Nocną porą

1
Jestem zmęczona już tym tekstem. Poprawiam i poprawiam i ciągle coś w nim nie gra... Dlatego wrzucam tutaj. Może będę w stanie spojrzeć świeżym okiem na niego. Miała to być ot, taka wprawka w pisaniu i nie wydaje mi się, by coś z tego więcej było. Co w nim można rozbudować? co jest niedopracowane/niezbyt jasno przedstawione?

---------------

Promień księżyca musnął firankę w oknie, prześlizgnął po podłodze, wspiął na łóżko i zatrzymał na twarzy kobiety. Nie spała. Wpatrywała się w sufit intensywnie, jakby oczekiwała od niego odpowiedzi. W końcu westchnęła i zerknęła na leżącego towarzysza. Spał na brzuchu, szeroko rozrzuciwszy ramiona i cicho posapywał. Ostrożnie odsunęła opadający mu na czoło kosmyk. Wyglądał tak chłopięco. Uśmiechnęła się i wysunąwszy spod kołdry i podeszła do okna otwierając je szeroko. Odetchnęła głęboko wilgotnym powietrzem.
Już czas. Jeszcze raz spojrzała na mężczyznę i przeszła do sąsiedniego pokoju. Ściągnęła z szafy ulubioną starą walizkę oblepioną wielokolorowymi nalepkami i zaczęła powoli opróżniać szuflady, przerywając co chwilę i nasłuchując odgłosów z sąsiedniego pokoju. W końcu zatrzasnęła metalowy zamek i postawiła walizkę przy drzwiach. Z głębi szafy wyciągnęła suknię, przygotowaną specjalnie na tę okazję. Przejrzała się w lustrze. Jeszcze tylko błyszczyk i... zawahała się oglądając na drzwi.
- Jeszcze tylko raz... - szepnęła i ostrożnie zajrzała do sypialni. Drzwi skrzypnęły.
- Monika? - zaspany uniósł głowę. - Proszę cię, nie tańcz tak w nocy i daj ludziom spać - wymamrotał i zakopał się w poduchy.
Uśmiechnęła się. Zamknęła drzwi i przez chwilę stała tak z głową opartą o chłodne drewno. Musi odejść. Schwyciła walizkę i wyszła na balkon. Ostrożnie przysunęła do balustrady białe, odrapane plastykowe krzesło i niepewnie stanęła na chybotliwym meblu. Obejrzała się. Cisza. Uniosła wysoko walizkę nad głowę...
- Monika? A co ty tutaj z łaski swojej robisz? - rozległo się za plecami.
Monika zachybotała się i z hukiem zleciała z krzesła.
- A co TY tutaj robisz? - wysyczała masując bolącą część ciała.
- Kontrola. - Błysnęły białe zęby. - Jak widać na czas. Ładnie to tak zwiewać?
- A co ty tam wiesz. - Monika wstała i otrzepała suknię. - Nigdy nie byłeś w takiej sytuacji.
- Sama zgłosiłaś się na ochotniczkę - przypomniał.
- Zgłosiłam, zgłosiłam... Ale już chyba dosyć tu zostałam? Wystarczy tego dobrego i czas wracać.
Uniósł brew.
- O ile mi wiadomo, nie ty o tym decydujesz...
- A właśnie że ja! Pobyt tutaj źle na mnie wpływa!
- Zdecydowanie wpływa na zdrowie twoich komórek nerwowych - parsknął i podniósł krzesło przyglądając się mu z niesmakiem. - Zaczynają ci się wieszać. Komórki znaczy się - uzupełnił widząc zdziwienie w oczach Moniki.
- Nic mi się nie wiesza - obraziła się.
- No jasne. Boisz się i uciekasz. Wieszają się.
- Nie uciekam – zaperzyła się.
- Uciekasz, uciekasz. Boisz się uczuć, choć miałaś je badać...
- Co tu się dzieje? - w sprzeczkę wdarł się nowy, zaspany głos.
Monika i nieznajomy spojrzeli zaskoczeni w stronę drzwi, w których stał jej ukochany, czochrając się po głowie.
- Nic. - Monika przysunęła się do barierki.
- Skarbie, znowu nie wzięłaś swoich leków? - zbliżył się i przytulił Monikę.
- Nie potrzebuję leków – wymamrotała Monika.
- Już dobrze, dobrze... - pogładził ją po ramionach i ostrożnie skierował w stronę wyjścia. - Jutro będzie lepiej.
Pchnął Monikę w stronę sypialni, zamknął drzwi balkonowe na klucz i schował go w paprotce.
Nieznajomy poczekał, aż w mieszkaniu ucichło. Uśmiechnął się, rozpostarł szeroko czarne skrzydła i wzbił się w powietrze z cichym szumem.
Ostatnio zmieniony śr 26 lut 2014, 00:05 przez Ebru, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Jak dla mnie niezłe, choć krótkie. Jak niewielki kawałeczek smacznego ciastka :) Gdzie reszta? Kto zjadł?
Ebru pisze:Nie spała. Wpatrywała się w sufit intensywnie, jakby oczekiwała od niego odpowiedzi. W końcu westchnęła i zerknęła na leżącego towarzysza. Spał na brzuchu, szeroko rozrzuciwszy ramiona i cicho posapywał. Ostrożnie odsunęła opadający mu na czoło kosmyk. Wyglądał tak chłopięco. Uśmiechnęła się i wysunąwszy spod kołdry i podeszła do okna otwierając je szeroko. Odetchnęła głęboko wilgotnym powietrzem.
W tym fragmencie zaznaczyłem czasowniki. Trochę za dużo tych rodzynków. Wypadałoby urozmaicić tę scenę.
Skupiasz się na bohaterach, ale nic nie wiadomo o scenerii, a fajnie by było IMO, gdybyś machnęła ze dwa zdania na ten temat, że porozrzucane ciuchy, że lśniąca, satynowa pościel, jakieś zgrabne porównanie, a nie taki mechaniczny opis zrobiła to, poszła tam itd.
Podkreślone - nie mogła podejść do okna, otwierając je. Mogła podejść, a następnie je otworzyć. W tym przypadku imiesłów sugeruje mi, że czynności odbywają się jednocześnie, a fizycznie niespecjalnie jest to możliwe. Oczywiście to też sugestia.
Ebru pisze:Ściągnęła z szafy ulubioną starą walizkę oblepioną wielokolorowymi nalepkami i zaczęła powoli opróżniać szuflady, przerywając co chwilę i nasłuchując odgłosów z sąsiedniego pokoju. W końcu zatrzasnęła metalowy zamek i postawiła walizkę przy drzwiach.
Błagam, niech ta walizka będzie stara, poplamiona kawą i z zepsutym suwakiem, niech będzie pożyczona od ciotki i nie oddana, podpierdzielona ze sklepu, a nawet oblepiona gumą do żucia, ale nie nalepkami :( Jeśli gdzieś mam wskazać kliszę w jakimkolwiek ocenianym tekście, to to właśnie to.
Walizka Ci się powtarza. W drugim miejscu możesz napisać, że postawiła bagaże przy drzwiach.
Ebru pisze:Uniosła wysoko walizkę nad głowę
Uniosła walizkę wysoko nad głowę.
Wysoko w sumie niepotrzebne, wystarczy, że nad głowę.
Ebru pisze:- Monika? A co ty tutaj z łaski swojej robisz? - rozległo się za plecami.
W tym momencie byłem przekonany, że to śpioch dźwignął się z łóżka i poszedł na balkon. Potem zaś okazuje się, że jestem w błędzie i jest zonk. Wypadałoby w tej kwestii dialogowej zaznaczyć, że to nie jest głos naszego śpiocha, że poczuła niepokój, że dawno nie słyszała tego głosu, że nie powinno go tu być, cokolwiek.
Ebru pisze:- Skarbie, znowu nie wzięłaś swoich leków? - zbliżył się i przytulił Monikę.
Wielka litera.
Bum! "Piękny umysł". Skojarzenie nieuniknione, niedawno oglądałem :) Ale to akurat nic złego.
Ebru pisze:Nieznajomy poczekał, aż w mieszkaniu ucichło.
Mimo wszystko bardziej by mi pasowało ucichnie. To tylko sugestia.

To wszystkie zgrzyty, jakie udało mi się wyłapać. Może ktoś coś dorzuci.
Tekst jest fajny. Chcę się dowiedzieć czy to schizofrenia, czy jednak bliższa znajomość z czarnoskrzydłym nieznajomym.

Pytam ponownie - gdzie reszta ciastka?-,-

Pozdrawiam

B16
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

3
Ebru pisze: Uśmiechnęła się i wysunąwszy spod kołdry i podeszła do okna otwierając je szeroko.
Zmień jakoś ten fragment. "I wysunąwszy... i podeszła".( I ) przed "podeszła" zastąp przecinkiem.
Ebru pisze:Uniosła wysoko walizkę nad głowę...
Uniosła walizkę wysoko nad głowę... Zamieniłam dwa słowa i brzmi lepiej.
Ebru pisze:- Monika? A co ty tutaj z łaski swojej robisz? - rozległo się za plecami.
Monika zachybotała się i z hukiem zleciała z krzesła.
1. Co znaczy zdanie zaznaczone na czerwono? Może chodziło ci o : Powiedz mi z łaski swojej, co ty tutaj robisz?
2. Monika (czerwone) można wywalić.
Ebru pisze:- A co ty tam wiesz. - Monika wstała i otrzepała suknię.
Monika można wywalić. "Wstała" świadczy przecież o tym, że to o nią chodzi.
Ebru pisze:- Nic. - Monika przysunęła się do barierki.
- Skarbie, znowu nie wzięłaś swoich leków? - zbliżył się i przytulił Monikę.
- Nie potrzebuję leków – wymamrotała Monika.
Powywalaj te "Monika". Zamiast przytulił Monikę, daj przytulił ją.
Ebru pisze:Pchnął Monikę w stronę sypialni,
Też niepotrzebne.

Moje wnioski, generalnie są takie:

1.Tekst jest całkiem ciekawy (choć to tylko urywek)
2.W pierwszej połowie nadużywasz "i". Pozbądź się części.
3.Zdecydowania za często pada słowo/imię Monika. Większość do wywalenia.

No i ciąg zdarzeń jakoś tak sugeruje, że na balkonie jako pierwszy pojawia się mężczyzna z łóżka, a nie jakiś nieznajomy. Właściwie o całej historii ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo nie wiem kto jest kim i co właściwie się dzieje.

4
Miała to być ot, taka wprawka w pisaniu i nie wydaje mi się, by coś z tego więcej było. Co w nim można rozbudować? co jest niedopracowane/niezbyt jasno przedstawione?
jak by to jakoś literacko... co chcesz rozbudowywac, bo na mój gust trzeba połowe textu wywalić :-D

lepiej powiedz, co chciałas napisac, o czym miała byc wprawka, jakie aspekty cię interesują, bo tu jest strona textu o niczym - wszystko, co się "dzieje" można zbić w jeden, niewielki akapit bez szkody dla fabuły - patrz: dowiadujemy się, ze panna jest w zwiazku i że chce odejsc, wybierając - powiedzmy - niestandardową drogę, plus w pakiecie skrzydła i straż graniczną.

a teraz tak: "ukochany" - ma miec imie. bo jako łazikująca śpiąca krolewna zupełnie sie nie broni, imię nadaje indywidualnosc postaci. nawet zaspanej.

dwa - "nieznajomy" to samo, jak monika wysyczy "józek, co tu tu robisz?!" - gośc od razu nabiera rumieńców, jak ma skrzydła, niech one beda JAKIEŚ, niech on bedzie kolorowy, niech się w nim coś dzieje, w jego glosie, postaci, gestach.

poza tym - cech żadnych ani jeden ani drugi nie ma, nie mówiac juz o pannie.

ach, i dialogi do korekty, to nie olimpiada, ping-pong bez atrybucji, szczególnie tak intesnywny, jest niestrawny.

no i skupiasz się na duperelach - świetle ksiezyca, ciuchach, walizce, plastykowym krzesełku, zamiast powiedziec, o co chodzi ;-)

ergo pytam - co chcesz napisac?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

5
Ech, Ebru... Odnoszę wrażenie, że dobrze znam demona, który usiadł na Twoim ramieniu w czasie pisania tego tekstu. Od bardzo dawna nie miałem uczucia, że czytany fragment tak mocno koresponduje z problemami, o których sam chciałbym pisać - też ostatnio rozkminiam, co dzieje się w chwili miedzy zostać a odejść. Dzięki.
Początek jest świetny, potem jednak wprowadzasz elementy, które są dla mnie niezrozumiałe. Wykorzystanie walizki jako rekwizytu jest ok (rozrachunek->pożegnanie->długa podróż), natomiast dialog już mniej (wprowadzenie nowej postaci ma konkretny cel, natomiast dialog nie ułatwia jego zrozumienia). Myślę, że warto jeszcze popracować nad sceną na balkonie, przemyśleć dialogi (poprawić ich atrybucję), i będzie b. dobrze.
Podsumowując: dawno nie czytałem na WM tekstu, który tak by nie zainteresował.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

6
Powiem tak: podobało mi się, chociaż widzę tu pewną cechę, którą można dostrzec też w wielu innych tekstach na Wery: autor z obawy, żeby nie powiedzieć za dużo (bo wtedy tekst będzie łopatologiczny i nieciekawy), mówi za mało albo obok (a wtedy tekst staje się nieczytelny i zagmatwany). Kobieta ma imię, natomiast dwaj mężczyźni to nieznajomy i ukochany. Rozumiem, że nie chciałaś dawać nieznajomemu (niesłuszne określenie, dla Moniki jest on jak najbardziej znajomym) któregoś z tych imion kończących się na el, bo to byłaby wskazówka bardzo już dobitna, lecz ukochany jest z krwi i kości, więc mógłby być jakimś Jasiem czy Arturem.
Ebru pisze:- Monika? A co ty tutaj z łaski swojej robisz? -1. rozległo się za plecami.
Monika zachybotała się i z hukiem zleciała z krzesła.
- A co TY tutaj robisz? - wysyczała masując 2. bolącą część ciała.
1. Głos za plecami, czyli ktoś mówi z głębi mieszkania. A zatem - ten ukochany, który ma lekki sen. Zmyłka. Można zostawić samą kwestię dialogową.
2. Tyłek bolący sobie masowała, tyłek. Albo może kolana, ale raczej spadła do tyłu.
Ebru pisze:Uniósł brew.
- O ile mi wiadomo, nie ty o tym decydujesz...
- A właśnie że ja! Pobyt tutaj źle na mnie wpływa!
- Zdecydowanie wpływa na zdrowie twoich komórek nerwowych - parsknął i podniósł krzesło przyglądając się mu z niesmakiem. - Zaczynają ci się wieszać. Komórki znaczy się - uzupełnił widząc zdziwienie w oczach Moniki.
- Nic mi się nie wiesza - obraziła się.
- No jasne. Boisz się i uciekasz. Wieszają się.
- Nie uciekam – zaperzyła się.
- Uciekasz, uciekasz. Boisz się uczuć, choć miałaś je badać...
Długi fragment zacytowałam, ale trzeba było. Pomijam fakt, że ja zwykle dostaję nerwowych dreszczy, kiedy czytam o tym, że ktoś się boi uczuć. (To nie dotyczy tylko Twojego tekstu. To jest jeden z najbardziej oklepanych schematów, ujmujących relacje emocjonalne. Straszna klisza. Ktoś się boi uczuć, szast, prast, to wyjaśnia wszystko).
Dialog jest naturalny, zręczny, lecz jest to takie przerzucanie się słowami: tak, nie, a właśnie że tak, a właśnie, że nie... Mogłaby Monika powiedzieć coś od siebie, coś szczerego. Chyba Cię nie ograniczał limit znaków? Bo tak, to mamy na początku (jeszcze przed cytatem), jej stwierdzenie, że ma dość, a na końcu - jego podsumowanie, że ona się boi. Uczuć. A skąd on, do czorta, to wie, besserwisser? Ucinasz w momencie, kiedy coś ważnego można by powiedzieć. Rozumiem, że można mieć dosyć. Ale: dlaczego?
Dalej jest zgrabnie, pomijając anonimowość ukochanego. Już wiemy, że to choroba, pewnie omamy, ale potem para wchodzi do mieszkania, a nieznajomy, nie dostrzeżony przez ukochanego, siedzi nadal na balkonie i nasłuchuje. W końcu rozpościera skrzydła. Dobre.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron