Trzynaście kroków

1
Trzynaście kroków



[___]No i stało się, skończyło, przestało być. Joanna powiedziała mi o tym wprost, w twarz, nie uciekając spojrzeniem. Krótko, po męsku, między kolejnymi zaciągnięciami dymem, chropawym głosem, starannie odmierzając sylaby, dokładnie celując, prosto we mnie, w moje zaskoczenie, w rozebrane nadzieje na wspólne poranki, żytni chleb z kozim serem, dzieci wrzeszczące, roześmiane, na wszystko inne. Powiedziała mi to bezwstydnie, ubrana w czarną sukienkę z odkrytymi plecami, w której wyglądała jak gwiazda filmowa. Pamiętam, kupiła ten łaszek niedawno, kiedy byliśmy w Paryżu i dziś założyła dla innego, dla Zbyszka. Wiedziałem o tym już gdy szła po podjeździe, gdy weszła, z poważnym wyrazem twarzy, z milczeniem od progu. Poznałem auto. Sam mu pomagałem wybrać je salonie. Uwierzycie? Taki banał.
[___] - Między nami, – pauza na niedbały ruch dłoni z papierosem, dłoni z czerwonymi paznokciami, smukłej, z bransoletką omotaną wokół nadgarstka – między nami Jurek, nie było na poważnie. Wiesz.
[___]Tak naprawdę nie mówiła tego ładnie, nie tak jak byłem przyzwyczajony. Bez uśmiechu, z lekkim skrzywieniem w kąciku ust. To zawieszenie głosu, to wyreżyserowane powtórzenie, wyćwiczony ton, zaplanowany przed lustrem gest odarł całość z blasku, w jaki zwykłem Joannę ubierać. Żal tego. Gdy strzepywała popiół, błysk srebrnego wisiorka zakłuł mnie w oczy, musiałem zamrugać. Wdech. Wydech. Odgoniłem emocje, choć pewnie i tak było widać, w zaciśnięciu szczęk, w tym jak pocieram pięścią podbródek, w wąskiej kresce warg. Nie dodała nic, a ja nie odpowiedziałem. Bez słowa sięgnąłem po jej płaszcz, pomogłem założyć. Kiedy wkładała ręce w rękawy wsunąłem się po raz ostatni w zapach włosów, wspomnienie smaku ciała. Ukradłem pocałunek, muskając powietrze trzy centymetry od czubka starannie ułożonej fryzury. Wyszła pospiesznie, stukając na tarasie obcasami czarnych szpilek. Buty też wtedy... A może nie. Miała tyle par i wiecznie przynosiła nowe. Żeby chociaż te ubrała z mojego powodu. Ech...
[___]Spadł świeży śnieg i kroki Asi odbijały wyraźne znaki w bieli. Mogłem je policzyć, kiedy tak stałem w jasnym prostokącie wejścia, ucząc się na pamięć jak odchodzi.
[___]Jeden, dwa, trzynaście. Ostatnie dwa krótsze, zamazane, bo wsiadała do samochodu, zgubiła rytm. W tył, na mnie, nie spojrzała ani razu. Stałem tak jeszcze przez trzy papierosy patrząc w noc, nie czując zimna, pozwalając demonom rozumu przepracować to, przemielić, wywlec na drugą stronę. Zimne powietrze pomieszane z oddechami z dymu wypełniało mi płuca i miałem świadomość, że z każdym zaciągnięciem tworzę kolejny pancerz, kruchy jak lód na kałużach. Myślałem o Joannie, o jej przyspieszonym oddechu, o wrażeniu, że nieustannie zerka przez ramię, sprawdza czy ktoś nie patrzy, o ukradkowych dotknięciach pod stołem konferencyjnym, o tuszu do rzęs zostawionym w hotelowej łazience. Wspominałem mgłę w zielonych oczach, nieobecny uśmiech, subtelność gęsiej skórki na kobiecym biodrze. Przeżywałem coraz to od nowa dzisiejsze spotkanie, na wiele sposobów miażdżąc jej usta szorstkim pocałunkiem. W końcu poczułem zmęczenie, chciałem rzucić to, pójść spać z trzeba haustami koniaku na dobranoc. Ale była jeszcze jedna sprawa, randka z dziwką wyobraźnią i spokrewnioną z nią zazdrością. Gotowy na nienawiść wziąłem głęboki oddech i ostrożnie wkroczyłem na początkowy z pożegnalnych śladów, żeby zatrzeć wspomnienia, zastąpić je nowymi. Zamienić kochanie na pogardę.
[___]Krok pierwszy i ich pierwsze spotkanie, pierwsze dotknięcie. Przypadkowe. Pewnie nic specjalnego, codzienność - a dreszcz mrozi kark, podszywa skórę, budzi kłąb gorąca w podbrzuszu. Potem spojrzenie. Celowe. Wyważone. Zbych potrafi patrzeć na kobiety, jakby znał ich myśli. Drugi krok i ona wie. Że zauważył skórę gładką na wystających obojczykach, pieprzyk na lewej piersi. Że go to zachwyca. Uśmiech. Do niego. Dla niego. Trzeci krok. On z nieskrępowaną pewnością sięga ku jej włosom. Już zna ich miękkość, wie które kosmyki nie ulegają spince. Czwarty i czarna burza spada na białe ramiona, przykrywa biust. Śmiech Joanny. Jego mruknięcie w odpowiedzi. Piąty. Kciuk Zbyszka biegnie linią wzdłuż brzucha, rysuje kółeczko z pępkiem w środku. Na ścianie cień koniuszka piersi, drgający płomień świecy. Szelest pościeli, łapczywy taniec warg. Krok szósty. Silne ręce, o długich palcach, obejmują biodra, ściskają aż do posinienia. Siódmy. Cichy okrzyk i nie chcę wiedzieć nic więcej. Ósmy. Jęk. Znam ten jęk, ten głos, słyszę go przed zaśnięciem, noszę pod powiekami, pod skórą. Głęboko. Coraz szybciej, prędzej, byle do końca. Dziewiąty, teraz, nareszcie, dziesiąty... Jedenasty! Dwunasty! Zaraz już ostatni ślad. I tylko westchnienie. I smukłe palce na wargach Zbyszka. Mgła w oczach. Półmrok nocy za oknem. Asia...
[___]Trzynaście.
[___]Teraz już cicho.
[___]Ona nie wróci.
Ostatnio zmieniony wt 25 lut 2014, 21:54 przez ithi, łącznie zmieniany 2 razy.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

2
Joanna powiedziała mi o tym wprost, w twarz, nie uciekając spojrzeniem. Krótko, po męsku, między kolejnymi zaciągnięciami dymem, chropawym głosem, starannie odmierzając sylaby, dokładnie celując, prosto we mnie, w moje zaskoczenie, w rozebrane nadzieje na wspólne poranki, żytni chleb z kozim serem, dzieci wrzeszczące, roześmiane, na wszystko inne.
Dużo przecinków i wymieniania. Chociaż sam pomysł, by jej krótkie "po męsku" zostało przedstawione w długim opisowym zdaniu ciekawy. :)
Wiedziałem o tym już gdy szła po podjeździe, gdy weszła, z poważnym wyrazem twarzy, z milczeniem od progu.
Dwa bardzo podobne słowa w jednym zdaniu.
Sam mu pomagałem wybrać je salonie.
Chochlik: "w salonie".
W końcu poczułem zmęczenie, chciałem rzucić to, pójść spać z trzeba haustami koniaku na dobranoc.
Z trzema haustami. :)

Widać, ze tekst jest surowy, to dopiero pomysł, który ma się rozwinąć. Bardzo wiele długich zdań wydzielonych przecinkami, można stracić oddech przy czytaniu. Może inni będą mieli inne wrażenie, jak dla mnie narracja była trochę za szybka jak na tak powolną i spokojną scenę. To jednak już tylko moja opinia. :)

Trzymam kciuki za dalszą pracę. :)

3
ithi pisze:pomagałem wybrać je salonie
w salonie.
ithi pisze:spać z trzeba haustami koniaku na dobranoc
trzema.

Nie lubię literówek.

Gdzieś tam jeszcze były przecinki nie tak, ale jestem na nie zbyt leniwy, wybacz.

Jak na faceta, podmiot liryczny, IMO, przywiązuje zbyt wielką wagę do szczegółów i to przydaje mu trochę kobiecości. Nie jestem tego pewien, ale podejrzewam, że tacy faceci istnieją (sam prawie jestem z nich), faceci, którzy dostrzegają szczegóły, ale nie przywiązują do nich wagi. Przynajmniej nie w chwili, w której dane zdarzenie ma miejsce. Takie rozpamiętywanie - gest, czerwone paznokcie itp. - widziałbym w retrospekcji, nie w relacji na bieżąco. W takich momentach niektórzy faceci robią się ckliwi.

Językowo dla mnie bangla, nie ma się do czego dosadzić.

Babska literatura, trzeba to chyba przyznać, ale fakt, że doczytałem do końca, dobrze o niej świadczy. Może sam bym tego nie wziął, ale z pewnością poleciłbym amator(k)om takich lektur. Większy utwór o takim wydźwięku najpewniej wymalowałby mit wrażliwego, delikatnego, kulturalnego faceta, który marzy o wielkiej miłości. Twoje czytelniczki mogłyby zacząć go szukać i rozczarować się w konfrontacji z rzeczywistością. Ryzykujesz :) ale w przystępny sposób.

Fajne, jestem za.

Edith: Bari, korek, mnie ubiegł, ale może niech zostanie?
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

4
ithilhin,
zdecydowanie za szybko wypuściłaś tekst i jest najzwyczajniej niedorobiony
są perełki - narracje, które tworzą świetnie pierwsze wrażenie:
rym i klimat mowy pozornie zależnej w monologu Jurka - to jest poziom, którego powinnaś szukać.
Miniatura ma 3 nierówne i niespójnie części i narracyjnie się trochę posypało. Gubiłaś wątek, gasiłaś napięcie i "sztukowałaś" potem dramaturgicznym, dość teatralnym odliczaniem.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Joanna powiedziała mi o tym wprost, w twarz, nie uciekając spojrzeniem.
Według mnie zbędna tautologia; albo wprost, albo w twarz. Rozmywa niewątpliwy dramatyzm sytuacji.
dokładnie celując, prosto we mnie
chropawym głosem, starannie odmierzając sylaby
W obu przypadkach usunąłbym przecinek.
Pamiętam, kupiła ten łaszek niedawno, kiedy byliśmy w Paryżu i dziś założyła dla innego, dla Zbyszka.
„Pamiętam, kupiła ten łaszek niedawno, kiedy byliśmy w Paryżu i dziś założyła dla innego. Dla Zbyszka.” Takie wyodrębnienie podkreśli wagę tego faktu, po przecinku ten Zbyszek jest jakiś mało nieistotny. Tak jak krótkie, ważkie zdanie „Poznałem auto.”.
Przeżywałem coraz to od nowa dzisiejsze spotkanie,
Od Zbyszka tekst płynął jak pasaż z pierwszych części niektórych koncertów Mozarta, ale tutaj zazgrzytało mi lekko „coraz to”, dysonans niewielki taki, ja bym go jednak usunął.
pójść spać z trzeba haustami koniaku na dobranoc.
Tylko że koniaku, haustem się nie pije...
Ale była jeszcze jedna sprawa, randka z dziwką wyobraźnią i spokrewnioną z nią zazdrością.
Rozumiem, iż w tych okolicznościach określenie „dziwka” może być i tak nazbyt kurtuazyjnym dla wyobraźni i zazdrości, ale jednak próbowałbym je zastąpić czymś mniej dosadnym i jednoznacznym.
Mgła w oczach. Półmrok nocy za oknem. Asia...
[___]Trzynaście.
[___]Teraz już cicho.
[___]Ona nie wróci.
Piękne, liryczne zakończenie, poczułem jakbym sam tam stał, choć nigdy tak nie stałem, jakbym sam tak liczył, choć nigdy nie liczyłem.

P.S. W czasach biblijnych trzynastka była liczbą miłości i uważana za szczęśliwą, najszczęśliwszą z wszystkich liczb.

6
Gorgiasz pisze:Cytat:
Joanna powiedziała mi o tym wprost, w twarz, nie uciekając spojrzeniem.

Według mnie zbędna tautologia; albo wprost, albo w twarz. Rozmywa niewątpliwy dramatyzm sytuacji.
ej no!
właśnie to jest DOBRE! i nadaje dramatyzmu! :P
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Krótko, po męsku, między kolejnymi zaciągnięciami dymem, chropawym głosem, starannie odmierzając sylaby, dokładnie celując, prosto we mnie, w moje zaskoczenie, w rozebrane nadzieje na wspólne poranki, żytni chleb z kozim serem, dzieci wrzeszczące, roześmiane, na wszystko inne.
to mi się cały czas nie podoba, za geste jest, no i ostatni kawałek jakoś bez sensu.
Kiedy wkładała ręce w rękawy wsunąłem się po raz ostatni w zapach włosów, wspomnienie smaku ciała. Ukradłem pocałunek, muskając powietrze trzy centymetry od czubka starannie ułożonej fryzury.
a to mi sie bardzo podoba.

i kroki mi się podobaja, odliczane, wydzierane :-)
i cały czas mi sie mocno kojarza z tym gościem, tym tamtym, o, tym: [img]http://emotikona.pl/emotikony/pic/0dirol.gif[/img]
wiesz, prawda?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

8
tu jest kiks, ithilhin, tu się łamie tempo , które napędził dialog


Tak naprawdę nie mówiła tego ładnie, nie tak jak byłem przyzwyczajony. Bez uśmiechu, z lekkim skrzywieniem w kąciku ust. [To] zawieszenie głosu, to wyreżyserowane powtórzenie, wyćwiczony ton, zaplanowany przed lustrem gest odarł całość z blasku, w jaki zwykłem Joannę ubierać. Żal tego. Gdy strzepywała popiół, błysk srebrnego wisiorka zakłuł mnie w oczy, musiałem zamrugać. Wdech. Wydech. Odgoniłem emocje, choć pewnie i tak było widać, w zaciśnięciu szczęk, w tym jak pocieram pięścią podbródek, w wąskiej kresce warg. Nie dodała nic, a ja nie odpowiedziałem. Bez słowa sięgnąłem po jej płaszcz, pomogłem założyć. Kiedy wkładała ręce w rękawy wsunąłem się (to bleee) po raz ostatni w zapach włosów, wspomnienie smaku ciała. Ukradłem pocałunek, muskając powietrze trzy centymetry od czubka starannie ułożonej fryzury. Wyszła pospiesznie, stukając na tarasie obcasami czarnych szpilek. Buty też wtedy... A może nie. Miała tyle par i wiecznie przynosiła nowe. Żeby chociaż te ubrała z mojego powodu. Ech...
[___]Spadł świeży śnieg i kroki Asi odbijały wyraźne znaki w bieli. Mogłem je policzyć, kiedy tak stałem w jasnym prostokącie wejścia, ucząc się na pamięć jak odchodzi.
[___]Jeden, dwa, trzynaście. Ostatnie dwa krótsze, zamazane, bo wsiadała do samochodu, zgubiła rytm. W tył, na mnie, nie spojrzała ani razu. Stałem tak jeszcze przez trzy papierosy patrząc w noc, nie czując zimna, pozwalając demonom rozumu przepracować to, przemielić, wywlec na drugą stronę. Zimne powietrze pomieszane z oddechami z dymu wypełniało mi płuca i miałem świadomość, że z każdym zaciągnięciem tworzę kolejny pancerz, kruchy jak lód na kałużach.

Myślałem o Joannie, o jej przyspieszonym oddechu, o wrażeniu, że nieustannie zerka przez ramię, sprawdza czy ktoś nie patrzy, o ukradkowych dotknięciach pod stołem konferencyjnym, o tuszu do rzęs zostawionym w hotelowej łazience. Wspominałem mgłę w zielonych oczach, nieobecny uśmiech, subtelność gęsiej skórki na kobiecym biodrze. Przeżywałem coraz to od nowa dzisiejsze spotkanie, na wiele sposobów miażdżąc jej usta szorstkim pocałunkiem. W końcu poczułem zmęczenie, chciałem rzucić to, pójść spać z trzeba haustami koniaku na dobranoc. Ale była jeszcze jedna sprawa, randka z dziwką wyobraźnią i spokrewnioną z nią zazdrością. Gotowy na nienawiść wziąłem głęboki oddech i ostrożnie wkroczyłem na początkowy z pożegnalnych śladów, (kiepska metaforyka) żeby zatrzeć wspomnienia, zastąpić je nowymi. Zamienić kochanie na pogardę.

Boldem - ja bym to przemyślała... Według mnie tam idziesz w "obrazek" i gubisz wątek emocji.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
nat pisze:Kiedy wkładała ręce w rękawy wsunąłem się (to bleee)
jakie "bleee"??
ładne jest :-)
znaczy, jak resztę dodac, ofc.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

10
ravva pisze:wkładała ręce w rękawy wsunąłem się
wychodzi ruch posuwisto-zwrotny
ona wkłada - on wsuwa :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

11
Ravva i Natasza, do tego typu uwag jest dział "Rozmowy o tekstach", o czym dobrze wiecie. Kolejny taki występek zostanie nagrodzony... czerwonym paskiem.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox

12
Może to dziwne, albo taka moja fascynacja, ale ja w tekście zwykle szukam bohaterów. Lubię ich analizować, wyciągać wnioski na ich temat, na podstawie tego, co czytam. Mniej mnie zainteresowała postać kobieca, bardziej męska. Bo na podstawie tego, co czytam, wydaje się, że to facet zakochany niemal do nieprzytomności. Zmysłowiec, który patrzy na szczegóły, docenia piękno dłoni, widzi, jak bransoletka podkreśla kształt nadgarstka. Teoretycznie nie wpisuje się w kanon standardowego faceta, bo podobno przeciętny facet nie zwraca uwagę na takie szczegóły. Ale zmysłowiec, czemu nie? Są tacy, i to chyba całkiem sporo.

Zaczęłam się zastanawiać, czy między tą dwójką nie istniała dość toksyczna zależność. Bo sposób, w jaki dziewczyna go zostawia, jest zimny i okrutny. Można sądzić, że to on się zakochał, a ona była z nim, póki nie trafił się lepszy, więc wymieniła go na inny model. Ale z drugiej strony, mamy tekst pisany z punktu widzenia tego porzucanego. On słyszy chłodne słowa, widzi brak emocji. Co nie znaczy, że tych emocji nie było. Dziewczyna mogła faktycznie nie mieć sentymentów i bez żalu zerwać, a równie dobrze mogła przybrać taką pozę. Hmm, no i wychodzi na to, że i postać bohaterki może zostać rozkminiana na wiele sposobów. Tak samo, jak cala relacja. To mógł być związek, gdzie facet był tak zaślepiony, że nie zauważył, iż jego dziewczyna powoli się od niego odsuwa. Albo tego, że jest z nim dla pieniędzy/z braku laku, a tak naprawdę jakoś nie bardzo widać w tym uczucie.

To, że facet po takiej wiadomości stoi i pali jednego papierosa za drugim, jest logiczne. Pewnie w tej chwili jeszcze nie był w stanie odczuwać żadnych emocji, gniewu, rozpaczy, niczego. Ale trochę za prędko postanawia wyrzucić z pamięci uczucie, a zastąpić je pogardą. Taka postawa – obrzydzania sobie kogoś, kto nas bardzo zranił – jest dość normalna i zdaje się, że nawet zdrowa. Jednak niekoniecznie jest się w stanie zrobić to od razu. Tak sobie wyobrażam, i wydaje mi się, że to powinno być poprzedzone jakimiś emocjami. Choćby nieprzespaną nocą, podczas której rozgoryczenie miesza się z gniewem, żalem. A to, co robi bohater, czyli wyobrażanie sobie byłej w łóżku z innym, to tylko tortura – która nie dość, że nie sprawi, iż owa dziewczyna „odejdzie”; przeciwnie, tego typu uczucia nasilają się, im bardziej się nimi człowiek katuje.
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

13
Uważam, że Zoee po mistrzowsku dokonała rozkminy sytuacji psychologicznej dwójki bohaterów.
W jednym tylko pragnęłabym coś dodać, co będzie swego rodzaju obroną sposobu przedstawienia tej sytuacji przez autorkę.
Tak sobie wyobrażam, i wydaje mi się, że to powinno być poprzedzone jakimiś emocjami. Choćby nieprzespaną nocą, podczas której rozgoryczenie miesza się z gniewem, żalem.
Generalnie można uznać, Zoee, że masz rację. Pragnę tylko zwrócić tu uwagę na coś, o czym my - kobiety - przekonujemy się zazwyczaj dość boleśnie. Mężczyźni nie przyznają się do przeżywania emocji często nawet sami przed sobą. Duszą to w sobie, obracając to w gniew i wewnętrzny bunt. To właśnie dojrzałam w tym tekście. Gniew, pomieszany z żalem i niespodziewaną w tej sytuacji czułością.
Asia...
i
Ona nie wróci.
Dla mnie to jest przejmujące.
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...

J.W Goethe "Faust"

14
Najbardziej mi w tym tekście przeszkadza chodzenie na "łatwiznę frazeologiczną", która trąci telenowelą. Bohater gubi przez to indywidualność, a ja, odbiorca, oddalam się od niego. Staje się dla mnie papierową figurką.
To jest to:
ithilhin pisze:Bez uśmiechu, z lekkim skrzywieniem w kąciku ust.
ithilhin pisze:zaplanowany przed lustrem gest
ithilhin pisze:w zaciśnięciu szczęk, w tym jak pocieram pięścią podbródek, w wąskiej kresce warg.
ithilhin pisze:Ukradłem pocałunek, muskając
ithilhin pisze: tworzę kolejny pancerz, kruchy jak lód
ithilhin pisze:miażdżąc jej usta szorstkim pocałunkiem.
ithilhin pisze:Szelest pościeli, łapczywy taniec warg.
W tych wszystkich miejscach szukałabym innych słów, innego sposobu na wyrażenie tej samej treści. Takiego sposobu, który byłby wyjątkowy, indywidualny, charakterystyczny dla tego właśnie mężczyzny - to powinny być takie sformułowania, jakich użyje tylko on.

Ze spraw innych:
ithilhin pisze: randka z dziwką wyobraźnią i spokrewnioną z nią zazdrością.
Tutaj wyczuwam przeszarżowanie. Niby dlaczego wyobraźnia ma być dziwką? Płaci jej? Czym jej płaci? I dlaczego zazdrość miałaby być krewną wyobraźni? Coś tu mocno nie gra, nie te słowa.
ithilhin pisze:wkroczyłem na początkowy z pożegnalnych śladów,
Początkowy? Aż się prosi o pierwszy.
ithilhin pisze:dreszcz mrozi kark, podszywa skórę, budzi kłąb gorąca w podbrzuszu.
Podszywać można np. tkaninę futrem. Albo podszywać się pod kogoś. Nie potrafię sobie wyobrazić dreszczu podszywającego skórę. Przeszkadza mi również połączenie mrozu na karku z gorącem w podbrzuszu. A w ogóle, to gorąco w podbrzuszu jest strasznie kobiece, a to przecież facet sobie wyobraża. Jako odbiorca czuję tu zamieszanie. Nieuzasadniony chaos (w tej sytuacji mógłby być chaos, ale ten sprawia wrażenie niezamierzonego).

ithilhin pisze:Żeby chociaż te ubrała z mojego powodu.
Tu jest błąd. Ubieramy choinkę. Albo dziecko, które nie umie ubierać się samo. Ubranie i buty wkładamy.
ithilhin pisze:kroki Asi odbijały wyraźne znaki w bieli.
To nie kroki odbijały znaki, tylko podeszwy jej butów. Zresztą samo odbijanie znaków też jest frazeologicznie karkołomne.

To natomiast jest bardzo dobre:
ithilhin pisze: pozwalając demonom rozumu przepracować to
Nawiązuje do powiedzenia Kiedy rozum śpi, budzą się demony. Odwraca je. W tym odwróceniu jest bardzo dużo treści, całość prowadzi do zrozumienia i bardzo dużo mówi o bohaterze - jaki jest, jaki ma temperament, jak będzie sobie radził z sytuacją. A cała ta wiedza skrywa się jak góra lodowa pod wodą. Czytelnik widzi tylko czubek tej góry, ale to wyczuje. Zrozumie.

Pozdrowienia
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

15
niestety, z psychologicznego punktu widzenia, postać leży- jest tragifarsa.
i teraz trzytorowo:
1. jeśli to ma być charlekin dla bab- ok, ale daj ostrzeżenie; nie czytałbym wtedy.
2. jeśli to ma być opis charakterystycznego bardzo faceta (czytaj pipowatego), to też ok- ale tu ani ja, ani nikt inny Ci nie pomoże- tylko Ty wiesz kogo chciałaś stworzyć i jak go tworzyć dalej; taka kreatura wymyka się schematom, więc musisz działać sama.
3. jeśli to ma być opis reakcji typowego faceta, to jest dno.

na charlekinach się nie znam, punkt drugi już wyjaśniłem, zastanówmy się więc, co zrobiłby typowy facet- i znów trzytorowo:
1. rzuciłby się do stóp panny i zaczął skamleć, błagać, prosić, argumentować, grozić samobójstwem.
2. rzuciłby się z pięściami na nowego gacha.
3. połączenie dwóch pierwszych punktach w różnych proporcjach.

kolejny błąd piramidalny: między zerwaniem a przeżywaniem zazdrości jest szerego uczuć (choćby zaprzeczenie, wyparcie, bunt, pozorne pogodzenie się itd).
poszłaś na skróty- facet dowiaduje się, że to koniec i po sekundzie zżera go zazdrość; hm, dopuszczam taki scenariusz, ale jest on równie poważny, jak scenariusz o filigranowej agentce specjalnej, która jednym kopnięciem likwiduje pododdział komandosów- takich produkcji jest mnóstwo, tylko czy aby napewno o to Ci chodziło?

no i samo przeżywanie zazdrości, te kroki; znów bardzo kobiece to, babskie to (same kroki).
a ich "zawartość"?
nie tak działa męska wyobraźnia, nie tak to facet przeżywa;
silne ręce o długich palcach obejmujące biodra zwyczajnie mnie ubawiły, niestety, wbrew Twoim intencjom.
w męskiej zazdrości nie ma takich określeń (szelestu pościeli, tańca warg), są za to na stole, ciągnie, rżnie - rozumiesz? ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”