<p align="justify" > Entuzjastyczny ryk tłumu oznaczał koniec poprzedniej walki. Dla stojącego w prowadzącym na arenę tunelu Marcelusa był to znak, że nadeszła teraz jego kolej. Grube mury doskonale izolowały od lejącego się z nieba żaru. Gladiator z niechęcią zapiął klamry hełmu. Oprócz okrągłych wizjerów hełm nie posiadał innych otworów ułatwiających oddychanie. W dzisiejszym spektaklu będzie sekutorem i musi wykazać się nieprzeciętną kondycją. Zawsze lubił walczyć w ten sposób, lecz wiedział, że dzisiejszą walkę albo skończy szybko albo będzie martwy. Jakby by to było mało, jego przeciwnikiem był jeden z najlepszych sieciarzy w tej prowincji, Bato z Numidii, który podobno na swym naramienniku domalowywał rybę krwią każdego pokonanego wroga. Marcelus zakładał jednak, że tym razem to ryba przechytrzy rybaka. </p>
<p align="justify" > Rozległ się melodyjny odgłos wodnych organów, wzywając gladiatorów na arenę. Nie mogąc dłużej zwlekać, Marcelus wziął dużą prostokątną tarczę i gladius z rąk stojącego u wyjścia niewolnika i wkroczył na piasek areny. Gdy jego wzrok przywykł do jasności, zauważył Numidyjczyka, który zręcznie wywijając trójzębem, popisywał się przed publicznością. Jedyne okrycie jego muskularnego ciała prócz przepaski biodrowej stanowił wykonany z brązu naramiennik.</p>
<p align="justify" > Na jeden gest prowadzącego spektakl publiczność ucichła. Marcelus stanął na wyznaczonej pozycji i zmierzył wzrokiem sieciarza. Numidyjczyk wyszczerzył zęby i najpierw wskazał puste miejsce na naramienniku pomiędzy czerwonymi rybami a potem na sekutora. Stojący pomiędzy nimi sędzia w białej todze ruchem laski dał sygnał do rozpoczęcia. Gladiatorzy ruszyli ku sobie.</p>
<p align="justify" > Marcelus przeskoczył nad nisko rzuconą siecią, która miała spętać mu stopę, nim jednak wylądował, już musiał osłonić się tarczą przed pchnięciem trójzębu. Przeciwnicy rozeszli się, a tłum wiwatem nagrodził pierwszą akcję.</p>
<p align="justify" > Przez chwilę krążyli wokół siebie, wyczekując na najmniejszy błąd rywala. Co rusz sekutor rzucał się do przodu i równie szybko wycofywał. Ta taktyka dotychczas dawała dobre rezultaty, lecz tym razem jego przeciwnik był znacznie bardziej doświadczony i nie marnował swych sił na pozorowane ataki. Pomimo panującego upału Marcelus poczuł na plecach zimny pot. Wiedział, że musi szybko coś wymyślić, bowiem hełm, który co prawda szczelnie bronił go przed ciosami rywala, w skwarze i duchocie z każdą chwilą kradł mu oddech, a ciężka tarcza coraz bardziej spowalniała. Ruszył ponownie licząc, że Bato zlekceważy tę próbę. I nie pomylił się. Sieć nie została rzucona, lecz Marcelus ani myślał się oddalić. Wręcz przeciwnie. Podbiegł do lewego boku Numidyjczyka i ciął mieczem. Zaskoczony sieciarz zareagował instynktownie. Skręcając się w biodrach przyjął cios na naramiennik. Siła ciosu wytrąciła Bato z równowagi. By nie upaść musiał upuścić trójząb. Widząc desperacką obronę przeciwnika Marcelus ruszył, by dokończyć dzieła. Jednak zmęczenie dało znać o sobie i cios nie był już tak szybki. Numidyjczyk zdążył odzyskać równowagę, wyłapał cios na owiniętą wokół ręki sieć i sam ruszył do ataku. Jego cios pięścią w brzuch pozbawił Marcelusa tchu. Kopnięciem w pierś odrzucił go na ścianę. Gladius sekutora wyślizgnął się z jego spoconej reki i wpadł w piach... Przyciśnięty do ściany Marcelus przyjmował kolejne ciosy w niechroniony niczym korpus, aż całkowicie zamroczony osunął się na kolana. Pokonany, w myślach wysyłał modlitwy do Jowisza, lecz ostateczny cios nie nadszedł.</p>
<p align="justify" > Klęcząc, wspierając się na tarczy, łapczywie chwytał oddech. Wśród wiwatów tłumu Bato spokojnym krokiem wracał po wcześniej utraconą broń. Odrzucił sieć i wymachując rękami prowokował tłum do jeszcze głośniejszego dopingu. Cały czas stał zwrócony plecami do rywala.</p>
<p align="justify" > "Chcesz bym cię tak zaatakował. Chcesz to zakończyć efektownie" – pomyślał Marcelus. "Odsłaniasz się celowo, na Jowisza, więc zobaczymy na co cię stać". Odrzucił tarczę, podniósł miecz i zbierając wszystkie siły rzucił się na odsłoniętego przeciwnika. Publiczność zamarła. I to był znak, na który Bato czekał. Perfekcyjnie wyćwiczonym ruchem obrócił się jednocześnie wyprowadzając pchnięcie. Jednak tam gdzie powinien być jego przeciwnik, ostrza trójzębu napotkały jedynie powietrze. Marcelus przetoczył się pod bronią Numidyjczyka i zatopił głownię miecza głęboko w jego trzewia po czym wyrwał ją nagłym szarpnięciem. Krew z rany bryznęła mu na twarz i przedramiona. Bato osunął się na arenę.</p>
<p align="justify" > Tylko nieliczne okrzyki "Dopadł go!" przerywały zapadłą ciszę. Reszta spoglądała wyczekująco, licząc, że ich ulubieniec podniesie się do dalszej walki. Lecz ten jedynie leżał, jego kończyny drżały w agonii, krew wylewała się z ust i pieniła na brodzie. Nie podniósł nawet ręki w geście prośby o łaskę, tylko wbił zdumione spojrzenie w Marcelusa. Prowadzący zawody mężczyzna potężnym głosem wykrzyczał "Mamy zwycięzcę jest nim Marcelus ze szkoły Flawiusza". Tłum poderwał się skandując jego imię w ekstazie. Oto narodził się nowy bohater. Zarzucany kwiatami Marcelus, już bez hełmu i broni, kroczył powoli w stronę bramy zwycięzców. W uniesieniu nie czuł zmęczenia, chciwie chłonąc tak upragnione wiwaty i krzyki uznania, smak zwycięstwa i sławy.</p>
<p align="justify" > Nikt nie zwracał uwagi na pokonanego gladiatora, do którego podszedł niski mężczyzna z twarzą skrytą za maską Charona. Oszczędnym ciosem dzierżonego w rękach młota wysłał Numidyjczyka w jego ostatnią podróż.</p>
Posługa Charona
1
Ostatnio zmieniony czw 09 sty 2014, 09:11 przez Grimzon, łącznie zmieniany 2 razy.