładnie. Piotr był niewątpliwie przystojnym, zwracającym na siebie uwagę mężczyzną. Z pewnością miał powodzenie u kobiet. Jego pociągła twarz o łagodnych rysach, z wysokim czołem i stalowoszarymi oczyma budziła zaufanie. Sprawiał wrażenie człowieka spokojnego i kulturalnego. Zadbane dłonie i starannie umodelowane, bujne włosy świadczyły o tym, że ich właściciel przywiązuje dużą wagę do swojego wyglądu. Miał klasę. Elegancki, prążkowany garnitur, gustownie dobrane do niego buty i pasek od spodni tylko to podkreślały. Wyglądał jak z okładki magazynu o modzie. Efekt psuły jedynie poobgryzane z nerwów paznokcie.
Z zakończenia poprzedniej części wiemy, że gość jest ubrany w garnitur i ma poobgryzane paznokcie. Więc popracujmy nożyczkami.

Piotr był przystojnym mężczyzną. Pociągła twarz o łagodnych rysach, z wysokim czołem i stalowoszarymi oczyma z pewnością zwracała uwagę kobiet. Wyglądał jak z okładki magazynu o modzie. Ciasny pomyślał, że efektu nie psuje nawet zwichrzona czupryna i przekrzywiony krawat, poprawiany co chwilę niczym stryczek. Babki po swojemu odczytują takie sygnały...



Nie jest idealnie, ale chyba lepiej.


Ciasny znał już ogólną relację ze zdarzenia. Zanim podszedł do niedoszłej ofiary dziwnego incydentu, zdał mu ją jeden z policjantów, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce. Według jego słów coś bliżej niezidentyfikowanego najpierw dokonało krwawej masakry a następnie wyskoczyło przez okno. świadkami zdarzenia byli młody biznesmen i starsza kobieta, lokatorzy domu.
Ja bym to wyciął. Spowalnia akcję, a czytelnik już poznał te fakty.


- Proszę mi opowiedzieć, co się właściwie wydarzyło - zwrócił się Ciasny do Piotra, chcąc poznać szczegóły zajścia od naocznego świadka. - Od początku.
- Proszę mi opowiedzieć, co się właściwie wydarzyło. - Ciasny nie przeceniał wartości zeznań składanych w stanie szoku, ale od czegoś musiał zacząć.


Piotr, roztrzęsionym głosem, opowiedział mu całą historię. Wskazał rozbite okno, z którego coś, co ewidentnie chciało go zaatakować, wypadło i rozpłaszczyło się na płytkach chodnikowych, tuż przed wejściem do klatki. Ciasny spojrzał na miejsce, w którym leżała bezkształtna, krwawa masa.
Piotr spojrzał na miejsce, w którym leżała bezkształtna, krwawa masa. Powoli dochodził do siebie, choć jego niezbyt spójna relacja przypominała wynurzenia skacowanego menela.


Ciasny podszedł do zwłok zwierzęcia i pochylił nad nimi. Wszystko wskazywało na to, że policjant miał rację. Latarnie dawały słabe światło, ale bez trudu można było dostrzec, że rozbebeszona miazga jeszcze niedawno była kotem. Ogromnym, nienaturalnie umięśnionym, czarnym kocurem.
Ciasny podszedł do bezkształtnego truchła. Latarnie dawały słabe światło, ale bez trudu można było dostrzec, że jeśli rozbebeszona miazga była kotem, to myszy mogły spać spokojnie. Psy już niekoniecznie.





Masz niezły styl, wiesz, co chcesz powiedzieć i jaki stworzyć klimat. Warto bardziej zdać się na wyobraźnię czytelnika, unikać utartych zwrotów, zamiast szczegółowo relacjonować wypadki, dobrze czasem stanąć z boku i pozwolić odbiorcy wyciągać samodzielne wnioski.

Trzymaj się.

3
Dzieki za komentarz.

No i znow okazuje sie, ze wszystko jest kwestia gustu.



Co do szczegolowego relacjonowania, to staralem sie go unikac. To zdanie mialo tylko pokazac policyjna wersje zdarzenia.



Pozdrawiam

Tereferek
Nie mam podpisu, nie potrzebuję.

5
Jacek Skowroński pisze:
Tereferek pisze:No i znow okazuje sie, ze wszystko jest kwestia gustu.
Co jest kwestią gustu?


Twoje przeróbki sa w wiekszosci fajne, lekkie i z jajem, dzieki nim naprawde mozna inaczej spojrzec na swoj tekst. Ale nie jest tak, ze wszystkie od razu podchodza, szczegolnie gdy zmieniaja nie tylko styl, ale i tresc. Kazdy ma jakies swoje przyzwyczajenia i upodobania, zarowno w czytaniu jak i pisaniu. Wlasnie to jest kwestia gustu.
Nie mam podpisu, nie potrzebuję.

7
Pomysł: 3+



Bez zmian. Wg mnie powinieneś jednak większe te fragmenty dawać, może trochę dłużej poczekasz, ale odczucia będę pozytywniejsze. Bo co my tutaj dostaliśmy? Jedną, dłuższą wymianę zdań.



Styl: 3 / 3+



Jacek dobrze prawi, spróbuj używać mniej utartych zwrotów i tworzyć coś bardziej interesującego, swojego. Wypracuj swój stajyl. Aktualnie wygląda to trochę jak z programu Adobe WriteShop. Schematyczne bloki określeń, z których sklecasz tekst. Teraz, kiedy będziesz pisał, staraj się wytężyć wyobraźnię, kopnąć ją w dupę i zagonić do roboty. Nie idź na łatwiznę, pisząc, krok po kroku twórz własny styl. życzę Ci powodzenia.



Schematyczność: 2+



Tak samo jak zawsze.



Błędy: 4


Ciasny przyglądnął mu się
przyglądnął? Sądzisz, że tutaj to pasuje? Nie uważasz, że 100 razy lepiej brzmi już te 'przyjrzał'?


Wchodząc po schodach podkomisarz Ciasnowski słuchał
schodach przecinek


Gdy dotarli na miejsce zdarzenia ich oczom ukazał
zdarzenia przecinek



Co prawda krótki tekst, ale fakt faktem, że mało tych błędów, przynajmniej ja nie dostrzegłem.



Ocena ogólna: 3



Przede wszystkim wg mnie powinieneś zostać przy dawaniu dłuższych fragmentów. I fabuły tam więcej i więcej pola do popisu dla Ciebie, i więcej czytelnik się wypowie. Nie przekreślaj pomysłu, pracuj, staraj się odnaleźć pod sklepieniem czaszki nutkę (tudzież symfonię) oryginalności. Czekam na progress.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

9
Patren zdecydowanie ma racje... wiadomo, że jak wrzucisz bardzo długi tekst, długo nie będzie oceniany, ale wrzucając takie skrawki nie pokazujesz fabuły, swoich umiejętności i dajesz nam pole do przyczepiania się. jak więc sie zachować, cóż... zachować umiar i w jedną i w drugą stronę :)



jeśli zaś chodzi o tekst, jak dla mnie jest bardzo schematyczny - chodzi mi tu raczej o sposób pisania, wyrazy, zdania itp. To dziwne, wiem. W końcu wszystkie tekst składają się niby z prawie tych samych słów, tylko inaczej połączonych, u ciebie jednak zdecydowanie nie widać Twojego stylu. Opowiadanie nie budzi również żadnych emocji, a chyba powinno.



Pomysł: 3

Styl: 3

Schematyczność: 3

Błędy: 3

Ogólnie: 2



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”